Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 6)

★★★ SPIS TREŚCI: http://www.filmweb.pl/user/impactor ★★★
------------------------------------------------------------ -------------------------------

Już po raz szósty przychodzi mi zakładać kontynuację tego tematu. Pięć jego poprzednich części osiągnęło w sumie 5000 postów. Licząc z tematami pomocniczymi (jak np. „Biblia w 5 minut”), ta dyskusja liczy niemal 10 000 postów. Jeśli nie jest to najpopularniejszy temat w historii Filmwebu, to na pewno jest on w ścisłej czołówce.

★ Część 1: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 2: http://panzorjackhammer.com/pasja/
★ Część 3: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 4: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 5: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
(podobnie jak w wypadku Części 2, wątek został usunięty przez niezidentyfikowanego moderatora-wandala. Temat nie był sprzeczny z regulaminem portalu, a zawierał masę wartościowych informacji i wymianę niezwykle interesujących poglądów, które rozciągały się na niemal tysiąc postów. Administracji portalu udało się wątek przywrócić, niestety zachował się tylko post otwierający.).


Jednak popularność sama w sobie nie ma znaczenia. Liczy się merytoryczność i rzetelność informacji.


★★★


Zapraszam i Ciebie, czytelniku, do udziału w tym temacie. Udziału przybierającego jedną z dwóch form:

➊ Pasywnej.
Możesz być jego biernym czytelnikiem. Aby Ci w tym pomóc, po kliknięciu na moim nicku znajdziesz szczegółowy (choć niepełny) spis treści: http://www.filmweb.pl/user/impactor

Zawiera on podstawowe informacje (poczynając od wyjaśnienia pojęć ateizm, agnostycyzm i teizm), przez omówienie poszczególnych argumentów wysuwanych na poparcie tezy o istnieniu boga (głównie biblijnego Jahwe), aż po nagranie dyskusji z księdzem doktorem z Papieskiego Uniwersytetu, specjalizującego się w historii starożytnej.


➋ Aktywnej.
Możesz też być jego aktywnym, wypowiadającym się uczestnikiem. Jeśli masz coś wartościowego do napisania, to gorąco Cię do tego zachęcam. Szczególnie, jeśli wierzysz w jakiegoś boga. Odpowiedz po prostu na pytanie:

–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------
„W jakiego boga wierzysz, i dlaczego uważasz obiekt swojego wierzenia to za prawdę.”
–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

Możesz też odnieść się do poruszanych wcześniej kwestii (np. tych widniejących w spisie treści), klikając Odpowiedz w pierwszym poście wątku.



★★★


▼▼▼ Dlaczego temat zdobył taką popularność? ▼▼▼

Są tacy, którzy stwierdzą, że z powodu jego kontrowersyjności. Po części jest to prawdą. Tylko co to mówi o społeczeństwie, w którym za kontrowersję uznaje się cytowanie Biblii, oraz przedstawianie logicznie spójnych argumentów bazujących na faktycznych założeniach?
Co to mówi o ludziach, jeśli bulwersują ich fakty i ich merytoryczna analiza?


Ale poza powyższym - a nawet przede wszystkim – ten temat to cenne źródło rzetelnej i demonstrowalnie prawdziwej informacji. Informacji szczególnie cennej dla ludzi wierzących, ponieważ są oni aktywnie pozbawiani dostępu do tej informacji:

➤ duchowni pozbawiają wiernych dostępu do Biblii poprzez serwowanie im jedynie jej wybranych, bezpiecznych fragmentów, które nie naruszają (niezgodnego z Biblią) „image” chrześcijańskiego boga, wytworzonego głównie w ciągu ostatnich dwóch wieków z powodu presji zachodniej cywilizacji humanistycznej. Tymczasem jeśli Biblia jest Słowem Bożym, każdy powinien znać jego całość.

➤ apologeci pozbawiają wiernych konieczności samodzielnej oceny pozostałych fragmentów, usprawiedliwiając zaprzeczanie wprost tekstowi biblijnemu „interpretacją”, przypisami i modyfikacją. Apologeci podrzucają też wiernym filozoficzne argumenty, które nie sprawią że ktokolwiek w boga uwierzy, ale pozwolą ludziom już wierzącym wiarę w tego boga umocnić. Oczywiście pod warunkiem, że będą oni całkowicie ślepi na gargantuiczne i wielopoziomowe błędy logiczne, z których każdy taki argument jest zbudowany

➤ indoktrynacja religijna (najpoważniejszy problem) pozbawia wiernych zdolności do użycia swojego własnego intelektu do oceny walentności (czyli poprawności, zasadności, spójności i prawdziwości) twierdzeń religijnych. Religia uczula wiernych przeciwko krytycznemu myśleniu, przeciwko logice i przeciwko wiedzy – czyli przeciwko wszystkiemu temu, co jest niezbędne w procesie rzetelnego i niezawodnego dochodzenia do prawdy.


Tylko dlaczego? Czy twierdzenia walentne, poprawne i zgodne z rzeczywistością mają się czego bać, jeśli podda się je krytycznemu myśleniu i analizie popartej rzetelną wiedzą? Oczywiście, że nie! Takim twierdzeniom może to tylko pomóc.
Więc jakim twierdzeniom pomaga niewiedza, ignorancja, niezdolność ich krytycznej oceny i brak samodzielnego myślenia? Odpowiedz sobie sam, czytelniku.


Niewiedza jest więzieniem umysłu. Niezdolność krytycznego myślenia jest strażnikiem celi. Wiara jest tego więzienia nadzorcą.



Ten temat jest odpowiedzią na bardzo ważne, lecz jakże proste pytanie:

–----------------------------------------------------- ------------------------------------------------------------ ----------
„Czy istnieją jakiekolwiek dobre powody do przyjęcia za prawdę twierdzenia o istnieniu jakiegokolwiek boga.”
------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ----

Nie odmawiaj sobie zapoznania się z jego treścią nawet, jeśli masz odmienną opinię. Przecież jeśli Twoje wierzenie ma umocowanie w rzeczywistości, to analiza tejże rzeczywistości może to wierzenie tylko wzmocnić.

A przecież zależy Ci na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością, prawda?

50
                • Hm, bardzo mądra wypowiedź.
                  Jednak spróbuję trochę polemizować.

                  >>>Pełna zgoda. Tylko zobacz, że żony alkoholików nie odchodzą od nich, bo odczuwają empatię i mają poczucie, że nie mogą zostawić misia samemu sobie. A zatem okazuje się, że empatia jest jednym z czynników, które determinują nasze zachowanie, ale empatia nie gwarantuje słuszności decyzji.

                  Nigdzie nie mówiłem, że gwarantuje słuszność decyzji. Gwarantuje ją wtedy, gdy jest zdeterminowana... racjonalnym myśleniem właśnie.
                  W przypadku męża alkoholika rozwiązanie wydaje się być proste.

                  Żona nie chce zostawić misia samego, mimo że jest alkoholikiem przez co ONA cierpi. (Empatia + nieracjonalne myślenie) Jeśli go zostawi, będzie się źle czuć ze sobą i ona i jej mąż też (Empatia + DALEJ nieracjonalne myślenie) Czyli jej tkwienie u boku męża jest powodowane empatią, ale nie racjonalnym myśleniem - co prowadzi do negatywnych skutków. Dlatego podstawą pozostaje nadal racjonalne myślenie. Czy się nie zgodzisz?

                  >>Poza tym empatia nie ma wiele wspólnego z racjonalnością. Ale właśnie tak jest, że trzeba gdzieś znaleźć równowagę między rozumem, logiką i empatią.

                  No tak, tu zgoda. Ale nadal logika i racjonalne myślenie stoi nad emocjami, co dobrze widać w powyższym przykładzie. Emocji nie wykluczę, oczywiście. Ale decydujący wpływ na decyzje powinien mieć racjonalizm i logika - o tym chyba pisze Impactor.

                  >>>Staramy się więc być wierni, bo rozumiemy, że nasza zdrada sprawiłaby ogromny ból temu najbliższemu człowiekowi.

                  jeśli jest on pijakiem i np. bije nas, to automatycznie jesteśmy traktowani źle, odczuwajac cierpienie. Wówczas zostawienie tego parnera będzie racjonalne I SŁUSZNE, mimo że przez empatię możemy czuć się podle. Po raz kolejny - najbardziej korzystny wybór zdeterminuje racjonalne myślenie a nie emocje.

