Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 9)

Po raz kolejny zakładam kontynuację tego tematu. Jego poprzednie części osiągnęły sumarycznie niemal 9 000 postów. Licząc z tematami pomocniczymi (jak np. „Biblia w 5 minut”), ta dyskusja liczy kilkadziesiąt tysięcy postów. Jeśli nie jest to najpopularniejszy temat w historii Filmwebu, to na pewno jest on w ścisłej czołówce.

Linki do poprzednich części (również tych niedokończonych z powodu usunięcia ich przez moderatorów, który nie do końca rozumieli pełnioną przez siebie rolę) znaleźć można pod koniec Spisu Treści: http://www.filmweb.pl/user/impactor

★★★

Zapraszam i Ciebie, czytelniku, do udziału w tym temacie. Udziału przybierającego jedną z dwóch form:

➊ Pasywnej.
Możesz być jego biernym czytelnikiem. Aby Ci w tym pomóc, po kliknięciu na moim nicku znajdziesz szczegółowy (choć niepełny) spis treści: http://www.filmweb.pl/user/impactor

Zawiera on podstawowe informacje (poczynając od wyjaśnienia pojęć ateizm, agnostycyzm i teizm), przez omówienie poszczególnych argumentów wysuwanych na poparcie tezy o istnieniu boga (głównie biblijnego Jahwe), aż po nagranie dyskusji z księdzem doktorem z Papieskiego Uniwersytetu, specjalizującego się w historii starożytnej.


➋ Aktywnej.
Możesz też być jego aktywnym, wypowiadającym się uczestnikiem. Jeśli masz coś wartościowego do napisania, to gorąco Cię do tego zachęcam. Szczególnie, jeśli wierzysz w jakiegoś boga. Odpowiedz po prostu na pytanie:

–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------
„W jakiego boga wierzysz, i dlaczego uważasz obiekt swojego wierzenia to za prawdę.”
–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

Możesz też odnieść się do poruszanych wcześniej kwestii (np. tych widniejących w spisie treści), klikając Odpowiedz w pierwszym poście wątku.


★★★


▼▼▼ Dlaczego temat zdobył taką popularność? ▼▼▼

Są tacy, którzy stwierdzą, że z powodu jego kontrowersyjności. Po części jest to prawdą. Tylko co to mówi o społeczeństwie, w którym za kontrowersję uznaje się cytowanie Biblii, oraz przedstawianie logicznie spójnych argumentów bazujących na faktycznych założeniach? Co to mówi o ludziach, jeśli bulwersują ich fakty i ich merytoryczna analiza?


Ale poza powyższym - a nawet przede wszystkim – ten temat to cenne źródło rzetelnej i demonstrowalnie prawdziwej informacji. Informacji szczególnie cennej dla ludzi wierzących, ponieważ są oni aktywnie pozbawiani dostępu do tej informacji:

➤ duchowni pozbawiają wiernych dostępu do Biblii poprzez serwowanie im jedynie jej wybranych, bezpiecznych fragmentów, które nie naruszają (niezgodnego z Biblią) „image” chrześcijańskiego boga, wytworzonego głównie w ciągu ostatnich dwóch wieków z powodu presji zachodniej cywilizacji humanistycznej. Tymczasem jeśli Biblia jest Słowem Bożym, każdy powinien znać jego całość.

➤ apologeci pozbawiają wiernych konieczności samodzielnej oceny pozostałych fragmentów, usprawiedliwiając zaprzeczanie wprost tekstowi biblijnemu „interpretacją”, przypisami i modyfikacją. Apologeci podrzucają też wiernym filozoficzne argumenty, które nie sprawią że ktokolwiek w boga uwierzy, ale pozwolą ludziom już wierzącym wiarę w tego boga umocnić. Oczywiście pod warunkiem, że będą oni całkowicie ślepi na gargantuiczne i wielopoziomowe błędy logiczne, z których każdy taki argument jest zbudowany

➤ indoktrynacja religijna (najpoważniejszy problem) pozbawia wiernych zdolności do użycia swojego własnego intelektu do oceny walentności (czyli poprawności, zasadności, spójności i prawdziwości) twierdzeń religijnych. Religia uczula wiernych przeciwko krytycznemu myśleniu, przeciwko logice i przeciwko wiedzy – czyli przeciwko wszystkiemu temu, co jest niezbędne w procesie rzetelnego i niezawodnego dochodzenia do prawdy.


Tylko dlaczego? Czy twierdzenia walentne, poprawne i zgodne z rzeczywistością mają się czego bać, jeśli podda się je krytycznemu myśleniu i analizie popartej rzetelną wiedzą? Oczywiście, że nie! Takim twierdzeniom może to tylko pomóc.
Więc jakim twierdzeniom pomaga niewiedza, ignorancja, niezdolność ich krytycznej oceny i brak samodzielnego myślenia? Odpowiedz sobie sam, czytelniku.


Niewiedza jest więzieniem umysłu. Niezdolność krytycznego myślenia jest strażnikiem celi. Wiara jest tego więzienia nadzorcą.



Ten temat jest odpowiedzią na bardzo ważne, lecz jakże proste pytanie:

–----------------------------------------------------- ------------------------------------------------------------ ----------
„Czy istnieją jakiekolwiek dobre powody do przyjęcia za prawdę twierdzenia o istnieniu jakiegokolwiek boga.”
------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ----

Nie odmawiaj sobie zapoznania się z jego treścią nawet, jeśli masz odmienną opinię. Przecież jeśli Twoje wierzenie ma umocowanie w rzeczywistości, to analiza tejże rzeczywistości może to wierzenie tylko wzmocnić.

A przecież zależy Ci na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością, prawda?

8
      • "Przegrana teizmu w temacie brzemienia dowodowego jest tak oczywista i bezdyskusyjna, że dziwię się że w ogóle próbujesz go ruszać."

        Taktyka dyskusji Impactora po raz wtóry:

        Ustawiaj się w fałszywej pozycji "nie twierdzę, że Bóg nie istnieje" by nie musieć jej bronić i jednocześnie zarzucaj hipokryzję i nieweryfikowalność poglądów innym uczestnikom.

        Gdy ktoś zwróci uwagę na ten lub inny niewygodny obszar ignoruj lub uciekaj.
        Wróć głośno mówiąc o wygranych na innych polach.

        Powtarzać do skutku, aż urodzą się z tego małe Bogumiły, które będą powtarzać zestaw twierdzeń.

        • Jest też druga opcja. Nauczysz się podstaw epistemologii, które są konieczne do prowadzenia dyskusji na poziomie.

          >>>Ustawiaj się w fałszywej pozycji "nie twierdzę, że Bóg nie istnieje" by nie musieć jej bronić i jednocześnie zarzucaj hipokryzję i nieweryfikowalność poglądów innym uczestnikom.

          Czy kiedykolwiek czytałeś cokolwiek n/t poprawnego prowadzenia dyskusji i/oraz debatowania?
          Czy miałeś do czynienia z jakimkolwiek opracowaniem na jakiekolwiek tematy dotyczące podstaw logiki i konstruowania argumentacji złożonej z podstawowych twierdzeń?
          Polecam słownik terminologiczny "Sztuka Argumentacji" na początek. I musisz się "odcietrzewić" żeby załapać o co chodzi.

          Nie mam na myśli tego, kto ma rację, czy bóg istnieje czy nie - zwracam wam (tobie i placuchowi) uwagę na podstawowe elementy które muszą grać, żeby dyskusja miała sens. Wasze pernamentne zacietrzewienie nie pozwala wam pojąć pozycji ateistycznej. Jest to irytujące i faktycznie błędne, bo niezrozumienie tego co mówimy wynika tylko i wyłącznie z niechęci do zrozumienia podstawowych zasad nie tylko poprawnej argumentacji ale też najprostszej logiki. Spróbuję jeszcze raz. Spróbujcie podejść do tematu na zupełnym luzie (PAMIĘTAJCIE NIE MÓWIMY O BOGU TYLKO O ABSOLUTNYCH PODSTAWACH DYSKUSJI, PROBLEM DOTYCZY ZARÓWNO WAS JAK I INNYCH ATEISTÓW DYSKUTANTÓW Z TEGO FORUM I W OGÓLE ZEWSZĄD)

          >>>Ustawiaj się w fałszywej pozycji "nie twierdzę, że Bóg nie istnieje" by nie musieć jej bronić i jednocześnie zarzucaj hipokryzję i nieweryfikowalność poglądów innym uczestnikom.

          A zatem pierwsza, najważniejsza rzecz.
          W logice mówimy o faktycznym stanie rzeczywistości, w którym rzeczywiście sprawa jest zero-jedynkowa. Albo bóg (jakiś) istnieje, albo nie istnieje. Są to dwie opcje wyczerpujące pulę możliwości.
          Ale to, co na temat obu tych modeli sądzisz - to już o wiele bardziej skomplikowana sprawa. W filozofii od wieków toczą się debaty n/t tego czym są wierzenia/przekonania, które masz w głowie. Co to znaczy przyjmować coś za prawdę, itd. Obecnie istnieje konsensus który opiera się na tym, że możesz mierzyć swoje przekonanie o prawdziwości czegoś na zasadzie "ile byś postawił na to, że to w co wierzysz jest prawdziwe". Na pierwszy rzut oka mamy taki problem: rozróżnienie między stopniem PRZYZNAWANIA SIĘ do wierzenia, a FAKTYCZNYM poziomem pewności. Impactor stworzył uproszczony model, który zbiera wszystko do kupy i opiera się na prostej logice, takiej samej jak w przypadku modelów rzeczywistości. Czyli albo wierzysz, albo nie wierzysz. I choć widzę sporo problemów z takim rozumieniem, wygląda na to że to jest zabieg konieczny. MUSIMY myśleć o swojej głowie i zestawie twierdzeń jak o szafce z wieloma szufladkami i różnymi wierzeniami poupychanymi w tych szufladkach. Póki ktoś nie stworzy lepszego modelu z lepszymi metodami zajmującymi się wierzeniami, ich naturą oraz naszą psychiką, wygląda na to że "utknęliśmy" z logiką dwuwartościową i modelem w którym faktycznie - albo w coś wierzysz; albo nie.

          Zakładając takie podejście do tematu, mówimy o naszym podejściu do dwóch konkurencyjnych twierdzeń wyczerpujących pulę możliwości. Oto te, wspomniane wcześniej, rzeczywistości:

          Stan faktyczny A: Bóg istnieje
          Stan faktyczny B: Bóg nie istnieje

          I zakładamy model logiki dwuwartościowej, czyli możesz każde z tych twierdzeń
          1) Przyjąć za prawdę
          2) Nie przyjąć za prawdę (ani za fałsz)
          3) Przyjąć za fałsz

          I teraz musicie sobie to tylko dodać.


          Ateista sceptyk nie przyjmuje A za prawdę, nie przyjmuje też B za prawdę.
          Nie oznacza to, że przyjmuje A i B za fałsz.

          Osobną kwestią jest motywacja oraz inne wierzenia które posiadamy. Przykładowo:
          Czy uważam, że ateizm to odpowiednia pozycja - tak
          Czy uważam, że ludzie nie powinni wierzyć póki nie pojawią się dobre powody - tak

          Itd.







          • Na str. 5 tego tematu Użytkownik "zjonizowany" napisał:

            wierzę w SIEBIE dlatego, że dzięki temu mam siłę
            do dokonywania wyborów przekraczających
            sposób racjonalistycznego rozmumowania
            (płytkiego bo ograniczonego do wiedzy z PRZESZŁOŚCI).
            Dlatego zapewne Einstain powiedział
            "WYOBRAŹNIA [a satem WIARA] WAŻNIEJSZA OD WIEDZY"
            Bo ta pierwsza jest ograniczona.

            Zasłyną też z powiedziana:
            "Dwie rzeczy nie mają granic: wszechświat i ludzka głupota.
            Z tym, że co do tego pierwszego nie jestem jeszcze pewien."

            Ludzka głupota czyli nie wiedza jest potężna.
            Ograniczając się do mechanistycznej, raczkującej
            i co jakiś czas zmienianej wiedzy po pierwsze jesteśmy niewoleni INTERESOWNYMI zewnętrznymi jej źródłami
            (jak ludzie w kościele tak też a paradygmacie naukowym
            -myślą w sposób ograniczony: podanymi im definicjami).

            Więc ja wierzę w istnienie wyższej inteligiencji,
            jako wielowymiarowej istoty, którą jestem (poza świadomie).

            Czyli sprawdź sobie (naukowy odpowiednik tzw. trójcy):

            ŚWIADOMOŚĆ - to znamy i na tym ubogim poziomie opiera się z 95% ludzi

            PODŚWIADOMOŚĆ - to nauka odkryła uznała, niedawno dlatego korzysta z tego może z 5% osób odnosząc w życiu sukcesy, dzięki zrozumieniu ukrytej, natury umysłu
            współpracującego ze światem w POZA-racjonalnym zakresie

            NAD-ŚWIADOMOŚĆ - raczej korzysta z niej mniej niż 1% ludzi, bo nie jest jeszcze ogarnięta i uznana, to egzotyka
            tak jak siła nośna uttrzymująca samoloty nim ją odkryto.

            Ludzie mają ten WIELKI PROBLEM że wierzą w to co widzą.
            Jeśli czegoś nie widzą, a jak nie widzą nie rozumieją
            bo dla nich to czego nie widzą i nie rozumieją NIE ISTNIEJE.

            Dlatego gdyby nie wizjonerzy, odkrywcy, prekursorzy
            (czyli jak Einstein, zbuntowane, odważne JEDNOSTKI, które używają WYOBRAŹNI, WIZJI, czyli WIARY jako obok szalenie ograniczonej acjonalistycznej postawy, komunikując się tym samym z poza-świadomymi swojej DUCHOWEJ natury..

            To ludzie żyli by jak dzicy, jak te plemiona w buszu do tej pory. Bo niemal nic by nie wymyślali, nie stworzyli techologji, elektryczności i wielu wielu innych rzeczy, które teraz uważamy za oczywiste, a które takie NIE były.
            Bo w większości są oparne na NIE WIDOCZNYCH, czyli na NIE ISTNIEJĄCYCH zjawiskach dla szarej masy myślącej w sposób ograniczony. Bo sprowadzającej świat do tego co już o nim wiadomo. Czyli bez wyobraźni, ani róż.

            Zwróć uwagę, że nie można było wymyślać czegoś czego nie było bez użycia wiary, wyobraźni (bez odejscia od ograniczonych paradygmatów głoszących że to czego nie ma, czego nie widać nie istnieje i tak być musi, bo takie jest życie).

            To zupełnie inne myślenie.

            Dlatego dla większości ludzi świat przesuwają do przodu jednostki, które wiedzą jak działa umysł i że WIARA odgrywa kluczową rolę w twórczości, w rozwoju..

            Że to jak powiedział ostatnio publicznie sławny multimilioner (od seryjnej produkcji autonomicznych samochodów, które korzystają ze sztucznej inteligencji jeżdżąc bez kierowców oraz z jedynej prywatnej firmie transportującej rzeczy w kosmos - więc nie byle kto: Elon Musk - "Jest małe prawdopodobieństwo, że nie żyjemy w wirtualnej rzeczywistości " Cytuje z pamieć. Jeśli chcesz wiedzieć dokładnie to wpisz jego w gogle +matrix, wypadnie wiele np.:

            https://www.youtube.com/watch?v=J0KHiiTtt4w

            Wracając do moich poglądów, ja bardziej wiem niże wierzę, bo rozumiem te kwestię dzięki prywatnym, wieloletnim studiom tematu.

