Dobra ekranizacja słabej fikcji

Bardzo dobrze zrobiona ekranizacja, ale...

Ja rozumiem, że ta historia ma swoją popularność, ale czy nie lepiej byłoby poświęcić tyle wysiłku i pieniędzy na ekranizację lepszych historii fantasy? Tych, których książki je opisjące nie są jednocześnie najlepszym dowodem na ich nieprawdziwość?
Wszyscy lubimy od czasu do czasu posłuchać bajki, ale jaka inna bajka we własnym tekście zaprzecza samej sobie?

Trzeba jednak przyznać, że Biblia wyprzedziła swoje czasy i produkcje typu Dexter, czy Jim Profit o tysiąclecia. Jako chyba pierwsza książka przyjęła za głównego bohatera psychopatę, ludobujcę, propagatora masowych gwałtów i infantylnego megalomana.

Tak więc plus za odwagę i nowatorskość, ale wykonanie bardzo, bardzo słabe.

5
                • Mam głębokie przekonanie, że większość swoich przekonań budujesz na równie mocnych podstawach, co swoją wiarę.

                  Ad 1.) :D Myślę, że czytelnicy nie potrzebują dalszego komentarza.

                  Ad 2.) I dlatego też wiarę można zdefiniować dokładnie tą samą słownikową definicję, co naiwność.
                  Skoro wiary nie można udowodnić, to na jakiej podstawie odróżniasz prawdziwe rzeczy w które się wierzy, od nieprawdziwych?
                  Nie masz takiej możliwości, prawda? A więc poniższe zdanie jest równie uzasadnione, co to Twoje:

                  „Nie udowodnię prawdziwości wiary w Muminki - ale dlatego właśnie nazywa się ją wiarą/religią - mogę tylko stwierdzić fenomen wiary w Dolinę Muminków, ludzkie emocje, przemiany osobowości pod jej wpływem.„


                  Ad 3.) Czyli na potrzeby uzasadnienia jednego niczym nieuzasadnionego stwierdzenia, wymyślasz kolejne niczym nieuzasadnione stwierdzenie. Och, Ty szczwana bestio. Zapędziłeś mnie w kozi róg swoją logiką.

                  Pytanie za ćwierć punktu – dlaczego czytając Twoje wypowiedzi oczami wyobraźni widzę węża połykającego własny ogon?

            • "Zakladanie jednak że coś stworzyło się samo, a z materii nieożywionej powstała ożywiona i tak doszło do wyewoluowania istot ludzkich jest po prostu absurdalne."

              Inflacja kosmologiczna, bulion pierwotny. Musisz się wyzbyć egocentryzmu jak chcesz o tym dyskutować, aminokwasy są pospolite, to słynne coś z niczego też. Swoją drogą, osobiście wolę być efektem procesu bez moralności, niż kaprysem, choćby deistycznego "czegoś", bo to coś by musiało być upośledzone, psychopatyczne albo nie brać pod uwagę efektów ubocznych śmierci gwiazd w planowaniu kosmosu. Serio, najbardziej absurdalna jest koncepcja w takim tonie:

              O rany, jestem bogiem, czas nie istnieje, mogę wszystko poza samobójstwem i podnoszeniem kamieni, wiem wszystko. Ale tu nudno, może stworzę sobie coś. O, skupianie się na jednej planecie w nieskończonej przestrzeni to dobry pomysł, zrobię tak, żeby cała reszta była dla nich śmiertelna, a żeby nie byli tacy ciekawscy czy coś jest w innych galaktykach walnę im ograniczenie prędkości, do jakichś 300 tysięcy km/s styknie. A, żeby nie nudzili się na dole jak ja przyda się szereg chorób na ciele i umyśle. Bakterie, wirusy, pasożyty, jadowita i drapieżna zwierzyna, katastrofy naturalne. Ich ciała będą kruche, nie wytrzymają za długo na słońcu, pod wodą, po upadkach z wysokości, bez tlenu, żarcia i wody. Będą zabijać albo będą zabici. No i nigdy się im nie przedstawię, nie będę ingerował... Mistrzowski serial!