                  >>>Jesteśmy empatyczni i nie chcemy tego - to fakt. Ale NASZE POSTRZEGANIE jest na drugim planie. A dyskusja toczy się wokół żony. Czy żona, czując się podle w obliczu zdrady, postępuje racjonalnie? Czy może tak samo jak żona czująca się podle, gdy partner je lody?

                  No właśnie nie wiem. Uważam, że sytuacja idealna jest wtedy, kiedy odczuwamy emocje i jesteśmy świadomi że mają one wpływ na nasze decyzje, wybory, ale równocześnie w takich chwilach potrafimy pozostać zawsze chłodni i mimo emocji podejmujemy decyzje ważąc racjonalnie za i przeciw. Przykład z zoofilią jest skrajny, ale no kurczę - o nim zaraz.

                  >>>Moim zdaniem to drugie, bo skoro żona o zdradzie nie wie, to nie cierpi.

                  I dlatego wewnątrz związku, jeśli żona czuje się równie podle gdy jej partner zje loda, i kiedy zdradzi, to zjedzenie loda=zdrada.

                  Na zewnątrz, obiektywnie, zjedzenie loda nie jest tym samym co zdrada. Kwestia tylko jak głęboko w naszej psychice jest zakodowane, że "zdrada to czyn niemoralny" - czy jest to tak jak mówisz myślenie emocjonalne, wynikające z empatii i ewentualnie socjologii, społeczeństwa - czy coś co ma sens na poziomie biologicznym, a zatem wynikajace z naszej natury? Przy okazji idąc twoim tokiem rozumowania - uważasz, że morderstwo też ciężko by było określić czynem niemoralnym? Przecież tu też działa empatia, a jedyne racjonalne 'przeciw' to obawa przed sądem, więzieniem??? HMMMMM... Coś mi tu nie gra w twoim toku rozumowania.

                  >>>Dlaczego niższy? Bo tak czujesz? Jeśli zwierzę jest zadowolone ze swojego związku z panem, nikt nie cierpi, to dlaczego miałoby to być gorsze niż relacja dwojga ludzi? Ja na przykład (mimo że nie jestem zoofilem xD) bardzo kocham swojego kota. Moja miłość do kota jest mniej wartościowa niż miłość jakiegoś człowieka do innego człowieka?

                  ***Stan naturalny - uczucie seksualnego pociągu do osobnika przeciwnej płci w obrębie jednego gatunku.***
                  To biologiczny fakt, i nie ma pola do dyskusji.

                  Homoseksualizm - Zaburzenie, bo jest to: "uczucie seksualnego pociągu do osobnika TEJ SAMEJ płci w obrębie jednego gatunku" <-- czyli 1 poziom zaburzeń

                  Zoofilia - Zaburzenie, bo jest to "uczucie seksualnego pociągu do osobnika tej samej/bądź innej płci, będącego przedstawicielem innego gatunku"

                  Jest to zaburzenie ponieważ jest to uczucie pociągu seksualnego do innej lub tej samej płci <--- 1 poziom, i do tego osobika innego gatunku co nie daje szans na prokreację <--- 2 poziom.

                  Dlatego najpierw homoseksualiści, potem zoofile. I dlatego zakaz odbierania praw do adopcji homoseksualistom =/= zalaz odbierania praw do adopcji zoofilom

                  >>>To myślenie zamkniętego koła. Zoofilia to zły wzorzec, bo zoofilia to zły wzorzec - tak wynika z tego, co napisałeś. A może to właśnie jest normalne? Dzisiaj już psychologia uważa, że wyrastanie na geja to prawidłowy rozwój.

                  Wyrastanie na geja? Nie rozumiem. Uczucie pociągu seksualnego do tej samej płci w obrębie jednego gatunku, jest tylko i wyłącznie zmianą ułożenia niektórych genów "od urodzenia"

                  Zoofilia i homoseksualizm są odstępstwem od normy. Niezależnie czy społeczeństwo uzna, że homoseksualizm nie jest zaburzeniem, to na poziomie biologicznym jest jak najbardziej. Celem istnienia każdej istoty żywej jest przekazanie swoich genów dalej, czego metodą jest prokreacja. Homoseksualizm do tego nie prowadzi, ergo = zaburzenie.

                  >>> Może wyrastanie na zoofila też. Jasne, że te dwie rzeczy się od siebie różnią... ale co z tego? Że tak zapytam :) Heteroseksualizm też się różni od homoseksualizmu, a żadne nie jest uważane za zaburzenie.

                  No co ty opowiadasz? :(
                  Podstawową funkcją seksu jest prokreacja. Jak wyżej napisałem, homoseksualizm tej funkcji nie spełnia. Czyli zaburzenie.

                  >>>Okej. Pełna zgoda, myślę tak samo. Tyle że wtedy twoja argumentacja wygląda tak "nie dawajmy zoofilowi dziecka, bo on jest mężczyzną samotnym" lol.

                  No cóż, jest to jeden z licznych argumentów przeciw - pozostaje możliwe skrzywienie psychiki dziecka, ale koronnym argumentem byłby: wysoki poziom zaburzenia, który może świadczyć o obecności innych zaburzeń - to tak jak z teistami i ateistam wierzącymi w UFO. I tacy i tacy są, ale większość ludzi wierzących w UFO to teiści, poonieważ mają oni skłonności do przyjmowania wierzeń nieodróżnialnych od fałszu, dlatego łatwiej przyjąć im za prawdę istnienie UFO. Podobnie osoba odczuwająca pociąg do seksu z psem, moze przejawiać również inne, bardzo poważne, złe skłonności. Czy nie wydaje ci się to racjolanym argumentem za tym, żeby nie dawać dziecka zoofilowi??? I nie, ten argument nie zadziała przeciw homo i hetero w taki sam sposób, ponieważ - jak pokazałem w przykładzie z UFO - liczy się procentowa szansa na wystąpienie jakiegoś zaburzenia, a nie sama możliwoć jego wystąpienia, bo wówczas nie powinnmo się oddawać dzieci NIKOMU ;)

                  >>>Ja myślę tak: nie dawajmy bo jest zoofilem i będzie miał na dziecko zły wpływ. A nawet gdyby UDOWODNIONO logicznie, że będzie miał wpływ dobry, to i tak bym mu nie dał dziecka, bo czuję w trzewiach, że to zwyczajne zło.

                  No właśnie, a ja uważam, że to, że czujesz w trzewiach że jest to zło, nie wynika z twojego nieracjonalnego podejścia do sprawy, tylko z tego co napisałem powyżej + plus zwyczajnie stoi w podwójnej sprzeczności z twoją biologiczną naturą.

                  >>> A ty próbujesz ten zakaz uzasadnić logicznie, a to jest bardzo trudne. Jasne, że masz sporo racji w tym, że dziecko po prostu będzie przerażone zoofilią. Ale jakoś ten argument na zwolenników adopcji homo nie działa.

                  To, ze nie działa on na zwolenników adopcji homo, nie znaczy że nie mam racji ;) Poza tym mówię - homoseksualizm jest o poziom niższym zaburzeniem niż zoofilia, tzn dziecko widzące seks dwóch mężczyzn statystycznie odbierze to lepiej, niż gdy zobaczy seks mężczyzny i psa.

                  >>> No i rzecz najważniejsza: można zawsze powiedzieć, że skoro dziecko jest przerażone zoofilią, to znaczy że powinno się leczyć z zoofilofobii, bo to ono ma problem.

                  Absolutnie bym się nie zgodził. Tolerancja dla osób z róznymi zaburzeniami psychcznymi i nie odbieranie im praw bez wyraźnych i przeważających argumentów to jedno, ale leczenie z widzenia w zoofilii zaburzenia to czysta głupota, nie zgodziłbyś się?

                • Temat się komplikuje. Zahaczamy już o bardzo trudne tematy.

                  "Zoofilia i homoseksualizm są odstępstwem od normy. Niezależnie czy społeczeństwo uzna, że homoseksualizm nie jest zaburzeniem, to na poziomie biologicznym jest jak najbardziej. Celem istnienia każdej istoty żywej jest przekazanie swoich genów dalej, czego metodą jest prokreacja. Homoseksualizm do tego nie prowadzi, ergo = zaburzenie".