            Jeszcze raz Einstein:

            'Uczony jest człowiekiem, który wie o rzeczach nieznanych innym i nie ma pojęcia o tym, co znają wszyscy."


            Zachęcam choćby do pobieżnego zapoznania się z tematem (i nie od si-fun, który jest ortodoksem starej wizji świata)

            https://www.youtube.com/results?search_query=%C5%BCyjemy+w+s...

            Na liscie znajdziesz też informacje o pracach naukowców na ten temat (jeśli wierzysz tylko im, to wiedz że wśród nich jest ostry podział na zakute łby i otwartych i pasjonatów tej idei, dla których jak też dla mnie jest to już bardziej faktem, choć nie znanym - bo przesłanek i dowódów jest masę, tak jak i kożyści. Lecz trudno to zaakceptować przez PRNIAE UMYSŁU od kołsyki, na martwy, mechanistyczny, racjonalistyczny, świat którym rządzi prypadeki godzie ma się niewiele do powiedzenia będąc wtłoczonym w rolę OFIARY losu, której pozostaje wlalczyć lub się poporządkować. - Tak władza ustawia myślenie ludzi, albo niewola religji, albo niewola matrializum. Oba to głupstwa, bo prawda jest inna, o wiele, wiele, wiele lepsza, ale ta wiedza jest elitarna bo nikomu raczej nie zależy aby niewolnicza masa posiadła władzę taką jak wtajemniczona elita, która raczej traktuje ich najwyżej jak dzieci. Dzieciom nie daje się zapałek, ani technologij, lub wiedzy - jak odpalić auto, korzystać z kart lub innych rzeczy. Dzieci dorosną w swoim czasie i dowiedzą się wszystkiego wydobywając się z ograniczeń w które póki co akceptują jako normy (nie cierpiąc niewoli. Na zasadzie o czym się nie wie tego sercu nie żal). Większość ludzi nie wie o możliwościach umysłu i ogranicza swoje życie do schematów które obserwuje (czyli np. większość życia spędza w pracy z obowiązku, bo tak uczą, religie i szkoły - że coś za coś, że chodzi o poświęcenie, zapominanie o sobie i robienie tego co trzeba, co narzucone). Elita zaś korzysta z wolności zarządzając tym owczym stadem nie zawsze humanitarny sposób..

            Aby wydobyć się z pod indoktrynacji trzeba uczyć się samodzielnie, mieć pragnienie poznania prawdy, wolności.
            Wszystko jest możliwe - polecam książki N. Hilla

            Ale jedno jest potrzebne intencja, ambicja.
            Bo rzeczy nie dzieją się same na zasadzie szczęścia.
            A dlatego, że o nich się myśli, że najpierw ma się wizje,
            rysuje się życie aktami wiary, tak jak kładzie się przed siebie każdy kolejny krok świadomie. Los jest w naszych rękach, a nie przypadku lub demonów, czy kapryśnego Boga z religijnych wizji. Umysł ludzki to część osoby, która ma w sobie boski pierwiastek oraz system sterowania życiem podświadomie ... jak by to opisać.. coś jak centralny procesor w matrixsie. Zresztą przeczytają książkę "Potęga podświadomości" To będziesz wiedzieć o co mi chodzi i jak duża to skala korzyści."

            Książki to mądrość.
            TV to ogłupianie raczej.
            Więc nie pisz mi że szkoda Ci czasu na dbanie o swoje życie. Bo mądrość na jego jakość bezpośredni przekłada się.

            ------------------------------------------------------------ -------------------


            Podsumowując:

            1) Wierze w siebie jako:
            ŚWIADOMOŚĆ+PODŚWIADOMOŚĆ+NAD-ŚWIADOMOŚĆ
            (to ostatnie można nazwać bogiem stwórcą, bo jest pierwotną i nie związaną z naszym wymiarem ogólnie ideą).
            To środkowe, ma mega zalety, jego zrozumienie jest nieodzowne do zrozumienia życia, a używanie przypomina ideę sprawczej WIARY z religii, o której mówił tyle min. Jezus
            (a która jest znana wszędzie na świecie ale nie wśród podporządkowanej, już nawet nie szarej, ale czarnej masy
            - o której Platon wyrażał się, że żyje jak w ciemnej jaskini, a wcześniej taki przedstawiciel ciemnogrodu jest gotów kogoś zabić niż dąć się oświecić, przekonać do ujrzenia prawdy, czyli zrozumienia realnego świata - bo ten, który ludzie widzą jest wtórny. Do czego dojście wymaga albo talentu, albo lat studiów. Bo nie jest to taka banalna wiedza jak w szkole).

            Kontynuując podsumowania:

            Człowiek to ciało, duch i dusza.
            To nie jest jakaś tam wiara, w bardziej wiedza
            (wynikająca z głębokiego zrozumienia i praktyki życia)

            Każdy kto zagłębił się nieco więcej w fizykę (mój ulubiony przedmiot, z którego jako jedyny dostawałem czasem szóstki - wtedy to była ocena celująca, teraz nie wiem jaka jest skala. Dlatego wybrałem się też na takie studia, bo wydały się łatwe i ciekawe - ale nie skończyłem ich, nie zachęcany do perspektywy bycia nauczycielem gdy młodzież nie lubi fizyki i staje się coraz bardziej rozwydrzona)... Potem już tylko dla siebie studiowałem jakiś czas filozofie bo moje życie to ciągła nauka i szukanie prawdy, rozwój, pozmawianie różnych dziedzin (od chemii w podstawówce, gdzie miałem w domu laboratorium chemiczne z prawdziwym sprzetem i od naczycielki dostałem do elperymentów substancje, których sam nie mogłem zdobyć, poprzez mechanikę, konstrukcje, elektronikę i progrmaowanie w szkole średniej gdzie SAM uczyłem się z podręcznika uniwersyteckiego ku zdziwieniu nauczyciela informatyki, który niczego od nas prawie nie wymagał bo to była prywatna szkoła, gdzie nawet nie trzeba było chodzić na wszystkie lekcje aby zdać.. /Dyrektor doniósł moim rodzicom świadectwo, bo było jemu ich szkoda, skoro nie chciałem skończyć nawet tej szkoły, płatnej 1 400 zł m-c . Nie zdobyłem żadnego zawodu, nigdy nie pracowałem inczej niż po znajomości komuś pomóc trochę lub okazyjnie we własnej firmie jaką założyłem po śmierci ojca bo matka mnie strofowała, że powinienem iść do pracy, jak wszyscy. Wolę żyć jak wieczny student i do puki nie poznam, nie odnajdę się w jakiejś pasji, z której mógłbym zrobić poważny biznes, to wolę studiować właśnie te tematy - natury rzeczywistości, podświadomości itp.. korzystając z niemal 100% wolnego czasu, co wynika z wychowania do wolności i zaplecza w formie, wprawdzie jeszcze bardzo ograniczonego /z powodów jak w filmie "Bezcenny dar"/, ale pozwalającego mi na beztroskie życie. Dlatego co jak co, ale nie jestem ani trollem, ani dyletantem a pasjonatem wiedzy, nowoczesnej nauki, odkryć i źródeł o których przeciętym ludziom się nie śni. Co ciekawe z każdym rokiem zwiększając poziom zaawansowania (bo od jakiś 5 lat dopiero wszedłem ściśle w te tematy - duchowej istoty rzeczywiści. Czyli aby nie było, że "bredzę głupstwa"..

            ZACYTUJE za laureatem NAGRODY NOBLA (i uważanego za ojca, prekursora fizyki kwantowej, która nie jest jakąś tam teorią, a mając już 100 lat praktyczną WIEDZĄ o świecie, na której bazują rozmaite technologie).



            "Cała materia powstała i istnieje jedynie dzięki doskonałości siły… Musimy przyjąć, że za tą siłą kryje się istnienie świadomego i inteligentnego Umysłu. Umysł ten jest Macierzą całej materii"

            Kolejny cytat, o który mi chodziło (tamten znalazłem przy okazji:)

            "Nie ma czegoś takiego jak materia w sensie w jakim ją postrzegamy"

            i objaśnienie [frg. jakiegoś artykułu]

            [Według mechaniki newtonowskiej wszechświat jest rozpatrywany w kategoriach cząsteczek, których zachowanie można poznać i przewidzieć w każdym momencie czasu.
            Jest jak bile na stole bilardowym. Jeśli posiadamy informacje o sile, z jaką jedna bila uderza w drugą (prędkość, kąt itd.) to można przewidzieć drogę i miejsce zatrzymania uderzanej bili, a także pozostałych bili na stole. Tak więc mechanika newtonowska postrzega najmniejsze jednostki, z jakich składa się nasz świat jako rzeczy.

            Fizyka kwantowa spogląda na wszechświat inaczej. W ostatnich latach naukowcy odkryli technologie, które umożliwiły udokumentowanie dziwnych a czasami wręcz cudownych zachowań kwantowej energii, która formuje zarówno nasz wszechświat jak i nasze ciała]
            ___________________________________________________________

            Wiesz z lekcji fizyki, że:
            atom jest 99.9999999999 pusty w środku
            okazuje się, że ten ułamek, ułamka, ułamka co był brany za materie nie jest żadną materią, a to energetyczny zapis informacji (czyli typowy matriksowy bit, czyli DANE interpretowane przez nasze umysły jako coś co ma formy, parametry, kolory, temperatury itp. Czyli dokładnie jak w kompie, jakieś tam cyfrowe jednostki wyświetlają się na monitorze zapalając kilkaset i mamy ZŁUDZENIE obrazów 3D. A gdyby tak podłączyć nowocześniejszy komp do umysłu). Umysł jest jak monitor, wyświetla nam obrazy, czyli przetwarza dane, które nie są ani materią ani też ograniczone.


            Pytanie nie jest czy to jest prawdą, a raczej:

            Dlaczego o tym się nie uczy ludzi.
            Bo władza zawsze opierała się na manipulacji ciemnotą,
            którą zastraszała na różne sposoby, by tworzyć takie lub inne formy podległości, dokładnie niewoli. Na tym polega charakter elity wyższej NA WIEDZY. Dlatego też mimo, że mija 100 lat, ten temat nie jest wprowadzany do powszechnej świadomości. Jak wiele innych, które najzwyczajniej NIE SĄ OPŁACALNE.

            Oto powód z jakiego, warto wziąć swoją edukację we własne ręce zamiast ufać podstawianym autorytetom z TV, szkoły lub od religii. To nie przypadek, że często w sprawach kontrowersyjnych media mówią jednym głosem, tak jak by się zmówili, że w wiadomościach są niemal same negatywne historie.
            To przypomina rodzaj hodowli (jak folwark zwierzęcy -chyba znasz?) Stosuje się specjalny sposób wyrabiania poglądu, urabiania idealnego, czyli głupiego zalęknionego i podatnego na sugestie autorytetów obywatela, który jednocześnie nie ufa swojemu znajomemu (bo ten nie ma tytułu - czyli nie przeszedł indoktrynacji na poprawność polityczną by mówić jednym głosem wspierającym paradygmaty na których opiera się system społecznej kontroli).

            __________________________________________________________

            Może nie powinienem być tak ..
            albo inaczej źle, że dodaje do wypowiedzi tyle emocji
            i określeń negatywnych. Ale po tym co się odkryło, jak bardzo ludzie są manipulowani, trudno mieć neutralną postawę. W ten sposób, tymi słowami jakich używam staram się sobie to sam wytłumaczyć.

            Popatrz na sekty.
            Ich siła to powtarzanie jakiś "prawd", indoktrynacja.
            Ale po woli, etapami, gdzie z czasem ludzie są za nie gotowi oddać życie (jak tzw. świadectwa świętych w kościele).

            Skoro inteligentni ludzie chodzą do kościoła,
            bo przeszli pranie mózgu od kołyski,
            lub wpadli w środowisko uznające te dogmaty.

            To uważam, że każdy jest podatny, że czas robi swoje.
            Inni mniej, inni bardziej są w stanie przyjmować kłamstwa o świecie jako prawdy, choćby nawet sprawiały im cierpienie
            (bo szczerze mówiąc - religia jaką znamy to bagno, o którym pisałem tutaj bardzo wiele. Wmawia, że życie na ziemi to zesłanie za karę, czyli sugeruje że to miejsce pokuty na cierpienie. Tym czasem każdy animuje swoje życie wg. tego co wierzy jak w filmie "Życie jest piękne" (interpretacja ma ogromne znaczenie).

            Wracając do podatności i tzw.obiektywności.

            Wydaje się nam, że coś jest prawdziwe (teistom że oceniający bóg z kościoła i te zabobony którymi się ich straszy. Ateistą, że materia i przypadek, który nią rządzi oraz to całe zło świata, którym w TV też ich się non stop straszy).

            Dziwne że ludzie w to wierzą (ale sam wierzyłem i wiem że to proste, możliwe - po prostu nie podważa się czegoś co zostało uczynione przekonaniem, a nie ma się alternatywy).

            Goebbels przychodzi z pomocą jako szef propagandy III-ciej Rzeszy, która w końcu zdołała przekonać wielu obywateli że niektórzy ludzie to nie ludzie i można np,. produkować z nich mydło (to brzmi jak scenariusz czarnej komedii S-F, ale przecież sami to znamy z historii i gdyby nie to to chyba raczej nie uwierzyli byśmy, że DEMOKRATYCZNIE wybrany i popierany rząd, może zajmować się takimi projektami na masową, przemysłową wręcz skalę. W stanach wiedzieli o tym i nic nie robili, do puki ich interesy nie były zagrożone).
            Więc ja bym nie ufał polityką sprawiającym jak kościoły dobre wrażenie praworządności, uczciwości by ludzie im ufali.


            Wracając do słynnego oświadczenia Goebbelsa zapytanego o tajniku sukcesu Hitlera (dlaczego maił takie poparcie).

            Powiedział (zdradzając sekrety min. współczesnej psychomanipulacji):

            "KAŻDE najgorsze nawet kłamstwo, stanie się prawdą
            wystarczy tylko ilość POWTÓRZEŃ".

            Przyjrzyjmy się światu, jak nas karmi informacjami:

            -Reklama co chwila ta sama, bezsensowne POWTÓRZENIA.
            -Modlitwy w kościołach i zadawane w domu POWTÓRZENIA.
            -Wiadomości w TV, radiu co godzina nieraz POWTÓRZENIA.
            -Szkolny sposób nauki, wkuwania na pamięć, często nie istotnych faktów. Ogólnie edukacji idea to POWTÓRZENIA.



            Gdzie wolność, gdzie ma być miejsce na poznawanie.
            Skoro rzeczy są nam z góry podawane i kierowane wprost do podświadomości (na zasadzie obowiązku:
            przymusowe reklamy po 5 razy w przerywanym filmie
            przymusowe modlitwy w kościele i rytuały
            przymusowa edukacja i wartościowanie wg oceny
            (za zapamiętywanie, a nie samodzielne myślenie).

            Chciałem przez to zasugerować, że niczemu co masowe nie można wierzyć. To co uważamy za świętości może być rodzajem doskonałego kłamstwa (możemy być nie świadomymi ofiarami paradygmatów przyjętych powszechnie jako naukowe, tak samo jak ofiary religijnej manipulacji). Umysł ludzki jest bardzo podatny, gdy od kołyski coś mus się wtłoczy i nie ma alternatywny - staje się wierny i wojowniczy, broniąc się przed zmianą, przed wyzwoleniem jak ofiary typowej sekty).
            Przecież sami nie sprawdzaliśmy tego co leży u podstaw materialistycznej filozofii, nie zaglądaliśmy do atomu aż tak daleko. Nie nauczono nas jak kontaktować się z poza-świadomością, nie powiedziano nam jakie wielkie możliwości mamy w życiu. Gdzieś tylko wzmiankowano fenomen efektu placebo (który jest setem idei tzw. siły wiary i dowodem na nie konsekwencje, logicznego, mechanistycznego spojrzenia na życie, że materia wszystko determinuje).