              • Dodać w scenariuszu: Ludzie będą musieli prowadzić desperacki wyścig o możliwość ucieczki z układu słonecznego, zanim ich życiodajna gwiazda nie zmieni zdania i nie zamieni się w czerwonego olbrzyma. Nawet jeśli będą mieli farta, to nie ma żadnego znaczenia, bo po latach od upadku astronomii przez ekspansje kosmosu, będzie zimno, cholernie zimno. Tak zimno, że ruch cząstek ustanie, całe ich dziedzictwo przepadnie bezpowrotnie, a ja obejrzę nowy show.

          • PS Temat dla Ciebie - możesz się trochę znowu dpwartościować i parę duszyczek nawrócić na ateizm...http://religia.onet.pl/publicystyka,6/przeczytalem- biblie-i-jestem-ateista,47377.html

            • Na ateizm się nie nawraca. Ateizm, to nie religia ani filozofia. To naturalny punkt wyjścia w obec każdej religii.
              Nie ma podstaw, by w coś wierzyć, dopóki nie przedstawi się, dlaczego owe wierzenie jest prawdopodobnie prawdziwe.

              Czy Ciebie ktoś nawracał na ateizm względem tysięcy pozostałych bogów? Albo względem nieprawdziwości Doliny Muminków? Czy może ta niewiara w Dolinę Muminków to rodzaj buntu młodzieńczego, mody rozpowszechnianej przez laickie środki masowego przekazu?

              • Jeśli będą racjinalne podstawy i dowody to nie będzie to wiara, lecz naturalna akceptacja faktów. Moda na ateizm szerzy sie coraz bardziej.

                • Raczej moda na naiwność zwaną religią zanika na nowo, tak jak to było przed rewolucją rolniczą, kiedy to ludzie nie mieli czasu na wymyślanie bujd i przekonywanie innych, że to prawda bo oni tak mówią.

                • Nie rozumiem, dlaczego katolicy czy generalnie wierzący nazywają to "modą". Nie wiem ile masz lat, ale piszesz tak, jakbyś dawno nie spotkał młodych ludzi. Znam mnóstwo osób chodzących na pielgrzymki, oazę, podpisujące krucjaty (świetna nazwa, polega to na podpisaniu papierka że przez okrągły rok nie pije się, nie pali, nie bierze narkotyków i bodaj nie uprawia seksu, wyborne), chodzące do kościoła. Ateizm jest więc zazwyczaj wyborem ludzi którzy coś tam przeżyli, zastanawiają się nad swoim życiem duchowym itp., a ateiści-pozerzy, którzy np. nie chodzą do kościoła bo im się nie chce są wyśmiewani nawet przez resztę normalnych ateistów. Zmierzam do tego, że wierzący za wszelką cenę chcą zdeprecjonować inny światopogląd nazywając go pogardliwie "modą", kiedy w rzeczywistości to nie moda, a zazwyczaj wynik rozmyślań czy zdobycia wiedzy z zakresu biologii, astronomii czy geografii.

                • Lat mam dość sporo - kilka dni temu stuknęła mi czterdziecha - nigdy nie chodziłem na pielgrzymki czy oazy, nie brałem udziału w żadnych krucjatach, ruchach katolickich czy innych kółkach różańcowych - ich aktywistów, podobnie jak wyznawców Ojca Rydzyka uznaję za katopoj/e/bów. Jestem zdeklarowanym antyklerykałem, choć nie generalizuję, bardzo krytycznym okiem spoglądam na hierarchię i politykię Kościoła Katolickiego kóra zbyt często stoi w sprzeczności z nauką Chrystusa, w 200 % popieram iv vitro (może dlatego że skończyłem medycynę). Co do eutanazji czy aborcji, zwłaszcza tej drugiej - jestem zdecydowanym przeciwnikiem. Legalizacja eutanazji otwiera furtkę dla rozwoju patologii zbliżonej do idei hitlerowskich eliminacji słabszych osobników. Miałem nie raz do czynienia z nadludzkim cierpieniem - w takich beznadziejnych przypadkach nie prowadzi się uporczywej terapii. Współczesna anestezjologia potrafii w znaczny sposób zredukować ból spowodowany chorobą. Palę papierosy, żłopię piwo - czasem w nadmiarze, nieraz upadłem, za każdym razem staram się powstać. Wierzę w Boga - w kulturze w której się wychowałem jest to Chrystus, poza tym odpowiada mi nauka/etyka, którą głosił. Dywagacje na temat spontaniznego powstania wszechświata są dla mnie pozbawione jakiejkolwiek logiki - Ktoś lub coś musiało to poprostu zapoczątkować....

