Biblia w 5 minut...


Biblia uczy nas, że było to tak...

Bóg Jahwe stworzył ogród Eden, a w nim parę ludzi, aby go wielbili. Jedyną rzeczą, której im zakazał to jedzenie zakazanego owocu. Więc aby upewnić się, że jego ukochane dzieci unikną jego gniewu i na zawsze będą mogły żyć w raju, Jahwe posadził zakazane drzewo w samym środku ogrodu, jego owoce uczynił niezwykle atrakcyjnymi i niebiańsko smacznymi, po czym pokazał je swoim dzieciom.
Wszystko to, ponieważ kochał on człowieka i chciał za wszelką cenę uniknąć wypędzania go z raju.
A dla absolutnej pewności, posadził on jeszcze na zakazanym drzewie super-elokwentnego i mega-przekonującego gadającego, latającego* węża.

(* - jak wiemy z Księgi Stworzenia, węże zaczęły pełzać po ziemi dopiero po wypędzeniu człowieka, co miało być dla nich karą za skuszenie człowieka).

Ale to mu nie wyszło. Mimo wszelkich tych genialnych zabezpieczeń, sprawa się rypła. Adam i Ewa jakimś sposobem spróbowali owocu, odkryli że to wąż mówił prawdę („otworzą wam się oczy”), a bóg kłamał („umrzecie”), więc Jahwe wykopał ich z raju aby żyli na Ziemi w bólu i znoju, i wielbili go stamtąd, obciążając wszystkie przyszłe pokolenia za grzech ich praprapraprapra-dziadków, z którym te pokolenia nie miały nic wspólnego.


Ale to mu nie wyszło, więc utopił wszystkich ludzi na świecie (od noworodków, po staruszki), wraz ze zwierzętami i roślinami (od chomików-zwyrodnialców, po hultajskie stokrotki), zostawiając jedynie jedną 8-osobową rodzinę znęcającego się nad własnymi dziećmi chronicznego alkoholika (Noe) – ponieważ uznał tą rodzinę za najlepszą na całej Ziemi, chcąc by wszyscy ludzie w przyszłości pochodzili od nich.

Ale i to mu nie wyszło, i ludzie znowu przestali go wielbić, więc pomieszał ludziom języki aby nie mogli ukończyć budowy wierzy sięgającej jego siedziby. Jak wiemy, siedziba Jahwe jest w niebie na wysokości niższych partii chmur cumulonimbus, a ludzkość posiadała technologię budowy struktur wysokości kilku kilometrów już od epoki brązu.

Ale i to mu nie wyszło (zaczynamy już zauważać schemat?) więc spośród nich wybrał sobie jedno małe plemię i nakazał mu iść i wymordować pozostałe plemiona, ponieważ go nie wielbiły.

Ale i to mu nie wyszło, bo jego lud wybrany szybko skończył w niewoli egipskiej, co utrudniło im ten cały interes związany z wielbieniem Jahwe oraz gwałceniem i wyżynaniem w pień reszty ludzkości. Więc aby popchnąć sprawy do przodu, Jahwe zesłał na Egipt plagi, aby zmusić Faraona do uwolnienia jego najulubieńszego plemienia wędrownych pasterzy, jednocześnie sam siebie sabotując poprzez odebranie „wolnej woli” Faraonowi (ks. Wyjścia 9:12) i uniemożliwienie mu podjęcia decyzji o wypuszczeniu Żydów.
Kombinacja sadyzmu i nierozgarnięcia Jahwe drogo kosztował fikcyjny Egipt. Na szczęście dla Egipcjan Żydzi nigdy nie byli w Egipcie, więc cała historia nie mogłaby się wydarzyć nawet, gdyby sam Jahwe nie był mitem skopiowanym przez Żydów (nie chciało im się nawet zmieniać imienia) z ugarycko-kananejskiego panteonu mitologicznych Elohimów.

Przeskakując kilka lat do przodu - naród wybrany Jahwe pelęta się przez lata błądząc w kółko po pustyni arabskiej (której przejście na piechotę zajmuje dwa tygodnie).
Jahwe wzywa Mojżesza na rozmowę w dwoje oczu i siedem listków, po czym daje mu dziesięć (spośród sześciuset trzynastu) przykazań. Najważniejsze z tych 10 przykazań skupiają się na wielbieniu Jahwe jako super-hiper-najlepszego boga (wynik kompleksu niższości gnębiącego Jahwe od czasów koegzystencji w ugaryckim panteonie z resztą swoich potężniejszych braci (np. Baal i Jam), kochanką Aszerą oraz jego własnym ojcem Elem), a pozostałe to głównie niezbyt udana kopia Kodeksu Hammurabiego z Babilonu (na terenie którego protoplaści Żydów rzeczywiście byli w niewoli, i skąd skopiowali pokaźną część starotestamentowych mitów, jak chociażby potop będący zerżnięciem mitu o Gilgameszu).

Ale i to mu nie wyszło, bo po powrocie Mojżesza do obozu okazało się, że jego lud wybrany zaczął już wielbić innych bogów. Wystarczyło kilka dni bez Mojżesza, żeby ci geniusze - którzy sami byli świadkami wszechmocy i potęgi Jahwe męczącego fikcyjnych Egipcjan, rozstępującego morze, codziennie zsyłającego mannę z nieba i prowadzącego ich w nocy słupem ognia sięgającego chmur - stwierdzili „- Eeee tam, na cholerę nam taki bóg Jahwe. Zaczniemy czcić figurkę krowy, która gó.wno robi”.
Intelektem nie grzeszyli, ale cóż – jaki bóg, taki lub wybrany.

Więc Jahwe poganiał ich jeszcze po pustyni przez kilka dekad, po czym doprowadził swój lud wybrany do Ziemi Obiecanej. Co prawda okazało się, że owa Ziemia Obiecana była już zajęta przez inne ludy, ale nie było to nic, czego nie rozwiązałyby nakazane przez Jahwe systematyczne ludobójstwa, masowe mordy, czystki etniczne i zbiorowe gwałty.
I tak powstało królestwo Ludu Wybranego boga Jahwe.


W międzyczasie dał on swojemu ludowi wybranemu 613 przykazań, których przestrzeganie miało zapewnić jego przychylne oko. Przykazania te można podzielić na pięć grup:

➊. nakazy rzeczywiście dobre (mniejszość: np. nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu, nie kradnij)
➋. nakazy na pierwszy rzut oka wyglądające na dobre, ale okazujące się nieprzemyślanymi, niejasnymi, lub niemożliwymi do przestrzegania w rzeczywistości, przez co są łamane nawet przez inne biblijne przykazania (np. nie zabijaj)
➌. nakazy absurdalne, bezsensowne i głupie (zakaz noszenia ubrań uszytych z dwóch materiałów naraz, zakaz jedzenia krewetek, )
➍. nakazy związane wyłącznie z megalomanią Jahwe i jego potrzebą bycia wielbionym (to są te najważniejsze przykazania)
➎. nakazy złe, bestialskie i antyludzkie, jak np: nakaz zabijania nieposłusznych dzieci i homoseksualistów oraz czarownic (lol), nakazanie ofierze gwałtu poślubienie swojego gwałciciela bez możliwości rozwodu, propagacja i systematyzacja niewolnictwa, szczegółowe instrukcje znakowania niewolników, instrukcje jak bić niewolników na śmierć aby nie być pociągniętym do odpowiedzialności kiedy na skutek tego bicia umrą, szczegółowe instrukcje sprzedawania własnych córek do niewoli seksualnej, nakaz składania sobie ofiar z dzieci jego wyznawców, itp. itd.

Wszystkie one są wg Biblii równie moralne i powinny być przestrzegane dzisiaj, tak jak i słynne 10 przykazań (9 dla katolików), o czym wielokrotnie zaświadcza sam Jezus, chociażby w Ew. Mateusza 5:19.

Ale... i to Jahwe nie wyszło...

Więc stworzył on wcielenie samego siebie aby zstąpić na Ziemię, i poświęć siebie samego w ofierze samemu sobie, by obejść prawo stworzone przez samego siebie, aby móc nam wybaczyć.
Zamiast po prostu wybaczyć i zapomnieć, jak każdy normalny kochający, niepatologiczny niepsychopatyczny i niemizogeniczny rodzić.

Ale... i to mu nie wyszło. Dzisiaj najszybciej rosnącą na świecie grupą wyznaniową są... niewierzący, a wiarygodność istnienia Jahwe nie przewyższa wiarygodności istnienia Zeusa, Odyna, Kryszny oraz Doliny Muminków.



Ale załóżmy na chwilę, że istnieją jakiekolwiek dobre powody do uznania istnienia tego judeo-chrześcijańskiego boga Jahwe za prawdę, i że Biblia jest rzetelnym źródłem wiedzy na jego temat – co jest istotą chrześcijaństwa.

Pytanie brzmi: dlaczego ktokolwiek miałby takiego boga wielbić, zamiast gardzić nim za jego nieudaczność i przeklinać za bycie potworem?


------------------------------------------------------------ ---------------------------------------
Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

57
          • ➤➤➤ A skąd wiesz, że owa hipotetyczna postać ma na celu wydawanie sprawiedliwych wyroków?

            To on decyduje o tym co jest sprawiedliwe jako autor całego tego zamieszania.

            ➤➤➤ No ale jeżeli miałem objawienie w którym Tatuś Muminka polecił mi zabicie Ciebie, to przyjmiesz śmierć z mojej ręki z satysfakcją. Czy tak?

