Witaj Impactor.
Przepraszam za 10-dniową zwłokę z odpowiedzią. Wcześniejszą, długą wypowiedź niechcący usunąłem i już brakło mi siły/czasu, aby ponownie ją zredagować. Postanowiłem teraz odpisać.
--- Miło dla odmiany porozmawiać ze spirytystą - panteistą.
Szybko mnie zaszufladkowałeś... :-)
Spirytystą nie nazwałbym siebie, ponieważ nie wiem, czy reinkarnacja jest zjawiskiem prawdziwym. Pojęcie te wydaje się świetnie tłumaczyć przykre, "niesprawiedliwe" zdarzenia, które spotykają niektórych ludzi i ogólnie różne dysproporcje mające miejsce w społeczeństwie. Robi to używając terminu "długo karmicznego" zaciągniętego przez owych ludzi w przeszłym życiu przez ich nierozsądne wtedy zachowania... Nadaje więc sens cierpieniu ludzkiemu i stwarza drogę pracy wewnętrznej i rozwijaniu mądrości "duszy", że się tak wyrażę - pierwszy krokiem jest wzięcie odpowiedzialności za wszystko, co Ci się w życiu przytrafia. Ile w tym prawdy, nie wiem. Nie każdy jest w stanie przyjąć, że jest odpowiedzialny za to, że np. był molestowany/gnębiony w dzieciństwie (to raczej budzi sprzeciw i gniew wobec sprawcy), bo kiedyś (w przeszłych wcieleniach) mógł dokonywać podobnie bestialskich czynów i teraz musi doświadczyć na swojej skórze bolesnych lekcji, aby już więcej podobnie nie czynić... Nie ma dowodów na to, czy miało się jakieś przeszłe wcielenia. Niektórzy mają jakieś wglądy, wyobrażenia, fantazje o przeszłych życiach. Ja takowych nie miałem. Po za tym mózgi umierają więc i pamięć o wydarzeniach umiera. Jeżeli ktoś pamięta, ma przebłyski, to jak to jest możliwe?
Z tego wszystkie ważne jednak jest, aby zawsze akceptować uczucia jakie w nas się pojawiają (bo i tak już są, a nie ma sensu spierać się z tym, co i tak już jest; trzeba to uznać), niekoniecznie akceptować same okoliczności, które je wywołują. Często nie jest to łatwe. Doświadczenie ludzkie bywa sinusoidalne. Ale akceptując dwa bieguny doświadczenia, negatywny jak i pozytywny zaczynamy rozwijać w sobie bezinteresowną radość.
Swoją drogą, ciekawi mnie jak teiści wyobrażają sobie niebo. Skąd będą wiedzieli, że doświadczają dobra, skoro nie występuje już tam żadne zło. Zachowają pamięć o życiu ziemskim? ;-)
Pamiętam, kiedy na studiach kolega mi powiedział, że pomimo iż nie wiemy, czy jest bóg, to warto w niego wierzyć, choćby dlatego, że nic się nie traci a można tylko zyskać (w sensie nagroda po naszej śmierci). Jak dla mnie taka wiara, jest wyrazem kalkulacji i nie przekonuje mnie. Samo wierzenie w niebo, wkurza mnie, bo to ma mało wspólnego z czynieniem bezinteresownego dobra... Co ta za motywacja "Pójdę do nieba.., będę w raju"?
Prawdą jest, że tak naprawdę wszystko, co robimy, służy temu, abyśmy lepiej się poczuli. Nawet najbardziej altruistyczny czyn ma to na celu. Poprawić nasze samopoczucie. Niezależnie czy mamy perspektywę światocentryczną, etnocentryczną czy egocentryczną.
Denerwują mnie poglądy, które negują życie na Ziemi w imię jakiegoś urojenia pośmiertelnego. ;-)
Wszystko tutaj jest be, świat dąży do apokalipsy, itd. Gdzie tu optymizm i docenianie piękna? Taki teizm uważam jest szkodliwy i bardzo powszechny. Wolę carpe-diem! (Bez mylenia z hedonizmem). Również dekonwertujesz Świadków Jehowy, Impactor? ;-)
W dzieciństwie natomiast buntowałem się, ze stwierdzeniem: "Jezus jest jedyną drogą/bramą" oraz bolało mnie w dzielnicowej parafii ksenofobiczne podejście od innych systemów wierzeń i upatrywaniu się w nich działalności szatana. Już wtedy, zadałem sobie pytanie, co jeśli bym urodził się w innym rejonie świata, np. na wschodzie, w innej kulturze, to miałbym być potępiony, bo nie wyznaję/ nie znam Jezusa?? eee.... ;-)
Gdyby było więcej takich osób jak Ty, księża wylądowali by na bruku... Społecznie przestaliby być potrzebni. Zdajesz sobie z tego sprawę?
Odnośnie "cudów". Pamiętam, jak kiedyś byłem na pewnym seminarium Anthonego Robbinsona w Londynie. I tam będąc w trzyosobowych grupach, (ja miałem naśladować fizjologię kobiety, która była tuż obok mnie; trzecia osoba sprawdzała, czy wszystko idealnie jest skopiowane przeze mnie - ułożenia ciała, sposób oddychania, napięcie mięśni etc., po czym owa kobieta miała sobie wyobrazić dowolną scenę) i gdy zacząłem to czynić, nagle pojawił się w moim umyśle identyczny obraz (chłopiec bawiący się przy piaskownicy), który wyobraziła sobie naśladowana, obca mi Kanadyjka (był to jej syn!). Szok, nie wierzyłem w telepatię, ale to był jakiś rodzaj upgrejdowanej empatii.. ;-) Potrafisz to wytłumaczyć Impactor? Czyżby neurony lustrzane były zdolne do takich rzeczy?
Panteistą - już prędzej, w sensie rozumnego rozwoju Wszechświata, i tego, że nabiera on samoświadomości, która ma swój wyraz w ludziach i jego zdolnościach poznawczo-duchowych.
--- Nie znam podanych przez Ciebie autorów, ani ich publikacji.
Szkoda, zwłaszcza, że są to naprawdę popularne osoby. Tym bardziej jeżeli jest się zainteresowanym szukaniem/odkrywaniem prawdy (także tej duchowej). Polecam zaznajomić się bardziej z Kenem Wilberem i tak szybko się nie zrażać, zwłaszcza, że facet jest bardzo oczytany i bardzo ciekawie organizuje dorobek myśli ludzkiej różnych tradycji na przestrzeni lat;
Echartem Tolle - słynnym, współczesny nauczycielu duchowym (znany, ze swojej książki "Potęga teraźniejszości"), tutaj samo Google poprosiło go o rozmowę: www. youtube. com/watch?v=qE1dWwoJPU0), czy Denisem Genpo (jego proces "Big Mind", w bezpieczny sposób, pozwala uzyskać perspektywy mistyków, i stany umysłu, które normalnie wymagały lata medytacji...).
--- Próbowałem oglądnąć Twoje video, ale wysiadłem po „ ...they move beyond logic and trascend reason”.
Popełniłeś słynny błąd pre/trans.
"Błąd Pre/Trans. Ważnym elementem w teorii Wilbera jest jasne rozgraniczenie poziomów rozwoju, o których mówimy. Zdecydowanie zaprzecza on poglądowi, jakoby istniały tylko dwa takie poziomy – preracjonalny (w prymitywnych kulturach, u małych dzieci) i racjonalny (do którego wszyscy zmierzamy). Uważa, że istnieje też trzeci, z punktu widzenia rozwoju – najważniejszy - poziom transracjonalny. Teoria ta przypomina teorię rozwoju ludzkości znaną z teozofii i dzieł Aurobindo. Jednak z tego powodu, że zarówno poziom pre-, jak i trans- są poziomami nieracjonalnymi, bardzo często są mylone. Pomyłkę tę nazywa błędem pre/trans (PTF – Pre/Trans Fallacy)."
No właśnie, tutaj wychodzi od razu Twoja postawa. Utożsamiasz się bardzo mocno ze swoim umysłem, rozumowaniem logicznymi, jego argumentacją, zdolnością krytycznego myślenia etc., którą, przyznaje, masz naprawdę mocno rozwiniętą. Logikę stawiasz najwyżej i od razu przyjmujesz, że nic lepszego ponadto nie może istnieć... Sceptycyzm hamuje Cię i niczego innego do siebie nie dopuszczasz, bo uważasz to za niebezpieczne. Wg. Ciebie rzeczy poza logiką są naiwnością, oszukiwaniem, uczuciami, sentymentalizmem, subiektywnością, no i oczywiście są gorsze od rozumowej, obiektywnej dedukcji... Uważam, że nie jesteśmy (jako byty) tylko swoimi rozumami, ani ciałami. Mamy umysły, ciała i możemy się nimi posługiwać, ale nimi nie jesteśmy... Możemy, w każdej chwili wyłączyć, uciszyć myślenie i po prostu być. Cieszyć się z bezpośredniego doświadczania. I o tym, wierzę, mówią nam wielcy mistycy różnych religii. (często brani za wariatów)
Boga nie da się zamknąć w kategorie pojęciowe i tym bardziej szastanie nimi dla swoich korzyści jest nieuczciwe oraz przynosi szkodę ludziom. Co sam doskonale wiesz, a historia to potwierdza. :-) Tak więc trans-racjonalny wcale nie oznacza nieracjonalny, mityczny, nielogiczny, bajkowy.
Nadmienię, że sam jestem z wykształcenia mgr matematyki, a więc logika i analiza są mi dobrze znane. Żeby nie było, uważam je za świetne narzędzie, sprzyjające rozwojowi nauki, np. niezastąpiona w pisaniu programów komputerowych. Znam świetnych matematyków/ informatyków, którzy uznają boga (jeju jak te słowo jest wyświechtane) i podchodzą do jego istnienia i wiary w niego o wiele dojrzalszy sposób, stawiają na żywy kontakt z nim, ich uczynki wyrażają to o wiele lepiej niż pisane teistyczne, nielogiczne plątaniny.
Osobiście traktuje Jezusa jako osobę urzeczywistnioną duchowo, wielkiego mistyka.
Podzielam wypowiedzi A. Einsteina:
„Słowo »Bóg « jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić”.
"Wierzę w Boga Spinozy, który ujawnia się w harmonii wszystkiego, co istnieje, a nie w Boga, który interesuje się losem i uczynkami ludzkości".
"Moim zdaniem idea osobowego Boga jest dziecinna. Może Pan nazywać mnie agnostykiem. Nie podzielam zapału zawodowych ateistów spowodowanego głównie bolesnym aktem wyzwolenia się z pęt religijnej indoktrynacji, jakiej byli poddani za młodu. Wolę postawę pokory wobec słabości naszego intelektualnego zrozumienia natury i własnego istnienia" :-)
żródło: wyborcza. pl/1,75400,12641586,Czy_Albert_Einstein_wierzyl_w_Boga_. html
--- Za to medytację (która w swojej pierwotnej formie jest ateistyczna) uważam za pożyteczną i sam mam zamiar się nią bliżej zająć.
Cieszy mnie to.
Dodam, że "modlitwa kontemplacyjna znana również jako „modlitwa z serca” jest praktyką medytowania, w której osoba medytująca skupia się na wypowiadaniu słowa (słów) i ciągłym jego (ich) powtarzaniu jako swoistego rodzaju ćwiczenie". Powtarzane wyrażenie "mantra" nie musi być znaczeniowo związane z wiarą w jakiegoś boga. Możesz np. powtarzać słowo "prawda".
W swojej prostej formie medytacja to tak naprawdę "nic nie robienie". Pomaga w dostrzeganiu różnych uwarunkowań umysłu, prowadzi do wolności i radości bycia. :-)
Ken Wilbera mówi, że praktyka medytacji, jest narzędziem badacza prawdy (Jej praktyka jest wysoce naukowa przez analogię do jej metodologii) i pomaga w rozwijaniu się duchowo. A więc w odkrywaniu transracjonalnego obszaru rzeczywistości. Żeby to potwierdzić, obalić musisz Impactor jej spróbować. :-)
Żeby odkryć nawet szybciej swoje "poza rozumowe" obszary umysłu polecam proces "Big mind" Genpo Roshiego. Medytacja stabilizuje i ugruntowuje wglądy. :-)
--- Logika jest jedyną znaną ludzkości działającą metodą dochodzenia do rzetelnych wniosków. I dlatego zanim zaczniesz używać jakiejkolwiek innej metody - nawet lepszej - najpierw musisz wykazać jej skuteczność za pomocą logiki.
Psychologia_transpersonalna sprawdź na wiki.
Zgoda. Logicznie reasumując, jestem ciekawy do jakich wniosków doprowadzi Cię praktyka medytacji np. po dwóch latach. :-) Bo nie tylko powinno się mówić np. o tańczeniu ale i także tańczyć, aby to było komplementarne i rzetelne. Podobnie z duchowością. Trzeba znaleźć coś sensownego dla siebie i praktykować. :-)
--- To, o czym piszesz w związku z medytacją, wyciszeniem i słuchaniem muzyki jest emocjami, a nie poznawaniem rzeczywistości. A Jezus (jeśli w ogóle istniał) wskazywał na ten „wymiar” nie bardziej, niż Mahomet, Joseph Smith, albo Wróżka Wanda z kanału z horoskopami.
No to trochę teraz pojechałeś... Dla każdego działa coś innego lepiej lub gorzej.
Opisanej Wandy nie znam. ;-) Dobrze, że istnieje w społeczeństwie archetyp Jezusa jako pewnego potencjału urzeczywistnienia duchowego. Przypomina nam, że możemy być lepsi jako ludzie. Nie uważam, że rozumowe, pojęciowo logiczne jest jednym właściwym poznaniem rzeczywistości. Życia człowiek nie uczy się tylko z książek i procesów myślowych w swojej głowie. Nie uznawanie subiektywności jest bardzo spłaszczające. M. in. frustruje i zraża ludzi wierzących. Świat uczuć też jest częścią rzeczywistości. A, że rozumowi ciężko się w tym odnaleźć, to już inna kwestia. Służy do czegoś innego, np. planowania. Rzeczywistość to subiektywne, jak i obiektywne. Prawda po stronie obiektywnej. Piękno, dobro po subiektywnej.
Poezji nigdy nie da się zredukować tylko do pewnej sekwencji ciągu znaków...
--- Mnie bardziej interesuje to, czy są powody do uważania za prawdę istnienia Jahwe albo boskości Jezusa. Jeżeli uważasz Jezusa jedynie za zwykłego człowieka, który miał tylko większy wgląd w „duchowość”, to owszem, możemy sobie o tym porozmawiać, ale nie jest to trzon moich zainteresowań. Ja zajmuję się teizmem, a wszelkie inne twierdzenia nadnaturalne zajmują u mnie miejsce drugoplanowe.
Rozumiem. Szkoda jednak, że wybierasz sobie tylko obszary, gdzie logika góruje. I to jest dążeniem do prawdy??
--- >>>>> wiem, osobiście, mam instynktowne uczucie
Instynktowne uczucia są całkowicie bezużyteczne w ocenie prawdziwości twierdzeń. Dlaczego? Bo mogą być tak samo prawdziwe, jak błędne i absolutnie w żaden sposób nie da się tych dwóch możliwości od siebie odróżnić. Równie dobrze można polegać na dochodzeniu do wniosków za pomocą rzutów monetą.
Nie do końca prawda. Bardzo często uczucia są przesłanką do budowania hipotez i tworzenia różnych, umysłowych konkluzji:-) Uczucia są pierwotniejsze niż myśli i ludzka zdolność pojmowania. Uczucia to rodzaj informacji, feedbacku w obcowaniu z rzeczywistością. Np. Gdy czujesz, że ktoś "ściemnia" czyli kłamie ;-), ignorujesz to? Jeżeli coś Cię denerwuje, to nie powiesz przecież, że tak nie jest. Albo, jak coś Cię boli, to czujesz to i wtedy, wiesz np. że zdanie wypowiedziane przez Ciebie: "boli mnie brzuch" jest prawdziwe.
Zgodzę się, że rozumowanie logiczne dobrze bada sens (lub ich brak ;-)) różnych doktryn religijnych.
--- >>>>> że istnieje jakaś wyższa siła (niezależnie jak ją nazwiesz)
Wyższa? Tzn. silniejsza od człowieka? Jasne, że tak. Nazywa się ono Oddziaływaniem podstawowym: http://pl.wikipedia.org/wiki/Oddziaływania_podstawowe
Zalicza się do tych sił wyższych grawitacja, słabe i silne oddziaływanie nuklearne, oraz siła elektromagnetyczna.
W tym momencie nie miałem na myśli fizycznych oddziaływań. Znam je dobrze. Interesuje się fizyką i tym, jak powstawał wszechświat. Proszę więc nie redukuj. Po prostu nie chciałem stosować nadużywanego słowa bóg. Chodziło mi o inteligencję (ale nie taką osobowa jak w człowieku). Dzięki tej inteligencji istnieją niezmienne w naszym kosmosie, znane prawa fizyki. I TO DZIĘKI NIEJ, UWAŻAM, RÓŻNE STAŁE FIZYCZNE MAJĄ TAKĄ, A NIE INNĄ WARTOŚĆ. Czy wiesz, że chociażby najmniejsze wahania w ich wartości spowodowałyby rozsypanie się znanego nam wszechświata i powstanie jakiegokolwiek życia byłoby niemożliwe? CZYŻ NIEPRAWDOPODOBNE JEST TO, że wszystko ze sobą tak dobrze się zgadza? Albo, że matematyka jest taka piękna, pełna ładu i estetyki? Coś Inteligentnego i rozumnego za tym stało. :-)
Prawdopodobieństwo takiej konfiguracji a nie innej pośród różnych możliwości jest niesłychanie, niewyobrażalnie małe...
--- >>>>> tzw. energia duchowa, <<miłość>>, która dała początek temu światu, zrodziła Big Bang
?????
Co to jest energia duchowa?
Big Bang zrodziły powyższe siły fizyczne, a nie miłość. Miłość istnieje jako efekt działania ludzkiego mózgu, i jako koncept abstrakcyjny nie ma bezpośredniego wpływu na świat materialny.
Błąd. Big Bang zrodził te siły nie na odwrót. Podobnie jak czas, przestrzeń i materię. "Przed" Big Bangiem nie było nic, nie było nawet "wcześniej", bo nie było czasu. :-)
Umysł ludzki rejestruje miłość. Zwierzęta i rośliny także ją rejestrują (są również zdolne wyczuć złe zamiary). Rozumiem, iż to, że kocham np. pewien typ kamieni nie spowoduje, że one zaczną latać. ;-) Miłość Inteligencji odmiennej niż nasza może wpływać na świat materialny i jego organizację. (jednak nie w sposób bajkowy). Możemy się zestroić z tą Inteligencja, czerpać z niej siłę i moc do przezwyciężania różnych trudności życiowych - stąd inspirująca siła i energia duchowa wybranych jednostek.
