ateiści jednak nie są zdolni do logicznego myślenia

Przykład?
W Biblii jest napisane, że Bóg zsyła wielkie i małe cierpienia na ludzi, zarówno dobrych jak i złych. I żeby człowiek nawet nie próbował odgadywać dlaczego, bo nie ma na to szans.

Jaki wniosek z powyższego wyciąga ateista?:
"Chrześcijańskiego Boga nie ma bo gdyby był to nie byłoby wojen i małe dzieci by nie chorowały..."

                • Oczywiście, że big bang to też tylko teoria. Jest to nadal tylko teoria bez konkretnych dowodów.

                  Raczej niewiary.

                  No to jest agnostykiem ewentualnie ateistą semiotycznym, którzy odrzucają tak samo istnienie jak i nieistnienie boga, bo sam bóg wykracza poza rozum.
                  http://www.sfinia.fora.pl/rozbieranie-irracjonalizmu,29/atei...

                • Naprawdę uważasz, że jak coś gdzieś przeczytałeś to już jesteś oświecony? Kreowanie na ateistę słabo ci wychodzi. Szczekasz tą Racją i szczekasz, ale nic z tego nie wynika, bo z marnego żydka nigdy nie było niczego dobrego. Widać żeś pokolenie talmudystów. Bawią mnie takie pionki jak ty.

                • Też cię lubię mosqyito.

                • Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

                • Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

                • Co łączy Michnika, Mikkego, jukatosa i Urbana? Żyd inkubin.xD

                • Teraz zrozumiałem o co chodzi impactorowi na tej stronie. I on to dobrze napisał, ateizm jest niewiarą czyli brakiem akceptacji dla istnienia bożków. Jest ateistą.

                • Brakiem akceptacji dla istnienia bożków jest ateistyczny ekstremizm, którego jesteś wyznawcą. Nie obrażaj tym samym ateistów, ateistyczny Bin Ladenie.

                • użytkownik usunięty

                  Odpowiem łącznie tu. Sam widzisz: wszystko jest tylko teorią, a teoria strun jest jedną z wielu. Dopóki jednak nie zostanie sfalsyfikowana, musi być brana pod uwagę, a zatem ostateczna konkluzja brzmi tak, jak mówię: nie poznaliśmy całej rzeczywistości, nie możemy orzekać, że coś na pewno nie istnieje (chyba że mówimy o konkretnym miejscu np. w świecie fizycznym nie istnieje perpetuum mobile).

                  Wiem, co to ateizm semiotyczny, przerabiałem to milion razy.

                  Brawo! Nareszcie zrozumiałeś, o co chodzi kolesiowi, któremu przyklasnąłeś. Prawdziwy sukces. Czy aby na pewno jednak zrozumiałeś? Tuszę, że zauważyłeś także, że napisał wyraźnie: "Ateizm NIE JEST twierdzeniem o nieistnieniu boga(ów).". Ty natomiast non stop twierdzisz, że Boga nie ma. Dalej, Impactor mówi o tym, że twierdzenia o istnieniu bogów, które mamy dziś, są niewiarygodne (mniejsza o szczegóły, czyli na ile jest to prawdą, już z nim to wałkowałem w tamtym temacie, tu skupmy się tylko na jego definicji ateizmu). A zatem zostawia uchyloną furtkę, nie twierdzi kategorycznie: nigdy nie będziemy mieć dowodów na istnienie Boga. Ty natomiast coś takiego właśnie twierdzisz, cały czas wysuwasz pozytywne ateistyczne tezy, kiedy Impactor wyraźnie zaznaczył, że ateizm nie jest nigdy twierdzeniem pozytywnym.

                • Dlatego ja, ani wielkiego wybuchu, ani teorii strun nie biorę na serio.

                  On przyjął, że ateizm jest pozycją neutralną i nie wysuwa żadnej tezy. Zadanie teistów jest udowodnienie swojego stanowiska, a nie ateisty. Skoro wy tego nie potraficie udowodnić, to jasne, że sprowadza się to do nieistnienia bogów i odrzucenia teizmu. Raczej to nie jest zostawienie sobie furtki, a racjonalne podejście.

                • użytkownik usunięty

                  To co bierzesz serio?

                  On sobie mógł przyjąć, co chciał, istotne jest to, że ty przyjąłeś coś innego. Ty wysuwasz tezy pozytywne, a zatem jesteś zobowiązany je udowodnić. Impactor nie mówi: "Bóg nie istnieje", ale: "Twierdzenia teistyczne są niewiarygodne" (i przedstawia argumenty, z którymi można dyskutować). Ty zaś wypowiadasz obie te kwestie naraz. Zrozumiałeś, czy będę cię niańczył przez dwa tygodnie?

                  "to jasne, że sprowadza się do" - właśnie to nie jest jasne, serio poczytaj tamten temat dobrze, bo chrzanisz na potęgę. Już nawet nie mówię, że np. ja nawróciłem się pod wpływem dialogiki, a więc części nauki, mniejsza o to, nie będę przeciążał twojej głowy kolejnymi danymi. Bowiem nawet jeśli przyjąć za prawdę, że nie ma ani jednego dowodu na istnienie Boga (zdefiniuj "dowód", cwaniaku, potrafisz?), to z tego nie może wynikać, że Bóg na pewno nie istnieje. Teza jest hiperabsurdalna, bo z niej wynika, że Pluton nie istniał do 1930 roku.

                • Fakty.

                  Ja ciebie niańczę, bo kręcisz.
                  Dowód pierwszy, brak dowodów na istnienie.
                  Dowód drugi, mnogość kultów i łatwość ich przyswajanie przez słabe umysły.
                  Dowód trzeci hipokryzja owych kultów.
                  Dowód czwarty to człowiek stworzył boga, czyli postać wymyślona, a rozwijana w wielu kulturach jak faraoni, politeizm, monoteizm itd.