            Nie, ale wciąż będzie to słuszne o ile Tatuś Muminka stworzył świat i tym samym sprawił, że w ogóle żyję, oraz zadecydował, że życie nie jest moją własnością, a jedynie jego testem przed sądem ostatecznym. Zabijanie jest złe chyba tylko kiedy patrzymy na nie jako na odbieranie najważniejszej własności/sprzeciwianie się woli Boga.

            ➤➤➤ A w jaki sposób ustalimy, która z poniższych opcji jest tą najbardziej prawidłową, możliwie najbliższą rzeczywistości

            Nie mamy wystarczająco danych, wszystko co nie zostało naukowo udowodnione, lub obalone jest poza sferą poznania, przynajmniej w tej chwili.

            • ➤➤➤ To on decyduje o tym co jest sprawiedliwe jako autor całego tego zamieszania.

              Pozwolę się sobie nie zgodzić. Jestem zdolny do własnej oceny sprawiedliwości i wg niej Jahwe wypada bardzo blado. Ocena sprawiedliwość nie jest arbitralna, tak jak i ocena moralności.



              ➤➤➤ Nie, ale wciąż będzie to słuszne o ile Tatuś Muminka stworzył świat i tym samym sprawił, że w ogóle żyję, oraz zadecydował, że życie nie jest moją własnością, a jedynie jego testem przed sądem ostatecznym.

              Nie, nie będzie to słuszne bo Tatuś Muminka stracił prawo do robienia z nami co mu się podoba z chwilą, kiedy uzyskaliśmy samoświadomość.



              ➤➤➤ „A w jaki sposób ustalimy, która z poniższych opcji jest tą najbardziej prawidłową, możliwie najbliższą rzeczywistości”
              ➤➤➤ Nie mamy wystarczająco danych, wszystko co nie zostało naukowo udowodnione, lub obalone jest poza sferą poznania, przynajmniej w tej chwili.

              Czyli innymi słowy cały pański tok argumentacji wisiał na słowie "jeżeli", a to czyni go bezwartościowym w stosunku do rzeczywistości.
              Nie mam czasu na jałowe hipotetyczne rozważania. Dziękuję za rozmowę.

              • Przepraszam za zmarnowany czas, zwyczajnie uznałem, że skoro w wątku omawia Pan hipotetycznego Boga chrześcijan, muzułmanów i żydów zechcesz właśnie o nim rozmawiać, ale najwyraźniej twoją intencją było wyłącznie "badanie fenomenu teizmu" tj. to ująłeś w swoim opisie. Skoro nie interesuje Cię rozmowa w kontekście agnostycznym, to ja również dziękuję.

                • Sorry, miałem akurat za dużo na tapecie.

                  Oczywiście możemy sobie pohipotetyzować, więc powtarzam:

                  ➤➤➤ To on decyduje o tym co jest sprawiedliwe jako autor całego tego zamieszania.

                  Pozwolę się sobie nie zgodzić. Jestem zdolny do własnej oceny sprawiedliwości i wg niej Jahwe wypada bardzo blado. Ocena sprawiedliwość nie jest arbitralna, tak jak i ocena moralności.



                  Ale zupełnie nie rozumiem co znaczy „rozmowa w kontekście agnostycznym”.

  • Dobre, dobre... tylko dlaczego Filmweb? Nie pytam złośliwie, po prostu zastanawia mnie jaki sens ma szukanie konfrontacji z chrześcijanami na forum miłośników kinematografii. Niektóre filmy sprzyjają podobnym dyskusjom, ale tutaj nie mówimy nawet o nadchodzącej premierze "Exodusu", tylko po prostu o autentyczności Biblii oraz sensie wiary w jakiegokolwiek Boga/boga. Mało to filmowe :P

    • Rozmowa dotyczy książki na podstawie której powstaje ten film. Nie widzę więc tutaj offtopicu. Na forum Władcy Pierścieni również można znaleźć rozmowy n/t książki i jakoś nikogo to nie dziwi.

      Poza tym jaki jest sens rozmowy na ten temat np. na forum wiara.pl, gdzie przeczytają to prawie wyłącznie osoby, którym antyintelektualna indoktrynacja religijna całkowicie odebrała zdolność do krytycznego myślenia w obszarach dotyczących ich wiary?
      Albo racjonalista.pl, gdzie przeczytają to prawie wyłącznie osoby, które i tak nie traktują Biblii poważnie, co przypominać będzie noszenie drewna do lasu?

      Tymczasem, ponieważ filmweb nie jest forum związanym z religią, mamy na nim przekrój całego społeczeństwa – tak teistów, jak i ateistów – a teista na forum filmowym ma większe szanse na pozwolenie sobie na rzetelne zastanowienie się nad sprawą (i to w sposób, którego do tej pory nie dokonał), niż zaangażowany teista na forum religijnym (gdzie w dodatku stronniczy moderatorzy edytują i usuwają takie posty) znajdujący tym większą siłę w swoim wierzeniu, im bardziej okazuje się ono absurdalne – bo tym silniejszej wymaga ono wiary (czyli naiwności i/lub urojenia), co dla nich jest cnotą.



      ------------------------------------------------------------ -------------------------------------------------------
      Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

      • Rozumiem. Jeżeli te dyskusje przynoszą ci poczucie spełnienia, good for you, a kogo boli serce, niech nie czyta :) Pozdrawiam!

      • Cześć :) Czy można w przyszłości liczyć na jakiś podobny wywiad (lub zupełnie inny :D) do "Ateisty u Księdza" ? To było bardzo ciekawe, naprawdę.

        Zastanawiam się, czy jest jakikolwiek sens wykłócać się o to, czy biblijny bóg jest dobry, czy zły. Mamy dwudziesty pierwszy wiek, możemy zajrzeć do biblii nawet w internetach jeśli mamy taki kaprys. Każdy może tam zerknąć i ocenić ją wg własnego moralnego kompasu. :)
        Nie czytałem biblii. Zajrzałem tylko i przeczytałem wersy, które tak często przywołujesz w swoich wypowiedziach, panie Impactor :) Nie wiem, czy wyrabiając sobie opinię na temat biblii według nich, mam już pełny jej obraz - myślę, że z pewnością tak nie jest. Mimo wszystko, wystarczy mi to już, aby uznać, że w tym miejscu trzeba oddzielić wiarę w jakiś absolut, od chrześcijaństwa czy wgl od jakichkolwiek religii istniejących w naszym świecie. Grubą kreską ^^

        Dochodzę do wniosku, że są one tylko PRÓBĄ wyjaśnienia tego, dlaczego tu jesteśmy... Po co tu jesteśmy, jaki sens ma nasze życie, JEŚLI po śmierci nic nie ma. Zresztą to też jest oczywiste, wiara powstała, by tłumaczyć niepojęte. Na początku - "hej, nie wiemy czym są gwiazdy; boimy się, ludzie się zastanawiają... powiedzmy, że to bogowie. Tak, to ma sens, bo jeśli nie byliby bogami, to jak mogliby tak ciągle mrugać??? MAKES SENSE, CPT. OBVIOUS!"
        Jak dla mnie - wiadomo, że te próby są bezsensowne. Wiadomo, że każda religia jest w jakiś sposób karkołomna :D że nie ma sensu. Najlepiej o tym wie ktoś, kto w tym siedzi. Tak zatem zgadzam się z Tobą, tylko że z jednym ale. Powiedziałem o tym, że religia próbuje odpowiedzieć nam na pytania o sens naszego istnienia itd. nie bez powodu.

        Czy naprawdę nie przeżywasz chwil, kiedy zastanawiasz się PO CO dzieje się to wszystko i DLACZEGO? Nie wychodzisz poza poziom nwm, biologii? :) Umrzesz.... I co? Wyobraź siebie w fazie głębokiego snu. Czy tak, uważasz, będzie wyglądała nasza śmierć? Zanik świadomości, wieczny sen...? To jest aż... bolesne i stresujące, taka myśl... Jeśli spojrzeć na odwieczny konflikt nauki i wiary, to spotykają się one w jednym punkcie - nie wiedzą jak powstał świat. To nie jest podstawa do uznania wierzeń katolickich ani jakichkolwiek innych za prawdę, doskonale o tym wiem!!! Ale jest to podstawa do tego, by stwierdzić, że w tym momencie nie ma różnicy czy wierzysz w jakiegoś STWORZYCIELA, czy w JAKĄŚ-MĄDRĄ-NAUKOWĄ TEORIĘ. Nagle się okazuje, że po prostu nie wiesz - nie wiadomo co się wydarzyło.
        I kurde, można puścić czasem wodze fantazji, nie? Zacząć jakoś to rozkminiać... Czy to ma jakiś sens, czy istniejemy po coś, kto nas stworzył. Biologia? Z zupy pierwiastków wyszło dna, i znalazło sobie powłoki, roboty i dzisiaj niepodzielnie rządzi światem? :D Dlatego nie dziwmy się że powstały religie. To jest naturalna rzecz. Nie patrzmy na biblię. Nie chodźmy do kościołów, bo to są darmozjady, pedofile i czopy (celowo się śmieję, bez hejtów!). Ale powinniśmy zrozumieć, dlaczego religie powstały, i uszanować to!

