Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 6)

★★★ SPIS TREŚCI: http://www.filmweb.pl/user/impactor ★★★
------------------------------------------------------------ -------------------------------

Już po raz szósty przychodzi mi zakładać kontynuację tego tematu. Pięć jego poprzednich części osiągnęło w sumie 5000 postów. Licząc z tematami pomocniczymi (jak np. „Biblia w 5 minut”), ta dyskusja liczy niemal 10 000 postów. Jeśli nie jest to najpopularniejszy temat w historii Filmwebu, to na pewno jest on w ścisłej czołówce.

★ Część 1: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 2: http://panzorjackhammer.com/pasja/
★ Część 3: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 4: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 5: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
(podobnie jak w wypadku Części 2, wątek został usunięty przez niezidentyfikowanego moderatora-wandala. Temat nie był sprzeczny z regulaminem portalu, a zawierał masę wartościowych informacji i wymianę niezwykle interesujących poglądów, które rozciągały się na niemal tysiąc postów. Administracji portalu udało się wątek przywrócić, niestety zachował się tylko post otwierający.).


Jednak popularność sama w sobie nie ma znaczenia. Liczy się merytoryczność i rzetelność informacji.


★★★


Zapraszam i Ciebie, czytelniku, do udziału w tym temacie. Udziału przybierającego jedną z dwóch form:

➊ Pasywnej.
Możesz być jego biernym czytelnikiem. Aby Ci w tym pomóc, po kliknięciu na moim nicku znajdziesz szczegółowy (choć niepełny) spis treści: http://www.filmweb.pl/user/impactor

Zawiera on podstawowe informacje (poczynając od wyjaśnienia pojęć ateizm, agnostycyzm i teizm), przez omówienie poszczególnych argumentów wysuwanych na poparcie tezy o istnieniu boga (głównie biblijnego Jahwe), aż po nagranie dyskusji z księdzem doktorem z Papieskiego Uniwersytetu, specjalizującego się w historii starożytnej.


➋ Aktywnej.
Możesz też być jego aktywnym, wypowiadającym się uczestnikiem. Jeśli masz coś wartościowego do napisania, to gorąco Cię do tego zachęcam. Szczególnie, jeśli wierzysz w jakiegoś boga. Odpowiedz po prostu na pytanie:

–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------
„W jakiego boga wierzysz, i dlaczego uważasz obiekt swojego wierzenia to za prawdę.”
–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

Możesz też odnieść się do poruszanych wcześniej kwestii (np. tych widniejących w spisie treści), klikając Odpowiedz w pierwszym poście wątku.



★★★


▼▼▼ Dlaczego temat zdobył taką popularność? ▼▼▼

Są tacy, którzy stwierdzą, że z powodu jego kontrowersyjności. Po części jest to prawdą. Tylko co to mówi o społeczeństwie, w którym za kontrowersję uznaje się cytowanie Biblii, oraz przedstawianie logicznie spójnych argumentów bazujących na faktycznych założeniach?
Co to mówi o ludziach, jeśli bulwersują ich fakty i ich merytoryczna analiza?


Ale poza powyższym - a nawet przede wszystkim – ten temat to cenne źródło rzetelnej i demonstrowalnie prawdziwej informacji. Informacji szczególnie cennej dla ludzi wierzących, ponieważ są oni aktywnie pozbawiani dostępu do tej informacji:

➤ duchowni pozbawiają wiernych dostępu do Biblii poprzez serwowanie im jedynie jej wybranych, bezpiecznych fragmentów, które nie naruszają (niezgodnego z Biblią) „image” chrześcijańskiego boga, wytworzonego głównie w ciągu ostatnich dwóch wieków z powodu presji zachodniej cywilizacji humanistycznej. Tymczasem jeśli Biblia jest Słowem Bożym, każdy powinien znać jego całość.

➤ apologeci pozbawiają wiernych konieczności samodzielnej oceny pozostałych fragmentów, usprawiedliwiając zaprzeczanie wprost tekstowi biblijnemu „interpretacją”, przypisami i modyfikacją. Apologeci podrzucają też wiernym filozoficzne argumenty, które nie sprawią że ktokolwiek w boga uwierzy, ale pozwolą ludziom już wierzącym wiarę w tego boga umocnić. Oczywiście pod warunkiem, że będą oni całkowicie ślepi na gargantuiczne i wielopoziomowe błędy logiczne, z których każdy taki argument jest zbudowany

➤ indoktrynacja religijna (najpoważniejszy problem) pozbawia wiernych zdolności do użycia swojego własnego intelektu do oceny walentności (czyli poprawności, zasadności, spójności i prawdziwości) twierdzeń religijnych. Religia uczula wiernych przeciwko krytycznemu myśleniu, przeciwko logice i przeciwko wiedzy – czyli przeciwko wszystkiemu temu, co jest niezbędne w procesie rzetelnego i niezawodnego dochodzenia do prawdy.


Tylko dlaczego? Czy twierdzenia walentne, poprawne i zgodne z rzeczywistością mają się czego bać, jeśli podda się je krytycznemu myśleniu i analizie popartej rzetelną wiedzą? Oczywiście, że nie! Takim twierdzeniom może to tylko pomóc.
Więc jakim twierdzeniom pomaga niewiedza, ignorancja, niezdolność ich krytycznej oceny i brak samodzielnego myślenia? Odpowiedz sobie sam, czytelniku.


Niewiedza jest więzieniem umysłu. Niezdolność krytycznego myślenia jest strażnikiem celi. Wiara jest tego więzienia nadzorcą.



Ten temat jest odpowiedzią na bardzo ważne, lecz jakże proste pytanie:

–----------------------------------------------------- ------------------------------------------------------------ ----------
„Czy istnieją jakiekolwiek dobre powody do przyjęcia za prawdę twierdzenia o istnieniu jakiegokolwiek boga.”
------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ----

Nie odmawiaj sobie zapoznania się z jego treścią nawet, jeśli masz odmienną opinię. Przecież jeśli Twoje wierzenie ma umocowanie w rzeczywistości, to analiza tejże rzeczywistości może to wierzenie tylko wzmocnić.

A przecież zależy Ci na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością, prawda?

50
                • "Tylko że kiedy ludzi na ziemi nie było, idei też nie było, bo ludzka wyobraźnia jeszcze nie przywołała ich do istnienia w swoim obrębie."

                  To już tylko Twoje założenie brane na wiarę. Dowodu na to nie masz.

                  "Materię można poznać empirycznie, a idei ani Boga nie. To już znaczna przewaga. Możesz sobie nie wierzyć w poznanie empiryczne, ale w takim razie po co używasz komputera i jedzenia?"

                  Jak poznajesz niby empirycznie istnienie materii? No jak?

                  Co to "poznanie empiryczne" ? Czy to pewien ruch "duchowy" od jednego przedmiotu do drugiego? Jeśli tak to tego rodzaju ruch nie jest poznawaniem, bo poznanie dochodzi do skutku dzięki procesowi psychicznemu a wiedza to rezultat tego procesu.

                  " Uznaję na wiarę rzeczywistość obiektywną i poznanie empiryczne, a resztę trzeba już udowodnić."

                  Rzeczywistość obiektywna została przecież obalona... ona nie istnieje :)
                  Ja powiem tak jak Gödel: "Nie wierzę w nauki empiryczne. Wierzę tylko w prawdy a priori."

                • Czyli jak w TV mówią, że Paryżu pada deszcz, to tak naprawdę nie pada?

                • Unikasz odpowiedzi na moje pytania.

                  Co to materia? Czym się różni istnienie atomu od istnienia idei ? Co to poznanie empiryczne? Czym jest rzeczywistość obiektywna?
                  Dlaczego uważasz, że odwoływanie się do istnienia w wyobraźni nie ma nic wspólnego z realnym istnieniem i prawdziwością :) Przecież impulsy elektryczne przekazywane przez neurony są przecież jak najbardziej realne :)


                  Notabene: jeśli obserwacja empiryczna tworzy bardziej obiektywny obraz, to mamy tutaj pewne założenie,że obserwacja empiryczna jest tylko i wyłącznie poznaniem ilościowym. A więc o ile musi się poszerzyć zbiór empirycznych obserwacji, aby uznać coś za prawdziwe? Co decyduje o prawdziwości obserwacji : zmysły czy interpretacja doznania? Mamy kolejne założenie wypływające z tych tez: rozum i zmysły muszą jakoś wzajemnie się uzupełniać z zewnętrznym światem.Rozum koryguje i osądzać poznanie zmysłowe. Mam więc racjonalną przesłankę do sceptycyzmu wobec empirii.

                  My nie tworzymy obiektywnego obrazu rzeczywistości tylko tworzymy obraz świata zobiektywizowanych treści pracy myślowej, który obejmuje "produkty" naszego mózgu.

                • "Co to materia?"

                  Budulec rzeczy.

                  "Czym się różni istnienie atomu od istnienia idei?"

                  Tym samym, czym istnienie Nowego Jorku od istnienia świętego Mikołaja.

                  "Co to poznanie empiryczne?"

                  Gdybyś mnie przyprowadziła do świata idei i pokazała mi ideę Dobra, a ja mógłbym jej zrobić zdjęcia, mielibyśmy do czynienia z poznaniem empirycznym.

                  "Czym jest rzeczywistość obiektywna?"

                  Rzeczywistość obiektywna to rzeczywistość, która ma dane cechy niezależnie od naszego mniemania. Np. "Zbrodnia i kara" to książka napisana w języku rosyjskim - czy nam się to podoba czy nie, jest to fakt obiektywny.

                  "Zbrodnia i kara" została wydana w 1867 roku - i tu również mamy do czynienia z faktem obiektywnym. Natomiast subiektywny jest nasz odbiór tej książki i ocena jej wartości.

                  "Dlaczego uważasz, że odwoływanie się do istnienia w wyobraźni nie ma nic wspólnego z realnym istnieniem i prawdziwością"

                  Bez komentarza.

                  "Przecież impulsy elektryczne przekazywane przez neurony są przecież jak najbardziej realne"

                  Impulsom nikt nie przeczy.

                • "Budulec rzeczy"

                  Ab initio: Istnieja tylko zjawiska, a nie rzeczy... i wykazywał to B. Russell.

                  Notabene: Te zjawiska istnieją tylko pozornie, czyli jedynie w naszych umysłach...a dokładnie to są tylko ułudy zjawisk i istnieją tylko w ułudach naszych rozumów. Ludzkie rozumy będąc także tylko ułudami... tworzą przeróżne fantomy np. materie, rzeczy itp.

                  Par excellence: nie bylo by w tym nic złego, gdyby nie to, iż te różne fantomy zaczynają władać ludzkimi rozumami.

                  Ad rem: wszystko co Ci się wydaje, że istnieje jest ułudą

                  Jak wiadomo tzw. materia sklada sie nie z tzw. atomów, wyobrażanych błędnie w postaci malutkich kulek, albo z zjawisk jak elektrony, które są jednocześnie cząstką i falą. Tak naprawdę nie ma nic – żadnej materii, żadnych rzeczy.