--- >>>>> To przecież bajki dla dzieci, opowiadane im, aby były grzeczne i posłuszne. ;-)
No widzisz. A energia duchowa to bajka dla dzieci opowiadana im, kiedy nie zdają sobie one sprawy jak bardzo fascynujący, niezwykły i opadający szczękę jest wszechświat taki, jaki jest w rzeczywistości.
Rozumiem, że może to być odbierane jako naiwne i sentymentalne. Może użyłem niefortunnego określenia. Na pewno, nie chciałem przez nią zbagatelizować i wytłumaczyć złożoności zjawisk fizycznych zachodzących we wszechświecie, a raczej przyczynę ich powstania i wzajemną harmonię. Wieczne "Ja Jestem".
--- >>>>> Pojęcie boga, to subiektywny obszar (potrzeba, przeczucie lub ich brak) każdego człowieka.
Czyli zupełnie jak pojęcie krasnoludków.
Powiedzmy, że jak dziecko potrzebuje do szczęścia krasnoludków, tak dorosły (niektóry) przerzuca się na pojęcia boga. Ja sam wynosiłem bardzo wysokie odczucia estetyczne podczas śpiewów w chrześcijańskiej wspólnocie odnowowej. I to było piękne, świeże i pełne czci i pochwały nad otaczającym nas majestatem. Takie coś uczy kultywowania w sobie wdzięczności za życie. :-) Zwróć uwagę, że wspólnoty kościelne i obrzędy to dla wielu dobry sposób spędzania wolnego czasu. Myślę, że wielu nie potrafiłoby znaleźć zamiennika i ich życie byłoby puste (przynajmniej początkowo). Bez teistycznego sensu, musieliby sami nadać sens swojemu życiu. I czym tu się teraz zająć? ;-)
--- Cieszę się, że to rozumiesz. A jeszcze bardziej ucieszę się, kiedy zdasz sobie sprawę, że to dotyczy także Ciebie, bo Twoja „energia duchowa” jest na tej samej półce, co „bóg osobowy”.
Ciężko jest więc coś napisać mi o tej "Tajemnicy" :-), aby nie było to absurdalne dla logiki, która się posługujesz. :-) Nie bój się, ja owego "Ducha-w-Działaniu" nie proszę o zbawienie itd. Po śmierci mój mózg i ciało się rozpadną, ale wieczny pierwiastek nadal będzie, jako ta właśnie a nie inna rzeczywistość.
--- Ale jest to przynajmniej wierzenie potencjalnie o wiele mniej niebezpieczne – i dlatego też ja zajmuję się głównie teizmem, a nie spirytyzmem.
Również pozdrawiam, i mam nadzieję, że nie poczułeś się urażony moją odpowiedzią.
Pośród ślepców, jednooki jest królem. A pośród teistów, jest nim spirytysta - panteista :)
Nie czuję się urażony, ale pozwolę nie skomentować sobie tego. ;-)
Powiem tylko, że zbyt gloryfikujesz logikę, Impactor.
(i nie muszę pisać, że czujesz się przez to lepszy, Panie Oświecony Ateisto ;-))
Już trochę poczytałem Twoich dyskusji z innymi użytkownikami (sporo tego) m.in. z Amerrozo (rzeczywiście dobra lektura), czy Esmeraldą, (którą rozumiem i wiem, co się jej w Tobie nie podoba i na odwrót. Zabawne jest, że zaczęliście urządzać do siebie wycieczki personalne, i każde z Was musi mieć ostatnie zdanie). ;-)
Ponownie zachęcam do rozpoczęcia praktyki medytacji.
A możesz mi opowiedzieć Impactor, dlaczego chcesz się nią bardziej zainteresować?
Jakie masz powody? Chcesz nabrać cierpliwości?
Pozdrowionka.
I przepraszam za długość tekstu.