        Dlatego uważam, że bywasz czasem zbyt agresywny, zbyt bardzo krzyczysz na tych katolików. Widzę, że masz wielką wolę życia, I jak na razie zapewne nie zaprzątasz sobie umysłu czymś tak prozaicznym jak śmierć, i... sens naszego istnienia. czy w ogóle sensem istnienia świata. Albo tym, że ... no rozkmiń to: mamy wszechświat. On po prostu jest. W czym on się znajduje? W czym jest umiejscowiony? :D W czerni, w nicości? Dobra, a w czym jest ta nicość? xD Ja wiem, że ty z pewnością uwazasz to za durne, nudne i kompletnie bezproduktywne myśli. Ale ja czasem potrzebuję posiedzieć i pomyśleć. Dochodzę wówczas do wniosku, że nie mogę niczego wykluczyć. Nie mogę wykluczyć, że za 10k lat dostaniemy w pełni satysfakcjonującą ludzi teorię naukową popartą niezłomnymi dowodami, wyjaśniającą raz a dobrze jak powstal świat i dlaczego... Ale nie mogę też wykluczcyć, że za 10k lat przyjdą na ziemie komsici i powiedzą: dobra, czopy, to my was stworzyliśmy jesteśmy waszymi bogami, więc na kolana, ku**a

        Nie tykam tematu religii bo wiadomo - biblię pisali ludzie, ziomuś xD Pisali ją tysiące lat temu, potem była przerabiana i przepisywana. To tylko książka, którą pisali inne ziomusie, którzy uważali, że innowierców trzeba palić, a kobiety gwałcić (jeśli mają być naszymi żonami, tylko wtedy!).
        O innych religiach za bardzo tutaj nie wspominasz - ale jestem przekonany, że tam sprawy mają się podobnie - mam zresztą na to wygrzane, czerpię sadystyczną przyjemność z obserwowania jak katoliki rozbijają się o twoją jasną i oczywistą argumentację. Sw drogą - jak to możliwe, że nie znalazł się na filmwebie ŻADEN katolik (rany ta niewiedza... powiedzmy, Wierzący) z twoim poziomem wiedzy i KONKRETNYMI argumentami w zanadrzu? Bo takich nie ma?

        Dobra, jest godzina czwarta a ja jestem narąbany jak messerszmit, wiec może postawię ostatnie pytanie i idę spać
        Impactorze, czy nigdy nie czułeś jakiejś chęci wyjaśnienia powodu twojej egzystencji? Świadomości po smierci? Nie zląkłeś się tej perspektywy nocną porą? Nigdy nie tknęło cię uczucie, że coś jest niewyjaśnione, że są rzeczy na które nauka nie ma odpowiedzi??? Bo jeśli tak, to automatycznie NIE WIESZ czy nie istnieje jakiś byt wyższy. A jeśli NIE WIESZ czy on istnieje, głupio byłoby stwierdzić, że NAPEWNO NIE ISTNIEJE. A jeśli nie jest tak, że na 100%, wiesz, że tam dalej NIC NIE MA, to sprawa pozostaje otwarta :)
        W sumie to wiem, że tych wypocin jest za dużo w stosunku do treści ale kit z tym. Weź sie jakoś rozwiń, Impactor, bo tego nigdy nie robiłeś jeśli chodzi o takie pytania WYŻSZE. Z jednej odpowiedzi w tym temacie... Bodajże, ktoś zapytał "jeśli nie wierzysz w wielki wybuch, to (cośtamcośtam)" A ty odpowiedziałeś, że nie wiesz. Że nie wiesz, i wygląda na to, że masz to gdzieś.
        No właśnie, ale jeśli nie wiesz, to może nami faktycznie rządzi Jahwe? :D!?!?!?!? Taki okrutny Jahwe, który nas powyzabija, oskóruje i nie wiem, wypali oczy, za to że przestaliśmy zabijać innowierców?
        I mean - WHO KNOWS!?

        • Cześć lokimojboze,

          Często rozmówcy mają obiekcje przed nagrywaniem ich, ale całkiem możliwe że jakiś się zgodzi i będą kolejne upublicznione wywiady. Nie wiem tylko, czy po polsku.

          Zgadzam się, że religia to próba wyjaśnienia świata. Tylko że jej wyjaśnienia dzielą się pomiedzy bezpodstawne i demonstrowalnie fałszywe. Są więc one bezużyteczne, ponieważ nie są one odróżnialne od fałszu. Co komu po takich wyjaśnieniach?
          Lepiej chyba powiedzieć „Nie wiem, spróbujmy sprawdzić jak jest w rzeczywistości!” niż „Wiem! Jahwe i niebo!”


          ➤➤➤ Czy naprawdę nie przeżywasz chwil, kiedy zastanawiasz się PO CO dzieje się to wszystko i DLACZEGO?

          Pytanie „po co” jest pozbawione sensu. Jaki był cel przesunięcia kamyczka o 10 cm przez nurt wody? Celowość zjawisk naturalnych jest tylko naszą próbą antropomorfizacji martwej natury.

          A na pytanie „dlaczego” (czyli „z jakiej przyczyny”) odpowiada nauka.


          ➤➤➤ Nie wychodzisz poza poziom nwm, biologii? :) Umrzesz.... I co? Wyobraź siebie w fazie głębokiego snu. Czy tak, uważasz, będzie wyglądała nasza śmierć? Zanik świadomości, wieczny sen...? To jest aż... bolesne i stresujące, taka myśl...

          Lepsza analogią od snu jest nieistnienie przez miliardy lat, którego „doświadczałeś” przed swoimi narodzinami.
          Czy bolesne i stresujące było dla Ciebie nieistnienie przed Twoimi narodzinami? Czy masz teraz z tego powodu traumę? Nie? To dlaczego miałbyś mieć później? Twoja świadomość istnieje przez te kilkadziesiąt lat, więc wykorzystaj je jak najlepiej potrafisz i doceń to, że jesteś jedynym znanym elementem wszechświata, który ma szczęście taką samoświadomość chwilowo posiadać.


          ➤➤➤ Jeśli spojrzeć na odwieczny konflikt nauki i wiary, to spotykają się one w jednym punkcie - nie wiedzą jak powstał świat.

          Nonsens.
          To nauka twierdzi, że nie wie jak powstał świat.
          Religia (którą mylisz z wiarą – czyli wierzeniem w twierdzenia religii) twierdzi że wie doskonale – magia!


          ➤➤➤ w tym momencie nie ma różnicy czy wierzysz w jakiegoś STWORZYCIELA, czy w JAKĄŚ-MĄDRĄ-NAUKOWĄ TEORIĘ.

          Oczywiście, że jest kolosalna różnica.
          Wierzenie w stworzyciela = wiara = wierzenie nieposiadające żadnych podstaw do uznania go za prawdę, lub posiadające podstawy do uznania je za fałsz.
          Wierzenie w teorię naukową = wiedza lub wierzenie uzasadnione = wierzenie posiadające całe dziedziny dowodów wskazujące na to, że jest ono zgodne z prawdą, i nieposiadające ani jednego dowodu jemu przeczące.


          ➤➤➤ Dlatego nie dziwmy się że powstały religie. To jest naturalna rzecz. (…) Ale powinniśmy zrozumieć, dlaczego religie powstały, i uszanować to!

          A kto tutaj się dziwi i nie rozumie, dlaczego religie powstały? Powstały, bo taki był nieunikniony efekt rozwoju mózgu ludzkiego. Ale ich czas minął i teraz powinny odejść w mrok historii, bo od tysięcy lat powodują więcej szkód niż korzyści.


          ➤➤➤ jak na razie zapewne nie zaprzątasz sobie umysłu czymś tak prozaicznym jak śmierć, i... sens naszego istnienia. czy w ogóle sensem istnienia świata.

          Ciekawe, na jakiej podstawie wyciągasz takie wnioski. Stąd, że nie przyjmuję bezpodstawnych i absurdalnych odpowiedzi na takie pytania?


          ➤➤➤ no rozkmiń to: mamy wszechświat. On po prostu jest. W czym on się znajduje? W czym jest umiejscowiony? :D W czerni, w nicości? Dobra, a w czym jest ta nicość? xD

          Rozkminiam to od przedszkola. Nie zmienia to faktu, że nie wiem. A Ty wiesz? Nie? To zostań naukowcem i poświęć resztę życia próbom zawodowej rozkminy na takie tematy, i jeżeli dojdziesz do jakiejś teorii (czyli udowadnialnej hipotezy), to dostaniesz nagrodę Nobla.

          Ale dopóki nie potrafisz w żaden sposób zademonstrować prawdopodobności swojego wyjaśnienia, to nadal pozostajesz na etapie – NIE WIEM.


          ➤➤➤ Ja wiem, że ty z pewnością uwazasz to za durne, nudne i kompletnie bezproduktywne myśli. Ale ja czasem potrzebuję posiedzieć i pomyśleć.

          http://en.wikipedia.org/wiki/Straw_man


          ➤➤➤ Dochodzę wówczas do wniosku, że nie mogę niczego wykluczyć. Nie mogę wykluczyć, że za 10k lat dostaniemy w pełni satysfakcjonującą ludzi teorię naukową popartą niezłomnymi dowodami, wyjaśniającą raz a dobrze jak powstal świat i dlaczego...

          No a kto tu cokolwiek wyklucza????????????????? N.I.K.T.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

          Ale dopóki nie masz żadnych dowodów na jakiekolwiek wyjaśnienie, to nie przyjmujesz tego wyjaśnienia za prawdę. A to nie jest to samo, co „przyjmujesz je za fałsz”.
          Jeżeli nie rozumiesz tej różnicy, to poczytaj sobie punkty:
          ➊ * Czym jest ateizm, oraz czym ateizm nie jest – wyjaśnienie, wraz z przykładami  
          ➌ * Trzy możliwe pozycje względem twierdzenia o istnieniu boga



          ➤➤➤ O innych religiach za bardzo tutaj nie wspominasz - ale jestem przekonany, że tam sprawy mają się podobnie

          Po pierwsze – większość rozmów n/t Biblii dotyka w takim samym stopniu chrzescijaństwa, jak judaizmu i islamu – to wszystko są te same religie, ten sam bóg i ta sama mitologia. Tylko zupgradowana z judaizmu (1.0) do wersji 1.1 (chrześcijaństwo) oraz 1.3 Collector'sEdition (islam).

