Gdzie jest miejsce dla Boga?

IFilm naprawdę dobry, ale niestety wyszedłem z niego zasmucony. Nie trudno odnieść wrażenia, że
film jest nakręcony z idée fixe, że człowiek jest w centrum wydarzeń wszechświata, w którym
przyczynowość i cel ludzkiej istoty nie ma żadnego związku z Bogiem. Jest rażące, że w filmie, w
którym poruszane są tak ważne filozoficzne zagadnienia, jedynym słowem, na które decyduje się
reżyser to SPIRIT, którym na końcu i tak okazuje się człowiek.
Pomysłodawca tak przyjętego światopoglądu (to właśnie tak jednostronnie zaprezentowany
światopogląd jest rażący) zapomniał chyba, że najwięksi fizycy, których teorie są podstawą dla
naukowego tła filmów tego rodzaju, spotykając się na publicznych dysputach (Einstein, Bohr, Planck)
naukowych, nie uciekali od pojęcia Boga i nie bali się stawiać sobie pytań o metafizycznym
charakterze.
Również dziś fizycy teoretycy, nierzadko przyznają się do wiary, lecz świat naukowy, pod presją
jedynie słusznego postępu technologicznego oraz ogólnej dzisiejszej zasady, żeby sprawy wiary
trzymać pod kluczem, nie podejmują w szerokim gronie zagadnień metaficznych i pytań o Boga.
Widać jak współczesna myśl antyreligijna postępuje. Przykład? Jeszcze film Kontakt z 1997 roku, w
którym McConaughei odziwo gra pastora, przestawia szerokie spektrum zagadnień, od ateistycznych
po religijne, przez co jest autentyczniejszy.
Pozdrawiam ;)

1
      • Słuszna uwaga. Równie nienaukowe byłoby twierdzenie, że jednorożce czy wróżki nie istnieją.

        • ale istnieją murkwie, jeszcze nikt nie udowodnił, że nie istnieją

        • Nie zrozumiałeś mnie. Jeśli ktoś, kto jest ateistą i opiera się tylko na nauce, mówi "nie ma Boga", traci swoje początkowe założenie naukowe, które brzmi :"badamy tylko to co jest materialne i, czego eksperyment jest powtarzalny". Zatem nauka, sama odcina się od tego typu dywagacji.
          A wróżki są postaciami literackimi, więc rozmowa o nich jest o tyle naukowa o ile wchodzi w zakres literatury. Więc nie wrzucaj wszystkiego do jednego worka

          • bóg tez jest postacią literacką, w rzeczywistości nie istnieje nic co by wskazywało, że taki twór mógłby istnieć, nie ma też żadnej potrzeby jego istnienia

            i dlaczego mam nie wrzucać wszystkiego do jednego worka? wróżki, bożki, murkwie, różowe jednorożce, potwory spaghetti, wszystkie mają identyczne podstawy ontologiczne, tzn żadnych poza wymysłem, nauka sie nimi nie zajmuje, bo nie ma czym się zajmować

            • Wielu naukowców twierdzi, że idealna równowaga rozłożenia 4 głównych sił wszechświata (grawitacji, elektromagnetyzmu, "weak force" oraz "strong force") jest dowodem na istnienie stwórcy- wydaje się, że wszechświat został złożony z iście chirurgiczną precyzją, gdyby przekalibrować którąkolwiek z tych sił, jakiekolwiek życie przestałoby być możliwe.

              Nauka zajmuje się bogiem, stwierdzenie, że jest inaczej, śmierdzi ignorancją na kilometr.

              • przestań już bo mi się zajady robią,
                a teraz pomyśl i wyjaśnij, czemu to co napisałeś jest kompletnym kretyństwem

                • Nie użyłeś jeszcze ani jednego konkretnego argumentu, więc śmiało można powiedzieć że jesteś zwyczajnym kretynem, który nie dość że nie umie udawać mądrego to jeszcze do tego nieudolnie trolluje

                • Z czym dokładnie masz problem, to ci wyjaśnię.

                  Kontrargumentem do wyżej przedstawionej tezy jest multiwersum, którego istnienie jednak nie zostało jeszcze potwierdzone. Jeżeli rzucisz kością o nieskończonej liczbie ścian nieskończoną ilość razy, w końcu trafisz na taki wynik "kalibracji 4 sił", który życie umożliwi.