            Więc nasza nauka w szkole, system poglądów może być jak ta reklama i religijne zabobony, bardzo wypaczony, tendencyjny.
            Bo ogólnie rzecz biorąc sam sposób rozumowania jest oparty o manipulacje. Karmią nas gotowymi rzeczami, z którymi też ludzi zderza się - więc zamiast podważać je walczą na zasadzie założenia, że jedna z powszechnych opcji jest prawdziwa.
            (Gdy spierają ze sobą kto ma racje [ewolucja vs kreacjonizm][prawica kontra lewica] nie mają czasu by się zorientować że robi się ich w balona i że każdy z podanych im poglądów jest obliczony na rodzaj intelektualnego więzienia.

            Wszystko po to aby nie dotarli do tego co istotne, uwalniając się z systemu wyciskającego ich min. ekonomicznie. Bo jeśli sugeruje się im co chwile, że ciężką pracą, poświęceniem dla wyniku, jak w sporcie dochodzi się do poważania i sukcesu - to idąc przez życie walczą, trudząc się, zamiast jak elita korzystać z różnego rodzaju innowacji, dźwigni! Czyli człowiek wolny robi się W ŻYCIU to co go pasjonuje, więc wtedy nie liczy się czasu, a pieniądze dostaje za przyjemności. Albo stosuje rożne algorytmy gdzie pieniądz sam robi pieniądz).


            Najwięcej piszę poza tematem, uważając, że bez zrozumienia pełnego kontekstu trudno zaakceptować to, że ktoś oszukuje masy ludzi przez ileś pokoleń.

            Przecież na tej zasadzie ktoś wymyśla religie, rytuały hierarchie i cały ten system prania mózgu i podporządkowywania sobie tłumu.

            Przyjrzyjmy się krytycznie naszym poglądom
            np. wyrobionym w szkole
            (i podtrzymywanym siłą masy - jak w sekcie też to ma miejsce - wspólnota bardzo silnie oddziałuje)
            Okaże się, że one są oparte na wierze
            (bo większości sami nie sprawdziliśmy).

            Poza tym gdy poruszamy się w danym kręgu
            nawet nie wiemy co jest alternatywą.

            Nauka dla mnie to postęp, poza to co już się zna.
            To ciągły rozwój, inwestowanie w nowe informacje
            i nawet te, które nie przystają do tego w co wierzymy
            (o ile są pożyteczne i rokują jakieś nadzieje.
            Bo wypada wybierać wg. opłacalności
            - tzn. nie zajmować się głupotami w stylu płaskiej Ziemi).

            Mnie do tej wiedzy doprowadziło zainteresowanie literaturą sukcesu. Zacząłem od znanej książki "The Secret"
            Jest też film z 2006 roku o tym tytule.

            Potem z siłą maniaka czytałem nie raz bywało, że książkę dziennie i przetworzyłem swoje poglądy zupełnie.
            Wcześniej byłem katolikiem o racjonalistycznym podejściu
            (czyli jak wielu chodzących do kościoła i kierującym się uznanymi teoriami naukowymi, bazując na powszechnym zakresie wiedzy, która przypomnę się bardzo rozwija. Wobec czego choćby nie dodawać do wszystkiego elementu teorii spiskowych to zanim coś wejdzie do programu nauczania może być już dawno nie aktualne. Bo nauka bardzo przyspiesza. Fizyka kwantowa jest potwierdzeniem moich poglądów. Wg. niej wszystko jest energią, czyli życie jest bardziej duchowe, nie materialne, a to co rozumiemy jako materie wynika z rodzaju symulacji, gdzie nasz umysł odczytuje informacje i zamienia na obrazy i doznania, bodźce (jak w konsoli do gry).
            Poza tym zajmuję się tym tyle, że czasem wydaje mi się, że mam odpowiedź na każde pytanie (jestem do tego przekonany przy najmniej jeśli chodzi o filozofię - czyli pytania o motywy, powody, logiczne układy. Czyli jak, a bardziej dlaczego to działa. Dlaczego tak a nie inaczej nasz świat się organizuje i jaki jest cel jego stworzenia.

            Bo wg. mnie jest stworzony, tak samo jak sami tworzymy gry komputerowe - dla CZYSTEJ ROZRYWKI.

            Polecam film SF o tym pt.: "Trzynaste piętro".

            Trudno streścić ogrom przemyśleń, wniosków i źródeł, którymi posiłkowałem się latami w poszukiwaniach tej wiedzy o świecie, o duchowej naturze umysłu (który na co dzień wykorzystujemy tylko w ułamku, nie znając instrukcji obsługi podświadomości - czym zajmuje się min system Huny). To jest tak nowatorska, tak ciekawa i praktyczna wiedza, że stanowi przygodę na całe życie i zawsze jest coś do poznania i wykorzystania. Bo to tak jak nauczyć się stosować efekt placebo świadomie ulepszając swoje życie o samodzielne jakby programowanie umysłu, przekonań, wiary. W czym przeszkadza, albo co nawet wyklucza, wyuczona w szkole MECHANISTYCZNA wizja świata.
            Racjonalizm i materializm to niewola jak religia, tylko bardziej dyskretna (odcinająca od ogromu wiedzy o świecie, który okazuje się być ostatecznie rodzajem wirtualnej rzeczywistości, w której można znacznie więcej niż nas nauczono.. i to stanowi mój cel. Nie mam w życiu nic do zrobienia więc postanowiłem uczyć się tego by osiągnąć w tej dziedzinie mistrzostwo.. Część mojej edukacji to pisanie o tym, ponieważ podświadomość utrwala, uczy się, przyswaja sobie nowe prawdy poprzez ich powtarzanie..

            Tak wiec prawda obiektywna jako taka dla mnie nie istnieje.
            Są tylko systemy przekonań które przyjmujemy i wdrażamy.
            Bardziej lub mniej praktyczne, bardziej lub mniej miłe.

            Religia to straszliwa tortura dla wolnego człowieka.
            Pogląd naukowy w obliczu dostępnej wiedzy o świadomości
            to podobnie szalone ograniczenie i raczej raczkowanie w życiu (grając tak jak nas nauczono czyli myśląc zapodanymi schematami sprowadzającymi się zwykle do myślenia i działania tak jak inni - czyli do bezpiecznego choć nudnawego życia, które zaczyna przypominać wyścig szczurów lub tego typu atrakcje jak w sporcie, na zasadzie wzajemnego ocenienia się z wyników okupionych TRUDEM, i wyrzeczeniem się własnych uczuć. Bo na tym wg. mnie opiera się głownie idea zapodanego masowo niewolnictwa. Na przekonaniu człowieka że musi się podporządkować i robić to co się opłaca, co jest doceniane, a nie żyć własnym życiem jak typowy buntownik, artysta, który równie dobrze może dostać pół miliona za gówna sprzedane dla żartu w puszkach, o ile będzie miał odwagę wyjść poza schemat mówiący, że drogo licytowane dzieło sztuki musi być wysokiej jakości - To taki zabawny przykład kreatywności:)

            Podsumowując moje poglądy (w zakresie 3 opcji)

            Religijna, kościelna indoktrynacja sprzyja:

            umartwieniu, cierpiętnictwu, tolerancji na cierpienie( lub wręcz jego kultowi - jak pochody biczowników), rozwala psychikę łamiąc człowieka wewnętrznie na różne sposoby, o czym można by napisać opasłe tomy (to majsterski psychomanipulacji:) W sumie trzeba przyznać, że ten kto wymyślił religie był genialny - wszystko można wmówić sugerując, że jakiś bóg sobie tego życzy (a jak coś się nie uda stwierdzić, że to jakiś szatan psuje -np. chcąc rozbić "święty" kościół. Dla mnie jest on typową, ale przerosłą destrukcyjną sektą, tyle że w wersji light /i tyczy się to też innych religij jakie znam tyle o ile, ale widzę w nich jasno podobne elementy służące do niewolenia ludzi - nawet w Buddyzmie, rozwala się ich wewnętrzną podstawę walcząc z uczuciem pragnienia. O nawet w kabale, uważanej za elitarną się zastrasza twierdząc, że istnieje tylko jedyna słuszna droga, a reszta dróg prowadzi na zatracenie - o jak w chrześcijaństwie. Są one pokrewne).

            Religie to dla mnie zakamuflowane formy przemocy!
            Taka wyrafinowana forma niewolnictwa (którą ulepszono..

            Bo szkoły, system edukacji i tzw. pogląd naukowy
            to jak dla mnie kolejna wersja pewnego typu urabiania
            na ideał podporządkowanego z góry podanym prawdom
            (tak, niestety znów niewolnika - choć taka niewola jest lepsza - to nadal jest to bardzo wyrafinowana manipulacja).

            Na logikę skoro władza stworzyła religie dlaczego miała by z nich zrezygnować, skoro są takie cudowne - tworząc podporządkowaną rzesze wyznawców gotowych wyrzec się życia w imię Boga i robić to co się im każe, że Bóg chce.

            Kościół trzymał silną, totalitarną władzę i to on stworzył szkolnictwo, masową edukację. Więc jest to kolejna wersja więzienia (ale nie tylko z uwagi na pochodzenie).

            Bo współczesny, powszechny pogląd naukowy, zakłada
            że świat ducha (Platoński świat idei, że to co nie widoczne, nie mierzalne) nie istnieje. Co jest po prostu straszliwym błędem, jak wlanie dziecka z kąpielą. Fakt że religia to w głównej mierze stek bzdur, którym się strofuje ludzi i który się samo-kopiuje jak wirus komputerowy z pokolenia na pokolenie, nie oznacza, że nie ma tam prawdziwych idei.

            Istnieje świat poza materialny na co są chyba miliony dowodów, bo przejawia się on na różne sposoby.
            Kwestią jest zasada efektu placebo, której warto się nauczyć, lub przyjąć jako założenie na czas dyskusji.
            Mianowicie ten kto w coś nie wierzy, tego nie dostrzeże.
            Po prostu umysł ludzki to odfiltruje. Dlatego też sporo osób oglądając jakieś mega ciekawe filmy, w których jest masa interesującej treści, pisze komentarze w stylu "film o niczym" albo "2 godziny wyjęte z życia". Po prostu każdy postrzega rzeczywistość w sposób SUBIEKTYWNY (wg. tego co zna, w co wierzy, albo lepiej to ujmując -fachowym językiem- wg. tego z czym rezonuje).
            Dzięki czemu możliwe jest podtrzymywanie wszelakich poglądów, choćby dla nas, albo dla większości były super idiotyczne, jak niektóre prawdy religijne.

            Zwyczajnie ortodoks, nie dostrzega, nie dopuszcza do siebie niektórych rzeczy, bo jego system przekonań tak to filtruje. Na tej zasadzie ludzie z racjonalistycznym, materialistycznym poglądem też są ograniczeni i też jak ofiara religii mogą przyswajając nowe idee powoli, bo inaczej ich umysł nie zaadaptuje danej wiedzy, zbyt odległej od wyobrażeń.

            Teraz o wadach racjonalizmu.
            Ta filozofia wydaje się być nieco anty-rozwojowa.
            Wierzy się w to co już było w przeszłości, nie dopuszczając tego co nie znane, bo tego nie ma (więc przyjmuje się że nie istnieje). Co oznacza w praktyce, że ludzie są NIEWOLNIKAMI zapodanej im, lub rozpoznanej przez siebie PRAWDY. Są przekonani że tylko jedna prawda istnieje.
            Poza tym boją się, bo nie mogą, nie są w stanie kontrolować rzeczywiści. Szalenie boją się śmierci i zabawnie łatwo się nimi manipuluje, poprzez zastraszanie i pieniądze (w których upatrują często jedyną sprawczą siłę - nie rozumiejąc jak to działa, stają się ofiarami kultu pracy. Czyli mechanistycznego życia. Ignorują swoje uczucia, nie prowadzą duchowego, wewnętrznego życia, polegając na tym co zewnatrzne i tam, w rzeczach postrzegając wolność. Często narzekają i są nieszczęsliwi, upatrując spoełnienie w pszysłości i bojac się zmiennych okoliczności. To rodzaj psychicznej katorgi - dlatego więszkść z nich chowa się przez ciekawym, ale tajemniczym życiem w jakimś schemacie, robiąc nie wiele, nie sięgając w nieznane tylko np.: dom -praca - TV i czasem wakacje). Wmówiono im podobnie jak w kościele, że świat jest zły i trzeba się go bać. Tylko ze demony zastąpiono przypadkiem, złymi ludźmi, siłami natury i rożnymi rzeczami nad którymi nie mogą mieć kontroli więc żyją w strachu z wizją rychłej, nie nieuniknionej śmierci. Czyli znowu w jakimś horrorze.
            Wierzą w rożne ograniczenia i wojują ze sobą często.
            Od konkurencji poprzez napady po wojny.
            Czyli robią z Ziemi jakieś małe piekiełko.
            Mało kto z nich jest szczęśliwy, beztroski jak dziecko.
            Raczej to dla nich pint honoru, by być poważnym i zapatrzonym w idę walki (żyją sportem, konkurencją, oceniają się i hej tują non stop. Na poziomie duchowym prowadząc życie niezbyt miłe, wręcz żebrzą uznania trawieni mnóstwem kompleksów kodowanych im w celu manipulanci.
            Np. reklamy - wczoraj słyszałem że dziecko aby kupić sobie najnowszą komórkę zdecydowało się sprzedaj jakieś swoje organy (to masakryczne więc nie zagłębiałem się w temat).
            Ale to już tendencja - jak nie ma się najnowszej komórki to podobno w szkle jest się nie lubianym, gorszym.
            Oto wynik materialistycznej indoktrynacji z porzuceniem duchowych wartości i sprowadzając życie do tego co zewnętrzne. Tym czasem życie duchowe to nie wykluczenie bogactwa. Tylko inna, miła droga, nie walki a tworzenia z wewnętrznego świata, poprzez sposób bycia.. (ale to bardziej zaawansowana kwestia, o której tylko wspominam). Oczywiście wmawia się ludziom, że pierwszy milion trzeba ukraść, a osoby bogate na filmach to albo cynicy, albo bandziory. Kino to znakominte narzedzie manipulacji, służące do zaszczepiania porządanej wizji świata (szakuje ostatni wysyp rzemocy, nawet w bajkach i grach dla małych dzieci, które przecież obejżą co imsię poda.Nie da się tego tłumaczyć zmierzaniem do większej oglądalności). Odnoszę wrażenie że ludzi uzależniono od róznego rodzaju trucizny. Np. płacą za papierosy, któe teraz już wiadomo, że ich zabijają po woli (ale wcześniej stworzono ogromną modę). Płacą za alkochol, który zabija ich szara komórki, umośledza myślnie i niszczy wątrobę. Też po którym łapią doła (tym czasem bez inwazyjne, nie mające podobno efektów ubocznych konopie, powodujące szczęście są zakazane). Zobacz dziwną rzecz - WSZĘDZIE nawet na stacjach benzynowych - to kuriozum - rzędy szklanych, kolorowych butelek na całe ściany, niczym w muzeum! To nie przypadek, że niszczy się ludzi w sposób bardzo dobrze zorganizowany. Też słodycze, jest ich masę, w koli z pół kilko cukru, w jogurcikach dla dzieci. Cukier jest jak narkotyk i otumania, poza tym na dłuższą metę niszczy zdrowie jak alkohol podobnie (cukrowi narkomani są niemal wszędzie:) Do niedawna jadłem słodycze (wcześniej bardzo wiele bo ojciec miał min cukiernie, którą wynajmował komuś przy rodzinnym domu, myśląc że ją obejmę bo to się opłaca - czyli materializm zamiast patrzyć na uczucia. To wielka ludzkości zmora, powodująca falę uczucia nieszczęscia, niespełnienia. Bo goniąc za rzeczami, tytułami nie zatka się duchowej pustki. Ot przypomina się taki film "Stowarzyszenie umarłych poetów").