                  Nie chcę mi się czytać, co przerabiałem już milion razy. Właśnie widziałem jak się nawracałeś z bogoboja wierzącego w katolickiego bożka, bo we francji zakwitły jabłonki w pseudonaukowca starającego się dalej brnąć w gusła umieszczając je w coraz to nowszych wymiarach.
                  Na istnienie plutona przed 1930 są dowody, nie widzę w nic absurdalnego. Dowody na bożka powinny być równie oczywiste jak działanie katolickiej magii czy innych sekciarskich guseł. A tu co bożki były 2 tysiące lat temu i nagle znikły. W afrycę jeszcze są takie rytuały wskrzeszania itp. Co świadczy, że tylko w zacofanych środowiskach rodzą się takie zabobony. Można powiedzieć, że wręcz ewoluują w obecnej kulturze mamy ufo, jeti, kręgi w zbożu itp.

                • użytkownik usunięty

                  A jakie są te fakty? Jak powstał wszechświat?

                  Dowód na podstawie braku dowodów, czyli klasyczny błąd logiczny. Ile ty masz lat? Było to już przerabiane milion razy, byś się nie ośmieszał po raz milion pierwszy.

                  Mnogość kultów dowodem na nieistnienie Boga. LOL Mnogość opinii na temat Homera świadczy o tym, że Homer nie istniał? Mniejsza, że coś po sobie zostawił, tu rozpatrujemy wyłącznie mnogość opinii.

                  Hipokryzja LUDZI świadczy o tym, że nie istnieje BÓG?! Z tego wynika, że ludzie, którzy są hipokrytami, nie mają dzieci, he, he, he. Mocne te twoje "dowody".

                  Człowiek stworzył Boga? Jakiś dowód poza apodyktycznym stwierdzeniem?

                  No dobrze, jaka jest wiedza na temat Plutonu w XV wieku? Jak wyglądają atomy w X wieku? Co wiemy w XIII wieku o innych układach słonecznych? Nie wiemy nic, a zatem zgodnie z twoją pokręconą logiką układy słoneczne wtedy nie istniały!

                  Stary, reprezentujesz poziom podstawówki, ja te twoje "dowody" wkleję potem na forum "Pasji", żeby pokazać, jak mocnych mamy w kraju ateistów.

                • Znamy tylko nie wielką cześć wszechświata. Równie dobrze można zadać pytanie będąc na kropli wody w morzu, Skąd się wzięły oceany? Nawet teraz nie ma pewności co do tego jak woda się znalazła na ziemi. Ciągle szukamy.

                  Żaden błąd logiczny. Wy jako pozytywni zwolennicy teorii teistycznej powinniście je przedstawić.

                  Większość opinii historycznych się ze sobą pokrywa i na tej podstawie są one uwiarygodniane. A z kultem wyimaginowanych istot mamy praktycznie prawdziwą paletę wierzeń, od wyboru do koloru.

                  Nie jesteś już katolikiem, więc trudniej to skontrować, bo pismo święte już nie jest dla ciebie żadnym wyznacznikiem. Jak wierzysz w samego bożka bez mitologii z przeszłości, sam ją obecnie tworzysz. Hipokryzje wytknąłem ci w pierwszym wpisie.

                  Bóg to postać fikcyjna występująca w wielu kulturach, ktoś potężny, nieśmiertelny, czasem cielesny z szamanami na ziemi, należy mu oddawać cześć itp. Chyba takie nazwy jak neptun, ra, zeus, saturn, odyn itp. są po prostu nawet dla ciebie fikcją. Ty wierzysz tylko w jednego i prawdziwego, chyba nadal z chrześcijańskich czytanek czy już nie? Dowodem na to jest stworzenie się różnych kultów i wierzeń zależnych od danej kultur i miejsc na świecie.

                  No tak w owych wiekach mieli ciekawsze teorie wyczytane z chrześcijańskiej czytanki o płaskiej ziemi w centrum wszechświata. Nie wiedzieli nic, bo bożek był na pierwszym miejscu i niestety żadna sekta nie ruszyła nauki i poznania świata do przodu.

                  Ja wkleję twój temat o kwitnących jabłonkach.

                • Lepiej już być teistą niż ateotalibem.

                • Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

                • "Żydzi muszą zniszczyć książki chrześcijan, to znaczy Nowy Testament".
                  Shabbath 116a (p. 569).
                  Jesteś ich gorliwym naśladowcą.

                • użytkownik usunięty

                  Czyli zatrzymujesz się na "nie wiem". Szkoda, że nie jesteś konsekwentny.

                  Oczywiście, że to błąd logiczny (poczytaj przykłady): http://pl.wikipedia.org/wiki/Argumentum_ad_ignorantiam Dalej będziesz się upierał?

                  "Większość" nie oznacza "wszystkie". I dalej nie kumasz rzeczy na poziomie podstawówki: wielość opinii na jakiś temat nie oznacza, że przedmiot opinii nie istnieje. Taki banał żebym ci musiał tłumaczyć.

                  Nie wytknąłeś mi hipokryzji. Niby gdzie? Zmieniłem swoje stanowisko pod wpływem różnych czynników. Tylko idiota nie zmienia stanowiska. Pewnie słyszałeś o czymś takim jak "wczesny Kant" i "późny Kant"? Oznacza to mniej więcej tyle, że poglądy danej osoby zmieniały się na przestrzeni lat. Także jeśli taką "hipokryzję" miałeś na myśli, to kontynuujesz swój bełkotliwy koncert.
                  Nie lubię określenia katolik, wolę chrześcijanin. Nie zgadzam się ze wszystkimi twierdzeniami KK, ale szanuję Kościół, a już na pewno szanuję Biblię. Mam tu na myśli NT, bo lektura ST jeszcze przede mną.