                  Z homoseksualizmem sprawa jest tego rodzaju, że nawet gdyby pojawiły się dowody naukowe pokazujące, że jest on zaburzeniem, to świat nauki nie przyznałby tego, ze względu na niesamowicie silne lobby. Ale jeśli przyjąć założenie, że niemożliwość prokreacji generuje zaburzenie - masz rację.
                  Tylko wtedy powstaje kwestia etyki. Czy homoseksualizm jest etyczny czy nie?
                  Jeśli uznamy, że jest nieetyczny - wtedy nieetyczna byłaby antykoncepcja, sterylizacja, seks analny, itp.
                  A jeśli uznamy, że jest etyczny, pomimo bycia zaburzeniem - wtedy nie ma powodu by zakazywać adopcji dzieci. Bo skoro coś nie jest złe, to nie skutkuje negatywnymi konsekwencjami prawnymi.

                  Mam w otoczeniu 50 letnią kobietę, która ma syna geja. Gdy dowiedziała się o tym, poszła do psychologa, żeby jakoś jej syna naprawił.
                  Seksuolog powiedział: "To nie homoseksualizm jest problemem tylko pani postawa. Kwalifikuje się pani na leczenie z homofobii, proszę umówić się na wizytę w tym celu".

                  Ja myślę, że psycholog miał rację. Nie widzę argumentów za tym, że homoseksualizm miałby być czymś złym. I tutaj wchodzi poziom emocjonalny: wielu ludzi czuje podskórnie, że tak jest, ale trudno o argumenty. Weźmy przykład Impactora, który pisze, że seks z dziurawą deską jest moralnie OK, bo nikt na tym nie cierpi. Jest to słuszne TYLKO, jeśli założy się, że cierpienie = czyn niemoralny, brak cierpienia = czyn moralnie bez zarzutu. Tylko mi się wydaje, że to tylko jeden z wielu aspektów. Możemy podać racjonalne argumenty przeciwko jakiemuś zachowaniu, jeśli przynosi ono cierpienie, szkody fizyczne lub psychiczne, itp. Ale są takie sytuacje, w których szkód tego typu nie ma. I wtedy na gruncie samej logiki, nie da się uznać takiego zachowania za niemoralne.

                  A jednak uznajemy, że zoofilia, nawet jeśli zwierzę się z tego cieszy i nie jest zmuszane, jest czymś głęboko złym. To, że sklasyfikujesz to jako zaburzenie, nie dodaje wcale racjonalności takiej postawie. Bo, jak mówiłem, gejostwo też można za zaburzenie uznać (zgodnie z twoją definicją) ale nie ma właściwie powodów by uznać je za coś złego. A więc fakt, że coś jest zaburzeniem, nie generuje niemoralności z automatu.

                  I tutaj wchodzi twoja teza o działaniu wbrew naturze. Piszesz więc tak:

                  "No właśnie, a ja uważam, że to, że czujesz w trzewiach że jest to zło, nie wynika z twojego nieracjonalnego podejścia do sprawy, tylko z tego co napisałem powyżej + plus zwyczajnie stoi w podwójnej sprzeczności z twoją biologiczną naturą".

                  Wydaje mi się, że masz tu rację. Ale wtedy powstaje szereg trudnych problemów do rozwiązania. Twoją tezę można by zapisać tak:

                  Zoofilia = czyn wbrew naturze (budzący obrzydzenie, nawet jeśli obiektywnie nie cierpi na nim ani jedna istota czująca) = czyn niemoralny.

                  Tutaj pełna zgoda. Ale jeśli tak, to wtedy:

                  Homoseksualizm = czyn wbrew naturze = czyn niemoralny (z tym, że po pierwsze budzi mniejsze obrzydzenie niż zoofilia, po drugie, seks lesbijski jest dla heteroseksualnych mężczyzn wspaniały, pod warunkiem że uprawiają go dwie piękna kobiety, a nie np. niedomyte grubasy). Tak więc jest to czyn MORALNIEJSZY niż zoofilia, ale też niemoralny.

                  Antykoncepcja = działanie wbrew naturze = czyn niemoralny. Z tym, że tutaj dochodzi pytanie: czy powinniśmy słuchać bardziej natury czy rozumu?
                  Bo po pierwsze: nieograniczona prokreacja prowadzi do biedy, patologii społecznych, itp.
                  Po drugie: antykoncepcja nie jest czynem ohydnym, a więc nie jest aż tak wbrew naszej naturze, co homoseksualizm.
                  Po trzecie: pozostaje wciąż czynem niemoralnym, jeśli przyjąć że dawanie posłuchu naturze jest na pierwszym miejscu.

                  Z drugiej strony: skoro zoofilia i gejoza istnieją, to znaczy że są tworem natury. Hmmmm......

                  "Absolutnie bym się nie zgodził. Tolerancja dla osób z róznymi zaburzeniami psychcznymi i nie odbieranie im praw bez wyraźnych i przeważających argumentów to jedno, ale leczenie z widzenia w zoofilii zaburzenia to czysta głupota, nie zgodziłbyś się?"

                  Tutaj pojawia się analogiczna sytuacja, do tej mojej znajomej i psychologa. Są dwie szkoły:
                  - albo to, że coś budzi sprzeciw i obrzydzenie, jest argumentem za tym, żeby uznać to za zło;
                  - albo to, że obrzydzenie nie wystarczy, i trzeba jeszcze podać dowód na to, że dane zachowanie kogoś krzywdzi, a osoby niechętne wobec tego zachowania, powinny przejść leczenie (vide: popularne leczenie z homofobii).

                • "Wszystko zależy od sytuacji... Mógłbyś rozwinąć tą myśl? Wydaje mi się, że masz bardzo ciekawy punkt widzenia w kwestii zdrady"

                  Przecież wyjaśniłem wszystko w poprzednich postach. Nie chce mi się powtarzać.

                  "Osobiście uważam, że zoofilia jest zaburzeniem. A różne zaburzenia często/gęsto są powodem NIE zezwolenia na adopcję dzieci"

                  To, że tak jest często, nie znaczy, że jest to racjonalne. Niektórzy uważają homoseksualizm za zaburzenie i z tego względu nie chcą się godzić na adopcję dzieci. Impactor, kierując się logiką, doszedł do wniosku że geje POWINNI móc dzieci adoptować, bo przecież ich nie krzywdzą. I jest to uzasadnione (nawiasem mówiąc: identycznie uzasadnione jak adopcja dzieci przez zoofilów).

                  "- Co do zapewnienia Janka że seks będzie się odbywał za zamkniętymi drzwiami - nie jest to żaden argument, ponieważ dziecko na pewnym etapie swojego życia, może 'przyłapać' przyszywanego ojca na zofilli i doznać szkody psychicznej"

                  Tak samo jak dziecko może na seksie przyłapać dwóch tatusiów, i też doznać szkody psychicznej. Więc trzeba być konsekwentnym: i jeśli nie dajemy dzieci zoofilowi, gejowi też nie powinniśmy.

                  "1. Zoofilia w sposób bezpośredni nie krzywdzi dziecka ale robi to pośrednio: złe wzorce"

                  Trzeba by udowodnić, że zoofilia (bez krzywdzenia zwierzęcia) jest złem. I dopiero można mówić o złych wzorcach.

                  "2. Zoofilia jest zaburzeniem psychicznym"

                  Ale nie wynika z tego, że osoba z takim zaburzeniem nie powinna adoptować. Myślę nawet, że jeśli posługiwać się tylko logiką, to zoofilię trzeba by traktować podobnie do homoseksualizmu, byłyby to oba zaburzenia. Sęk w tym, że nie kierujemy się logiką tylko emocjami. I bezpodstawnie homoseksualizm uznajemy za rzecz normalną, a zoofilię za rzecz złą.

                  "3. Brak matki ( przeważnie nie oddaje się dzieci do adopcji samotnym matkom i ojcom, ponieważ podstawą pozwalającą na adopcję, jest obecność warunków które pozwolą dziecku na prawidłowy rozwój)"

                  Oczywiście, że pozwala się na adopcję osobom samotnym. Poza tym ten argument dziala również przeciw gejozie.

                  "Czy to nie są racjonalne powody?
                  Zakładając, że nie - i po ekstremalnie wnikliwej analizie życia i zachowań Janka i nie znalezienia w nim żadnych odchyleń od normy które mogłyby przeszkodzić dziecku w naturalnym rozwoju (choć dalej pozostaje problem braku drugiego partnera...) - ja mógłbym uznać to zezwolenie na adopcję czynem moralnym".

                  A ja nigdy nie uznałbym takiej adopcji. Logika prowadzi do wielu zaskakujących rzeczy, myślę że w sprawach moralności nie da rady polegać tylko na niej.

                • >>>Przecież wyjaśniłem wszystko w poprzednich postach. Nie chce mi się powtarzać.