          Po drugie - na filmwebie, spośród teistów, są prawie wyłącznie chrześcijanie. Trudno więc pisać szerzej o innych religiach, skoro nie ma tutaj ich przedstawicieli. Ale spośród chrześcijan mamy już tutaj szerszy wachlarz, niż samych katolików.


          ➤➤➤ mam zresztą na to wygrzane, czerpię sadystyczną przyjemność z obserwowania jak katoliki rozbijają się o twoją jasną i oczywistą argumentację. Sw drogą - jak to możliwe, że nie znalazł się na filmwebie ŻADEN katolik (rany ta niewiedza... powiedzmy, Wierzący) z twoim poziomem wiedzy i KONKRETNYMI argumentami w zanadrzu? Bo takich nie ma?

          Jeżeli coś jest zbudowane na bezpodstawności i absurdzie, to walentne argumenty na poparcie tego są po prostu nieosiągalne. Nic więc w tym dziwnego.
          Ale od czasu do czasu trafiają się tacy, którzy przynajmniej starają się stworzyć logiczne argumenty, chowając absurd za więcej niż jednym prześwitującym parawanem. Paradoksalnie, często są to ludzie na tyle intelektualnie sprawni, że robią to szczerze, a kiedy wykaże się błędność ich argumentacji – przestają być teistami: patrz – dział „Dekonwersje” w spisie treści.


          ➤➤➤ Impactorze, czy nigdy nie czułeś jakiejś chęci wyjaśnienia powodu twojej egzystencji? Świadomości po smierci? Nie zląkłeś się tej perspektywy nocną porą? Nigdy nie tknęło cię uczucie, że coś jest niewyjaśnione, że są rzeczy na które nauka nie ma odpowiedzi?

          Myślę, że odpowiedziałem już na to powyżej.


          ➤➤➤ Bo jeśli tak, to automatycznie NIE WIESZ czy nie istnieje jakiś byt wyższy. A jeśli NIE WIESZ czy on istnieje, głupio byłoby stwierdzić, że NAPEWNO NIE ISTNIEJE. A jeśli nie jest tak, że na 100%, wiesz, że tam dalej NIC NIE MA, to sprawa pozostaje otwarta :)

          A jeszcze głupiej byłoby twierdzić, że kiedykolwiek twierdziłem że WIEM, i że byt wyższy nie istnieje. Ponownie kłania się spis treści i pozycje wyjaśniające to, czym jest ateizm.
          Ateizm nie jest wierzeniem w nieistnienie boga.


          ➤➤➤ Weź sie jakoś rozwiń, Impactor, bo tego nigdy nie robiłeś jeśli chodzi o takie pytania WYŻSZE.

          :)
          Powtórz ten zarzut raz jeszcze po przeczytaniu tego postu, to potraktuję go poważnie – jako zasługujący na odpowiedź.


          ➤➤➤ Bodajże, ktoś zapytał "jeśli nie wierzysz w wielki wybuch, to (cośtamcośtam)" A ty odpowiedziałeś, że nie wiesz. Że nie wiesz, i wygląda na to, że masz to gdzieś.

          O tym że mam to gdzieś świadczy to, że nie przyjmuję jakiejś odpowiedzi z powodu braku podstaw do uzniania ją za prawdę? Zastanów się dobrze na trzeźwo.


          ➤➤➤ No właśnie, ale jeśli nie wiesz, to może nami faktycznie rządzi Jahwe? :D!?!?!?!? (...) I mean - WHO KNOWS!?

          Dokładnie. A może rządzą nami Muminki? Albo Odyn? Albo Zeus? Kryszna? Albo transcendentne draże M&Ms? Albo odchody psa sąsiada? Kto to wie?

          Nikt.

          I właśnie dlatego - dopóki nic nie wskazuje na to, że któraś z tych odpowiedzi jest prawidłowa - nie przyjmuje się wierzenia w prawdziwość żadnej odpowiedzi.

          Czy cokolwiek wskazuje na to, że ktoś nami rządzi? Nie? Więc dopóki ten stan rzeczy się nie zmieni, zachowujemy się tak, jakby nikt nami nie rządził.



          ------------------------------------------------------------ ---------------------------------------------------
          Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

          • "Pytanie „po co” jest pozbawione sensu. Jaki był cel przesunięcia kamyczka o 10 cm przez nurt wody? Celowość zjawisk naturalnych jest tylko naszą próbą antropomorfizacji martwej natury."

            "➤➤➤ jak na razie zapewne nie zaprzątasz sobie umysłu czymś tak prozaicznym jak śmierć, i... sens naszego istnienia. czy w ogóle sensem istnienia świata.

            Ciekawe, na jakiej podstawie wyciągasz takie wnioski. Stąd, że nie przyjmuję bezpodstawnych i absurdalnych odpowiedzi na takie pytania?"

            Nie, oczywiście. Przyznaję również, że wyciągnąłem taki wniosek zbyt pochopnie, niemniej spróbuję wyjaśnić raz jeszcze o co mi chodzi.
            Wydaje mi się, że podchodzisz do zjawiska naszej egzystencji w sposób hahahah w pewien sposób "nieuduchowiony". Na wskroś racjonalny. Jesteś maksymalnie sceptyczny, i z tej obserwacji wynikła taka moja myśl, którą chciałbym się podzielić.
            Czy nie uważasz, że w życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, że zupełnie naiwnie, irracjonalnie itd ALE JEDNAK zaczyna on próbować chociaż uwierzyć w życie pozagrobowe? Tzn - jakiś rodzaj egzystencji? Czy nie sądzisz, że leżąc na łożu śmierci (tfu tfu przez lewe ramię :) ) nagle zapragniesz, by coś było PO życiu? Że heheh nawrócisz się w pewnym tego słowa znaczeniu, przez słabość, przez to że będziesz się lękał nicości i... no cóż, śmierci? Czy będziesz aż takim sceptykiem i racjonalistą jak teraz, wiedząc, że za chwilę umrzesz? Czy nie naszła cię nigdy tego typu refleksja?
            Druga rzecz - wydaje mi się, że na to pytanie NAPRAWDĘ nie ma odpowiedzi... Dlaczego dostaliśmy takie duże mózgi i samoświadomość? Dlaczego nam jedynym, natura dała taki skarb? Jestem świadom, że to po prostu wynik rozwoju, ewolucji (poziom podstawówki w końcu), ale jest to coś co nas niezwykle wyróżnia na tle innych zwierząt (heeee xD) Wydaje mi się, że samoświadomość to coś więcej niż jakaś nasza szczególna cecha. Tzn. mamy kciuki - wyróżnia nas to, okej. Ryby mają skrzela w odróżnieniu do ssaków - wyróżnia je to. Ale samoświadomość wydaje się być czymś więcej, czymś niezwykłym. Jak się chwilę nad tym zastanowić, to wydaje się być naprawdę interesujące zagadnienie. Co o tym sądzisz?

            • a taka wiara w życie pozagrobowe - albo chęć posiadania takiej wiary - to troszkę zahaczenie o postać jakiegoś boga, no nie? ^^

            • ➤➤➤ Wydaje mi się, że podchodzisz do zjawiska naszej egzystencji w sposób hahahah w pewien sposób "nieuduchowiony". Na wskroś racjonalny. Jesteś maksymalnie sceptyczny, i z tej obserwacji wynikła taka moja myśl, którą chciałbym się podzielić.

              Owszem, podchodzę do sprawy racjonalnie i sceptycznie. Ale to co znaczy?

              Racjonalnie – znaczy logicznie, używając rozumu, czyli jedynego narzędzia dochodzenia do sensownych wniosków dostępnego człowiekowi.
              Sceptycznie – czyli przyjmując za prawdę tylko te twierdzenia, które posiadają poszlaki bycia prawdą.

              Czy więc powinienem robić inaczej? Powinienem podejść do sprawy nielogicznie, używając narzędzi nienadających się do dochodzenia do sensownych wniosków, oraz przyjmować za prawdę twierdzenia nieodróżnialne od fałszu?


              ➤➤➤ Czy nie uważasz, że w życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, że zupełnie naiwnie, irracjonalnie itd ALE JEDNAK zaczyna on próbować chociaż uwierzyć w życie pozagrobowe? Tzn - jakiś rodzaj egzystencji? Czy nie sądzisz, że leżąc na łożu śmierci nagle zapragniesz, by coś było PO życiu? Że heheh nawrócisz się w pewnym tego słowa znaczeniu, przez słabość, przez to że będziesz się lękał nicości i... no cóż, śmierci? Czy będziesz aż takim sceptykiem i racjonalistą jak teraz, wiedząc, że za chwilę umrzesz? Czy nie naszła cię nigdy tego typu refleksja?

              Nie rozumiem. Dlaczego bliskość śmierci miałaby skłonić mnie do chęci wierzenia w nonsens? Nie jestem już dzieckiem, więc moim celem nie jest wierzenie w to, co mi się bardziej podoba,
              tylko w to, co jest prawdą. Preferuję moim zdaniem bardziej dojrzałą postawę, która czerpie siłę i ukojenie z bycia możliwie najbliższą rzeczywistości – tym bardziej, że nie jest ona straszna - zamiast zamykania oczek i wyobrażania sobie że mnie nie widać.

              Zupełnie nie rozumiem jak ta retoryka, którą postulujesz, miałaby pasować komuś kto nie chodzi już do przedszkola. Poza tym nawet idąc tym tokiem myślenia, przecież lepiej byłoby uwierzyć na łożu śmierci, że wcale się nie umiera, że ma się fizycznie doskonale i będzie się żyło wiecznie.

              Jak by tego nie ugryźć, nic sensownego z Twojej propozycji mi nie wychodzi.



              ➤➤➤ Druga rzecz - wydaje mi się, że na to pytanie NAPRAWDĘ nie ma odpowiedzi... Dlaczego dostaliśmy takie duże mózgi i samoświadomość? Dlaczego nam jedynym, natura dała taki skarb? Jestem świadom, że to po prostu wynik rozwoju, ewolucji (poziom podstawówki w końcu)

              Cieszę się, że sam potrafisz sobie odpowiedzieć na swoje wątpliwości. Pozostaje tylko nauczyć się zaakceptować tą odpowiedź.


              ➤➤➤ ale jest to coś co nas niezwykle wyróżnia na tle innych zwierząt (heeee xD) Wydaje mi się, że samoświadomość to coś więcej niż jakaś nasza szczególna cecha. Tzn. mamy kciuki - wyróżnia nas to, okej. Ryby mają skrzela w odróżnieniu do ssaków - wyróżnia je to. Ale samoświadomość wydaje się być czymś więcej, czymś niezwykłym. Jak się chwilę nad tym zastanowić, to wydaje się być naprawdę interesujące zagadnienie. Co o tym sądzisz?

              Sądzę, że samoświadomość jest naprawdę interesująca, niezwykła i jest jednym z najbardziej intrygujących tematów jakim może oddać się ludzki umysł. Na razie nie rozumiemy jej dostatecznie dobrze. Ale co w związku z tym? Jej istnienie nijak nie wskazuje na istnienie bogów, ani życia po śmierci. Wszystko, co wiemy na jej temat wskazuje na to, że jest ona produktem działania fizycznego mózgu. I kiedy mózg przestaje działać, samoświadomość, świadomość i nasze jestestwo przestaje istnieć.

              Samoświadomość nie jest też unikalna dla ludzi. Nie jest skutkiem bycia członkiem gatunku Homo Sapiens, lecz jest skutkiem dostatecznie daleko posuniętego rozwoju mózgu. Samoświadome są też np. niektóre ptaki z rodziny krukowatych, szympansy i delfiny.


              ➤➤➤ a taka wiara w życie pozagrobowe - albo chęć posiadania takiej wiary - to troszkę zahaczenie o postać jakiegoś boga, no nie? ^^

              Nie. Jedno nie oznacza drugiego. Są religia w których jest życie pozagrobowe, w których boga nie ma – czyli religie ateistyczne, jak np. buddyzm. Są też religie w których pomimo istnienia boga, nie istnieje życie pozagrobowe – jak np. pierwowzór chrześcijaństwa zwany judaizmem.

              • O.o to czym jest wobec tego samoswiadomosc? cholera musze poczytac. bo zostalem zagiety. csy samoswiadomosc to nie miedY innymi umiejetnosc abstrakcyjnego myslenia, przewidywania? O.o

                • Mam pytanie :D

                  Doszedłem już do punktu, w którym w wątpliwość podaje się istnienie czegoś takiego jak prawdopodobieństwo. Które jest jedynie naszą subiektywną oceną rzeczywistości, a nie faktycznym stanem rzeczywistości.
                  Czyli jeśli coś się stało, to 100%, że musiało się tak stać.
                  Jeśli się nie stało, było na to 0%

                  No to teraz wiącha.
                  Czyli summa summarum, albo bóg jest albo go nie ma, nie?
                  Czyli summa summarum, albo Tatuś Muminka jest, albo go nie ma? Tak?

                  ----> jasne. Ale: albo jest, albo go nie ma; 50% szansy na dobrą odpowiedź. Czyli ateista ma równe szanse z teistą...? A jeżeli zaczynamy wymieniać dlaczego, bóg raczej nie istnieje, to spada prawdopodobieństwo...
                  Które nie istnieje!

                  I co teraz? :D :D :D

                • ➤➤➤ Czyli summa summarum, albo bóg jest albo go nie ma, nie? Czyli summa summarum, albo Tatuś Muminka jest, albo go nie ma? Tak?

                  Tak.


                  ➤➤➤ Ale: albo jest, albo go nie ma; 50% szansy na dobrą odpowiedź. Czyli ateista ma równe szanse z teistą...?

                  1. To, że coś jest bezpośrednim logicznym zaprzeczeniem skutkującym dwoma przeciwstawnymi opcjami w pełni wyczerpującymi pulę możliwości nie znaczy, że wierzenie w obie opcje jest jednakowo uzasadnione (50/50).

                  Załóżmy, że w wiadrze jest miliard kulek czarnych, oraz jedna kulka biała. Można więc wylosować albo kulkę czarną, albo białą - więc dwie możliwości. Ale czy to znaczy, że mamy jednakowe szanse na wylosowanie tak czarnej, jak i białej?


                  2. Ateista, czy antyteista?

                  Ateista: brak przyjęcia, że kulka jest biała, a nie przyjęcie, że kulka jest czarna. Więc "szanse" nie mają zastosowania.
                  Antyteista: tylko jeżeli ma identyczne podstawy do wierzenia w jego istnienie, co w jego nieistnienie. Zależnie od definicji boga, w moje ocenie szanse teisty zmierzają do (ale nie osiągają) zera.



                  ➤➤➤ A jeżeli zaczynamy wymieniać dlaczego, bóg raczej nie istnieje, to spada prawdopodobieństwo... Które nie istnieje! I co teraz? :D :D :D

                  Nic. Prawdopodobieństwo nie istnieje w rzeczywistości obiektywnej. Ale jako koncept opisujący naszą niewiedzę/niepewność, prawdopodobieństwo jak najbardziej istnieje. W tym przypadku nasza niepewność względem nieistnienia boga spada, a rośnie niepewność względem istnienia.

                • "Nic. Prawdopodobieństwo nie istnieje w rzeczywistości obiektywnej. Ale jako koncept opisujący naszą niewiedzę/niepewność, prawdopodobieństwo jak najbardziej istnieje. W tym przypadku nasza niepewność względem nieistnienia boga spada, a rośnie niepewność względem istnienia."

                  Ja tutaj widzę jednak takie zapętlenie które prowadzi... nie wiem dokąd. W obiektywnej rzeczywistości prawdopodobieństwo nie istnieje (czyli jednak fifty/fifty), a jednak używamy go by określić coś mianem naiwności/urojenia.

                  Czy zatem prawdopodobieństwo= poziom uzasadnienia jakiegoś twierdzenia?

                  "Załóżmy, że w wiadrze jest miliard kulek czarnych, oraz jedna kulka biała. Można więc wylosować albo kulkę czarną, albo białą - więc dwie możliwości. Ale czy to znaczy, że mamy jednakowe szanse na wylosowanie tak czarnej, jak i białej?"

                  No tak, jasne :D
                  Chociaż... W sumie, to w pewnym sensie... O rany. xD

                  Generalnie twoja odpowiedź była bardzo satysfakcjonująca, pełna i jak zwykle, oczywiście szybka, za co bardzo ci dziękuję.

                • ➤➤➤ Ja tutaj widzę jednak takie zapętlenie które prowadzi... nie wiem dokąd. W obiektywnej rzeczywistości prawdopodobieństwo nie istnieje (czyli jednak fifty/fifty)

                  Nie.
                  W obiektywnej rzeczywistości nie jest 50/50, tylko 100/0.


                  ➤➤➤ a jednak używamy go by określić coś mianem naiwności/urojenia.

                  Natomiast w naszych umysłach nasza wiedza n/t stanu obiektywnej rzeczywistości wynosi:

                  x / 100-x

                  Jeżeli

                  x = 98

                  to

                  98 / 2



                  ➤➤➤ Czy zatem prawdopodobieństwo= poziom uzasadnienia jakiegoś twierdzenia?

                  Tak.


                  ➤➤➤ Generalnie twoja odpowiedź była bardzo satysfakcjonująca, pełna i jak zwykle, oczywiście szybka, za co bardzo ci dziękuję.

                  Proszę bardzo. Obecnie mam czas tylko na takie odpowiedzi, stąd zaniedbuję inne wątki.

        • Właściwie nie wiem do kogo mam tego posta kierować, do ciebie, czy to impactora, ale sądzę, że główny problem, który się pojawia w wypowiedziach ludzi na tym forum, to brak rozróżnienia między duchowością (indywidualnym przeżyciem duchowym), a religią. Indywidualną duchowość posiada każdy człowiek, ponieważ każdy z nas jakoś tłumaczy sobie swoje doświadczenie życia, istnienia. Nie ważne czy racjonalizujemy i analizujemy fakty w duchu materialistycznym a la Dawkins, czy też ciągnie nas do mistycyzmu, medytacji, transcendencji, itd. wszyscy posiadamy "duchowość", zdolność do dostrzegania piękna, świadomość swojego bytu, czymkolwiek by ona nie była. Duchowość jest więc naturalna, subiektywna, wolna od dogmatu tak długo, jak nie poszukujemy odpowiedzi poza własnym doświadczeniem. Religia natomiast jest odpowiedzią kultury i społeczeństwa na potrzebę duchową. To o tym wspominałeś. Religia w sposób dogmatyczny oraz despotyczny, narzuca człowiekowi koloryt przeżycia duchowego, a co najważniejsze, zastępuje etykę moralnością, zazwyczaj opartą na jakimś niepodważalnym wzorcu, który nie podlega ewolucji. Religia jest narzędziem kontroli. Myślę, że impactor ma rację, mówiąc o kresie religii, tak, ona powinna upaść wraz ze wzrostem ludzkiej świadomości. Żaden człowiek nie może narzucić drugiemu swojej odpowiedzi na pytanie o tajemnicę bytu, bo ta odpowiedź zawsze jest subiektywna. Poza tym, jeżeli odpowiedź nie istnieje, ponieważ samo pytanie jest iluzoryczne, tym bardziej nie powinniśmy budować mitologii wokół niego. "Nie wiem", jest słuszną odpowiedzią, kiedy brakuje jakichkolwiek danych, czy dowodów :)

          • mysle ze to bardzo madre co powiedziales. a ja, z braku innych zainteresowanych sprobuje pogadac z Impactorem :)

          • Twoje słowa zdają się sugerować, że religia jest jedyną odpowiedzią kultury i społeczeństwa na potrzebę duchowości, oraz że materializm wyklucza duchowość.

