Czemu ludzie w Afryce nie jedzą, to dlatego bo nie muszą czy nie chcą?
Jeżeli chcą to czemu bóg ich nie nakarmi tak jak to miało miejsce 2 tys lat temu?
Twoja nienawiść do wierzących i samej wiary jest żałosna. Pozwól, że tym razem ci po prostu odpowiem cytatem z dramatu bo jakoś nie chce mi się samemu produkować, a odpowiedź z cytatu ma jeszcze wartości artystyczne:
"...Słowa twoje łamią się na ich chwale, jak dawniej strzały pohańców na ich świętych pancerzach - one ich popiołów nie wzruszą nawet - one zaginą jak skowyczenia psa wściekłego, co bieży i pieni się, aż skona gdzie na drodze. - A teraz czas już tobie wynieść z domu mego. - Gościu, wolno puszczam ciebie."
Innymi słowy kończę z tobą dyskusję bo do niczego ona nikogo z nas nie doprowadzi.
>>>>> Twoja nienawiść do wierzących i samej wiary jest żałosna.
Jeżeli nienawiścią nazywasz moją troskę o swoich bliźnich i ich zdolność do utrzymywania wierzeń możliwie najbliższych prawdzie, to nie wiem, co Ci odpowiedzieć.
Jeżeli nazywasz nią coś innego, to nie wiem, o czym mówisz.
>>>>> Innymi słowy kończę z tobą dyskusję bo do niczego ona nikogo z nas nie doprowadzi.
Ależ mylisz się. Mnie ona doprowadza do pomocy innym czytającym naszą wymianę. Nawet, jeśli Ty zdecydujesz się odrzucić pomocną dłoń w desperackim wyrazie swojej nienawiści wobec prawdy oraz ludzi do niej dążących.
Myślisz że pomagasz ludziom odbierając im coś co często jest jedyną rzeczą która pomaga im dalej przechodzić przez życie - nadzieję? A co im oferujesz w zamian?
>>>>> Myślisz że pomagasz ludziom odbierając im coś co często jest jedyną rzeczą która pomaga im dalej przechodzić przez życie - nadzieję?
Jaki pożytek z fałszywej nadziei? Nie lepiej czerpać nadziei z rzeczy prawdziwych?
>>>>> A co im oferujesz w zamian?
Rzeczywistość. Możliwość czerpania szczęścia, nadziei i celu z rzeczy istniejących.
Ja to wiem i myślę tak samo jak Ty. Rozbierzesz ich z ubrania, zostawisz na mrozie i albo przetrwają albo nie. Na Twoim miejscu byłbym ostrożny w odbieraniu ludziom czegoś co trzyma ich przy życiu. Niektórzy ludzie potrzebują wierzyć i tego co jest z daną wiarą związane. Wiara to nie jest wynalazek współczesności czy jak tam to się nazywa. Wiara była, jest i będzie.
>>>>> Rozbierzesz ich z ubrania, zostawisz na mrozie i albo przetrwają albo nie.
Przesadzasz. Ja przeżyłem utracenie wiary, tak jak i inny to przeżyli (chociażby ci teiści biorący udział w moim wątku na forum Pasji). W każdym z tych przypadków utrata wiary przyniosła za sobą wyłącznie skutki pozytywne.
Ale prawda, że utrata wiary może być dla niektórych ciężkie (szczególnie dla duchownych), tak jak ciężkie jest wychodzenie z nałogu dla narkomana. Dlatego też istnieją organizacje takie, jak Clergy Project. Ja również pracuję nad stworzeniem organizacji wolontariuszy pomagających ludziom wychodzącym z wiary.
>>>>> Na Twoim miejscu byłbym ostrożny w odbieraniu ludziom czegoś co trzyma ich przy życiu. Niektórzy ludzie potrzebują wierzyć i tego co jest z daną wiarą związane.
To jedno z dwóch największych kłamstw, do których religie przekonały miliardy ludzi.
>>>>> Wiara to nie jest wynalazek współczesności czy jak tam to się nazywa. Wiara była, jest i będzie.