                  Ciągle nie kumasz mojego stanowiska. Istnienie Boga udowodnił Martin Buber w swojej filozofii dialogu. Zapraszam do lektury jego książek. A to w co sobie prywatnie wierzę to już moja sprawa. Ja dyskutuję na bardzo ogólnym poziomie: czy w ogóle może istnieć Bóg. Miałeś przedstawić dowody i nie przedstawiłeś. Stwierdziłeś tylko, że ludzie różnie wyobrażali sobie Boga. Ale w jaki sposób miałby to być argument za tym, że Bóg nie istnieje? Nie wiem, a ty tego nie tłumaczysz. Poza tym logika: jeśli przyjąłem, że w butelce znajduje się sok pomarańczowy, to nie mogę twierdzić, że butelka jest pusta. A zatem jeśli przyjąłem istnienie wszechmocnego Boga, to nie mogę uznawać istnienia Zeusa. Nie odrzuciłem istnienia żadnego wyobrażenia o Bogu, tylko wybrałem jedno z takich wyobrażeń. Skoro wybrałem jedno, to automatycznie zamknęło drogę innym. Proste.

                  To jest nieistotne. Ważne jest, że z twojej tezy wynika, że jeśli coś nie jest udowodnione, to nie istnieje. A zatem twierdzisz, że w 700 lat temu nie istniały inne układy słoneczne poza naszym. Brawo, tytanie umysłu.

                  Ja już twoją wypowiedź wkleiłem (sprawdź). Jak wkleisz moją, to oczywiście sprostuję, że już dawno nie utrzymuję tamtego stanowiska, co sam przed momentem potwierdziłeś (o czym też nie omieszkam wspomnieć). Poza tym co - wstydzisz się swoich dowodów? He, he, he.

                • Jestem konsekwentny i obiektywny.

                  Ale implikuje z brakiem wiarygodności do owej tezy.

                  Owszem słońce, biały człowiek dla indianina, piorun, święta krowa i drzewo istniało jako bożek czy bezpośrednia sprawka jego.

                  Hipokryzje ukazałeś w pierwszym wpisie na temat wymiarów. Może kiedyś zmądrzejesz i przestaniesz szukać wyimaginowanych przyjaciół w niezrozumianych rzeczach.
                  Szanujesz czy wierzysz? Skoro mianujesz się chrześcijaninem to wierzysz w biblie i zawarte w niej materiały. Dobrze znasz fakty z niej obalone i jej hipokryzje.

                  Skoro udowodnił to podaj owe dowody. Dyskutujesz ogólnie o bożku, ale on jest związany z jakąś mitologią, więc ma znaczenie w jakie dokładnie bajki wierzysz.
                  Skoro odrzuciłeś to po prostu jest to dla ciebie fikcją, ale sam też tego nie zrobiłeś, bo zostałeś zindoktrynowany przez obecną dominującą sektę. Czyli nie miałeś wyboru, co udowadnia, że religia to nic innego jak forma sprawowania rządów.
                  W jaki sposób udowadnia nieistnienie? Po pierwsze mowa była o bogu(systemie wierzeń) jako ludzkim wynalazku i teraz zobacz w historii do czego on się sprawdzał i jak ewoluował.

                  To jest tylko jeden z dowodów. Oczywiście jest istotne bo twoja szanowana sekta katolicka karała stosami każdego kto myślał inaczej. Co potwierdza zacofanie ludzi wierzących w wyimaginowane postacie.

                  Nie chce mi się szukać.

                • Nawet najlepsi z gojów powinni wszyscy być zabici.

                • Czy ciebie bracie Jahwe opuścił? Chcesz pozabijać nasze woły robocze. Kto będzie budował nasze kamienice i pracował w polu? Jesteś chętny do operowania łopatą lub orką?
                  Pamiętaj bracie nie podcina się gałęzi na której się siedzi.

                • użytkownik usunięty

                  Ależ bełkot. Ani jednego dowodu na nieistnienie Boga, tylko wciąż te same frazy powtarzane jak - uwaga - mantra. Zaprzeczanie błędom logicznym itd. Z czym do ludzi, ziomek? Jakie ty poziom reprezentujesz? Nadajesz się do słabego trollingu, gdy trzeba powiedzieć coś konkretnego, to wychodzi to co wyżej.

                  Buber przedstawił dowody zawarte w dziele "Ja i Ty". Pisania miałbym na 3 dni, bo żeby przedstawić jakikolwiek system myślowy należy zacząć od podstaw. A tu jest znacznie trudniej, bo to jest system myślowy konkurencyjny dla twojego i na dodatek taki, o jakim ci się nigdy nie śniło (wąskie horyzonty i te sprawy). Także polecam raczej lekturę książki, w której każde zdanie jest niezbędne. Raczej bez sensu jest przepisywać książkę (ma około 200 stron). Zresztą - pisałem tobie i innym o tej książce już wielokrotnie, także przeprowadzałem nt. temat rozmowy (m.in. na tym forum). To było wtedy, kiedy mi się jeszcze chciało. Teraz już mi się nie chce, ale jestem na tyle uprzejmy, że wskazuję ci drogę, którą powinieneś wybrać.

                • Argumenty się wyczerpały.

                  Nie ma dowodów.

                • użytkownik usunięty

                  Argumenty ci się nie wyczerpały, ty nigdy ich nie miałeś, niech Impactor wie, jacy głupcy są po jego stronie.

                • Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

                • jukatos, niestety muszę się wtrącić.


                  >>>>> Sprawdź sobie co to jest ateista, agnostyk, ewentualnie deista. Skoro owy impactor się waha i nie wyklucza istnienia boga, to jest agnostykiem.

                  Tabelka, o której pisał amerrozzo znajduje się tutaj:
                  http://panzorjackhammer.com/pasja/07/

                  a temat główny tutaj:

                  http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...

                  Cieszę się, że po naszej dyskusji coś zostaje mu w głowie.


                  Ateizm jest brakiem akceptacji teistycznego twierdzenia o istnieniu boga, a nie twierdzeniem przeciwnym, że boga nie ma.

                  Nie waham się, ani nie wykluczam istnienia jakiegoś boga.
                  Tak, jestem agnostykiem. Jestem też ateistą oraz entuzjastą borówek.
                  Ty za to próbujesz być ateistą-gnostykiem, czyli antyteistą. I bardzo dobrze - możesz uzasadnić to stanowisko wobec boga biblijnego – nie ma problemu. Wobec Jahwe ja również jestem antyteistą, ponieważ na podstawie logiki można prosto udowodnić niemożliwość jego istnienia.

                  Ale próba udowodnienia że jakikolwiek bóg nie istnieje jest skazana na porażkę. Dlaczego? Ponieważ nie udowadnia się negatywu, tylko pozytyw. A dopóki jakiś pozytyw nie zostaje udowodniony, jest się wobec niego ateistą, czyli nie przyjmuje się tego twierdzenia za prawdę. I na tym właśnie polega błąd teistów.




                  >>>>> Ateizm to racjonalne spojrzenie na świat, bez wyimaginowanych bytów i postaci z sekciarskich czytanek.

                  Nic podobnego. To jest definicja sceptycyzmu.
                  Ateizm może być jedynie jednym z jego produktów, tak jak awróżkowizm, agnomizm, asmerfizm itp.
                  Ateistą można być również z innych, nieracjonalnych powodów, ale tylko ten powód jest racjonalnie i logicznie walentny.


                  PS
                  Kto by pomyślał - Jehanne potrafi napisać jakąś składną wypowiedź. W dyskusji ze mną ograniczyła się do jednolinijkowych inwektyw i znaków zapytania.

                • Agnostyk- oczekuję dowodów przed stwierdzeniem czyli to on może nie akceptować teizmu albo ateizmu.
                  Ateista- Głosi, że bogów nie ma czyli twierdzi.
                  Antyteista- to ktoś kto fizycznie i aktywnie niszczy religie np. komuniści.

                  Dlatego jesteś ateistą wobec bożków, których udowodniono nieistnienie, a nie antyteistą jak napisałeś w wypadku jahwe. Co sam potwierdziłeś, że są dowody na jego nieistnienie.Chociaż w dalszej cześci piszesz, że udowodnienie nieistnienia jakiekolwiek bożka jest skazana na porażkę. Tak wcale nie jest co masz w wypadku jahwe.


                  W tym wypadku można napisać asekciarsto. Większość sekt ma jakiegoś bożka pod różnymi postaciami.

                  Tylko, gdy ją załamiesz tak reaguje, ale już powoli się oswaja.





                • Ooo, to, to, jesteś antyteistą.

                • Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

                • A ty Żydem. To widać, słychać i czuć :)

                • Nawet, jeżeli znajdziesz słownikowe definicje zgadzające się z Twoimi, to nadal będą one błędne z językowego punktu widzenia, funkcjonalnie bezużyteczne, a w dodatku wprowadzają w błąd, czego rezultatem są tabuny elitystycznych ignorantów chowających się za metką agnostycyzmu, jako złotego środka pomiędzy teizmem i ateizmem.


                  A oto dlaczego:

                  Agnostycyzm nie jest stanem pośrednim pomiędzy teizmem a ateizmem, tylko słowem opisującym zupełnie co innego.

                  Gnostycyzm odnosi się do wiedzy i pochodzi od greckiego słowa "poznanie, wiedza".
                  Teizm pochodzi od greckiego słowa „bóg” i odnosi się do wiary w boga.

                  Dodanie litery „A” do słowa oznacza to samo, co dodanie„nie-”
                  Tak więc:
                  Agnostycyzm jest nie-gnostycyzmem - czyli brakiem wiedzy, a nie wiedzą przeciwną.
                  Ateizm jest nie-teizmem - czyli brakiem wierzenia w boga, a nie wierzeniem przeciwnym.

                  Wierzeniem przeciwnym do teizmu jest antyteizm.

                  Jeżeli nadal masz wątpliwości, przeczytaj sobie moje pełne wyjaśnienie, które jest podane w części drugiej mojego tematu, na stronie 7. - tak jak amarezzo już pisał, i do którego ja podałem link wyżej.
                  Jest tam wszystko opisane, wraz z przykładami teisty gnostyka, teisty agnostyka, ateisty agnostyka oraz ateisty gnostyka (czyli antyteisty).



                  >>>>> Co sam potwierdziłeś, że są dowody na jego nieistnienie.

                  Nie. Nie powiedziałem, że są dowody na jego nieistnienie, tylko że twierdzenie o jego istnieniu zawiera samo w sobie sprzeczne założenia, a ponieważ coś o wykluczających atrybutach istnieć nie może, to obiekt tego twierdzenia jest automatycznie niemożliwy.
                  A więc wobec logicznej sprzeczności samego twierdzenia, szukanie „dodatkowych”, zewnętrznych dowodów na jego błędność jest niecelowe, ponieważ ono samo w sobie zawiera swoje obalenie.