            Zapytasz pewnie co mam na myśli, że niby miało by się robić w życiu (na czym ta wolność miała by polegać i duchowe życie, czyli podejmować decyzje biorąc pod uwagę nie masowe programy do manipulacji stadem, ale własne uczucia, własne wnętrze, robiąc to co się czuje, co chce. Czyli jeśli chodzi o prace to dobierać ją z uwagi na frajde, samorealizacje, pasje, a nie pieniądze, które ludzie przeceniają bo boją się biedy w tak zorganizowanym świecie, gdzie niemal wszystko kosztuje i z posiadania ocenia, wartościuje ich się). To jakiś obłęd - widać po dzieciach jak sobie dokuczają, zabierają zabawki i zazdroszczą. To programy w umyśle jak dogmaty w religii zabierają szczęście, radość, pokój i współprace czyniąc drugiego człowieka konkurentem, wrogiem. Widać to w Polsce gdzie mówi się, że .. ech zresztą patrz na filmik YouTube "Polski syndrom" dość ciekawy frg. felietonu.

            Zastanawiające dlaczego ludzie się nie spełniają w życiu, a podporządkowują (sami siebie niewoląc).
            Z wielu powodów (tresury w szkole na robienie czegoś pod przymusem na ocenę) ale głównie jak dla mnie..
            BO MYŚLĄ RACJONALNIE, nie mając WIARY w siebie!!!
            Czyli myślą szablonami i budują możliwości na postawie tzw. "prawdy" (czyli czegoś co uzyskali z oglądu przeszłości).

            Racjonalizm jest straszliwym fatum, utrzymującym w lęku przed tym co nie znane i sprowadzającym się do myślenia złożonego wiedzy. Czyli do niewoli systemu poglądów, wyobrażeń. Jeśli komuś się coś wmówi to w to wierzy.
            Jeśli pochodzi ze środowiska, gdzie ludzie narzekają, że wszystko jest złe i nic się nie opłaca, to nie wiele robi i mało zyskuje z życia (wegetując by przetrwać ten "kosmiczny przypadek" rzucony w odchłań, chłodnego, nie sprawiedliwego świata pełnego zagrożeń).

            Właśnie religie cechuje idea zła.
            Tak samo jak omawianą alternatywę.

            Dzięki temu że ludzi się zastrasza..
            Posiada się na nimi przewagę, władzę.
            Ten kto się boi ulega i łatwo nim manipulować.
            Ze strachu ludzie są gotowi robić różne głupie rzeczy.
            (przykładem kumulacji lęku jest panika, albo wojna..
            Być może taka się zbliża. Wróble ćwierkają, że jest konieczna
            aby uratować zapadające się USA, które za parę lat pod każdym względem wyprzedzą Chiny, będące dawniej supermocarstwem i mające imperialistyczne ambicje oraz obecnie największe w świecie potencjały ekonomiczne.
            Budują na sztucznych wyspach bazy wojskowe, wymyślają nowe bronie.. wojna nie jest miła, ale opłacalna najbardziej dla tego kto ją zaczyna, albo zaczął bo oficjalnie zachodni politycy przylani się do stworzenia ISIS jako alternatywy dla ruskich w Afganistanie. Wojna światowa wg. mnie wisi na włosku i wtedy przyda się wiara. Bez wiary pozostaje własna siła i ekonomia, która się zapewne sypnie równolegle. Kiedyś gdy był wielki kryzys ludzie popełniali samobójstwa dlatego że stracili pieniądze, bo ich życie było na materii skoncentrowane. Ten kto wierzy w dobro, czuje się bezpiecznie. A jak się czuje takie ma życia doświadczanie.
            Poza tym ciągły lęk, jak i stres na dł. metę niszczy zdrowie!

            Wiara więc jest bardzo przydatnym narzędziem.
            Choć wiadomo, zależy w co się wierzy.

            Religia sugeruje by wierzyć w zło (i bać się stale).
            Materializm by wierzyć w posiadanie (i także się bać stale)
            Mój pogląd to wiara w siebie jako w duchową istotę (brak lęku i pogoda ducha to jedne z wielu jego atutów:)

            Poza tym uczę się komunikować z tym co poza świadome,
            czyli z częścią siebie (w wielowymiarowej rzeczywistości, której widoczna "materialna" część to tylko jakiś zakres).

            Więc wierzę w siłę myśli, w parapsychologię (której będę się uczył w następnej kolejności dla zabawy - bo na tym polega dla mnie życie, nie na ocenieniu się, lęku, walce o przetrwanie w pełnym zagrożeń świecie martwej materii, który wziął nie wiadomo skąd, co gdzie jak i dlaczego wybuchło. Czyli rezygnuję z poglądów typowo naukowych, tak jak zrezygnowałem jakiś czas temu z religii, jaka bardzo zastrasza, utrzymując w napięciu ciągłego oceniania by /jeśli ktoś nadal w to wierzy/ nie trafić do piekła, czyścica lub nie odbywać już tu na Ziemi kary pełnej cierpienia za jakieś tam grzechy. Czego odpowiednikiem we wschodnich wierzeniach jest tzw. prawo karmy. Każda religia wydaje się mieć wbudowany jakiś bat do tresury. Tak jak system edukacji.. Cóż nie dziwny się, że władza, chcąc utrzymać swój status tak animuje owcze życie. Bo przecież inaczej stworzyła by sobie konkurencje, tracąc z czasem swój elitarny status (Mówi się, że 98% bogactw posada 1% populacji. Oraz, że 16 tyś dzieci w afryce umiera z głodu dziennie. Oraz, że [uwaga tu teorie spiskowe, których nie znam z netu, ale od ludzi mającymi kontakt bezpośredni lub pośredni z tym systemem kontroli] istnieje tyle programów do ograniczania ludzkiej zdolności do zorientowania się w systemie niewoli, że można było by mówić o tym tydzień, a nie wyczerpało by się tematu. Dlatego wspomniałem o tej biednej afryce, by zdać sobie sprawę, że tak jak na tych umierających z głodu, NA TOBIE władzy nie zależy.
            Więc jeśli SAMEMU nie zatroszczysz się o WOLNOŚĆ,
            czyli min WIEDZĘ o możliwosciach w tym zakresie.
            To nikt, a szczególne władza, z góry (media, szkoła, religia) Tobie jej nie poda, a dokładne tak ZAKODUJE umysł, abyś jeśli ją przypadkiem znajdziesz uznał ją za STEK BZDUR!!!!

            To jest właśnie taka ciekawa polityka urabiania, że prawda o świecie sama chroni się przed ludźmi (mającymi zakodowane mechanizmy autocenzury).

            Przypomnę że wszystko da się wmówić (wystarczy ilość powtórzeń).

            Polecam na początek "Transerfing Rzeczywistości"
            jako alternatywną książkę, wprowadzającą w nową wizję świata (w którym to TY masz WŁADZĘ nad swym życiem,
            Co jest możliwe dzięki odrzuceniu paradygmatów /religijnych lub racjonalistycznych/ czyniących z ludzi OFIARĘ rzeczywistości i kierujących się raczej lękami niż dążeniem do przyjemności wprost. Czyli np. robinię w życiu, w pracy tego co się lubi, a nie musi lub uważa że musi.

            Właściwie do zadawania sobie cierpienia, do godzenia się na nie jako warunek życia sprowadza się ta cała niewola.
            Sposób myślenia będący konsekwencją edukacji w religii/szkole czy obecnie w kinie/sporcie nastawionym na kult poświęcających się bohaterów, na wyrzeczenie siebie i WALKĘ.

            Aby móc zrozumieć alternatywę trzeba czytać.
            Książki o tym są do znalezienia w wersji audio.
            Jak ktoś nie lubi czytać, może słuchać.
            Kto szuka ten znajdzie (nawet w sieci)

            Chodzi o to, że zmiana myślenia wyzwala od schematu obłożonego wieloma warunkami, który generuje trudy.
            Np. sportowcy dla wyniku niszczą zdrowie, zadając sobie już czasem w czasie walki o medale niesamowite cierpienie.
            Nie mówiąc już o ciągłych treningach. Promuje się sport bardzo. Tak jak przemoc i walkę w kinie (totalny jej zalew)
            Ile jest filmów o sukcesie na drodze samorealizacji, pasji.
            Raczej pasje skojarzono z cierpieniem (ten film od KK),
            a ludzi często karmi się martyrologią wojenną
            (chyba szykując kolejne dostawy mięsa armatniego na wcześniej czy później wypowiadaną wojnę - miejmy nadzieję, że tym razem do niej nie dojdzie w Polsce
            /Rosja jest potrzebna staną aby zdominować Chiny
            dlatego wydaje mi się, że stary układ będzie z nią trzymał/).

            W każdym razie - kończąc tę przydługą wypowiedź.
            Podkreślę, że dla mnie WIARA to praktyczne narzędzie.
            (nie ma nic wspólnego z kościołem, choć Jezus /którego traktuję jak jednego z wielu, bardzo wielu mędrców,
            duchowych nauczycieli/ o tej sile wiary nie raz mówił).

            Cyt. z pam.:

            > Jeśli o cokolwiek z wiarą będziecie prosić .. otrzymacie

            > Jeśli będziecie mieli WIARĘ jak ziarnko gorczycy to będziecie mogli góry przynosić (Ziarko gorczycy jest najmniejsze, góra największa - czyli wiara to d. dźwignia, tj. niewiele jej trzeba).

            >To twoja WIARA cię uzdrowiła (rzekł do niewiasty, która chwyciła się szaty)

            >Słabej WIARY (do Piotra który zwątpił chodząc po wodzie zaczął wątpić i tonąć)

            >Nie mógł uczynić żadnego cudu w Galileli, gdzie uważano go za syna cieśli (czyli nikt mu nie wierzył, więc nie umożliwił takiego działania. Jak z Kaszpirowskim - kto wierzył dla tego działało - ot typowy efekt placebo).

            Można to rozumieć jako metafory, sugerujące siłę wiary
            (albo bardziej dosłownie jeśli wierzyć w szersze możliwości, tę cała parapsychologie. Bo Jezus powiedział też "i WY będziecie mogli czynić rzeczy takiej jak ja i WIĘKSZE jeszcze".
            Nie tylko Huny wiemy, że tego typu rzecz są możliwe, a póki co nazywane cudami poprzez ich nie zrozumienie JESZCZE.
            Tak jak cudem była by zapalniczka lub laser dla Aborygena).

            Tym czasem nie zauważalnie powstał odpowiednik 14-tu stron 4A (wg. statystyk Word'a). Więc znów zapomniałem się, straciłem poczucie upływu czasu robiąc to co lubię (pisząc o tym co mnie fascynuje).
            To wydaje się być dobry sposób na życie (tworzysz bez cienia wysiłku to co lubisz i wtedy nie potrzeba cierpieć by osiągać wiele.
            Ale nie dla wyniku, a dla przyjemności wtedy życie się.
            Dla samego siebie, a nie by wpisywać się w zawężone, obce kryteria - tak jak nas oceniano w szkole. Nagradzając za powarzenie tego co z góry podane jako słuszne i właściwie, zamiast rozwijać wolność, kreatywność i samorealizacje, będąc ze sobą w zgodzie by wieść szczęśliwe ciekawe życie
            /czego stale się uczę, będąc na drodze ciągłego doskonalenia - jest wiele do poznania, odkrycia wdrożenia/).

            Można by powiedzieć, że napisałem małą książkę
            (choć taka przeciętna to było by 10x tyle).
            Uważam że WIARA jest bardzo praktyczna.
            To dzięki niej sięgamy w nieznane po marzenia
            (zamiast żyć jak wszyscy bojąc się, choćby bogaci
            to w jakimś ubogim schemacie naśladując się wzajemnie).
            Dla mnie świat jest rodzajem gry on line (wierze w matrix,
            ale nie traktuję go jako fatum, a miejsce rozrywki dla zabawy. Wierzę w nieśmiertelność, mam masę dowodów,
            ale teraz to też rozumiem. Bo bez dobrej woli, chęci, czyli intencji nawet najbardziej wiarygodne fakty się odrzuci.
            Bo wszystko można podważyć, traktując jak nieznaną anomalię, przypadek, przewidzenie lub zmowę czy żart.
            W życiu ważne jest wiedzieć czego się che, wierzyć w dobro.
            By to dobro rozwijać zamiast wdawać się w rożne walki o ochłapy (tak jak to obserwuje się ludzi silących się na coś..
            w sporcie jak i w biznesie gdy ostra konkurencja przypomina to trochę ruletkę. Warto rozwijać się duchowo [rozwój duchowy to mój sposób na życie, przekładający się na bezwarunkowy pokój, zadowolenie z siebie i szczęście].
            To właściwie wolność, odporność na manipulacje do tej wewnątrznej, duchowej siły się sprowadza. Żyje się wg. mnie dla siebie, tak jak się gra w gry, dla przyjemności. Więc jeśli coś nam się nie podoba to w imię własnej wolnosci się tym nie zajmujemy WIERZĄC, że istnieje nowe, pepsze rozwiązanie. Dzięki temu, szukami i znajdujemy je.
            Większość ludzi nie szuka, nie roziwja się, nie zmienia.
            Bo wierzy, że to co jest, co obserwuje, co zna, czego się nauczyło (lub zostało nauczonych) to wszystko co świat ma do zaoferowania. Życie dla mnie jest jak podróż, gdzie wartością jest zmiana, jak przygoda. To stanowi o bogactwie życia, nie schematy, nie skostniały umysł lub góra pieniędzy, które szybko kończą się (bo gdy się ma więcej więcej się wydaje - o czym sam przekonałem się jak w filmie "Sekret" dostając jakby nie oczekiwany spadek). Więc pieniądze raczej szczęścia nie dają gdy się je już ma. Dają jeśli WIERZY się w to, ale to jest płytkie i na krótką metę (bo wszystko z czasem nudzi się i mieszkanie w pałacu). Szybko uczymy się, a natura ludzka jest żądna odkrywania, poznawania..
            Więc jak dla mnie skarbem jest NOWA WIEDZA i marzenia.
            Jak cele stanowiące swego rodzaju pretekst dla doświadczenia (jak na spacerze gdzie by być w drodze ustalasz cele). Życie może być piękne jeśli przestaniemy bać się, oceniać wg obcych kryteriów, a zaczniemy wczuwać się w siebie. Kierować własnymi uczuciami robiąc to co cieszy.
            Czyli bawiąc się jak dzieci, jednocześnie współpracując ze światem w jakimś zakresie na kompromisów zasadzie.

