"O rany, to się rozpisałeś. [...] robimy niesamowity offtop. A to nie jest mój wątek ;)"
W porządku, więc spróbuję odpisać ci w taki sposób, żebyś nie czuła się wzywana do tablicy, aby bronić swoją pozycję, co powinno zakończyć tę dyskusję. Nie będzie to dla mnie trudne, bo twoje wyjaśnienia wydają mi się dość rozsądne i trudno mi w ogólności się z nimi nie zgodzić.
"[...]tak że pozyskanie B12 przez wegan jest trudne, ale to nie jest wina samego weganizmu i tego, że tej diecie czegoś brakuje tak z założenia."
- No z założenia brakuje tej diecie pokarmu mięsnego w menu, czyli dostępu do naturalnego źródła B12.;) Tak wiem, to przez to, że przestaliśmy "lizać sobie tyłki i pić wodę z kałuży", ale to tylko wegańska wersja rzeczywistości, bo jeśli nawet byłoby to skuteczne (w co wątpię), to z kolei umieralibyśmy na milion chorób związanych z wszelkimi patogenami, które zaprosilibyśmy w ten sposób do naszych organizmów.;) Dobra, to już koniec uszczypliwości. :P
"B) holocaust - no i idziemy od nowa. Dla mnie większą zagładą jest to, co się dzieje teraz, bo ma trwać non stop, a nie stopniowe redukowanie ilości urodzeń wśród zwierząt hodowlanych.
Co do dzikich zwierząt - one nie trzymają swoich ofiar w klatkach, a zadają im cierpienie dopiero w chwili śmierci (ew. męczą ofiarę przez jakiś czas, aż do zgonu). Tak czy inaczej nie hodują jej całe życie w zamkniętej przestrzeni, znęcając się nad nią aż do śmierci. Poza tym skoro tak się kreujmy na lepszych od zwierząt we wszystkim, to nie porównujmy się do nich tylko wtedy kiedy jest to wygodne (jak przy tych sławnych "lew je mięso, to ja też" itd.)."
- Nie tyle chciałem się chować za plecami zwierząt (drapieżnych), co wykazać, że los zwierząt hodowlanych nie jest statystycznie gorszy od losu zwierząt dziko żyjących.
Jeśli się przyjrzeć zwierzętom w ich naturalnym środowisku, to 99% czasu ich aktywności życiowej polega na żerowaniu i spaniu, a prawie żadne z nich nie dożywa starości. Ba, zależy to od od gatunku, ale zazwyczaj 50-99% zwierząt nie osiąga nawet dorosłości. Tak więc ich los w zagrodach, czy innych wybiegach zamkniętych, nie musi być wcale gorszy niż w naturze. Stres związany z brakiem wolności, równoważony jest brakiem szeroko pojętego stresu egzystencjalnego.
No ale w czarnej wersji rzeczywistości hodowlanej przedstawionej przez ciebie, która chyba jest jednak bliższa stanu faktycznego, od mojej; gdy prawdziwe życie zwierząt hodowlanych to klatkowa tortura aż do śmierci - większym holokaustem jest, jak mówisz, trwanie/podtrzymywanie tego stanu, niż jego likwidacja wraz z całymi populacjami.
Nie wiem, trudno mi się z tym pogodzić i zdecydować o niebycie miliardowych populacji, ale to ty tu być może jesteś "dorosła"...
"No i druga sprawa - my mamy możliwość żywienia się pokarmem roślinnym i bycia przy tym w pełni zdrowymi, bo jesteśmy wszystkożerni, więc porównanie do typowego mięsożercy, drapieżnika-lwa dla mnie nietrafione."
- No tak, jest nietrafione, ale takiej sielanki jak przedstawiasz, to także nie ma. Próbowałem kilka razy diety wegetariańskiej i był to dla mnie niewypał. Pierwszy problem - nie bardzo lubię zieleninę, większość warzyw jest dla mnie wręcz gorzka, niesmaczna. Ale najgorsze jest dla mnie to, ze ja po prostu nie mogę sie takim pokarmem nasycić. Nawet po sutym posiłku czuję się "pełny" i głodny zarazem, szybciej tez robię się znów "pusty" i ogólnie nie czuję sie zdrowo, nie czuję się taki "w pełni sił" na takiej diecie.