                  To nie znaczy, że automatycznie bóg amerrozzo jest obalony. A to dlatego, że jak każdy apologeta, bogiem amerrozzo nie jest bóg biblijny, tylko bóg luźno bazujący na bogu biblijnym, ponieważ za każdym razem, kiedy apologeta napotyka na absurd czyniący jego boga niemożliwym, ignoruje on tą cechę (lub opis), tworząc w ten sposób nowego Jahwe w wersji milion-pięćset.

                  Jest to niekończący się wyścig apologetów z absurdem, w którym na każdym kroku próby uniknięcia jednego absurdu, czynią twierdzenia o swoich bogach jeszcze bardziej bezpodstawnymi.

                  Można to porównać do osoby próbującej uniknąć kredytu, która mając już kredyt, próbuje zlikwidować go spłacając go innym, jeszcze większym kredytem, który z kolei próbuje zlikwidować kolejnym jeszcze większym kredytem. I tak zamiast wyjść na 0, apologetyzm pogrąża się coraz głębiej w absurdzie, lecz trąbi o sukcesie wyjścia na 0 na każdym stopniu spłacenia jednego kredytu kolejnym.

                  http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...

                • Bez problemu.
                  http://portalwiedzy.onet.pl/45387,,,,ateizm,haslo.html
                  http://pl.wikipedia.org/wiki/Ateizm

                  http://pl.wikipedia.org/wiki/Agnostycyzm
                  (też jest bardzo trafny podział)

                  http://pl.wikipedia.org/wiki/Antyteizm

                  No niestety, agnostycyzm to kompromis między bogiem, a jego brakiem.

                  "Agnostycyzm jest nie-gnostycyzmem - czyli brakiem wiedzy, a nie wiedzą przeciwną.
                  Ateizm jest nie-teizmem - czyli brakiem wierzenia w boga, a nie wierzeniem przeciwnym."

                  Skoro wtrącasz grecki i etymologie to raczej wiesz, że ateista był szeroko pojętym bezbożnikiem(ogólnie obelgą do XVIII w.) czyli przeciwnikiem jakiegoś dominującego kultu, rytuałów itp. Za przykład podam, że rzymianie kultu dominującego(mitologia rzymska i grecka) nazywali ateistami swoich przeciwników chrześcijan i vice versa. O ile wiedza to coś co można zweryfikować, boga już nie. Dużo ludzi cierpiało z owego braku wierzenia niby nieprzeciwnego innym m.in. Kazimierz Łyszczyński.
                  Ateizm cały czas ewoluował, dopiero w wspomnianym XVIII w. z ateizmem zaczęli utożsamiać się ludzie podważający kulty abrahamowe. Najmłodszym podziałem ateizmu jest słaby(negatywny) i mocny(pozytywny), czyli problem naszej dysputy. I tu mamy ciebie i mnie jako przedstawicieli owego podziału. Takie coś mi odpowiada.

                  Skoro antyteizm jest przeciwnym i podkreślasz, że jest wierzeniem. To w takim razie antyteiści powinni czcić antyboga. Podobnie jak byli antypapieże.


                  "To nie znaczy, że automatycznie bóg amerrozzo jest obalony. A to dlatego, że jak każdy apologeta, bogiem amerrozzo nie jest bóg biblijny, tylko bóg luźno bazujący na bogu biblijnym, ponieważ za każdym razem, kiedy apologeta napotyka na absurd czyniący jego boga niemożliwym, ignoruje on tą cechę (lub opis), tworząc w ten sposób nowego Jahwe w wersji milion-pięćset."
                  No i właśnie ja mam podobne zdanie, że teiści pokroju amerrazzo próbują owego bożka wkładać i dopasowywać go w różne rzeczy. Obecnie popularne są inne wymiary. Co oczywiście obecnie realnie jest nie możliwe do udowodnienia. Podobnie jest z metaforycznym odczytywaniem biblii.

                  Absurd-odsetki i to się kumuluje. Ja to też zawierałem w swoich wpisach i się w pełni zgadzam.


                • Nie wiem, czy czytałeś linki, które sam podałeś, ale zgadzają się one z moimi definicjami zarówno ateizmu, agnostycyzmu, jak i antyteizmu.


                  >>>>> Skoro antyteizm jest przeciwnym i podkreślasz, że jest wierzeniem. To w takim razie antyteiści powinni czcić antyboga. Podobnie jak byli antypapieże.

                  Cóż za bzdura.
                  Czyli jeśli Ty wierzysz, że Muminki nie istnieją, to czcisz Antymuminka? Czy jeśli wierzysz, że czarownic nie ma, to czcisz antyczarownice? Albo czy jeśli wierzysz, że planeta Nibiru nie zderzy się jutro z Ziemią, to czcisz anty-Nibiru-niezdzerzające-się-jutro-z-Ziemią?


                  Wierzenia to zbiór wszystkich twierdzeń które przyjmujemy.
                  WIEDZĄ nazywamy te wierzenia, które są udowadnialne metodą naukową.
                  WIERZENIAMI UZASADNIONYMI nazywamy te wierzenia, które są demonstrowalnie prawdopodobne.
                  WIARĄ nazywamy te wierzenia, które nie posiadają żadnych walentnych podstaw do uznania ich za prawdę, oraz te, które są demonstrowalnie nieprawdziwe.


                  PS
                  To poza tematem dyskusji, ale ze sposobu w jaki użyłeś tego słowa, najwyraźniej nie wiesz, czym byli i jaką funkcję pełnili antypapieże.

                • Oczywiście, że czytałem.
                  Najlepszym zdaniem jest "Ateista nie wierzy i zaprzecza, agnostyk nie jest przekonany do istnienia Boga (lub bogów), ale też nie zaprzecza jego (ich) istnieniu."