            Wszyscy się zmieniamy i doskonalimy relacje z ludźmi. Cenie sobie zgodę, pokój bardziej zacznę dostrzegać zalety dla ludzi zamiast walczyć stale z czymś. Np. mimo, jak już wiesz nie cierpię religii (bo po odrzuceniu jej, przejrzeniu czułem się jak ofiara jakieś sekty) zamierzam zmienić politykę na tolerancyjną, wyrozumiałą. Niedawno nauczyłem się mianowicie, że w życiu najcenniejsze jest WŁASNE szczęście.

            Więc jak ludzie chcąc wierzyć w zło, dać się niewolić, ogłupiać i truć to niech sobie wierzą w co chcą. To w końcu rodzaj gry on line, która sama w sobie jest doskonale zorganizowana (rządzona perfekcyjnymi prawami natury, która nie popełnia błędów więc nie trzeba jej kontrolować jak to usiłują robić stale rożne ideologie w tym też kościoły).

            Każda decyzja, każdy akt woli w konsekwencji prowadzi do doświadczenia. Wg. mnie po tym co się czuje, rozpoznamy czy coś jest dobre, warte dla nas (subiektywnie).

            Systemy niewoli głęboko zaszczepione w świadomość ludzi bazują na kilku dogmatach. Min, że istnieje jakaś jedyna słuszna prawda, np. jedne dobro dla wszystkich (jak utopia).

            Wg. mnie w życiu chodzi o indywidualizm. Dlatego tworze własną filozofię dlatego że mi pasuje. Nie dla tego że jest słuszna lub do zaakceptowania przez ludzi. Na tym wg. mnie polega wolność, na wybieraniu czegoś TYLKO ze względu na siebie. Niewola bowiem to kierowanie się zewnętrznymi, obcymi czynnikami, wartościami, prawdami (które pozostają w opozycji do tego czego się che, bo się z tym dobrze czuje). Czuje się jak artysta, bo oni są kreatywni.
            Ale nadal leczę z programów na ocenianie i przejmowanie się tym, jak jestem odbierany (czy to co robię zostaje przyjęte). Uważam jednak że prawdziwy artysta tworzy z zapału, z pasji dla siebie, bo lubi, a nie że ktoś jego pochwali lub dorobek kupi (tak robią dziwki - sprzedają siebie za pieniądze - ale to już jest uznane za dobre. Bo chyba większość ludzi tak życie, bojąc się że im się nie uda spełnić marzenia. Bo tak ich nauczono myśleć mechanicznie, racjonalistycznie, nie mając wiary w robienie tego co nowe, co nie znane, nie pewne. Czyli pozostawiając w niewoli schematów, w jakich się urodzili lub wychowali.
            Wiara + wyobraźnia przekraczanie ograniczeń.

            Jeśli świat nie jest materialny a duchowy.
            Jeśli widziana rzeczywistość to nakładka jak windows na dos.
            Jeśli nasz świat jest kolejną odsłoną gry on line dla ZABAWY.

            To nie jesteśmy ograniczeni i możemy wszystko robić dla frajdy. W tym nie trzeba bać się śmierci (bo taka nie istnieje, jako że nie istnieje coś takiego jak materia, wszystko to informacja, a więc świadomość jest niezależna. Jak zamkniesz oczy to istniejesz mimo, że się i świata nie widzisz.
            Reinkarnacja, wcielenia jak wcielenia się w role głównego bohatera filmu lub gracza, by kontynuować daną zabawę bez końca - to wspaniała, genialna perspektywa.
            (dowody - kto poszuka znajdzie wiele - dawno mam to za sobą:) i nie potrzebuje tego udowadniać co stało się niemal oczywiste. Raczej dyskusje są nam potrzebne do przerabiania podświadomych wątpliwości, do upewniania się).
            Nie bać się śmierci, nie liczyć czasu jak odmierzanego umiera do nieuchronnego wyroku unicestwienia to piękna wyzwalająca perspektywa.
            Ktoś powie naiwna, ale nawet gdyby ta kwestia nie byłą do końca udowadniana, to zwróćmy uwagę że się bardzo opłaca. Bo daje poczucie lekkości, pokoju, zaufania że życie jest dobre, doskonałe i nie trzeba go się bać jak w grze (jest zawsze kolejna i kolejna i kolejna szansa do póki dana plansza nie znudzi się.
            Czyli jesteśmy WOLNI, a nie jakimś bublem kapryśnego boga, który nie dopracowawszy swego działa wyznaczył kościół do jego opresyjnego pilnowania, a ten też był kolejną pomyłką, czy niedoróbką bo tak się rozpanoszył że zaczął mordować w imię Boga i min. żywcem palił za poglądy (ale że jest mistrzem parania mózgu, wierni mu tego nie zauważają - i pogódźmy się z tym w końcu, zostawiając ich w spokoju, po to aby mieć czas na własne życie.
            Nie jesteśmy tu po to by kogoś zbawiać ale dla siebie. Więc o ile dla kogoś dyskusje są frajdą to niech prowadzi je, pamiętając jednak, że robi to dla siebie. Bo lubi i nie chodzi o przekonanie kogoś, co najwyżej siebie (bo podświadomie możemy mieć resztki tych sekciarskich programu zaszczepianych w dzieciństwie i obecnych w świecie, którymi nadal jeśli ma się chwiejne poglądy można infekować się). Do niedawna chciałem napisać książkę jak wyjść z sekty, którą jest KK. Jednak póki co odpuściłem sobie, bo przecież to rozpęta wielką wojnę (a ostano cenie sobie spokój).

            Spokój i wolność od walki o cokolwiek polega dla mnie na odżegnaniu się od zaszczepionych nam kategorii myślenia masowym umysłem (opartym się o założenie, że istnieje tylko jedna prawda i że musimy przekonać otoczenie, aby przyznało nam słuszność. Czyli wypracowanie prawdy w walce o nią).
            Alternatywne myślenie niezależne bardzo ułatwia życie.
            Wtedy nie musisz robić tyle. Możesz samemu sobie czytać, uczyć się. Przekonać tylko siebie jest znacznie łatwiejsze niż uzyskać uznanie otoczenia.
            (To jak ciągnąć jeden wóz pod górę zamiast 10)

            Jeśli rozwija się wyobraźnie i wiarę, można sięgać po więcej, działać śmielej czyli wieść ciekawsze i lepsze życie.

            Wiara używana w negatywny sposób, jak w kościele.
            To wiara w zło, w ideę grzechu, ocenienie z góry i karę.
            Bez kościoła taki system tresury nadal istnieje tyle, że
            system oceniania ludzi przechodzi na materie.
            Także dręcząc ich niesamowicie o ile faktycznie
            przyjmą to na serio i zaangażują się chcąc bić rekordy.
            (Kult bohaterów, zwycięzców to kult męczenników.
            Czyli osób które wyrzekają się swego dobra cierpiąc dla innych - Batman - mroczny wojownik jest tego przykładem).

            Oczywiście jeśli rozpatruje się życie jako gre lub film
            (doświadczenie dla bogactwa dościwadczenia, którego celem jest czysta rozrywaka).. wszystko staje się nagle oczywiste i dobre. Po prostu bawimy się robiąc cokolwiek, co w kontrastach tworzy nasze doświadczenie. Żyjemy wiecznie, nigdy nic ne tracimy tylko zyskujemy wrażenia
            (dokładnie jak widz siedzący wygodnie w kinie, który 100% wczówa sie w akcje. Takie jest życie wg. mojej wiedzy.
            To wierutne kino, jak holodek w serialu Star Treck Voyager.
            Coś co jest możliwe już współcześnie i coś co sami robimy i staje się oczywiste jak się temu przyjrzeć porównując do wirtualnej rzeczywistości. Zobaczmy, że świat gry komputerowej lokalnie ma opcje śmiertelności, ale gracz jest nieśmiertelny, może milion razy tracić i odradzać się.
            Może przegrywać i doskonalić się wracając stając się mistrzem. To jest to TAK STWORZYLIŚMY TEN ŚWIAT.
            Tak stworzyliśmy matrix, materie i życie w pełnym POZORNYCH ograniczeń świecie. Po to aby bawić się w ich przekraczanie.
            -Ktoś kiedyś zpytał czy Bóg może wszystko.
            -(Odparł bym, że) tak.
            -A czy może stworzyć tak ciężki kamień którego by nie mógłpodnieść.
            -Tak (odparł bym ponownie
            dodając, że)
            WŁAŚNIE TO ZROBIŁ STAJĄC SIĘ CZŁOWIEKIEM
            po to aby BAWIĄC SIĘ DOBRZE, na drodze rozwoju
            przejść i to ograniczenie (bo na tym polega jego, czyli nasze życie).

            Jesteśmy duchową istotą, która podróżuje.
            Ten mistyczny bóg o gkórym mówią religie to MY!
            Na tym polega cała dobra nowina, na tym polega najbardziej zawansowana (jakby ukryta) wiedza.
            To jest najwyższy stopień ludzkiego wtajemniczenia
            (świadomość boga - co ma nazwę, bo jest powtarzalne!
            Nazywa się to OŚWIECENIE
            i jak dla mnie oznacza przejście tego etapu gry pozorów.
            Zdarcie zasłony nieświadomości, bycia ofiarą losu.
            Wtedy można tworzyć rzeczy siłą woli, jak we świadomym śnie lub wyobraźni świecie. Psychokineza to przy tym nic.
            (przy okazji zauważ iluż ludzi ma różne parapsychiczne zdolności, które nie mieszczą się nie raz w głowie racjonalisty).

            Świat się stale zmienia.
            Cywilizacja rozwija.
            Rośnie wiedza.
            (stare nowym zastępuje)

            Racjonalistyczny, ściśle materialistyczny pogląd
            przypomina konserwatywny, tak jak dawniej religijny.

            Nauka weszła w komeptencje religji, duchowości.
            Tyle że tak jak dawniej ludzie zaślepiani dogmatami religji
            ją odrzucali, tak teraz odrzucają rewelacje ortodoksi starej szkoły (czyli czystego materializmu, mającego u założenia, że to co nie mierzalne nie istnieje - co jest błędne, prowadząc do wielu błędnych wniosków np. że świat widziany jest niezależny od umysłu i martwy. Nie umieją wtedy wytłumaczyć efektu placebo, ani parapsychologi odrzucając to jako zabobony. Ależ ileż można kłamać i zaciemniać.
            W końcu ta nowa wiedza się rozwinie, wyprze stare tak jak nauka wyparła religie.

            Kwestią praktyczną jest kiedy z tego skorzystamy.

            Np. ktoś marzy by zaszpanować i kupić sobie najnowszy model terenówki (koncept car futurystyczny np. Merolla seri G). Mieszka w Polsce, gdzie o takim samochodzie prawie nikt nawet nie słyszał, a co dopiero zastać go na drodze - domyślnie bardzo drogi i wyrafinowany -niezbyt praktyczny). Wie, że spełni swoje marzenie jeśli zechce uzbroić się w cierpliwość i pomyśli, w końcu ceny spadną, albo moje zarobki wzrosną (lub odłożę przez 10 lat sobie, czy uzyskam zdolność kredyt.)

            Wtedy po kilku latach, np. 3-5 kupuje w końcu to auto.
            Relatywnie tanio do wartości początkowej, bez wyrzeczeń.
            Jednak okazuje się, że to jest już przestarzały dizajn i technologiczny zabytek (bo wszystko szybko poszybowało).
            Polska w międzyczasie też zmieniła swoją rolę, z republiki bananowej na podmiot, który nie daje się ograbiać obcemu kapitałowi. Zarobki znacznie wzrosły i takie auto wydało się co najwyżej zwyczajne (pojawiły się znacznie lepsze, bardziej wymyślne i praktyczne, bo jeżdżące samodzielnie i elektryczne ładowane za darmo, więc nie potrzeba szukać miejsca do parkowania w centom mogąc zlecić auto jeżdżenie w kółko i wezwać jak taksówkę).

            To opowiadnie może nie jest najlpeszym przykładem. Miało dać do zrozumienia, że wszystko co cenne, elitarne, praktyczne, najlepsze wydaje się być takie w czasie, który stale płynie więc i to zmienia się.

            Obecnie powszechna wiedza szkolna, racjonalizm, materializm były bardzo dobre, postępowe kiedyś..
            teraz to powoli zmienia się i znów z czasem nowy system poglądów upowszechni. Ci co czekają, na to aż to stanie się pewne bardziej masowe, zawsze będą w szarej masie.
            Bo ogólny poziom wiedzy, tak jak i dobrobytu (stanadrdy) w przykładzie podnosi się. Życie jest bardziej ciekawe jeśli wyjątkowe, gdy sięga się poza masę w górę. Nie czekając aż coś się upowszechni, bo wtedy nie będzie to zaleta, a kolejny standat w stale rozwijającym się świecie.

            Mówi się zresztą, że świat należy od odważnych.
            Rozumiem to bardzo dobrze gdy patrze na biznesy.

            Ci któży bez oglądania się na innych wdrażają nowatorskie technologie bogacą się niezmiernie (mam znajomego który mówi o docelowych pieniądzach rzędu kilka milionów miesięcznie, ach.. nie wierzyłem te kilka lat temu, gdy to było zupełną nowością w Polsce.. teraz to.. zbiera się pokłosie..
            Są pomysły, formy niesamowite.. Kto jest odważny, myśli pozytywnie, ma wiarę ten najwięcej zyskuje, poza tym wiedzie ciekawe, fascynujące, bogate w doświadczenie poza schematyczne życie.. To jest to co się opłaca SIŁA WIARY.
            Także wiary w BOGA, czyli ducha którym właściwie jest się.

            Dlaczego, bo nie istnieje żadna materia (Max Planck, fizyka kwantowa, hipnoza regresyjna, świadome sny, OOBE, a nawet własna wyobraźnia to udowadnia. Przecież umysł jest jak telewizor w którym możemy wyświetlać sobie różne programy: raz koncentrując na WYMIARZE materialnym Udającym stały, niezależny aby tworzyć takie doświadczenie jak na planie gry lub w kinie -ceni się prawdziwe bodźce, wchodząc świadomością w akcje, żyjąc jak bohater na planie).. Wymieniłem tylko niektóre, świadectwa ze śmierci klinicznej i parapsychologia też na to wskazuje.

            Kwestią więc jest czas adaptacji nowej wiedzy.
            Niektórym potrzeba lat, bo mają w sobie tyle oporu lub lęku przed nieznanym i zmianą w ogóle. Inni to łapią w mig, mając chęć i zaufanie. Ja należałem do tych pierwszych:)
            Byłem najpierw zagorzałym katolikiem, potem racjonalistą, by następnie stać się osobą uduchowioną która łączy różne wartości idąc swoją praktyczną drogą środka, wykorzystując nową wiedzę, którą świetnie w skrócie zaprezentowano w filmie Secret, o np. jest tu:

            https://www.youtube.com/watch?v=iCoQpzoV-ao

            Ot tyle..

            I ja się w gruncie rzeczy z nim zgadzam.

  • Drodzy ateiści,

    W Waszym własnym zasmakranym interesie leży wspieranie Chrześcijaństwa, bo Chrześcijanie w przeciwieństwie do wyznawców innych religii nie obetną Wam łba.

    Przemyślcie to.

    - Znienawidzony przez Was Katol

  • Zbyt dobrze znam internetowych ateistów żeby mieć złudzenia, że w ogóle (a co dopiero merytorycznie) odpowiedzą, ale to nie szkodzi.

