Zdarza wam się przeklinać? A jeśli tak to dlaczego to robicie. Nie jest to niezbędne do życia, ale jednak czasami potrzebne, żeby komuś przemówić do rozsądku. Mimo wszystko źle się z tym czuję kiedy tak brzydko mówię.
Zdarza wam się przeklinać? A jeśli tak to dlaczego to robicie. Nie jest to niezbędne do życia, ale jednak czasami potrzebne, żeby komuś przemówić do rozsądku. Mimo wszystko źle się z tym czuję kiedy tak brzydko mówię.
tylko polacy robią to częściej niż inni. są bardziej wulgarni. mi osobiście przeszkadza jak ktoś co chwile rzuca *urwami itd
ogólnie przekleństwa polskie są twardsze. jak ktoś rzuca scheissemi czy fuc.kami nie brzmi to tak twardo (wulgarnie) jak .kur.w.a. przy np pulp fiction słownik mi nie przeszkadzał a jak oglądam jakikolwiek polski film to uszy usychają
Mam podobne odczucia. Nasze polskie przekleństwa są straszniejsze. Przez chwilę się zastanawiałam, czy to przez świdrującą literkę 'r'. Ale nie. Dużo przekleństw przecież jej nie ma. To chyba przez pamięć emocjonalną, jeżeli takie określenie w ogóle funkcjonuje. Po prostu, jako dziecko, gdy słyszałeś przeklinającego dorosłego byłeś przerażony i gdzieś podświadomie to nieprzyjemne uczucie uruchamia się, gdy słyszysz przekleństwa będąc już dorosłym. W j. angielskim czy innym, przekleństwa rozróżniamy już jako starsi (silniejsi psychicznie) i przeważnie nie bezpośrednio tylko właśnie, jak wspomniałeś w filmie, więc nie robią na nas zbytnio wrażenia.
Same przekleństwa w zasadzie nic nie znaczą. Zwykle są jedynie odreagowaniem na sytuacje i otoczkę wokół nich, a co za tym idzie, uzasadnieniem dlaczego , nadającym sens i siłę, która albo w nas trafi albo nie. Więc to nie one, ale to, co one oznaczają w danej sytuacji. Wkurza głównie to, gdy ktoś ich nadużywa, tak jakby był ograniczony umysłowo i brakowało mu innych słów.
Inną sprawą jest, że ch*j", brzmi słabiej niż ku*wa czy szmata. A takie "bydle", "ścierwo", "gnój", mimo iż nie przekleństwa, mają w sobie sporą moc.
http://www.scholarpedia.org/article/Emotional_memory
http://psychoquatrum.blogspot.de/p/5-zwiazek-emocji-z-funkcj...
http://www.racjonalista.pl/kk.php/t,2263
http://nextews.com/d06b12c0/
///
Jak najbardziej istnieje, choć trzeba pamiętać, że psychologia jest dość zmienną, ewolucyjną dyscypliną naukową.
///
Tak, wiele negatywnych doświadczeń z dzieciństwa ma swoje reperkusje w życiu dorosłym. Jako dzieci utrwalamy w sobie pewne wzorce reakcji, stanów, emocji, które potem wpływają na to, jak reagujemy na dane bodźce, gdy jesteśmy nim poddawani w przyszłości. Ba! Udowodniono naukowe, że emocje których doświadcza ciężarna matka, mają wpływ na dziecko i są przez nie współodczuwane i potrafią wracać np. w postaci wstrętu do czegoś, niechęci.
///
Czytałem kiedyś szokujący artykuł o kobiecie w ciąży, która była poddawana przemocy, będąc w ciąży została m.in. zgwałcona przez swojego oprawcę. Rozstała się z nim i dziecko nie miało okazji go poznać, aż do dorosłości. Gdy już się poznali ojciec wzbudzał niewytłumaczalną awersję u swojego dziecka, która objawiała się napadami lęku, histerii itd.
Przeszłość i przyszłość nie istnieje. Jest tylko teraźniejszość.
Nie istnieją? A rzeczy, które są wokół Ciebie, Twoi przodkowie, skąd są?