            Nie mógłbym zgodzić się z żadnym z powyższych.

            Odpowiedzią kultury i społeczeństwa na duchowość są wszelkie przejawy sztuki i... kultury. Religia to tylko jeden z licznych tego przejawów.

            Natomiast materializm – czyli postawa, że materii/energia jest podstawą - nijak duchowości nie wyklucza. Wszystko co wiemy o świecie wskazuje na to, że uczucia i potrzeby wyższe są produktem materialnego mózgu i zachodzących w nim procesów fizyko-chemicznych. Ta materialistyczna konkluzja w absolutnie żaden sposób nie kłuci się z pisaniem wierszy, zachwytem nad arią operową, zgłupieniem z miłości, tworzeniem malowideł naskalnych, czy nadawaniem życiu sensu pozabiologicznego.

            W przeciwieństwie do religii, materializm nie stawia wozu przed koniem, tylko wóz zaprzęga do konia. To wszystko.

          • Drugą sprawą jest to, że chyba pominąłeś jeden z głównych problemów religii (chociaż wspomniałeś o chyba jeszcze ważniejszym – patologizacji moralności) – czyli podawanie wyssanych z palca twierdzeń n/t stanu obiektywnej rzeczywistości – gdzie wchodzi w konflikt z nauką, czyli jedyną dostępną człowiekowi metodą na rzetelne odkrywanie prawdy n/t rzeczywistości.

            Kiedy do tego konfliktu dochodzi, pierwszym prerogatywen religii jest zaprzeczenie nauce i utrzymanie swoich twierdzeń, ponieważ wg religii wiara, czyli wierzenie bez dowodów (naiwność) lub wierzenie wbrew dowodom (urojenie) jest bardziej szlachetne, niż wierzenie uzasadnione i demonstrowalnie prawdziwe. Dopiero, kiedy społeczeństwo przestaje być podatne na robienie z siebie idiotów, wtedy z braku wyboru religia nagina się i modyfikuje swoje dotychczasowe bezpodstawne twierdzenia (dodając do nich kolejny poziom absurdu) tak, by nie kłuciły sie one chociaż z cząstką niezaprzeczalnej już prawdy.


            Poza tym zgadzam się w pełni z Twoimi słowami.

            • Chyba źle mnie zrozumiałeś :)

              " Nie ważne czy racjonalizujemy i analizujemy fakty w duchu materialistycznym a la Dawkins, czy też ciągnie nas do mistycyzmu, medytacji, transcendencji, itd. wszyscy posiadamy "duchowość", zdolność do dostrzegania piękna, świadomość swojego bytu, czymkolwiek by ona nie była."

              Nie ma więc znaczenia czy jesteśmy materialistami czy wierzymy w jakieś przeżycia mistyczne, wszyscy jesteśmy świadomi i zdolni do "przeżycia duchowego". Przez duchowość można rozumieć wiele rzeczy, jak zdolność do tworzenia i odczuwania piękna, sztuki. Tak więc nigdzie w swojej wypowiedzi nie twierdziłam, że materializm wyklucza duchowość :) Nie uważam też, że religia jest jedyną odpowiedzią na potrzebę duchową. Właściwie to jestem przekonana, że takie podejście do rzeczy raczej utrudniało nam rozwój i funkcjonowanie przez tysiące lat.

              Rozumiem w pełni podejście materialistyczne i znaczenie nauki dla ewolucji cywilizacyjnej, etycznej oraz społecznej człowieka. Jednak nauka wymaga ciągłej aktualizacji, a przełomów dokonuje się na drodze kwestionowania zastanego stanu rzeczy. Tutaj pozwolę sobie odnieść się do twojej wypowiedzi.

              "(...) nauką, czyli jedyną dostępną człowiekowi metodą na rzetelne odkrywanie prawdy n/t rzeczywistości."

              Z tym twierdzeniem zgadzam się częściowo, ponieważ podstawowy mechanizm pozyskiwania i interpretacji "prawd" czyli informacji, ma niewiele wspólnego z jakimkolwiek systemem metodologicznym. Oczywiście, istnieje postępowanie naukowe, ale czym tak naprawdę jest budowanie obrazu świata, jeżeli nie nadzwyczaj skomplikowaną operacją umysłową? Nie chcę tutaj wchodzić na tereny kognitywistyki, bo to nie czas, ani miejsce, domyślam się, że wiesz o czym mówię. Bardzo skomplikowany problem. Nie podważam wcale materializmu, ponieważ ma on swoje miejsce w naszym poznaniu, tak jak fizyka klasyczna przez całe lata miała swoje miejsce - prawa istnieją, są zbadane, przetestowane, działają. Jednak czasem, kiedy postępujemy krok dalej, poza paradygmat, robi się dziwnie, jak przy mechanice kwantowej, albo w świetle niektórych fascynujących teorii (biocentryzm chociażby).
              Oczywiście, postępowanie naukowe zawsze powinno być dla nas punktem wyjścia, ale nie powinniśmy też wzdragać się przed nowymi interpretacjami. Nawet nasza wizja budowy materialnego świata zmieniła się w ciągu ostatnich dziesięcioleci i to właśnie dzięki nauce.

              Przekonania na temat funkcjonowania świata nie mają wpływu na zdolność do doświadczenia duchowego, czy też doświadczenia swojego bytu. Jeżeli chodzi o krytykę religii, to tak, jak najbardziej zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. Polemika czy zaprzeczanie teoriom naukowym powinno odbywać się na jasnych zasadach, prezentacji dowodów i demonstracji, nawet jeżeli mówimy o kompletnych abstraktach, jak to się nierzadko dzieje np. na polu fizyczki czy matematyki. Dlatego religia nie powinna rościć sobie prawa do kwestionowania twierdzeń naukowych z poziomu dogmatu i bez przedstawienia jakiegokolwiek racjonalnego dowodzenia. Niestety, utrzymanie dogmatów, jak wspomniałeś, jest jedną z podstawowych form manipulacji w praktycznie każdym kościele. Moja jedyna obawa względem nauki, to właśnie dogmatyzm, który grozi badaczom zbyt mocno przywiązanym do swoich twierdzeń. Na szczęście nauka o wiele szybciej i częściej poprawia początkowo błędne założenia. Religia rzadko lub... nigdy :) Każdy naukowiec, który zachowuje w pamięci podstawowe zasady postępowania, będzie wolny od niebezpieczeństwa dogmatyzacji.

              Pozdrawiam!

              • ➤➤➤ Chyba źle mnie zrozumiałeś :)

                Ok, cieszę się, że to wyjaśniliśmy.


                ➤➤➤ Jednak nauka wymaga ciągłej aktualizacji, a przełomów dokonuje się na drodze kwestionowania zastanego stanu rzeczy

                Oczywiście. Jednak nie rozumiem funkcji słowa „jednak”. Czyżbyś ów ciągły pęd do samodoskonalenia uważała za słabość nauki?


                ➤➤➤ "(...) nauką, czyli jedyną dostępną człowiekowi metodą na rzetelne odkrywanie prawdy n/t rzeczywistości."
                ➤➤➤Z tym twierdzeniem zgadzam się częściowo,

                I masz zupełną rację, ponieważ powyższe to skrót myślowy. Pełne poprawne zdanie wygląda następująco:

                „Metoda naukowa jest jedyną dostępną człowiekowi metodą na rzetelne dochodzenie do stanowisk możliwie (na tą chwilę) najbliższych stanowi obiektywnej rzeczywistości, czyli prawdzie.”
                I dopóki nie natkniemy się na nic porównywalnie (lub bardziej) skutecznego w dochodzeniu do prawdy, to (nie)stety tylko nauka nam pozostaje.


                ➤➤➤ Moja jedyna obawa względem nauki, to właśnie dogmatyzm, który grozi badaczom zbyt mocno przywiązanym do swoich twierdzeń.

                Myślę, że owo niebezpieczeństwo grozi każdemu człowiekowi, a nie tylko naukowcom. Dlatego, ponieważ wynika to z mechanizmów myślowych, które wykształciliśmy na drodze ewolucji i które kiedyś, dziesiątki i setki tysięcy lat temu, bardziej nam służyły, niż przeszkadzały.
                Tymczasem metoda naukowa została stworzona właśnie po to, aby niwelować i przeciwdziałać takiemu naturalnemu dla człowieka skrzywieniu poznawczemu.
                Tak więc dopóki badacz wyciąga własne przekonania z nauki, a nie „naukę” z własnych przekonań, przywiązanie do bezpodstawnych twierdzeń raczej mu nie grozi.