    W Afryce jest chrześcijański pastor Paseka Motsoeneng znany szerzej jako Prorok Mboro. Pastor dokonuje przeróżnych cudów w czasie sprawowania mszy. Cuda te są udokumentowane przez świadków na filmie i każdy kto tylko ma ochotę, może je ujrzeć na własne oczy. Jednym z najbardziej niezwykłych zdarzeń jakich doświadczył Mboro było wniebowzięcie, które udokumentował zdjęciami robionymi swoim smartphonem. Autentyczność wykonanych fotografii jest nie do podważenia i nie jest możliwe wykazanie fałszerstwa ani manipulacji. A teraz najśmieszniejsze: osób takich jak Pastor Mboro jest znacznie więcej. W internecie znajdują się udokumentowane cuda, które dzieją się na mszach sprawowanych przez innych kapłanów.

    Co zrobią nasi kochani ateiści? Mimo, że deklarują, że przecież zależy im na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością wyprą i wyśmieją powyższe zdarzenia. Nie poświęcą ani minuty na poszukanie czegoś nowego, tylko kolejny raz włączą przemówienie Dawkinsa, które już widzieli wielokrotnie (to się chyba nazywa "pranie mózgu") żeby tylko utwierdzić się w swoim ateiźmie.

  • Hej ateiści (którzy są w Polsce i nie uciekli za granicę)!

    Fajnie mieć dzisiaj wolne?

    W tym dniu przypomnę wam pierwsze słowa Konstytucji, którą dziś świętujemy:

    "W imię Boga w Trójcy Świętej Jedynego.
    Stanisław August z Bożej łaski i woli Narodu Król Polski..."

    :)

  • Swoimi postami na forach i dyskusjami
    starasz się za wszelką cenę obalić argumenty
    chrześcijan i za wszelką cenę zrobić z nich ateistów,
    jakby teizm (czy jak ty to nazywasz, ja ekspertem nie
    jestem) był tylko i wyłącznie czymś złym. Fakt - zgodzę
    się z Tobą, że ślepa i fanatyczna wiara we własne
    przekonania oducza ludzi zdolności krytycznego
    myślenia i zdecydowanie zawęża horyzont spojrzenia na
    świat. Ale nie można przecież powiedzieć, że religia
    nie przynosi na świecie dużo dobra ! Mam na myśli
    wszystkie te katolickie organizacje charytatywne,
    misje pomagające potrzebującym, ale przede wszystkim
    zdecydowanie to, że pomaga ludziom bardziej
    ukierunkować swoją moralność i (co najważniejsze)
    jednoczy ich. Przecież dla tak wielu osób to właśnie
    należenie do określonej grupy, wspólne modlitwy,
    poczucie misji - są głównym źródłem szczęścia w
    życiu. Trochę zastanawia mnie fakt, że chciałbyś to
    wszystko zwalczyć. Jestem ateistą i zgadzam się z
    Tobą co do większości Twoich argumentów, ale mam
    wątpliwości czy Twoja działalność (choć bez urazy - na
    razie niezbyt znacząca, bo z FW wszyscy nie
    korzystają) jest aby na pewno do końca w porządku.

    • ►►►starasz się za wszelką cenę obalić argumenty chrześcijan i za wszelką cenę zrobić z nich ateistów

      Oba twierdzenia są fałszywe. „Obalam” tylko te chrześcijańskie argumenty które są błędne. Moim celem nie jest obalenie wszystkich chrześcijańskich argumentów, tylko znalezienie argumentu działającego.
      I niczego nie robię za wszelką cenę.


      ►►►jakby teizm (czy jak ty to nazywasz, ja ekspertem nie jestem) był tylko i wyłącznie czymś złym. (…) nie można przecież powiedzieć, że religia nie przynosi na świecie dużo dobra

      Religia nie jest czymś wyłącznie złym, ale skoro wszystko co w niej dobre można znaleźć poza nią, to po co obciążać się czymś co dodaje tylko zło?


      ►►►przede wszystkim zdecydowanie to, że pomaga ludziom bardziej ukierunkować swoją moralność i (co najważniejsze) jednoczy ich.

      O_o
      Te Twoje „przede wszystkim” to jest właśnie to, co w religii najbardziej szkodliwe, bo to są rzeczy które religia niszczy najbardziej.
      Religia odbiera swoim wyznawcom zdolność odróżniania dobra od zła, czyniąc z ludzi dobrych bestie. Sprawia, że ludzie dokonując największych skvrwysyństw sądzą, że czynią dobro.
      I nic tak nie dzieli jak religia. I nie mówię nawet o narodach, czy grupach wyznaniowych, ale nawet członkach jednej rodziny.

      Polecam lekturę całego działu Ⅱ. Dobro i moralność
      http://www.filmweb.pl/user/impactor


      ►►►Przecież dla tak wielu osób to właśnie należenie do określonej grupy, wspólne modlitwy, poczucie misji - są głównym źródłem szczęścia w życiu.

      Przepraszam, czy to są rzeczy wyłączne dla religii? Jedyne grupy do których ludzie przynależą, to związki wyznaniowe? Wspólne kontemplacje i medytacje odbywają się tylko w kościołach? Poczucie misji daje tylko religia?

      Tak jak mówiłem – nic co dobrego w religii nie pochodzi z religii, a bardzo niewiele z tych dobrych rzeczy nie jest przez religię patologizowane.

  • Co sądzisz o JP II ?

  • ★★★ ⌘ ⌘ ⌘ W Imię Ojca I Syna I Ducha Świętego Amen ⌘ ⌘ ⌘ ★★★

    ▶▶▶ Jezus żyje! ◀◀◀

    ♠ ♥ ◊ ♣ Ojcze nasz, któryś jest w niebie ♠ ♥ ◊ ♣
    ↻ ⇇ ↂ święć się imię Twoje; ↂ ⇉ ↺
    ♠ ♥ ◊ ♣ przyjdź królestwo Twoje; ♠ ♥ ◊ ♣
    ↻ ⇇ ↂ bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi; ↂ ⇉ ↺
    ♠ ♥ ◊ ♣ chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; ♠ ♥ ◊ ♣
    ↻ ⇇ ↂ i odpuść nam nasze winy, ↂ ⇉ ↺
    ♠ ♥ ◊ ♣ jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; ♠ ♥ ◊ ♣
    ↻ ⇇ ↂ i nie wódź nas na pokuszenie; ↂ ⇉ ↺
    ♠ ♥ ◊ ♣ ale nas zbaw od złego. ♠ ♥ ◊ ♣

    ▶▶▶ Jezus żyje! ◀◀◀

    ★★★ ⌘ ⌘ ⌘ W Imię Ojca I Syna I Ducha Świętego Amen ⌘ ⌘ ⌘ ★★★

  • Kanon Ewangelii (dlaczego akurat 4)?


    Impactor:„Wszystkie ewangelie, które wymieniłeś powyżej ( poza ewangeliami Mateusza, Marka, Łukasza i Jana ), są ewangeliami apokryficznymi.
    (...) Jeśli nie, odpowiem krótko: powyżej wymienione ewangelie nie są uznawane za kanoniczne, nie tylko przez kościół chrześcijański, ale i różnorakich historyków.”

    A niebo jest niebieskie, a woda jest mokra... Oczywiście, że to są apokryfy, a od wybranej czwórki odróżnia je tylko jedno – papież Innocenty I na początku V-ego wieku uznał, że spośród 60-ciu obowiązujących ewangelii te cztery pasują najlepiej do jego własnej osobistej wizji kościoła, i uznał je za jedyne kanoniczne.

    Odpowiedź:
    I. Już Ojcowie II i III wieku nie mają wątpliwości co do tego, że Kościół otrzymał cztery Ewangelie -- ani mniej, ani więcej, tylko właśnie cztery, zaś przypisywanie synodowi rzymskiemu z roku 382 jakiejś kluczowej roli w oddzieleniu Ewangelii kanonicznych od apokryfów świadczy o naukowej nieodpowiedzialności i zwyczajnej nieznajomości źródeł.

    Św. Ireneusz mówi o napisaniu czterech Ewangelii: "Tak więc Mateusz wśród Hebrajczyków w ich ojczystym języku napisał i wydał Ewangelię, gdy Piotr i Paweł głosili w Rzymie Ewangelię i zakładali Kościół. Po ich śmierci Marek, uczeń i tłumacz Piotra, przekazał nam na piśmie to, co Piotr głosił. Łukasz zaś, towarzysz Pawła, złożył w księdze Ewangelię przez niego głoszoną. Następnie Jan, uczeń Pana, który spoczywał na piersi Jego, także wydał Ewangelię za swego pobytu w Efezie".

    Ireneusz krytykuje także apokryfy na długo przed V w.: "Wprowadzili ponadto [gnostycy] -- skarży się na innym miejscu tenże św. Ireneusz -- niezliczoną liczbę apokryfów i pism przewrotnych, które sami sporządzili, ażeby zadziwić ludzi nierozumnych i nie znających Pism prawdziwych" (I,20,1). Bezpośrednio po tym stwierdzeniu podany jest konkretny przykład takiej opowieści, obliczonej na zadziwienie czytelników, mianowicie autor przedstawia apokryficzną scenę o zachowaniu się małego Jezusa w szkole. Dla nas informacja ta jest interesująca dodatkowo z tego powodu, że scena ta znajduje się w zachowanej do dziś tzw. Ewangelii Tomasza.

    Mało tego, już współczesny Ireneuszowi Syryjczyk Tacjan (wiekiem kilka lat od niego być może starszy) sporządził Syntezę czterech Ewangelii, tzw. Diatessaron. Pomyśleć, że tak wcześnie! Na całe dwieście lat przed wspomnianym synodem rzymskim, któremu ktoś chciałby przypisać w zakresie naszego tematu znaczenie niezgodne z faktami.

    Również z końca II wieku pochodzi słynny "fragment Muratoriego", zawierający katalog ksiąg Nowego Testamentu. W tekście, jaki się zachował, wspomina się tylko o Ewangeliach Łukasza i Jana, jednak Ewangelia Łukasza jest tam nazwana trzecią, zaś Ewangelia Jana czwartą, zatem nie ulega wątpliwości, że autor tego katalogu przyjmował cztery Ewangelie. Tekst oryginalny "fragmentu Muratoriego" wraz z przekładem polskim znajdzie Pan w trzecim wydaniu książki ks. E. Dąbrowskiego Prolegomena do Nowego Testamentu (s. 55-58). Warto może jeszcze zauważyć, że starochrześcijański autor tego "fragmentu" wyraźnie odróżnia apokryfy heretyckie od apokryfów napisanych w dobrej wierze. O pierwszych pisze, że "nie wolno ich wprowadzać do Kościoła katolickiego, nie wypada bowiem mieszać żółci z miodem" (w. 66-67), zaś o apokryfie napisanym w dobrej wierze powiada tak: "Czytać go wprawdzie można, nie można go jednak podawać ludowi w Kościele ani między prorokami, których liczba została zamknięta, ani między apostołami, [których liczba też jest zamknięta] do końca czasów" (w. 77-80).

    Euzebiusz przywołujący Orygenesa: "Na podstawie tradycji -- pisze Orygenes, przystępując do komentowania Ewangelii Mateusza -- dowiedziałem się w sprawie czterech Ewangelii, które jedynie jako niewątpliwe uznaje Kościół Boży istniejący pod niebem. Otóż pierwszą z nich napisał dawny celnik, a potem apostoł Jezusa Chrystusa, Mateusz. Wydał ją dla wiernych pochodzenia żydowskiego, a pisał w języku hebrajskim. Drugą zaś jest Ewangelia według Marka, który ją ułożył według wskazówek Piotra, i dlatego Piotr w swym Liście katolickim uznaje go za syna, kiedy mówi: <Pozdrawia was Kościół w Babilonie, wybrany razem z wami, i Marek, syn mój> (1 P 5,13). Trzecią jest Ewangelia według Łukasza, zatwierdzona przez Pawła, a napisana dla tych, którzy wywodzą się z pogan. Ostatnią wreszcie jest Ewangelia według Jana" (Historia kościelna VI,25,4-6).

    II. Podstawowym kryterium przy opracowywaniu kanonu była zgodność poszczególnych Ewangelii z Tradycją przekazywaną od czasów apostołów, a nie jakieś "widzimisię" Innocentego I oraz autorstwo Ewangelii, w wypaku 4 są nimi apostołowie.
    Przykładem na to, jak Kościół chronił prawdę przekazaną przez apostołów jest stanowczość wobec tych, którzy bezzasadnie posługiwali się imionami apostołów, mimo iż przyświecały im chwalebne intencje. Na przykład, kiedy odkryto, że azjatycki prezbiter Lucjusz był autorem popularnych "Aktów Pawła i Tekli", natychmiast stracił swoją funkcję – podpisał swoje dzieło imieniem Pawła. Widać od razu, dlaczego nie zaakceptowano apokryfów: po prostu nie pochodziły od apostołów i Kościół był stanowczy w tej sprawie.

    III. Styl Ewangelii kanonicznych znacząco różni się od stylu apokryfów. W kanonie brak elementów lirycznych, baśniowych, uczuciowych (wystarczy spojrzeć na lakoniczność Marka w opisie sceny skazania Jezusa przez Piłata).

    IV. 4 kanoniczne Ewangelie powstały w I wieku, w przeciwieństwie do apokryfów, datowanych na II, III i IV wiek.

    W świetle tych danych, mówienie, że obowiązywało 60 tekstów ewangelicznych i że Innocenty I wybrał według "widzimisię" kanon Ewangelii jest zwyczajnym kłamstwem.

    Impactor: „ "Historie" w nich zawarte, są najprawdopodobniej historiami zmyślonymi, na poparcie których brakuje dowodów - to teżjest powode, dla którego nie są one włączone do kanonu Pisma Świętego.”

    :D No oczywiście, że tak. Wydaje się tylko, że z jakiegoś powodu nie zdajesz sobie sprawy, że dokładnie to samo tyczy się tych czterech ewangelii z kanonu Pisma Świętego.

    Odpowiedź: Ot takie wyznanie wiary scjentystycznego ateusza.

  • Chrześcijaństwo – cywilizacja życia czy śmierci?


    Impactor:
    ➤➤➤ Owszem, dziecko powinno się urodzić, aby je ochrzcić

    Dlaczego?
    Czy dlatego, bo Twój kochający, sprawiedliwy bóg obdarzył to niewinne dziecko odpowiedzialnością za występek swoich pra-pra-pra-pra... pra-dziadków, i jeśli umrze nieochrzczone, to z powodu tej odpowiedzialności do nieba nie ma wstępu?

    Aha...
    Odpowiedź: Kwestia tego, gdzie idą nienarodzone dzieci była zawsze sporna i Magisterium Kościoła nie zabierało jednoznacznie głosu w tej sprawie. Polecana jest modlitwa w ich intencji. "Bóg związał zbawienie z sakramentem chrztu, ale sam nie jest związany sakramentami" (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1257)

    Impactor:
    ➤➤➤ Po pierwsze życie nie jest najważniejsze, nie jest bezcenne. To zdobycze "humanizmu" i "oświecenia" tak je zdefiniowały,

    Nie, przyjacielu. To biologia (zjawisko, a nie dziedzina nauki) tak je zdefiniowała. Celem życia jest ono samo, i jego przedłużanie. Humanizm jedynie akceptuje to, co jest demonstrowalnie prawdziwe, w przeciwieństwie np. do chrześcijan, którzy uważają to życie za miejsce do wytarcia sobie butów przed wejściem w krainę wiecznego orgazmu.

    Dlatego to właśnie chrześcijaństwo jest kultem i „cywilizacją” śmierci, a humanizm – kultem i cywilizacją życia.