                  Jedyny słuszny wniosek z tego jest taki ,że NIE MA NIC MATERIALNEGO.
                  Niczego materialnego nie ma, nie było i nie będzie ,bo być nie może, a to co nam wydaje się, że istnieje, jest tylko iluzją. Zapytasz, dlaczego niczego materialnego być nie może? Odpowiedź jest bardzo prosta: materia musiała by się utworzyć z niczego, a z niczego nic powstać nie może.

                • Skoro wszystko jest iluzją to po co jesz, zarabiasz pieniądze i piszesz do mnie? Jak można pisać komentarz, który i tak nie istnieje?

                  No i oczywiście to, co pisałaś o gejach, też okazuje się jakimś absurdem. Pisałaś, że nie powinni adoptować dzieci - ale przecież skoro adopcja dzieci przez gejów jest iluzją, to jaki jest sens być temu przeciwnym?

                • Ułuda adopcji dzieci przez gejów powoduje w ułudzie mojego umysłu ułudę sprzeciwu. Jak widzisz jedna ułuda może wywołać inną ułudę. To istnieje jako ułuda :)


                  "Skoro wszystko jest iluzją to po co jesz, zarabiasz pieniądze i piszesz do mnie? Jak można pisać komentarz, który i tak nie istnieje?"
                  Z mojego stanowiska wcale nie wynika immanentny solipsyzm metafizyczny... tylko transcendentny uznający istnienie idei poza ułudą świadomości :)

                • Skoro nic poza ideami nie jest prawdziwe to i tak nie ma sensu jeść, etc. Jakbym uważał, że jedzenie jest iluzją, tobym nie jadł.

                • Jedzenie jest iluzją i istnieje jako iluzja :)

                • Nie obraź się, ale bredzisz jak potłuczona. Jeśli wiem, że 2+2 jest cztery to już jestem NIEZDOLNY do podlegania iluzji, że 2+2 jest pięć. Jak wiem, że jest cztery, to nie mogę już wierzyć w nic innego.

                  Jeśli więc uważasz, że jedzenie, geje, zdrady małżeńskie i wredny szef w korpo są iluzjami, to automatycznie stajesz się niezdolna do podlegania tym iluzjom. A domyślam się, że jak stracisz pracę albo umrze ci ktoś bliski, będziesz to przeżywać jak fakt, a nie jako iluzję. A jest tak dlatego, że sama nie bierzesz poważnie tego co piszesz i niestety w teorii myślisz o solipsyzmie, ale w praktyce już nie potrafisz być konsekwentna.

                • To TWOJA interpretacja.... i tylko ględzisz nie na temat.
                  Powinieneś się choć troszkę wysilić intelektualnie i przestać powtarzać jak mantrę to, co TY uważasz o moim światopogladzie , tj. zajmij się wyszukiwaniem niespójności w tym, co JA napisałam. Dlatego teraz czytaj, to co masz poniżej, bardzo uważnie, bo to dotyczy Twojego "rozumowania":
                  żeby wyszukać brak spójności w moim światopoglądzie to musisz PRZYJĄĆ MOJE ZAŁOŻENIA i WYKAZAĆ , ŻE ICH PRZYJĘCIE PROWADZI DO SPRZECZNOŚCI.

                  Już Ci pisałam jasno i wyraźnie, że wyznaję solipsyzm ale epistemologiczny a nie metafizyczny! Oznacza to , że świat jest ułudą mojego umysłu (który również jest ułudą) , ale wcale to nie oznacza , że nie istnieje, bo istnieje właśnie jako ułuda . Moje ułudy są realne... tak jak ja sama jestem realna.

                  Ja porządkuję fakty, a mój model je tłumaczy. Fakt jest czymś co ma określony początek i koniec, a w naturze przyczyny i skutki wydarzeń ciągną się w nieskończoność .... natomiast świat to bezkształtna masa odwiecznie istniejących w Bożym Umyśle ( a więc nie potrzebujących czasoprzestrzeni) idei.... i dopiero z tej bezkształtnej masy - ułuda naszego umysłu wydobywa ułudy faktów.
                  Żadnej ODWIECZNEJ materii zmieniającej tylko formę nie potrzeba, no bo niby po co mnożyć byty bez potrzeby?
                  Jeśli myślisz, że dotykałeś kiedykolwiek jakiejś materii... to dobrze dobrze się nad tym zastanów czy to jest prawda i pomyśli jeszcze raz :)
                  Wyobraź sobie teraz ,że po za granicami MATERIALNEGO wszechświata nie ma przestrzeni. I właśnie tutaj pojawia się pytanie: czy wszechświat istnieje w miejscu którego nie ma? A może nie ma żadnej materii?

                • A więc istnienie Nowego Jorku jest tak samo realne jak istnienie królewny śnieżki, którą widzę we śnie? Obie rzeczy przecież widzę, więc w jakimś sensie istnieją.

                • Nie dokonuję podziału istnienia na realne i nierealne. Problem, który tutaj przedstawiłeś jest problemem fikcyjnym i nie jest mi znana procedura pozwalająca zweryfikować realność/nierealność bytów tj. nie znam miary w jakiej należy realność bytów mierzyć. A właściwie to do czego taka potrzeba? Możesz mi to wyjaśnić? Wyjaśnisz mi zasadność takiego podziału? Czemu ma służyć utożsamienie bytu CZYLI CZEGOŚ CO ISTNIEJE W JAKIKOLWIEK SPOSÓB z realnością?

                  Oczywiście, że ułuda królewny śnieżki istnieje - przecież o niej mówisz, jest więc BYTEM:) Czyż nie wpływała na ułudę Twojej wyobraźni np. w dzieciństwie? Głupotą jest twierdzenie, że nie ma postaci fikcyjnych w kategorii bytu. Mówiąc, że "królewna śnieżka z Twojego snu istnieje "nie stwierdzam, że jest ładna, brzydka, młoda, stara...stwierdzam, po prostu że jest bytem. I nic ponad to.

                • Wyobraź sobie, że mój sąsiad zabiłby swojego brata w pijackim amoku. Trafiłby przed sąd.

                  - Zabiłeś swojego brata, idziesz siedzieć na dożywocie zwyrolu. bye, bye - mówi sędzina.

                  Wszystko gra? OK. Teraz idźmy dalej.

                  Sąsiad nie ma brata, ale śni mu się, że ma. I we śnie zabija swojego brata. Kiedy się budzi, wpada w rozpacz i biegnie na policję, po czym staje przed sądem.

                  - Pani sędzio - mówi. - Śniło mi się, że zabiłem swojego brata.
                  - Jako, że nie ma sposobu odróżniania bytów realnych od nierealnych, zostaje pan skazany na dożywocie za zabójstwo.

                  Koniec bajki. Pytanie do ciebie: z twojego punktu widzenia, gdyby naprawdę jakiś sąd tak postąpił, wszystko byłoby okej?

                • Wyobraź sobie, że ułuda umysłu sędziego rozróżnia ułudę snu od ułudy jawy... no i nie ma problemu :) Nie potrzeba wcale podziału bytów na realne i nierealne.

                • Czyli jednak nie chcesz iść siedzieć za zabójstwo kogoś we śnie. Oddzielasz więc fikcję od rzeczywistości. Nie jest z tobą tak źle.

                  A rzeczywistość nie jest żadną ułudą, to zabobon wymyślony przez "geniuszy" którzy chcą podnieść sobie samoocenę. Wydaje im się, że jak wyznają takie absurdalne wierzenia to są dzięki temu głębsi, bardziej skomplikowani, nie jak ten cały motłoch. Bocheński tutaj ma rację, że gdyby ktoś serio w to wierzył, to nie rozgłaszałby swoich poglądów, bo nie miałby komu. Miłego zdrowienia :)

                • Wittgensteina sobie poczytaj.

                  Rozmawiajmy zatem jaka jest rzeczywistość i dlaczego właśnie taka a nie inna? Ok?

                  A dlaczego rzeczywistość nie może być ułudą? Przecież nie ma żadnej substancji materialnej.

                • "A dlaczego rzeczywistość nie może być ułudą? Przecież nie ma żadnej substancji materialnej".

                  Czym więc różni się zabicie niematerialnego człowieka, który jest moim sąsiadem, od niematerialnego człowieka we śnie? Bo jeśli naprawdę nie ma substancji materialnej to nie ma też ludzi, osób, zwierząt i innych istot czujących.

                • Jak to nie ma ludzi? Są!
                  A jak myślisz czy siły istnieją? No bo jeśli nauczysz się fizyki Newtona, a więc i określonego przez te prawa sposobu, w jaki pojęcia tego tam się używa - to siły tam istnieją...ale jeśli nauczysz i zrozumiesz ogólną teorię względności to te same fakty będziesz opisywał w terminach krzywizny czasoprzestrzeni, a żadna "siła" już się w tych opisach po prostu nie pojawi. Czy siła zatem istnieje?

                  A czy istnieją ciała rozumiane jako ograniczone przestrzennie bryły? Niby tak...ale w świecie mechaniki kwantowej już nie...a ogólna teoria względności "ciała" opisuje jako silnie zakrzywione obszary czasoprzestrzeni...

                  ....i właśnie dlatego w konkretnej grze językowej mówić sensownie o materii nie sposób. Juz mówiłam : Wittgensteina se poczytaj.

                  Termin "materia" nie wyjaśnia co to znaczy, że coś jest materialne, a spotykane stwierdzenie, że świat fizyczny (materialny) jest tym, co bada fizyka nic nie tłumaczy. Skoro twierdzisz,że że musi istnieć jakiś materiał, z którego wszystko powstało i który w różnej postaci we wszystkich rzeczach nadal istnieje i za takie tworzywo uznajesz materię to wiedz, że ja również mogę to zanegować twierdzą, że podstawowym składnikiem rzeczywistości jest WIECZNY OGIEŃ HERAKLITA i też będzie ok... w mojej grze językowej. Mogę powiedzieć , że są to np. i struny - nie cząstka tylko drgająca energia tak jak struna w gitarze i wydzielająca odpowiedni ton dzwięku...z tym,że ja wiem ,iż to tylko jest ILUSTRACJA teorii strun (wyobrażenie poglądowe ,taki współczesny atomizm) a nie sama teoria, której poza formalizmem matematyki wyrazić się PO PROSTU NIE DA. A sam atomizm w zasadzie nic a nic nie tłumaczy...
                  Termin materia nic nie znaczy - nie ma desygnatu...ale z filozoficznego punktu widzenia możemy założyc jej istnienie...z tym,że tzw. materia pierwsza nie jest samodzielnym stanem bytowym i dlatego jest ona ujęta sama w sobie i niedefiniowalna, a co za tym idzie niepoznawalna --- > vide teoria bytu i teoria poznania Arystotelesa czyli materia jest czymś, o czym nie mamy pojęcia co to jest. Arystoteles przyjął, że każdy byt składa się z tak zwanej materii pierwszej i formy substancjalnej i właśnie to materia pierwsza jest podłożem zmian, jest głównym "tworzywem", które przez formę substancjalną jest kształtowane w taki a nie inny byt. Zmiana formy powoduje zmianę istoty rzeczy dana rzecz przestaje być sobą a staje się czymś innym - lecz w procesie tej zmiany wcale nie dochodzi do zapadania się w nicość pierwszego bytu i do wyłaniania się z nicości tego, co z niego powstaje, ponieważ nieustannie trwa materia pierwsza, będąca w możności do przyjęcia różnych form i do utworzenia w takim połączeniu różnych bytów. Obie te części składowe rzeczywistości nie istnieją samodzielnie, bo wszystko co istnieje jest zawsze złożeniem materii i formy, niemniej oba są realne, bo realne są same zmiany substancjalne.