                  Agnostycyzm można podzielić na kilka kategorii. Współczesne wersje to:

                  Silny agnostycyzm – istnienia boga lub bogów nie można udowodnić w żaden sposób i nigdy nie uda się tego udowodnić.
                  Słaby agnostycyzm – istnienie boga lub bogów jest obecnie niewiadome, lecz może stać się wiadome w przyszłości, dlatego na razie należy wstrzymać się z oceną.
                  Teizm agnostyczny (również agnostycyzm religijny) – nie wiadomo czy bogowie istnieją, a mimo to nadal w nich wierzy. Agnostycyzm religijny odrzuca jednak wszystkie treści religijne, zawarte w tradycji i świętych księgach uważając, że ich wartość poznawcza jest zbliżona do legend. Według niego, aby coś zbadać, trzeba mieć ścisłą definicję tego, co się bada – dopiero wtedy możliwe jest stworzenie odpowiedniej metody i przyrządu badawczego.
                  Ateizm agnostyczny – nie wiadomo, czy bogowie istnieją, i w nich nie wierzy[5].
                  Ignostycyzm – pytanie o istnienie boga jest pozbawione sensu, ponieważ nie posiada ono weryfikowalnych (czy testowalnych) skutków i dlatego powinno być zignorowane.

                  "Silny ateizm to wyraźne stwierdzenie, że bogowie nie istnieją. "

                  "Antyteizm – postawa polegająca na negatywnym nastawieniu oraz walce przeciwko teistycznym religiom"

                  Więc jakoś twojego zdania nie potwierdzają.

                  Ja wiem, że muminki nie istnieją i jestem amuminkiem. Tak samo jest z ateizmem. Antyteiści nie wierzą i walczą z teizmem. Tak jak dawkins w swoich dziełach lub komuniści w sposób fizyczny. Co masz wytłumaczone w owych definicjach.


                • Nadal bzdury piszesz. I to coraz większe.

                  W części, w której Twoje definicje są walentne, zgadzają się z moimi (a zgadzają się w dużej). W części, w której głoszą głupoty typu "Ateista nie wierzy i zaprzecza, agnostyk nie jest przekonany do istnienia Boga (lub bogów), ale też nie zaprzecza jego (ich) istnieniu." ich użyteczność się kończy.

                  Polskie definicje są bardziej zacofane, wadliwe i bardziej bezużyteczne, niż np. angielskie, ale i angielskie nie są od tego wolne. Te podane prze Ciebie wyglądają jak słowa definiowane przez teistów, którzy zazwyczaj również nie mają pojęcia, czym jest ateizm i agnostycyzm.
                  A bzdury na temat agnostycyzmu są wynikiem tego, że ten termin jest jeszcze bardziej niezrozumiały, niż ateizm.

                  Dlatego właśnie należy zastępować takie wadliwe i ułomne definicje nowymi, bardziej uzasadnionymi, lepiej działającymi i spójniejszymi definicjami, takimi jakie ja podałem.
                  Podział na silny i słaby ateizm nie jest niczym nowym i przez jakiś czas sam używałem tej definicji (która pomimo faktu, że się na nią powołujesz, nie zgadza się z Twoimi poglądami). Jednak z czasem wychodzą jej braki i niedoskonałości, oraz częściowa bezużyteczność. I w ten oto sposób rodzi się nowa, doskonalsza definicja.

                  Jeżeli Ci się to nie podoba, nikt Cię do tego nie zmusza. Możesz sobie ich używać - to wolny świat. Niemniej nawet podane przez Ciebie samego linki nie zgadzają się Twoimi własnymi słowami, że jakoby jestem agnostykiem, a nie ateistą.
                  Człowiek nieakceptujący twierdzenia o istnieniu boga jest ateistą według każdej zlinkowanej przez Ciebie definicji.



                  >>>>> Ja wiem, że muminki nie istnieją i jestem amuminkiem.

                  Zgadza się. A wiedza jest kategorią wierzenia (prawie)pewnego. Czy to znaczy, że czczisz antymuminka?
                  Nijak nie niweluje to bzdury napisanej przez Ciebie w poprzednim poście.



                  >>>>> Tak samo jest z ateizmem. Antyteiści nie wierzą i walczą z teizmem. Tak jak dawkins w swoich dziełach lub komuniści w sposób fizyczny. Co masz wytłumaczone w owych definicjach.

                  Bzdura na bzdurze i bzdurą pogania. Ateizm nie jest ideologią, ani ruchem, tylko niczym więcej jak trzema literami "N.I.E." będącymi odpowiedzią "czy wierzysz w boga/ów".

                  Dawkins jest takim samym ateistą, jakim i ja jestem. Dlaczego? Bo Dawkins nigdy nie stwierdził, że bóg nie istnieje.
                  Według Twojego własnego rozumienia pojęć Dawkins jest więc agnostykiem.

                  Mam nadzieję, że chociaż ten prosty fakt sprawi, że przemyślisz na nowo swoje rozumienie pojęć, bo to obecne wywodzi i będzie Cię wywodzić na manowce.

                • Masz zapał.

                • Mało co napisałem tylko zacytowałem więc sobie daruj ten bełkot o bzdurach.

                  To nie głupota tylko najprostsza forma zdefiniowania ateisty, czego nie możesz zrozumieć w zdaniu ateista nie wierzy i zaprzecza(ja), a agnostyk się waha między jego istnieniem, a nie i żadnego poglądu nie zaprzecza(ty) ?

                  Tylko w twoim mniemaniu. Sam masz problem ze zrozumieniem ich.