                Podsumowując - myślę, że zgadzamy się w pełni :)


                Pozdrawiam

  • Oj impactor... nie czytałes biblii dokładnie... albo wogóle... tyle się napisałeś a samie pierdoły.

  • Prawdziwy z ciebie szatan :D Tekst świetny - podoba mi się, daje do myślenia. Choć oczywiście od dawna tajemnicą nie jest, że biblia została napisana w taki sposób aby zastraszyć tłumy, co w skrócie daje władzę nad nimi. Religia została wpojona masom siłą, a że nie było alternatywy to w końcu została przyjęta (bo początkowo ludzie tylko udawali wiarę w "jedynego" i dalej czcili swoje posążki i drzewa i słońce...)
    Poza tym wielka biblioteka Aleksandrii nie spłonęła przez przypadek.

    To zastanawiające, że w XXI wieku są jeszcze ludzie, którzy wierzą, że biblia jest natchniona przez Boga. Wystarczy przecież trochę poczytać a jak na dłoni można znaleźć analogię do religii pogańskich, legend, mitów itp. (np data bożego narodzenia - dawniej święto pogańskie, zdaje się kultywowanie słońca - dzień znów zaczyna robić się coraz dłuższy, światło wygrywa z mrokiem).

    Na szczęscie z chrześcijanami nie jest jeszcze tak źle - Islam to dopiero patologia.

    Nie jestem generalnie ateistą. Nie powiem, że jakiegoś tam Boga nie ma. Nigdy tego nie udowodnię. Ale wierzyć w te brednie z Biblii nie zamierzam, bo to obraża ludzką inteligencję.

  • Obsesje, psychozy, schizofrenie itp. się leczy.

  • Prawda jest inna:

    Bóg się nudził i z gliny stworzył człowieka - mężczyznę. I to było dobre.
    Jednak kiedy odchodził od swego dzieła, to wdepnął w resztkę gliny i zawołał: "Oż kur..."

    No i słowo ciałem się stało. I odtąd mamy kobiety

    :)

  • "Biblia uczy nas, że było to tak..."
    Nie bardzo rozumiem, jak te wyrwane z kontekstu fragmenty Biblii, mają mi pomóc w odpowiedzi na pytanie: "czy powianiem wierzyć w Boga?"

  • "Biblia uczy nas, że było to tak..."
    Nie bardzo rozumiem, jak te wyrwane z kontekstu fragmenty Biblii, mają mi pomóc w odpowiedzi na pytanie: "czy powianiem wierzyć w Boga?"

    • Owe fragmenty Biblii nie są wyrwane z kontekstu, tylko są ciągłą i spójną narracją tak, jak przedstawia ją Biblia. Natomiast odpowiedź na pytanie „Czy powinienem wierzyć w boga” znajduje się nie w tym tekście, tylko tutaj: http://www.filmweb.pl/user/impactor

      • Witam,

        Jaki zatem mają cel owe spójne fragmenty Biblii?
        Mam też pytanie odnośnie stworzonego przez Pana podziału przykazań:
        dlaczego "nie kradnij" zakwalifikował Pan jako pozytywne, "nie zabijaj" jako niejasne?
        A co do podanego linku z ciekawością przeczytam Pana poglądy.

        • ➤➤➤ Jaki zatem mają cel owe spójne fragmenty Biblii?

          Ich przeze mnie przedstawienie w formie skondensowanej? Demonstrację ich absurdu.



          ➤➤➤ dlaczego "nie kradnij" zakwalifikował Pan jako pozytywne, "nie zabijaj" jako niejasne?

          Zabijanie ludzi nie zawsze jest niemoralne. Może też być amoralne, a także moralne. Np:
          - w trakcie wojny obronnej
          - w obronie własnej jeżeli nie ma innej realnej możliwości
          - eutanazja celem skrócenia cierpienia i zachowania godności ludzkiej chorego

          Dlatego też termin powinien brzmieć „Nie morduj”, a nie „Nie zabijaj”. Dodatkowo, bóg wydający przykazanie „Nie zabijaj” wydaje jednocześnie w Biblii kilkadziesiąt innych przykazań, które nakazują zabijanie, np. homoseksualistów, czarownice, nieposłuszne dzieci, noworodki i płody jeśli należą do ludu Samarii, innowierców, niewiernych, ludzi mieszkających w tym samym mieście co jeden niewierzący, ludzi niesłuchających kapłanów, ludzi uprawiających za dużo seksu, ludzi cudzołożących itd., itp.

          ➤➤➤ A co do podanego linku z ciekawością przeczytam Pana poglądy.

          Zapraszam.

          • Hmm...
            całkiem zabawny sposób wyjaśnienia podziału przykazań:
            w takim razie "nie kradnij" również powinno zostać przeniesione do przykazań niejasnych np.

            - gdy skradziony przedmiot pomoże w sytuacji zagrożenia życia.

            Używając tego sposobu, każdy przepis, w tym również te aktualne, możemy poddać w wątpliwość.

            • ➤➤➤ w takim razie "nie kradnij" również powinno zostać przeniesione do przykazań niejasnych np. gdy skradziony przedmiot pomoże w sytuacji zagrożenia życia.

              W takiej sytuacji nie jest to kradzież, czyli przywłaszczenie mienia.


              ➤➤➤ Używając tego sposobu, każdy przepis, w tym również te aktualne, możemy poddać w wątpliwość.

              I właśnie m.in. dlatego biblijny dekalog, nawet w przypadku tych "dobrych" przykazań, jest bezmyślny i niemożliwy do przestrzegania. Próbuje on opisać całość tego co zabronione i nakazane systemem prostych, uniwersalnych reguł zawierających się w kilku zdaniach. Śmieszne, biorąc pod uwagę, że sam kodeks karny stworzony przez niedoskonałego człowieka i nieprzewidujący wszystkich sytuacji liczy kilkaset stron drobnego druku, i nie obejmuje prawa cywilnego, ani gospodarczego.


              http://www.filmweb.pl/user/impactor


              ② * Moralność teistyczna kontra Moralność ateistyczna (humanistyczna)
              która z nich rzeczywiście zasługuje na miano "moralności", i dlaczego?

              ⑨ * Ateistyczna moralność sytuacyjna (nie mylić z subiektywną) (4 kolejne posty, rozwiązanie w ostatnim)
              W jaki sposób działa najwyższa znana człowiekowi forma moralności, w odróżnieniu od „moralności” odgórnych nakazów, jak np. w Biblii. Cudzysłów, ponieważ tylko najwyższa forma moralności zasługuje na miano bycia moralną.

  • Ciekawa dyskusja. Fajnie, że próbujecie rozmawiać tu o takich rzeczach w sposób w miarę kulturalny i bez obrażania. Też pozwolę sobie dodać kilka uwag, jeśli można.

    1) Wskazywanie jakichś nieścisłości w Biblii raczej nie ma sensu, bo większości historii, tych starotestamentowych, nie powinno interpretować się dosłownie. To przenoście i parabole, które miały pomóc prostym ludziom żyjącym z tamtych czasach zrozumieć religię. Przykładowo historia potopu i Noego jest taką przenośnią, rodzajem przypowieści. Na pewno arka w takiej postaci jak jest opisana w Biblii nie została zbudowana, bo to by było niemożliwe. Ale sama historia potopu jest częściowo oparta na faktach. Można znaleźć relacje o potopie także w innych, niebiblijnych źródłach. Podobnie Adam i Ewa - ich historia też nie powinna być traktowana dosłownie. Te postaci symbolizują większą grupę ludzi, tak jak drzewo, wąż itp. - to wszystko są symbole, a cała ta historia nie wydarzyła się w rzeczywistości - nawet kościół tak twierdzi.

    2) Wszystkie te prawa, które podałeś opierają się wyłącznie na Starym Testamencie. Mówiąc o Biblii nie można opierać się jedynie na jej części. Trzeba też uwzględnić Nowy Testament, w którym jest jasno napisane, że Jezus wypełnił Prawo i wszystkie te żydowskie zakazy przestały obowiązywać.

    3) Czemu "nie kradnij" klasyfikujesz jako nakaz rzeczywiście dobry, podczas gdy "nie zabijaj" już jako nieprzemyślany i niejasny? Wiadomo, że każdy przypadek jest inny. Ale jest coś takiego jak podział grzechów, niektóre są lżejsze, inne cięższe. Np. jak zabijesz kogoś w obronie własnej albo przez przypadek to jest to mniejszy grzech niż jak zamordujesz człowieka z premedytacją. Zabicie kogoś nigdy nie jest dobre, czasem są po prostu różne okoliczności łagodzące, ale to nadal grzech, mniejszy lub większy, w zależności od sytuacji.

    • ➤➤➤ 1) Wskazywanie jakichś nieścisłości w Biblii raczej nie ma sensu, bo większości historii, tych starotestamentowych, nie powinno interpretować się dosłownie. To przenoście i parabole...

      http://www.filmweb.pl/user/impactor

      ② * Biblia i jej interpretacja 
      czy interpretacja Biblii może być użytecznym źródłem informacji o rzeczywistości, lub bogu i jego woli?

      ⑫ * Czym się różni fanatyk od postępowego chrześcijanina
      i który z nich utrzymuje bardziej absurdalną pozycję.

      Słowem – nie dysponujesz absolutnie żadnym narzędziem pozwalającym odróżnić to, co w Biblii ma być traktowane dosłownie, od tego co ma być traktowane jako metafora. Nie dysponujesz też żadną podstawą by uznać Adama i Ewę za prawdę, a cuda i zmartwychwstanie Jezusa za metaforę (i odwrotnie). Jedynym powodem, dla którego dzisiaj większość chrześcijan nie traktuje większości Biblii dosłownie jest fakt, że dzisiaj dowiedzieliśmy się tyle o świecie, że nawet dla ludzi antyintelektualnie zindoktrynowanych branie na serio słów Biblii jawi się to idiotyzmem. Muszą więc z tego jakoś wybrnąć, i im więcej rzeczy okazuje się niedorzecznymi idiotyzmami, tym więcej uznawanych jest za „metafory”.



      ➤➤➤ 2) Wszystkie te prawa, które podałeś opierają się wyłącznie na Starym Testamencie. Mówiąc o Biblii nie można opierać się jedynie na jej części. Trzeba też uwzględnić Nowy Testament, w którym jest jasno napisane, że Jezus wypełnił Prawo i wszystkie te żydowskie zakazy przestały obowiązywać.

      http://www.filmweb.pl/user/impactor

      ➌ * Jezus - nakazanie przestrzegania wszystkich starotestamentowych przykazań (revisited) 
      dodatkowo: Czy Nowy Testament jest podstawą moralności?



      ➤➤➤ 3) Czemu "nie kradnij" klasyfikujesz jako nakaz rzeczywiście dobry, podczas gdy "nie zabijaj" już jako nieprzemyślany i niejasny?

      Zabijanie ludzi nie zawsze jest niemoralne. Może też być amoralne, a także moralne. Np:
      - w trakcie wojny obronnej
      - w obronie własnej jeżeli nie ma innej realnej możliwości
      - eutanazja celem skrócenia cierpienia i zachowania godności ludzkiej chorego
      - zabicie własnego nowonarodzonego dziecka natychmiast po chrzcie (ale tylko wg mitologii chrześcijańskiej),
      - itd, itp

      Dlatego też termin powinien brzmieć „Nie morduj”, a nie „Nie zabijaj”. Dodatkowo, bóg wydający przykazanie „Nie zabijaj” wydaje jednocześnie w Biblii kilkadziesiąt innych przykazań, które nakazują zabijanie, np. homoseksualistów, czarownice, nieposłuszne dzieci, noworodki i płody jeśli należą do ludu Samarii, innowierców, niewiernych, ludzi mieszkających w tym samym mieście co jeden niewierzący, ludzi niesłuchających kapłanów, ludzi uprawiających za dużo seksu, ludzi cudzołożących itd., itp.


      ➤➤➤ jest coś takiego jak podział grzechów, niektóre są lżejsze, inne cięższe. Np. jak zabijesz kogoś w obronie własnej albo przez przypadek to jest to mniejszy grzech niż jak zamordujesz człowieka z premedytacją. Zabicie kogoś nigdy nie jest dobre, czasem są po prostu różne okoliczności łagodzące, ale to nadal grzech, mniejszy lub większy, w zależności od sytuacji.

      Wychodzisz z zupełnie błędnego założenia, że grzech = zło, czyn niemoralny, a przestrzeganie przykazania = dobro, i czyn moralny. Tymczasem często jest dokładnie odwrotnie i ów grzech jest czynem moralnym, a zastosowanie się do boskiego przykazania byłoby niemoralnym bestialstwem.

  • Po przeczytaniu większości komentarzy i odpowiedzi na nie, stwierdzam, ze 'impactorowi' sie nudzi i mysli ze jezeli napisze baaardzoo duzo slow zamiast kilku konkretnych zdan to ludzie uznaja ze jest on madry. Miej tam sobie swoje poglady ale nie musisz nimi męczyć i denerwowac innych ludzi. OKEJ rozumiemy, ze nie wierzysz w Boga, ale co nas to obchodzi ? Ja wierze w Boga i mam do tego prawo bo to wolny kraj i zadne twoje zalosne wypociny tego nie zmienia. :) I jak teraz mi tu odpowiesz suuper dluga i "interesujaca" wypowiedzial, punktujac strzałeczkami (➤➤➤) po kolei zdania i starając się na nie inteligentnie i książkowo odpowiedzieć a późnej dodać ta twoja cudoowna reklamę (----[...]Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor) to POWODZENIA, bo szczerze mnie to nie obchodzi i nie pisze tego komentarza żeby podyskutować lub zmienić twoje zdanie odnośnie Boga, bo mam to po prostu gdzieś.

    • ➤➤➤ stwierdzam, ze 'impactorowi' sie nudzi i mysli ze jezeli napisze baaardzoo duzo slow zamiast kilku konkretnych zdan to ludzie uznaja ze jest on madry.

      A wzięłaś pod uwagę, że może po prostu piszę baaaardzo dużo konkretnych zdań? Pewnie nie, bo nie potrafisz odróżniać konkretnych zdań, od zdań niekonkretnych.


      ➤➤➤ a wierze w Boga i mam do tego prawo bo to wolny kraj i zadne twoje zalosne wypociny tego nie zmienia. :)

      Owszem, masz do tego takie samo prawo, jak ja do swoich wypocin. A to, czy one zmienią Twoją wiarę w boga zależy już tylko od stopnia, do jakiego antyintelektualna indoktrynacja religijna uszkodziła Twoje fakultety intelektualne odpowiedzialne za krytyczne myślenie w odniesieniu do religii.

      Pozdrawiam

      • Hej imperator.
        Z ciekawością śledzę ten wątek i postanowiłem wrzucić swoje dwa grosze. Jestem osobą wierzącą (katolikiem). Dzięki z góry za kulturalną dyskusję.


        1. Jakie masz wykształcenie? - nie mam wątpliwości, że jesteś osobą inteligentną. Czy nie jesteś przypadkiem po filozofii lub logice ? Wiem, że wykształcenie ma się często nijak do inteligencji człowieka, który może też robić pewne rzeczy z pasji. Logiką się co najmniej interesujesz.

        2. Jaki jest Twój cel w otwieraniu oczu ludziom "błędnie" wierzącym? - czy nie jest to swoista krucjata ateistyczna, podobna do dzisiejszych misji katolickich np. w Afryce, lecz przeniesiona do wirtualnej rzeczywistości? Czy chcesz, żeby ludzie zaczęli rozumieć swoje błędy? Jaki jest Twój osobisty pożytek "w otwieraniu ludziom oczu"? Być może chodzi Ci o to, żeby w ogniu dyskusji, wykuć sobie, własne twarde poglądy, ale z drugiej strony mam przeświadczenie, że te poglądy masz i chcesz je po prostu szerzyć. W końcu jeśli chciałbyś poszukiwać prawdy, co do której nie masz pewności byłbyś zapewne agnostykiem, a przedstawiasz się jako ateista.

        3. Czy nie uważasz, że interpretowanie Księgi Natchnionej z naukowego (ateistycznego) punktu widzenia mija się z sensem wiary, która opiera się na tym, żeby wierzyć w to czego nie widzisz?

        "Inni więc uczniowie mówili do niego: Widzieliśmy Pana! Ale on rzekł do nich: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz /domu/ i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: Pokój wam! Następnie rzekł do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż /ją/ do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym. Tomasz Mu odpowiedział: Pan mój i Bóg mój! Powiedział mu Jezus: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli." J 20, 25-30

        Twoje podejście kojarzy mi się z postawą św. Tomasza, który szukał twardych dowodów. Przy czym Ty raczej szukasz dowodów przeciwnych.

        4. Poza tym weź pod uwagę poza Biblią (temat zboczył na szeroko pojęty teizm) w mnogość wizji doświadczanych przez różnych mistyków i świętych, również w dniach dzisiejszych. Rozumiem, że wizje te są związane albo chorobą psychiczną tych ludzi z działaniem niezidentyfikowanych substancji psychoaktywnych bądź jakiś innych naukowo wytłumaczalnych powodów?

        5. Jakim kompasem moralnym Ty się kierujesz? Nie proszę o przedstawienie jakichś szczegółowych wyliczeń, ale przynajmniej ogólnego założenia.

        Z kolei, siedząc kiedyś i rozmyślając na tematy religijne doszedłem do wniosku, że poznanie planu Boga, który dla ateistów jest okrutnym katem i rzeźnikiem jest jakby mrówka znajdująca się w lesie, rozdeptana przez strażaka ratującego las zastanawiała się: Dlaczego to ja zginęłam?
        Z punktu widzenia mrówki rozdeptanie przez strażaka byłoby okrutne, nieuczciwe itp. Natomiast w tle trwa walka z żywiołem, który ma strawić cały mały ekosystem. Co jest ważniejszym ratowanym dobrem? Nie chcę, aby z tej - być może niedoskonałej historyjki, ktoś robił automatyczną analogię do naszego życia. Nie można zrobić zestawiania – co jest ważniejsze życie jednego człowieka czy całe miasto, więc historia ta ma być jedynie metaforą. Chodzi mi mianowicie o to, że ateista chce poznać za pomocą twardych dowodów prawdę. Tej prawdy nie da się poznać z powodu naszych zmysłowych ograniczeń (tak jak w przypadki mrówki). Nasze 5 zmysłów jest jakby naszymi kajdanami uniemożliwiającymi nam poznanie całego zamysłu Boga, który jest istotą doskonałą i wie lepiej co dla nas dobre.

        Dopóki ateista nie zrobi założenia, że istnieje tak doskonałe miejsce jak niebo to dyskusja nie będzie miała sensu. Niebo jest (ciężko nam to zrozumieć jako istotom niedoskonałym) rodzajem stanu czy miejsca, w którym przez wieczność będziesz w niesamowitej radości, błogości, otoczony miłością Boga. Na pewno nie jest to wyrażalne przez słowa. Czym przy naszym krótkim życiu jest życie wieczne otoczone doskonałą, wieczną miłością Boga?

        Pozdrawiam

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o