    Odpowiedź: Ty jako ślepy wyznawca darwinizmu nie możesz uważać, że życie ma jakiś cel, bo zgodnie z tymże darwinizmem ewolucja bezcelowo i ślepo „działa”. Przedłużanie życia stoi nawet w pewnych wypadkach w sprzeczności z darwinizmem, bo słabsze osobniki zgodnie z doborem naturalnym powinny zostać wyeliminowane. To w chrześcijaństwie życie ma cel, jest nim przyjęcie Boga i dążenie do życia wiecznego, które ma sens nie dlatego, że jesteśmy nieśmiertelni, tylko dlatego, że możemy się radować widokiem Boga.

    Impactor: Oczywiście gdyby chrześcijanie choć raz zachowali się logicznie, zamiast być gargantuicznym, bezmyślnymi hipokrytami każdym krokiem zadającymi kłam swoim wierzeniom, to w akcie największej możliwiej miłości zabijaliby swoje dzieci natychmiast po chrzcie, zanim miałyby one okazję nagrzeszyć.

    Dlaczego? Bo:

    1. Wg mitologii chrześcijańskiej, kilkadziesiąt lat na ziemskim padole łez jest NICZYM w porównaniu do wieczności w niebie.
    2. Wg mitologi chrześcijańskiej, najwyższym celem egzystencji jest dostanie się do nieba.
    Odpowiedź: Najważniejsze jest jednak to, że bardzo płytko rozumujesz chrześcijaństwo. Celem życia jest Bóg i przebywanie z Nim, a nie nieśmiertelność. Nieśmiertelność to tylko „bonus”, najważniejszy jest Bóg i póki tego nie pojmiesz będziesz produkował takie ignoranckie dyrdymały.

    3. Najwyższym możliwym objawem miłości jest poświęcenie własnej wieczności, dla wieczności dziecka.
    Odpowiedź: Punkt 3 to tylko wymysł, w który wierzysz, drogi ateuszu.
    Impactor:
    4. Zabicie własnego dziecka zapewniałoby mu 100% wstąpienie do nieba.
    Odpowiedź: Zabójstwo dziecka jest grzechem ciężkim. Zabijając dziecko pewnie nie zapewnilibyśmy mu życia wiecznego, jego los zależałby od Boga(czyli jak w wypadku gdyby dziecko żyło), bo nasz czyn byłby próbą perfidnego wykorzystania Boga.
    Rzecz pewna to taka, że musimy pogodzić walkę o dobro dzieci z walką o dobro rodzica, a tym dobrem rodzica na pewno nie jest mordowanie dzieci.

    Impactor:
    Oraz punkt bonusowy:

    5. Za akt najwyższej możliwej miłości, chrześcijański rodzic zostałby wysłany na wieczne potępienie :DDD
    Odpowiedź: Nie jest to żaden „akt najwyższej miłości”.

    Impactor:
    Chyba, że poprosiłby o przebaczenie - a wtedy wszyscy lądują w niebie!
    Odpowiedź: Nie, bo rodzic realizując taki perfidny plan, popełniłby grzech przeciwko Duchowi Świętemu.

    Impactor:
    No więc, drodzy chrześcijaninie, NA CO CZEKACIE ?!?
    Wytłumaczcie mi łaskawie dlaczego jesteś takimi perfidnymi zwyrodniałymi podelcami, którzy zamiast zarzynać własne dzieci, gracie ich wiecznością w ruletkę?

    Wy potwory!!!
    Odpowiedź: Oprócz powyższych moich uwag, warto dopisać, że ludzie są stworzeni wg teologii chrześcijańskiej na obraz i podobieństwo Boga, więc najlepiej, gdyby wolną wolą chciało w Niego wierzyć.


    Impactor:
    A może... A może jednak w sytuacji ostatecznej - powodowani zwyczajnym ewolucyjnym impulsem -
    Odpowiedź: Ewolucyjny impuls każe nam eliminować słabych, zgodnie z zasadą doboru naturalnego, co zresztą podobni Tobie postulują i robia w klinikach aborcyjnych. Oto Twój pełny HUMANIZM.
    Impactor:
    Wasze stłamszone człowieczeństwo bierze górę nad Waszymi absurdalnymi, antyludzkimi wierzeniami kultu śmierci, i ignorujecie bezpośrednie implikację nauczań Waszej mitologii na rzecz...

    H.U.M.A.N.I.Z.M.U.!

    Wy skończeni, epiccy, bezmyślni hipokryci!

    Odpowiedź: A może to tak po prostu nie działa, jak Ty to chcesz przedstawić?

    CZĘŚĆ II
    Impactor: >>>>> Ludzie, przecież musi być jakaś sprawiedliwość !!! Czy naprawdę uważacie, że człowiek który czyni dobro, kocha i szanuje ludzi, oraz człowiek, który morduje ludzi i gardzi wszystkim na ziemi po śmierci znajdą się na RÓWNI ??

    !!!!!!!! DOKŁADNIE tego właśnie uczy Twoja religia !!!!!!!!!
    Dlatego jest ona jak najdalsza od sprawiedliwości!

    Możesz całe życie mordować ludzi, gwałcić dziesięć noworodków na miesiąc; podpalać cztery domy na kwartał blokując drzwi aby mieszkańcy spłonęli żywcem; zabić, ugotować i zjeść swoją matkę na Dzień Matki, okradać ludzi żebrzących na ulicy i zarażać HIV zainfekowaną strzykawką przechodniów na ulicy.
    Po kilku dekadach takiego życia na łożu śmierci prosisz ładnie o wybaczenie Jahwe (który sam w Biblii robił gorsze rzeczy) i szast-prast - jesteś w raju obok swoich ofiar (oczywiście za wyjątkiem nieochrzczonych noworodków, które zmarły w czasie Twoich gwałtów, przez co do końca wieczności tkwić będą w 'Czeluści' jako wynik grzechu pierworodnego, którym je Jahwe obarczył w chwili poczęcia, bo przecież te małe, ślepe jeszcze skurczysyny są winne zdradzie Adama).

    Ta zwyrodniała, psychopatyczna i przerażająco niedojrzała postać z Biblii którą nazywasz swoim bogiem, ma głęboko gdzieś, czy ktoś jest dobry, czy zły. Liczy się tylko to, czy jej liżesz metaforyczne... buty.

    Odpowiedź: Musisz szczerze żałować za swoje winy i to jest najpiękniejsze w chrześcijaństwie, że Bóg wybacza każdemu grzesznikowi, jeśli ten żałuje. Jeśli z premedytacją poczeka do końca życia i poprosi o przebaczenie, to go nie uzyska, bo popełni grzech przeciwko Duchowi Świętemu i tyle.
    O nienarodzonych dzieciach pisałem wyżej.

  • ▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼▼

    Ateista przyznaje Chrześcijaninowi (Profesorowi Jordanowi Petersonowi) rację, co do wiary:

    https://youtu.be/28i3lWxW5xs

    ▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲▲

  • Hej Impactor,
    dawno nie odwiedzałem twojego bloga, cieszę się, ze dalej kontynuuj pracę u podstaw, takich ludzi trzeba moim zdaniem w społeczeństwie :). Trafiłem ostatnio na dość ciekawe rozumowanie i postanowiłem Ci je podrzucić. Jeżeli poniższa kwestia była gdzieś poruszana to przepraszam, w spisie treści nie widziałem odniesienia, może coś wspominał o tym użytkownik adventurer51 jednak nie mam cierpliwości przekopywać się prze tak skonstruowane posty.

    Ostatnimi czasy troszkę przekopywałem się przez temat problemów „filozoficznych” wynikających z teorii kwantów. I trafiłem na ciekawy, hmmm nazwijmy to roboczo, dowód :P na istnienie bógieła.

    Otóż sprawa wygląda następująco. Obserwacje, które doprowadziły do powstania teorii kwantów zdają się zaprzeczać istnieniu świata realnego. Gdzie przymiotnik realny jest rozumiany jako niezależny od obserwacji. Obserwacja stwarza własności obiektu. Własności te to np. położenie. I dla uproszczenia dalszych rozważań tylko położeniem będę się posługiwał. Przed obserwacją istnieje tylko prawdopodobieństwo ZNALEZIENIA (nie bycia) obiektu w danym miejscu.

    Mechanika kwantowa posługuje się tutaj terminem superpozycja oznaczającym, że obiekt istnieje we wszystkich miejscach równocześnie i to obserwacja zmusza go, żeby przyjął jedno konkretne położenie. Eksperymenty pokazujące powyższą właściwość są w miarę łatwe do przeprowadzenia.
    Mówiąc troszkę inaczej to czy obserwujemy dany obiekt (albo jeszcze inaczej- sposób w jaki przeprowadzamy dany eksperyment) sprawia, że obiekt ma właściwości albo falowe albo korpuskularne. Co więcej wpływa to też na przeszłość obiektu. Nasza obserwacja wpływa na to czy cząstka w przeszłości przeleciała przez dwie szczeliny czy przez jedną. Oczywiście właściwość ta łatwo dostrzegalna w świecie mikro, w świecie makro zdaje się nie zachodzić. Jednakże jest tylko kwestią technologii i budżetu na jak dużym obiekcie można przeprowadzić eksperyment interferencyjny. Przeprowadzono już eksperymenty kwantowe na obiektach widocznych gołym okiem.

    https://www.scientificamerican.com/article/quantum-microphon...

    Istnieją różne interpretacje mechaniki kwantowej. Najpopularniejsza z nich to interpretacja kopenhaska, ostatnio chyba jednak jej wpływ maleje.

    No i w tym miejscu pojawia się bógieł. Jedna z sugerowanych propozycji, która nigdy nie zdobyła popularności mówi, że w świecie obserwowanym na co dzień przez człowieka ( świecie makro) problem nie zachodzi ponieważ świat makro jest nieustannie obserwowany przez wszystkowidzące oko. To oko zmusza świat makro żeby przyjął jeden konkretny stan, a nie tkwił w superpozycji wszystkich stanów możliwych. Tego globalnego obserwatora można nazwać bógiełem.

    • Oczywiście odpowiedź dlaczego nie jest to argument wystarczający znajduje się w tekście. Po pierwsze interpretacji jest wiele, i ciężko jest udowodnić poprawność którejkolwiek. Po drugie skoro już teraz ludziom udaje się wprowadzić obiekty widziane gołym okiem w stan superpozycji to czy Bóg przymknął oko na ten fragment rzeczywistości, w której przeprowadzono eksperyment :P?

      Ale rozumowanie moim zdaniem ciekawe.

  • Cuda

    Impactor:➤➤➤ przykład cudu jakiego świadkiem byłem ostatnio. (skoro już szukasz tak tych dowodów, a nadal nie znajdujesz)

    Oj... domyślam się, że masz niewiele wspólnego ze światem nauki, bo gdyby w ten sposób ludzie dochodzili do wniosków, to do dzisiaj mieszkalibyśmy w dziurach w ziemi.

    Oto lista kroków, które należy wykonać, by stwierdzić cud, a później przypisać jego przyczynę krasnoludkom, Thorowi, Jahwe, Spidermanowi, albo innej równie zademonstrowanej przyczynie:

    ➤ Etap I:
    ➊ - ustalić, że żebro było rzeczywiście złamane, i że diagnoza złamanego żebra nie mogła być błędna. Nie, że była bardzo nikła, tylko że było to niemożliwe (złe zdjęcia, złe odczytanie zdjęć).
    ➋ – ustalić, że po dwóch tygodniach żebro było zrośnięte
    ➌ – ustalić, że żebro nie mogło zrosnąć się w tym czasie ze znanych przyczyn naturalnych

    Jeżeli jakimś cudem :) uda Ci się wykonać te trzy kroki, osiągniesz etap NIE WIEMY JAK TO SIĘ STAŁO. Czyli ten sam etap, na którym byli starożytni grecy uznając błyskawice za dzieło Zeusa.

    Wyciągając z tego jakikolwiek wniosek inny niż NIE WIEM byłoby błędem logicznym zwanym Argumentum ad Ignorantiam, czyli „nie wiemy, jak to się stało, więc wiemy jak to się stało – krasnoludki!”

    Jednak aby móc stwierdzić, że było to rzeczywiście dzieło krasnoludków, przed Tobą jeszcze długa droga.

    Odpowiedź: "Nie wiem" ateisty jest klasycznym eskapizmem w przypadku cudów. Jeśli dokonuje się cud to nie ma nic nieracjonalnego w uznaniu, że dokonuje go Bóg, którego o to prosiłem. Ateista wyznaje naturalizm, który jest samowywrotnym i nieudowodnionym poglądem metafizycznym, i to właśnie naturalizm sprawia, że ateista nigdy nie uwierzy w cud jako przejaw nadprzyrodzoności.

    No i wreszcie samo "nie wiem" nie obala zasadności cudu, w tym wypadku ateistyczne "nie wiem" jest jedynie opisem stanu umysłu ateisty, czyli sądem subiektywnym pozbawionym znaczenia dla tej kwestii. Na tej samej zasadzie ja mogę powiedzieć, że "nie wiem" czy Ziemia jest kulista i nic z tego nie będzie wynikać.

    A tak w ogóle, to Argumentum ad Ignorantiam to wyznaje każdy ateista, który uważa że brak dowodu na istnienie Boga to dowód na brak i na tym cały ateizm stoi, przez co jest samowywrotną i idiotyczną koncepcją.

    Impactor:
    ➤ Etap II:
    Kolejnym etapem jest osobny proces dochodzeniowy, mający ustalić że krasnoludki w ogóle istnieją (ponieważ jeżeli nie ma podstaw uażać, że istnieją, to przypisanie im czegokolwiek jest podwójnym błędem: błędem bezpodstawnych założeń + argumentum ad ignorantiam).

    Ten proces jest opisany tutaj http://www.filmweb.pl/user/impactor w punkcie „6 kroków koniecznych do udowodnienia biblijnego boga Jahwe”.

    Odpowiedź: Żaden dowód ateisty nie przekona, bo wyznaje on nieweryfikowalny naturalizm, który będzie odrzucał wsyzstkie przesłanki za istnieniem Boga. Wskazują na to chociażby Twoje wygibasy słowne, którymi starasz się cuda zdyskredytować.

    Impactor:
    ➤ Etap III:
    Kiedy już udowodnisz istnienie krasnoludków, czeka Cię ostatni etap, którym jest zademonstrowanie, że zrośnięte żebro było wynikiem działania Krasnoludków, a nie np. Muminków albo psa sąsiada (o którym wiemy, że istnieje, bo ugryzł nas wczoraj nogę).

    Na tym etapie będziesz musiał również zmierzyć się z pomniejszym zadaniem zademonstrowania, że modlitwa miała na to jakikolwiek wpływ. Pomocne w tym będzie Ci lektura punktu
    „⑧ * Nic nie zawodzi tak, jak modlitwa - badanie naukowe”
    znajdującego się tutaj: http://www.filmweb.pl/user/impactor

    Odpowiedź: Takim „czarowaniem” to możemy wszystko udowodnić i złapać kolejnych naiwnych ludzi. W tym przejawia się celowość, że uzdrowienie nastąpiło po modlitwie do konretnego Boga, a nie krasnoludka. Jak chcesz się bawić w ten swój III etap to pomódl się do swoich krasnoludków i sprawdź, czy aby Cię wysłuchają, a jak nie, to zmień je na muminki.

    Impactor:
    Tymczasem z niecierpliwością czekam na zakończenie przez Ciebie Etapu I-ego, które niewątpliwie odbije się ogłuszającym echem w czasopismach takich jak Scalpel, Nature oraz Science, i zrewolucjonizuje ludzkie spojrzenie na medycynę.