                • ...Ale co zapoczątkowało tego ktosia lub cosia etc.? Tylko nauka próbuje to ustalic- religia mówi: "Bo...nie zbadane są wyroki boskie!". Myślących taka "odpowiedź" nie zadowala, wierzących-owszem. Może Arystoteles miał racje- niektórzy potrzebują "panów" do zycia?

                • Zmartwię Cię - nietety są na tym świecie tzeczy niepojęte, których możliwości poznawcze człowieka nigdy nie zgłębią, pomimo posiadania coraz precyzyjniejszych narzędzi....

                • "Zmartwię Cię - nietety są na tym świecie tzeczy niepojęte, których możliwości poznawcze człowieka nigdy nie zgłębią"

                  Azaliż, prawdę prawisz, czy domniemanizm stosowany katolicko-moherowo-ziemniaczany uprawiasz?;)

                • Aby rozwiać jakiekolwiek wątpliwości to powiem, że ja od tych ludzi trzymam się raczej z daleka i sama nie lubię takich akcji. Denerwuje mnie w ogóle takie obnoszenie się z wiarą, pokazywanie tego całemu światu. To sprawa osobista i taka powinna pozostać. To kolejna nielogiczność w postępowaniu katolików (mówię o nich no bo co tu ukrywać, w takim środowisku żyjemy, a nie znam wyznawców innych religii na tyle dobrze, żeby się o nich wypowiadać) - najpierw obwieszają się krzyżami, noszą jezusowe koszulki, jakieś naszywki, naklejki na samochód, a jak ktoś powie cokolwiek złego o wierze to zaraz oburzają się i mówią o "obrazie uczuć religijnych". Heloł, gdybym nagle przeleciała się po mojej ulicy nago i ktoś powiedział mi, że jestem brzydka (co jest oczywiście nieprawdą :P) to mogę się wkurzyć, ale nie mam prawa kogoś oskarżać, bo skoro latam z gołą dupą to narażam się na krytykę. Tak rozumiem całe to obnoszenie się z religią, aż się zbulwersowałam ;)

                  Pierwsza sprawa: wszystkiego najlepszego :) Co do tematów zapalnych jak in vitro czy aborcja - mam podobne zdanie. Zauważ także, że często katolicy jeśli widzą kogoś przeciwnego aborcji to myślą "jest nasz". Kurczę, dla mnie to sprawa ponad religią czy moralnością, to po prostu zwykła konsekwencja działań. Jeśli ktoś jest dorosły na tyle, by uprawiać seks, to niech się nad tym zastanowi. Zresztą, przy dzisiejszym dostępie do wszelkiej maści środków antykoncepcyjnych aborcja to rozwiązanie dla niezwykle dziwnych osobników.

                  Powstanie Wszechświata to niesamowicie ciekawy temat, równie ciekawy co dla większości abstrakcyjny i nie do ogarnięcia rozumem. Nawet fizycy nie potrafią często zrozumieć jego ogromu, jego mechanizmów. Z tego co wiemy, kiedyś istniała niesamowicie skondensowana materia, która wybuchnęła i zaczęła się rozszerzać, jest to potwierdzone naukowo. Rozumiem więc, że rozmawiamy o tym, co stworzyło tą materię. Ja myślę, że to jest po prostu kwestia totalnie nie do rozstrzygnięcia, przynajmniej na poziomie obecnej wiedzy naukowców. Jedni wierzą, że materię tą stworzył Bóg (ale czy Bóg mógł powstać ot tak?), inni, że być może "wykluła" się z jeszcze czegoś innego.