Być może, ale z racji jej destruktywnego wpływu na jednostki i społeczeństwa, należy dołożyć starań, by ją minimalizować, a przy odrobinie szczęścia wyplenić, tak jak cholerę.
Czy ludzie wierzący mogą być szczęśliwi i czy wiara przeszkadza ludziom w cieszeniu się rzeczywistością?
>>>>> Czy ludzie wierzący mogą być szczęśliwi
Oczywiście. Tak samo, jak szczęśliwym może być osobnik uważający się za Napoleona, którego to wierzenie uszczęśliwia.
>>>>> i czy wiara przeszkadza ludziom w cieszeniu się rzeczywistością?
Absolutnie. Wiara uniemożliwia poznanie rzeczywistości, a nie da się cieszyć czymś, czego się nie zna.
Ja w ogóle to jestem za cienki na takie rozmowy tak na marginesie :) Więc po co walczyć z cudzym szczęściem? Nasza rzeczywistość nie jest jeszcze poznana a żeby spacerować po łąkach, wąchać kwiaty czy głaskanie kota nie jest potrzebna znajomość naukowej rzeczywistości chyba że masz na myśli jakąś inna rzeczywistość. Może jest jakaś rzeczywistość czy jak to tam się nazywa w którą wierzą wierzący a która jeszcze nie została udowodniona naukowo.
>>>>> Więc po co walczyć z cudzym szczęściem?
Ponieważ:
a – jest ono zbudowane na fałszywych przesłankach
b – owe fałszywe przesłanki nie pociągają za sobą jedynie złudnego szczęścia, ale i całą masę nieszczęścia zarówno dla owych „szczęściarzy”, jak i ludzi ich otaczających
>>>>> Nasza rzeczywistość nie jest jeszcze poznana a żeby spacerować po łąkach, wąchać kwiaty czy głaskanie kota nie jest potrzebna znajomość naukowej rzeczywistości
„Naukowej rzeczywistości”? To jest jakaś odmienna od normalnej rzeczywistości? Nauka to przecięż jedyny znany ludzkości bez porównania najbardziej niezawodny sposób na odkrywanie tej rzeczywistości.
A żeby spacerować po łąkach, wąchać kwiaty czy głaskanie kota nie jest też potrzebna wiara w Muminki, ani ugarycko-kananejskiego boga Jahwe - syna Ela, brata Jama, Hadada i Dagona, oraz kochanka Aszery.
>>>>> Może jest jakaś rzeczywistość czy jak to tam się nazywa w którą wierzą wierzący a która jeszcze nie została udowodniona naukowo.
Może jest. Ale dopóki nie istnieją żadne na nią dowody, to wierzenie w nie jest po prostu głupie, bo równie dobrze mógłbym wierzyć, że po śmierci udam się do Stumilowego Lasu, więc przez całe życie powinienem gromadzić baryłki miodu. W końcu ta „rzeczywistość” też nie została jeszcze udowodniona naukowo.
Nie podoba mi się twój optymizm. Zachowujesz się jak Dawkins i reszta tych nowych ateistów, którzy myślą że jak Boga nie ma to można być szczęśliwym.
Przede wszystkim człowiek nie może być szczęśliwym, człowiek umrze i jego życie zanurzone jest w absurdzie i bezsensie. Ateista który to neguje, nie robi nic innego niż wierzący, którzy wkręcają sobie chore filmy.
Lol.
Chyba jakiś teista shakował Ci konto, albo jako eks-teista jeszcze nie wydaliłeś z organizmu wszystkich bzdurnych przekonań wpajanych przez indoktrynację teizmu.
Teizm tu nie ma nic do rzeczy. Jest tak: człowiek żyje tak jakby to co robi miało jakikolwiek sens, albo jakiekolwiek znaczenie, przejmuje się, stara, a tak naprawde żyje w ogromnym złudzeniu. Prawda jest taka, że jeżeli po śmierci nic nie ma to nasze życie nie ma w ogóle nic do zaoferowania i nie można być szczęsliwym.
Inny przykład: miałem w nocy jakiś sen, którego w ogóle nie pamiętam. Jest bez znaczenia. Tak samo jest z naszym życiem, kiedy odpływamy w niebyt.