                  Swoją drogą człowiek na chwilę obecną nawet nie wie jak w ogóle doszło do powstania życia, nawet nie wiemy, czy jego pochodzenie jest ziemskie.

                • Argument 'wielu naukowców' oznacza, że January Polmozgclasky z uniwersytetu stanowego w Dolnym River Creek chlapnął cos po wyjściu ze spotkania kreacjonistów.

                  Argument 'wydaje się' oznacza tyle samo co teza, że mleko kwaśnieje od szczyny krasnoludka.

                  A najlepsze jest, że 'nauka zajmuje się bogiem'. To mnie powaliło na kolana. Znasz paradygmat współczesnej nauki? Nie sądzę, bo byś takich kretyństw nie wypisywał.

                • Po pierwsze, stonuj agresję. Masz ewidentnie zaniżone poczucie własnej wartości, takim nastawieniem obnażasz swoje problemy znacznie bardziej niż ci się wydaje. Niepotrzebnie, nikogo twoje osobiste problemy nie obchodzą.


                  Hawkingowi na przykład "wydawało się" jeszcze do niedawna, że czarne dziury bezpowrotnie niszczą informacje, co byłoby złamaniem najbardziej fundamentalnego prawa fizyki. I co? I okazało się, że się sromotnie mylił. Nikt nie stworzył jeszcze teorii wszystkiego, a wielu fizykom "wydaje się", że są na dobrym tropie, mimo iż ich teorie skrajnie się od siebie różnią. Czy wszystkim im powiesz, że ich gdybania są g*wno warte, bo równie dobrze możesz powiedzieć, że "mleko kwaśnieje od szczyny krasnoludka"?

                  Największym entuzjastą teorii o której wspominałem wcześniej jest John Polkinghorne, którego pionierskie prace na temat subatomowych cząstek są jednymi z tych, które leżą u podstaw współczesnej fizyki teoretycznej. Wątpię, żebyś mógł się z nim mierzyć na płaszczyźnie intelektualnej, a żyjesz w przeświadczeniu, że dywagacje na temat boga do takowej się właśnie sprowadzają. Jesteś w błędzie.

                  Obecnie ta teoria jest najsilniejszym argumentem przemawiającym za tym, że nasz wszechświat jest wynikiem inteligentnego działania.

                  Jest oczywiście wiele kontrargumentów. Moim celem nie jest udowodnienie ci, że bóg istnieje. Sam jestem agnostykiem. Otwórz trochę swój umysł, wyznacznikiem inteligencji jest przecież m.in. łączenie pozornie sprzecznych idei. I tylko dzięki temu rodzajowi myślenia posuwamy się do przodu jako gatunek.

                • "Po pierwsze, stonuj agresję. Masz ewidentnie zaniżone poczucie własnej wartości, takim nastawieniem obnażasz swoje problemy znacznie bardziej niż ci się wydaje. Niepotrzebnie, nikogo twoje osobiste problemy nie obchodzą." - A prosiłem przestań, bo mi się zajady robią.

                  Może ja się z tymi gośćmi nie mogę mierzyć na płaszczyźnie intelektualnej ale Ty ze mną też nie możesz. :)

                • Prawda to, nie mogę. Nie mogę mierzyć się z kimś, kto nie jest w stanie sklecić jednego argumentu poza "jednorożce nie istnieją". To nie walka. To robienie z ciebie miazgi, a co to dla mnie za satysfakcja :p

                  Tę dyskusję uważam za martwą.

                • wreszcie

                • No to rzuciłeś biały ręcznik. Ciężki nokaut w tej dyskusji kolego.

                • e tam nokaut od razu, przecież odszedł o własnych siłach

                • Multiwersum, Bóg to czysta metafizyka

                • "
                  Swoją drogą człowiek na chwilę obecną nawet nie wie jak w ogóle doszło do powstania życia, nawet nie wiemy, czy jego pochodzenie jest ziemskie."

                  Tu masz rację. Jezus powiedział "Królestwo moje nie z tego świata jest".