                  Można również troszkę pofilozofować. Podczas Wielkiego Wybuchu powstała przestrzeń, materia, czas itp. Skoro więc czas nie istniał przed WW, to czy w ogóle możemy oceniać, czy coś było przed nim? Patrząc na chłopski rozum, to czas można poczuć po zaobserwowaniu zmian jednych rzeczy w stosunku do drugich. Skoro nie było czasu, to być może w pewnym sensie nie można było niczego ze sobą porównać? Sama już nie wiem. Nie wykluczam całkowicie istnienia Boga, z drugiej strony coś powstrzymuje mnie przez wiarą w boską moc. Najłatwiej byłoby w tym momencie pozostać neutralnym. Geralt też chciał być neutralny, a wszyscy wiemy jak wyszło, więc chyba czeka mnie jeszcze w tej kwestii wieeele przemyśleń. Jestem w głupim wieku (18 lat), więc z jednej strony może to wyglądać na swoisty bunt, a z drugiej zaś fajnie byłoby zacząć dorosłe życie z jakimś światopoglądem, choćby po to aby móc go zgłębiać przez resztę życia. Zapewne wiele razy dostanę po dupie, więc być może za rok napiszę tu jako wierząca itp., ale jak na razie postaram się chyba zachowywać maksymalną neutralność w kwestii istnienia Boga czy jakiegoś najwyższego bytu, potem troszkę się dokształcić i wtedy się określić.

                • Niestety - zmartwię Cię - jasnej i pełnej odpowiedzi nie znajdziesz nigdy - nauka będzie się rozwijać do końca istnienia gatunku ludzkiego i nigdy nie znajdzie odpowiedzi na nurtujące ludzkość pytania - Dawkinsów i innych Marksów Engelsów pojawi się na tym świecie za Twojego a może i mojego życia wielu - i niczego to niestety nie zmieni - pozostanie jedna wielka niewiadoma....Czasami pozosaje szukanie nadziei w tej niewiadomej, którą jak kiedyś tam pięknie śpiewał Jan Pietrzak "matką głupich cię nazwali Ndziejo - ludzie podli, ludzie mali - Nadziejo" i w tych właśnie iężkich życiowych chwilach można odnaleźć się w wierze, bo czasem tylko to, przy braku naukawych rozwiązań pozostaje....

                • Wiesz, zapewne np. 70 lat temu ludzie nawet nie myśleli o tym, że dzięki jednemu dotknięciu będzie można do kogoś zadzwonić, a siedząc wygodnie na fotelu będziemy mogli oglądać zdjęcia z innej planety. W sprawach nauki chyba sprawdza się zasada "nigdy nie mów nigdy". Wiem, to co zaraz przeczytasz to totalne sci-fi, ale jednak może za 100 lat uda nam się podróżować z prędkością większą niż światło i uda się rozwikłać zagadki kosmosu? Może odkryjemy inne cywilizacje w kosmosie, takie, które znają odpowiedź na te pytania? No, pod warunkiem, że nie rozpęta się kolejna wojna światowa, a jakaś sprytna bomba nie rozwali 90% kuli ziemskiej ;)

                  Pewnie się śmiejesz, wiadomo. Może spróbuję to wytłumaczyć z troszkę innej perspektywy. Jestem osobą dość pragmatyczną i wolę słynne "szkiełko i oko". Ciężko więc osobom takim jak ja nagle myśleć nieco romantycznie (w sensie epoki oczywiście), dopuszczać do myśli istnienie niewiadomych. To chyb po prostu jakieś ukształtowanie charakteru, nie wiem. Być może takimi kształtuje nas nieco kultura? Skoro od najmłodszych lat uczy się nas wyciągać wnioski, szukać logiki, związków przyczynowo-skutkowych to być może nieświadomie przerzucamy to na inne sfery naszego życia i zatracamy nieco właśnie możliwość wiary w coś, tak po prostu. Dobrze, że każdy może to interpretować jak chce. Szkoda, że wokół tego narosło mnóstwo szajsu, który często mąci w głowach.