Kolejna sprawa to trudność dla mnie w przyrządzaniu posiłków, związana z dostępnością produktów i łatwością przygotowywania dań. Łatwiej mi rzucić kawałek kiełbasy na patelnię i po paru minutach mieć już posiłek, który nasyci mnie na kilka godzin, niż pichcić jakies wegańskie wynalazki przez godzinę, które nasycą mnie na kilkadziesiąt minut. To mogą być jednak problemy związane z tym, że za mało czasu poświęciłem na przestawienie się na kuchnię "roślinną" i za mało o niej wiem, ale jest jeszcze coś ważniejszego.
Tak jak wy macie opracowania i wyliczenia, że przestawienie się na uprawy kosztem hodowli, byłoby korzystne dla środowiska i ludzkości w obliczu problemów z niedożywieniem i degradacją zasobów naturalnych, Tak są szacunki, ze z samego rolnictwa nie wykarmi się 7 miliardów ludzi i więcej. Na obecną chwilę wszystkie areały pod uprawy dla ludzi są już wykorzystywane, a zwierzęta są karmione z upraw na glebach najniżej klasy i wypasane na nieużytkach. Gdyby więc chciec wykarmić ludzkość tylko z upraw, trzeba by uzdatnić nieużytki wpompowując kolejne tony chemii w glebe i nawadniając ją jeszcze większą ilością cennej słodkiej wody, niz jest zużywana do produkcji mięsa, a i to byłoby za mało. Jak jest naprawdę, to nie wiem - pewnie to temat rzeka i "prawda leży pośrodku", więc nie ma co tu więcej pisać, lecz po prostu zaznaczyłem problem.
"No i myślę, że mamy też zdolność analizowania faktów, jakąś tam wrodzoną wrażliwość i przez to możemy sami wybrać, jak postąpimy i nie kierować się tylko pierwotnymi instynktami. No chyba że ktoś się z lwami utożsamia, to wtedy temat zostawiam."
- Masz rację, to zwyczajnie wstyd, że my-ludzie hodując zwierzęta, przy naszej wyrafinowanej kulturze, nie dość, że nie potrafimy utrzymać standardów z natury/przyrody, choć powinniśmy je poprawić, to jeszcze w zbyt dużej ilości przypadków przebijamy tę naturę w okrucieństwie wiele razy.
"Co do tego polepszenia warunków - już o tym pisałam. To jest jedynie mrzonka. Nie ma środków na to, by zapewnić tym milionom zwierząt hodowlanych odpowiednie życie. Już teraz nie spełnia się norm i regulacji państwowych, bo inspekcje to jakieś żarty! Już teraz. A te normy to i tak są uwłaczające godności, to co dopiero jakby chciano zaostrzyć restrykcje... Więc pytam się - jak sobie wyobrażasz taką stosowną kontrolę nad traktowaniem tych zwierząt, skoro już teraz to niemożliwe? Bez milionowych nakładów pieniędzy i czasochłonności tej metody? To nie ma nawet najmniejszej szansy na realizację. Pięknie się o tym mówi, jasne, ale to wszystko na nic, bo nie ma jak wcielić tego w życie."
- To w takim razie mój błąd, bo ja myślałem że mamy w tej materii progres. Wcześniej nie było jajek od kur z wolnych wybiegów, a teraz są, nie było publicznego przejmowania się losem zwierząt w transporcie, a teraz jest itp., itd.. Wydawało mi się więc, że idzie ku lepszemu, a ty twierdzisz, że jest coraz gorzej. Pewnie tak jest ze względu na wzrost liczby ludności, a co za tym idzie - wzrost hodowli, której wysokie standardy trudniej utrzymać, wyegzekwować, czy tak?
Ja miałem wizję, że te standardy hodowli zwierząt są wciąż poprawiane i widziałem oczami wyobraźni miliardowe populacje zwierząt hodowlanych, którym wiedzie się coraz lepiej, a równocześnie grupy wegańskich fanatyków, którzy chcę sprowadzić na te populacje apokalipse, rzekomo dla ich dobra. To nieźle jestem oderwany od rzeczywistości...
"Jeśli chodzi o kury - prawie 90% wszystkich jajek, które produkowane są w Polsce pochodzą z chowu klatkowego i jasne, na pewno lepiej kupić jajka od kur z wolnego wybiegu i super jeśli ktoś zamiast 3 wybiera te 1 czy 0, ale jest też druga strona medalu, o której albo zapominasz, albo nie wiesz. Nawet wśród tych kur z wolnego wybiegu nie jest tak kolorowo. Bo rodzą się koguty. A małe koguty się uśmierca praktycznie w pierwszych tygodniach. Więc jednak nie taki ten chów dobry jak go malują, czyż nie?"