>>>>> Prawda jest taka, że jeżeli po śmierci nic nie ma to nasze życie nie ma w ogóle nic do zaoferowania i nie można być szczęsliwym.
Niestety zajmuję się jedynie pomocą teistom.
Pomoc osobom niepotrafiącym znaleźć sensu w życiu oferują poradnie psychologiczne.
>>>>> Inny przykład: miałem w nocy jakiś sen, którego w ogóle nie pamiętam. Jest bez znaczenia. Tak samo jest z naszym życiem, kiedy odpływamy w niebyt.
Ale dopóki śnisz, to nic nie ma większogo znaczenia.
I to właśnie jest złudzenie. Napisałem o tym już, że żyjemy w złudzeniu, póki żyjemy wydaje nam się że to ma jakiekolwiek znaczenie.
Generalnie współczuję szczęśliwym ateistom, a raczej wmawiającym sobie bzdury. Problem z sensem życia jest taki, że pomoc psychologiczna może najwyżej podać urojenia, że np. człowiek może sam życiu nadać sens, psycholog może wmówić różne nieprawdziwe rzeczy. Mistrzem byłby psycholog, który nauczyłby człowieka pogodzić się z tym że życie nie ma sensu i w śmierci dostrzec dobre strony.
>>>>> Generalnie współczuję szczęśliwym ateistom, a raczej wmawiającym sobie bzdury.
Czekam na krótki przykład bzdurnego sensu życia, który sobie wmawiam jako szczęśliwy ateista.
Jako przedstawiciel życia masz wbudowan sens biologiczny życia, czyli jego przedłużanie.
Sens osobisty każdy sam nadaje swojemu życiu, nie ważne czy jest to zbieranie znaczków, pomoc głodującym dzieciom, hodowla kapusty, czy stanie się czołowym graczem Starcrafta. A skoro ktokolwiek taki sens mu nadaje, to Twoje twierdzenie staje się automatycznie błędne.
Nikt sobie sensu nie nadaje, najwyżej sobie to wmawia. Bo sens to sprawa nadrzędna.
>>>>> Nikt sobie sensu nie nadaje, najwyżej sobie to wmawia. Bo sens to sprawa nadrzędna.
Nie. Posiadanie sensu to kwestia całkowicie subiektywna i zależąca tylko i wyłącznie od poczucia danej osoby. Jeżeli ta osoba czuje, że ma sens, to ma sens niezależnie od tego, co ktokolwiek inny o tym myśli.
To tak, jakbyś czuł się w danej chwili dobrze, a ktoś podszedł i Ci powiedział, że sobie to wmawiasz, podczas gdy w rzeczywistości czujesz się bardzo źle.
Absurd.
Właśnie nie o to chodzi. Uczucia to sprawa subiektywna, sens nie. Bo jaki może mieć sens życie, które się kończy i nic z niego nie ma? Przez miliardy lat nie będzie żadnej różnicy czy żyłes czy nie. Przejrzyj na oczy!
Poczucie sensu jest właśnie odczuciem.
Dzięki za chwilową dygresję od teizmu, ale już wystarczy.
To że coś jest zbudowane na fałszywych przesłankach i daje ludziom radość czy szczęście zamieniając szarość która widzą ludzie bo nie każdy jest w stanie sam bez wiary dostrzec świat kolorów i dobra albo poradzić sobie z rzeczywistością tak jak Ty nie jest żadnym powodem żeby to zwalczać. Musiałbyś zwalczać też leki na depresje inne leki które dają ludzie ukojenie bo to oszustwo, lobby homoseksualne i wszystkie inne. I walczysz z wszystkim co ci nie pasuje tak jak możesz. Ale gdybyś miał o wiele większe możliwości tak jak niektórzy przywódcy w XX wieku - "a przy odrobinie szczęścia wyplenić, tak jak cholerę". Tylko nie pisz mi że jesteś tolerancyjny.
Napisz mi o tej całej masie nieszczęścia którą niesie wiara ludziom.