              • 'Wielu naukowców' - To znaczy ilu i których?
                'twierdzi, że' - Jaką wagę na polu akademickim mają te twierdzenia?
                'idealna równowaga rozłożenia' - Rzeczona równowaga jest mierzona czym i w odniesieniu do...?
                'jest dowodem na istnienie stwórcy' - Stwórcy czego?
                'wydaje się, że wszechświat [...]' - W rzeczy samej, wydaje się.
                'został złożony z iście chirurgiczną precyzją' - Ten wszechświat się ledwo kupy trzyma. Gdybym był chirurgiem to operowałbym możliwie solidnie, a nie zostawiał na postępującą degenerację. A entropia rośnie...
                'gdyby przekalibrować którąkolwiek z tych sił, jakiekolwiek życie przestałoby być możliwe.' - Zauważ, że gdyby przekalibrować którąkolwiek z tych sił, jakakolwiek polimeryzacja również przestałaby być możliwa. Uważasz, że życie jest obiektywnie ważniejsze niż polimeryzacja? Jeśli tak, to na jakiej podstawie?

                'Nauka zajmuje się bogiem' - Nauka nie przewiduje istnienia bytów nieoddziałujących z jakimkolwiek polem, materią czy energią w przestrzeni n-wymiarowej. Popularną wizję boga (samoświadomego, wszechwiedzącego itd.) wręcz wyklucza, gdyż jego istnienie byłoby sprzeczne z zasadą nieoznaczoności Heisenberga i NCC (neural correlates of consciousness).
                'stwierdzenie, że jest inaczej, śmierdzi ignorancją na kilometr.' - A to stwierdzenie przypomina takiego przedszkolaka, który się na coś uparł i tupnął nóżką. Ale nie bierz tego do siebie.

                • "Popularną wizję boga (samoświadomego, wszechwiedzącego itd.) wręcz wyklucza, gdyż jego istnienie byłoby sprzeczne z zasadą nieoznaczoności Heisenberga i NCC (neural correlates of consciousness)"

                  Mógłbyś mi to łopatologicznie wyłożyć? No bo widzisz...ja nie jestem Michio Kaku ;)

                • W mechanice kwantowej cząstki opisuje się tzw. funkcjami falowymi, które określają prawdopodobieństwo, że cząstka jest w danym miejscu. Kiedy wiemy, że cząstka znajduje się w jakimś obszarze, to funkcja falowa ma w tym obszarze dużą wartość, a gdzie indziej wynosi 0. W innych przypadkach może mieć jakąś niewielką wartość w jednym miejscu, niewielką w innym itd., dopiero pomiar położenia zmusza cząstkę do "wybrania" jednej opcji.

                  W każdym razie, funkcja falowa może się zmieniać od miejsca do miejsca. Pęd cząstki jest związany z częstotliwością tych zmian. Kiedy cząstka ma jedną, dobrze określoną wartość pędu, jej funkcja falowa jest z grubsza sinusoidą (tak naprawdę nie do końca, ale już nie będę wchodził w techniczne szczegóły). Każdą inną postać funkcji, a zatem również funkcję o sporej wartości w niewielkim obszarze, trzeba poskładać z wielu takich sinusoid.

                  Morał - gdy cząstka ma dobrze określone położenie, ma w pewnym sensie wiele wartości pędu naraz (funkcja falowa złożona z wielu sinusoid). Gdy ma dobrze określony pęd - ma wiele położeń naraz (sinusoidę można poskładać z takich funkcji mających niezerową wartość tylko w małym obszarze). Nie może mieć naraz dobrze określonego położenia i pędu, bo to sprzeczne wymagania - funkcja falowa musiałaby być 0 poza małym obszarem, a jednocześnie być sinusoidą w całej przestrzeni. Nie da rady.