                  Oczywiście, że się zgadzają. Udowodniłem tobie cytując, że racja jest po mojej stronie, ty takiego czegoś nie przedstawiłeś oprócz bełkotu o bzdurach i głupocie.
                  Owszem, dlatego wszystkie 3 są wyklęte przez kościół.

                  Wiedza jest pewnikiem, a nie wiarą i tobie wyszedł taki kwiatek, że antyteista w coś wierzy. Dlatego podałem przykład z antybogiem. Wierzą tylko teiśći, że ich bajki są prawdziwe, które opowiedział im szaman.

                  Bzdury to sam gadasz, teizm to bóg, a nie wiara, więc może być nie-bogu czyli zrozumialej bezbożnik. Sobie dodałeś wiara i się pogubiłeś, nie zgadzając się z oczywistymi definicjami.

                  I znowu bzdura dawkins jest antyteistą.
                  http://pl.wikipedia.org/wiki/Richard_Dawkins
                  Po drugie słynie z otwartej krytyki wobec przeróżnych sekt.

                • >>>>> To nie głupota tylko najprostsza forma zdefiniowania ateisty, czego nie możesz zrozumieć w zdaniu ateista nie wierzy i zaprzecza(ja), a agnostyk się waha między jego istnieniem, a nie i żadnego poglądu nie zaprzecza(ty) ?

                  Nie mogę zrozumieć głupoty kogoś to akceptującego, kiedy wyjaśniono mu co owe słowa znaczą.

                  Ateista nie wierzy. Może również wierzyć, że bóg nie istnieje, ale to nie znaczy, że nie twierdząc, że żaden bóg nie istnieje, nie jest ateistą. Ateizm, tak jak teizm, odnosi się tylko do twierdzenia na temat istnienia boga, a nie do osobnego twierdzenia n/t jego nieistnienia.
                  Można jednocześnie być antyteistą, czyli ateistą-gnostykiem (ateistą silnym), który jest podzbiorem ateizmu agnostycznego/słabego (i między innymi dlatego porzuciłem tą definicję jako potencjalnie wprowadzającą zamieszanie), co nie zmienia faktu, że jedynym warunkiem koniecznym do bycia ateistą jest brak akceptacji twierdzenia teistycznego.

                  Ateista i agnostyk nie są wzajemnie wykluczającym się terminami, ponieważ odpowiadają na dwa zupełnie inne pytania. Nie chce mi się po raz kolejny pisać tego samego.


                  >>>>> Oczywiście, że się zgadzają.

                  Jakutos: „ateista nie wierzy i zaprzecza(ja)”
                  Definicja zlinkowana przez jakutosa: „Ateizm - odrzucenie teizmu lub pogląd bądź doktryna głosząca, że bogowie nie istnieją.”

                  Jeżeli uważasz, że oba cytaty mówią to samo, to nie widzę sensu kontynuacji korespondencji z kimś, kto nie rozumie tekstu pisanego.


                  >>>>> Wiedza jest pewnikiem, a nie wiarą i tobie wyszedł taki kwiatek, że antyteista w coś wierzy.

                  A Tobie wyszedł taki oto kwiatek: nie widzisz różnicy pomiędzy wiarą, a wierzeniem.
                  Zapewne jest to po części efekt języka polskiego, w którym te dwa słowa wyglądają tak podobnie. Domyślam się jednak, ze jest to bardziej efekt szkodliwego wpływu teizmu nie tylko na teistów, ale i tych, którzy mieli z nim styczność, a brak im fundamentu w zakresie logiki, i znajomości znaczeń słów.
                  Tak ja pisałem wyżej (jak do ściany): wierzenia dzielą się na wiedzę, wierzenia uzasadnione, oraz wierzenia nieuzasadnione (wiarę) i wierzenia błędne (również wiarę).


                  >>>>> I znowu bzdura dawkins jest antyteistą.

                  Szanowny jakutosie niepotrafiący rozumieć nawet podawanych przez siebie samego definicji.

                  Dawkins, poza byciem ateistą, obrazuje również szkodliwość religii. Dawkins NIE twierdzi, że żaden bóg nie istnieje. Więc według Ciebie samego nie jest ateistą! Jeszcze raz spróbujesz odwrócić kota ogonem, czy przyznasz się do głupoty swojego stanowiska, wg którego Dawkins NIE JEST ateistą?


                  Naprawdę tracę czas na gadanie z Tobą. Jasne, możesz sobie używać swoich kulawych definicji i robić z siebie pośmiewisko przed teistami, pieprząc głupoty o wiedzy na temat nieistnienia bogów.
                  Potem tacy teiści po rozmowie z Tobą przyłażą do mojego wątku i mówią

                  „Ateizm próbuje udowodnić, że boga nie ma. Ahaha! Gdzie te ich dowody na nieistnienie boga? Jacy ci ateiści głupi!”

                  I mają rację! Bo gdyby to był ateizm, to utrzymywanie pozycji ateistycznej byłoby równą głupotą, co utrzymywanie pozycji teistycznej. Gdzie te Twoje dowody na nieistnienie żadnego boga? Gdzie Twoje dowody na nieistnienie Muminków na głębokości 300km w atmosferze Jowisza?

                  Wypisujesz czeki bez pokrycia, których nie jesteś w stanie poprzeć niczym - tak samo jak teiści - i dopóki tego nie zrozumiesz, to co bystrzejszy teista pokroju np. amerrozzo, będzie z palcem w nosie zapędzał Cię w kozi róg (tak jak robił to do tej pory), dyskredytując jednocześnie ateizm przed ludźmi, którzy tak jak i Ty nie wiedzą, czym ten ateizm właściwie jest.