To wszystko się dzieje w czasie teraźniejszym, tylko że nam się wydaje jakby to było dawno temu.
"Pozwólcie mi powtórzyć pytanie zadane św. Augustynowi: "Czym jest czas?". Nie odpowiem wam tak jak on - wiem, czym jest czas, i spytany - odpowiem. Czas jest miarą energii, ruchu. Zgodziliśmy się międzynarodowo co do prędkości zegara. Teraz chcę, byście pomyśleli o zegarach i zegarkach, których jesteśmy niewolnikami. Zauważcie, że są wykalibrowanymi okręgami, tak że każda minuta czy sekunda jest zaznaczona kreską tak cienką, jak to możliwe, byle tylko widzialną. I kiedy rozważamy moment czasu zwany "teraz", to mamy na myśli możliwie najkrótszą chwilę, która od razu mija, co odpowiada cienkości kreski na zegarku.
Rezultatem takiego myślenia jest to, że czujemy, iż nie mamy jakiejkolwiek teraźniejszości, gdyż ona ciągle nam umyka - tak szybko leci. Problem jest podobny do tego z "Fausta" Goethego, gdzie bohater, osiągając wspaniały moment, pragnie, by trwał on wiecznie, ale ten moment nigdy nie stoi w miejscu, zawsze staje się przeszłością. Stąd nasze wrażenie życia ciągle nam upływającego, ciągłego tracenia czasu, stąd też nasz pośpiech. Czasu nie wolno marnować, czas to pieniądz. Będąc pod jego tyranią, czujemy, że tylko przeszłość należy do nas i że nasza tożsamość ma charakter jedynie retrospektywny - nikt nie może powiedzieć, kim jest, lecz tylko, kim był.
Myślimy też, że mamy przyszłość; jest ona dla nas niezwykle ważna, bo mamy naiwną nadzieję, że ona jakoś zapewni nam to, czego szukamy. Żyjąc w teraźniejszości, która jest tak krótka, że praktycznie jej nie ma, zawsze czujemy się niejasno sfrustrowani.
Kiedy więc spytasz kogoś: "Co robiłeś wczoraj?", to zda ci on historyczne sprawozdanie z sekwencji następujących po sobie zdarzeń. Powie: "Cóż, obudziłem się około siódmej rano, wstałem, zrobiłem sobie kawę, potem umyłem zęby i wziąłem prysznic, ubrałem się, zjadłem śniadanie i pojechałem do biura, potem zrobiłem to i tamto" itd., dając ci historyczny zarys biegu zdarzeń. I ludzie naprawdę myślą, że to jest to, co robili, choć w istocie relacja ta to tylko szkielet tego, co robili. Żyjesz o wiele bogatszym życiem, tylko po prostu tego nie zauważasz, gdyż zwracasz uwagę na bardzo małą część informacji, które otrzymujesz poprzez swoje pięć zmysłów.
Zapomniałeś powiedzieć, że zaraz po przebudzeniu twoje spojrzenie padło na chwilę na ptaka za oknem oraz na błyszczące słońcem liście drzewa albo że twój zmysł węchu igrał sobie z zapachem gorącej kawy. Nie wspomniałeś tego, bo nie byłeś tego świadomy z powodu pośpiechu. Miałeś na celu jak najszybsze skończenie kawy, by dostać się do biura, a tam zająć się czymś, co uważałeś za ogromnie ważne. Może i takie było na swój sposób - dało ci to pieniądze, ale ty byłeś tak zaabsorbowany przyszłością, że nie wiedziałeś, jak je wydać, jak się nimi cieszyć. Być może je zainwestowałeś, by być pewnym, że w przyszłości nastąpi to, czego szukałeś od tak dawna. Ale to się oczywiście nigdy nie zdarzy, bo jutro nigdy nie przychodzi.
Prawda jest taka, że nie ma takiej rzeczy jak czas - czas to halucynacja. Tylko dzień dzisiejszy istnieje naprawdę i nic innego nigdy nie nastąpi poza tym właśnie dniem. Jeśli nie umiesz się w nim odnaleźć, to jesteś szalony."
Jak prawdziwy górnik. Świętowałeś tydzień ;)
Nie mogę sobie teraz przypomnieć tytułu filmu dokumentalnego, a może reportażu, ale rzeczywiście emocje już od samych początków zapisują się w podświadomości i kształtują nasze przyszłe zachowania i osobowość. Podobno te ze wczesnego dzieciństwa sa na tyle silne i istotne, bo niewytłumaczalne dla nas samych, nie wiemy dlaczego tak a nie inaczej reagujemy i dlaczego coś nas przeraża.
Cały w węglu. :)
///
Szkoda, bo jak wiesz cenię sobie dokument i reportaż. Jak obserwujesz zachowania ludzi, to rozpatrujesz czasem pod kątem tego, jakie mieli dzieciństwo, wizualizujesz je sobie, ja tak czasem robię? Mam kilka takich reakcji,wzorców zachowań, które podejrzewam o pochodzenie z dzieciństwa.
///
Trochę nie na temat, ale miła, świeża i pełna pozytywnego przesłania etiuda:
http://www.filmweb.pl/film/Brzydkie+słowa-2009-550783
A myślisz o czymś innym? ;)
///
Choć nic tak nie oburza ludzi, jak prawda o nich samych, o ich ułomnościach. :) Mam kilka książek z psychologii i psychiatrii na tapecie, przydałoby się odświeżyć wiedzę, tak przydatną tutaj. Dostałem też świetne książki w prezencie... Nieśmiało spytam, czy może byśmy coś wspólnie przeczytali? :) Oczywiście, jeśli czas Ci pozwoli.
///
Ach, jest tyle rzeczy, które chciałbym żebyś obejrzała. ;D To już lepiej tą - http://www.filmweb.pl/film/Dzień+babci-2015-745958 ;) Rewelacja.
Mam niedookreślone myśli dzisiaj ;) Prawie skrajne. To po noworocznym szampanie ;)
Z chęcią :))) Przeczytajmy coś razem. Nawet o tym myślałam. Może nie w kontekście klubu miłośników książki, bo terminy nie do ogarnięcia, ale właśnie o tym, zeby coś przeczytać. Najlepiej żeby to było coś psychologicznego ale przystępnie napisanego. Może Sweet też się skusi, chyba lubi takie klimaty.
O kurczę. Dzień babci wygląda świetnie. Zaznaczam do obejrzenia i poszukiwań ;)
Byłoby mi niezmiernie miło, gdybym został włączony do towarzystwa, a nawet gdyby pozwolono udzielić mi jakiejś rekomendacji. Proszę pamiętać.
Hmm... Dobra. Rekomendacje mile widziane, ale przystępny język musi być.
Ja też dzisiaj niespełna rozumu. ;P Szampana nie tknąłem, bo nie cierpię. Nie szarżowałem wczoraj, ale i tak musiałem sobie pół godzinki odsapnąć, bo mnie delikatnie siekło. ;)
///
Hmm... Tylko co? Myślisz konkretnie o książce poświęconej psychologii, czy prozie w mocnym rysem psychologicznym?
Mam takie rozmaitości na półce:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4801875/drwale
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4254758/duchowe-zycie-zwierza...
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4240011/trylogia-rzymska-tom-...
Szukamy jakiejś typowo psychologicznej? ;)
To poczekajmy na propozycje Shinriego i sam jeszcze poszukam. ;)
Drwale są cudni, zacząłem już, ale się wstrzymam. :)
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/92814/szklany-klosz
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/127553/spoznieni-kochankowie
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3928414/everyman
Jeśli miałbym wybrać, to Duchowe życie zwierząt z tych, które mam.
///
Hyc hyc na dymka. ;)
Wybaczcie, że odpowiadam nie pod swoim postem, lecz uważam, że w ten sposób to co napiszę będzie bardziej na miejscu i widoku.
We wskazaniu lektury kierowałem się przede wszystkim własnymi preferencjami, oryginalnością oraz ceną książki. Chciałem dobrać coś interesującego, wartościowego, ale zarówno przyjemnego i zabawnego. Zakładam, że głównym celem naszej umowy będzie rozrywka, tak więc nie ma sensu się męczyć czymś złożonym (w sensie treści utworu) oraz obszernym (w sensie materialnym).
Pierwsza propozycja trochę ryzykowna i ledwo upchana w powyższe kryteria, lecz bardzo interesująca i oryginalna: Afrodyzjak zewnętrzny albo Traktat o biczyku.
Druga natomiast to osławione Jądro ciemności, jeżeli ktoś nie czytał, albo miałby ochotę sobie przypomnieć.
Pierwsza Pańska propozycja może nie przypaść do gustu Damie, proszę zważyć, że My, Romanowowie, mamy wrażliwe dusze.
///
Z kolei drugą pozycję miałem już przyjemność czytać, ale gryzie się ona z tym, co napisał Pan o złożoności.
///
Co Pan powie na Everymana?
Albo:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/238773/kompleks-portnoya Podobno rewelacyjna. Polecał mi ją mój stary forumowy druh Lord Mirosław z Dublina, a gust ma dobry. Jest i kozetka, spowiedź, analiza własnego żywota.
///
Lub:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3870319/brud
Wybaczcie. Moje odbiorniki oblegane są przez bardzo chropowatą warstwę powłoki duchowej, co może stanowić zarzewie nieporozumień w podstawowej sferze wartości. Aczkolwiek postaram dostosować do Waszej czułości, przynajmniej na moment dobierania lektury.
Wciąż jednak nie wykluczam, iż być może Larii zdecyduje się na komentarz odnośnie dzieła sporządzonego przez Monsieur François Amédée Doppet'a.
Owszem, dzieło Konrada jest złożone, ale jak mniemam, można z niego bardzo dużo wynieść, czytając nawet zupełnie powierzchownie.
Co do propozycji; wydają mi się interesujące, aczkolwiek zupełnie nie znam twórcy i obawiam się trochę dzieł amerykańskich ze względu na ich kulturową specyfikację.
Cóż to za chropowata warstwa powłoki duchowej oblega Twoje odbiorniki?
///
Hmm... Philip Roth to jeden z bardziej poczytnych, współczesnych autorów. Też swego czasu byłem uprzedzony wobec amerykańskich prozaików, ale po Wściekłości i wrzasku, czy ostatnio Gronach gniewu, nie mam uprzedzeń. W dalekich planach mam choćby tę pozycję - http://lubimyczytac.pl/ksiazka/50052/tragedia-amerykanska-t-...
Naturalna konsekwencja odbierania silnych bodźców, albo genetyczne uwarunkowanie. Jeszcze nikt tego dokładnie nie przeanalizował.
Dałbym jeszcze czas na składanie propozycji, Roth może być dobry, aczkolwiek mam pewne opory.
Hmm... Intrygujące Panie Shinri.
///
Możemy poczekać do jutrzejszego wieczoru. Nie widzę przeszkód. Jest dobry, czytałem teraz o nim samym i o jego twórczości. Gdybym miał wybierać, to właśnie coś jego pióra. Bez znaczenia czy Everyman (170 stron), czy Kompleks Portnoya (320 stron).
Hej :)
I takim to sposobem mamy 10 propozycji ;)
Drwale.
Duchowe życie zwierząt.
Trylogia rzymska.
Szklany klosz.
Spóźnieni kochankowie.
Everyman.
Afrodyzjak zewnętrzny albo Traktat o biczyku.
Jądro ciemności.
Kompleks Portnoya.
Brud.
To teraz skreślamy:
Trylogię, bo za długa, Spóźnionych kochanków (czytałam).
Everyman i Kompleks Porytona - może być ciężkie, ale cóż. Na taki kaliber się zdecydowaliśmy ;)
W podobnej tematyce, tak mi się zdaje, propozycja ode mnie http://lubimyczytac.pl/ksiazka/134925/poczucie-kresu. Czytałam autorstwa Barnesa Coś do oclenia. Ma świetny styl. Lekki i elegancki. Jakbyście wzięli tę propozycję pod uwagę, to nie miałabym nic przeciwko ;)