Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 7)

★★★ SPIS TREŚCI: http://www.filmweb.pl/user/impactor ★★★
------------------------------------------------------------ -------------------------------

Już po raz szósty przychodzi mi zakładać kontynuację tego tematu. Sześć jego poprzednich części osiągnęło w sumie ~6000 postów. Licząc z tematami pomocniczymi (jak np. „Biblia w 5 minut”), ta dyskusja liczy ponad 15 000 postów. Jeśli nie jest to najpopularniejszy temat w historii Filmwebu, to na pewno jest on w ścisłej czołówce.

★ Część 1: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 2: http://85.28.131.207/pasja/
★ Część 3: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 4: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 5: http://85.28.131.207/pasja/cz5/
★ Część 6: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
(podobnie jak w wypadku Części 2, wątek został usunięty przez niezidentyfikowanego moderatora-wandala. Temat nie był sprzeczny z regulaminem portalu, a zawierał masę wartościowych informacji i wymianę niezwykle interesujących poglądów, które rozciągały się na niemal tysiąc postów. Administracji portalu udało się wątek przywrócić, niestety zachował się tylko post otwierający.).


Jednak popularność sama w sobie nie ma znaczenia. Liczy się merytoryczność i rzetelność informacji.


★★★


Zapraszam i Ciebie, czytelniku, do udziału w tym temacie. Udziału przybierającego jedną z dwóch form:

➊ Pasywnej.
Możesz być jego biernym czytelnikiem. Aby Ci w tym pomóc, po kliknięciu na moim nicku znajdziesz szczegółowy (choć niepełny) spis treści: http://www.filmweb.pl/user/impactor

Zawiera on podstawowe informacje (poczynając od wyjaśnienia pojęć ateizm, agnostycyzm i teizm), przez omówienie poszczególnych argumentów wysuwanych na poparcie tezy o istnieniu boga (głównie biblijnego Jahwe), aż po nagranie dyskusji z księdzem doktorem z Papieskiego Uniwersytetu, specjalizującego się w historii starożytnej.


➋ Aktywnej.
Możesz też być jego aktywnym, wypowiadającym się uczestnikiem. Jeśli masz coś wartościowego do napisania, to gorąco Cię do tego zachęcam. Szczególnie, jeśli wierzysz w jakiegoś boga. Odpowiedz po prostu na pytanie:

–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------
„W jakiego boga wierzysz, i dlaczego uważasz obiekt swojego wierzenia to za prawdę.”
–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

Możesz też odnieść się do poruszanych wcześniej kwestii (np. tych widniejących w spisie treści), klikając Odpowiedz w pierwszym poście wątku.



★★★


▼▼▼ Dlaczego temat zdobył taką popularność? ▼▼▼

Są tacy, którzy stwierdzą, że z powodu jego kontrowersyjności. Po części jest to prawdą. Tylko co to mówi o społeczeństwie, w którym za kontrowersję uznaje się cytowanie Biblii, oraz przedstawianie logicznie spójnych argumentów bazujących na faktycznych założeniach?
Co to mówi o ludziach, jeśli bulwersują ich fakty i ich merytoryczna analiza?


Ale poza powyższym - a nawet przede wszystkim – ten temat to cenne źródło rzetelnej i demonstrowalnie prawdziwej informacji. Informacji szczególnie cennej dla ludzi wierzących, ponieważ są oni aktywnie pozbawiani dostępu do tej informacji:

➤ duchowni pozbawiają wiernych dostępu do Biblii poprzez serwowanie im jedynie jej wybranych, bezpiecznych fragmentów, które nie naruszają (niezgodnego z Biblią) „image” chrześcijańskiego boga, wytworzonego głównie w ciągu ostatnich dwóch wieków z powodu presji zachodniej cywilizacji humanistycznej. Tymczasem jeśli Biblia jest Słowem Bożym, każdy powinien znać jego całość.

➤ apologeci pozbawiają wiernych konieczności samodzielnej oceny pozostałych fragmentów, usprawiedliwiając zaprzeczanie wprost tekstowi biblijnemu „interpretacją”, przypisami i modyfikacją. Apologeci podrzucają też wiernym filozoficzne argumenty, które nie sprawią że ktokolwiek w boga uwierzy, ale pozwolą ludziom już wierzącym wiarę w tego boga umocnić. Oczywiście pod warunkiem, że będą oni całkowicie ślepi na gargantuiczne i wielopoziomowe błędy logiczne, z których każdy taki argument jest zbudowany

➤ indoktrynacja religijna (najpoważniejszy problem) pozbawia wiernych zdolności do użycia swojego własnego intelektu do oceny walentności (czyli poprawności, zasadności, spójności i prawdziwości) twierdzeń religijnych. Religia uczula wiernych przeciwko krytycznemu myśleniu, przeciwko logice i przeciwko wiedzy – czyli przeciwko wszystkiemu temu, co jest niezbędne w procesie rzetelnego i niezawodnego dochodzenia do prawdy.


Tylko dlaczego? Czy twierdzenia walentne, poprawne i zgodne z rzeczywistością mają się czego bać, jeśli podda się je krytycznemu myśleniu i analizie popartej rzetelną wiedzą? Oczywiście, że nie! Takim twierdzeniom może to tylko pomóc.
Więc jakim twierdzeniom pomaga niewiedza, ignorancja, niezdolność ich krytycznej oceny i brak samodzielnego myślenia? Odpowiedz sobie sam, czytelniku.


Niewiedza jest więzieniem umysłu. Niezdolność krytycznego myślenia jest strażnikiem celi. Wiara jest tego więzienia nadzorcą.



Ten temat jest odpowiedzią na bardzo ważne, lecz jakże proste pytanie:

–----------------------------------------------------- ------------------------------------------------------------ ----------
„Czy istnieją jakiekolwiek dobre powody do przyjęcia za prawdę twierdzenia o istnieniu jakiegokolwiek boga.”
------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ----

Nie odmawiaj sobie zapoznania się z jego treścią nawet, jeśli masz odmienną opinię. Przecież jeśli Twoje wierzenie ma umocowanie w rzeczywistości, to analiza tejże rzeczywistości może to wierzenie tylko wzmocnić.

A przecież zależy Ci na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością, prawda?

58
      • Ja tam w ogóle przemyślałem trochę sprawy dobra i zła i wielokrotnie już się zbierałem do odpowiedzi, ale nie mogłem tego jakoś uściślić. A zatem w obliczu racjnolizmu, nie uważam aby dobro i zło istniało w obiektywnej rzeczywistości i uznaję że działam w czysto subiektywny sposób zdeterminowany przez kulturę w której się wychowaliśmy. A zatem nic nie jest obiektywnie złe i obiektywnie dobre.

        Wiesz, że podobno w Grecji każdy dorosły mężczyzna miał swojego, młodziutkiego chłopca z którym uprawiał seks? Wiesz, że uznawano to za przejaw najczystszej miłości? I co...? I nic xD

        A zatem jedyne o czym mogę teraz z tobą dyskutować, to czy uznawanie zatem jakichkolwiek moralnych norm jest sensowne, czy nie. Ja uważam że tak, bo na mocy prawa w Polsce, gdybym poszedł wyruchać dziesięciolatka, ograniczono by moją wolność i bym cierpiał. Więc racjonalnie uznaję obowiązujący kodeks moralny za właściwy, ale nigdy nie poszedłbym do obcej kultury o której np. pedofilia to norma i nie przekonywałbym nikogo, że pedofilia jest złem.

        I dochodzi oczywiście aspekt biologiczny, tak? A zatem wszystko co związane z seksem a nie jest chęcią rozładowania napięcia i spłodzenia potomstwa jest zaburzeniem. Więc do tego worka wpada wszystko począwszy od seksu oralnego, analnego i każdego innego który nie kończy się 'w środku'. Do tego możnaby wrzucić nawet antykoncepcję, ale powiedzmy ze można racjonalnie uzasadnić, że nie jest ona tym samym, bo ponieważ seks biologicznie służy też do rozładowania potomstwa, to 1 z 2 wyjaśnień biologicznych działa.

        I... tyle. Uważam, że tego typu zaburzenia można stopniować (seks oralny jest normalniejszy niż, no nie wiem, jakiś dziwaczny fetysz) to sposób w jaki to robię jest oparty na normach kulturowych.

        Zauważ, że Impactor nigdzie nie dyskutuje n/t dobra i zła, a moralnośc opisuje tylko za pomocą bilansu szkód i korzyści, przy założeniu że mamy empatię i kulturę które wpływają na nasze postrzeganie tych zagadnień. I w tym momencie możemy już jakoś funckjonować, już jakoś oceniać i racjonalizować. To nadal ruleta, ale no tak już jest. A korzyść JEST wyliczalna, żego ty nie chcesz pojąć.

        • Jak moralność ma być oddzielona od pojęcia "dobra" i "zła", jeśli pojęcia "dobra" i "zła" dotyczą właśnie moralności?
          Nazywajmy rzeczy po imieniu.
          Impactor nie mówi o żadnej moralności pomimo, że posługuje się tym pojęciem (błędnie). Ocena korzyści i szkód nie dotyczy żadnej moralności (bo moralność dotyczy "dobra" i "zła") tylko czegoś w rodzaju przepisów odartych z metafizyki czyli jakieś zakazy i nakazy - przepisy... i np. nazwanie czegoś "czynem niemoralnym/moralnym " to przyjmowanie założeń metafizycznych, których nie można naukowo udowodnić. Prawidłowo nazywać się to powinno "złamanie/przestrzeganie przepisu" i nic ponad to. A więc wiara impactora w istnienie jakiejś moralności jest tylko religijno-metafizycznym przesądem... mamy nie moralność tylko "złamanie przepisów " :)

          • >>>Jak moralność ma być oddzielona od pojęcia "dobra" i "zła", jeśli pojęcia "dobra" i "zła" dotyczą właśnie moralności?

            ponieważ istnieje założenie, że jeśli bilans szkody i korzyści jest pozytywny dla korzyści, to z jakiegoś powodu dostaje "okejkę" i jest moralny, czyli szumnie określany jako "dobry" xD Natomiast jeśli bilans jest negatywny dla korzyści, to mówimy o czynie niemoralnym.

            tęgi szlam.

            >>>Impactor nie mówi o żadnej moralności pomimo, że posługuje się tym pojęciem (błędnie).

            I co!? Impactor nie jest absolutną wyrocznią na temat wszystkiego, o co się tutaj zapyta. On jest tutaj od logicznego obalania absurdalnych, obraźliwie wręcz idiotycznych argumentów teistycznych i od tego, by promować racjonalizm i sceptycyzm. Czyli do cholery odwołuje się do zdrowego rozsądku po prostu. O tym są te wątki. A ze teiści się skończyli...? No cóż - skończyli się. Wszystko nt boga już jest załatwione. Tylko promować myślenie zostaje, w czym Impactorowi chciałbym pomóc. Myśl.

            >>>przepisów odartych z metafizyki czyli jakieś zakazy i nakazy - przepisy... i np. nazwanie czegoś "czynem niemoralnym/moralnym " to przyjmowanie założeń metafizycznych, których nie można naukowo udowodnić.

            Tak, nic nie działa. Bilans strat i korzyści działa wszędzie na świecie (chociażby w dziedzinie ekonomii) ale masz rację, nie rozwiązuje problemów metafizycznych np. NO I CO, ŻE JEŚLI KOGOŚ ZABIJĘ TO BĘDZIE MU PRZYKRO??? TO NIC NIE MÓWI O TYM, ŻE ZABIJANIE JEST ZŁE!

            Dudes, c'mon. Jak powiedział Krauss - siedźcie w moejscu i kiście się, ja w tym czasie odkryję cuda.



            • "Czyli do cholery odwołuje się do zdrowego rozsądku po prostu. O tym są te wątki. "

              No dobrze, ale tzw. "zdroworozsądkowość" nie jest kategorią poznawczą, prawda? A więc co nią jest?

              "Dudes, c'mon. Jak powiedział Krauss - siedźcie w moejscu i kiście się, ja w tym czasie odkryję cuda."

              Czy cytujesz tutaj tego Kraussa autora m.in. książki "The Physics of Star Trek", który także uważa, że świat powstał ex nihilo a ten cały "nic" jest czymś?

              "Bilans szkód i korzyści ma sens, bo wylicza mierzalną wartość."

              A kto nadaje ta wartość? Ja , Ty ...czy może materia? Może ta wartość istnieje Tylko w Twoim umyśle - jest więc tylko urojeniem.

              • >>>No dobrze, ale tzw. "zdroworozsądkowość" nie jest kategorią poznawczą, prawda? A więc co nią jest?

                Nie jest. Tym terminem określałbym po prostu wewnętrzną zgodę na sposob myślenia, na wnioski wynikające z kontemplacji rzeczywistości.

                Czyli osoba uznająca, że skoro może oddychać to prawdopodobnie w powietrzu jest tlen, jest bardziej zdroworozsądkowa niż ta, która uważa że może oddychać dzięki Magicznym Płucum danym jej przez Muminki.

                Tak, cytuję Lawrence'a Kraussa. I wiem, że on uznaje, że stan nieistnienia nie istnieje.

                >>>A kto nadaje ta wartość? Ja , Ty ...czy może materia? Może ta wartość istnieje Tylko w Twoim umyśle - jest więc tylko urojeniem.

                Widzisz w pewnym momencie takie pytania przestają mieć sens, bo dochodzisz do regresum ad ifinitem (czy jakoś tak). To jest tak głęboki poziom, że nie da się odpowiedź NA NIC. Ponieważ od każdeo wniosku możesz odprowadzić dowolną ilość dowolnie skonstruowanych, logicznych wniosków. Właśnie dlatego, oprócz logiki do argumentów potrzebny jest demonstrowalnie prawdziy wniosek. Moim demostrowalnym wnioskiem jest to, że ludzie odczuwają empatię i dlatego, że nie chcieliby być walnięci w ryj, nie walną swego bliźniego w ryj. Twój "argument" (Wartość nadaje materia... A może to tylko umysł???" nie ma żadnych demonostrowalnych przesłanek, które bym znał.

                Poza tym macie z Dworzaninem fetysz operowania na obiektywnych wartościach jako na urojeniach. Ja, który musiałem porzucić ideę obiektywnych wartości, jestem poza koszykiem. I jedyne co wam mogę udowadniać, to to, że takowe wartości nie istnieją obiektywnie i tak! są urojeniami! Czy to znaczy, że nie warto ich kultywować? Nie. Dlaczego? Bo tradycja, kultura, prawo, empatia - wartości subiektywne? Poniekąd. A moze po prostu Wrodzone Cechy Biologiczne? - O, to już brzmi sensownie. Jeszcze głebiej... Są geny. I myślę, że one są odpowiedzią. Sądzę, że Ty jesteś tylko maszyną a tym, co decyduje co robisz, są twoje geny. Ale to luźna myśl, oczywiście, brak mi wiedzy. :)

                • "Czyli osoba uznająca, że skoro może oddychać to prawdopodobnie w powietrzu jest tlen, jest bardziej zdroworozsądkowa niż ta, która uważa że może oddychać dzięki Magicznym Płucum danym jej przez Muminki."

                  To dotyczy tylko osób, ok. Co to ta "osoba" skoro podmiotem zmian są geny a Ciebie i mnie tak naprawdę nie ma tj. nasze "ja" jest iluzją tak jak wolna wola? Czyż wiara w "osobę" i w zdroworozsądkowość nie jest zabobonem?

                  "Tak, cytuję Lawrence'a Kraussa. I wiem, że on uznaje, że stan nieistnienia nie istnieje."

                  Twierdzenie Parmenidesa jest prawdziwe :) Z tym się zgadzam :)
                  Jednakże wiara w kraussowskie pra-pole (jako archetyp wszystkich pól) istniejące poza czasem i przestrzenią to metafizyczne fantazje teologów wyznających bezosobowe bóstwo jakim jest wszechswiat. W nauce nie ma nic na wiarę.... a jak jej chcesz to idź do księdza.

                  "Widzisz w pewnym momencie takie pytania przestają mieć sens, bo dochodzisz do regresum ad ifinitem (czy jakoś tak)."

                  Ale bredzisz. To Ty nadajesz sens jakimś twierdzeniom, bo sens nie leży w samy twierdzeniu ... to tylko relacja między Tobą a jakimś sądem. Równie dobrze dla innej jednostki sensowna będzie hipoteza Boga Ojca, a multiwersum będzie bezsensowne.
                  Sensowność nie jest kryterium prawdy ani kategorią poznawczą, a Ty przypisując swojej sensowności atrybut prawdy...uprawiasz quazi-religię. Nadawanie takiej swojej sensowności atrybutu bytu nie jest ani racjonalne, ani naukowe.

                  "Właśnie dlatego, oprócz logiki do argumentów potrzebny jest demonstrowalnie prawdziy wniosek. "

                  Jak doszłeś do tego rozumem ? Słucham.... racjonalisto ;) Na czym polega ta demonstrowalność? A to dlaczego własnie ona? Na mocy dogmatu, czy z jakiejś konieczności? Jakiej?
                  Wytłumacz mi proszę.

                  "Twój "argument" (Wartość nadaje materia... A może to tylko umysł???" nie ma żadnych demonostrowalnych przesłanek, które bym znał."

                  PROSTE PYTANIE ZADAŁAM : CO/KTO NADAJE WARTOŚĆ skoro w świecie wartości nie ma?


                  "I jedyne co wam mogę udowadniać, to to, że takowe wartości nie istnieją obiektywnie i tak! są urojeniami!"

                  Nie istnieją obiektywne wartości a Twoje subiektywne to także urojenia :)

                • Ale on o tym wie. Mówi więc, żeby trzymać się moralności, pomimo tego, że jest ona urojeniem. A należy się jej trzymać, ponieważ mamy np. empatię, więc głupio byłoby zabijać.

                • To ja już wolę wierzyć w Pana Boga i absolutną moralność niż trzymać się świadomie takich urojeń.

                • Pan Bóg, Pan Bóg... załóż beret.

                • Dlaczego do mnie to piszesz bezbożna istoto?

                  ps. zasmuciło mnie bardzo... wykorzystywanie Ciebie (jako człowieka z zaburzeniami seksualnymi) przez chciwe prostytutki :(

                • Haha xD
                  Piszę to bo denerwuje mnie to infantylne powtarzanie "Pan Buk to, Pan Buk tamto".

                • Pisze się Pan Bóg , a nie Buk ;) A co Cię tak w pisaniu o Panu Bogu denerwuje bezbozniku? A może wspominanie o Bogu wywołuje u Ciebie strach....boisz się konsekwencji swojego życia (jeśli jest złe) ?

                • Nie. Pisanie o Bogu jest ok, ale jak mówisz "Pan Bóg to, PAN BÓG tamto" to jest to infantylne. Tak jak pisanie "Bozia nas kocha".

                • Mi się podoba Pan Bóg bardziej niż samo Bóg. Zabronisz mi mieć upodobania?

                • Tak :) Jak klechy zabraniają wszystkiego poza dawaniem na tacę to jest git. Dworzaninowe zabranianie już nie podoba się?

                • Ok. sorry, że się do ciebie do@@@ebałem. Ale taki mam charakter, że się czepiam wszelkiej wzmianki o Panach Bogach tego świata. W sumie jesteś mądrzejsza od wszystkich userów tego forum łącznie ze mną, więc nie powinienem wylewać żali. Szalom.

                • Ja piszę o prawdziwym Panu Bogu, a nie o Panach Bogach, w których nie wierzą ateusze. W takich Bogów to i ja nie wierzę.
                  Pan Bóg Ojciec Niebieski jest jeden.
                  Nawróć się na wiarę katolicka i już więcej nie grzesz z prostytutkami. Wystarczy się o wiarę pomodlić, a modlitwa oświeci Twój szczery i prosty umysł światłością promieniejącą z przed majestatu Boga Ojca.... wówczas także, okażesz się miłym Bogu i ludziom mądrym filozofem ;)


                • A dawałeś/dajesz coś na tacę? Ile? Więcej czy mniej niż chciwym prostytutkom?

                • I tu się różnimy, że ja uważam, że prawda ważniejsza jest od osobistych preferencji. I to, że byłoby mi miło gdyby istniała np. ostateczna sprawiedliwośc, nie wpływa na obecnośc wierzenia u mnie.

                  Po prostu nie jestemm w stanie przyjąć czegoś za prawdę, bo tak wolę...

                • Ależ cały czas wolisz...

                • >>>To dotyczy tylko osób, ok.

                  Nie znamy po prostu innych form inteligencji, które byłyby zdolne do tego, co my.

                  >>> Co to ta "osoba" skoro podmiotem zmian są geny a Ciebie i mnie tak naprawdę nie ma tj. nasze "ja" jest iluzją tak jak wolna wola? Czyż wiara w "osobę" i w zdroworozsądkowość nie jest zabobonem?

                  Nie widzę konieczności wyprowadzenia tego drugiego wniosku. I czym jest dla Ciebie urojenie? Czymś nieistniejącym, czyli błędną interpretacją rzeczywistości?

                  <>>>PROSTE PYTANIE ZADAŁAM : CO/KTO NADAJE WARTOŚĆ skoro w świecie wartości nie ma?

                  Czym jest wartośc? Jeśli myślisz o wartości np. pieniężnej, to jest to istniejąca wartość, bo jest ona niczym innym jak wyceną danego przedmiotu. Natomiast wartość człowieka? Pfff... Puste, niezakorzenione w rzeczywistości terminy.

                  >>>0Nie istnieją obiektywne wartości a Twoje subiektywne to także urojenia :)

                  A zatem w sytuacji w której nie wierzę w boga (alias obiektywne wartości moralne), mogę albo się zabić bo wszystko jest kłamstwem - albo przyjmować pewne założenia, które wydają się być zakorzenione w rzeczywistości. W oparciu o metody, które sprawdzają się co do innych 'urojeń'.

                  >>>Ale on o tym wie. Mówi więc, żeby trzymać się moralności, pomimo tego, że jest ona urojeniem. A należy się jej trzymać, ponieważ mamy np. empatię, więc głupio byłoby zabijać.

                  No. Empatię i tradycję i kulturę...

                  Na istnienie obiektywnych wartości moralnych nie ma dowodów. Wszystko jest wytłumaczalne biologicznie i (co się łączy) - psychologicznie.

                • "Czym jest wartośc? Jeśli myślisz o wartości np. pieniężnej, to jest to istniejąca wartość, bo jest ona niczym innym jak wyceną danego przedmiotu. Natomiast wartość człowieka? Pfff... Puste, niezakorzenione w rzeczywistości terminy."

                  Kto wycenia dany przedmiot tzn. kto nadaje mu wartość? ;) Wartościowanie obywa się wyłącznie w świadomości. Tak czy nie?

          • moralności pomimo, że posługuje się tym pojęciem (błędnie).

            Ja po prostu agnieszko uważam, że moralność nie istnieje. Więc posługiwanie się tym pojęciem nie ma najmniejszego sensu. Bilans szkód i korzyści ma sens, bo wylicza mierzalną wartość. O co opierasz tę wartość? O ekonomię i dziesiątki innych dziedziń których waga jest uargumentowana.

            Hołgf... Howgh? No, cokolwiek apacze zwykli czynić. Idę spać. )

        • "Ja tam w ogóle przemyślałem trochę sprawy dobra i zła i wielokrotnie już się zbierałem do odpowiedzi, ale nie mogłem tego jakoś uściślić. A zatem w obliczu racjnolizmu, nie uważam aby dobro i zło istniało w obiektywnej rzeczywistości i uznaję że działam w czysto subiektywny sposób zdeterminowany przez kulturę w której się wychowaliśmy. A zatem nic nie jest obiektywnie złe i obiektywnie dobre".

          Jeśli działasz w sposób subiektywny to nie powinieneś wymagać od innych aby np. nie gwałcili niemowlaków. Bo skoro twoje poglądy są subiektywne, to są równie wartościowe, co wszelkie inne - także subiektywne.

          "Wiesz, że podobno w Grecji każdy dorosły mężczyzna miał swojego, młodziutkiego chłopca z którym uprawiał seks? Wiesz, że uznawano to za przejaw najczystszej miłości? I co...? I nic xD"

          Przecież to bzdura. Nawet pod kątem socjologicznym nie ma opcji, żeby większość dorosłych mężczyzn miała pociąg do chłopców. Ale np. w starożytnym Rzymie Neron (który cierpiał na większość zaburzeń seksualnych) kazał wykastrować jednego chłopca (Sporusa), a potem żył z nim... Niepojęte, co? Ale w zasadzie oznacza to, że dobro i zło nie są obiektywnymi wartościami. Zresztą gejów wcale nie uważam za niemoralnych, po prostu mają zaburzenie. Niech zaakceptują siebie i tworzą związki.

          "A zatem jedyne o czym mogę teraz z tobą dyskutować, to czy uznawanie zatem jakichkolwiek moralnych norm jest sensowne, czy nie. Ja uważam że tak, bo na mocy prawa w Polsce, gdybym poszedł wyruchać dziesięciolatka, ograniczono by moją wolność i bym cierpiał. Więc racjonalnie uznaję obowiązujący kodeks moralny za właściwy, ale nigdy nie poszedłbym do obcej kultury o której np. pedofilia to norma i nie przekonywałbym nikogo, że pedofilia jest złem".

          Czyli wszystko w porządku, jeśli ktoś gwałci dwulatka?

          "I dochodzi oczywiście aspekt biologiczny, tak? A zatem wszystko co związane z seksem a nie jest chęcią rozładowania napięcia i spłodzenia potomstwa jest zaburzeniem. Więc do tego worka wpada wszystko począwszy od seksu oralnego, analnego i każdego innego który nie kończy się 'w środku'. Do tego możnaby wrzucić nawet antykoncepcję, ale powiedzmy ze można racjonalnie uzasadnić, że nie jest ona tym samym, bo ponieważ seks biologicznie służy też do rozładowania potomstwa, to 1 z 2 wyjaśnień biologicznych działa".

          Nie, seks oralny nie jest zaburzeniem. Podobnie jak zaburzeniem nie jest seks homoseksualny - tylko POCIĄG homoseksualny. Jeśli odczuwasz pociąg do kobiety - to wszystko gra, bo z tego będą dzieci. Możesz postanowić, że będziesz tylko "strzelał" jej do buzi, i nie dopuścisz do zapłodnienia - ale będzie to twoja DECYZJA, która wynika z używania rozumu. A nie z używania popędu. Więc to nie może być zaburzenie...

          Zaburzenie nie leży w zachowaniu, tylko w stanie psychicznym. Popęd masz zdrowy bo ukierunkowany na kobietę - tylko używasz go niezgodnie z naturą, bo tylko do orala. Więc sam w sobie jesteś zdrowy, w przeciwieństwie do geja, który idąc za swoim popędem nigdy nie będzie mieć dzieci. Ty zaś żeby nie mieć dzieci, musisz kombinować. Gej musi tylko robić to, co ma w swojej naturze.

          "Zauważ, że Impactor nigdzie nie dyskutuje n/t dobra i zła, a moralnośc opisuje tylko za pomocą bilansu szkód i korzyści, przy założeniu że mamy empatię i kulturę które wpływają na nasze postrzeganie tych zagadnień. I w tym momencie możemy już jakoś funckjonować, już jakoś oceniać i racjonalizować"

          Impactor uważa, że jego poglądy są obowiązujące powszechnie - we wszystkich czasach i kulturach. Dlatego stwierdza, że Bóg JHWH jest Bogiem złym - mimo, że jego zachowanie było jak najbardziej normalne w czasach, które opisuje Stary Testament.

          Jasne, że MOŻNA opisać korzyści i straty. Ale - kiedy je już opiszesz - dalej nie ma powodu, by nie powodować u innych ludzi strat (np. dla zabicia czasu podpalać domy mieszkalne). Empatia, kultura, to są wszystko rzeczy indywidualne i umowne. Nie ma powodu by Zenek podążał za empatią Janka, a nie za swoją.

          "A korzyść JEST wyliczalna, żego ty nie chcesz pojąć".

          Rozumiem to. Mało tego - jestem tego samego zdania. Jak najbardziej można opisać korzyść - ale nie widzę powodu by np. nie zabijać dla zabawy.

          • Od dołu, bo wygodniej.

            >>>"A korzyść JEST wyliczalna, żego ty nie chcesz pojąć".

            Rozumiem to. Mało tego - jestem tego samego zdania. Jak najbardziej można opisać korzyść - ale nie widzę powodu by np. nie zabijać dla zabawy.

            Gdybyś nie widział powodów by nie zabijać, istniałaby spora szansa, że zabijałbyś. Ty widzisz zagadnienie moralności jak pustą kartkę z kropką z atramentu pośrodku. Tym samym - mam oczywiście tylko wrażenie - że popełniasz błąd. Bo moralność jest wypadkową bardzo wielu czynników, wyobrażam ją sobie jak kartkę wypełnioną po brzegi róznego rodzajami atramentowymi kleksami. A że żadna z nich nie jest obiektywnie... rzeknijmy absolutnie obiektywnie mierzalna... No cóż, oto i świat. Masa myśli mi się kłębi.

            >>>Jasne, że MOŻNA opisać korzyści i straty. Ale - kiedy je już opiszesz - dalej nie ma powodu, by nie powodować u innych ludzi strat

            Powtarzałeś to wielokrotnie w wielu innych rozmowach. Wiem, bo czytam. I masz oczywistą rację. Jedyne co możesz stwierdzić, to zasada lustra. Wiem, że jeśli zajebię ci w ryj, to będzie cię bolało. Wiem, czym jest ból, więc wyprowadzam wniosek, że nie chciałbym być uderzony w twarz. Na tej podstawie buduję OBIEKTYWNY wniosek, że osoba której twarz obijesz czuje się źle. I dlatego, że ja nie lubię czuć się źle, wyciągm wniosek że i ty nie lubisz czuć się źle, więc nie walnę ci w ryj. To po prostu działa.

            >>> (np. dla zabicia czasu podpalać domy mieszkalne). Empatia, kultura, to są wszystko rzeczy indywidualne i umowne. Nie ma powodu by Zenek podążał za empatią Janka, a nie za swoją.

            No nie wiem czy są one indywidualne. Raczej populum. I to obiektywnie nie wskazuje na obiektywną wartość, ale wskazuje na szereg czynników które musisz przyjąć, by życie w otoczeniu w którym się urodziłeś było spójnie przyjemne.

            koniec /////


            • Nie odpowiedziałeś, więc ponawiam pytanie: czy gwałt na dziecku jest OK?

              • Zakładasz, że jest jakiś podział "coś jest ok" "coś nie jest ok". Problem w tym, że kiedy myślisz o tym podziale, to te opcje opierasz na setkach idei, myśli, norm nie wiem.

                Ja tymczasem mówię: Czy gwałt na dziecku jest ok? Nie wiem! Staram się racjonalizowac, tak? Skoro jest dziecko, to człowiek. Człowiek ma u mnie wyższy stopień niż mrówka. Dlaczego? Bo jestem człowiekiem. Dlaczego? Ponieważ ma to ewolucyjny, biologiczny sens, że adoruję swój gatunek ponieważ pośrednio obecność gatunku gwarantuje mi dalekosiężnie, że on będzie istniał a zatem moje geny również. Mało tego mam empatię, zarówno względem np. potencjalnej matki (to chyba najgorsze) jak i dziecka. Do tego dochodzi udowadnialna niewinność dziecka, co za tym idzie... NiC!!!

                Zliczaj sobie czynniki, które uważasz, że uzasadniają, że gwałt jest be. I tak wszystko zbijesz podstawami logiki (tutaj kłesztszyn mark). I tak dochodzisz do sedna, czyli albo arbitralnie zakładasz, że gwałt jest zły (twoja pozycja - wierzenie w obiektywne wartości) albo nie zakładasz że gwałt jest zły, lecz go nie akceptujesz z miliona subiektywnych powodów jak np. kultura, strach przed karą, biologiczny bezsens, empatyczne zdolności

                filozofowie to czasami *uje są. Zadają setki pytań, na 99 nie znają odpowiedzi, działają w oparciu o 100%, uważają że są myślicielami którzy zadają mądre pytania. W rzeczywistości to jest bullshit.

                • coraz bardziej przekonuje się do wniosku, że wszystko co robimy determinowane jest "wola" genów. Czyli wszystko jest podporządkowane temu, by geny zawarte w naszych konkretnych ciałach mogły przeżyć i po naszej śmierci kontynuować rozwój.

                  Tym samym naturalny altruizm nie istnieje. I to, cholera, ma sens, jeśli już dojdzie się do wniosku, że nie ma obiektywnych wartości i wszystko jest subiektywne. Jeśli 1 akapit to prawda, to mamy absolutne i wyczerpujące wyjaśnienie wszystkiego. Dosłownie.

                • no, ale trzeba być racjonalistą i czytać, żeby nie palić głupot o istnieniu obiektywnych wartości moralnych... bulszit zbijalny na tysiącach przykładów.

                • Hmmm... taki idealista Platon był racjonalistą do bólu i mówił o istnieniu obiektywnych idei :) - był tak jak Kartezjusz racjonalista genetycznym (czyli źródłem poznania jest rozum) i metodologicznym czyli wysnuwał wnioski z przesłanek rozumowych (aprioryzm).
                  Co masz na myśl mówiąc o sobie "racjonalista" ? Jak na razie nie widzę u Ciebie racjonalizmu.

                • racjonalista to ktoś, kto próbuje dociec prawdy i działa w oparciu o wnioski najbliższe rzeczywistości. Bliskość tych wniosków do rzeczywistości to kwestia wiedzy i inteligencji. Co oczywiście nie znaczy, że kompletny dałn jest nieracjonalny, gdy wkłada sobie jedzenie do ust a nie do pupy. Po prostu dociekanie wniosków najbliższych prawdzie to rzeczywistość. "What's true is the world. You don't shoot yourself in the head, becouse the truth about that is that if you shoot yourself in the head you're xucking die"

                  Tyle.

                • "racjonalista to ktoś, kto próbuje dociec prawdy i działa w oparciu o wnioski najbliższe rzeczywistości. Bliskość tych wniosków do rzeczywistości to kwestia wiedzy i inteligencji."

                  No dobrze , ale ja pytam co jest źródłem wiedzy (poznania): rozum czy empiria? Co jest źródłem prawdziwości doznania: czy doznanie zmysłowe czy interpretacja tego doznania? O to pytam.

                  Co to "rzeczywistość" ? Przecież tzw. "rzeczywistość jest niepojęciowalna, jak więc możesz dociec prawdy w oparciu o coś co jest niepojęciowalne? Toż to irracjonalizm do kwadratu :)

                  A może zadowala Cię wiedza prawdopodobna? Jeśli tak, to jesteś empirystą a nie racjonalistą :) Poznanie zmysłowe jest jedynie prawdopodobne. Jeśli wszystko co doświadczasz jest jedynie PRAWDOPODOBNIE rzeczywistością to masz kolejny logiczny argument dla sceptycyzmu metodologicznego. Kartezjusz poszukiwał wiedzy pewnej i nie zadowalał się prawdopodobną :)

                • >>>No dobrze , ale ja pytam co jest źródłem wiedzy (poznania): rozum czy empiria? Co jest źródłem prawdziwości doznania: czy doznanie zmysłowe czy interpretacja tego doznania? O to pytam.

                  Przepraszam. Wymiana zdań yła ciekawa, ale obecnie traci sens, przynajmniej w tym aspekcie.

                  Musiałabyś podać dokładne definicje empirii i rozumu, byśmy wiedzieli na jakich pojęciach operujemy.

                  Musiałabyś zdefiniowac czym wg Ciebie jest doznanie zmysłowe i interpretacja tegoż. Bo jeśli wziąć to dosłownie, to doświadczenie jest oddziaływaniem na zmysły, a inteprretacja jest przerobieniem owego doznania na język zmysłowy, dzięki czemu wiemy, czego doświadczamy. Jeśli tak, to oczywiście interprtetacja nic nie znaczy, póki u jej podstwy nie leży żadna.. podstawa.

                  >>>o to "rzeczywistość" ? Przecież tzw. "rzeczywistość jest niepojęciowalna, jak więc możesz dociec prawdy w oparciu o coś co jest niepojęciowalne? Toż to irracjonalizm do kwadratu :)

                  Jestem prostakiem i uważam że rzeczywistość jest określeniem na zewnętrzy, nieuzależniony od czyjegokolwiek punktu widzenia stan bytu wszystkiego. Jest to prawda.

                  >>>A może zadowala Cię wiedza prawdopodobna? Jeśli tak, to jesteś empirystą a nie racjonalistą :)

                  Na pewno uznaję prawdę opartą o myślenie dedukcyjne, jeśli u stóp dedukji leży demonstrowalnie prawdziwy dowód. Więc... tak - nie: Wszystko co nie ma dowodu = fałsz, tylko wszystko co nie ma dowodu = od fałszu nieodróznialne, ergo - nie ma sensu w to wierzyc.

                • "Musiałabyś zdefiniowac czym wg Ciebie jest doznanie zmysłowe i interpretacja tegoż."

                  Patrzysz na słońce i wydaje się ono małe (to doznanie zmysłowe) , dopiero rozum (umysł) pozwala tę wiedzę zweryfikować (interpretacja doznania).

                  "oczywiście interprtetacja nic nie znaczy, póki u jej podstwy nie leży żadna.. podstawa."

                  Jaka to może być podstawa?

                  "Jestem prostakiem i uważam że rzeczywistość jest określeniem na zewnętrzy, nieuzależniony od czyjegokolwiek punktu widzenia stan bytu wszystkiego. Jest to prawda."

                  Zewnętrzna rzeczywistość - jako świat zewnętrzny i niezależny od mojego umysłu, to rozumiem. Ale świata zewnętrznego samego w sobie nie doświadczamy (noumeny) , doświadczamy tylko fenomenów. Nadal nie rozumiem czym jest "stan bytu wszystkiego" ? Zdefiniuj mi "wszystko" i "byt".


                  "Na pewno uznaję prawdę opartą o myślenie dedukcyjne, jeśli u stóp dedukji leży demonstrowalnie prawdziwy dowód"

                  Czym jest ten "demonstrowalnie prawdziwy dowód"? Co rozumiesz jako "dowód"?
                  Dowody to mamy w logice i matematyce.

                • >>>Patrzysz na słońce i wydaje się ono małe (to doznanie zmysłowe) , dopiero rozum (umysł) pozwala tę wiedzę zweryfikować (interpretacja doznania).

                  No dobrze, łapię.
                  W tym wydaniu, doznanie zmysłowe nie znaczy nic bez umiejętności obiektywnej interpretacji doznania. Ponieważ, jeśli mam pewne schorzenie mózgu, to ból który mi zadasz mogę odczuć jako przyjemność. Bez obiektywnego narzędzia nie okreslę więc stanu rzeczywistości.

                  >>>Zewnętrzna rzeczywistość - jako świat zewnętrzny i niezależny od mojego umysłu, to rozumiem.

                  I tyle tylko miałem na myśli.

                  >>> Ale świata zewnętrznego samego w sobie nie doświadczamy (noumeny) , doświadczamy tylko fenomenów. Nadal nie rozumiem czym jest "stan bytu wszystkiego" ? Zdefiniuj mi "wszystko" i "byt".

                  Wszystko - pełny zbiór istniejących obiektów we wszechświecie, pełny - niezależnie od twoich stanów umysłowych i urojeń. Nieokroślony bez wiedzy absolutnej, której nie mozemy zdobyć; opisywalny przez rzetelne i obiektywne metody poznwcze, które (wedle tego co o świecie wiemy) prowadzą nas do wniosków nieskończenie bliższych rzeczywistości wszystkiego niż jakiekolwiek inne metody.

                  byt - to, co istnieje. A tym co istnieje, jest wszystko. Stąd prosto do kompletnie absurdalnego wniosku który powtarzasz jak mantrę: "Aha! Czyli skoro myślę o bogu, to on jest bytem więc istnieje!". Musisz się pogodzić, że są rózne byty - sama gdzieś mówiłaś o bytach fikcyjnych. Czyli tym, co Impactor nazywa konceptami bytów. Dobitnie i w krew - to, że myślę, że istnieje Sauron nie znaczy że on istnieje, tak samo jak to, że myślę o tym by cię zabić, nie znaczy, że właśnie umierasz bo cię zabijam, tylko że w moim umyśle pojawił się koncept aktu mordu dokonanym na tobie moimi rękoma.

                  I identycznie koncept zła i dobra funkcjonuje, dlatego to, że Dworzanin czuje, że podofilia jest zła guzik znaczy. Lecz jego myśl o tym JEST racjonalny bo znamy setki czynników biologicznych, psychologicznych i kulturowych, które tłumaczą.

                  Irytuje mnie filozofia.

                • "W tym wydaniu, doznanie zmysłowe nie znaczy nic bez umiejętności obiektywnej interpretacji doznania."

                  Ok. Czym jest takie obiektywne narzędzie pozwalające nam określić stan rzeczywisty?



                  "Wszystko - pełny zbiór istniejących obiektów we wszechświecie, pełny - niezależnie od twoich stanów umysłowych i urojeń."

                  Takie "wszystko" aspiruje do ontologicznego dogmatyzmu, nie zauważasz tego? Próbujesz ująć "rzeczywistość" całościowo, a to się nazywa dogmatyczna WIARA.
                  Rzeczywistość w filozofii (która jest racjonalna) ujmuje się zawsze w jakimś aspekcie... tak jak i "istnienie" jest pewnym aspektem. W mojej filozofii mówiąc: " Bóg istnieje" nie stwierdzam, że jest ładny, stary, czy zły , czy istnieje tylko w moim umyśle itp. (czyli tym, co Impactor nazywa konceptami bytów), bo stwierdzam tylko, że jest bytem i nic ponad to.


                  " Stąd prosto do kompletnie absurdalnego wniosku który powtarzasz jak mantrę: "Aha! Czyli skoro myślę o bogu, to on jest bytem więc istnieje!".

                  Stwierdzam, że istnieje tj. jest bytem :) Nie stwierdzam jak istnieje :) Znów płyniesz :)

                  "Irytuje mnie filozofia"

                  Nie dziwie się, bo obala Twoje dogmaty :)


                  ps. Jeśli chcesz dyskutować o "rzeczywistości" to używaj precyzyjnych pojęć, bo innego wyjścia nie ma.

                • Jasne, że jesteśmy zdeterminowani. Ale nie tylko przez geny - bo one muszą się jakoś uaktywnić. A to dzieje się pod wpływem środowiska: https://www.youtube.com/watch?v=IDmQns78FR8

                  Natomiast twierdzisz, że gwałt na dziecku wcale nie jest obiektywnie zły - ale jedynie NAM się taki wydaje, z wielu biologiczno-społecznych powodów. Chyba sam nie wierzysz w to, co napisałeś.
                  Przede wszystkim konsekwencje takiego poglądu są bardzo poważne: na przykład jeśli nie ma wartości obiektywnych, to nie istnieje nic takiego jak dzieło sztuki. Piękno nie objawia się bardziej w obrazach Leonarda niż w zdjęciu moich odchodów. W odchodach i w obrazach Leonarda jest tyle samo piękna - czyli zero. Dopiero nasze mózgi dorabiają do tego ideologię.

                • >>>Jasne, że jesteśmy zdeterminowani. Ale nie tylko przez geny - bo one muszą się jakoś uaktywnić.

                  Co to znaczy uaktywnic? Wracamy do początku życia?

                  >>>Natomiast twierdzisz, że gwałt na dziecku wcale nie jest obiektywnie zły - ale jedynie NAM się taki wydaje, z wielu biologiczno-społecznych powodów.

                  Są dwie opcje. Albo myslisz na jakims za****ście wysokim poziomie którego nie rozumiem, albo to Ty nie rozumiesz podstawowej kwestii.

                  Nie jestem w stanie wydać opnii co do faktycznego znaczenia danego czynu, w związku z czym wydaję brak tej opinii. Ale przyjmuje odgrónie wniosek, że wartości moralne obiektywnie istnieć nie mogą - co sam mi udowodniłeś na dziesiątki niemalże sposobów. Napisałeś, że jesteś dorosły wiec nie wierzysz w zmyślonych przyjaciół - obiektywna, piękna idea zła i dobra to właśnie taki przyjaciel. Zostaw to,

                  >>>: na przykład jeśli nie ma wartości obiektywnych, to nie istnieje nic takiego jak dzieło sztuki. Piękno nie objawia się bardziej w obrazach Leonarda niż w zdjęciu moich odchodów

                  Piękno jest pojęciem subiektywnym, opierającym się na szeregu różnych założeń. Na przykład: trójkąt musi mieć trzy kąty. Założenie? Jasne, że tylko założenie i możesz zapytać "Ty kretynie, kto powiedział że trójkąt musi mieć tylko trzy kąty?? ?Hahahaha ty debilu!"

                  Logicznie i dedukcyjnie masz rację. W świecie rzeczywistym mylisz się sromotnie.

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o