                  Ale nie, do Ciebie to nie trafia, bo zamiast usiąść i zastanowić się nad tym, co do Ciebie mówi ktoś bardziej w tym temacie oczytany i doświadczony w dyskusjach z teistami kilkunastu religii i kilkudziesięciu denominacji (a bądźmy poważni – z Twoich postów to jest ewidentne), wolisz się zaprzeć w swoich zapalczywych, żółtodziobych i merytorycznie niedojrzałych poglądach.

                  Jak sobie chcesz. Znajdziesz teistów i na swoim poziomie, jak chociażby pelętających się tutaj Jehanne i czy Katedrę (chociaż dla tego ostatniego być może i Ty jesteś w zbyt wysokiej lidze).


                  Ja wolę ten czas poświęcić na rozmowy z teistami, bo nawet jeśli oni nic nie załapią, to przynajmniej jest szansa, że ktoś wyskoczy z jakimś nowym pro-teistycznym argumentem, którego absurdu jeszcze nie wykazałem.

                  Miłego dojrzewania poglądów życzę.

                • Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

                • Impactor trochę niefortunnie sformułował niektóre terminy. Wiedza jest wierzeniem? Czyli człowieka stwierdzającego, że pomidor przed nim jest czerwonego koloru można nazwać wierzącym? Czy to odnosi się do wąskiej grupy wierzenia zwanej wiarą?
                  Zarzutem kierowanym często w stronę ateistów jest to, że 'oni też wierzą (ateiści), tylko w to, że Bóg nie istnieje'. Z powyższych odpowiedzi wynika, że to prawda. Jednak sam termin wiary odnosi się przecież dla ładu i jakiegokolwiek sensu jego stosowania tylko do istnienia bytu/zjawiska a nie nieistnienia. Nie można pisać o wierze w nieistnienie, bo to sensu nie ma..

                • Ateizm jest w takim samym stopniu wiarą, jak nie-chodzenie na grzyby jest hobby.

                • Gdybyś odpisał na mój post, to bym dostał powiadomienie. Oto spóźniony komentarz:


                  >>>>> Impactor trochę niefortunnie sformułował niektóre terminy. Wiedza jest wierzeniem? Czyli człowieka stwierdzającego, że pomidor przed nim jest czerwonego koloru można nazwać wierzącym?

                  Dokładnie tak. Jest wierzącym w twierdzenie o czerwoność pomidora.


                  >>>>> Czy to odnosi się do wąskiej grupy wierzenia zwanej wiarą?

                  Do wszystkich wierzeń.


                  >>>>> Zarzutem kierowanym często w stronę ateistów jest to, że 'oni też wierzą (ateiści), tylko w to, że Bóg nie istnieje'. Z powyższych odpowiedzi wynika, że to prawda.

                  Wypowiedzi jukatosa, jak najbardziej. Ponieważ poza byciem ateistą, jest on również antyteistą (wg mojej definicji - przeciwieństwem teisty, a nie zwalczającym teizm (którym też jest, ale to wynika z jego trzeciej postawy)).


                  >>>>> Jednak sam termin wiary odnosi się przecież dla ładu i jakiegokolwiek sensu jego stosowania tylko do istnienia bytu/zjawiska a nie nieistnienia. Nie można pisać o wierze w nieistnienie, bo to sensu nie ma..

                  Wydaje mi się, że mylisz terminy „wiara” oraz „wierzenie”. Niestety w języku polskim brzmią one podobnie. W każdym razie wiara, tak jak i wiedza, jest rodzajem wierzenia. Gradacja wierzeń wygląda następująco:


                  1. wierzenia absolutnie pewne (logiczne aksjomaty)
                  2. wierzenia które przyjmujemy za absolutnie pewne na podstawie dowodów wykazanych metodą naukową
                  3. wierzenia uzasadnione (których prawdziwość jest wysoce prawdopodobna)
                  4. wierzenia których nie ma podstaw uznania za prawdziwe
                  5. wierzenia, których są podstawy do uznania za nieprawdziwe
                  6. wierzenia, których fałszywość można wykazać

                  1-2 = Wiedza

                  4-6 = Wiara (dodatkowo potwierdza to definicja wiary podana w PŚ, lsit do Hebraczyków 11:1 )

                  Wiara obejmuje wierzenia bezpodstawne, oraz wierzenia fałszywe.

                • Chodziło mi tylko o to, że nazywanie człowieka wierzącym powinno odnosić się konkretnie do jego wiary czyli punktów 4-6 a nie utrzymywania jakiegokolwiek wierzenia (w tym punktu 1-2). Po prostu sam ten termin w wypadku stosowania go do 100% populacji traci sens.

                • Rzeczywiście w Polsce nosi ono taką konotację. Ale z drugiej strony słowo „ateista” też nosi konotację kogoś twierdzącego, że bogowie nie istnieją, więc samo zastanie się jakiegoś rozumienia nie od razu znaczy, że nie należy próbować stosować go właściwie.

                  W każdym razie – tak jak piszesz - ja samego słowa „wierzący” używam tylko w stosunku do religii. W każdym innym przypadku dochodzi do tego „w xyz”.

                • Antyteista to hejter religii, krótko rzecz ujmując. Myślę, że Dawkinsa można do tej grupy zaliczyć z uwagi na samo zaangażowanie w temacie przeciwstawiania się teizmowi. Antyteizm opisuje nie tylko pogląd, ale też postawę człowieka w stosunku do twierdzeń teistycznych. Po prostu jest szerszym terminem niż ateizm.

                • Dokładnie.

    • użytkownik usunięty

      Istnienie Boga jest udowodnione nauką, chyba że wierzysz w to, że pralka może stworzyć sama siebie, ale to zdaje się jest powszechne - ta wiara. ;-)

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu: