★★★ - Analiza filmowych argumentów teistycznych - ★★★

Na początek kilka słów o samym filmie.

Film próbuje zademonstrować wartość argumentu teistycznego poprzez przedstawienie karykatury stanowiska przeciwnego. Ateizm - a właściwie ANTYTEIZM (bo nie dopatrzyłem się w filmie ani jednego ateisty który nie twierdziłby, że bóg nie istnieje) - przedstawiony w filmie jest jedynie absurdalną wizją teistów n/t argumentacji a(nty)teizmu, a nie rzeczywistymi argumentami ateizmu.

Na przykład: żaden zdrowy na umyśle człowiek odrzucający teizm nie stwierdzi, że boga nie ma bo na świecie istnieje cierpienie. Cierpienie wyklucza jedynie istnienie boga łączącego takie charakterystyki jak wszechmoc, wszechwiedza i miłość. Wystarczy pozbyć się jednego z nich i otrzymujemy koncept boga, którego istnienie nie jest wykluczone.

Autorzy filmu nie są zdolni do dysputy z prawdziwymi argumentami demonstrującymi wielopoziomowy nonsens teizmu (bo albo ich nie znają, albo ich nie rozumieją, albo celowo ich unikają), więc budują chochoła ateizmu, atakują tą kukłę, przewracają ją i ogłaszają swoje zwycięstwo, ku przyklaskowi równie rozgarniętych i/lub pogrążonych w ignorancji widzów, do których film jest adresowany.

Przy tym autorzy używają wyjątkowo obrzydliwych chwytów mających odwoływać się do emocji. Mówię tutaj o odmalowywaniu ateistów jako opryskliwych, drwiących dupków którym obcy jest humanizm, a także arogantów i głupców wpadających w złość, kiedy nie potrafią zademonstrować idiotyzmu argumentu teistycznego, podczas gdy ich najlepszym orężem ateistycznym jest odwoływanie do autorytetu i rozumienie logiki na poziomie poniżej gimnazjum.

Wyjątkowo nisko etycznie trzeba upaść, by stosować takie zabiegi. Niemal równie nisko, co intelektualnie, że ktokolwiek poza idiotami na niego się nabierze.



★★★★★★--- Argumenty --- ★★★★★★

Oto omówienie przedstawionych w filmie argumentów za istnieniem boga. Gdyby filmowy profesor filozofii nie był chochołem zbudowanym ze słomy, to owe odpowiedzi znalazłyby się w filmie, bo to są rzeczy które winny być oczywiste nawet dla laika.

Ponieważ nie byłem w stanie zmusić się do oglądnięcia całego filmu, skupiłem się tutaj tylko na argumentach podanych przez chłopaka-teiste w trakcie jego wykładu. Niemniej nie mam wobec tego jakichkolwiek wyrzutów sumienia, bo to przecież właśnie te argumenty mają być kwintesencją całego filmu w postaci tryumfu teizmu nad nonsensownym ateizmem.


★★★ „Ateiści twierdzą, że nie da się udowodnić istnienia boga. Ale nie da się tez udowodnić jego nieistnienia.”

Cóż za genialna myśl! Czyli skoro nie da się udowodnić nieistnienia Muminków, Odyna, krasnoludków, różowych słoni na Jowiszu, to jesteśmy uprawnieni by w to wierzyć! Hurra!!!

Tylko wtedy natykamy się na problem, bo:
► albo dokonamy intelektualnego sepuku poprzez bycie konsekwentnymi względem tego argumentu, czyli wierzenie naraz w nieskończoną ilość identycznie nieudowodnionych, wzajemnie wykluczających się twierdzeń, czego skutkiem wylądujemy w pokoju bez klamek;
► albo dokonamy podwójnego intelektualnego sepuku po przyjęciu tylko jednego z tych identycznie nieudowodnionych twierdzeń i olaniu naszego własnego argumentu, stwierdzając ni mniej ni więcej, że

„ten argument jest wartościowy więc przemawia za istnieniem boga Jahwe, ale ten argument jest nonsensowny, więc odrzucam wierzenie w cokolwiek innego za czym przemawia.”


Dla osoby ceniącej sobie zdrowie psychiczne, rozum i dążenie do prawdy żadna z tych alternatyw nie jest pożądana. Dlatego właśnie udowadnia się tylko istnienie, nigdy nieistnienie. I dopóki istnienia się nie udowodni, to nie przyjmuje się twierdzenia „to istnieje” za prawdę.

I ufam, że nie muszę tłumaczyć tak podstawowych spraw, jak to że stwierdzenie „nie wierzę w istnienie A” znaczy coś zupełnie innego, niż „wierzę w nieistnienie A”...



★★★ „Teoria wielkiego wybuchu twierdzi, że wszechświat powstał z niczego w wybuchu. Jest to zgodne z Księgą Stworzenia, w której bóg mówi „niech stanie się światło.”

Po pierwsze – TWW nic takiego nie mówi. Niezrozumienie nauki, na którą się powołuje, jest dość popularne, żeby nie powiedzieć OBLIGATORYJNE pośród teistów próbujących używać nauki do potwierdzania teizmu.

Po drugie – cóż za cudowna konsekwencja :D

Stworzenie wszechświata przez wybuch potwierdza Biblię, bo w Biblii jest napisane, że bóg powiedział „niech stanie się światłość”. Tylko, że w poprzedzającym to wersie biblijnym stoi wołami, że przed tym momentem niebo, ziemia, a nawet oceany już istniały!
No bo przecież tego właśnie uczy nas Teoria Wielkiego Wybuchu: że najpierw była nasza planeta z oceanami, a potem coś pierdykło i wypadło z tego słońce, ziemia, oce… zaraz, zaraz…

I jakby absurdu było mało, chłopak-teista podsumowuje ten argument słowami:

„Powstanie świata wg nauki jest dokładnie takie, jak opisuje to Biblia”.

A nam pozostaje jedynie zdecydować, czy ta postać przejawia porażającą ignorancję, czy chorobę psychiczną.

http://www.filmweb.pl/user/impactor

⑥ * Biblia posiada precyzyjne informacje zgodne z współczesną nauką! - czyli czy Biblia zawstydza teleskop Hubbla, oraz czy wg Biblii ziemia była kulą?



★★★ „Nie muszę popełniać intelektualnego samobójstwa, by wierzyć w stworzyciela stworzenia”.

I właśnie dlatego zrobił to już dwa razy :)



★★★ „W rzeczywistości nigdy nie widzimy rzeczy, które pojawiają się z niczego. Ale ateiści robią wyjątek, którym jest cały wszechświat.”

Powiedział teista, który wierzy że jego bóg nie powstał z niczego, oraz że stworzył wszystko z niczego :)
(Pomijam już tutaj wyżej wspomnianą ignorancję n/t TWW, która nie twierdzi nic n/t wszechświata powstającego z niczego.)



★★★ „Pytanie o stworzyciela boga ma sens tylko wobec boga stworzonego. Ale nie ma sensu wobec boga, który nie został stworzony.”

Pytanie o przyczynę istnienia wszechświata ma sens tylko wobec wszechświata stworzonego. Ale nie ma sensu wobec wszechświata, który nie został stworzony :)



★★★ „Zarówno teiści jak ateiści próbują odpowiedzieć na pytanie „jak to się stało”.”

Przez „ateiści” chłopak miał zapewne na myśli naturalistów, naukowców.

Tak, zarówno nauka, jak i religia próbują odpowiedzieć na to samo pytanie. Tylko, że różnica polega na tym, że nauka odpowiada na to pytanie dopiero wtedy, kiedy potrafi to udowodnić, a do tego czasu utrzymuje pozycję NIE WIEM, SPRAWDŹMY.

Tymczasem teizm wysysa sobie odpowiedź z palca, bez żadnego umocowania jej w rzeczywistości, bo w swojej arogancji i niedojrzałości nie może znieść świadomości, że na niektóre kluczowe pytania odpowiedzi na razie nie znamy.

Jedna z tych postaw jest dążeniem do prawdy, druga – dążeniem do wierzeń nieodróżnialnych od fałszu. Mam nadzieję, że oczywistym jest która jest którą.

Do nieszczerości intelektualnej teizmu należy zaliczyć również standardowe podejście:
Nauka jest spoko, dopóki potwierdza Biblię i istnienie boga. Ale nauka jest do niczego, kiedy nie potwierdza lub zaprzecza Biblii i istnieniu boga :)



★★★ „Jeśli odrzucimy koncept boga stworzyciela, to będziemy mieli problem ze znalezieniem innego wiarygodnego wytłumaczenia tego, skąd wszystko się wzięło”.

http://www.filmweb.pl/user/impactor
④ * Czy bóg jest najlepszym wyjaśnieniem otaczającej nas rzecywistości?
Porównanie wartości kilku różnych hipotez n/t powstania świata, wliczając w to hipotezę o stworzeniu przez boga.



★★★ „Powołam się na argumenty Johna Lennoxa, mimo że ich nie rozumiem i nie jestem w stanie ich obronić. Ot, tak sobie rzucę argumentum ad verecundiam po czym schowam głowę w piasek."

Jako że chłopak nie uznał tego za argument który sam potrafi przedstawić i obronić, to nie mam do czego się odnosić. Jeżeli ktoś zechce przedstawić argumenty Lenoxa i się pod nim podpisać, chętnie omówię dlaczego i w których miejscach stają się nonsensem.

Pozostaje jedynie zacytować wartościową myśl Lennoxa:
„Nonsens pozostaje nonsensem, nawet jeżeli jest ogłaszany przez uznanego naukowca.”



★★★ „Ewolucja wyjaśnia jak rozwinęło i uróżnorodniło się życie. Nie wyjaśnia jednak tego, skąd się wzięło...”.

… dlatego posłużę się argumentum ad ignorantiam stwierdzając, że skoro nie wiemy skąd wzięło się życie, to wiemy skąd wzięło się życie – bozia!

Poza tym jestem niedouczonym ignorantem, który nie wie że ewolucja z założenia nie ma mówić nic ani na temat powstania życia, ani naturze prądu stałego, bo od tego jest (a)biogeneza oraz elektryka.



★★★ „Z geologicznego punktu widzenia większość organizmów pojawiała się nie powoli i stopniowo, ale w terminologii ewolucyjnej – niemal nagle. Więc darwinowskie stwierdzenie „natura nie skacze” zmienia się w „natura robi wielkie susy”.”

Ewolucja organizmów zarówno na przestrzeni 2 mln lat jak i 200 mln lat jest identycznie zgodna z i wyczerpująco wytłumaczona przez Teorię Ewolucji. Ewolucja to zmiana organizmów dostosowująca je do środowiska, a tempo zmian ewolucyjnych jest dyktowane tempem zmian w środowisku.
Kiedy przez setki milionów lat środowisko jest generalnie niezmienne, zmiany w organizmach również są powolne, bo najkorzystniejsza forma organizmu pozostaje niezmienna.
Kiedy następuje nagła katastrofa, np. Wielka Katastrofa Tlenowa, uderzenie meteorytu, albo ochłodzenie klimatu, wtedy stara forma organizmów staje się mniej korzystna, a nowa forma korzystniejsza – stąd też „nagłe” „skoki” ewolucyjne, które ani nie są nagłe, bo trwają miliony lat, ani nie są skokami, bo są całkowicie płynnym procesem.

I nie, nie ma to żadnych punktów wspólnych z mitem o pstrykania palcami przez boga stwarzającego zwierzątka i człowieka tak jak opisuje to judeo-chrześcijaństo-muzułmańska mitologia.



★★★ Stworzenie stało się, bo bóg powiedział, żeby się stało. A to co dla nas wydaje się ślepym, niesterowanym procesem, może być w rzeczywistości sterowane przez boga od początku do końca”.

Ponad 99% wszelkiego życia na Ziemi wyginęło przed pojawieniem się pierwszych ludzi, a samo życie na Ziemi wyginęło niemal całkowicie co najmniej 5 razy...
Rzeczywiście, bardziej pasuje to do inteligentnego planu sterowanego ręką boga Jahwe, niż do ślepego, niesterowanego procesu pod wpływem losowych czynników naturalnych... :)



★★★ „Bóg dopuszcza istnienie zła, bo bez niego nie byłoby wolnej woli.”

Czyli żeby nasza 3-letnia córeczka mogła wybrać pomiędzy jogurcikiem i banankiem, należy zaproponować jej również kubeczek kwasu siarkowego. Inaczej nie będzie w stanie dokonać wyboru, a my nie będziemy w stanie zapewnić jej prawidłowego rozwoju, ani jej pokochać, no bo przecież nie zapewniliśmy jej możliwości własnego unicestwienia.
Dopiero kiedy córeczka dorośnie, wtedy zabierzemy kwas siarkowy, bo zasłuży sobie na to poprzez jego niewypicie kiedy była w kołysce.


http://www.filmweb.pl/user/impactor

① * Czy i czym Jahwe wyklucza możliwość swojego istnienia? Czy brak zła = brak dobra?
oraz upadek chrześcijańskiego konceptu wolnej woli zakończony epickim zapętleniem logicznym

② * Czy biblijny bóg jest kochającym rodzicem? oraz Logiczne zapętlenie n/t wolnej woli ∞


Gdyby bóg był rodzicem, każdy sąd odebrałby mu prawa rodzicielskie: http://fdn.pl/regulacje-prawne-dot-zaniedbywania-dzieci



★★★ „Jeśli standardy moralne nie są absolutne i nie pochodzą od boga, to nie mamy żadnego innego powodu, by żyć moralnie. Bez boga nie ma powodu, by być moralnym.”

http://www.filmweb.pl/user/impactor

② * Moralność teistyczna kontra Moralność ateistyczna (humanistyczna)
która z nich rzeczywiście zasługuje na miano "moralności", i dlaczego?

⑨ * Ateistyczna moralność sytuacyjna (nie mylić z subiektywną) (4 kolejne posty, rozwiązanie w ostatnim)
W jaki sposób działa najwyższa znana człowiekowi forma moralności, w odróżnieniu od „moralności” odgórnych nakazów, jak np. w Biblii. Cudzysłów, ponieważ tylko najwyższa forma moralności zasługuje na miano bycia moralną.

★ ⑩ * Ateistyczna moralność humanistyczna vs moralność teistyczna - Ostateczne rozwiązanie
Skąd bierzemy zasady moralne? Co przed mordowaniem powstrzymuje teistę, a co ateistę? Która moralność jest lepsza? I czy moralność teistyczna w ogóle istnieje?



★★★ „Dla chrześcijanina moralność jest prosta i stała. Jasne dobro i jasne zło, prowadzące prosto do boga”

http://www.filmweb.pl/user/impactor

① * Czy bóg jest źródłem moralności?
Sprawdźmy!

①b * Dlaczego prawie każdy chrześcijanin uważa się za nieporównywalnie bardziej moralną osobę od biblijnego boga Jahwe
i dlaczego ma rację!

③ * Czy grzech = zło?
Sprawdźmy!

④ * Czy chrześcijański bóg Jahwe jest bogiem dobrym?

⑤ * Rodzaje boskich nakazów w Biblii
od dobrych, przez nieprzemyślane, głupie, absurdalne, megalomańskie, po złe, bestialskie, antyludzkie i głęboko niemoralne.

⑤b * Jakkolwiek nie będziesz krytykował bibli - to mogę Cię zapewnić, że nie namawia ona do ludobójstwa! - czyli jak zapewnić sobie natychmiastową porażkę.

⑪ * Destruktywny wpływ chrześcijaństwa na moralność
czyli jak chrześcijaństwo odbiera wyznawcom zdolność odróżniania dobra od zła

⑫ * Konkretne przykłady niebezpieczeństwa chrześcijaństwa i odbierania przez nie zdolności odrózniania dobra od zła:

⑦ * Dlaczego wg Biblii wszyscy chrześcijanie trafią do piekła
oraz dlaczego katolicy mają tylko 9 przykazań.



★★★ „Bez boga nasza egzystencja nie ma sensu.”

http://www.filmweb.pl/user/impactor

③ * Czy życie bez boga pozbawione jest sensu i celu? Czy ateizm to beznadzieja i samobójstwo? - Zastanówmy się, czy jest właśnie tak, czy może jednak dokładnie odwrotnie.

⑳ * Cudowność i przykładowy sens istnienia we wszechświecie pozbawionym bogów i życia po śmierci.



★★★ „Dlaczego nienawidzisz boga?!”

W tym krótkim pytaniu zawiera się cała miernota intelektualna tego filmu. Świadectwo tego, jak głęboko u autorów obrazu sięga niezrozumienie tego, czym jest ateizm, ani treść krytyki teizmu.


★★★ „Czy bóg jest martwy?”

Jeżeli biblijny bóg Jahwe nigdy nie istniał, to nie może być martwy. Nie bardziej, niż Muminki, Prometeusz i wszyscy inni bogowie, w których ludzkość wierzyła w tym gorzko-słodkim okresie swojego istnienia rozciągającym się pomiędzy uzyskaniem zdolności abstrakcyjnego myślenia kilkaset tysięcy lat temu, a współczesnym triumfem rozumu nad religijnym atawizmem.



W końcówce filmu obserwujemy jeszcze trzy rzeczy:

►- kombinację rentgenowskiego wzroku i niesłychanej wiedzy medycznej, która umożliwiła czarnemu duszpasterzowi ocenić w pół sekundy ze szczegółami wewnętrzne obrażenia i prognozę ofiary wypadku;

►- najbardziej ohydny sposób działania religii, która upatruje sobie za ofiary osoby najbardziej wobec niej bezbronne, niedojrzałe lub będące w stanie emocjonalnego wzburzenia, strachu, lub żałoby – sytuacjach, w których to zdolność do krytycznego myślenia jest zaburzona. Tak samo działają dilerzy narkotykowych i chorób zakaźnych;

►- przykład na to, że to właśnie chrześcijaństwo jest 'cywilizacją', kultem śmierci: „Śmierć tego człowieka, to powód do radości! Jeeeej! To życie jest gó.wno warte w porównaniu do życia po śmierci, więc absolutnie cudownie, że już mu się skończyło!” . Zaiste, zabijmy się wszyscy celem szybszego przeniesienia się do Stumilowego Lasu.

http://www.filmweb.pl/user/impactor

➐ * Czy chrześcijaństwo to "cywilizacja" życia, czy śmierci? - oraz dlaczego chrzcić dzieci, i dlaczego w chrześcijaństwie najwyższym aktem miłości jest zabicie własnych dzieci



Podsumowując, film najbardziej uwłacza teistom. Mimo, że nie uważam teizmu za pozycję możliwą do obrony, to jednak posiada on w swoim arsenale o wiele mniej błędne i głupie argumenty, niż te zaprezentowane w filmie.


------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ---
Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

152
  • Ubaw po pachy. Komentarze oczywiście. Rozumiem Twoje zamierzenie - jednakowoż próby przekonania wierzących to jak gra w szachy z gołębiem (wiem - stare porównanie, ale wyjątkowo trafne). Lepiej zostawić chyba sprawę Kościołowi bo lepiej zniechęca wiernych niż tysiąc naukowych wykładów i logicznych wnioskowań agnostyków (zgadzam się w pełni, że żaden logicznie myślący człowiek nie nazwie się ateistą - nazwa wymyślona na potrzeby wierzących. Nie ma rozsądnej nazwy na osoby niewierzące bogów jak i nie ma rozsądnej nazwy na osoby niewierzące w latające słonie. Zaprzeczanie istnienia czegokolwiek gdziekolwiek jest niezwykle trudne stąd "agnostyk" jest określeniem najtrafniejszym).

    Takie filmy są jednak dowodem na triumf rozumu. Świadectwem zmian. Desperacką próbą udowodnienia jakiegokolwiek sensu wiary. Im większy będzie postęp laicyzacji tym więcej będzie tego typu produkcji. Zwykły mechanizm obronny. Nie dziwi też, że ludzie wiary stosują wspomniane przez Ciebie odwieczne socjotechniki - malowanie diabła. To już dziś ostatni argument... Idzie lepsze. Pozdrawiam

    • ►►► Rozumiem Twoje zamierzenie - jednakowoż próby przekonania wierzących to jak gra w szachy z gołębiem

      Często tak jest, ale często jest i inaczej. Dlatego nie można powiedzieć, że rozmowa z teistą za pomocą rozumu i logiki z góry skazana jest na porażkę. Tysiące ludzi porzuciło teizm właśnie z powodu rozumu, czego przykładem jestem ja sam i inni:

      http://www.filmweb.pl/user/impactor
      X. Świadectwa - Niektóre dekonwersje z chrześcijaństwa forumowiczów, które nastąpiły w powyższym wątku

      Natomiast czekanie aż Kościół zniechęci katolików do religii jest nie tylko mało skuteczne, ale i skutek jest pisany palcem na piasku, bo porzucenie absurdu religii z powodów nielogicznych w żaden sposób nie chroni przed powrotem do niego. Natomiast porzucenie go z powodów logicznych jednocześnie uodpornia na przyszłość względem tego, jak i każdej innej religii.


      ►►► Zaprzeczanie istnienia czegokolwiek gdziekolwiek jest niezwykle trudne stąd "agnostyk" jest określeniem najtrafniejszym

      Ponownie nie mogę się zgodzić:

      http://www.filmweb.pl/user/impactor

      ➊ * Czym jest ateizm, oraz czym ateizm nie jest – wyjaśnienie, wraz z przykładami
      ➋ * Szerzej o ateiźmie i agnostycyzmie - czyli dlaczego agnostycyzm nie jest stanem pośrednim pomiędzy teizmem i ateizmem
      ➋b * Agnostycyzm vs ateizm po raz trzeci
      ➌ * Trzy możliwe pozycje względem twierdzenia o istnieniu boga


      Pozdrawiam

  • TL;DR

    Kiedyś bawiłem się w to filmowe szukanie argumentów i zauważyłem, że gdy jedna strona przedstawi swoje, druga przedstawi coś co podważy stronę pierwszą. Potem strona pierwsza podważa drugą, a druga pierwszą, a pierwsza drugą, a druga pierwszą. Po dłuższych poszukiwaniach zacząłem sobie zlewać na ateizm, bo było to po prostu nudne, a ateizm nijak mojego życia nie wzbogacił.

  • "„Zarówno teiści jak ateiści próbują odpowiedzieć na pytanie „jak to się stało”.” Przez „ateiści” chłopak miał zapewne na myśli naturalistów, naukowców. Tak, zarówno nauka, jak i religia próbują odpowiedzieć na to samo pytanie".
    Podstawowy błąd. Nie, nauka i religia nie próbują odpowiedzieć na to samo pytanie, ani nawet nie zadają tego samego pytania. Szok?
    Nauka zajmuje się tłumaczeniem świata. Tłumaczeniem mechanizmu jego powstania/powstawania i funkcjonowania. Ktokolwiek próbuje używać religii w tym samym celu, popełnia naukowe nadużycie (i do tego - przynajmniej z katolickiego punktu widzenia - religijną herezję).
    Natomiast jakiekolwiek pytanie o jakąkolwiek transcendencję jest pytaniem z gruntu nienaukowym. Transcendencja, jak sama nazwa wskazuje, wykracza poza obszar jakiejkolwiek naukowej poznawalności. A skoro tak, to żadna odpowiedź również nie może być naukowa. Z tego punktu widzenia ateizm nie jest bardziej (ani mniej) naukowy niż jakikolwiek teizm, ponieważ jeden i drugi są odpowiedziami na pytanie nie roszczące sobie najmniejszych pretensji do naukowości. Naukowcowi (przynajmniej jako naukowcowi) nie tylko Bóg nie jest do niczego potrzebny; wszelkie pytania o istnienie stwórcy, nie mówiąc już o ewentualnych odpowiedziach, są na obszarze nauki całkowicie zbędne.

    • ►►► Podstawowy błąd. Nie, nauka i religia nie próbują odpowiedzieć na to samo pytanie, ani nawet nie zadają tego samego pytania. Szok? Nauka zajmuje się tłumaczeniem świata. Tłumaczeniem mechanizmu jego powstania/powstawania i funkcjonowania. Ktokolwiek próbuje używać religii w tym samym celu, popełnia naukowe nadużycie (i do tego - przynajmniej z katolickiego punktu widzenia - religijną herezję).

      Religia nie próbowała tłumaczyć świata, człowieka i mechanizmów jego powstania?
      Nie?!
      NIE?!?!?

      To otwórz sobie Biblię i zacznij czytać pierwszy rozdział. Znajdziesz tam niedorzeczną odpowiedź na pytanie „jak powstał świat”, która przez religię była używana dokładnie w celu odpowiedzi na to pytanie do momentu, w którym nie stało się to idiotyczne nawet dla nieuków i ignorantów. Wtedy dopiero, żeby nie stracić wyznawców i nie stać się absurdem nawet dla nich, religia (katolicyzm) porzuciła to twierdzenie i po tysiącach lat zaczęła twierdzić, że to „metafora”.

      I tak samo jest i było z KAŻDYM twierdzeniem religii, które na pewnym etapie rozwoju ludzkości stało się ciężkim idiotyzmem nawet dla przeciętnego obywatela: stworzenie świata, wiek Ziemi, Adam i Ewa, niewolnictwo, potop itd. itp.

      Ale tylko w Watykanie mają na tyle instynktu zachowawczego, by odrzucać coraz większe połacie swojej mitologii odpowiadającej w sposób idiotyczny i kompromitujący na te same pytania, co nauka. Starczy porozmawiać z protestantami, czy muzułmanami i nagle „metafory” znikają, a wracają ODPOWIEDZI TŁUMACZĄCE ŚWIAT.

      Nie wyjeżdżaj mi tu więc z transcendencją, jako (intencjonalnym, czy nie) narzędziem sofistycznym „Fałszywego Tropu” ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Fa%C5%82szywy_trop ), bo żeby Twój wywód zdyskwalifikować starczy otworzyć Biblię na pierwszej stronie.



      ►►► Z tego punktu widzenia ateizm nie jest bardziej (ani mniej) naukowy niż jakikolwiek teizm, ponieważ jeden i drugi są odpowiedziami na pytanie nie roszczące sobie najmniejszych pretensji do naukowości.

      Ateizm nie zawiera żadnych odpowiedzi, więc z gruntu rzeczy skoro odpowiedzi nie ma, to nie może ona być jakikolwiek – ani naukowa, ani nienaukowa.



      ------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ---
      Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

      • "To otwórz sobie Biblię i zacznij czytać pierwszy rozdział. Znajdziesz tam niedorzeczną odpowiedź na pytanie „jak powstał świat”, która przez religię była używana dokładnie w celu odpowiedzi na to pytanie do momentu, w którym nie stało się to idiotyczne nawet dla nieuków i ignorantów. Wtedy dopiero, żeby nie stracić wyznawców i nie stać się absurdem nawet dla nich, religia (katolicyzm) porzuciła to twierdzenie i po tysiącach lat zaczęła twierdzić, że to „metafora”. "
        Sama forma tekstu, do którego się odwołujesz - hymn z wyraźnym refrenem - świadczy o tym, że powstał on jako tekst poetycki. A więc taki, który nie opisuje, ale wyraża. Prawdopodobnie więc nawet w intencji autora nie jest to "reportaż ze stworzenia świata", lecz wyraz pewnych zależności - relacji pomiędzy stwórcą a stworzeniem, człowiekiem a stwórcą, człowiekiem a stworzeniem itp. Początek Biblii jest zatem ustaleniem podstawowych pojęć (w opozycji m.in. do założeń mitologii babilońskiej), jako punktu wyjścia do dalszego wykładu teologicznego.
        Ten i podobne fragmenty Biblii zaczęto ściśle dosłownie interpretować praktycznie dopiero wtedy, gdy chrześcijańscy filozofowie, znajdując się pod wpływem filozofii greckiej, zaczęli rozumieć "prawdę" zawartą w Piśmie Świętym jako prawdę w sensie greckim, nie zaś hebrajskim.
        (W skrócie i uproszczeniu: prawda w rozumieniu greckim oznacza odwzorowanie rzeczywistości w każdym aspekcie. Prawda w rozumieniu hebrajskim ma odwzorować rzeczywisty stan w odniesieniu tylko do tego, o czym traktuje. Przykład: projekt domku rodzinnego, gdzie powierzchnia Ziemi jest narysowana od linijki, a jej krzywizna nie jest brana pod uwagę w wyliczeniach, nie jest prawdą w znaczeniu greckim, bo Ziemia przecież płaska nie jest. Jest za to prawdą w sensie hebrajskim: jako "przepis na zbudowanie domku" nie kłamie; krzywizna Ziemi jest w tej skali pomijalna.)
        Gdybyśmy mogli wsiąść do wehikułu czasu, przenieść się do w czasy, gdy Biblia powstawała, i spytać autora rzekomego "opisu stworzenia świata", czy jest to faktyczny opis procesu powstawania świata, prawdopodobnie odpowiedziałby nam, że nie wie i że nie o to tu chodzi. On pisze o tym, kim jest Bóg, kim jest człowiek i czym jest świat. Zresztą w ogóle mity - w każdej kulturze! - są wyrazem pewnych głębszych prawd i jedynie w tradycji ludowej bywają postrzegane jako ścisłe relacje faktów. Od stopnia zdecentralizowania danej religii zależy, na ile tradycja ludowa weźmie w niej górę. Stąd chaos np. w protestantyzmie (zapewniam, że nie wszyscy protestanci rozumieją całą Biblię dosłownie!), w porównaniu ze względnym ładem np. katolicyzmu.
        Postrzeganie religii jako "przestarzałej formy nauki" jest w głównym stopniu produktem filozofii pozytywizmu i jednym z jej błędów, wynikających z fałszywego założenia, jakoby jedynym celem stawianym sobie przez człowieka było tłumaczenie świata.

        "Ateizm nie zawiera żadnych odpowiedzi, więc z gruntu rzeczy skoro odpowiedzi nie ma, to nie może ona być jakikolwiek – ani naukowa, ani nienaukowa."
        Ateizm rozumiany jako brak odpowiedzi nazwałbym raczej agnostycyzmem.

        • ►►► Sama forma tekstu, do którego się odwołujesz - hymn z wyraźnym refrenem - świadczy o tym, że powstał on jako tekst poetycki. A więc taki, który nie opisuje, ale wyraża. Prawdopodobnie więc nawet w intencji autora nie jest to "reportaż ze stworzenia świata"

          Przepraszam, ale nie da się nie traktować tej wypowiedzi jako nieszczerość intelektualną. Proszę nie narzucać autorom Biblii implikacji z trudem wypracowanych przez współczesną apologetykę katolicką, stworzonych jako „brzytwa, której chwyta się tonący” celem zachowania religii zbudowanej na absurdzie po tym, kiedy po tysiącleciach nie dało się dalej uciekać od konkluzji, że twierdzenia Biblii brane na serio są absurdalne.

          Poza tym nawet jeśli miałby to być tekst poetycki, metafora a nie opis, to z założenia metafora nie może przeczyć temu, do czego się odnosi. W kolejność „stwarzania” jest doskonale sprzeczna z rzeczywistością.



          ►►► Gdybyśmy mogli wsiąść do wehikułu czasu, przenieść się do w czasy, gdy Biblia powstawała, i spytać autora rzekomego "opisu stworzenia świata", czy jest to faktyczny opis procesu powstawania świata, prawdopodobnie odpowiedziałby nam, że nie wie i że nie o to tu chodzi.

          Proszę nie narzucać autorom Biblii implikacji z trudem wypracowanych przez współczesną apologetykę katolicką, stworzonych jako „brzytwa, której chwyta się tonący” celem zachowania religii zbudowanej na absurdzie po tym, kiedy po tysiącleciach nie dało się dalej uciekać od konkluzji, że twierdzenia Biblii brane na serio są absurdalne. I proszę nie przypisywać tej implikacji cech prawdopodobieństwa.


          ►►► Zresztą w ogóle mity - w każdej kulturze! - są wyrazem pewnych głębszych prawd i jedynie w tradycji ludowej bywają postrzegane jako ścisłe relacje faktów.

          Zgoda, jeśli przez „głębsze prawdy” mamy na myśli „głębszą niewiedzę na temat stanu faktycznego, z którą ludzie radzili sobie za pomocą wymyślania odpowiedzi zapchaj-dziur na poziomie ówczesnego, dramatycznie ograniczonego i błędnego rozumienia świata”.


          ►►► Postrzeganie religii jako "przestarzałej formy nauki"...

          Ależ nikt tu czegoś takiego nie postuluje. Po prostu mówimy o zestawie mitów (opisującym rzekome wydarzenia m.in. z powstania świata) zebranym pod wspólnym sztandarem Biblii, na podstawie którego powstały religie judaizmu, chrześcijaństwa i islamu.


          ►►► Ateizm rozumiany jako brak odpowiedzi nazwałbym raczej agnostycyzmem.

          Oto, dlaczego się z tym nie zgadzam:
          http://www.filmweb.pl/user/impactor
          ➋ * Szerzej o ateiźmie i agnostycyzmie - czyli dlaczego agnostycyzm nie jest stanem pośrednim pomiędzy teizmem i ateizmem. Szersze wytłumaczenie różnych pozycji, od teisty agnostyka i gnostyka, przez ateistę, po antyteistę agnostyka i gnostyka.

          • "Przepraszam, ale nie da się nie traktować tej wypowiedzi jako nieszczerość intelektualną. Proszę nie narzucać autorom Biblii implikacji z trudem wypracowanych przez współczesną apologetykę katolicką, stworzonych jako „brzytwa, której chwyta się tonący” celem zachowania religii zbudowanej na absurdzie po tym, kiedy po tysiącleciach nie dało się dalej uciekać od konkluzji, że twierdzenia Biblii brane na serio są absurdalne."
            Nie odniosłeś się tu do następującej konstatacji: "Ten i podobne fragmenty Biblii zaczęto ściśle dosłownie interpretować praktycznie dopiero wtedy, gdy chrześcijańscy filozofowie, znajdując się pod wpływem filozofii greckiej, zaczęli rozumieć "prawdę" zawartą w Piśmie Świętym jako prawdę w sensie greckim, nie zaś hebrajskim." itd. Zresztą żydowscy kapłani czasów starożytnych wartością "naukową" Ksiąg Mojżeszowych w ogóle się nie zajmowali. Tekst, o którym rozmawiamy, stanowi wykład filozoficzny i teologiczny - tylko tyle i aż tyle. Tym bardziej nie mógł on "opisywać" rzeczywistej kolejności "stwarzania" (powstawania), ponieważ ówczesna nauka jej nie znała i znać nie mogła. Zadziałała tu po prostu wyobraźnia autora lub autorów.

            O mitach: "Zgoda, jeśli przez „głębsze prawdy” mamy na myśli „głębszą niewiedzę na temat stanu faktycznego, z którą ludzie radzili sobie za pomocą wymyślania odpowiedzi zapchaj-dziur na poziomie ówczesnego, dramatycznie ograniczonego i błędnego rozumienia świata”."
            Znowu niezrozumienie kulturowej funkcji mitów. Mity nie roszczą sobie pretensji do wypowiadania prawdy o świecie. Mity mówią prawdę o człowieku (być może również o Bogu, o ile takowy w ogóle istnieje, ;-) ale o człowieku na pewno). Chyba najlepiej rozumiał ich rolę Jung. Potwierdzają to zresztą współczesne mity tworzone przez popkulturę: nikt zdrowy na umyśle nie wierzy w ich dosłowną realność, co nie przeszkadza wielu odbiorcom bardzo trafnie odnosić ich do samych siebie.

            "Szersze wytłumaczenie różnych pozycji, od teisty agnostyka i gnostyka, przez ateistę, po antyteistę agnostyka i gnostyka."
            Jeśli przez a-teizm rozumiesz brak jakiegokolwiek PYTANIA o jakąkolwiek transcendencję, to w tym sensie mogę się z Tobą w jakimś sensie zgodzić (choć księża nazwaliby taką postawę raczej "obojętnością religijną", ale to ich terminologia i ich sprawa). Natomiast brak odpowiedzi wobec postawionego pytania jest W MOIM ROZUMIENIU rodzajem agnostycyzmu, o ile nie wynika z niechęci zajmowania się tą sprawą w ogóle, tylko z uświadomienia sobie niemożliwości jakiejkolwiek naukowej odpowiedzi wobec nienaukowości samego pytania.
            Inną sprawą jest ateizm w rozumieniu potocznym, w jakim używa go większość osób nazywających się ateistami: "Twierdzę, że Boga nie ma".

            • ►►► Nie odniosłeś się tu do następującej konstatacji: "Ten i podobne fragmenty Biblii zaczęto ściśle dosłownie interpretować praktycznie dopiero wtedy, gdy chrześcijańscy filozofowie, znajdując się pod wpływem filozofii greckiej, zaczęli rozumieć "prawdę" zawartą w Piśmie Świętym jako prawdę w sensie greckim, nie zaś hebrajskim." itd.

              I sądzisz, że żydzi wyznający Jahwe i wielbiący boga, który stworzył świat w dni, uważając się za któreś pokolenie od Adama rozróżniali tą różnicę? Jeżeli masz na tyle inteligencji, by konstruować takie wyjaśnienia, to masz jej na tyle, by zdawać sobie sprawę, jak bardzo to wyjaśnienie jest nieadekwatne względem ówczesnych wyznawców judaizmu. A skoro decydujesz przymknąć na to oko, to znaczy że dopuszczasz się nieszczerości intelektualnej.


              ►►► Zresztą żydowscy kapłani czasów starożytnych wartością "naukową" Ksiąg Mojżeszowych w ogóle się nie zajmowali.

              Oczywiście. Ponieważ nauka powstała kilka tysięcy lat później. Wtedy był jedynie przekaz ksiąg religijnych n/t historii i powstania świata.


              ►►► Tekst, o którym rozmawiamy, stanowi wykład filozoficzny i teologiczny - tylko tyle i aż tyle.

              Znowu to samo... Tylko tyle dla Ciebie! Dla Ciebie, czy współczesnego apologety katolickiego. Dlaczego? Ponieważ dzisiaj, jeżeli chce się zachować wiarę w Jahwe, to po prostu nie ma wyjścia! Gdyby katolicki apologeta nie ograniczył tego to „tylko tyle”, to musiałby przyznać przed samym sobą, że jego święta księga jest przepełniona nonsensem.

              Natomiast twierdzenie, że dla żydów, czy chrześcijan z wieków i er poprzednich wydarzenia zapisane w Biblii to był to tylko wykład filozoficzny i teologiczny, a nie relacja z faktycznych zdarzeń, jest nieszczerością intelektualną gigantycznych proporcji.


              ►►► Tym bardziej nie mógł on "opisywać" rzeczywistej kolejności "stwarzania" (powstawania), ponieważ ówczesna nauka jej nie znała i znać nie mogła. Zadziałała tu po prostu wyobraźnia autora lub autorów.

              DOKŁADNIE TAK!!! Nie wiedzieli, jak było, więc wymyślili i – a to Ci niespodzianka – wymyślili nonsens! W którego literalność przez kolejne tysiące lat wierzyli (i nadal w ogromnej proporcji wierzą!!!) niemal wszyscy wyznawcy tej religii i jej pochodnych!

              O czym my tu w ogóle rozmawiamy?!?


              ►►► Jeśli przez a-teizm rozumiesz brak jakiegokolwiek PYTANIA o jakąkolwiek transcendencję, to w tym sensie mogę się z Tobą w jakimś sensie zgodzić

              Nie „brak pytania” tylko „brak przyjęcia odpowiedzi bóg”, która w wypadku ateizmu racjonalna-humanistycznego wynika z racji nierozróżnialności tej odpowiedzi od fałszu.

              • "I sądzisz, że żydzi wyznający Jahwe i wielbiący boga, który stworzył świat w dni, uważając się za któreś pokolenie od Adama rozróżniali tą różnicę?"
                W swej masie z pewnością nie i nawet tego nie potrzebowali. Mam za to uzasadnione podejrzenia, że ich elita intelektualna niekoniecznie podzielała takie uproszczenie. Owe supozycje wzięły się z wypowiedzi niektórych teologów i filozofów judaizmu z czasów, gdy nowoczesna nauka nie istniała. Podobnie teolodzy chrześcijańscy w "przednaukowych" czasach, bywało, odczytywali poetyckie fragmenty Biblii w sposób stricte symboliczny; nie jest to więc "wynalazek" czasów najnowszych. Niestety, nie dysponuję konkretnymi adresami bibliograficznymi - czytałem o tym wszystkim dawno i po łebkach. Zawodowo nie zajmuję się teologią. :-(
                Na marginesie: apologetyka katolicka jest czymś nieco innym niż sądzisz. Była ona - historycznie rzecz biorąc - serią prób rozumowego dowiedzenia istnienia Boga i zaczęła się jeszcze przed tryumfem nowoczesnej nauki.

  • Ciekawy wpis. Co do samego filmu był bardzo zagmatwany. Wkurzające jest to ogromne dobro chłopaka i ogromne zło profesora. Podział jak w Disney. Co do samego Boga to prawda, że nie trzeba go brać tak jak mówi Kościół za nieskończenie dobrego, miłosiernego i sprawiedliwego bo to tylko daje powody i mocne argumenty do podważania nauki Kościoła. Cudownym jest też to jak ten chłopak wszystkich nawraca i oprócz złego profesora nie ma żadnego mądrego, zapalonego ateisty. Najbardziej jednak rozbawiło mnie to jak zacytował, że wszechświat stworzył się sam za pomocą prawa grawitacji (coś w tym stylu, jednak nie jest to dokładny cytat), a następnie obalił teorię naukowca mówiąc, że to zwykła bzdura i żaden argument nawet nie znając się na fizyce i jej prawach. Co do ewolucji wyjaśnia ona powstanie człowieka. To, że życie pojawiło się nagle może było po prostu eksperymentem przyrody. Co parę lat pojawia się nowy, niezwykły gatunek bakterii i jest to nagle. Wykształcały się takie komurki, a przyroda zadziałała i narodziła/rozmnożyła się zupełnie niwa inna, zdeformowana bakteria.

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o