Niektórym ludziom wiara nie jest do niczego potrzebna ale Ty napisałeś że wiara uniemożliwia poznanie rzeczywistości.
A gdybym ci napisał że po śmierci idziesz do wymarzonego raju który w Twoim przypadku jest Stumilowy Las ;)
>>>>> To że coś jest zbudowane na fałszywych przesłankach i daje ludziom radość czy szczęście zamieniając szarość która widzą ludzie bo nie każdy jest w stanie sam bez wiary dostrzec świat kolorów i dobra albo poradzić sobie z rzeczywistością tak jak Ty nie jest żadnym powodem żeby to zwalczać.
To, że owe bezpodstawne wierzenie ma realny negatywny wpływ na życie osób je utrzymujących, a przede wszystkim życie innych - jest już jak najbardziej wystarczającym powodem.
>>>>> Musiałbyś zwalczać też leki na depresje inne leki które dają ludzie ukojenie bo to oszustwo,
Zademonstrowałeś, że owe leki nie działają?
>>>>>lobby homoseksualne i wszystkie inne.
Nie rozumiem.
>>>>> I walczysz z wszystkim co ci nie pasuje tak jak możesz. Ale gdybyś miał o wiele większe możliwości tak jak niektórzy przywódcy w XX wieku - "a przy odrobinie szczęścia wyplenić, tak jak cholerę". Tylko nie pisz mi że jesteś tolerancyjny.
Oczywiście, że jestem. Każdy ma prawo wierzyć w to co mu się podoba, dopóki jego wierzenia nie krzywdzą innych, tak samo jak każdy inny ma prawo krytykować jego wierzenia.
>>>>> Napisz mi o tej całej masie nieszczęścia którą niesie wiara ludziom.
Lol, poważnie? Jeśli żadne Tobie samemy nie przychodzą do głowy, to poczytaj sobie ten wątek (najlepiej wszystkie części):
http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
>>>>> Niektórym ludziom wiara nie jest do niczego potrzebna ale Ty napisałeś że wiara uniemożliwia poznanie rzeczywistości.
A gdybym ci napisał że po śmierci idziesz do wymarzonego raju który w Twoim przypadku jest Stumilowy Las ;)
Dopóki nie zademonstrujesz prawdy swojego twierdzenia, to przyjęcie go za prawdziwe jest błędem, niezależnie od tego czy mi się ono podoba, czy nie.
"Negatywny wpływ na życie osób je utrzymujących, a przede wszystkim życie innych" - Napisz mi o tej całej masie nieszczęścia którą niesie wiara ludziom bo nie chce mi się czytać całego tematu żeby wyłowić z niego kilka zdań jeśli w ogóle takie tam są, nie mam czasu na to i mam lepsze rzeczy do roboty.
Z tymi lekami jest tak jak z tą wiarą. Ty zademonstrowałeś że wiara nie pomaga ludziom? Nikt ich siłą do kościoła nie zaciąga i nie mogę zrozumieć jaki Ty masz w tym cel żeby odciągać ludzi od wiary i szczycić się sukcesami. Ktoś Ci za to płaci albo w przeszłości zostałeś skrzywdzony przez jakiegoś człowieka i za to obwiniasz cała wiarę?
"Każdy ma prawo wierzyć w to co mu się podoba, dopóki jego wierzenia nie krzywdzą innych" ale ty chcesz tępić wiar inna od Twojej.
Ponawiam pytanie w jaki sposób wiara uniemożliwia ludziom poznanie rzeczywistości.
>>>>> Napisz mi o tej całej masie nieszczęścia którą niesie wiara ludziom bo nie chce mi się czytać całego tematu żeby wyłowić z niego kilka zdań jeśli w ogóle takie tam są, nie mam czasu na to i mam lepsze rzeczy do roboty.
Tobie się nie chce czytać, ale mnie ma się chcieć pisać to samo po raz 50ty?
Chociażby moja rozmowa z MajkelBlack:
http://www.filmweb.pl/serial/Biblia-2013-681562/discussion/K...
>>>>> Z tymi lekami jest tak jak z tą wiarą. Ty zademonstrowałeś że wiara nie pomaga ludziom?