    Odpowiedź: Wierzyć każdy może, szczególnie ateiści. Choć zapewne skończy się tak, jak w przypadku dotychczasowych cudów, których Twój nieweryfikowalny naturalizm nie uznaje.

  • Jakiś czas temu prowadziłem z Tobą krótką dyskusję na filmwebie, (w wątku "Dobra ekranizacja słabej fikcji") do czasu aż nie odpowiedziałeś mi na dwa moje pytania. Nie wiem czemu nie znalazłeś dla mnie czasu lub też celowo uniknąłeś odpowiedzi, jednak uważam cię za osobę na tyle inteligentną, a to co robisz za o tyle watrościowe, że pozwoliłem sobie zadać ci nieco więcej pytań i znów liczę na odpowiedź. Może zacznę od przedstawienia się. Nazywam się Piotr Tomaszewski i mam 16 lat. Od około dwóch lat jestem jedyną niewierzącą osobą w rodzinie. Nieustannie toczę bój o sprawy religijne z moimi głęboko wierzącymi rodzicami i bratem. Chodzę do katolickiej szkoły, gdzie katolicy z definicji mają dużą przewagę, a za około 3 tygodnie czeka mnie bierzmowanie. Religia jest dla mnie tak wielką niedorzecznością, że ciężko mi brać ją jakkolwiek na poważnie. Odpowiedź na większość moich pytań poznałem już czytając wpisy na twoim filmwbowym blogu. Tutaj postanowiłem zadać, te mniej oczywiste i częściej pomijane, a także te, które dotyczą bezpośrenio tylko mnie lub Ciebie. Do dzieła !

    1. Po pierwsze: Kim ty w ogóle jesteś? Jak się nazywasz? Gdzie pracujesz? Ile masz lat? Powiedz o sobie podstawowe informacje. Sorki, wiem, że to kwestie raczej odbiegające od tematu i zbędne, ale wyjątkowo mnie ciekawią, więc cieszyłbym się z ewentualnej odpowiedzi ;).

    2. W swoim opisie na fw wspomniałeś, że Twoje konto służy między innymi przygotowaniu książki. Naprawdę uważasz, że jesteś w stanie wydobyć w kwestii religii coś co nie zostało już dawno powiedziane? Nie wydaje mi się, abstrahując nawet od tego, że miliardy teistów i tak pozostaną ślepe na oczywiste oczywistości. Tak samo moje wątpliwości budzi rzekome "poszukiwanie argumentu teistycznego", jak określasz swoją działalność. No kurczę, powodzenia ! Filozofowie i teolodzy zajmują się tym od tysięcy lat, a ty wierzysz, że akurat Tobie uda się znaleźć argument za istnieniem Boga. Bez urazy, ale wydaje mi się, że próbujesz w ten sposób "usprawiedliwić" się przed tymi mniej rozgarniętymi katolikami, z góry zakładającymi, że to oni mają rację, a ty musisz być internetowym trollem.

    3. "Najszybciej rosnącą grupą na świecie są wbrew pozorom nie chrześcijanie, a niewierzący"(cytat z pamięci). Bardzo dobrze, że tak wielu ludzi zdecydowało się poddać krytycznemu osądowi swoje dotychczasowe przekonania. Jak myślisz, ile musi jeszcze minąć lat zanin ateiści staną się na świecie grupą dominującą i narzucającą inicjatywę społeczeństwu, a religia przetrwa tylko w nielicznych kręgach? Myślisz, że ludzkość jest w stanie dojść do takiego poziomu w ciągu stu lat?

    4. Skoro Biblia w otwarty sposób nawołuje do nienawiści wobec homoseksualistów, czarownic, i przede wszystkim niewierzących, to dlaczego w przeciwieństwie do islamu, próżno szukać u nas radykalnych chrześcijan przeprowadzających zamachy na paradach równości, bądź zabijających pojedynczych ateistów?

    5. Co sądzisz o Janie Pawle II? Osobiście, nie mogę wypowiedzieć się na jego temat, bo jego pontyfikat zakończył się, gdy miałem 4 lata (równo, bo dziwnym trafem zmarł dokładnie w dzień moich czwartych urodzin). Mam wrażenie, że media skutecznie odciągnęły ludzi od jakichkolwiek obiektywnych osądów na jego temat, z miejsca czyniąc go osobą natchnioną i nieskazitelną. Tak jak dajmy na to Clint Eastwood jest częścią amerykańskiej mitologii narodowej, uosabiając wszystkie cechy wzorcowego Amerykanina – siłę, męstwo i wierność zasadom – tak moim zdaniem częścią polskiej mitologii narodowej i napompowanym wzorem idealnego Polaka jest w świadomości ludzi JPII – głęboko wierzący, patriota. I jakakolwiek krytyka pod jego adresem jest w naszym kraju równoznaczna z samobójstwem. Widać wcale nie zrobiliśmy kroku na przód od czasów, gdy boskim wcieleniem nazywany był nieomylny i zawsze sprawiedliwy Towarzysz Stalin.


    6. http://www.filmweb.pl/film/Teraz+i+w+godzin%C4%99+%C5%9Bmier... – to nie jest pytanie, ale widząc to zachciałem wyrzucić komputer przez okno.

    7. Wspomniałem już na wstępie, że jestem w rodzinie jedyną niewierzącą osobą i nieustannie toczę bój o sprawy religii z rodzicami, używając przy tym między innymi Twoich argumentów. Czy uważasz, że naprawdę powinienem przekonywać rodziców do tego, że żadnego Boga nie ma, czy może pozostawić ich z ich przekonaniami na zawsze. Po prostu boję się, że po czterdziestu paru latach życia według określonych zasad i przekonań, ich nagła zmiana mogłaby spowodować załamanie psychiczne. Z drugiej strony, nie dają mi spokoju, przykładowo sposób wypowiedzi mojej matki o homoseksualistach (obrzydzenie, poczucie wyższości a przede wszystkim jakieś wyjęte z najgłębszej dupy świata stereotypy) oraz naiwność ojca. Wiem, że jesteś raczej średnio odpowiednią osobą do doradzania mi w takich kwestiach, ale zakładam, że jednak możesz mieć w tym temacie jakieś doświadczenie.

    8. Drugie i ostatnie pyatnie bezpośrednio o mnie. Dotyczy ono moich dziadków, którzy nie wiedzą, że jestem ateistą, a w związku ze zbliżającym się bierzmowaniem, z pewnością tylko umocnią w sobie obraz mnie jako gorliwego katolika, którym do 14 roku życia faktycznie byłem. A oto pytanie: Jak i kiedy powiedzieć im prawdę? Przecież nie będe utrzymywać ich w nieświadomości, aż do ich śmierci, przecież nie ochrzczę dzieci i nie będę przez te wszystkie lata poświęcał godziny tygodniowo na siedzenie w kościele tylko ze względu na nich. Rodzice surowo zabraniają mi mówienia im o swoich poglądach, argumentując to możliwością ich załamania oraz długotrwałego próżnienia. I wnioskując po opowieściach niektórych moich kolegów, którzy wprost powiedzieli swoim dziadkom: "NIE WIERZĘ W BOGA", jest to całkiem prawdopodobne.

    9. I wreszcie ostatnie pytanie, a za razem to, które zrodziło się w mojej głowie jako pierwsze. Otóż w swoich filmwebowych postach wielokrotnie udowodniłeś negatwyne skutki działania religii – oduczanie zdolności krytycznego myślenia, zwyrodnienie moralności, powierzanie największych problemów nieistniejącej sile, bezsens wielu cierpień – jasne, ze wszystkim się zgadzam. Populizm Kościoła Katolickiego i odciąganie ludzi od pozania prawdy o własnym wyznaniu, również ciężko nazwać mi czymkolwiek dobrym. Zastanówmy się jednak, czy w dzisiejszym społeczeństwie chrześcijaństwo, a raczej jego wybielony obraz faktycznie jest nam jedynie kulą u nogi. Wydaje mi się, że nie. Dla wielu ludzi to właśnie przynależność do określonej wspólnoty i wspólne modlitwy są źródłem sensu życia, nadają im poczucie misji i czynią ich o wiele szczęśliwszymi. W tym temacie polecam film "Mistrz" z 2012 roku, w którym wyjaśnione jest, że wiara nawet w największe absurdy, może wyciągać nas z depresji, że często to oddanie się iluzji może być dla nas jedynym ratunkiem. I jak najbardziej rozumiem argument, że wspólnoty, które nadają sens naszemu życiu nie muszą mieć żadnego związku z religią, że nie tylko modlitwa może nas zjednoczyć. Ale dla wielu nas jest to faktycznie jedyne źródło ratunku, przed totalnym załamaniem się. Weź na przykład ludzi głęboko cierpiących, głodujących, umierających z przeświadczeniem, że zmarnowali swoje życie...Czy naprawdę nie lepiej dla nich aby do końca pozostali w wierze w Jahwe, Zeusa, Spidermana czy Latającego Potwora Sphagetti, o ile tylko działa to dla nich jak środek znieczulający lub motywujący? I abstrahuje już nawet od tego, że religia może działać również jako demotywacja do wygrywania w życiu, bo według Biblii i tak liczy się jedynie to co po śmierci, więc wszystkie nasze niezwiązane z Bogiem sukcesy, (jak zwycięstwo w rozgrywkach sportowych) przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.

    Nie ukrywam, że bardzo chciałbym uzyskać odpowiedź na wszystkie z powyższych pytań, bo jesteś w zasadzie jedyną "znaną mi" osobą, od której mógłbym je usłyszeć. Na koniec, już poza głównym zestawem: Kto wywarł największy wpływ na Twój światopogląd związany z religią?

    • Przeczytaj co w poście niżej napisałem.

    • Przestałem odpisywać, bo Twoje pytania zaczęły dzielić się na powtarzalne, albo nacechowane impertynencją wynikającą z Twoich nad/niedo-interpretacji, albo banalne. A to sprawia, że odpowiadanie Tobie spadło daleko od czołówki rzeczy, na które muszę rozdzielać swój ograniczony czas.

      Ad1. Co to ma do rzeczy? Jak Ci się będzie chciało, to znajdziesz te informacje.

      Ad2. Napisałem gdzieś, że wierzę że taki argument znajdę? Projektujesz na mnie swoje nieuprawnione konkluzje, a potem chcesz żebym Ci je wyjaśniał.

      Ad3. Nie wiem.

      Ad4. Słabo szukasz. Poza tym różnica wynika z tego, że chrześcijaństwo przez stulecia było wystawione na ateistyczną myśl humanistyczną, która odciągnęła je od jego barbarzyńskich korzeni. Wpływ, którego Islam był pozbawiony. To też było mówione w moich postach wielokrotnie.

      Ad5. Rozumiem, że 16-latkowi takie przemyślenia wydają się odkrywcze, ale ja naprawdę mam lepsze rzeczy do roboty, niż powtarzanie banałów, czy odpowiadanie po raz n-ty na te same pytania, na które odpowiedziałem Ci już w korespondencji prywatnej (vide: kolejne pytania).

      Ad7. Po części pytasz o bzdurę bez związku z moją działalnością „czy powinienem przekonywać ich, że żadnego boga nie ma”, a po części o to samo, o czym już rozmawialiśmy. Masz swój rozum – oceń sytuację, zadziałaj i ponieś konsekwencje, dobre czy złe.

      Ad8. Po co ja Ci odpowiadałem na maile, skoro w kółko pytasz o to samo? Żałuję, że odpowiadałem na maile.

      Ad9. ►►► Ale dla wielu nas jest to faktycznie jedyne źródło ratunku, przed totalnym załamaniem się. Weź na przykład ludzi głęboko cierpiących, głodujących, umierających z przeświadczeniem, że zmarnowali swoje życie…

      Jeżeli uważasz, że to jedyne źródło ratunku, to się nim ratuj. Albo poczekaj jeszcze kilka lat, aż wyrobią Ci się bardziej przemyślane sądy n/t rzeczywistości.


      ►►► Na koniec, już poza głównym zestawem: Kto wywarł największy wpływ na Twój światopogląd związany z religią?

      Tatuś Muminka.

      • Impactorze a co sądzisz o tym filmie: Demony seksu - ks. Piotr Glas, egzorcysta znajdziesz go na YT na kanale RCS TV
        Ja naliczyłem się tam z 8 absurdów, a oglądałem tylko kawałek. Na dodatek egzorcysta wyszedł na pieprzonego sadystę, który CHCE aby demony były TORTUROWANE i nie kryje tego. Taka chrześcijańska miłość bliźniego. Jest to też w dużej mierze gra na emocjach i zastraszanie widzów:

        ,,Będziesz się masturbował to opęta cię szatan" , ,,Nie wierzysz w Dżizysa to uznasz szatana za swojego pana, nawet jeśli w niego też nie wierzysz" ;)

    • "Przestałem odpisywać, bo Twoje pytania zaczęły dzielić się na powtarzalne, albo nacechowane impertynencją wynikającą z Twoich nad/niedo-interpretacji, albo banalne. A to sprawia, że odpowiadanie Tobie spadło daleko od czołówki rzeczy, na które muszę rozdzielać swój ograniczony czas."

      Krótko mówiąc użytkowniku "meczyki" - przeszkadzasz wielkiemu Impactorowi. On jest narcyzem (domaganie się specjalnego traktowania, poczucie wyższości nad innymi, przypisywanie sobie zasług etc) i jeśli nie kadzisz mu tak jak ten z czerwonawym avatarem to jesteś dla niego nikim.

    • Ciekawostki o impactorze są dostępne na stronie Tygodnika Powszechnego, tutaj fragment tekstu.
      http://wklej.eu/index.php?id=bebeed2711

  • Na pewno wszyscy są ciekawi, czy istnieją teiści którzy potrafią odeprzeć argumenty impactora. Na pewno każdemu wydaje się, że impactor ma rację w swoich ateistycznych wywodach.

    Ciekawe jest to, że dostał okazję na forum ŚFiNiA do wykazania swoich racji. Najlepsze, że uciekł z tematu i od 12 maja nie
    odpisuje. Wg mnie ŚFiNiA to najlepsze w polskim necie forum apologetyczne, a impactor zwiał z tematu.

    Niestety nie mogę wstawić linka do ŚFiNii, ale wpiszcie sobie w Google "Jaka racjonalność śfinia" i wam pojawi się wątek z impactorem.

    • NIE MA teistów, którzy byliby w stanie odeprzeć argumenty impactora ani w Polsce ani w Watykanie. Aczkolwiek Ciebie jako tzw. wiernego nie interesuje utrzymywanie wierzeń prawdziwych, tylko utrzymywanie wierzeń w chrześcijaństwo/islam/jakąś inną mitologię. Dlatego jesteś stronniczy i za takowych teistów pewnie omyłkowo uznałeś idiotów pokroju KOMpromila. Impactor porzucił ich, bo jak ktoś słusznie zauważył to jak gra z gołębiem w szachy:

      Poprzewraca pionki, nasra na szachownice i cieszy się że ,,wygrał". Owce takie jak ty biorą to za druzgocące zwycięstwo, nad ateistą. W rzeczywistości to już dawno przestało być śmieszne, to jest żałosne. Dyskusje można by ciągnąć jeszcze przez 100 lat, tylko po co impactorowi znowu robić szuwara teistą. Oni i tak kłamią w żywe oczy, że rozłożyli go na łopatki.

      PS: Życzę ci szybkiego usunięcia się z populacji PARAFIANINIE.

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o