                • Szajsu 0 zwłaszcza w tzw. kościele (celowo z małej), ciemnoty, prymitywizmu, zwykłaej pazerności i chęci utrzymania władzy - patrzz checi manipukowania zastraszonym motłochem było aż za dużo w powzechnie znanej historii i co do tego nie ma wątpliwości. Czy jednakz tym rozwojem nie przesadzasz ? Czym tsk nsprawde różnimy się od ludzi z czasów Abrahama, o ile takowy istniał - patrzymy tak samo w niebo - mając co prawda teleskop, mikroskop, kopmputer z internetem, dzięki, któremu dzielimy się wątpliwościami oraz wspmnianą komórkę dotykową - ale nadal nie wiemy nic pewnego o naszym początku...

                • Myślę, że jest na to wytłumaczenie. Zajmujemy się rzeczami, które dotykają nas bezpośrednio, które są nam potrzebne do funkcjonowania, które usprawniają życie. Po co myśleć abstrakcyjnie, skoro mamy jeszcze problem z energią, żywieniem, wodą, świat jest nierównomiernie rozwinięty? Ja też mam pewien rodzaj nadziei - że kiedyś będzie żyło nam się na tyle dobrze, że będziemy mogli pójść o krok dalej. To marzenie ściętej głowy, dlatego też w poprzednim poście pisałam o sci-fi :)

                • "Wiem, to co zaraz przeczytasz to totalne sci-fi, ale jednak może za 100 lat uda nam się podróżować z prędkością większą niż światło"

                  Technologia nie złamie praw fizyki, więc nań w tej kwestii bym nie liczył. :P

                • Heh, neutrina były blisko :P Nie no, to oczywiste że masz rację, dlatego też napisałam o sci-fi :)

                • Doświadczenie dot. neutrin to fake.

                • Dlatego też po tym zdaniu dałam emotkę - ponieważ to był żart. Poza tym, całe doświadczenie było przecież prawdziwe (no, chyba że uważasz, że CERN i pochodne to tak naprawdę mistyfikacja itp.), a jedynie wynik okazał się błędny poprzez pomyłkę naukowców tam pracujących. Poczytaj co to znaczy "fake", bo nijak to do neutrin nie pasuje.

                • Błąd pomiaru i mamy fake wniosek

                • Dokładnie tak jak Andrew napisał. Od momentu ogłoszenia wyników przez CERN, każdy następny jest przyjmowany z przymrużeniem oka. CERN nie popełnił jakiego wielkiego błędu, lecz podstawowy - złe dostrojenie obu zegarów. Takie rzeczy powinny być jako pierwsze sprawdzane, tym bardziej że mówimy tu o sekundach, nawet nie.

                • W takim kontekście i sformułowaniu jak podał Andrew - owszem, wniosek jest "fake". Jednak nazywanie całego doświadczenia fakem jest już niezbyt poprawne i to o to głównie mi chodziło. Jak wiadomo, CERN dał dupy koncertowo a mi chodziło o ten mały szczegół w Twoim poście bo, jak to mnie wszyscy ścisłowcy uczyli - mówiąc o nauce trzeba być dokładnym :)

                • Cóż, sam jestem przyszłym genetykiem, więc o dokładności w nauce, mówić mi nie musisz ^^
                  Rozumiem zatem i doceniam Twoją dbałość o szegóły ; )

                • Heheh, ty wiesz tyle o prawach fizyki co pedofil w sukience wie o małżeństwie

                • Pewnie.

                • Wszystkie zasady dynamiki Newtona poproszę

                • opisz chociaż słownie matematyczne sformułowanie

                • Takie coś by lepiej działało w rozmowie bez dostępu do gugla? Ale nie ironizowałem, jestem dupa wołowa w naukach ścisłych - uprzedzam elokwentny komentarz w tonie, że nie tylko, HE HE HE. Idź przyćpać i nie zawracaj głowy starszym.

                • Więc mając google nie jesteś w stanie podać chociaż ich treści na poziomie gimnazjalnym? To w której ty jesteś klasie dziecko, w podstawówce? Nie mówiąc o podstawowych równaniach klasyki. Zabierasz się za relatywistyke i śmiesz coś sądzić, mówić o jej formalizmie, prawach fizyki? Usłyszałeś coś w programie popularno naukowym, nie znaczy to że to rozumiesz, więc się nie kompromituj

                • "Więc mając google nie jesteś w stanie podać chociaż ich treści na poziomie gimnazjalnym?"

                  Idiotyczne założenie.

                • Nie ono jest tutaj idiotyczne

                • Jest, ta riposta też. Bierzesz jakieś RC czy klasyczne kartoniki?

                • Nigdy w życiu niczego nie biore, baranie

                • "Legalizacja eutanazji otwiera furtkę dla rozwoju patologii zbliżonej do idei hitlerowskich eliminacji słabszych osobników."

                  Demagogia najczystszej wody. Ale jeśli nie masz prawdziwych argumentów, to cóż innego Ci pozostaje? Niestety, posiadanie wykształcenia o niczym nie świadczy.

                  "Miałem nie raz do czynienia z nadludzkim cierpieniem - w takich beznadziejnych przypadkach nie prowadzi się uporczywej terapii. Współczesna anestezjologia potrafii w znaczny sposób zredukować ból spowodowany chorobą."

                  Akurat do niedawna doświadczałem takiej sytuacji osobiście. Są przypadki, w których współczesna anestezjologia NIE potrafi w znacznym stopniu zredukować bólu. To raz.
                  Dwa, że nawet przy braku bólu, są przypadki w którym odmówienie osobie daru śmierci (aktywne, a nie poprzez 'zaprzestanie leczenia') jest bestialstwem.
                  Lecz do tego właśnie zmusza nas Twoja religia poprzez wpływanie na prawo świeckiego kraju. Dobrze, że świat otrząsa się stopniowo z tego okrutnego ślepego konserwatyzmu.

                • OK - nikt Ci nie zabrania popełnić homorowego seppuku lub się godnie powiesić na klamce, choć trup z reguły mało estetycznie wtedy wygląda - jest obsikany i ma kupę w portkach. Zawsze też możesz swego ukochanego bliskiego udusić poduszką, ale niekoniecznie mieszaj w ten proceder lekarzy, których powołaniem jest leczenie a nie usypianie staruszków...

                • 40 lat, rzekomo skończona medycyna, a w dyskusji Twoim głównym orężem jest demagogia. Przykre.
                  Dobrze, że wielu lekarzy ma bardziej ludzkie podejście do swoich pacjentów. Szkoda tylko, że jeszcze nie w Polsce.

                • Taaa, zwłaszcza dr Kevorkian...Szczęśliwie poszedł siedzieć. Ciekawe że ateici każdy pogląd odmienny od ich oświeconych i popartych emiprycznymi dowodami i jakże światłych idei nazywają demagogią...

                • Cóż za zaskoczenie - jeszcze więcej demagogicznego układania w rzędzie ateistów z Marksami, Engelsami, Leninami i Kevorkianami Oczekujesz, że czytający to są idiotami?

                  Z natury rzeczy jedynym sposobem na 'argumentowanie' poglądów odmiennych od oświeconych, logicznych i popartych empirycznymi dowodami jest demagogia. A demagogią posługują się tylko dwa rodzaje osób: głupcy i kłamcy. Z żadnym z nich nie warto dyskutować.

                  I tym sposobem dobrnęliśmy do końca nieszczęsnej rozmowy z jednym z mniej zdolnych adwersarzy w tym wątku.

      • Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź, nie spodziewałam się :) Biblię Tysiąclecia oczywiście posiadam, podobnie jak parę innych książek okołokatolickich choćby o ojcu Pio (nie wiem czy uśmiałam się bardziej czytając to, czy scenariusz "Latającego Cyrku Monty Pythona" w formie zgrabnej książeczki). Mam nadzieję, że podołam językowo jeśli chodzi o Biblię Króla Jamesa, choć myślę że bardziej rozsądnym byłoby w moim przypadku porządne przewertowanie BT, a dopiero potem branie się za resztę. A zresztą, w tym roku matura i nie mam pojęcia czy w ogóle znajdę czas żeby wszystko przeczytać i porządnie przeanalizować, mam nadzieję, że tak.

        A błędów językowych praktycznie nie widać, a nawet jeśli to każdemu się zdarza, nie ma się co przejmować. No, chyba że jakiś wyjątkowo zdesperowany rozmówca się tego przyczepi :P Aż mnie dziwi, że jeszcze nikt nie wyzwał Cię od psychopatów, morderców i satanistów skoro American Psycho ma u Ciebie tak wysoką ocenę ;)

        • Czytanie zarówno BT i KJB ma sens jedynie w trzech sytuacjach:
          - potrzebujesz cytatów do przytaczania zarówno po polsku jak i po angielsku
          - chcesz sobie poćwiczyć angielski w formie nieużywanej od czasów renesansu
          - jest się ofiarą nerwicy chrześcijańskich natręctw

          Zapewniam Cię, że w 95% tłumaczenia są one oryginałowi równie wierne, a co za tym idzie równie ABSURDALNE. Jedyna różnica polega na dodatkowym elemencie komicznym Biblii Tysiąclecia, w której przy co bardziej facepalmowych wersach jest gwiazdka, a pod spodem wyjasnienie, że ów fragment wcale nie znaczy to co znaczy, tylko coś zupełnie odwrotnego (np. ew. Łukasza 14:26).

          Co do American Psycho - żeby mieć pojęcie, o czym ten film jest kiedy się go ogląda, trzeba mieć kilka klepek na miejscu. Dlatego też nie jest zbyt popularny. I Elohimowi niech będą dzięki.

          • "Element komiczny" bardzo mnie zainteresował, w sumie - zbliżają się długie wieczory, będzie z czego się pośmiać jak już się wezmę za lekturę ;) Co do tych fragmentów z gwiazdką to aż przypomniała mi się moja katechetka, która dyktowała coś do zeszytu, potem na kartkówce pisałam to samo słowo w słowo, a ona po ocenieniu kłóciła się ze mną, że "to nie jest tak" i mam źle :( Teraz już widzę, że to swoiste rozdwojenie jaźni musiało być czymś zainspirowane :)

    • "A może udzielasz się na portalach typu racjonalista?"

      Trochę innego typu 'udzielenie się', ale w tym samym temacie:
      http://www.youtube.com/watch?v=C0coBfi_2Cs

  • Spłoniesz na samym dnie piekła pomiocie diabła.

  • "Ja rozumiem, że ta historia ma swoją popularność, ale czy nie lepiej byłoby poświęcić tyle wysiłku i pieniędzy na ekranizację lepszych historii fantasy?" - mitologii nie wliczamy do fantastyki. Nie znasz się na literaturze?
    " Tych, których książki je opisjące nie są jednocześnie najlepszym dowodem na ich nieprawdziwość?" - niby gdzie?
    "Wszyscy lubimy od czasu do czasu posłuchać bajki, ale jaka inna bajka we własnym tekście zaprzecza samej sobie?" - niby gdzie?

    "Trzeba jednak przyznać, że Biblia wyprzedziła swoje czasy i produkcje typu Dexter, czy Jim Profit o tysiąclecia. Jako chyba pierwsza książka przyjęła za głównego bohatera psychopatę, ludobujcę, propagatora masowych gwałtów i infantylnego megalomana." - LOL, niby gdzie Jezus jest psychopatą i propagatorem masowych gwałtów? Czyżbyś był jednym z tych, którzy uważają, że dobrze, iż Jezusa skazano?

    "Tak więc plus za odwagę i nowatorskość, ale wykonanie bardzo, bardzo słabe." - Sam umiałbym postawić zarzuty filmowi pod względem oddania realiów historycznych. Ciekawi mnie, na czym polega wg kolegi słabe wykonanie. Pierwsze zdanie przeczy ostatniemu w poście. To jest to dobra ekranizacja, czy słaba?

    • "Mitologii nie wliczamy do fantastyki. Nie znasz się na literaturze?"
      Jedyna różnica polega na tym, że w fantasy wierzy stosunkowo niewiele osób, a w mity na jakimś etapie wierzyło całkiem sporo.

      " - niby gdzie?"
      Wszędzie? Przytoczenie wszystkich przykładów zajęłoby całą książkę. By poznać zbiór kilkudziesięciu wybranych przykładów, wystarczy przeczytać ten wątek.

      "LOL, niby gdzie Jezus jest psychopatą i propagatorem masowych gwałtów?"
      Jahwe, kolego. Jezus, to przystawka pojawiająca się dopiero w drugim tomie (pomijam koncept trójcy świętej, wg. którego to ta sama osoba).

      "Sam umiałbym postawić zarzuty filmowi pod względem oddania realiów historycznych. Ciekawi mnie, na czym polega wg kolegi słabe wykonanie. Pierwsze zdanie przeczy ostatniemu w poście. To jest to dobra ekranizacja, czy słaba?"

      Dobra ekranizacja (film) słabej fikcji (książka). Zaskoczyłeś już?

      • 1."Jedyna różnica polega na tym, że w fantasy wierzy stosunkowo niewiele osób, a w mity na jakimś etapie wierzyło całkiem sporo." - nikt praktycznie nie wierzy już w greckie mity, jednak dalej określa się je mianem mitologii. Niby czemu funkcjonuje też określenie "fantastyka czerpiąca garściami z mitologii"? Mitologia i fantastyka to dwa osobne działy w literaturze.

        2. Zajęcia nad historią starożytnych, mitologią grecką, sumeryjską, żydowskąsporo mnie nauczyły, jeśli chodzi o interpretowanie dzieł o tematyce religijnej. Proszę bardzo, dowal jakieś swoje sztandarowe dowody, choćby kilka.

        3. Jahwe psychopatą? To widać naprawdę pobieżnie zajmowałeś się Biblią. tyle razy tę koncepcję obalano, a wciąż jest żywa.

        4. Ech, Biblia słabą literaturą? No naprawdę, jestem naprawdę zaskoczony Twoją ignorancją względem klasyki literatury starożytnej. A niby na czym polega ta słabość?

        • 1. Na rany elohimskie. Czytanie ze zrozumieniem umiera w społeczeństwie.
          "a w mity na jakimś etapie WIERZYŁO ___(czas przeszły)___ całkiem sporo."

          2. J/W. Masz ich na pęczki w tym wątku. Razem z nieudanymi próbami obalania moich przykładów.

          3. Ach, rozimiem. Argument z kategori "Nienienienienienienienienienienie". Ok, poddaję się. Wygrałeś.

          4. Cytując klasyka "Kurna no, synuś, niewytrzymie normalnie. no niewytrzymie!"
          W.Y.J.A.Ś.N.I.O.N.E W P.I.E.R.W.S.Z.Y.M P.O.Ś.C.I.E!

          • 1. Nie zmienia to faktu, że mitologię traktujemy osobno niż fantastykę. Ba, nawet w tej drugiej wyróżniamy mitologię, np "mitologia świata Tolkiena", "mitologia prozy Lovecrafta".

            2. Ależ proszę, podaj jakieś swoje sztandarowe przykłady, które uważasz za nie do obalenia. Takie, które są Twoimi żelaznymi argumentami. Chętnie zobaczę.

            3. Nic nie wyjaśniłeś. Czekam na odpowiedź na pytanie - na czym polega słabość tej literatury? Może też uważasz "Odyseję" i "Iliadę" za słabe dzieła?

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o