Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 7)

★★★ SPIS TREŚCI: http://www.filmweb.pl/user/impactor ★★★
------------------------------------------------------------ -------------------------------

Już po raz szósty przychodzi mi zakładać kontynuację tego tematu. Sześć jego poprzednich części osiągnęło w sumie ~6000 postów. Licząc z tematami pomocniczymi (jak np. „Biblia w 5 minut”), ta dyskusja liczy ponad 15 000 postów. Jeśli nie jest to najpopularniejszy temat w historii Filmwebu, to na pewno jest on w ścisłej czołówce.

★ Część 1: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 2: http://85.28.131.207/pasja/
★ Część 3: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 4: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 5: http://85.28.131.207/pasja/cz5/
★ Część 6: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
(podobnie jak w wypadku Części 2, wątek został usunięty przez niezidentyfikowanego moderatora-wandala. Temat nie był sprzeczny z regulaminem portalu, a zawierał masę wartościowych informacji i wymianę niezwykle interesujących poglądów, które rozciągały się na niemal tysiąc postów. Administracji portalu udało się wątek przywrócić, niestety zachował się tylko post otwierający.).


Jednak popularność sama w sobie nie ma znaczenia. Liczy się merytoryczność i rzetelność informacji.


★★★


Zapraszam i Ciebie, czytelniku, do udziału w tym temacie. Udziału przybierającego jedną z dwóch form:

➊ Pasywnej.
Możesz być jego biernym czytelnikiem. Aby Ci w tym pomóc, po kliknięciu na moim nicku znajdziesz szczegółowy (choć niepełny) spis treści: http://www.filmweb.pl/user/impactor

Zawiera on podstawowe informacje (poczynając od wyjaśnienia pojęć ateizm, agnostycyzm i teizm), przez omówienie poszczególnych argumentów wysuwanych na poparcie tezy o istnieniu boga (głównie biblijnego Jahwe), aż po nagranie dyskusji z księdzem doktorem z Papieskiego Uniwersytetu, specjalizującego się w historii starożytnej.


➋ Aktywnej.
Możesz też być jego aktywnym, wypowiadającym się uczestnikiem. Jeśli masz coś wartościowego do napisania, to gorąco Cię do tego zachęcam. Szczególnie, jeśli wierzysz w jakiegoś boga. Odpowiedz po prostu na pytanie:

–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------
„W jakiego boga wierzysz, i dlaczego uważasz obiekt swojego wierzenia to za prawdę.”
–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

Możesz też odnieść się do poruszanych wcześniej kwestii (np. tych widniejących w spisie treści), klikając Odpowiedz w pierwszym poście wątku.



★★★


▼▼▼ Dlaczego temat zdobył taką popularność? ▼▼▼

Są tacy, którzy stwierdzą, że z powodu jego kontrowersyjności. Po części jest to prawdą. Tylko co to mówi o społeczeństwie, w którym za kontrowersję uznaje się cytowanie Biblii, oraz przedstawianie logicznie spójnych argumentów bazujących na faktycznych założeniach?
Co to mówi o ludziach, jeśli bulwersują ich fakty i ich merytoryczna analiza?


Ale poza powyższym - a nawet przede wszystkim – ten temat to cenne źródło rzetelnej i demonstrowalnie prawdziwej informacji. Informacji szczególnie cennej dla ludzi wierzących, ponieważ są oni aktywnie pozbawiani dostępu do tej informacji:

➤ duchowni pozbawiają wiernych dostępu do Biblii poprzez serwowanie im jedynie jej wybranych, bezpiecznych fragmentów, które nie naruszają (niezgodnego z Biblią) „image” chrześcijańskiego boga, wytworzonego głównie w ciągu ostatnich dwóch wieków z powodu presji zachodniej cywilizacji humanistycznej. Tymczasem jeśli Biblia jest Słowem Bożym, każdy powinien znać jego całość.

➤ apologeci pozbawiają wiernych konieczności samodzielnej oceny pozostałych fragmentów, usprawiedliwiając zaprzeczanie wprost tekstowi biblijnemu „interpretacją”, przypisami i modyfikacją. Apologeci podrzucają też wiernym filozoficzne argumenty, które nie sprawią że ktokolwiek w boga uwierzy, ale pozwolą ludziom już wierzącym wiarę w tego boga umocnić. Oczywiście pod warunkiem, że będą oni całkowicie ślepi na gargantuiczne i wielopoziomowe błędy logiczne, z których każdy taki argument jest zbudowany

➤ indoktrynacja religijna (najpoważniejszy problem) pozbawia wiernych zdolności do użycia swojego własnego intelektu do oceny walentności (czyli poprawności, zasadności, spójności i prawdziwości) twierdzeń religijnych. Religia uczula wiernych przeciwko krytycznemu myśleniu, przeciwko logice i przeciwko wiedzy – czyli przeciwko wszystkiemu temu, co jest niezbędne w procesie rzetelnego i niezawodnego dochodzenia do prawdy.


Tylko dlaczego? Czy twierdzenia walentne, poprawne i zgodne z rzeczywistością mają się czego bać, jeśli podda się je krytycznemu myśleniu i analizie popartej rzetelną wiedzą? Oczywiście, że nie! Takim twierdzeniom może to tylko pomóc.
Więc jakim twierdzeniom pomaga niewiedza, ignorancja, niezdolność ich krytycznej oceny i brak samodzielnego myślenia? Odpowiedz sobie sam, czytelniku.


Niewiedza jest więzieniem umysłu. Niezdolność krytycznego myślenia jest strażnikiem celi. Wiara jest tego więzienia nadzorcą.



Ten temat jest odpowiedzią na bardzo ważne, lecz jakże proste pytanie:

–----------------------------------------------------- ------------------------------------------------------------ ----------
„Czy istnieją jakiekolwiek dobre powody do przyjęcia za prawdę twierdzenia o istnieniu jakiegokolwiek boga.”
------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ----

Nie odmawiaj sobie zapoznania się z jego treścią nawet, jeśli masz odmienną opinię. Przecież jeśli Twoje wierzenie ma umocowanie w rzeczywistości, to analiza tejże rzeczywistości może to wierzenie tylko wzmocnić.

A przecież zależy Ci na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością, prawda?

56
                • Co?

                  >>>Wg Ciebie moralność jako byt będący konceptem myślowym istnieje obiektywnie.
                  Bóg jako byt będący konceptem myślowym istnieje obiektywnie.

                  Zgadza się.

                  >>>ak widzisz "dobro" i "zło" są takimi samymi urojeniami jak Bóg.

                  Och dajże spokój. Koncept zła i dobra, to po prostu jego definicja i ta istnieje. Dobro i zło nie istnieją jako byty zewnętrznej rzeczywistości, tylko mamy ich koncepty będące ich definicjami.

                  Najprostszy przykład: Powiedzmy że słowo zampf oznacza rozbawienie na widok słonia.

                  Zampf nie jest jakimś odrębnym bytem istniejącym na świecie, jest prostym konceptem mającym coś oznaczać.
                  Więc kiedy pójdę do zoo i roześmieję się na widok słowa, mogę powiedzieć że miałem zampf - i będę miał rację.

                  I co, według was, skoro zampf nie jest bytem zewnętrznej rzeczywistości, to mój śmiech na widok słonia jest urojeniem. Tak?

                  A bóg to zupełnie inna para kaloszy. Mamy koncept boga, tak samo jak koncept magicznego kucyka. Ale bóg ma być bytem zewnętrznej rzeczywistości, ma istnieć w ten sam sposób w jaki istnieje drzewo, słoń, człowiek, mózg, jest więc czymś zupełnie innym niż koncepty takie jak zło, dobro, moralność i tak dalej.

                • >>>Więc kiedy pójdę do zoo i roześmieję się na widok _słowa_, mogę powiedzieć że miałem zampf - i będę miał rację.<<<

                  ;)

                  Dopisek: zło i dobro są konceptami, ale ich definicje zbudowane są z rzeczywistcyh zdarzeń z zewnętrznej rzeczywistości.

                • "Zampf nie jest jakimś odrębnym bytem istniejącym na świecie, jest prostym konceptem mającym coś oznaczać."
                  Definicja:
                  Byt - coś co istnieje.
                  Wybacz przyjacielu, piszemy o "konceptach filozoficznych" - czyli o pojęciach, które opisują nam rzeczywistość.
                  Popadasz w sprzeczność - wszystko, co istnieje jest konceptem - jak niby bycie konceptem miałoby zaprzeczyć istnieniu bytu czyli tego co istnieje w jakikolwiek sposób?


                  "Ale bóg ma być bytem zewnętrznej rzeczywistości, ma istnieć w ten sam sposób w jaki istnieje drzewo, słoń, człowiek, mózg, jest więc czymś zupełnie innym niż koncepty takie jak zło, dobro, moralność i tak dalej."

                  Kto tak twierdzi, że Bóg istnieje jako rzecz? Bóg nie jest rzeczą , nawet Biblii zabrania wyobrażania sobie Boga jako rzecz! I czym jest "zewnętrzna rzeczywistość"?

                • Weź odpowiedz :D ;)

                • Strata finansowa to żaden dowód na to, że złodziejstwo jest złe. To tylko dowodzi tego, że złodziejstwo powoduje czyjeś straty. A jak ocenić stratę w kategoriach moralnych? No właśnie nie da rady. Owszem masz empatię, czujesz że coś jest nie w porządku - ale co z tego? Katolik czuje, że Bóg istnieje. I czego to dowodzi?

                  Po prostu jeśli dobro i zło są tylko w umysłach, to znaczy że są dokładnie tam gdzie reinkarnacja, UFO, Chrystus, itp.

                  "Właśnie tej filozofii nie mogę pojąć. Dlaczego?
                  Moralność nie istnieje jako byt obiektywnej rzeczywistości, ale jako koncept myślowowy będący zespołem norm, mieszaniną wpływu kultury, ewolucji, empatii i humanitaryzmu jak najbardziej istnieje obiektywnie".

                  Obiektywnie to znaczy, że istnieje POZA umysłami. A skoro wg. ciebie istnieje w umysłach to nie może być obiektywna. Ktoś wymyślił sobie normy, ktoś stwierdził że człowiek ma prawo do życia, ktoś inny stwierdził, że zadawanie cierpień jest złe i powinno się go unikać - ale nie ma obiektywnych powodów, bym tych pouczeń. No co z tego, że ktoś uważa zadawanie cierpień za złe? Są jakieś dowody naukowe na to, że to jest złe? Są tylko dowody na cierpienie - ale nie ma dowodów na to, by nie zadawać cierpienia.

                  "Ale nie są tylko tworem twojego umysłu. Lub są i AŻ są!
                  Są konceptami których definicje znamy, i na podstawie tych definicji opisywać rzeczy, które obserwujemy w zewnętrznej obiektywnej rzeczywistości ich nazwami".

                  Zrozum: to nic nie dowodzi. Ktoś może sobie tworzyć w głowie dowolne koncepty i za ich pomocą definiować zjawiska na świecie.

                  "hmmm. Seks z trupem jest złem w ujęciu kultury i tyle. Myślę, że ta twoja "jakość metafizyczna" to po prostu efekt kultury w jakiej się wychowaliśmy. Na gruncie logiki, seks z trupem jest czynem amoralnym, no chyba że krzywdziłbyś w ten sposób obserwujące to dzieci (ale tu już norma kulturowa, prawie-że) albo rodzinę trupka, która by sobie tego nie życzyła".

                  No własnie dlatego za pomocą samej logiki i empirii nie stworzy się moralności. Kultura zaszczepia nam różne rzeczy, ale trzeba zastanowić się nad tym, skąd w kulturze wzięło się przekonanie, że seks z trupem, kazirodztwo, etc. są złem?

                  "Olek przyfasolił ci na moich oczach w ryj za to, że nie dałeś mu odpisać wczoraj na kartkówce z matmy. Leżysz na ziemi, a on jeszcze chce cię skopać. Mam empatię więc jest mi ciebie żal, znam też pojęcie sprawiedliwości i zasady humanitaryzmu, które rozwinęły się w nas dzięki kulturze i ewolucji. Podbiegam więc do ciebie, odpycham Olka krzyczę w stronę nauczycielki by przyszła i pomagam ci wstać.
                  Znając czynniki, mogę określić zachowanie Olka jako obiektywnie złe".

                  Na jakiej podstawie? Czynniki, które znasz, mówią tylko że zachowanie Olka spowodowało cierpienie. Mówienie, że coś jest złe, to już nadinterpretacja, na którą logika nie pozwala. Bo z tego, że coś powoduje cierpienie, nie wynika, że należy tego zaniechać.

                  Hume powiedział, że z tego, co jest, nie można wywnioskować tego, co ma być. I tak dziala logika: dwa plus dwa jest cztery - nie mogę mówić że z tego, że dwa plus dwa jest cztery WYNIKA, że powinno być pięć. Olek uderzył Dworzanina, więc Olek + Dworzanin = ból. Żeby wierzyć iż Olek powinien nie bić, potrzeba mieć empatię - a empatia jest subiektywnym odczuciem.


                  "No pewnie że [zło] istnieje, tylko nie jako byt zewnętrznej, obiektywnej moralności, tylko jako koncept myślowy OPISUJĄCY byty obiektywnej rzeczywistości".

                  Hehe, ale to tak nie działa. Bo słowo "zło" wcale nie opisuje żadnych bytów - tylko je interpretuje. Jak mówię "Hitler wymordował wielu ludzi" - to opisuję fakty. A jak mówię "Hitler wymordował wielu i było to złe" - wtedy dokonuję interpretacji.

                  "Czy te twoje myślenie religijne to nie jest po prostu zwykłe przyjęcie pewnych aksjomatów? Jeśli tak, to wiara religijna =/= wiara w aksjomaty"

                  Wiara religijna to wiara w coś, na co nie ma dowodów naukowych - w rzeczywistość wyższą, itp.

                  ">>> Jeśli chcesz żyć bez religii i wierzysz w obiektywne zło, to sam sobie zaprzeczasz.

                  Dlaczego? Spróbuj wyładować swoją największą armatę i powiedzieć mi dlaczego?"

                  Już tłumaczę!
                  Otóz zło i dobro w świecie nie istnieją. Mogę chodzić z teleskopem przez tysiąc lat i NIGDY nie znajdę nic, co mogę określić jako zło. Nie zamknę tego w klatce, w akwarium, nie sprowadze turystów i nie powiem im "a przed państwem zło".

                  A kiedy spotykam jakies działanie (np. widze jak ktoś kopnął psa) - wtedy oceniam to jako złe. Ale skoro zło nie istnieje w świecie, to:

                  ZŁO JEST IDEĄ DO KTÓREJ ODNOSZĘ TO DZIAŁANIE. Ideą! Widze jakieś działanie i oceniam to jako złe, ponieważ ZNAM ideę zła. I ta idea, to zło, przejawia się w różnych działaniach.

                  Mam teraz dwa wyjścia:
                  1) Uznaję, że zło to idea istniejąca tylko w moim umyśle, i w umyslach innych ludzi - a co za tym idzie, jest urojeniem (ponieważ obiektywny świat niczego nie wartościuje, po prostu cos się dzieje i tyle).

                  2) Zło istnieje realnie, tak jak realnie istnieje Nowy Jork. I to zło przejawia się w różnych działaniach. Nawet gdyby kosmos nie istniał, zło istniałoby dalej tak jak teraz.

                  Ty powiesz, że oczywiście zło jest w umyśle. Ale to oznacza, że jak umrą ludzie myślący - to wtedy zła nie będzie. I jeśli dzisiaj komuś sprzedam kosę, i jutro będzie koniec świata, to już moje sprzedanie kosy przestanie być zlem.

                • >>>Strata finansowa to żaden dowód na to, że złodziejstwo jest złe. To tylko dowodzi tego, że złodziejstwo powoduje czyjeś straty.

                  A strata jest zdarzeniem negatywnym i rodzi złe sampoczucie. No ale ty mi wyjedziesz, że niby dlaczego złe samopoczucie (z racjonalnych powodów, np. odpowiadam za towar w sklepie i jestem stratny 10 000 bo ktoś buchnął telewizor) ma być dowodem, że zdarzenie które z niego wynikło (kradzież) jest niemoralne? Ty po prostu wpadasz po uszy w solipsyzm zmieszany z logiczną pętlą nieskończonego regresu jak dla mnie i używasz tego zjawiska by udowodnić, że jest jakaś niesamowita, obiektywnie istniejąca idea na zasadzie magicznego pyłu unoszącego się w powietrzu (? ;)), bo inaczej to wszystko jest urojeniem.

                  >>>A jak ocenić stratę w kategoriach moralnych? No właśnie nie da rady. Owszem masz empatię, czujesz że coś jest nie w porządku - ale co z tego? Katolik czuje, że Bóg istnieje. I czego to dowodzi?

                  Ale odczuć nie używa się do oceny walentności twierdzeń. To że czuję, że bóg istnieje =/= czuję, że strata finansowa dla właściciela sklepu będzie miałą przykre konsekwencje, więc oceniam czyn kradzieży za niemoralny

                  Fakt jest tylko taki, że w obydwu tych zdaniach występuje słowo "czuję", lecz to tak jak z "mam wiarę w " i "wierzę, że". Ufam, że wiesz o co mi chodzi - czucie czuciu nierówne.

                  >>>Po prostu jeśli dobro i zło są tylko w umysłach, to znaczy że są dokładnie tam gdzie reinkarnacja, UFO, Chrystus, itp.

                  Myślę, że coraz lepiej Cię rozumiem.
                  Dla mnie jest stabilna i gruba krecha między ideą, "konceptem" a "bytem który istnieje quasi-fizycznie".

                  Nie możesz postawić znaku równości między np. wierzeniem w koncept miłości a wierzeniem w istnienie boga lub ufo.

                  Ponieważ koncept taki jak zło, dobro wypływa z rzeczywistych przesłanek z obiektywnej rzeczywistości, które interpretujemy dzięki (nie tylko) empatii. Owszem, bardzo ciężko nieraz określić co jest moralne a co nie, i to może rodzić pytania jakie Ty masz. Lecz moralność ateistyczna sytuacyjna radzi sobie najlepiej.

                  >>>...Obiektywnie to znaczy, że istnieje POZA umysłami. A skoro wg. ciebie istnieje w umysłach to nie może być obiektywna.

                  Ale jak inaczej ma istnieć idea lub jakiś koncept? Mamy koncepty fizyczne na przykład. Te koncepty nie istnieją obiektywnie na zewnątrz, tylko wewnątrz, w głowach - i są wyprowadzone z przesłanek z zewnętrznej rzeczywistości. I co, te koncepty są urojeniami?

                  >>> Ktoś wymyślił sobie normy, ktoś stwierdził że człowiek ma prawo do życia, ktoś inny stwierdził, że zadawanie cierpień jest złe i powinno się go unikać - ale nie ma obiektywnych powodów, bym tych pouczeń.

                  No jak nie ma xD No są, to jest empatia która jest ci wpojona kulturowo i przez E-W-O-L-U-C-J-Ę. Nie jemy się dlatego, że taka kultura bla bla bla. I co, to implikuje istnienie jakiejś niesamowitej ponadczasowej idei zła, dzięki której czuję podskórnie, że jeśli bym cię zjadł, to by mi było smutno w serduszku?

                  Nie, jak na razie to tego nie implikuje, stary ;) Już rozumiem (zresztą sam wyjaśniłeś) o co chodzi u Ciebie z tym konceptem "myślenia religijnego", lecz nie widzę konieczności jego praktykowania.

                  Przynajmniej jak na razie w tym poście, idźmy dalej.

                  >>>No co z tego, że ktoś uważa zadawanie cierpień za złe? Są jakieś dowody naukowe na to, że to jest złe? Są tylko dowody na cierpienie - ale nie ma dowodów na to, by nie zadawać cierpienia.

                  Twoje cierpienie, jest dla ciebie złe. Czujesz to w serduszku, czy po prostu mózg ci wrzeszczy w głowie, że jak nie przestaną ci wbijać gwoździ pod paznokcie to zaraz zemdlejesz?

                  Bo jeśli to drugie, to właśnie udowodniłeś, że cierpienie jest złe. I, jeżeli nie jesteś psychopatą, to poznając te uczucie, i wiedząc jak ci z tym źle, nie chciałbyś komuś tego zrobić.

                  No ale wiem, co będzie: "Co z tego, to że jak tak czuję to nic nie znaczy, islamista też czuje, że jest Allah i co???"... Ale tego już nie pisz, bo już to przerobiliśmy i spróbuj do mnie trafić w jakiś inny sposób, może jakiś znajdziesz.

                  ((((((((Reszta odpowiedzi w następnym poście zaraz [11.05 14.11 2015])))))))

                • Cały czas stosujesz nieuprawniony przeskok we wnioskowaniu. Różne rzeczy sprawiają ludziom niewyobrażalne cierpienie - ale z tego w ogóle nie wynika, że nie należy tego cierpienia zadawać. Nie należy bo co? Bo cierpią?
                  I co z tego? Niech cierpią.

                  Słowo "zło" nie opisuje rzeczy tylko je ocenia. Człowiek ma empatię, ewolucja go tak ukształtowała, rozumie że obdzieranie ze skóry sprawia straszny ból. Ale to nie są obiektywne powody, żeby nie zadawać cierpienia. To są powody subiektywne. To, że ty masz empatię, nie znaczy, że ja muszę żyć w zgodzie z twoją empatią.

                  Ale zło i dobro istnieją realnie. Pytasz w jaki sposób istnieją - w bardzo prosty: tak samo jak idee matematyczne. Można by spytać w jaki sposób liczba 4 istnieje.
                  Są cztery kamienie, cztery osoby, cztery domy, itp. Ale gdyby one wszystkie znikły, liczba 4 dalej by istniała, tzn. istniałaby jej idea wieczna.

                  To są rzeczy trudne, mi zajęło kilka lat żeby to dobrze zrozumieć. Obejrzyj ten filmik, proszę (ale wszystkie 4 części obejrzyj! są króciutkie): https://www.youtube.com/watch?v=D3XikQ9DYyU

                  Piszesz jeszcze, że dobro i zło, mimo że istnieją w głowach, to są jakoś obiektywne bo odpowiadają obiektom na świecie. Ale właśnie tak nie jest - te slowa nie mówią nic o tym co jest, tylko o tym, co powinno być.

                  Są filozofowie, którzy uważają że zdanie "zabijanie dzieci jest złe" nie mówi NIC o zabijaniu dzieci, tylko mówi o osobie, która to zdanie wypowiada. Mówi, ze ta osoba NIE LUBI zabijania dzieci i brzydzi się tym. Ale w zaden sposób nie odnosi się to do samego zabijania.

                  Obejrzyj filmik, please.

                • Już oglądam. Ewentualne odpowiedzi + odpowiedź na resztę twojego postu jutro :)

                • użytkownik usunięty

                  Zakładasz, że Twoja żona nie chciałaby być zdradzana (nawet będąc nieświadomą tego faktu). Omijasz samą kwestię oceny moralności oszustwa, a skupiasz się na jego postrzeganiu przez osobę, której to dotyczy. Być może jej odbiór moralności jest "religijny" i irracjonalny, ale dla Ciebie jest to bez znaczenia.

                • Ale czemu miałbym sie zastanawiać nad tym, jak ona sobie to postrzega? Nie widzę powodu racjonalnego.

                  Zresztą... odpowiedz mi na inne pytanie, już poważniejsze.
                  Czy wartość człowieka jest obiektywnie wyższa niż wartość mrówki?

                  Oraz:

                  czy człowiek ma prawo upolować zwierzę i zjeść?

                • użytkownik usunięty

                  "Ale nie można od razu mówić, że jest to obiektywnie niemoralne. Mówiąc, że coś jest niemoralne, odnosisz tę rzecz do kategorii zła. A czym jest zło jeśli nie ludzkim urojeniem?"

                  Zło nie jest ludzkim urojeniem (oczywiście nie mówię o jakiejś mocy/bycie). Jest pewną subiektywną wartością/konceptem, który ma prawo funkcjonować w obrębie danego "ośrodka" - ludzkim umyśle.

                  "Trudno mi to teraz wyjaśnić w kilku słowach..."

                  Śledzę ten wątek od początku jego istnienia, więc znam Twoje stanowisko na ten temat;)
                  Cierpienie można zakwalifikować jako coś złego, ponieważ jego koncept istnieje w ludzkim umyśle. Jeśli powiem, że wschód słońca jest piękny, to dokonam subiektywnej oceny. Piękno również nie istnieje w obiektywnej rzeczywistości, lecz funkcjonuje w naszych umysłach. Również zło jest subiektywnym postrzeganiem i interpretacją rzeczywistości. Cierpienie można uznać za niemoralne, ponieważ istnieją logiczne przesłanki za taką, a nie inną jego interpretacją.(całość odbywa się oczywiście w ludzkim umyśle). Religia nie może się pochwalić logicznym ciągiem przyczynowo - skutkowym.

                  "Czy wartość człowieka jest obiektywnie wyższa niż wartość mrówki?"

                  Nie.

                  "czy człowiek ma prawo upolować zwierzę i zjeść?"

                  Zgodnie z jakim prawem mam to ocenić?

                • Twój wywód jest sprzeczny wewnętrznie, w tym sęk.

                  "Zło nie jest ludzkim urojeniem (oczywiście nie mówię o jakiejś mocy/bycie). Jest pewną subiektywną wartością/konceptem, który ma prawo funkcjonować w obrębie danego "ośrodka" - ludzkim umyśle"

                  - No więc jest urojeniem. Jeśli coś istnieje tylko w umyśle a nie jako realny byt, to czym jest?

                  "Cierpienie można zakwalifikować jako coś złego, ponieważ jego koncept istnieje w ludzkim umyśle. Jeśli powiem, że wschód słońca jest piękny, to dokonam subiektywnej oceny".

                  - No więc właśnie. Czemu mam przejmować się czyimiś subiektywnymi odczuciami? Jeśli mówię: "piosenka disco polo przewyższa dzieła Chopina" to obiektywnie rzecz biorąc nie mam ani racji, ani nie jestem w błędzie. To moje subiektywne urojenia nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.

                  Dlatego też przekonanie pt. "dręczenie innych jest złe" ma identyczną wartość, co teza o piosence disco polo. Od kiedy jest złe? Wiem tylko, że dręczenie innych sprowadza na nich cierpienie, ale nie wiem nic o tym, by sprowadzanie cierpienia było złe. Tak jak nie wiem nic o tym, by noszenie niebieskich koszul było złe. Empatia to rzecz psychologiczna, znowu dotycząca umysłu i jego subiektywnych odczuć.

                  "Piękno również nie istnieje w obiektywnej rzeczywistości, lecz funkcjonuje w naszych umysłach. Również zło jest subiektywnym postrzeganiem i interpretacją rzeczywistości. Cierpienie można uznać za niemoralne, ponieważ istnieją logiczne przesłanki za taką, a nie inną jego interpretacją.(całość odbywa się oczywiście w ludzkim umyśle). Religia nie może się pochwalić logicznym ciągiem przyczynowo - skutkowym"."

                  A gdzie tu widzisz ciąg przyczynowo-skutkowy? Nic takiego tutaj nie ma. Z tezy "człowiek cierpi" nie wynika teza "nie krzywdź człowieka". Jeśli masz silną empatię i potrzebę szacunku dla innych - twoja broszka. Ale póki rozgrywa się to na poziomie umysłu, nie można nic wartościować w sposób obiektywny. A więc nic nie jest naprawdę, samo w sobie, złe ani dobre. Ergo: żadna etyka nie może mieć racji bytu, wszelka etyka jest zabobonem religijnym.

                  Zresztą można lepiej zobrazować sprzeczność, którą popełniasz.
                  1. Zło istnieje tylko w umyśle.
                  2. Ocenianie czegoś jako złego, jest zawsze subiektywne i nie wykracza poza umysł.
                  A więc:
                  3. W świecie nie ma rzeczy dobrych ani złych, są tylko rzeczy UWAŻANE za dobre i złe. A skoro dobro i zło istnieją tylko w głowach, to każde ocenienie czegoś, jako złego - mówi TYLKO O OCENIAJĄCYM, a nie mówi nic o obiektywnej rzeczywistości.

                  Dlatego nie pasuje tutaj twoja inna teza, że krzywda jest zła naprawdę. To tak jakby mówić, że zachód słońca jest piękny tylko w mojej głowie, ale są powody by twierdzić, że jest piękny obiektywnie.

                  "Zgodnie z jakim prawem mam to ocenić?"

                  Z prawem moralnym. Ale to zależy od tego czy uznajesz moralność, czy tylko filozofię zysku i straty. Bo jeśli uważasz, że człowiek może upolować zwierzę i zjeść, ale nie może zabić i zjeść innego człowieka, to wyznajesz pogląd religijny pt. humanizm, który głosi (nieudowodnioną naukowo) godność osoby ludzkiej.

                • użytkownik usunięty

                  Umiejętność określania dobra/zła jest subiektywna, ale w odniesieniu całej ludzkości do rzeczywistości (poza psychopatami, czy ludźmi w inny sposób pozbawionych tej umiejętności). Postrzeganie piękna jest subiektywne i różni się względem jednostek.
                  Oczywiście, że nie istnieje coś takiego, jak obiektywne zło. Lecz ludzie są obdarzeni umysłami, które postrzegają kwestię dobra/zła w bardzo podobny sposób. Dzięki temu można określić "obiektywną" moralność/niemoralność dla naszego gatunku. Dla istoty z zewnątrz będzie to całkowicie subiektywna interpretacja rzeczywistości, która funkcjonuje w naszej cywilizacji. Dzięki temu mogę interpretować zachowania jako moralne/niemoralne.

                  "Z prawem moralnym."
                  Uważam to za amoralne (pod warunkiem, że nie znęcania się nad zwierzęciem). Określanie moralności/niemoralności względem tego typu zjawisk jest absurdem. Równie dobrze można próbować określić moralność wydalania.





                • "Umiejętność określania dobra/zła jest subiektywna, ale w odniesieniu całej ludzkości do rzeczywistości (poza psychopatami, czy ludźmi w inny sposób pozbawionych tej umiejętności)".

                  Czyli moralne jest to, co większość uzna za moralne? W takim razie niemoralny jest homoseksualizm. Zgadza się?

                  "Postrzeganie piękna jest subiektywne i różni się względem jednostek".

                  To tak samo jak dobra i zła. Większość ludzi jednak i tak, i tak uzna, że Joanna Krupa przewyższa Grodzką.

                  "Uważam to za amoralne (pod warunkiem, że nie znęcania się nad zwierzęciem). Określanie moralności/niemoralności względem tego typu zjawisk jest absurdem. Równie dobrze można próbować określić moralność wydalania".

                  Dlaczego? Dlatego, że prawa natury każą nam zabijać zwierzęta? To nas nie usprawiedliwia. Pedofilowi prawa natury każą gwałcić dzieci.

                • użytkownik usunięty

                  Masz rację.

                • Z tym akurat się zgadzam :)

                • "Oczywiście, że nie istnieje coś takiego, jak obiektywne zło. Lecz ludzie są obdarzeni umysłami, które postrzegają kwestię dobra/zła w bardzo podobny sposób. Dzięki temu można określić "obiektywną" moralność/niemoralność dla naszego gatunku. "

                  Wybacz synu, ale pleciesz bzdury aż mnie zęby bolą! Jego Miłość Ci wytłumaczy coś : nawet z miliardów subiektywności nie będzie obiektywności. Dla ateisty nie ma czegoś takiego jak moralność - są co najwyżej jakieś "przepisy"

                • Ostatnie zdanie bardziej pasuje do teisty, który ma przepis na dobro od autorów swoich świętych ksiąg.

                • Ty wierzysz w jakąś konkretną etykę ... to dogmat czyli przepisy.
                  np. przyjmujesz jakieś aksjomaty jak np. "wszelkie zabijanie jest złe" rozwijasz na tej wierze swoja etykę formułując np. nakaz odżywiania się tylko owocami i warzywami.... Twoja etyka wisi wówczas na akcie wiary - wyboru tej a nie innej podstawy ideowej. Dlatego NIGDY nie jesteś w stanie racjonalnie/logicznie uzasadnić swojej etyki w sposób kompletny.

                • Nie uważam, że wszelkie zabijanie jest złe. W obronie własnej lub w obronie innego niewinnego człowieka można zabić jeśli nie ma innej możliwości i nie będzie to złe a moralnie neutralne lub wręcz dobre. Dlatego trzeba postępować w zgodzie z własnym sumieniem a nie bazować na dogmatach z świętych książeczek.

                • "Nie uważam, że wszelkie zabijanie jest złe. "

                  Nic takiego nie napisałam :)
                  Umiesz Ty czytać ze zrozumieniem?

                  "W obronie własnej lub w obronie innego niewinnego człowieka można zabić jeśli nie ma innej możliwości i nie będzie to złe a moralnie neutralne lub wręcz dobre."

                  Obiektywnie dobre?

                • >przyjmujesz jakieś aksjomaty jak np. "wszelkie zabijanie jest złe"


                  Nie istnieje obiektywne dobro.

                • Ja nie pisałam , że Ty osobiście przyjmujesz ten aksjomat : "wszelkie zabijanie jest złe" ... ja podawałam przykład:

                  "Ty wierzysz w jakąś konkretną etykę ... to dogmat czyli przepisy.
                  np. przyjmujesz jakieś aksjomaty jak np. "wszelkie zabijanie jest złe..."

                  Czaisz już?


                  Skoro nie istnieje obiektywne dobro to jak możesz mówić o czynie moralnie dobrym, tak jak robisz to tutaj:

                  " W obronie własnej lub w obronie innego niewinnego człowieka można zabić jeśli nie ma innej możliwości i nie będzie to złe a moralnie neutralne lub wręcz dobre"

                • Mówię o dobrze subiektywnym, tak jak każdy. Ja to tak oceniam, inna osoba oceni to w inny sposób.

                • a więc moralność opierająca się na dogmatach z świętych ksiąg jest tak samo uprawniona jak Twoja i nie jest ani gorsza, ani lepsza od Twojej :)

                • zależy.. nie cała jest uprawniona.

                • Od czego zależy? Przecież obiektywne wartości nie istnieją.

                  Twierdziłeś, że należy postępować zgodnie z własnym sumieniem, a nie bazować na dogmatach z świętych książeczek. Czym jest sumienie?
                  Przecież sumienie to nic innego jak "program" ludzkich pokoleń: religia (ewolucyjny nośnik wartości moralnych) "zaprogramowała" nam sumienie. Jak sobie z tym radzisz? Twoje myślenie o pochodzeniu Twoich wartości moralnych jest naiwne - postulujesz istnienie w kulturze jakiejś moralności opartej na sumieniu ateistów, którzy to ateiści... sami sobie stworzyli moralność, bez teistycznych (chrześcijańskich) wpływów kulturowo-religijnych! ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, ŻE TO CIĘŻKIE BZDURY? Bo wysuwasz hipotezę istnienia zjawisk fundamentalnych dla kształtu kultury bez przyczyny w kulturze. No śmiech na sali :)
                  A to, że kulturę (w tym wartości moralne) dziedziczy się mimetycznie, to jest to oczywista rzecz... wystarczy odwołać się do neurobiologii.

                  A więc Biblię oceniasz z punktu widzenia wartości chrześcijańskich.

                • A sumienie czym jest?

                • To już wcześniej było wyjaśnione: sumienie (wg empiryków-ateuszy) jest wszczepionym przez ewolucję programem, który utrudnia szkodzenie swojemu gatunkowi.

                • Ano tak. Czyli sumienia to tylko taki program.

          • >>>>>>>>>>>dzieci cierpią bo nie rozumieją, że związek zoofilno-poligamistyczny jest piękny, i że jego nietrwałość jest zaletą :)

            I dlatego właśnie chcę się dowiedzieć od tutejszego guru czy istnieją jakieś granice w kwestii moralności ateisty czy też każde nawet najbardziej wynaturzone postępowanie używając tzw. "logiki" można "podciągnąć" pod moralne. Nurtuje mnie czy ateista jest już w stanie zaakceptować Ugarit i Kannan lub postępowanie mieszkańców Sodomy jako moralne czy też jeszcze nie jest na to gotowy.

        • ►►► Nie wydaje Ci się, że do rachunku korzyści i strat należy dopisać dzieci, które w tej jakże moralnej "rodzince" zostaną poczęte?

          Doceniłbym, gdybyś nie stosował zabiegu erystycznego / błędu logicznego zwanego „przenoszeniem bramki”. http://en.wikipedia.org/wiki/Moving_the_goalposts#Logical_fa...
          Mocno zniechęca to do kontynuowania interakcji.


          ►►► Jeżeli dobrze rozumiem nie ma dla ateisty znaczenia kto jest ojcem, kto odpowiada za wychowanie dzieci.

          Niestety jak zwykle źle rozumiesz, więc w tej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby przestać próbować zgadnąć czyjąś pozycję.


          ►►► Związek 5 ludzi jest nietrwały

          Zademonstruj.


          ►►► więc nie ma tez znaczenia trauma dzieci poczętych w tym bajzlu jaką przeżywają gdy mamusia opuszcza tatusia, tylko kto jest tatusiem? :) Moralność w najczystszej postaci.

          Związek 2 ludzi jest nietrwały (w końcu pary non-stop się rozchodzą), więc nie ma znaczenia trauma dzieci poczętych w takim związku jaką przeżywają gdy mamusia opuszcza tatusia.
          Bum! Kto od niechlujnym erystycznym argumentem wojuje, ten od niego ginie.
          Erystyka i błędy logiczne najczystszej postaci...


          ►►► >>>>>>>Po pierwsze - wiara a nadzieja to dwie różne rzeczy.
          ►►► Oczywiście, ponieważ nadzieja jest często wiarą wbrew dowodom.

          Niestety nie. Wiara to wierzenie że coś się stanie. Nadzieja to jedynie preferencja względem jakiegoś konkretnego przebiegu wydarzeń. Dwie kompletnie różne terminy, które Ci się pomieszały, ponieważ nie poczytałeś Spisu Treści, gdzie to również jest omówione.



          ►►► >>>>Koza nie jest zdolna do wyrażenia świadomej woli, więc to eliminuje taką możliwość. ►►► Ze zwierzętami w jakiejś uproszczonej formie można się już "komunikować".

          Gdybyś zamiast próbować polegać na swoich demonstrowalnie wadliwych procesach wnioskujących poczytał Spis Treści, to zrozumiałbyś że brak zdolności wyrażenia świadomej woli nie ma nic wspólnego z niemożnością komunikacji z kozą.

          http://www.filmweb.pl/user/impactor

          ➋ * Homoseksualizm - czy, jeśli cokolwiek, rożni go od zoofilii i pedofilii
          I czy powinien być zabroniony, lub ukrywany?


          Jako że Twoje wypowiedzi składają się albo z kolejnych pytań, które zostały już omówione i podlinkowane w Spisie Treści, albo z zabiegów erystycznych i/lub prostych błędów logicznych, rozmowę uważam za zakończoną.

          Pozdrawiam

          • Homoseksualizm różni się od zoofilii tym, że nie jest zoofilią. Jest natomiast zaburzeniem psychicznym w takim samym stopniu jak zoofilia.

            • "Homoseksualizm (...) Jest natomiast zaburzeniem psychicznym w takim samym stopniu jak zoofilia."

              *citation needed

              • Po co dowodzić czegoś, co jest oczywiste? Ale każdy z łatwością zauważy, że identyczne zarzuty, które stawia się np. nekrofilii czyniąc z niej zaburzenie, można postawić homoseksualizmowi.

                • Nie. To, co współcześnie świadczy o zdrowiu seksualnym (pojęcia zdrowia psychicznego i seksualnego są pojęciami płynnymi, rozmytymi, ich relatywność w stopniu znacznym zależy od kręgu kulturowego), to potencjał i umiejętność do tworzenia długoterminowej i głębokiej więzi uczuciowej (dojrzałość psychoemocjonalna) między partnerami takiej relacji, toteż zoofilia i nekrofilia - podane wyżej - są typowymi przykładami parafilii (nie mogą w nich występować silne - implikowane uczuciowością wyższą - wzajemności relacyjne), o których mówimy , że są popędami zaburzonymi. Homoseksualizm - dawno temu - dzięki demokratycznemu głosowaniu - wykreślony z ICD i DSM z listy dewiacji seksualnych - jest jedną z czterech orientacji seksualnych, klasyfikowany jest tuż obok heteroseksualizmu, biseksualizmu i aseksualizmu. Czynnik uczuciowy jest decydujący, gdy mowa o patologii życia psychicznego bądź seksualnego.

                  Zaczynam już rozumieć, po co wprowadzać do szkół lekcje edukacji seksualnej, ponieważ przeważająca część polskiego społeczeństwa nie ma pojęcia choćby o rudymentach psychologii społecznej, co niestety przekłada się na toksyczne stosunki personalne i sprzyja dyskryminacji, co doskonale rozumieliby tacy homoseksualiści jak np. Platon, Wittgenstein, Lechoń.

                  Nawiasem mówiąc, gdyby Jezus (anarchista, ezoteryk, mag), o ile był realną postacią historyczną, żył współcześnie, zapewne krytykowałby ideologię konserwatywną, jako anachroniczną, nierozwojową, wadzącą bujnej wyobraźni, propagującą sztywniacką moralność i konformistyczną wizję świata. Niewykluczone, iż Jezus - kimkolwiek był - brał udział w misteriach ceremoniałów magicznych, których częścią rytuału były m.in. kontakty homoseksualne (Jezus magiczny jest "kochańszy" - bliższy ludzkiemu sercu - niż Jezus eklezjalny). Ewangelii (nikt nie potrafi rozstrzygnąć ich "natchnienia") istnieją całe setki, jeśli nie tysiące, gdzie fragmenty takiej Ewangelii Tomasza - niezwykle interesującej zresztą - niejako sprzyjają np. nauczaniu gender (płeć psychiczna, kulturowa).

                • "To, co współcześnie świadczy o zdrowiu seksualnym to potencjał i umiejętność do tworzenia długoterminowej i głębokiej więzi uczuciowej (dojrzałość psychoemocjonalna) między partnerami takiej relacji, toteż zoofilia i nekrofilia - podane wyżej - są typowymi przykładami parafilii (nie mogą w nich występować silne - implikowane uczuciowością wyższą - wzajemności relacyjne), o których mówimy , że są popędami zaburzonymi".

                  Liczba sprzeczności w tym, co napisałeś, przeraża.

                  1) Nie widzę przeszkód w tym, żeby serio kochać swojego psa i jednocześnie czuć do niego pociąg seksualny. Poza tym osoba nie będąca zoofilem nie zrozumie nigdy na czym polega piękno tego zjawiska.

                  2) Dojrzałość i możliwość budowania trwałych relacji uczuciowych nie świadczy w ogóle o tym, czy coś jest zboczeniem. Badania pokazują wyraźnie, że związki gejów są mniej trwałe - więc idąc za twoim tokiem rozumowania, gejoza jest bliżej do zboczenia niż heteroza.

                  Poza tym mogę NIE BYĆ gotowy do tworzenia poważnego związku, mogę nie chcieć się angażować - ale mieć ochotę na seks z kobietami i czasem podejmować kontakty na jedną noc. Czy jestem wtedy zbokiem? No nie jestem - mimo że nie spełniam tego śmiesznego warunku.

                  "Homoseksualizm - dawno temu - dzięki demokratycznemu głosowaniu - wykreślony z ICD i DSM z listy dewiacji seksualnych - jest jedną z czterech orientacji seksualnych, klasyfikowany jest tuż obok heteroseksualizmu, biseksualizmu i aseksualizmu".

                  Mylisz pojęcia. To, że homoseksualizm obecnie nie jest UZNAWANY za zboczenie przez "autorytety" to jeszcze nie znaczy, że zboczeniem nie jest.

                  "Czynnik uczuciowy jest decydujący, gdy mowa o patologii życia psychicznego bądź seksualnego".

                  Aha, czyli jak nie kocham prostytutki, z którą kopuluję, to jestem zboczeńcem i patolem ;D.

                  "Zaczynam już rozumieć, po co wprowadzać do szkół lekcje edukacji seksualnej, ponieważ przeważająca część polskiego społeczeństwa nie ma pojęcia choćby o rudymentach psychologii społecznej, co niestety przekłada się na toksyczne stosunki personalne i sprzyja dyskryminacji, co doskonale rozumieliby tacy homoseksualiści jak np. Platon, Wittgenstein, Lechoń."

                  Psychologia, o której mówisz, to nie jest żadna nauka. To ideologia, która podszywa się pod naukę. Wstawki o dyskryminacji to już totalne nieporozumienie - prawda prowadzi do różnych rzeczy, nie zawsze dobrych, ale i tak warto głosić prawdę, że homoseksualizm jest zaburzeniem.

                  "Nawiasem mówiąc, gdyby Jezus (anarchista, ezoteryk, mag), o ile był realną postacią historyczną, żył współcześnie, zapewne krytykowałby ideologię konserwatywną, jako anachroniczną, nierozwojową, wadzącą bujnej wyobraźni, propagującą sztywniacką moralność i konformistyczną wizję świata. Niewykluczone, iż Jezus - kimkolwiek był - brał udział w misteriach ceremoniałów magicznych, których częścią rytuału były m.in. kontakty homoseksualne (Jezus magiczny jest "kochańszy" - bliższy ludzkiemu sercu - niż Jezus eklezjalny). Ewangelii (nikt nie potrafi rozstrzygnąć ich "natchnienia") istnieją całe setki, jeśli nie tysiące, gdzie fragmenty takiej Ewangelii Tomasza - niezwykle interesującej zresztą - niejako sprzyjają np. nauczaniu gender (płeć psychiczna, kulturowa)".

                  Taa... nie wiesz czy Jezus istniał, ale wiesz że popierał sodomię. Racjonalne podejście :) Ale chyba błędne - gdyby popierał, byłoby o tym w Ewangeliach.

                • Kontynuacja twojej logiki implikuje kwestionowanie seksu oralnego i analnego jako zdrowej aktywności seksualnej (w taki bowiem - powszechny - sposób zaspokajają się m. in. osoby hetero-, homo- i biseksualne). Wracamy więc dzięki tobie do "Psychopathia Sexualis" Kraffta-Ebinga (XIX wiek), uważającego wszelkie formy współżycia seksualnego, które nie prowadzą bezpośrednio do przedłużania gatunku, jako seksualne aberracje. Oral i anal są oczywiście OK, nie są ani dysfunkcjami, ani fiksacjami, ani zaburzeniami. O jakości współżycia powinna decydować fantazja odpowiedzialnych partnerów, nie CUDZE światopoglądy.

                  Piszę o potencjale i talentach (nie występują zatem żadne antynomie w moim myśleniu). Osoby dysponujące możliwościami (ani chybi psychoemocjonalnymi), dzięki którym będą zdolne do budowania trwałych związków partnerskich (niezależnie od ich orientacji), lecz nie czynią tego z jakiś względów, podejmując się ożywionych kontaktów seksualnych, to albo lubią bujne życie płciowe (normalka), albo szukają ersatzu głębszych kontaktów intymnych (np. z powodu choroby ukochanego partnera/partnerów). LUDZIE NIE SĄ MONOGAMICZNI. Nie wiem skąd pomysł, że mogłyby to być parafilie lub inne dysfunkcje sfery seksualnej? Wynika to zapewne z nieznajomości podstaw psychologii klinicznej ;)
                  Nieco odrębną sprawą jest tu promiskuityzm (pozbawiony głębszych odcieni emocjonalnych seks z przypadkowymi osobami), zaburzenie seksualne cechujące najczęściej osoby po ciężkich traumach, osobowości zniekształcone (dotyczy przede wszystkim osobowości dyssocjalnej, pogranicznej (borderline), histrionicznej), może występować również w chad (hiperseksualizm podczas fazy maniakalnej), w psychozach schizofrenicznych, co jednak nie wynika u tych drugich psychotyków ze skali ich popędu, lecz z niskiego stopnia poczytalności (termin prawniczy, nie psychiatryczny) i swoistej - powodowanej tą straszliwą chorobą - naiwności (osoby takie - zwłaszcza panie - narażone są na łatwe wykorzystanie do celów seksualnych).

                  Lubisz operować przykładami, więc podam proste exemplum obrazujące dysfunkcjonalne hetero- i prawidłowe homo-: heteroseksualny osobnik, potrafiący wyłącznie zaspokajać popęd seksualny z prostytutkami bądź z innymi przypadkowymi osobami, bez umiejętności zawierania głębszych relacji (przyjaźń, miłość), jest zaburzony seksualnie (np. promiskuityzm, hiperseksualizm), w odróżnieniu od szczęśliwych partnerów homoseksualnych trwających w miłosnej relacji. Analogicznie jest z heteroseksualnymi fetyszystami, dla których seks bez wspomagania fetyszu jest niemożliwy do realizacji, co prowadzi do poważnego dyskomfortu u fetyszysty i u jego partnera. W takim wypadku: gdy przeciętne homo- vs. fetyszohiberlibdalnehetero-: geje i lesbijki górą!
                  Proste jak drut.

                  Ponadto upraszam o nie mieszanie zab. seksualnych z zab. psychicznymi (reprezentują one odrębne psychiatryczne nozologie): jedne nie muszą determinować drugich (osoba z parafilią nie musi być zaburzona psychicznie, ani osobowościowo, ani psychotycznie), aczkolwiek może się zdarzyć, iż zaburzeniom psychicznym towarzyszą nieprawidłowe zachowania seksualne.

                  Są to rudymenty psychologii i seksuologii.

                  Nauką to akurat nie jest filozofia, nie zaś psychologia, która dysponuje aktualnie całkiem pokaźnym aparatem empirycznym, głównie dzięki naukom neurologicznym, psychiatrycznym i biologicznym (istnieje nawet psychologia ewolucyjna).

                  Inaczej, gdyby Jezus istniał, mógłby uczestniczyć w ceremoniałach magicznych, podczas których mogłoby dochodzić do aktów homoseksualnych (można by postawić taką tezę, a postawił ją niegdyś Morton Smith).

                  Chcesz sobie żyć mentalnie w epoce króla ćwieczka, to se żyj. Co mnie to.

                • :)

                  Są dwie metody prezentowania poglądów:
                  1. Patrzcie jaki jestem mądry.
                  2. Patrzcie jakie to proste.
                  Druga jest Ci obca.

                  Można dywagować, zachodzić temat z lewej lub prawej strony, argumentować która dewiacja jest bardziej normalna od innej dewiacji, próbować uznawać za normalne najbardziej wymyślne wynaturzenia a można po prostu stwierdzić że:
                  Normalne, logiczne i pożądane dla ludzkości jest heteroseksualne małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, które to stwierdzenie zamyka drogę arcy mądrym, elokwentnym osobnikom próbującym uznać za normalne w zasadzie każdą "innowację" jaką tylko potrafi wymyślić człowiek.


                  Jak czytam te wywody a szczególnie bzdury typu:
                  >>>>>Inaczej, gdyby Jezus istniał, mógłby uczestniczyć w ceremoniałach magicznych, podczas których mogłoby dochodzić do aktów homoseksualnych

                  to cieszę się, że jestem z epoki króla ćwieczka i żyję w heteroseksualnym małżeństwie, mam dzieci i stanowię podstawową komórkę społeczeństwa warunkującą jego przetrwanie i dalszy rozwój.

                  Pozdrawiam.

                • "Kontynuacja twojej logiki implikuje kwestionowanie seksu oralnego i analnego jako zdrowej aktywności seksualnej (w taki bowiem - powszechny - sposób zaspokajają się m. in. osoby hetero-, homo- i biseksualne). Wracamy więc dzięki tobie do "Psychopathia Sexualis" Kraffta-Ebinga (XIX wiek), uważającego wszelkie formy współżycia seksualnego, które nie prowadzą bezpośrednio do przedłużania gatunku, jako seksualne aberracje. Oral i anal są oczywiście OK, nie są ani dysfunkcjami, ani fiksacjami, ani zaburzeniami. O jakości współżycia powinna decydować fantazja odpowiedzialnych partnerów, nie CUDZE światopoglądy."

                  Czyli jak z żoną mam fantazję, żeby obciąc jej rękę w celu wywołania podniecenia, to niech my o tym zadecydujemy, a nie cudze poglądy. Brawo.

                  Z tego co piszę nigdzie nie wynika, że oral jest jakimś zaburzeniem. Zaburzeniem jest pociąg seksualny do kogoś lub czegoś innego, niż rozwinięta osoba płci przeciwnej, albo chęć wykonywania czynności seksualnych z partnerem, które to czynności są obrzydliwe i / lub niemoralne. To, że lesbijki nie mogą spłodzić potomstwa to nic, podobnie jak to, że człowiek nie zapłodni psa nie świadczy jeszcze, że seks z psem jest jakimś zaburzeniem.

                  "Piszę o potencjale i talentach (nie występują zatem żadne antynomie w moim myśleniu). Osoby dysponujące możliwościami (ani chybi psychoemocjonalnymi), dzięki którym będą zdolne do budowania trwałych związków partnerskich (niezależnie od ich orientacji), lecz nie czynią tego z jakiś względów, podejmując się ożywionych kontaktów seksualnych, to albo lubią bujne życie płciowe (normalka), albo szukają ersatzu głębszych kontaktów intymnych (np. z powodu choroby ukochanego partnera/partnerów). LUDZIE NIE SĄ MONOGAMICZNI. Nie wiem skąd pomysł, że mogłyby to być parafilie lub inne dysfunkcje sfery seksualnej? Wynika to zapewne z nieznajomości podstaw psychologii klinicznej ;) "

                  Skoro piszesz o potencjale to tym bardziej nie możesz twierdzić, że zoofil nie ma potencjału zbudować z psem głębokiej, trwałej więzi. Podobnie jak nie możesz wykluczyć tego, że pedofil nie zbuduje takiej więzi z dzieckiem (jeżeli dziecko też się zgodzi i będzie chętne, a to jest możliwe).

                  "Lubisz operować przykładami, więc podam proste exemplum obrazujące dysfunkcjonalne hetero- i prawidłowe homo-: heteroseksualny osobnik, potrafiący wyłącznie zaspokajać popęd seksualny z prostytutkami bądź z innymi przypadkowymi osobami, bez umiejętności zawierania głębszych relacji (przyjaźń, miłość), jest zaburzony seksualnie (np. promiskuityzm, hiperseksualizm), w odróżnieniu od szczęśliwych partnerów homoseksualnych trwających w miłosnej relacji. Analogicznie jest z heteroseksualnymi fetyszystami, dla których seks bez wspomagania fetyszu jest niemożliwy do realizacji, co prowadzi do poważnego dyskomfortu u fetyszysty i u jego partnera. W takim wypadku: gdy przeciętne homo- vs. fetyszohiberlibdalnehetero-: geje i lesbijki górą!"

                  Czyli idąc twoim tokiem rozumowania: pedofil, który zbuduje z 10 letnią dziewczynką trwałą więź uczuciową polegającą na tym, że będzie robił z nią tylko to, co sprawia jej autentyczną przyjemność, nie jest zboczeńcem - w przeciwieństwie do heteroseksualisty, który tylko bawi się laskami bez możliwości zaangażowania w trwałą relację.
                  Good.

                  "Ponadto upraszam o nie mieszanie zab. seksualnych z zab. psychicznymi (reprezentują one odrębne psychiatryczne nozologie): jedne nie muszą determinować drugich (osoba z parafilią nie musi być zaburzona psychicznie, ani osobowościowo, ani psychotycznie), aczkolwiek może się zdarzyć, iż zaburzeniom psychicznym towarzyszą nieprawidłowe zachowania seksualne".

                  Czyli pedofil może być zdrowy psychicznie?

                  "Nauką to akurat nie jest filozofia, nie zaś psychologia, która dysponuje aktualnie całkiem pokaźnym aparatem empirycznym, głównie dzięki naukom neurologicznym, psychiatrycznym i biologicznym (istnieje nawet psychologia ewolucyjna)."

                  Psychologia nie jest nauką ponieważ nie stosuje metody naukowej. To, że wspiera się neurologią to jedno - ale sama nauką nie jest. Filozofia też korzysta z odkryć fizycznych, chemicznych, matematycznych, a nauką nie jest.

                • Wybacz. Bredzisz.
                  Skrzętnie pomijasz słowa-klucze: odpowiedzialność (etyka), dojrzałość (psychika).
                  Jestem zatem zwolniony z odpowiadania na twoje bezsensowne zarzuty, inaczej zaczęłoby się robić typowe bicie piany, a nie mam czasu nie pierdoły.
                  Skoryguję jednak niektóre twoje oczywiste błędy:
                  a) fantazje to fantazje, jeśli nie przeradzają się w szkodliwe obsesje, jeśli nie sprawiają NIKOMU poważnego dyskomfortu bądź krzywdy to OK.
                  b) nekrofile, pedofile, zoofile i inni fetyszyści mogą być zdrowi psychicznie, czyli mogą mieć prawidłową osobowość, mogą nie wykazywać symptomów psychotycznych, stopień ich neurotyczności może nie różnić się od przeciętnej społecznej, wtedy zaburzony jest ich niewłaściwie ukierunkowany popęd seksualny, wypaczający jednak ich stosunek do obiektu ich pożądania (mówimy wówczas o parafilii).
                  c) psychologia jest nauką, jest testowalna, a terapie - mamy ich szeroki wachlarz bez liku - najczęściej działają, po prostu.


                  DALEJ.

                  [sprostowanie]
                  Nie jestem klinicystą, ani psychologiem, więc nie muszę być tu ścisły.

                  Promiskuityzm - sam w sobie - nie jest zaburzeniem seksualnym, raczej objawem (nie diagnozuje się go), jednak na obraz tego zjawiska społecznego składają się najczęściej zaburzone psychoseksualnie jednostki (exempla podano wyżej). Osobnik o prawidłowej skali psychoemocjonalnej, lubiący liczne podboje erotyczne (częste zmiany partnerów), jest zupełnie normalny.
                  Odnośnie zoofilii, co nie wybrzmiało wyraźnie wcześniej w moich postach: zoofilia - analogicznie do wielu innych parafilii - jest relacją jednokierunkową, bezzwrotną, mamy do czynienia z egoistyczną eksploatacją zwierzęcia, zoofil może mieć złudzenie (wynikające z jego dysfunkcjonalnego popędu), że zwierzę odwzajemnia jego uczucia, ale tak oczywiście nie jest (zwierzęta, mimo iż niektóre z nich są empatyczne, wręcz moralne, posługują się odmiennym systemem kodów). Jest to poważna parafilia, prowadząca do nadużyć wobec bezbronnych istot. W Niemczech, o ile się nie mylę, miała miejsce depenalizacja zachowań zoofilnych i nie wiadomo gdzie leży rzeczywista granica dla ustępstw seksualnych. Antypsychiatrzy są zdania, że należy wyrzucić wszystkie kodyfikacje psychiatryczne do kosza, ponieważ wg nich nie ma zaburzeń psychoseksualnych, są tylko style wyrażania własnej tożsamości, także tej rozbitej, o niezbornym obrazie (wg nich schi czy borderline są OK), ale jeśli ktoś łamie prawo, to po prostu trafia do kicia i tyle.
                  Wyraźnie widać, że homoseksualizm nie jest parafilią, jest orientacją, lecz osobnicy homoseksualni, podobnie jak heteroseksualni, mogą przejawiać tendencje dewiacyjne, ponieważ ich problemy psychoseksualne, wtedy gdy u nich występują, są identyczne z tymi cechującymi osoby heteroseksualne.
                  Jednostki sadomasochistyczne (dowolnej orientacji), gdy dobierają się wg klucza: sadysta, masochista, mogą wieść udane życie partnerskie, ale problem zaczyna się, kiedy ich partnerzy nie przejawiają skłonności w żadnym z tych kierunków.

                  [uzupełnienie]
                  Interesujące jest psychologiczne tło homoseksualizmu. Prof. Pospiszyl w pracy "Narcyzm" postawił hipotezę, iż orientacja homoseksualna zawiera podtekst narcystyczny: oczarowanie własną płcią (stąd m.in. wynikanie stosunków jednopłciowych).
                  Możliwe, iż jest to odpowiedź na pytanie o całkiem sporą reprezentację homoseksualistów wśród artystów (sztandarowe słynne przypadki poetów "skandalistów" Verlaine'a i Rimbaud), co nie wynika li tylko z ich wyższej osobniczej wrażliwości (homoseksualiści mają wysokie poczucie piękna), lecz również z narcyzmu, osobowości narcystyczne oczywiście przejawiają silną wrażliwość, uczuciowość, przeważnie na własnym punkcie, traktując własne osoby nieomal z nabożną czcią, na kształt wyrafinowanych dzieł sztuki bądź wręcz bóstw (niektórzy władcy antyku dokonywali własnej deifikacji i modlili się do siebie), ale tu chodzi o to, iż narcyzm jest dla artysty mechanizmem defensywnym, uprzedzającym potencjalną krytykę, dzięki czemu artystyczna tożsamość - wyobraźnia, inwencja - nie rozpada się, nie ulega wyhamowaniu (narcyzm uprzedza tu społeczny atak). Jednak ta korelacja wydaje się dość wątła, większość artystów raczej nie jest homoseksualistami, niemniej mają predylekcje do śmielszego eksperymentowania w erotyce i dość często bywają kapryśni, zarozumiali, narcystyczni.

                • "Odnośnie zoofilii, co nie wybrzmiało wyraźnie wcześniej w moich postach: zoofilia - analogicznie do wielu innych parafilii - jest relacją jednokierunkową, bezzwrotną, mamy do czynienia z egoistyczną eksploatacją zwierzęcia, zoofil może mieć złudzenie (wynikające z jego dysfunkcjonalnego popędu), że zwierzę odwzajemnia jego uczucia, ale tak oczywiście nie jest (zwierzęta, mimo iż niektóre z nich są empatyczne, wręcz moralne, posługują się odmiennym systemem kodów). Jest to poważna parafilia, prowadząca do nadużyć wobec bezbronnych istot."

                  Czyli ty, który nie znasz mojego psa, wiesz że on nic do mnie nie czuje. To ciekawe :) Psy mogą czerpać przyjemność z seksu uprawianego z człowiekiem, a to wystarczający dowód na to, że zwierze nie jest eksploatowane - pod warunkiem, że nie zmusza się go do niczego siłą, tylko robi to, co wywołuje u niego pozytywne reakcje.

                  Poza tym to, czy uczucie do psa jest odwzajemnione, czy nie, też jest bez znaczenia. Jeśli ktoś jest tak brzydki, i ma tak odpychający charakter, że żadna kobieta nie może go pokochać - ale on sam się zakocha w kobiecie, to znaczy że jest zaburzony?

                  Poza tym - jak mówię, dziecko może odwzajemnić uczucia i to jest fakt. Widzę, że wprowadzasz tutaj termin dojrzałości - ale znowu: jest to płynne. 20 latka może być bardzo niedojrzała, a i tak nie powiesz, że skoro z nią śpię, to jestem zbokiem. Ale jak 10 latka będzie równie dojrzała, jak ta głupiutka dwudziestka, to od razu zboczeniec ;D

                  Zresztą nie widzę do czego ta dojrzałość ma być potrzebna: dziecko jest niedojrzałe, ale lubi delikatne głaskanie, ocieranie się, itp, o dorosłego faceta któremu ufa, i o którym wie, że nie zrobi nic wbrew niej, a poza tym jest z nim bardzo związana - wtedy wszystko ok. Podobnie jak z gejami - nikogo nie zmuszają, nikomu krzywdy nie robią, więc wszystko gra. To, że homoseksualizm jest jawnie zaburzeniem - już cię nie odstrasza, więc bądź konsekwentny wobec pedofilii, etc.

                • "Wyraźnie widać, że homoseksualizm nie jest parafilią, jest orientacją"

                  Kiedyś to była dewiacja...tera orientacja . He he he

                • "Po co dowodzić czegoś, co jest oczywiste?"

                  Ok, czyli tak jak myślałem - nie umiesz udowodnić swojej tezy.

                • A ty umiesz udowodnić, że naprawdę napisałeś do mnie ten post, a nie jest on tylko iluzją w mojej głowie?
                  Sęk w tym, że nie ma sensu dowodzić rzeczy oczywistych. Wystarczy spojrzeć na seks homoseksualny (wyobrazić go sobie) i od razu widać, co o tym sądzić.

                • Nie musisz po raz kolejny pisać, że nie masz dowodów na swoją tezę, bo ja to doskonale widzę.

                  To działa tak, że jeśli chcesz posunąć dyskusję naprzód musisz tu wrócić dopiero i tylko wtedy jak będziesz miał jakieś argumenty.

                • W gruncie rzeczy mogę udowodnić swoją tezę.
                  Homo jest zboczeniem bo seks służy rozmnażaniu.

  • Osoby biorące udział w dyskusji proszę o kliknięcie "Kciuk w górę" pod pierwszym postem, aby wątek w którym się wypowiadacie był widoczny.

  • Odpowiedź na post neverland1 z poprzedniej części wątku: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...


    ►►► "BÓG istnieje ponieważ tak wielu go wyznaje i (koniunkcja) tak wielu z nim walczy (czy też, ukłon ku Tobie "walczy z wierzeniem w niego") W tym prostym zdaniu widnieje koniunkcja. Rozpatrywanie ich oddzielnie jest nieporozumieniem. Żadne z nich oddzielnie nie daje dowodu istnienia BOGA. Pewnie powiesz, że razem też ale sprytnie rozdzieliłeś koniunkcję na dwa oddzielne zdania.

    Jeżeli na tym polega Twoja linia obrony tego stwierdzenia, to powątpiewam w sens dalszej rozmowy… Jak celnie zauważyłeś: dwa idiotyzmu nie dają jednej mądrości. Zdanie rozdzieliłem, żeby omówić oba osobno. Razem tworzą idiotyzm podwójny.



    ►►► >>>> ➑ * Dlaczego wiara jest błędem nawet względem rzeczy, które istnieją
    ►►► Nie jestem pewien czy istniejesz, mógłbyś mi dać jakiś niezbity dowód Twojego istnienia. Może nasza rozmowa również się nie odbywa ponieważ istniejące zmysły, które ją rejestrują mogą nie istnieć taki Matrix :).

    Po raz kolejny pytanie wynikające z kombinacji niewiedzy, czyli:

    http://www.filmweb.pl/user/impactor

    ➍ * Rodzaje i gradacja wierzeń - oraz czym „wiara” różni się od „wiedzy” i „wierzenia uzasadnionego”

    ➎ * Solipsyzm – czyli skąd wiemy, że cokolwiek wiemy - „wiara” w zasadność doświadczeń empirycznych


    … oraz bycia na bakier z podstawami logicznego myślenia, które uchroniłyby Cię przed takim idiotyzmem, ponieważ jeżeli wg Twojego argumentu skoro nie ma niezbitego dowodu na nic, to powinniśmy wierzyć w to co jest pozbawione jakichkolwiek dowodów, m.in. istnienie Zeusa, Kecalkoatla, Jahwe i Tatusia Muminka.