- O chowie z wolnego wybiegu nie pomyślałem, ale widziałem film z chowu klatkowego. Tam panie sekserki stawiały przed chwilą wylęgłe kogutki na taśmie, której bieg kończył się w młynku. Pisklęta wpadały do młynka i w ułamku sekundy były uśmiercane i mielone (na paszę?! do ścieków?!) kilkadziesiąt sekund po swoim wykluciu. Zgroza uprzedmiotowienia żywych istot, ale myślałem sobie - w naturalnym środowisku przeżycie piskląt statystycznie może być podobne, przynajmniej kurki mogą życ...
Bo idealnej hodowli, zwierzęcego raju, nie stworzymy nigdy, ale jeśli będzie na równi, lub lepiej pod względem standardów, niż to co oferuje natura, to jest to już , wg mnie, jakieś wytłumaczenie dla tego typu procederu. No ale już wiem - mrzonki...
"i jasne, jeśli zwierzęta żyją w spoko warunkach, to znacznie lepiej. Ja - ale zaznaczam, że ja, bo ilu wegan, tyle opinii - uważam, że jeśli człowiek szanuje zwierzę i się nim opiekuje, daje mu schronienie, pożywienie i dba o swoje kury/krowy, bierze od niego jajka, mleko, ale nie jest to powiązane z krzywdą zwierzęcia czy zabiciem go, to na pewno jest to kierunek, w jakim należy iść."
- ...i tu mam właśnie najwięcej pretensji do wegan, bo realia są takie jakie są - miejsce dla zwierząt na Ziemi kurczy sie w zastraszającym tempie i dzikie zwierzęta prędzej czy później przegrają swoje ostatnie przyczółki z rachunkiem ekonomicznym, z potrzebami ludzi.
Dlaczego więc po prostu nie dać zwierzętom, choć części z nich, "pracy"? Niech w ten sposób zawalczą/zarobią sobie na swoją przestrzeń do życia. Za jajka, sery, masło, mleko, jedwab itp. mogą zapewnić sobie swoje miejce do życia przy nas. A weganie, w przeciwieństwie do wegetarian, odmawiają im nawet tej szansy, może jedynej szansy, bo przyszłość dla dzikich zwierząt na naszej planecie maluje się raczej marnie.
"Ale takie "dobre hodowle" są na dużą skalę niemożliwe do urzeczywistnienia, dlatego się o nie nie walczy. Tak samo jak "walki" o zwierzęta skupiają się na tych, żyjących w najgorszych warunkach, których jest przeważająca większość, a nie na pasących się na trawce w Izraelu krówkach czy na tych angusach w Argentynie. Bo to jest jedynie kropla w morzu. Ale ta kropla w morzu nie ma szans, by przeistoczyć się w coś więcej i pozostaje tylko kroplą w morzu."
- No dobrze, wygląda na to, że twoja interpretacja rzeczywistości hodowlanej jest bardziej prawidłowa, a ja jestem utopistą od rzeczywistości oderwanym.
"Dlatego jeśli ktoś jest w stanie zapewnić sobie mleko i jajka od gospodarzy, którzy dbają o swoje zwierzaki i troszczą się o nie - to super! To na pewno znacznie lepsze rozwiązanie niż kupowanie najtańszych produktów odzwierzęcych od zwierząt żyjących w złych warunkach.
Choć jest jeszcze sama kwestia niewolenia i wykorzystywania zwierząt jako czegoś wątpliwie etycznego, skoro są inne alternatywy pozyskiwania pożywienia, ubrań etc."
- Dlatego ja proponuję tu podejście do dzisiejszych zwierząt hodowlanych, trochę jak do robotników w XIX-tym wieku - niech pracują na swoje utrzymanie, a my walczmy o poprawę ich warunków pracy na jak najbardziej humanitarne.
W swoim środowisku naturalnym zwierzęta też nie mają żadnego raju, to wyjątki. Przez większość roku ich bytowanie to balans na granicy życia i śmierci, żeby doczołgać się do "czasu obfitości", który trwa zwykle od kilku tygodni do kilku miesięcy. To wtedy jest krótki czas na rozród i odzyskanie sił, a potem znów ostre branie od życia w tyłek i codzienne widmo głodu zaglądające w oczy od poranka do poranka o ile uda się dożyć.
"bo ich samice wytwarzają najlepsze mleko dla swojego gatunku "
- Ej, wytworzyłabyś dla mnie mleko, serio, czy źle cię zrozumiałem? ;)
"Odnośnie PS) Mam wrażenie, że to Ty nie do końca widzisz wszystkie opcje. Przedstawiasz dwie. Albo dla Ciebie w ogóle zwierzęta nie będą istnieć, albo będą w jakiś sposób wykorzystywane. A ja widzę jeszcze trzecią opcję i ku niej się skłaniam - traktowanie zwierząt z szacunkiem i niewykorzystywanie ich, a raczej zrobienie z nich domowych pupili - jak z psa czy kota.. Więc wege nie postulują za tym, by zwierzę w ogóle nie zaistniało, ale jeśli już ma zaistnieć, to w możliwie najlepszych warunkach - jako towarzysz człowieka, dobrze traktowana istota, zwierzę na wolności etc."
- No wybacz, ale tym razem to ty fantazjujesz. Nie wyobrażam sobie moich sąsiadów, którzy teraz wychodzą na spacer z psami wielkości świnki morskiej, że będę ich kiedyś mijał na schodach wyprowadzających krowy, świnie czy kaczki. Takie robienie domowych pupili z kóz, owiec, kur itp. to odosobnione przypadki, traktowane raczej jako dziwactwo, ekstrawagancja itp., a nie norma. Tylko jakiś promil zwierząt hodowlanych na miliardy osobników mógłby znaleźć w ten sposób dla siebie dom.
Ja wolę więc traktować te zwierzęta trochę jak "ubogich kuzynów ze wsi" i dac im po prostu "zatrudnienie" na uczciwych warunkach, żeby przynajmniej część z nich zapewniła sobie byt. Wiem, że to trochę jakby Baba Jaga tuczyła Jasia I Małgosię piernikami, żeby je pożreć. tylko że dzieci z bajki miały lepszą alternatywę, a zwierzęta hodowlane nie mają nic. Weganie jednak chcą zlikwidować CAŁKOWICIE popyt na ich "pracę/usługi" i to mnie martwi. Tak wiem już, jestem utopistą , ale ty z twoją "trzecią opcją " też trochę może jesteś. ;)
"I to nie jest tak, że to takie straszne, bo jakieś zwierzęta się nie urodzą, a może mogłyby się urodzić i żyć w miarę przyzwoitych warunkach. Bo to można sprowadzić do granic absurdu, że to źle, że ktoś ma tylko dwójkę dzieci a nie trójkę, bo pozbawia tego trzeciego możliwości zaistnienia, a ono na pewno wolałoby zaistnieć... No proszę Cię."
- Hehe ;D, ale to oczywista oczywistość, że nie chodzi mi tu o rzucenie się do powoływania nowych bytów na ten świat taśmowo, bytów które mogłyby potencjalnie zaistnieć, a nie istnieją i dzieje się im z tego powodu krzywda. Porównałbym to raczej do sytuacji, gdy np. małżeństwo bardzo chce mieć dzieci, mają po temu wszelkie warunki, w tym ekonomiczne, ale dzieci mieć nie mogą z "przyczyn naturalnych" i odmawia im sie dostępu do technologii in vitro z powodów ideologicznych.
"Dziękuję za rozmowę. Jeśli jeszcze masz jakieś pytania/chcesz poznać moją opinię na jakiś temat, chętnie odpowiem, ale może już nie tutaj, bo boję się o długości tych postów."
- ]a również bardzo ci dziękuję za wyjaśnienia. Do tej pory spotykałem wegetarian, którzy raczyli mnie rewelacjami na poziomie "jesteśmy przystosowani do trawienia pokarmów roślinnych, a mięso gnije w jelitach" (naprawdę to mięso jest rozpuszczane w żołądku przez enzymy, a pokarm roślinny rozkłada flora jelitowa) itp. i dla mnie to była po prostu sekta (a szczególnie weganie ;P) No a teraz, dzięki tobie, wasza ideologia nabrała dla mnie wreszcie sensu i racjonalnych podstaw. Muszę nad tym pomyśleć w wolnym czasie.
Chętnie tez skorzystam pewnie z twojej propozycji, zeby poznać twoją opinie na inne tematy, następnym razem pewnie "okołoreligijne". Na razie dam ci jednak spokój, żeby nie 'zmęczyć materiału".;)
Pozdrawiam serdecznie:)