                  Substancja materialna została już dawno zanegowana... przykro mi

                • Ło kurna.... Ja jestem tylko prosty samiec, co myśli główką zamiast głową i z Arystotelesem zawsze miałem kłopot, ale kiedyś słuchałem wspaniałego wywiadu (jak chcesz, zalinkuję, naprawdę warto) z profesorem fizyki, który praktykuje buddyzm. Tłumaczył on, że świat jest iluzją.

                  Dziennikarz mówi: jak to świat jest iluzją, jak nie jest?

                  Na co buddysta: otóż świat jest iluzją tylko na pewnym poziomie. Kiedy oglądam telewizję, widzę obrazy. Jednak na poziomie podstawowym te obrazy to po prostu kwanty energii produkowane przez ciekłe kryształy. Co za tym idzie: świat jest iluzją na poziomie podstawowym, podczas gdy z naszej perspektywy jest jak najbardziej realny.

                  Jeśli więc o to ci chodzi, masz rację. Ciał naszych nie ma z perspektywy kwantowej, składamy się z prawie samej próżni. Ale jednak z naszej perspektywy istniejemy i nie można mówić, że to złudzenie.

                  Koniecznie poleć mi jakąś książkę bym się dokształcił w dziedzinie tego, czym jest materia, żebym lepiej zrozumiał twoje wywody. A najlepiej podaj mi parę pozycji, które tobie dostarczyły wiedzy na te tematy.

                  PS

                  http://gloria.tv/media/Z3n3MC67eyy

                  dokument o bochenskim, dobry! ale pewnie juz widziałaś.

                • Dawno nie widziałem takiej biedy umysłowej jak przedstawiana przez ciebie i Dworzanina na tej i poprzedniej stronie. Ja pier­dolę, sprowadzanie homoseksualnych związków do seksu analnego, porównywanie aktu altruizmu do pedofil, mieszanie estetyki z etyką, ty jesteś zwykłym śmieciem dziewczyno.

                • połknij kondona

                • Nie karmię trolli. Wy..pierdalaj :)

                • ALE CZY POWINIENEŚ WIERZYĆ W BOGAAAA ???

                • Hej! Czasem warto zadać sobie to pytanie.
                  Wierze, że powinienem :)

                • Ja nawet jestem tego pewien...

          • Szanowny geniuszu logiczno-matematyczny.

            Jeżeli masz podstawy sądzić, że osoby twierdzące coś na temat A dokonały rzetelnej oceny stanu faktycznego A, wtedy możesz przydawać większą wagę twierdzeniu A wraz z jego popularnością pośród takich osób.

            Jeżeli nie masz podstaw sądzić, że osoby twierdzące coś na temat A dokonały rzetelnej oceny stanu faktycznego A, to nie ważne ile razy usłyszysz A, wartość tego pozostaje niezmiennie zerowa.

            Twoje upieranie się przy przykładzie z ludźmi w lesie jest demonstracją Twojego anty-geniuszu, ponieważ mam podstawy uważać, że turyści spotkani w lesie są osobami które dokonały rzetelnej oceny stanu faktycznego A. Wtedy 9 vs 1 coś znaczy.

            Tymczasem nie tylko nie mam żadnych podstaw by uważać, że wierzący w boga dokonali rzetelnej oceny stanu faktycznego tego twierdzenia, ale w dodatku _WSZYSTKIE_ procesy oceny, które zostały mi przez nich przedstawione są demonstrowalnie błędne.
            Wtedy nie ważne czy po stronie teizmu nie masz nikogo, czy masz całą ludzkość, wartość twierdzenia teizmu pozostaje niezmieniona.

            Popularność w wypadku twierdzeń nadzwyczajnych może decydować o tym, że takie twierdzenie warto zweryfikować pod względem tego, czy jego wartość jest różna od zera. Ale popularność nie znaczy, że jego wartość jest większa od zera!


            Prawdę mówiąc straciłem cierpliwość do ostatnio demonstrowanej przez Ciebie agresywnej głupoty, więc jeśli jeszcze tego nie zaiskrzyłeś, to poproś innego forumowicza, żeby karmił łyżeczką Twoją indolencję intelektualną.

            • Drogi Antypato

              Poczytaj sobie moja rozmowe chociażby z Andrewx51 i zobacz, że da się kutruralnie rozmawiać.

              "Popularność w wypadku twierdzeń nadzwyczajnych może decydować o tym, że takie twierdzenie warto zweryfikować pod względem tego, czy jego wartość jest różna od zera. Ale popularność nie znaczy, że jego wartość jest większa od zera!"

              Amen. Nigdy nie uważałem inaczej.

            • Pozwolę sobie na dodatkowy komentarz.

              "Jeżeli nie masz podstaw sądzić, że osoby twierdzące coś na temat A dokonały rzetelnej oceny stanu faktycznego A, to nie ważne ile razy usłyszysz A, wartość tego pozostaje niezmiennie zerowa."

              Jeśli mam powody by sądzić, że osoby twierdzące coś na temat A dokonały choć pobieżnej oceny stanu faktycznego to popularność poglądu na temat A jest słabym argumentem na prawdziwość ich poglądu.

              Co oznacza, że argument jest słaby? Im słabszy argument, tym większe ryzyko popełnienia błędu. Wobec braku innych argumentów lepszy słaby argument niż żaden. Ze względu na powszechność w skali globalnej oraz między-pokoleniowość - popularność poglądu o "istnieniu Boga" jest mocnym-słabym argumentem. Mówiąc inaczej silnie oddziałującym słabym argumentem.

            • I jeszcze jedna refleksja.

              Pytając o drogę spodziewamy się, osoba nam ją wskazująca wie, co mówi. W razie czego możemy spytać jeszcze kilka innych osób, żeby się upewnić.

              Pytając o Boga - na ile mozemy się spodziewać, że osoba wie, co mówi?
              Nie możemy (dlatego argument uzyskany przez wywiad odnośnie drogi jest dużo słabszy niz argument odnosnie istnienia Boga).
              Natomiast możemy sie spodziewać, że conajmniej nieliczne jednostki wiedzą, co mówią odnośnie wiary w Boga, dlatego wywiad nadal ma sens.

              • ►►► Drogi Antypato. Poczytaj sobie moja rozmowe chociażby z Andrewx51 i zobacz, że da się kutruralnie rozmawiać.

                No widzę, że tam dajesz rady. Niestety, ze mną od czasu rozmowy o nieodróżnialności istnienia boga od fałszu już Ci to nie wychodzi.


                ►►► Jeśli mam powody by sądzić, że osoby twierdzące coś na temat A dokonały choć pobieżnej oceny stanu faktycznego to popularność poglądu na temat A jest słabym argumentem na prawdziwość ich poglądu.

                A masz takie powody? Chyba, że przez „pobieżną” masz na myśli „nieodróżnialną od nierzetelnej, błędnej i bezużytecznej”.


                ►►► Wobec braku innych argumentów lepszy słaby argument niż żaden.

                Lol.
                (Na tyle komentarza zasługiwała ta linijka.)


                ►►► Ze względu na powszechność w skali globalnej oraz między-pokoleniowość - popularność poglądu o "istnieniu Boga" jest mocnym-słabym argumentem. Mówiąc inaczej silnie oddziałującym słabym argumentem.

                Błędnie oddziałującym słabo-żadnym argumentem.


                ►►► Natomiast możemy sie spodziewać, że conajmniej nieliczne jednostki wiedzą, co mówią odnośnie wiary w Boga, dlatego wywiad nadal ma sens.

                Domyślam się, że nie zaliczasz mnie do tych nielicznych jednostek wiedzących co mówią na temat wiary w boga :) (mimo, że tak właśnie jest:)).
                Załóżmy więc, że przez powyższe rozumiesz
                „Natomiast możemy sie spodziewać, że conajmniej nieliczne jednostki wiedzą, co mówią odnośnie twierdzeniu o istnieniu Boga, dlatego wywiad nadal ma sens.”

                Kolejne założenie rodem z dwunastnicy. Na jakiej postawie twierdzisz, że ktokolwiek twierdzący że bóg istnieje wie co mówi?

                • Odpowiadam.. sorry za obsuwę..

                  >>>No widzę, że tam dajesz rady. Niestety, ze mną od czasu rozmowy o nieodróżnialności istnienia boga od fałszu już Ci to nie wychodzi.

                  Z Tobą nie daje rady.. bo się ze mną nie zgadzasz?


                  >>>>>Domyślam się, że nie zaliczasz mnie do tych nielicznych jednostek wiedzących co mówią na temat wiary w boga :) (mimo, że tak właśnie jest:)).
                  Załóżmy więc, że przez powyższe rozumiesz
                  „Natomiast możemy sie spodziewać, że conajmniej nieliczne jednostki wiedzą, co mówią odnośnie twierdzeniu o istnieniu Boga, dlatego wywiad nadal ma sens.”
                  Kolejne założenie rodem z dwunastnicy. Na jakiej postawie twierdzisz, że ktokolwiek twierdzący że bóg istnieje wie co mówi?

                  Uwzględniam Twoje zdanie, choć Twój agresywny charakter wypowiedzi jest zniechęcający.

                  Natomiast uwzględniam też zdanie człowieka, który twierdzi, że objawił mu się Bóg. Tym bardziej, jeśli znam tego człowieka na co dzień i jestem skłonny mu ufać.

  • ★★★ Aktualizacja Spisu Treści ★★★
    http://www.filmweb.pl/user/impactor

    ②b * Czy religia jest zgodna z wewnętrznym kompasem moralnym?
    Dlaczego szkodliwy wpływ religii na nasz kompas moralny można uzyskać tylko wtedy, kiedy ignoruje się jej nakazy.

    ⑲ *Analiza filmu "Bóg nie umarł" i zawartych w nim argumentów proteistycznych.

    ①d * Inteligentny projekt kontra Ewolucja
    W jaki sposób dochodzimy do wniosku, że coś zostało inteligentnie zaprojektowane?

    ⑬ * Dyskusja z przeciwnikiem mojego podziału Ateista / Teista oraz Agnostyk

    ⑫ * Porównanie wiarygodności dwóch konkurencyjnych twierzdeń: "bóg steruje ewolucją" oraz "pies sąsiada steruje ewolucją"

    ⑮ * Dyskryminacja ateistów przez instytucje rządowe
    Problemy ze świeckością państwa

    ⑯ * Aborcja i eutanazja - prawo do dysponowania własnym ciałem.
    O logicznym absurdzie i bestialstwie postulatu o odmawianiu innym prawa do aborcji i eutanazji. Wewnętrznie sprzeczne stwierdzenia - specjalność chrześcijaństwa.
    Rozmowa n/t moralności powyższych ciągnie się na całą stronę.

    + poprawienie niedziałających linków oraz przywrócenie częściowej kopii usuniętej Części Piątej tematu.

    • +

      ⑰ * Czy rewolucja radziecka i francuska były powodowane ateizmem?

      ⑱ * Czy naukowcom wierzymy na słowo? Czy jest to wiara? (druga część postu)

      ⑰ * Chrześcijanin krytykujący naukę za pomocą... nauki
      Dwie strony o naukowym udowadnianiu nieistnienia, brzytwie Ockhama i innych failach

      • ⑤ * Ontologiczny dowód na istnienie bogaa także dowód na istnienie jednorożców oraz bonus: ontologiczny dowód na nieistnienie boga. (odzyskany)

        ⑳➋ * Argumentum ad populum - Jaką wagę prawdy dodaje twierdzeniu o istnieniu boga to, że wierzą w niego moi bliscy i miliardy ludzi?
        Oraz ogólnie o zasadności wiary i (nie)dobrych podstawach przyjmowania wierzeń.

        ⑱ * Obrona Biblii za pomocą amatorskiego biblioznawstwa oraz wykazywania braków logiki, nauki, oraz moich braków intelektualnych.

  • 1. Twój światopogląd wydaje się dosyć szeroko rozbudowany- masz w nim opinię na temat Jana Pawła II?
    2. Albo znamy inną historię, albo po prostu pomijasz niektóre fakty dla swojej korzyści. Możliwe, że nauka w wczesnym średniowieczu nie postępowała tak szybko jak w Cesarstwie Rzymskim, ale nie widzę tu negatywnego wpływu chrześcijaństwa. Wręcz przeciwnie; nauka stała w miejscu najbardziej od upadku Rzymu (476) do rozkwitu Państwa Franków (przyjmijmy rok 800) a wtedy praktycznie żaden kraj nie był chrześcijański. W dodatku Kościół wspomagał naukę; żeby nie szukać daleko, spójrzmy na nasz własny kraj, który był bardzo prymitywny aż do przyjęcia Chrześcijanstwa, kiedy to do kraju przybyli uczeni mnisi i budowali klasztory i kościoły, którzy przekazywali wiedzę i byli najbardziej światłymi osobami w kraju. Albo taka Bułgaria czy Rosja (wtedy jeszcze nieistniejąca, ale mówie o tych terenach); Cyryl i Metody stworzyli dla nich alfabet, z którego korzystają do dziś.
    Przykłady możnaby mnożyć. Kościół bezpośrednio przyczynił się do rozwoju wielu państw i nauki w nich.
    3. Mieszkasz poza Polską? Jeśli tak, to gdzie? ;)

    • Moja rada (myślę że dobra i szczera) nie dyskutuj z tym bucem - to jest śmieć żerujący na innych ludziach - to moje prywatne zdanie... ale rób jak chcesz..

      • Dzięki, ale jestem ciekaw co Impactor ma do powiedzenia na ten temat ;) I chociaż postępuje źle starając się pozbawiać ludzi wiary, nie powinniśmy go nazywać bucem czy śmieciem. Jezus kazał kochać bliźnich, nawet tych największych grzeszników, a przypominam, że autor wątku po prostu przesadnie przykłada wagę do suchej logiki i ma przez to odrobinę skrzywione spojrzenie na świat. Impactor jest przecież takim samym człowiekiem jak my, a nie żadnym demonem :D Wypowiada się z szacunkiem o Chrześcijanach, nie obraża nas, po prostu publicznie wyraża swoje przekonania i ich broni.
        Pozdrawiam

    • Ad1.
      Tak. Karol Wojtyła przez lata przewodził instytucji czyniącej to: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...

      Poza tym legitymizował działalność człowieka-potwora zwanego Anjezë Bojaxhiu:
      http://merlin.pl/Misjonarska-milosc-Matka-Teresa-w-teorii-i-...


      Ad2.
      ►►► Możliwe, że nauka w wczesnym średniowieczu nie postępowała tak szybko jak w Cesarstwie Rzymskim, ale nie widzę tu negatywnego wpływu chrześcijaństwa.

      Raczysz żartować.

      http://www.filmweb.pl/user/impactor
      ➊ * Chrześcijańskie średniowiecze i jego wpływ na postęp/zacofanie gatunku ludzkiego


      ►►► W dodatku Kościół wspomagał naukę; żeby nie szukać daleko, spójrzmy na nasz własny kraj, który był bardzo prymitywny aż do przyjęcia Chrześcijanstwa, kiedy to do kraju przybyli uczeni mnisi i budowali klasztory i kościoły, którzy przekazywali wiedzę i byli najbardziej światłymi osobami w kraju.

      Rzeczywiście znamy chyba inną historię. Budowa kościołów i rozprzestrzenianie jednej książki (do czego konieczna była umiejętność czytania) nie kwalifikuje się jeszcze jako przyczynianie się do rozwoju nauki.

      Kościół hamował i tłamsił wszelkie odkrycia naukowe, które nie pokrywały się z tym, co mówiła Biblia. Bóg w Biblii dał już odpowiedzi na kluczowe pytania o świecie, więc próba odpowiedzenia na nie samemu jest nie tylko zbędna, ale i niepożądana, bo może prowadzić do fałszywych odpowiedzi skutkiem podszeptów Szatana.

      Przedstawiam Ci również coś, co samo w sobie jest jednoznaczną demonstracją zwalczania nauki przez Kościół:

      INDEKS KSIĄG ZAKAZANYCH
      http://pl.wikipedia.org/wiki/Indeks_ksi%C4%85g_zakazanych

      Ad3.
      Różnie.


      A teraz moje pytanie do Ciebie:

      Czy potrafisz przedstawić jakiś argument mający wskazywać na to, że istnienie boga jest prawdą? Jakiś jeden wg Ciebie najbardziej jednoznaczny i przekonujący?

      • Nie, nie potrafię. Wierzę w Boga bo:
        -Zostałem wychowany w rodzinie katolickiej
        -Przez krótki czas byłem w wąskiej wspólnocie, gdzie wspólna modlitwa była bardzo przyjemnym doświadczeniem. Po prostu w tej kilkudziesięcioosobowej grupie można było prawie jakby odczuć Boga w powietrzu, a te kilka chwil wśród tych ludzi zagwarantowało niezwykle pozytywne samopoczucie trwające całe lata do dziś. Wiara że nie jesteśmy sami, a w dodatku każdy z nas ma osobistego anioła stróża (Ty też ;)) jest inspirująca i daje stałe szczęście.
        -Kilkukrotnie doświadczyłem działania Boga w moim życiu.
        Znam Twój sposób rozmowy, czytałem sporo artykułów na Twoim blogu. Oczywiście nie mogę być pewien czy owy wpływ Boga na moje życie to nie czysty przypadek itd. Ale wiara to właśnie "wiara" a nie "wiedza". My nie wiemy że Bóg istnieje, my w to wierzymy.
        PS: Pytałem o tą zagranicę, bo wydaje mi się, że mało o Tobie wiadomo ;) Łatwiej zrozumieć rozmówcę gdy wiemy, czy ma żonę, dzieci, czy kiedyś nie przeżył jakiejś osobistej tragedii, gdzie pracuje itd. Enigmatyczny Impactor, który może być zarówno szanowanym właścicielem międzynarodowej korporacji, jak i kioskarzem, który wyżywa swoje życiowe niepowodzenia na filmwebie, jest mało przekonujący, rozumiesz? :P Inaczej się słucha człowieka, który w wypaku stracił żonę, a takiego, który takiej żony nigdy nie miał.

        • Nie potrafisz podać argumentu za istnieniem boga, a jako powody dla których Ty wierzysz podajesz następujące. Przyjrzyjmy się więc im.


          ►►► Zostałem wychowany w rodzinie katolickiej

          Jak zapewne się zgodzisz – to żaden powód by sądzić, że twierdzenia katolicyzmu są prawdą.


          ►►► można było prawie jakby odczuć Boga w powietrzu, a te kilka chwil wśród tych ludzi zagwarantowało niezwykle pozytywne samopoczucie trwające całe lata do dziś.

          Równie dobrze można czerpać poczucie szczęścia z czegoś co istnieje, jak i z czegoś co nie istnieje, pod warunkiem że uważa się że to coś istnieje. A więc uczucia to też żaden powód.


          ►►► Wiara że nie jesteśmy sami, a w dodatku każdy z nas ma osobistego anioła stróża (Ty też ;)) jest inspirująca i daje stałe szczęście.

          Wiara w Mikołaja, że masz na koncie miliard euro, że jesteś księciem, że masz super-moce albo że czuwa nad Tobą Gandalf Biały i po śmierci trafisz do Hobbitów też jest inspirująca i daje stałe szczęście. Na tym polega istota urojenia. Więc to że wierzenie w coś daje Ci szczęście to też żaden powód.


          ►►► Kilkukrotnie doświadczyłem działania Boga w moim życiu.

          W jaki sposób ustaliłeś, że było to działanie boga Jahwe, a nie Tatusia Muminka, Odyna albo Spidermana? I w jaki sposób ustaliłeś, że w ogóle było to działanie jakiejś świadomości, a nie mogło zdarzyć się na skutek działania zwykłych losowych czynników naturalnych?


          ►►► Ale wiara to właśnie "wiara" a nie "wiedza". My nie wiemy że Bóg istnieje, my w to wierzymy.

          Małe dziecko też nie wie, czy krasnoludki istnieją, ale w to wierzy.

          Wiara to nie to samo, co wierzenie. Wiara to specjalny rodzaj wierzenia – wierzenie bez dowodów (czyli naiwność) lub wbrew dowodom (czyli urojenie). Innymi słowy wiarę w cokolwiek utrzymywać mogą tylko takie osoby, które nie są niezainteresowane utrzymywaniem wierzeń prawdziwych i unikaniem wierzeń fałszywych.


          ►►► Pytałem o tą zagranicę, bo wydaje mi się, że mało o Tobie wiadomo ;) Łatwiej zrozumieć rozmówcę gdy wiemy, czy ma żonę, dzieci, czy kiedyś nie przeżył jakiejś osobistej tragedii, gdzie pracuje itd. Enigmatyczny Impactor, który może być zarówno szanowanym właścicielem międzynarodowej korporacji, jak i kioskarzem, który wyżywa swoje życiowe niepowodzenia na filmwebie, jest mało przekonujący, rozumiesz? :P Inaczej się słucha człowieka, który w wypaku stracił żonę, a takiego, który takiej żony nigdy nie miał.

          No widzisz – tutaj wyszedł na jaw kolosalny problem Twojego myślenia. Uważasz, że o tym ile moje słowa są warte decyduje nie to, co te słowa mówią, tylko to kim ja jestem. To naprawdę tragiczne, niepojęcie niemądre podejście.

          Na potrzeby tej rozmowy możesz przyjąć że – zależnie od tego, co bardziej ułatwi Ci argumentację - jestem obsikiwanym przez psy pijakiem leżącym w kałuży własnych wymiocin, który większość życia spędził pod budką z piwem, albo że jestem absolwentem m.in. jednego z najstarszych uniwerków świata, i że przez lata mieszkałem w różnych krajach na różnych kontynentach.

          Mnie to zupełnie obojętne, bo jeśli wiem cokolwiek, to to, że o wartości wypowiedzi decyduje to, co jest w niej zawarte, a nie to, kto ją wypowiada.



          ------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ---
          Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

          • 1. Dla mnie to jak najbardziej konkretny powód. Zaznaczam- dla mnie. Ufam tym ludziom, przecież dzielę z nimi krew.
            2. No nie wiem. Polemizowałbym. Ale nie chcę wchodzić w te rejony, bo się nie znam na filozofii poznania. Uznajmy że przyznaję Ci racje w tym punkcie.
            3. "Fakt że wierzenie w coś daje szczęście nie oznacza że to wierzenie jest prawdziwe" to prawda
            4. Wierzę że to był Bóg chrześcijański, bo było to bezpośrednio związane z modlitwą do niego, w dodatku nikt wokoł mnie nie uznaje istnienia wymienionych przez Ciebie istot, natomiast w Jahwe wierzy wiele osób.
            5. Przepraszam Cię, ale wydaje mi się że nie napisałeś tu niczego rzeczowego. Co z tego że dzieci wierzą w krasnoludki? Mało osób uznaje istnienie tych istot, natomiast w istnienie Jahwe nie wątpi miliardy ludzi na świecie i nie wątpiło mnóstwo światłych osób w historii, matematyków czy filozofów, królów i cesarzy.
            6. Akurat tutaj się różni po prostu sposób patrzenia na świat. Dla mnie słowa wypowiadane przez autorytet są bardziej wartościowe niż te same słowa od człowieka bez sukcesów, natomiast Ty oceniasz samą merytoryczną wartość wypowiedzi. Gdy Hawkings wysnuwał swoje teorie o czarnych dziurach, każdy go słuchał ponieważ był właśnie absolwentem Cambridge. Gdyby tę samą teorię wymyślił ja czy Ty, znacznie mniej ludzi by pomyślało że może być prawdziwa.

            • Krasnoludki już były, Gandalf Biały też, pora więc na tatę Muminka i Latającego Potwora Sphagetti...ta dyskusja nie ma sensu - światopoglądy ludzi wierzących i kreatury o ksywie impactor to po prostu dwie linie równoległe, które nie mają punktów stycznych - dyskutując z tym śmieciem po paru postach po prostu tylko się wk/u/r/wisz, lub jak tam sobie kulturalnie wolisz "zapałasz świętym oburzeniem"...pamiętaj - ostrzegałem - obserwuję ten temat (bezskutecznie próbuję zablokować) od kilku lat - tylko dlatego że wchodzę na temat swojego ukochanego filmu religijnego, zaśmieconego przez tego padalca...

            • ►►► 1. Dla mnie to jak najbardziej konkretny powód. Zaznaczam- dla mnie. Ufam tym ludziom, przecież dzielę z nimi krew.

              To jest powód by nie uważać, że kłamią, a nie by uważać że mówią prawdę. To nie to samo.

              Albo mają jakieś argumenty i dowody, którymi się z Tobą nie dzielą, albo mają takie same, jak i Ty, i wtedy i oni i Ty utrzymujecie identycznie nieuzasadnione, nieodróżnialne od fałszu wierzenie. A to, że bliscy Ci ludzie też je utrzymują w żaden sposób nie świadczy o jego prawdziwości, chyba że uważasz, że są oni nieomylni. A jeśli nie są – a wobec tego wierzenia nie masz NICZEGO by sądzić, że mają rację – to właśnie dlatego ten argument jest bezużyteczny.


              ►►► 4. Wierzę że to był Bóg chrześcijański, bo było to bezpośrednio związane z modlitwą do niego, w dodatku nikt wokoł mnie nie uznaje istnienia wymienionych przez Ciebie istot, natomiast w Jahwe wierzy wiele osób.

              Po 1. Zacznijmy od końca – jak już ustaliliśmy powyżej – to, że jakieś wierzenie jest powszechnie, nie znaczy że jest prawdziwe. Vide: płaska Ziemia, w którą przez tysiące lat wierzyła większość ludzkości (łącznie z autorami Biblii).

              Po 2. Gdybyś modlił się do paprotki i wydarzyłoby się coś, o co byś się modlił, to wtedy też uznałbyś to za moc sprawczą paprotki? Zastanów się, czy jesteś pewien, że to co się stało nie mogło wydarzyć się bez Twojej modlitwy.

              Po 3. Więcej o tym przeczytasz tutaj: http://www.filmweb.pl/user/impactor

              ➍ * W jaki sposób ustalić skuteczność modlitwy jako dowód istnienia Jahwe

              Może to okazać się dla Ciebie ciekawą lekturą.



              ►►► Mało osób uznaje istnienie tych istot, natomiast w istnienie Jahwe nie wątpi miliardy ludzi na świecie i nie wątpiło mnóstwo światłych osób w historii, matematyków czy filozofów, królów i cesarzy.

              Znowu to samo – argumentum ad populum. Kiedyś większość ludzi wierzyła, że Ziemia jest płaska. Mimo to nie uczyniło to Ziemi płaskiej, prawda? Dlatego o wartości twierdzenia nie decyduje to, ile osób w nie wierzy, tylko to czy da się je odróżnić od fałszu. Bo jeśli nie, to wierzenie w nie nie różni się niczym od wierzenia w fałsz.



              ►►► 6. Akurat tutaj się różni po prostu sposób patrzenia na świat. Dla mnie słowa wypowiadane przez autorytet są bardziej wartościowe niż te same słowa od człowieka bez sukcesów, natomiast Ty oceniasz samą merytoryczną wartość wypowiedzi.

              Autorytet może decydować o tym, że w ograniczonej ilości czasu jaki mamy w ciągu dnia, zdecydujemy poświęcić się jakąś jego część, by kogoś posłuchać. Autorytet NIE decyduje o tym, czy to co od tej osoby słyszymy ma wartość. O tym decyduje tylko to, co ta osoba mówi. Dlatego kiedy już kogoś słuchamy, to autorytet przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, a jeśli nadal się nim kierujesz w ocenie jego słów, to znaczy że coś robisz nie tak.

              ►►► Gdy Hawkings wysnuwał swoje teorie o czarnych dziurach, każdy go słuchał ponieważ był właśnie absolwentem Cambridge. Gdyby tę samą teorię wymyślił ja czy Ty, znacznie mniej ludzi by pomyślało że może być prawdziwa.

              Nie. Hawkinga słuchano nie dlatego, że był absolwentem Cambridge, tylko dlatego że miał dokonania naukowe na polu, na którym się wypowiadał. Czyli oceniano potencjalną wartość jego słów na podstawie rzeczywistej wartości jego słów wcześniejszych. Gdybyś Ty wymyślił taką samą teorię, to została by ona oceniona tak samo, i tyle samo osób by w nią uwierzyło. Tak właśnie działa nauka.

              Niemniej jeśli tak ważne jest dla Ciebie ukończenie tej starej słynnej brytyjskiej uczelni, to masz tutaj kilka zdjęć z mojej ceremonii graduacji http://postimg.org/gallery/13wz0zkem/

              Teraz potraktujesz to co piszę jako bardziej prawdziwe?

              • Gdybym miał pewność, że to Ty jesteś na tych zdjęciach (to serio Ty czy po prostu sarkazm? ciężko załapać czasem sarkazm przez internet), z pewnością przyłożyłbym większą wagę do pisanych przez Ciebie słów ;) Z tym że cały świat uważał kiedyś że ziemia była płaska to bardzo dobry przykład, ale nie przekonywujący mnie. Bo widzisz, ludzi potwierdzających istnienie Boga w okół mnie jest bardzo dużo, natomiast Ty jesteś jeden. Jedna, anonimowa osoba z internetowego forum, z całym szacunkiem, ale nie jest możliwe, by była przyczyną porzucenia wiary człowieka choć trochę stabilnego w swoich przekonaniach.
                Zgodzę się z Rogerem, że ta dyskusja jest odrobinkę bezcelowa- bo to nie ja Ciebie nawracam, tylko Ty mnie, a ja nie mam zbytnio ochoty zmieniać zdania. Chciałem po prostu zapytać o Papieża, a Ty mnie zaatakowałeś xD Byłem po prostu ciekaw, bo wydawało mi się, że jest to osoba zasłużona dla naszego kraju i szanowana zarówno przez wierzących jak i niewierzących.
                Chciałem zaznaczyć jeszcze jedną rzecz: wychodzisz z całkiem słusznego założenia że "zależy nam na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością" tylko że nie spełnia się ono w moim przypadku ;) Dla mnie najwyższą wartością jest szczęście. Wiara daje mi szczęście, nie mam najmniejszego zamiaru jej porzucać. Nie oznacza to, że moje wierzenia nie wydają mi się prawdziwe- ale jeśli są fałszywe, to wolałbym się o tym nie dowiedzieć, ponieważ prawda nie jest dla mnie najważniejsza.
                Wracając do tej płaskiej ziemi (przepraszam za brak spójności wypowiedzi)- wierzę, że większość zazwyczaj (no bo nie zawsze, ale zazwyczaj) ma rację. Zdałem sobie sprawę z jednej prostej, ale często niezauważanej przez nasz rzeczy. Pięć tysięcy zabitych, dwa miliony mieszkańców, pięćset tysięcy przesiedlonych- to tylko suche słowa, ale mówią o olbrzymiej liczbie istnień. Słyszymy o ponad dwóch miliardach chrześcijan. Dwa miliardy. 2 000 000 000. Dwa miliardy ludzi, nie jakiś szarych, ale ludzi takich jak my, z przeróżnymi żywotami, wzlotami i upadkami, przemyśleniami, tragediami, rodzinami, przygodami. I te dwa miliardy ludzi wierzą w mojego Boga. Natomiast ile jest ateistów? Nie wiem, ale wydaje mi się, że znacznie mniej.
                Podam inny przykład, brzmi trochę głupio, ale tylko taki przychodzi mi na myśl: Masz babcię, która bardzo często opowiadała o tym, jak to w dzieciństwie robiła dżem z malin. Niestety, dekady temu zgubiła przepis i od tamtej pory dżemu z malin nie jadła. I pewnego dnia przyjeżdża do was uczony, ukończył, niech już będzie, Cambridge ;) i jest specjalistą od dżemów. I zaczyna mówić, że nie można zrobić dżemu z malin, jest to po prostu niemożliwe. Babcia się pyta: "jak to? przecież sama taki robiłam". Ale wtedy on zaczyna popierać swoją tezę doświadczeniami naukowymi i logicznym łączeniem wniosków. Babcia, że robiła kiedyś takie dżemy, udowodnić nie potrafi. Różnica między nami jest taka, że ja jako rozdarty wnuczek uwierzyłbym babci, a Ty naukowcowi. Cała anegdota ma przedstawić Ciebie jako uczonego i stare, wzięte z rodziny, chrześcijańskie poglądy jako babcię.

                • ►►► Gdybym miał pewność, że to Ty jesteś na tych zdjęciach (to serio Ty czy po prostu sarkazm? ciężko załapać czasem sarkazm przez internet), z pewnością przyłożyłbym większą wagę do pisanych przez Ciebie słów ;)

                  Tak, to ja. I jeśli dzięki temu moje słowa uznasz za ważniejsze, popełnisz błąd.


                  ►►► ludzi potwierdzających istnienie Boga w okół mnie jest bardzo dużo, natomiast Ty jesteś jeden. Jedna, anonimowa osoba z internetowego forum, z całym szacunkiem, ale nie jest możliwe, by była przyczyną porzucenia wiary człowieka choć trochę stabilnego w swoich przekonaniach.

                  :D
                  A Ty dalej z tym samym błędem logicznym argumentum ad populum. Poza poruszonymi już wcześniej powodami, dla których ten argument jest błędem, warto zwrócić też uwagę na to, co następuje:

                  Po pierwsze – ja nie przekonuję, że boga nie ma, tylko że powody dla których ludzie twierdzą że bóg jest, są błędne.

                  Po drugie – moje przekonywanie nie polega na „bo tak mówię” tylko ja to udowadniam i demonstruję. Możesz to sobie sam sprawdzić.
                  Więc WIEMY na 100%, bez żadnych wątpliwości, że te powody są błędne! Wobec tego jakiekolwiek argumenty większościowe nie mają racji bytu nawet w umyśle kogoś, dla którego wcześniej coś znaczyły.
                  Jeżeli cofniesz się do średniowiecza i wszyscy twierdzić będą, że Ziemia jest płaska, a Ty – że nie – to nadal przydasz ich opinii większą wagę?

                  Po trzecie – piszesz, że ludzi potwierdzających istnienie boga jest bardzo dużo. Na świecie jest takich ludzi kilka miliardów... Tylko że ludzi potwierdzających istnienie TWOJEGO boga jest mniejszość! Większość ludzkości uważa, że Twojego boga wcale nie ma!
                  Mózg na ścianie?

                  Po czwarte – skoro przemawiają do Ciebie większości, to co powiesz na to: Amerykańska Akademia Nauk zrzesza największe umysły, najlepiej spośród całej ludzkości rozumiejące świat w którym żyjemy. 93% członków tej akademii jest ateistami.
                  A dopiero co ściana była myta...


                  ►►► Zgodzę się z Rogerem, że ta dyskusja jest odrobinkę bezcelowa- bo to nie ja Ciebie nawracam, tylko Ty mnie, a ja nie mam zbytnio ochoty zmieniać zdania.

                  Jeżeli nie jesteś zainteresowany prawdą, i nie masz nic przeciwko temu, jeśli najważniejsze wierzenie n/t rzeczywistości jakie utrzymujesz jest fałszem, to rzeczywiście rozmowa dla Ciebie może być bezcelowa. Niemniej korzystają na tym postronni czytelnicy, którym – pomimo bycia teistami - może bardziej zależeć na dążeniu do prawdy. Starczy popatrzeć chociażby na http://www.filmweb.pl/user/impactor w punkt „Dekonwersje”.


                  ►►► Dla mnie najwyższą wartością jest szczęście. Wiara daje mi szczęście, nie mam najmniejszego zamiaru jej porzucać. Nie oznacza to, że moje wierzenia nie wydają mi się prawdziwe- ale jeśli są fałszywe, to wolałbym się o tym nie dowiedzieć, ponieważ prawda nie jest dla mnie najważniejsza.

                  To bardzo ważna deklaracja i niewiele osób otwarcie by się do tego przyznało.

                  Mam jednak nadzieję, że zdajesz sobie sprawę że każde wierzenie niezgodne z rzeczywistością uniemożliwia Ci podejmowanie decyzji możliwie najkorzystniej dla siebie i ludzi Cię otaczających w ramach tej rzeczywistości. Więc Twoje utrzymywanie takiego wierzenia nie tylko nie jest mądre, ale i demonstrowalnie szkodliwe tak dla Ciebie, jak i Twoich bliskich.

                  Nie rozumiem też, w jaki sposób wiara w mitologię judeo-chrześcijańską może dawać Ci szczęście – chyba że specjalnie jej nie przemyślałeś. Nawet przyjmując że bóg mitologii chrześcijańskiej jest prawdą, to wg samej Biblii jest to bóg głęboko niemoralny, zły, głupi i nieudolny ( http://www.filmweb.pl/user/impactor
                  ➏ * Biblia w 5 minut
                  + cały dział Ⅱ. Dobro i moralność), a jedynymi opcjami jakie ma człowiek, to:
                  - albo odrzucić rozum (jedyne, co różni nas od zwierząt) oraz moralność i słuchać jego niemoralnych nakazów i w nagrodę trafić do nieba aby spędzać wieczność w towarzystwie boga o naturze Kim Jong Ila, oraz innych ludzi bez kręgosłupa moralnego;
                  - albo korzystać z daru rozumu oraz postępować moralnie i za karę trafić na wieczne tortury.

                  Chyba, że – tak jak w wypadku wielu 'chrześcijan' - Twoja wizja boga i życia po śmierci nie ma żadnego umocowania w chrześcijaństwie i sam tworzysz sobie swoją własną mitologię. Tylko wtedy po co się ograniczać? Dlaczego nie wierzyć, że po śmierci samemu staniemy się bogami – tak jak np. w mormonizmie? Albo że trafimy do Doliny Muminków – tak jak w muminizmie? Przecież jeżeli jedynym powodem do utrzymywania danego wierzenia jest to, że nas ono uszczęśliwia, to są to o wiele atrakcyjniejsze scenariusze.


                  ►►► Słyszymy o ponad dwóch miliardach chrześcijan. Dwa miliardy. 2 000 000 000. Dwa miliardy ludzi, nie jakiś szarych, ale ludzi takich jak my, z przeróżnymi żywotami, wzlotami i upadkami, przemyśleniami, tragediami, rodzinami, przygodami. I te dwa miliardy ludzi wierzą w mojego Boga.

                  Słyszymy o ponad pięciu miliardach nie-chrześcijan. Pięciu miliardach. 5 000 000 000. Pięć miliardów ludzi, nie jakiś szarych, ale ludzi takich jak my, z przeróżnymi żywotami, wzlotami i upadkami, przemyśleniami, tragediami, rodzinami, przygodami. I te pięć miliardów ludzi NIE wierzy w Twojego Boga.

                  :)

                  A teraz wyobraź sobie, że istnieją cywilizacje pozaziemskie.

                  Słyszymy o petyliardach nie-chrześcijan. Petyliardach. 999 999 999 999 999 999 999 999 999 999. Petyliardy istnień, nie jakiś szarych, ale istnień takich jak my, z przeróżnymi żywotami, wzlotami i upadkami, przemyśleniami, tragediami, rodzinami, przygodami. I te petyliardy istnień NIE wierzą w Twojego Boga, ani nawet nigdy o nim nie słyszały, tak jak Ty pewnie nie słyszałeś o mitologii boga Mbombo.


                  ►►► Natomiast ile jest ateistów? Nie wiem, ale wydaje mi się, że znacznie mniej.

                  To Twoje ciągłe wracanie do argumentum ad populum jest przygnębiające. Smutne, jak bardzo człowiek potrafi wyrzec się rozumu.


                  ►►► jest specjalistą od dżemów. I zaczyna mówić, że nie można zrobić dżemu z malin, jest to po prostu niemożliwe. Babcia się pyta: "jak to? przecież sama taki robiłam". Ale wtedy on zaczyna popierać swoją tezę doświadczeniami naukowymi i logicznym łączeniem wniosków. Babcia, że robiła kiedyś takie dżemy, udowodnić nie potrafi. Różnica między nami jest taka, że ja jako rozdarty wnuczek uwierzyłbym babci, a Ty naukowcowi. Cała anegdota ma przedstawić Ciebie jako uczonego i stare, wzięte z rodziny, chrześcijańskie poglądy jako babcię.

                  Dokładnie tak.
                  I jest do doskonała ilustracja tego, jak bardzo, jak tragicznie błędna jest Twoja pozycja.

                  Z jednej strony mamy wspomnienie starego człowieka. Pamięć ludzką i percepcję zmysłową - dwie najbardziej zdradliwe, niegodne zaufania rzeczy, na jakie ludzkość kiedykolwiek się natknęła. Każde wspomnienie wspomnienia modyfikuje to wspomnienie. Wczoraj byłem przekonany, że w swoje 8 urodziny miałem trampki niebieskie, dzisiaj jestem przekonany, że biegałem boso. Z tych samych powodów w sądzie zeznania świadków naocznych mają wartość najniższą z możliwych.

                  Z drugiej strony mamy jedyną znaną człowiekowi bezkonkurencyjnie najbardziej rzetelną i niezawodną metodę dochodzenia do wniosków możliwie najbliższych prawdzie – czyli naukę.

                  Ty odrzucasz drugie i wybierasz pierwsze.
                  I to właśnie jest tragiczne.

                  Twoja mentalność należy do czasów sprzed oświecenia. Należy do średniowiecza, i wcześniej, kiedy ludzie decydowali w co wierzyć nie na podstawie oceny rzeczywistości, tylko na podstawie tego, ile ludzi w coś wierzy. Kiedy uważano, że wobec orzekania o rzeczywistości wspomnienie jest bardziej wartościowe, niż sprawdzenie jak jest naprawdę.

                  Czuję się jakbym wsiadł w wehikuł czasu i przeniósł do czasu kiedy umysł człowieka stał jeszcze jedną nogą w umyśle zwierzęcia przedkładającego instynkty nad rozum. Dobrze, że kilkaset lat temu ludzkość porzuciła ten atawistyczny, odczłowieczający sposób myślenia i rozwinęła metodę naukową, bo do dzisiaj żylibyśmy 40 lat w lepiankach, i palilibyśmy czarownice na stosach, a dym wznosiłby się w niebo nad płaską planetą nawiedzaną przez duchy i demony, wokół której krąży słońce i księżyc, a nad nimi rozprzestrzenia się sklepienie z milionem dziurek przez które prześwieca światłość bogów, ewentualnie nasi przodkowie.

                  ------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------
                  Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź:
                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                • No no, nie powiem, jestem pod wrażeniem.
                  Czytając drugi fragment Twojej wypowiedzi doszedłem do wniosku, że jesteś nieprzekonywujący właśnie też dlatego, że nie dajesz dowodów na nieistnienie Boga tylko podważasz powody na jego istnienie.
                  Nie wspomniałem Ci mojego zdania na temat innych wierzeń; po przeczytaniu fascynującej lektury, jaką była "Religia" Tima Willocksa (jej opis i okładka wskazują na banalną i prymitywną treść, ale jest to genialne dzieło, serdecznie polecam, opowiada o oblężeniu Malty w 1565, skłania do refleksji) stwierdziłem, że jest niemożliwe, by miliardy hindusów czy muzułman, którzy mają bardzo rozbudowane systemy religijne, oddawali cześć fałszywym bóstwom. Doszedłem do wniosku, że to ten sam Bóg utworzył Islam, Chrześcijaństwo, Hinduizm czy Buddyzm, tworząc Mahometa, Jezusa, Krisznę czy Buddę. Dlaczego to zrobił? Ponieważ wszystkie te systemy religijne są dobre. Każdy z nich nakazuje człowiekowi moralnie pozytywne zachowania. Oczywiście temu zaprzeczysz, przywołując wiele barbarzyńskich treści z chociażby starego testamentu, ale spójrzmy na dzisiejszy kościół. Wierzę, że w przeszłości ludzie nie pojęli Słowa Bożego poprawnie, przez co zginęło bardzo dużo ludzi, ale dziś Kościół szerzy niemal same dobre treści, nakazując miłości każdego bliźniego. Tak samo muzułmanie, młodsi bracia w wierze; jest jeszcze procent ekstremistów, ale przeciętny muzułmanin niczym nie różni się od przeciętnego chrześcijanina. Obydwóm religia zakazuje kraść, zabijać czy gwałcić.
                  Podsumowując, większość ludzi wierzy w mojego Boga, bo mój Bóg to i Jahwe, i Allah, i Wisznu z Brahmą i Śiwą. Istotom pozaziemskim najprawdopodobniej też objawił się mój Bóg, pewnie też w innej formie.
                  "Każde wierzenie niezgodne z rzeczywistością uniemożliwia Ci podejmowanie decyzji możliwie najkorzystniej dla siebie" nie zgodzę się, ponieważ wiara w Boga nie wpływa bardzo na sposób życia. Chodzę w święta do kościoła, modlę się, ale moje życie nie różni się od życia przeciętnego niewierzącego. Pisałem że wiele osób w okół mnie potwierdza istnienie Boga (miałem na myśli rodzinę), ale wśród najbliższych przyjaciół mam ateistów. I co? I nic, raczej o wierze nie rozmawiamy, ja ich rozumiem, niektórym wiara w Boga może wydawać się absurdalna, a oni rozumieją, że niektórzy uważają słowa kościoła za sensowne. Moje życie nie różni się od nich niczym; razem się uczymy i imprezujemy. Tak więc wydaje mi się, że nie masz racji w tym przypadku.
                  Wiara w Mitologię judeo-chrześcijańską daje mi szczęście, ponieważ stary testament to stare prawo ustanowione przez Boga. Natomiast na początku naszej ery urodził się Jezus, który te prawa zmienia. Jako najważniejsze każe kochać bliźnich, co jest pięknym przykazaniem. W dodatku uczy, że Bóg, wszechmocny i wszechwiedzący, który objawił i objawi się pod przeróżną postacią i przeróżnym ludziom w przeróżnych miejscach (no dobra, ten fragment akurat sobie sam dodałem ;)), który stworzył wszystko, cały świat, kocha mnie niczym syna. Dla największej istoty w wszechświecie jestem kimś ważnym. To pokrzepiające. No i jeszcze mitologia ta mówi mi, że jeśli będę dobrym człowiekiem, a staram się takim być, to po śmierci trafię do raju, miejsca nieskończonego szczęścia. Tyle przychodzi mi w ciągu pierwszej minuty. Cały drugi dział na Twoim blogu, choć jego utworzenie musiało Cię kosztować bardzo dużo pracy, nie przekonuje mnie, ponieważ uważam, że większość praw i nakazów z starego testamentu została zdezaktualizowana.
                  Dowiaduję się wiele przykrych rzeczy o sobie :D Moja pozycja jest tragicznie błędna, mam mentalność z średniowiecza... Trochę szkoda. Wydawałem się sobie całkiem bystrym gościem. No cóż... ;)
                  Jak najprawdopodobniej wywnioskujesz z napisanych przeze mnie słów, niestety "sam tworzę sobie własną mitologię". Jeśli masz zamiar tak stwierdzić, już mogę wstępnie odpowiedzieć, że wierzę w to, co wydaje mi się najbardziej racjonalne i sensowne, opierając to na własnych i cudzych doświadczeniach. Istnieją o wiele atrakcyjniejsze scenariusze, ale wydają mi się nieprawdopodobne.
                  Poza tym, ta dyskusja okazuje się bezcelowa z kolejnego powodu- zakładając, że naprawdę jesteś absolwentem Cambridge, bo oczywiście nie mogę mieć pewności że to Ty jesteś postacią przedstawioną na zdjęciach (ale zakładam że tak jest)- to po prostu między nami jest przepaść w sposobie dyskusji, wyciągania wniosków, pewnie inteligencji. Ledwo co ukończyłem liceum, co prawda jedno z lepszych w mieście, ale Ty jesteś absolwentem światowej sławy uczelni. Prezydent i woźny? Człowiek po maturze i człowiek po teście szóstoklasisty? Owczarek niemiecki i mysz polna? Nie wiem, co lepiej oddaje przepaść pomiędzy nami, ale ta istnieje na pewno.

                • ►►► Czytając drugi fragment Twojej wypowiedzi doszedłem do wniosku, że jesteś nieprzekonywujący właśnie też dlatego, że nie dajesz dowodów na nieistnienie Boga tylko podważasz powody na jego istnienie.

                  Zróbmy eksperyment. Podaj mi dowody na nieistnienie czegokolwiek. O ile wiem, poza konceptami logiki i matematyki, nie da się udowodnić nieistnienia czegokolwiek, ale kto wie, może cała filozofia nauki jest błędna i rzeczywiście jest to możliwe.
                  Może zamiast przyjmować wierzenia po ich udowodnieniu powinniśmy utrzymywać wierzenia chyba że zostaną udowodnione jako fałszywe.


                  ►►► jest niemożliwe, by miliardy hindusów czy muzułman, którzy mają bardzo rozbudowane systemy religijne, oddawali cześć fałszywym bóstwom.

                  Może natchnie Cię pewna złota myśl:
                  „religie wszystkie nie mogą być prawdziwe, ale wszystkie mogą być nieprawdziwe.”


                  ►►► Doszedłem do wniosku, że to ten sam Bóg utworzył Islam, Chrześcijaństwo, Hinduizm czy Buddyzm

                  Chrześcijaństwo i islam oboje wywodzą się z judaizmu, więc tu poniekąd masz rację. W buddyzmie boga nie ma – jest to 'religia' ateistyczna, więc tutaj Twój plan zaczyna się walić. Natomiast istnienie Hinduizmu gwałci pierwsze przykazanie dane przez Jahwe Mojżeszowi.


                  ►►► Ponieważ wszystkie te systemy religijne są dobre. Każdy z nich nakazuje człowiekowi moralnie pozytywne zachowania.

                  Yyyy… nie? Żeby nie szukać daleko – chrześcijaństwo. Tak, dzisiaj również.

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                  Ⅱ. Dobro i moralność


                  W chrześcijaństwie mamy nakazy moralne i nakazy niemoralne. Jedynym sposobem dla chrześcijanina na bycie moralną osobą jest ocenianie tych nakazów wg własnego ateistycznego kompasu moralnego i akceptować te nakazy swojego boga, które są dobre (i których i tak by przestrzegał) i olewać te nakazy swojego boga, które są złe.


                  ►►► Oczywiście temu zaprzeczysz, przywołując wiele barbarzyńskich treści z chociażby starego testamentu, ale spójrzmy na dzisiejszy kościół. Wierzę, że w przeszłości ludzie nie pojęli Słowa Bożego poprawnie, przez co zginęło bardzo dużo ludzi…

                  Aha... Więc wytłumacz mi z łaski swojej, jak poprawnie należałoby zinterpretować następujący nakaz boskie z Biblii:

                  http://www.youtube.com/watch?v=CU04Xpqnds0#t=1h37m38s


                  ►►► ale dziś Kościół szerzy niemal same dobre treści, nakazując miłości każdego bliźniego.

                  Yyyy… nie.

                  To prawda, że europejska ateistyczna myśl humanistyczna na przestrzeni stuleci odciągnęła wrzeszczące i wierzgające chrześcijaństwo/Kościół od jego pierwotnych barbarzyńskich i antyludzkich korzeni, niemniej nadal pozostaje on instytucją szerzącą wiele złych treści, także tych nakazujących nienawiść bliźniego.

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                  ➌ * Szkodliwość katolicyzmu i Kościóła Katolickiego
                  Prawie nigdy nie wdaję się w rozmowy n/t samego katolicyzmu, ale słysząc po raz setny "Ale przecież kościół nikomu nie szkodzi...", zrobiłem wyjątek.


                  ►►► Obydwóm religia zakazuje kraść, zabijać czy gwałcić.

                  Poza przypadkami, w których nakazuje mu zabijać i gwałcić :)


                  ►►► Podsumowując, większość ludzi wierzy w mojego Boga, bo mój Bóg to i Jahwe, i Allah, i Wisznu z Brahmą i Śiwą.

                  Ostrożnie. Poza demonstracją nieznajomości innych mitologii, za coś takiego grozi ekskomunika z Kościoła Katolickiego.


                  ►►► Istotom pozaziemskim najprawdopodobniej też objawił się mój Bóg, pewnie też w innej formie.

                  Tworzysz sobie różaniec z koralików bezpodstawnych stwierdzeń?
                  Istotom pozaziemskim najprawdopodobniej objawił się Tatuś Muminka.
                  Widzisz? Też tak potrafię i moja wypowiedź posiada IDENTYCZNĄ wartość merytoryczną, co Twoja.


                  ►►► nie zgodzę się, ponieważ wiara w Boga nie wpływa bardzo na sposób życia. Chodzę w święta do kościoła, modlę się, ale moje życie nie różni się od życia przeciętnego niewierzącego.

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                  ➋ * Szkodliwość wiary niefundamentalnej oraz szerzej o szkodliwości wiary - czy nieszkodliwą jest wiara chrześcijanina–hipokryty, który używa Biblii jako wielkiej księgi wielokrotnego wyboru, odrzucając wszystkie te boskie nakaz i zakazy, które wydają mu się zbyt absurdalne, antyludzkie lub po prostu kretyńskie, i pozostawiając tylko te, które mu się podobają?

                  Wiara w boga Jahwe degraduje też Twoją moralność. Ponownie: Ⅱ. Dobro i moralność


                  ►►► Pisałem że wiele osób w okół mnie potwierdza istnienie Boga (miałem na myśli rodzinę), ale wśród najbliższych przyjaciół mam ateistów. I co? I nic, raczej o wierze nie rozmawiamy, ja ich rozumiem, niektórym wiara w Boga może wydawać się absurdalna, a oni rozumieją, że niektórzy uważają słowa kościoła za sensowne. Moje życie nie różni się od nich niczym; razem się uczymy i imprezujemy. Tak więc wydaje mi się, że nie masz racji w tym przypadku.

                  Ja też mam przyjaciół pastorów, księży, muzułmanów, przeróżnych odmian chrześcijan, misjonarzy mormońskich, buddystów i spirytualistów. Też potrafimy się razem bawić i nie rozmawiać o religii. I na pierwszy rzut ona nasze życie rzeczywiście niewiele się od siebie różni. Dopóki nie przyjrzeć się bliżej. Tak więc wydaje mi się, że jednak mam rację.


                  ►►► Wiara w Mitologię judeo-chrześcijańską daje mi szczęście, ponieważ stary testament to stare prawo ustanowione przez Boga. Natomiast na początku naszej ery urodził się Jezus, który te prawa zmienia.

                  Wg słów Jezusa zawartych w Ewangelii, za te słowa będziesz miał dość solidnie przechlapane:

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                  ➌ * Jezus - nakazanie przestrzegania wszystkich starotestamentowych przykazań (revisited)
                  dodatkowo: Czy Nowy Testament jest podstawą moralności?

                  ⑦ * Dlaczego wg Biblii wszyscy chrześcijanie trafią do piekła
                  oraz dlaczego katolicy mają tylko 9 przykazań.


                  ►►► Jako najważniejsze każe kochać bliźnich, co jest pięknym przykazaniem.

                  Nie. Jak najważniejsze każe kochać siebie i przyjąć się jako mesjasza, a jak nie to wypad do ognia piekielnego na wieczne cierpienie, nie ważne jak dobrą i moralną osobą się było.

                  Bo widzisz, drogi chrześcijaninie, w Starym Testamencie mamy do czynienia z bogiem-potworem, ale człowiek może uciec od jego prześladowań przynajmniej przez śmierć. Niestety, Jezus odebrał człowiekowi i to ostatnie wytchnienie.

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                  ⑪ * Czy piekło jako wieczną karę wprowadził dopiero Jezus? (od połowy postu)
                  czy Jezus odebrał ludziom jedyną drogę wytchnienia od Jahwe - śmierć


                  ►►► Bóg (...) kocha mnie niczym syna. Dla największej istoty w wszechświecie jestem kimś ważnym. To pokrzepiające.

                  Kochający rodzic nie ukrywa się przed swoim dzieckiem i nie poddaje go wiecznej torturze, jeśli skutkiem tego w niego nie uwierzy :) Jeżeli obecność takiego rodzica kogoś pokrzepia, to być może powinien zgłosić się do psychologa?


                  ►►► No i jeszcze mitologia ta mówi mi, że jeśli będę dobrym człowiekiem, a staram się takim być, to po śmierci trafię do raju, miejsca nieskończonego szczęścia.

                  No i znowu nie. Ta mitologia mówi Ci, że jeśli będziesz przestrzegał przykazań boskich, to trafisz do raju. A to często-gęsto coś zupełnie innego, niż bycie dobrym człowiekiem.

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                  Ⅱ. Dobro i moralność


                  ►►► Cały drugi dział na Twoim blogu, choć jego utworzenie musiało Cię kosztować bardzo dużo pracy, nie przekonuje mnie, ponieważ uważam, że większość praw i nakazów z starego testamentu została zdezaktualizowana.

                  I niewątpliwie miałbyś rację, gdyby Jezus w Nowym Testamencie stwierdził, że jednak tkwisz w całkowitym błędzie. Zresztą tylko część tego rozdziału odnosi się do konkretnych nakazów. Część odnosi się do samego Jezusa, a całkiem spora część jest zupełnie uniwersalna, bez względu który testament czy nawet którą religię się omawia.

                  Więc nie ma możliwości zbycia rozdziału drugiego takim blankietowym stwierdzeniem.


                  ►►► Dowiaduję się wiele przykrych rzeczy o sobie :D Moja pozycja jest tragicznie błędna, mam mentalność z średniowiecza... Trochę szkoda. Wydawałem się sobie całkiem bystrym gościem. No cóż... ;)

                  I niewątpliwie jesteś bystrym gościem. Za wyjątkiem tematów religii. Na tym polega działanie religii. Dzięki antyintelektualnej indoktrynacji religijnej staje się przeźroczysta, niewrażliwa na rozum swojej ofiary, niezależnie od tego jak bardzo ofiara jest inteligentna.

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor


                  ➐ * Obrona teistów oraz O przyczynach wiary.
                  Dlaczego to, że ktoś wierzy w bogów, nie oznacza automatycznie że jest idiotą, lub osobą chorą psychicznie? Wiara - skąd się wzięłą, jaką pozytywną funkcję pełniła przed erą rozumu i dlaczego dzisiaj szkodzi.

                  ⑭ * Antyintelektualna indoktrynacja religijna - manifest umiłowania fałszu i nienawiści do prawdy
                  Czym jest? Dlaczego bez niej religie by zniknęły i dlaczego chrześcijaństwo jest umiłowaniem fałszu i nienawiścią do prawdy.



                  ►►► wierzę w to, co wydaje mi się najbardziej racjonalne i sensowne, opierając to na własnych i cudzych doświadczeniach.

                  Niestety, po zademonstrowaniu Ci powyżej nieracjonalności i bezsensu tych powodów, nie możesz nadal odwoływać się do racjonalności i sensu, jeżeli chcesz nadal je utrzymywać.


                  ►►► Istnieją o wiele atrakcyjniejsze scenariusze, ale wydają mi się nieprawdopodobne.

                  Problem w tym, że nie dysponujesz ABSOLUTNIE NICZYM rzetelnym, czym mógłbyś odróżnić prawdopodobieństwo prawdziwości tamtych wierzeń, od prawdopodobieństwa prawdziwości Twoich wierzeń. Ponieważ nie posługujesz się dowodami, tylko argumentami w żaden sposób nie dodającymi wartości twierdzeniu o prawdziwości tego wierzenia, to wszystkie argumenty jakie podajesz na jego poparcie działają w identycznej formie i identycznej sile wobec wszystkich innych wierzeń, od boga Jahwe, przez scjentologię, na Tatusiu Muminka NIE kończąc.

                  Ponownie więc nie możesz poprzeć swoich słów niczym o tym, że Twoje wydaje Ci się bardziej prawdopodobne niczym, poza upieraniem się przy argumentach, których błędność już wykazano.


                  ►►► między nami jest przepaść w sposobie dyskusji, wyciągania wniosków, pewnie inteligencji. Ledwo co ukończyłem liceum, co prawda jedno z lepszych w mieście, ale Ty jesteś absolwentem światowej sławy uczelni. Prezydent i woźny? Człowiek po maturze i człowiek po teście szóstoklasisty? Owczarek niemiecki i mysz polna? Nie wiem, co lepiej oddaje przepaść pomiędzy nami, ale ta istnieje na pewno.

                  Takie stwierdzenie nazywa się fachowo „końskim łajnem”.
                  Jedyne, co decyduje o poziomie i wartości wypowiedzi, to TO CO SIĘ W TEJ WYPOWIEDZI ZNAJDUJE, a nie to kto ją wypowiada, ani co w życiu (nie)osiągnął. To samo tyczy się skończonych szkół – każdy, kto uważa że jakiś dyplom określa jego wartość, mądrość albo inteligencję daje dowód temu, że na ten papier nie zasługuje. Natomiast każdy, kto uważa że brak takiego dyplomu oznacza, że jego wypowiedzi nie mogą być wartościowe i przekonujące - ma pewnie rację, bo spore szanse że osoba z takim przekonaniem jest po prostu głupcem.

                  Przestań więc pieprzyć takie smuty i weź się w garść, bo to pierwsza rzecz, jakiej powinieneś się nauczyć wraz z wejściem w dorosłe życie. A właściwie druga rzecz, bo pierwszą powinien być sceptycyzm, czyli nieprzyjmowanie za prawdę twierdzeń nieodróżnialnych od fałszu.


                  Na koniec dodam, że wolałbym byś poczytał tematy ze Spisu Treści nim zdecydujesz się napisać po raz kolejny, niezależnie od tego ile czasu Ci to zajmie. Myślę, że może dać Ci to do myślenia i zmieni Twoją argumentację. I kto wie - może wrócisz tu z działającym argumentem za istnieniem boga, czyniąc ze mnie na nowo teistę (moim celem jest utrzymywanie wierzeń prawdziwych, więc jeśli tylko będą dobre podstawy by uważać teizm za takowe, to natychmiast uwierzę w boga). A jeśli nie, to może po roku napiszesz jako nowy kandydat do działu

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor
                  Ⅹ. Niektóre dekonwersje z chrześcijaństwa forumowiczów, które nastąpiły w moich wątkach.


                  Pozdrawiam


                  ------------------------------------------------------------ --------------------------
                  Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź:
                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                • No i widzisz ??? Podejmujesz dyskusję z frustratem, z którym jak sam piszesz dzieli Cię przepaść pod względem wykształcenia i inteligencji (choć sam to napisałeś) - po co to robisz ??? Nie daj zasiać w sobie wątpliwości wobec absolutu, ktorego i tak nie pojmiesz, bo Cię przerasta i przerasta dziesiątki pokoleń ludzi - a tak naprawdę jedyną odpowiedzią jest WIARA. Obejrzyj sobie animację Horton słyszy ktosia, a zrozumiesz o czym piszę...Nawet jeśli impactor skończył fakktycznie Cambridge (choć szczerze w to wątpię) jest najprawdopodobniej (pisałem już o tym wcześniej) kaleką na wózku jak Hawking - siedzi "bidok" przed tym internetem i godzinami pisze swoje posty w poczuciu jakiejś chorej misji walki z Bogiem...Największych naukowców tego swiata ograniczają metody poznania - coś jak z tą płaską Ziemią tylko że w XXI wieku - zrozum - my nadal nie opuściliśmy pyłka na ktorym żyjemy (no ponoć byliśmy na księżycu) zaś cała kosmologia, astrofizyka, teorie o czarnych dziurach to bajania i teorie wyssane z palca przez gostków, którzy siedzą w zakurzonych kanciapach na swoich uniwerkach i "ślipią" w odlegle niebo ze swoich długich lornetek zwanych teleskopami...Tak naprawdę GUZIK WIEMY O GENEZIE ZIEMII, a co dopiero wszechświata - nie daj zię złapać na gładką gadkę faceta, którego pewnie w czasach jak był ministrantem jakiś ksiądz pedofil walił w odbyt 9bo inaczej jego nienawiści do wiary w Boga wytłumaczyć sobie nie potrafię)...
                  P.S. zastanów się KTO NORMALNY ( w dodatku zdeklarowany ateista) nie czyta, a ANALIZUJE każdy fragment i werset (z podaniem numeru) Pisma Świętego ??? Jak dla mnie tylko ktoś opętany/ogarnięty obsesją...

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o