    ►►► Otóż podtrzymuję, że dla ludzi sprzed tysięcy lat nie umiejących czytać, pisać, liczyć (...), dla których normą były kazirodztwo, wyuzdane, orgie seksualne ,prostytucja, homoseksualizm, sodomia, okultyzm, rzucanie czarów, składanie ofiar z ludzi i takie tam inne norma moralna brzmiąca „★ Nie gwałć nigdy i nikogo” była tak samo trudna i niemożliwa do zrozumienia jak ZASADA NIEOZNACZONOŚCI HEISENBERGA dla stałego dla stałego bywalca budki z piwem z XXI wieku, który umie czytać, pisać, liczyć i co najważniejsze chcąc nie chcąc odbył ponad 100 ( a może i więcej) godzinny kurs fizyki w szkole.

    8-|
    … Robisz z siebie wielopoziomowego, skończonego, zatrważającego idiotę. Ufam, że procent ludzi w społeczeństwie nie rozumiejący dlaczego powyższe jest kilkukrotnym idiotyzmem jest tak niski, że tłumaczenie tego jest zbędne.

    Hmm… Po głębszym namyśle muszę stwierdzić, że moje powyższe stwierdzenie jest nieadekwatne. Ty nie robisz z siebie idioty. Aby wysunąć taki argument, Ty po prostu idiotą być musisz.



    ►►►Jakoby "czystki etniczne" zaczęły się dopiero w momencie interwencji BOGA? A jak to było przed Prawem?

    Ilość poziomów na których Twoja jest bezdennie głupia jest zadziwiająca.

    1. Czyli wiemy że czystki etniczne oraz społeczeństwa w których ludzie rozumieli że gwałt jest czymś złym istniały przed religią mojżeszową. Skoro tak, to po co dlaczego Jahwe nakazał ludziom czystki etniczne, a nie nakazał
    2. Bóg nakazał czystki etniczne bo się zdarzały? Skoro więc nie nakazywał tego co jest dobre, tylko to co się zdarza, to czemu więc nie nakazał zabijania noworodków...? O, przepraszam. Przecież nakazał :D
    itd., itp.


    ►►►Nie wiem dlaczego kazał ich mordować - prawdopodobnie ze względu na obrzydliwości których dokonywali i brak możliwości zmiany przyzwyczajeń - BÓG wiesz dla mnie to taka istota, która istnieje ponad czasem i jest jednocześnie i wtedy i dzisiaj i jutro, wie co by było gdyby.

    W jaki sposób obliczyłeś to prawdopodobieństwo i wykazałeś, że jest ono wyższe niż dwa konkurencyjne powody, np.:

    ① Kazał ich mordować, ponieważ jego zwierzchnik Tatuś Muminka mu kazał, bo był wkurzony tym że Buka nawiedziła ich dolinę.

    ② Bezdomni Izraelici chcieli zagarnąć ziemię zasiedloną przez te narody, więc ich przywódcy - aby w jakiś sposób uzasadnić ich wymordowanie przed swoimi ludźmi - napisali w swojej świętej księdze, że zabijają ich bo tamci są taaaaacy baaaaaaaardzo źli. Prawie tak źli (a może nawet gorsi!) jak... Żydzi eksterminowani w obozach zagłady przez hitlerowców. Ot, ironia losu :)


    ►►►mordowano >>>„kobieta która padła ofiarą gwałtu”
    ►►► Pisałeś wcześniej z oburzeniem, że takie kobiety musiały wychodzić za swojego gwałciciela, zdecyduj się.

    Gdybyś albo znał Biblię, albo czytał to co piszę, to wiedziałbyś, że konsekwencje gwałtu zależały od tego, jaki był przebieg gwałtu. Więcej w kąciku „Jahwe radzi” http://www.filmweb.pl/user/impactor


    ►►► Warunki, które de facto zabraniały gwałcenia. Zgwałcona musiała zostać żoną gwałciciela. Musiał ją utrzymywać więc zanim tubylec zapragnął gwałcić, a szczególnie wielokrotnie, który wcześniej gwałcił jak chciał i kiedy chciał, dobrze się zastanowił czy mu się opłaca dodatkowa żona.

    Matołku! :D Jeżeli ja gwałconą kobietę porwę, zniewolę i nazwę swoją żoną, to nie mamy już do czynienia z gwałtem kiedy będę rżnął ją w swoim namiocie? Kiedy nie ma możliwości odmówienia mi ani ucieczki?
    I oczywiście, że mi się opłaca dodatkowa kobieta do długoterminowego gwałcenia! W końcu z każdą gwałconą kobietą zdobywam jednocześnie majątek jej rodziny!

    ►►►>>>>>>I dlatego Nowy Testament wprowadza niespotykany w Starym Testamencie koncept nieskończonej niesprawiedliwości i wiecznej tortury wg zasady: „Kochaj mnie, albo cię udupię i będziesz miał przeyebane na zawsze.”
    ►►► Raczej kochaj mnie a będziesz szczęśliwy ale masz wolną wolę i możesz wybrać tego drugiego i wtedy "będziesz miał przeyebane na zawsze.” - wybacz język cytatu ale musiałem zacytować :)

    :DDD :(((( !!!
    Przerażająco-śmieszne jest, że w pędzie do usprawiedliwiania przed sobą samym niemoralności swojej religii potrafisz posunąć się tak daleko, by dopatrzyć się w tych dwóch cytatach różnego znaczenia, podczas gdy znaczą one DOKŁADNIE TO SAMO!!!
    Przestań mrużyć oczy!


    ►►► admin konfigurując serwer zabezpieczeń określa reguły bezpieczeństwa. Ustawia reguły dostępu np. do zasobów. Załóżmy, że ustala pewną regułę dostępu. Ona istnieje na serwerze. Niestety często należy dodawać nowe reguły, które zastępują (po części stare). Stara reguła istnieje na serwerze i jest aktywna (Stare Prawo) a mimo to serwer określając dostęp korzysta z nowej reguły mającej, upraszczając, wyższy priorytet (Przykazania miłości). Obie reguły istnieją, są aktywne mimo to serwer korzysta w zasadzie tylko z nowej. Ot taka analogia jaka mi się nasunęła :).

    Świetna analogia. Szkoda, że nie ma się nijak do boskich przykazań. Prawo, które obowiązuje to to, które ma zastosowanie. Reguła serwera nadpisana przed inną regułę nie ma zastosowania.
    Biblijne prawo mówi „zabijaj przeróżne typy ludzi” oraz „kochaj bliźniego, ale te kawałki o zabijaniu tamtych ludzi nadal obowiązują, a jeśli uczyłbyś inaczej, to masz przesrane”.


    ►►► I w tym psychiatryku jak rozumiem trwa proces pisania dzieła równego Pismu Świętemu?

    Zapewne nie, m.in. dlatego że nie pozwala się im zebrać w dużych grupach na przestrzeni setek lat, poddając się wspólnemu urojeniu. Ale mamy inne rzeczywiste przykłady właśnie tego procesu pod postacią innych świętych ksiąg, które nie uważasz za dzieło swojego boga.


    ►►► Co określasz mianem fałszu. Niewiedzę? Głupotę? Inny pogląd niż Twój?

    Twierdzenie niezgodne z rzeczywistością.


    ►►► Piękne słowa!!! To ja tak właśnie robię i wychodzi mi BÓG. Chyba dodam Cię do mojego spisu :)

    Super. Tylko nie zapomnij dodać też moich demonstracje błędów w owym Twoim rozumieniu. I jeszcze jedno: po tym kiedy Ci je wytknąłem, Twoje dalsze upieranie się przy tym błędnym rozumieniu jest już umiłowaniem fałszu, bo świadomie trzymasz się twierdzeń, o których wiesz już że są błędne.



    ►►►>>>Argumentacja teistyczna ostatecznie zawsze sprowadza się do zaprzeczenia rozumu
    ►►►I wtedy dopiero tak na prawdę zaczyna się wiara.

    Tak jest! I wtedy właśnie zaczyna się wiara, czyli umiłowanie fałszu i nienawiść wobec prawdy!



    ►►► I chyba to nas różni. Takich "żartów" miałem więcej. To nie był żart.

    Tym gorzej dla Ciebie.


    ►►► Wybacz ale żeby było vs on musiałby odpowiadać.

    On odpowiedział mnie, ja odpowiedziałem jemu. Zgodnie z Twoją definicją mamy VS.



    ►►► Dał takie przykazania o których w swojej nieskończonej, w końcu Boskiej mądrości, wiedział, że je wypełnią choć po części.

    :D
    Ten idiotyzm omówiliśmy już powyżej.


    ►►► >>>>>>>- stwierdzasz, że bóg doskonały, wszechwiedzący, wszechmocny i kochający bóg stworzył ludzi tak zyebanymi, że nie byli w stanie nie być barbarzyńskimi skurvysynami mordującymi i gwałcącymi kogo popadnie
    ►►► Nie stworzył ich takimi. Stali się takimi gdy GO odrzucili.

    Czyli stworzył ich tak zyebanymi, że go odrzucili i stali się barbarzyńskimi skurvysynami, mordującymi i gwałcącymi kogo popadnie. Na co odpowiedzią boga było danie im przykazań które zgadzały się z owym barbarzyństwem i skurvysyńswem.
    Genialna apologetyka.



    ►►► - stwierdzasz, że bóg musiał podporządkować się poziomowi niemoralności tych degeneratów
    ►►► Nikomu się nie podporządkował wiedział co da się z nich "wycisnąć" a czego jeszcze nie. Kolejne przykazania, już bardziej zjadliwe dla człowieka XXI wieku dał przez JEZUSA.

    Na pierwszy nonsensu odpowiadałem powyżej.

    A co do drugiego:
    Skoro bóg przez Jezusa dał przykazania zjadliwe dla ludzi żyjących 2000 lat później, to dlaczego przez Mojżesza nie zrobił tego samego dając przykazania dla ludzi żyjących ledwie 1000 lat później?
    E...? Eeeeee…?


    Przykro mi, ale nie mam zasobów by dalej odpowiadać na argumenty o takim ładunku idiotyzmu. Za późno trafiłeś do tego wątku. Może w części 2 lub 3 jeszcze bym miał na to ochotę.

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o