                  Twoje podejście do nakazu wierności jest ciekawe. Czy potrafisz wyobrazic sobie siebie w dobrze funkcjonującym, otwartym związku?

                  >>>To, że tak jest często, nie znaczy, że jest to racjonalne. Niektórzy uważają homoseksualizm za zaburzenie i z tego względu nie chcą się godzić na adopcję dzieci. Impactor, kierując się logiką, doszedł do wniosku że geje POWINNI móc dzieci adoptować, bo przecież ich nie krzywdzą. I jest to uzasadnione (nawiasem mówiąc: identycznie uzasadnione jak adopcja dzieci przez zoofilów).

                  Różnica między homoseksualistami a zoofilami jest zasadnicza. Homoseksualizm to głównie orientacja seksualna, ponieważ określa zainteresowanie jedną z dwóch płci. Zoofilia to preferowanie kontaktu seksualnego z przedstawicielem innego gatunku niż z osobnikiem swojego gatunku. Nie ma tutaj znaku równości.

                  Krzywdzenie dzieci - tutaj nie zgadzam się z Impactorem. Choćby homoseksualiści byli najlepszymi rodzicami, dziecko wyrastając obserwuje ich i odbija się to na jego psychice. Tak po prostu jest.
                  Oczywiście mogę sobie wyobrazić utopijną wizję idealnego świata, gdzie rodzice homoseksualici od najmłodszych lat uczą dziecko o równości i o tym że preferencje seksualne są indywidualną sprawą - w efkcie otrzymujemy społeczeństwo idealne - ale to niestety mrzonka.

                  >>>A ja nigdy nie uznałbym takiej adopcji.

                  To świadczy o tobie, nie o logice.
                  Dlaczego nie uznałbyś takiej adopcji?

                • "Twoje podejście do nakazu wierności jest ciekawe. Czy potrafisz wyobrazic sobie siebie w dobrze funkcjonującym, otwartym związku?"

                  Jak najbardziej - tylko musiałbym od początku wchodzić w związek ze świadomością, że będzie właśnie taki.

                  "Różnica między homoseksualistami a zoofilami jest zasadnicza. Homoseksualizm to głównie orientacja seksualna, ponieważ określa zainteresowanie jedną z dwóch płci. Zoofilia to preferowanie kontaktu seksualnego z przedstawicielem innego gatunku niż z osobnikiem swojego gatunku. Nie ma tutaj znaku równości".

                  Brawo, odkryłeś Amerykę :)
                  Mówiąc zupełnie serio: dobrze wiem CZYM różni się zoofilia od gejozy. Problem jednak w tym, że te różnice nie są istotne w kontekście wychowywania dzieci z tego prostego powodu, że większość dzieci (podejrzewam nawet, że wszystkie, jeśli urodziły się w rodzinach normalnych) zareagowałoby szokiem i obrzydzeniem zarówno na zoofilię jak i na seks homo. Nie wiadomo jednak jak by reagowały, gdyby od małego były uczone że zoofilia jest OK, tak jak są uczone że OK jest homoseksualizm. Z tym, że zoofilia jest dużo bardziej wstrząsająca dla osoby, która styka się z tym po raz pierwszy.

                  "Krzywdzenie dzieci - tutaj nie zgadzam się z Impactorem. Choćby homoseksualiści byli najlepszymi rodzicami, dziecko wyrastając obserwuje ich i odbija się to na jego psychice. Tak po prostu jest"

                  Skąd wniosek, że odbija się to na jego psychice źle? A może odbija się dobrze?

                  "Oczywiście mogę sobie wyobrazić utopijną wizję idealnego świata, gdzie rodzice homoseksualici od najmłodszych lat uczą dziecko o równości i o tym że preferencje seksualne są indywidualną sprawą - w efkcie otrzymujemy społeczeństwo idealne - ale to niestety mrzonka"

                  A czego innego mają uczyć? Że tylko homoseksualizm jest OK - i to poskutkuje wychowaniem dziecka na geja?
                  Nawet gdyby tak było - nie ma w tym nic złego, bo homoseksualizm nie jest niczym złym.

                  "To świadczy o tobie, nie o logice".

                  Świadczy to o mnie dobrze, źle natomiast świadczy nie tyle o logice, co o kimś, kto na niej - i tylko na niej - buduje swoją etykę.

                  "Dlaczego nie uznałbyś takiej adopcji?"

                  O to właśnie chodzi, żeby nie zadawać takich pytań. Bo - jak napisałem - logika na adopcję pozwala. Nie pozwalam ja, a nie pozwalam wbrew logice. Wobec tego pytanie "dlaczego" jest błędem, ponieważ zakłada że mój zakaz wynika z jakiejś logicznej przyczyny.

                  A przyczyna jest jedna, nie logiczna, tylko emocjonalna. I tą przyczyną jest fakt, że wizja zoofila adoptującego dziecko jest dla mnie (jak i dla każdego człowieka zdrowego) wstrząsająca i budząca największą grozę.

                  Myślę, że każdy z nas ma wbudowane naturalnie hamulce, które są właśnie nielogiczne. Ale co najmniej równie ważne.

                • ►►► Nie da się zbudować moralności tylko w oparciu o logikę, co zaraz udowodnię. Ale po kolei.

                  Mam dokładnie przeciwne zdanie, ale chętnie poznam Twoją argumentację.


                  ►►► Po pierwsze: jak wiesz, nie liczy się ILE OSÓB coś uważa, tylko jakie mają ku temu podstawy.

                  Tak jest wobec twierdzeń n/t stanu obiektywnej rzeczywistości, np. Ziemia okrąża Słońce. Natomiast normy społeczne wynikają właśnie z tego, ile osób uważa je za właściwe. I uprzedzając: norma społeczna to nie to samo, co moralność.


                  ►►► Po drugie: gdyby wychować ich inaczej, uważaliby inaczej.

                  Czyżby? Czyli wg Ciebie to, że nasi pra-pra…. dziadkowie uznali zdradę partnera za coś negatywnego było jedynie przypadkiem i równie dobrze mogłoby być odwrotnie?


                  ►►► No i znowu popełniasz ten sam błąd. Najpierw musiałbyś wykazać, że wymaganie od kogoś wierności jest racjonalnie uzasadnione. Jak już powiedziałem: jeśli ktoś ma problem z tym, że jest zdradzany, to znaczy że problem jest w nim a nie w obiektywnej rzeczywistości. Tak więc rozpad rodziny będzie spowodowany wyłącznie tym, że osoba zdradzana ma problem ze sobą.

                  W tym wypadku mówiłem o rozpadzie rodziny wynikającym z tego, że zdradzający zostawi zdradzaną dla nowej partnerki. Oto i racjonalne uzasadnienie.


                  ►►► Jak wyżej. Większość ludzi uważa też, że homoseksualizm jest niemoralny.

                  Oczywiście. Tylko uważa to na podstawie jakichś obiektywnych argumentów: np. „bóg mówi, że homo jest be” albo „homoseksualizm jest uleczalną chorobą”. Tak jak w wypadku jedzenia lodów, nie da się udowodnić prawdziwości tych argumentów, dlatego też nie uznajemy na ich podstawie niemoralności homoseksualizmu.
                  I tak oto zostajemy jedynie z niepopartym niczym subiektywnym argumentem „bo ja tak uważam”. A do odparcia takiego argumentu wystarczy „bo ja tak nie uważam”.


                  ►►► Jak wyżej. Konsekwencje negatywne zdrady są spowodowane tym, że osoba zdradzana robi problem z niczego.

                  Nie. J/w.




                  ►►► Dokładnie. Dlatego niemoralne jest złamanie umowy - i tyle. W przypadku zdrady umowa jest domyślna, w przypadku lodów - nie. Dlatego w tym drugim przypadku trzeba jasno wyrazić owy zakaz.
                  ►►►No i wniosek LOGICZNY jest jeden: złamanie zakazu zdrady jest w tym samym stopniu niemoralne, co złamanie zakazu lodów, bo NIC nie wskazuje na to, by zakaz zdrady był racjonalniejszy od zakazu lodów.

                  Nie, bo zapominasz o poziomie wyższym, czyli obiektywnej szkodliwości zdrady i braku obiektywnej szkodliwości jedzenia lodów.



                  ►►► MORALNOŚĆ NIE MOŻE BYĆ RACJONALNA. To na pozór wydaje się dziwne, ale jeśli głębiej się nad tym zastanowić, właśnie tak jest.

                  Im bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej przekonuję się że jest nie tylko racjonalna, ale i wyliczalna.

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                  ⑨ * Ateistyczna moralność sytuacyjna (nie mylić z subiektywną)



                  ►►► Ty np. uznajesz zdradę za rzecz niemoralną, mimo że nie potrafisz przedstawić żadnego logicznego powodu, by utrzymywać takie stanowisko.

                  Wydaje mi się, że jednak właśnie taki logiczny powód przedstawiłem na przeciągu ostatnich kilku postów.


                  ►►►Udowodnię ci, że również ty kierujesz się etyką irracjonalną, na innym przykładzie. Wyobraź sobie, że zoofil miałby adoptować dziecko. Nie byłbyś zachwycony? Zgodziłbyś się na taką adopcję? LOGICZNIE rzecz biorąc nie ma przeciwwskazań.

                  Cieszę się, że powołałeś się akurat na taki przykład :)

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                  ➋ * Homoseksualizm - czy, jeśli cokolwiek, rożni go od zoofilii i pedofilii - I czy powinien być zabroniony, lub ukrywany?


                  ►►►A jednak taka wizja budzi w nas grozę. Bo istnieją czynniki pozaracjonalne, a mianowicie: emocjonalne.

                  Niekłamaną zgrozą (i zdumieniem) napawa mnie Twoja wizja świata, w którym sądy, albo nawet my sami mielibyśmy kierować się w sądzeniu innych czynnikami emocjonalnymi, a nie logicznymi i racjonalnymi. Brrrr…

                • "Tak jest wobec twierdzeń n/t stanu obiektywnej rzeczywistości, np. Ziemia okrąża Słońce. Natomiast normy społeczne wynikają właśnie z tego, ile osób uważa je za właściwe. I uprzedzając: norma społeczna to nie to samo, co moralność"

                  Ale większość osób NIE UWAŻA homoseksualizmu za właściwy. A ty twierdzisz, że większość się myli, bo ci ludzie nie mają racjonalnych argumentów.
                  Więc albo liczą się racjonalne argumenty (i wtedy nie ważne, co powie większość) albo liczy się zdanie większości (i wtedy nie liczą się argumenty). Dlatego stosujesz tu moralność Kalego: "jeśli większość powołuje się na to, że gejoza być zła, muszą mieć argumenty. Ale kiedy Impactor nie mieć argumentów, że zdrada być zła, Impactor powoływać się na większość". Dramat.

                  "Czyżby? Czyli wg Ciebie to, że nasi pra-pra…. dziadkowie uznali zdradę partnera za coś negatywnego było jedynie przypadkiem i równie dobrze mogłoby być odwrotnie?"

                  Tak samo jak w Polsce uważa się, że źle mieć dwie żony. U muslimów uważa się inaczej. Jest jednak coś głębszego w człowieku: prawo naturalne, bądź też moralność irracjonalna. To ona każe nam uznać nie tylko, że zła jest zdrada, ale że jest większym złem niż złamanie zakazu lodów. To nie wynika z wychowania.

                  "W tym wypadku mówiłem o rozpadzie rodziny wynikającym z tego, że zdradzający zostawi zdradzaną dla nowej partnerki. Oto i racjonalne uzasadnienie"

                  Nie tyczy się to sytuacji, gdy człowiek nie odchodzi od partnerki. A takich jest większość. Prostytutki mają średnio po 2-3 klientów dziennie, spora część z nich to mężczyźni żonaci. I nie myślisz chyba, że istnieje poważna szansa, że dany klient zakocha się w prostytutce z wzajemnością i zostawi żonę.

                  "Nie, bo zapominasz o poziomie wyższym, czyli obiektywnej szkodliwości zdrady i braku obiektywnej szkodliwości jedzenia lodów"

                  Nie ma czegoś takiego jak obiektywna szkodliwość zdrady. Szkodliwość zdrady może być tylko urojona; oczywiście jeśli mówię o zdradzie jako o bycie ogólnym. W przypadkach SZCZEGÓLNYCH zdrada może skończyć się źle: śmiertelną chorobą, rozpadem rodziny, ujawnieniem sekretu przed żoną i dziećmi. Ale wystarczy, ze człowiek zabezpieczy się przed tymi przykrymi konsekwencjami - i wtedy zdrada jest równie zła, co jedzenie loda po kryjomu. Możesz powiedzieć, że zawsze jest ułamek procenta szansy, że się wyda. Tak. Tak samo jak zawsze jest szansa, że jedząc loda udławię się i umrę. A zatem zdrada = jedzenie loda. HIV można się też zarazić u dentysty, co przytrafiło się już paru osobom.

                  "Cieszę się, że powołałeś się akurat na taki przykład :)

                  http://www.filmweb.pl/user/impactor

                  ➋ * Homoseksualizm - czy, jeśli cokolwiek, rożni go od zoofilii i pedofilii - I czy powinien być zabroniony, lub ukrywany? "

                  Gdybyś uważnie czytał, zobaczyłbyś że argumenty, które są pod tym linkiem, nie wystarczą.
                  Jak napisałem: można zorganizować okoliczności, w których zoofilia nie będzie krzywdzić zwierzęcia. I jak wtedy udowodnisz, że w dalszym ciągu jest to coś złego?

                  "Niekłamaną zgrozą (i zdumieniem) napawa mnie Twoja wizja świata, w którym sądy, albo nawet my sami mielibyśmy kierować się w sądzeniu innych czynnikami emocjonalnymi, a nie logicznymi i racjonalnymi. Brrrr…"

                  Póki co w twoim wywodzie nie ma nic racjonalnego. Albo powołujesz się na argument z wielości, albo mówisz o rozpadzie rodziny wynikającym ze zdrady, albo popełniasz grzech czytania bez zrozumienia. No ale czekam na argumenty. Może to ja się mylę, i może naprawdę da się stworzyć moralność racjonalną? Póki co nic na to nie wskazuje, ale byłoby dobrze, gdyby tak było.

                • zastanawiam się, czy strach jest emocją czy może czymś innym. Może podpiąłbyś się pod rozmowę? :)

                  Fan - lokiomojboze (https://www.youtube.com/watch?v=eB714e4c8wk)

                • Dobra... A zatem kontynuujmy dyskusję o moralności.

                  Pytanie: czy jedzenie zwierząt jest moralne czy nie?

                • To naturalny mechanizm biologiczny :)
                  Mięso obfituje w duże ilości białka i innych ważnych dla naszego zdrowia substancji, wiec jego spożywania jest dla nas korzystne. I korzystniejsze niż aplikowanie sobie szkodliwych substytów tychże substancji np. przez weganów.

                  Można sobie wszystko łatwo wyliczyć.
                  Nie zapominaj o podstawie Ateistycznej morlaności sytuacyjnej, czyli o posiadaniu samoświadomości. Dlatego zjedzenie innego człowieka (w warunkach normalnych) - niemoralność, zjedzenie ryby - czyn moralny (brak samoświadomości ryby, brak receptorów bólu, obfitość cennych substancji które będą korzystne dla mojego organizmu, naturalne prawo biologiczne funkcjonujące od zarania dziejów itp.)

                • "Mięso obfituje w duże ilości białka i innych ważnych dla naszego zdrowia substancji, wiec jego spożywania jest dla nas korzystne. I korzystniejsze niż aplikowanie sobie szkodliwych substytów tychże substancji np. przez weganów".

                  Na tej samej zasadzie można uzasadnić okradanie bogatych. "Bogaty ma środki, które zapewnią mi życie na wyższym poziomie. Na wyższym niż zapewniłaby mi praca". Więc to uzasadnienie odrzucamy.

                  "Brak samoświadomości ryby",

                  Skąd wiesz, że ryba nie ma samoświadomości? Na pewno świadomość ryby jest wyższa niż człowieka, który jest głęboko upośledzony.

                  "brak receptorów bólu"

                  Ryby czują ból. Natomiast można je zabić bezboleśnie - podobnie jak człowieka. I wtedy problem bólu znika.

                  "obfitość cennych substancji które będą korzystne dla mojego organizmu",

                  Czyli to samo co w wypadku okradania bogatych. Ryba ma coś, czego potrzebuję - dlatego mogę ją zabić. Bogacz ma coś, czego potrzebuję - mogę go okraść.

                  "naturalne prawo biologiczne funkcjonujące od zarania dziejów itp.)"

                  Czyli: działa we mnie popęd seksualny, więc mogę zgwałcić koleżankę.

                • Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

                • JESEŚ BOGIEM - no ale boga nie ma, ale to nic JESTEŚ BOGIEM !!!

                • Jezussss Mariaaa - dawno nie zaglądałem (to znaczy nie wczytywałem się w wątki z tego matu bo od jakichś dwóch lat uważam je za bełkot paranioika) w ten temat - ale to już absolutne kuriozum - ludzie zaczynają SPOWIADAĆ SIĘ DO IMPACTORA - IMPACTOR ZOSTAŁ BOGIEM - ale przecież Boga NIE MA - PRZYNAJMNIEJ ON TAK TWIERDZI - ja pierdzielę - to chyba został księdzem...no comments...

                • On nie mówi, że Boga nie ma. Mówi tylko, że nie ma na niego dowodów.

                • Z tego co mi wiadomo - nigdy nie bylo na Niego dowodów bezpośrednich - są tylko pośrednie, ale niezaprzeczalne - fakt że istniejemy.

                • Tylko że to jest identycznie silny dowód na Tatusia Muminka, więc niestety idiotycznymi błędami logicznymi swojego ulubionego absurdalnego twierdzenia nie uzasadnisz.

                • tak więc jesteś synkiem taty muminka - muminku - szkoda z tobą gadać (wiem to od lat więc staram się nie podejmować dyskusji z tobą bo jesteś niereformowalny, tylko z twoimi (celowo z małych liter) Oponentami/Dyskutantami...

                • Sorry, ale w odróżnieniu od Ciebie nie przyjmuję absurdalnych wierzeń bez dowodów, więc niestety odrzucam twierdzenie o byciu synem Tatusia Muminka tak samo, jak odrzucam twierdzenie o Twoim ulubionym demonie zwanym Jahwe.

                • Cóż jedyny dowód jaki możesz mieć w życiu to twój dowód osobisty...

                • Tylko, że to byłby dowód na Boga deistycznego. A skąd wiara w życie wieczne, etc? Nie da się wywnioskować tej wiary z faktu istnienia.

  • Pozwolę sobie jeszcze Ciebie chwilowo zaczepić.



    Argumentacja ateistyczna - więc agnostyczna niejako także - posiada co najmniej jeden istotny mankament, natrafiając na silny opór: doznania m i s t y c z n e (np. numinosum, kabała* (np. gematria, wizje merkawy i niebieskiego pałacu). TO c o ś więcej aniżeli gry (stany) neuropsychologiczne, co zaaprobuje część współczesnych psychiatrów.

    [Kształt mózgu implikowany jest przez jego użytkownika (posiadacza), nie zaś vice versa (nie ma tu mowy o determinizmie neurologicznym: światy są plastyczne i spontaniczne), gdzie śpiączki (komy) reprezentują przygnębiające exemplum drastycznego zerwania potencjałów wolitywnych ze swobodą budowania - stawania się - struktur neuronalnych (mózg zapada w sen przewlekły i zanika).]

    Każdy, kto zajmował się poważnie mistyką, zdaje sobie sprawę, mimo traumatycznych okresów zwątpień (cena duchowego wyniszczania i mrocznego naciekania), iż istnieją światy cudowne (nadrealne), a realizm magiczny w sztuce jest mimetyczną reprezentacją dla rzeczywistości, w których pospolite, codzienne zwykłości przecinają się z "nietutejszymi" dziwnościami ontologicznymi, przez co światy zostają wzięte w cudzysłowy (TA sztuka podpatruje rzeczywistości i waloryzuje je artystycznie).

    Gdyby rozpatrywać Biblię li tylko w kategoriach gatunków literackich, musielibyśmy przyznać, że elementy ekspresjonizmu, surrealizmu, poetyki snu i realizmu magicznego są w niej niezwykle obficie eksponowane, co dzieje się z dwóch powodów: a: Biblia odzwierciedla rzeczywistość (= realizm magiczny), b: niewyrażalne łatwiej "wyrazić" za pomocą języków p o e t y c z n y c h (rozmazana semantyka), aniżeli formalnej dosłowności języków mat.-log.: katafatyczne atrybuty HASZEM - np. wszechmoc, wszechwiedza - są śmieszne (nic nie znaczą) i trywializują APOFATYCZNE**, co nazwiemy - stosując konsekwentnie negację - DZIWNYM oraz/lub INNYM: BÓG to nie INNY, lecz: I N N E (liczba mnoga dużo zmienia: z pokorą wskazuje na milczące struktury atrybutywne pojęciowego obrazu HASZEM).

    Biblia posiada dwa główne rdzenie interpretacyjne: eGzoteryczny, tj. powszechny (religia, ateizm itd., itp.) i ezoteryczny, tj. tajemny (mistyka, poezja), więc taki, który radykalnie niszczy wszelki trywializm: mistyk i poeta spotykają się wspólnie na trudnej drodze ku anarchii DUCHA (tajemna wolność RUACH HA-KODESZ): wszelka religia zostaje przezwyciężona i powstaje anarchizm ontologiczny (lub anarchizm ewangeliczny): rozgwieżdżony wszechświat staje się świątynią, bliźni kościołem, a modlitwa - poezją.

    Bóg filozofów - abstrakcyjny absolut - jest g ł u p i (jego "racjonalność" - jeden z trywializmów - jest drętwa), gdyż psuje ż y w o ś ć realizmu magicznego (druzgocze aktywną obecność tajemnic, bez których nie ma intymności).

    Dla wytrwałego apofatyka "BÓG NIE ISTNIEJE", co nie implikuje, iż GO nie ma (niewyrażalne pokazuje palcem na siódmą tezę Traktatu Wittgensteina)...

    ...i nie są to sztuczki semantyczne czy sofistyczne.


    * Mt 10,40: przyjmować = kabbalah, tj. przyjąć JESZUĘ oznacza przyjąć EIN SOF (Nieskończone Światło), genialny Luria pomylił się więc na pewno w jednej kwestii: nie naród żydowski jest MESJASZEM, lecz DUCH JESZUI (RUACH HA-KODESZ) wśród ufnych (kochani judaiści niemesjanistyczni wszystko sobie komplikują odrzucając JESZUĘ).

    ** nazwę "BÓG" zastępuję nazwą "APOFATYCZNE": d z i w n e---i n n e---c o ś, co przekracza pojęcia BOGA.

  • ► RogerVerbalKint + Ryloth: http://www.filmweb.pl/forum/portal+filmweb.pl/Niezrozumia%C5...

    ► Impactor: http://i.imgur.com/f0CwnG1.gif

  • Miniaturowa uwaga.

    Lubię twoje tematy: odwalasz kawał dobrej roboty: pieczołowicie szukasz rdzeni BOSKOŚCI (czy raczej myślenia o BOGU), inteligentnie i dowcipnie prowokujesz wierzących i niewierzących (nie lubię terminów: teizm, ateizm: są takie nikczemne i niezbyt jędrne). Jednak - wg mnie - nie do końca właściwie się do tego zabierasz, bo wciąż nie przekraczasz spektrum racjonalnej bańki (racjonalizm jest trywialny: powtarza zwykłość i nie chce pamiętać cudów), a stosunkowo łatwo ją przebić: N A D R E A L I Z M.

    Muszę cię rozczarować: tatuś Muminka w przeciwieństwie do BOGA istnieje (konstrukcja zaczepna i przewrotna): interpretacja semiotyczna: to postać fikcyjna utrwalona w książkach i filmach (nie da się negować właściwości tatusia Muminka, nawet jeśli jego autor zawarł w swoich dziełach fabularne parabole). BOGA natomiast przedstawić nie sposób (możemy o NIM tylko NIE mówić): wchodzimy w ezoteryczną gęstwinę symboli i metafor: stąd powstanie Biblii: piękny - na wpół duchowy, na wpół artystyczny - wyraz tchnienia człowieczej intuicji: BÓG nie został stworzony (został domniemany!), tatuś Muminka od samego początku do samego końca jest konstruktem, egzystencją fantastyczną, wytworem ludzkiej wyobraźni, NIE ZBIOROWEJ INTUICJI, co dużo zmienia dla jakości argumentów. W "istnienie" tatusia Muminka nie wątpimy, prawda?
    Uważam, że niewiara - nieufność względem BOGA - jest melancholicznym aktem mistycznej rozpaczy. Nie jest bynajmniej sprawą zwykłego akcydensu, iż w Biblii występuje mnogość okrutnych ilustracji, na co wielu nieprzygotowanych ludzi kręci nosem: to przecież alegorie traumatycznych drgań ducha: mistyk musi wpierw zostać całkowicie zanurzony w unicestwieniu (pokonanie mroków nocy snów nieduchowych), ażeby wśród przeraźliwego wrzasku urodził się ponownie: duchowo przebudzony i niezniszczalny, oblany światłem (THEOSIS: przebóstwienie, przemienienie): musi zwyciężyć anioła HASZEM ze szczytów Penuel, gdzie wzejście jutrzenki (prefiguracja MESJASZA) zwiastuje koniec nocy (czyli okresów braku światła) i nowe narodziny (Jakub -> Izrael), tj. przyjęcie JESZUI (= EIN SOF), co oznajmi p ó ź n y d e s z c z w trakcie ż n i w (WCIELENIE i tajemna paruzja).

    SURREALIZM NIE JEST LOGICZNY: bierze w nawias fizykę przeistaczając ją w DZIWNĄ METAFIZYKĘ. A metoda surrealistyczna (irracjonalna anarchia poetyckiej wyobraźni) znacznie lepiej sprawdza się podczas kontemplacji BOGA oraz... własnej osoby (introspekcja), aniżeli wydumane twory logiczne (zwłaszcza te nieformalne: kiedyś byłem maniakiem formalizacji): TA metoda przypomina o obecności cudów.
    U Kierkegaarda odwaga wiary jest dobrowolnym, jednostkowym skokiem nad przepaścią (= wszelkie systemy: silny akcent krytyczny zostaje położony na kościoły instytucjonalne), a tym skokiem (łuk tęczowy: kładka wiodąca do innych rzeczywistości) jest właśnie surrealizm (wg mnie).

    Po co w ogóle jest JESZUA MESJASZ (?): to emanacja marzeń i intuicji, pragnień DUSZY skierowanych ku niewyobrażalnemu kontinuum. Gdy człowiek sobie uprzytomni, że nie przeczyta wszystkich wybitnych książek świata (ZA MAŁO CZASU!), wpada we wstrząsające przygnębienie. Oto prowizoryczna odpowiedź po co jest JESZUA MESJASZ: aby DUSZA mogła wciąż i wciąż kontemplować ŻYWY PAŁAC POEZJI, poezji tak wyśmienitej, że aż nie możemy jej tu nazwać bądź wyrazić (nawet język pneumatyczny - duchowy język aniołów - nie przyniesie nam tu nadzwyczajnej ulgi).
    Ciekawostką jest niewątpliwie fakt, że nauki JESZUI mają charakter p o e z j i aramejskiej (!!!). Nie znoszę wszelkich form apologetyki (racjonalizm = trywializm), ale muszę przyznać, że właśnie ta drobna notka (o poetyckiej proweniencji działalności - tj. obecności - MESJASZA) przykuła moją uwagę w okropnej książeczce McDowella ("Więcej niż cieśla"): innymi słowy (już nie McDowella): poezja - stając się językiem cudów i jednym z kluczy mistycznych - otwiera nadgwiezdne bramy pałaców świateł.

    [Zdumiewająca jest ludzka przyjemność siedzenia w wannie z chłodną wodą i powolnego napełniania jej cieplejszym strumykiem: nieco analogicznie wygląda z "przejściem" z czasu do bezczasu.]

    Światy nie powstają z niczego (z rozumianego dosłownie zbioru pustego). Nieskończone Światło (EIN SOF) nie może objawić się w skończoności, ta bowiem jest zbyt "ciasna", nieskończoność (APOFATYCZNE) kurczy się więc do bezforemnego punktu (co kabaliści luriańscy nazwali c i m c u m), ażeby stworzyć modalne przestrzenie dla potencjału zaistnienia światów: EIN SOF NIE ISTNIEJE (paradoks) i w sensie przenośnym staje się NICZYM (antynomia): wykracza poza wszelki kosmos bytów i kosmos pojęć (inaczej całkowitej destrukcji uległyby światy), może za to "przy ebać" c u d e m (znikoma teofania cząstkowa), ale kwestią bardziej subiektywną jest, nie zaś obiektywną (dla Kierkegaarda nie ma w ogóle czegoś takiego, jak obiektywne symbole wiary), czy ktoś uwierzy, gdy ujrzy przepięknego, milczącego czarnego anioła o twarzy niewieściej z palcem wskazującym przyłożonym do ponętnych ust.
    [APOFATYCZNE nie jest obiektywne ani subiektywne, ani nawet... intersubiektywne.]


    ZAPADA CISZA.


    THEOSIS (przebóstwienie, przemienienie: nasączanie, napełnianie EIN SOF) znajduje genialną - choć niecałkowitą - alegorię w jednej z bajek dla dzieci: u Endego, bohaterka o imieniu Momo, zrywa w ogrodzie kwiaty: każdy kolejny kwiat jest znakomitszy od poprzedniego (aż do nieskończoności). N I E B Y W A Ł E.
    [Wypada wspomnieć, że u Dantego w "Boskiej komedii" dwór mistyczny (pałac BOGA: Empireum) ma kształt białej róży. Skojarzenia nasuwają się samoistnie.]

    APOFATYCZNE możemy tylko "niedbale" alegoryzować i symbolizować, podejmując nieprzerwanie rozpaczliwe próby burzenia kolejnych wciąż napotykanych aroganckich i natrętnych ścian semantycznych trywializmów.

    Popatrzcie na schizofreników katatonicznych: niektórzy z nich doświadczają dramatycznego stuporu i [możliwe, że] kontemplują światy niewyobrażalne (część pacjentów "po wyzdrowieniu" relacjonuje intensywne doznania mistyczne). W taki oto wstrząsający sposób może [cząstkowo] objawić się RUACH HA-KODESZ u jednostek wybitnie wrażliwych (skrajna forma numinosum: przejmująca groza doświadczenia APOFATYCZNEGO).

  • Jesteś żałosnym, chamskim bluźniercą, napawającym się "popularnością" uzyskaną dzięki uporczywym prowokacjom.
    Nie możesz obrazić Boga, ale obrażasz wierzących.
    Na szczęście psie głosy nie idą pod niebiosy:):):)

    • Pokój z Tobą, błądzący bracie :)

      • Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

        • No ale przecież Ty mnie już, bracie, osądziłeś - jako żałosnego idiotę, chamskiego bluźniercę i prowokatora.

          Czy chciałbyś się z tego wycofać i pozostawić mój osąd głównemu bohaterowi mitologii judeo-chrześcijańskiej, Twojemu niewidzialnemu władcy za którego niegodnego sługę się uważasz?

          Sprawdź, co Twój ulubiony super-heros mówi w Ewangelii Mateusza, rozdział 7, wers 1-3.

          • Ja Tobą gardzę (co samo w sobie jest grzechem), ale nie będę Cię sądził.
            Przekonasz się:):):)
            A teraz żegnam ozięble, bo nie mam zamiaru podbijać Ci punkcików za komenciki.
            Zostałeś ostrzeżony (co było moim obowiązkiem), ale... rób co chcesz.
            Na własny rachunek.
            Pożyjemy... umrzemy... zobaczymy.
            Mam nadzieje, że nie będę umierał jako bezczelna kanalia.
            Czego i Tobie życzę, śmieszny, żałosny prowokatorze.

            • Czyli do swoich osądów dodałeś jeszcze kanalię, oraz moją śmieszność, żałość oraz że jestem godny pogardy.

              Jak sądzisz, możliwe jest bycie jeszcze większym hipokrytą? :)

              • Myslalem, ze mi pomozesz zrozumiec te rzeczy. Nie odpowiadasz mi -przekaz to dla mnie jasny. Bądz zdrow, nic to po mnie.

                • Możesz rozwinąć swoją myśl? Bo na razie zupełnie nie wiem o czym, ani do kogo to piszesz.

                • >>> Możesz rozwinąć swoją myśl? Bo na razie zupełnie nie wiem o czym, ani do kogo to piszesz.

                  Napisałem tak poniewaz nie otrzymalem od Ciebie zadnej odpowiedzi na moją odpowiedz do Twojego poprzedniego postu do mnie. Nie mam o to pretensji do Ciebie, bo to ja jestem tu natrętem. Nie chciałem tylko odchodzic stąd "po angielsku" ;). Jezeli u S jest pozytywne twierdzenie (jesli tak wynika z tego, co przedstawilem w tamtym poscie) to jahwista słuszne domaga sie od S podawania uzasadnienia?
                  Jak pisze w pewnej księdze: Na poczatku stworzył Bóg...
                  Parafrazując: Na początku jest brak boga. I dopiero pozniej podejmujemy jakies decyzje ;).

                • ➊ Prowadzę wiele rozmów na raz, w różnych miejscach. Czytam i odpowiadam na swoim systemie, na telefonie, na lotnisku, u znajomych. Nie dziwi mnie, że w efekcie czasem jakąś rozmowę gubię.

                  ➋ To jest forum, nie czat. Czasem na odpowiedź trzeba czekać kilka tygodni.

                  ➌ Ciągle pytasz o to, na co odpowiedziałem Ci już kilka razy. Wystarczy przeczytać moje poprzednie odpowiedzi i się nad nimi zastanowić.

                  Pozytywnym twierdzeniem Sceptyka jest "nie mam podstaw by uznać to za prawdę". Jahwista słusznie domaga się uzasadnienia tego stwierdzenia, a Sceptyk uzasadnia to wyczerpująco poprzez wykazanie, że wszelkie podstawy dostarczone przez Jahwistę są niewalentne (albo nawet poprzez "nie rozumiem Twoich argumentów za").

                  Twierdzeniem Sceptyka nie jest "boga nie ma", więc Jahwista nie może żądać od Sceptyka uzasadnienia twierdzenia, którego Sceptyk nie wysuwa.

                  Sceptycyzm = zaczynasz z czystą kartą wierzeń, na której są tylko basic beliefs ( https://en.wikipedia.org/wiki/Basic_belief ), a wszelkie inne wierzenia wpisujesz na kartę dopiero wtedy, kiedy spełnią one warunek odróżnialności od fałszu, czyli kiedy twierdzenie o ich prawdziwości posiądzie dowody o sile adekwatnej do ich nadzwyczajności, np:

                  Jadłeś rano płatki na mleku? Ok, dostatecznym dowodem jest Twoje słowo.
                  Chodziłeś rano po wodzie? Niestety, będę potrzebował czegoś więcej niż Twoje słowo.


                  Już rozumiesz?

                • Ja wciąż czekam na odpowiedź powyżej. Chcę pociągnąć jeszcze kilka tematów, dlatego warto byś odpisał.

                • Czy mi się zdaje, czy filmweb jest portalem dotyczącym FILMÓW? Ty robisz z niego jakieś własne forum, ja się pytam po co? Załóż własną stronę na ten temat, bo tylko niepotrzebnie zaśmiecasz to miejsce. Każdy kto chce się wdawać z Tobą w te dyskusje, na pewno z chęcią ją odwiedzi. A tu nie każdy ma ochotę widzieć Twoje jakże natchnione (tylko pytanie-przez kogo?) rozważania na temat Boga przy każdym filmie religijnym.

                • Rzuć sobie okiem na profil tego indywiduum - facet ma naprawdę sporo czasu...

                • http://www.filmweb.pl/forum/portal+filmweb.pl/Niezrozumia%C5...

                • Ignoruj wpisy tego osobnika, bo tylko na to zasługują. Facet ma spore problemy ze swoją psychiką i wylewa swoje psychiczne problemy na Filmwebie.

                  W sumie to Pan Bóg ma naprawdę boską cierpliwość, bo mnie szlak trafia jak widzę te masy wypisywanych bredni, zwłaszcza przez ateistów, którzy przecież podobno temat Boga olewają (ale jak widać w rzeczywistości tylko tym się interesują).

                • Ad.1 i 2.
                  Przepraszam, wpatrzony bylem tylko w to, ze w międzyczasie udzielałeś tu odpowiedzi nawet ludziom Ci nieprzychylnym.

                  >>> Pozytywnym twierdzeniem Sceptyka jest "nie mam podstaw by uznać to za prawdę". Jahwista słusznie domaga się uzasadnienia tego stwierdzenia, a Sceptyk uzasadnia to wyczerpująco poprzez wykazanie, że wszelkie podstawy dostarczone przez Jahwistę są niewalentne (albo nawet poprzez "nie rozumiem Twoich argumentów za").

                  To jest sytuacja kiedy jahwisci nagabują sceptyka, tak jak nieraz mnie, czy Ciebie. Sam sceptycyzm nie wziąl się z powietrza u kogoś.

                  >>> Sceptycyzm = zaczynasz z czystą kartą wierzeń, na której są tylko basic beliefs ( https://en.wikipedia.org/wiki/Basic_belief ), a wszelkie inne wierzenia wpisujesz na kartę dopiero wtedy, kiedy spełnią one warunek odróżnialności od fałszu, czyli kiedy twierdzenie o ich prawdziwości posiądzie dowody o sile adekwatnej do ich nadzwyczajności, np:

                  Jeden z jahwistów atakowal mnie wlasnie tym, ze skoro tak to ostatecznie wszelkie twierdzenia są na wierze oparte, bo w prawdziwość aksjomatow trzeba wierzyc. Tak, podstawowe wierzenia są na wiarę, to bywa zrozumiale nawet i dla jahwistów. Nie mówie o nich wszystkich, bo nie wiem.

                  >>> Już rozumiesz?

                  Myśle, ze zaczynam lapac. Dzięki. Odpowiesz mi proszę tylko jeszcze na to, jak Ty bys odpowiedzial na ponizszą argumentację jahwisty:

                  Jahwista: Wierzysz w istnienie samego siebie?
                  S: Tak
                  Jahwista: Jedyna samoswiadomosc ktorej doswiadczasz jest Twoją wlasną. Jezeli doswiadczasz tylko swojej wlasnej to znasz ją tylko jako żywą. Jak mozesz więc mowic o tym, ze samoświadomość przestaje istniec wraz z zanikiem funkcji mózgu?


                • Ja na to się zapatruję w sposób następujący:

                  "Jahwista: Jedyna samoswiadomosc ktorej doswiadczasz jest Twoją wlasną. Jezeli doswiadczasz tylko swojej wlasnej to znasz ją tylko jako żywą. Jak mozesz więc mowic o tym, ze samoświadomość przestaje istniec wraz z zanikiem funkcji mózgu?"

                  Odpowiedź na to wygląda tak: wszystko, co wiemy o świadomości wskazuje na to, że jest ona funkcją mózgu. Tak samo jak wszystko, co wiemy o głosie ludzkim, wskazuje na to, że jest tworem aparatu mowy.
                  Uszkodzenia mózgu powodują zmianę świadomości, prowadzą do śpiączki, itp.

                • >>> Ja na to się zapatruję w sposób następujący: ...

                  W rozmowie z Impactorem chcę rzecz rozpatrzec w nieco innym kontekscie. Z pewnością nie uwazasz, że jestes aktorem np. Dezelem Washingtonem ;). Wierzę, że rzeczywisty Denzel uwaza się za Denzela dzieki posiadaniu wlasnej samoswiadomosci. Sceptyk przyjmuje na uzasadnioną wiare, ze np. u Elvisa (tak, tego) stwierdzono zanik funkcji mózgu i wraz z tym samoświadomosc przestala istniec. Jahwista dązy do tego, ze "nie ma podstaw by uznać to za prawdę" i uzasadnia to tym, ze Sceptyk doswiadcza tylko swojej wlasnej samoświadomości.

                • A, rozumiem. Problem z taką teistyczną argumentacją jest taki, że owy jahwista sugeruje w ten sposób iż wiara w cokolwiek jest identycznie uzasadniona. Że wiara w to, że nie jestem Denzelem jest tak samo uzasadniona jak wiara w Boga.
                  Jest to zahaczanie o solipsyzm.
                  Jak teraz dowieść, że nie jestem Danzelem? Nawet, gdyby to obalić, i tak nie usprawiedliwia to wiary w Boga.

                • >>> A, rozumiem.

                  Nie o to mi chodzilo. Ty wierzysz w swoje wlasne istnienie a Denzel w swoje. Koniec.

                • Hodor.

                  Nawet pomijając to, że ciągle zadajesz to samo pytanie na które Ci już odpowiedziałem kilkukrotnie, to - co ważniejsze - dałem Ci do ręki wszelkie narzędzia konieczne do rozwiązania takich i podobnych problemów.

                  Więc proszę, popatrz na to co masz w ręce i tego użyj.

                • >>> Hodor. ...

                  I za to wszystko Ci dziekuje i za cierpliwosc.
                  Sława!

            • wiesz, że będziesz się smażył w piekle przez wieczność za złamanie wielu z boskich nakazów???

              Ja się obawiam śmierci. Serio... Bo jeśli chrześcijanie mają rację, to będę płonąć w piekle przez nieskończoność.

              Czy masz jakiś możliwy ratunek dla mnie?

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o