Ja nie twierdzę, że wiara nie pomaga ludziom, tylko że pomoc wiary może być osiągnięta równie dobrze bez wiary, która poza pomocą niesie ze sobą cały bagaż negatywów.
>>>>> Ktoś Ci za to płaci albo w przeszłości zostałeś skrzywdzony przez jakiegoś człowieka i za to obwiniasz cała wiarę?
Po prostu chcę żyć w społeczeństwie, w którym dla dobra swojego i innych jest jak najmniejsza liczba osób utrzymujących absurdalne wierzenia. Nie rozumiem, jak może to dziwić kogokolwiek posiadającego choć odrobinę wyobraźni, czyli zdolności do dojrzenia jak niebezpieczną jest to sytuacja w której otaczają nas ludzie wierzący w absurdy.
>>>>> ale ty chcesz tępić wiar inna od Twojej.
Nie. Chcę tępić każdą wiarę i jeżeli kiedykolwiek dowiem się, że sam utrzymuję w cokolwiek wiarę, to bęðę starał się również i ją wyplenić.
Wiara, tak jak i wiedza, jest rodzajem wierzenia. Gradacja wierzeń wygląda następująco:
1. wierzenia absolutnie pewne (logiczne aksjomaty)
2. wierzenia które przyjmujemy za absolutnie pewne na podstawie dowodów wykazanych metodą naukową
3. wierzenia uzasadnione (których prawdziwość jest wysoce prawdopodobna)
4. wierzenia których nie ma podstaw uznania za prawdziwe
5. wierzenia, których są podstawy do uznania za nieprawdziwe
6. wierzenia, których fałszywość można wykazać
1-2 = Wiedza
4-6 = Wiara (dodatkowo potwierdza to definicja wiary podana w PŚ, lsit do Hebraczyków 11:1 )
Oczywistym jest więc, że wiara obejmuje wierzenia bezpodstawne, oraz wierzenia fałszywe.
Nadal chcesz twierdzić, że wiara to coś wartego utrzymywania?
>>>>> Ponawiam pytanie w jaki sposób wiara uniemożliwia ludziom poznanie rzeczywistości.
Przeczytaj jeszcze raz naszą dotychczasową rozmowę. Jest to w niej jasno wyjaśnione. Jeśli nadal nie rozumiesz, to przykro mi ale dalej Ci nie pomogę.
Trafiłem na tą stronę z Twojego profilu i tak się zastanawiam czy to mnie zakwalifikowałeś jako "chrześcijanina–hipokryty"?
Nie wiem. Nie sądzisz chyba, że po dyskusji obejmującej ~4 tysiące postów w kilku tematach, rozciągniętej na przestrzeni połtora roku, będę pamiętał sylwetkę i argumentację każdego, kto brał w niej udział.
Trafiłem w końcu na to, o co Ci chodzi. Odpowiedź brzmi: nie.
Opis punktu nie ma związku z Twoją osobą, poza faktem, że pomogłeś rozwinąć ten argument.
Wiara religijna jest najbardziej nietolerancyjna, więc można ją zwalczać będąc tolerancyjnym.
Tia, tak samo jak będąc komunistą z partii robotniczej można strzelać do tych robotników własnie... Idealna retoryka.
Jestem bardzo krytyczny wobec PISu, ale delegalizacji ich nie żądam.
zdewaluowane bzdury zsowietyzowanego fanatyka oferującego ludziom medialną pustkę
A jeszcze taka mała anegdotka zasłyszana dzisiaj przeze mnie od Krula na Superstacji:
Na zebraniu Związku Wojujących Bezbożników w państwie o jedynym poprawnym ustroju pewnego dnia przyjmują nowego członka. Jak zazwyczaj na początku zebrania na mównice wychodzi stary towarzysz przewodniczący i mówi "Drodzy towarzysze teraz podnosimy ręce i wygrażamy Panu Bogu". Toteż wszyscy towarzysze jaka zazwyczaj zaczynają wygrażać, tylko ten nowy siedzi i nic. W końcu przewodniczący go pyta, a ty dlaczego nie wygrażasz? Na to ten odpowiada "Bo ja w Boga nie wierze".
To tak w ramach przemyślenia dla ciebie.
A i nie zaprzeczaj, że nie wygrażasz, gdy nawet poprawnej zasady pisania słowa Bóg(jeśli mowa Bogu chrześcijańskim) wielką literą nie jesteś z nienawiści w stanie dochować, inne twoje bluźnierstwa całkowicie pomijając.
Że gdybyś nie był chory na nienawiść do Pana Boga i Kościoła to byś nie skakał po forach z tą swoją zgubną misją jak jakiś "Wojujący Bezbożnik" tylko by cię to zwyczajnie nie obchodziło czy inni wierzą, czy też nie. Wot ich prywatna sprawa, no chyba żeś rzeczywiście bolszewik i marzy ci się przekuwanie świata i ludzi na swoją modłe.
Zaczyna nużyć mnie "rozmowa" z kimś na tak niskim poziomie intelektualnym.
>>>>> Że gdybyś nie był chory na nienawiść do Pana Boga
Czy Ty jesteś chory na nienawiść do Kubusia Puchatka?
>>>>> by cię to zwyczajnie nie obchodziło czy inni wierzą, czy też nie. Wot ich prywatna sprawa
Tylko do momentu, do którego ich prywatne absurdalne wierzenia zaczynają mieć negatywny wpływ na życie innych ludzi.
>>>>> chyba żeś rzeczywiście bolszewik
Polecam częstsze zaglądanie do encyklopedii, oraz nieużywanie słów, których znaczenia nie rozumiesz.
>>>>> marzy ci się przekuwanie świata i ludzi na swoją modłe.
Nie, nie jestem teistą.
"Polecam częstsze zaglądanie do encyklopedii, oraz nieużywanie słów, których znaczenia nie rozumiesz.
W kwestii twojej działalności tutaj, to zachowanie jak jest zbieżne z bolszewikami.
"Czy Ty jesteś chory na nienawiść do Kubusia Puchatka?"
Ja nie skaczę po forach wypisując kalumnie jaki to Kubuś Puchatek nie jest zły, albo, że go w ogóle nie ma. Nie pałam też mieszanką gniewu i pogardy do ludzi w tego Puchatka wierzących.
"Tylko do momentu, do którego ich prywatne absurdalne wierzenia zaczynają mieć negatywny wpływ na życie innych ludzi."
Dlatego najlepiej gdyby wszyscy myśleli i wierzyli just like you? Toż to czysty totalitaryzm.
"Nie, nie jestem teistą."
Ateiści to już niby tego nie robią/robili?
On nikomu na siłę nie każe wierzyć w jego niewierzenie. On jest ateistą, który nie wierzy TYLKO w Boga.
Czym jest tedy jego skakanie po tematach i implikacja jaka to wiara jest według niego głupia i jak to dobrze byłoby by ludzie nie wierzyli?
Niewiem dlaczego chce mu się o tym gadać. Może trochę racji ma w tym co pisze, ale na pewno nie jest wszystko wiedzący. Ja nikomu na siłę nie mówię żeby uwierzył w Boga, bo nie chcę wyjść na ignoranta.
Nie przekonasz go swoimi argumentami póki nie będziesz miał niezbitych dowodów na poparcie swoich słów. Teizm jest na przegranej pozycji w tej bitwie ale wojna jeszcze się nie skończyła...
Nie jest na przegranej pozycji, wiara sama w sobie nie wymaga ludzkiej logiki, która sam przyznasz jest również nad wyraz ułomna. Skoro Bóg nie chce mu się na oczy okazać, żeby mógł zajarzyć swoim logicznym myśleniem to jakiekolwiek wygrażania w niebo i napastowanie wierzących tego nie zmienią.
A czas pokaże kto jest przegrany w tym sporze, choć takiego przegrania jakie przewiduje religia mu nie życzę.
A pisz sobie na co masz ochotę, ja tu niczego nie mam zamiaru udowadniać, tylko zgodnie z prawdą stwierdzam, że to jedno z wytłumaczeń.