                  za http://ateista.pl/showpost.php?p=581984&postcount=43

                • Ja rozumiem,że to wyklucza istnienie demona Laplace'a.
                  Ja mówię tutaj o 'wszechwiedzy" bytu absolutnego-Boga. Ja myślę tutaj nie o "Bogu-Ojciu", tylko rozumiem Boga jako "Bóg-Absolut". Absolut, to coś co ogarnia wszystko. Zaprzeczenie wszechwiedzy Absolutu na gruncie logiki klasycznej,od czasów Parmenidesa włącznie, po prostu nie istnieje. Absolut nie może być swoim zaprzeczeniem ,bo jest czymś.
                  Jeśli Absolut jest a - czasowy to mamy brak związku jego wiedzy z determinizmem/bądź jego brakiem.
                  Wszechwiedza to zdolność wiedzy wszystkiego. A wszystko to zbiór "czegoś" ,a "nic" nie znajduje się w zbiorze wszystkiego. Absolut z definicji obejmuje wszystko ,ale nie jest wszechwiedzą samą w sobie, bo wszechwiedza nie wyczerpuje znaczenia pojęcia Absolut. Wszechwiedza to cecha tego bytu a nie sam byt.
                  Co o tym myslisz?

                • Myślę, że dopóki wszechświat wszechświatem, koło nie będzie kwadratem.

                • Myślę,że nie zrozumiałeś czym jest byt

          • Jestem niewierzący. Nie wierzę, że bóg istnieje. Różne religie jak i wiara w boga jest potrzebna wielu ludziom i dlatego nigdy nie krytykowałem i nie zamierzam krytykować tych, którzy wierzą. Natomiast, gdyby bóg istniał to jest on tak przeokrutny, że na pewno nie modliłbym się do niego. Tak na prawdę wszystkie religie przedstawiają sobą to samo - zmienione są nazwy i założenia. Jeżeli ktoś potrzebuje wiary bądź ma potrzebę przynależności do jakiejś religii - w porządku. Btw. uważam, że ci, którzy wierzą (ale nie tylko twierdzą, że wierzą) - tacy, którzy na prawdę wierzą - są bardzo szczęśliwymi ludźmi.
            Jeśli ktoś nie jest w stanie (nie tyle zaakceptować) co choćby rozważyć tego co napisałem to nie jest po prostu w stanie zrozumieć misternej rzeczywistości wszechświata.


    • Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
      - Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?
      - Tak, panie profesorze.
      - Czyli wierzysz w Boga.
      - Oczywiście.
      - Czy Bóg jest dobry?
      - Naturalnie, że jest dobry.
      - A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
      - Tak.
      - A Ty - jesteś dobry czy zły?
      - Według Biblii jestem zły.
      Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości
      - Ach tak, Biblia!
      A po chwili zastanowienia dodaje:
      - Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą I cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
      - Oczywiście, panie profesorze.
      - Więc jesteś dobry...!
      - Myślę, że nie można tego tak ująć.
      - Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale Bóg nie.
      Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej
      - Nie pomaga, prawda? Mój brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
      Student nadal milczy, więc profesor dodaje
      - Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?
      Aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.
      - Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
      - No tak... jest dobry.
      - A czy szatan jest dobry?
      Bez chwili wahania student odpowiada
      - Nie.
      - A od kogo pochodzi szatan?
      Student aż drgnął:
      - Od Boga.
      - No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu - czy na świecie istnieje zło?
      - Istnieje panie profesorze ...
      - Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda?
      - Prawda.
      - Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także i Bóg jest zły.
      Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
      - A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świece?
      Student drżącym głosem odpowiada
      - Występują.
      - A kto je stworzył?
      W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie
      - Kto je stworzył?
      Wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
      - Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby
      - Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?
      Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
      - Tak panie profesorze, wierzę.
      Starszy człowiek zwraca się do studenta:
      - W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
      - Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
      - Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
      - Nie panie profesorze..
      - A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
      - Nie panie profesorze.. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
      - I nadal w Niego wierzysz?
      - Tak.
      - Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia, nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
      - Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją wiarę.
      - Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
      Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
      - Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?
      - Tak.
      - A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
      - Tak, synu, zimno również istnieje.
      - Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
      Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
      Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
      - Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
      W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
      - A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?
      - Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie ciemnością?
      - Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
      Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
      - Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
      - Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.
      Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
      - Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
      - Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjaśnia student
      - twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, że
      śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć Czy naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
      - Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie jest.
      - A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
      Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.
      - Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych I nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
      W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
      - Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali
      - Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?
      Audytorium wybucha śmiechem.
      - Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?
      W sali zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:
      - Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.
      - A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?
      Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi
      - Oczywiście że istnieje. Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy
      obecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie zło.
      Na to student odpowiada:
      - Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.
      Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.


      Tym drugim studentem był Albert Einstein. Einstein napisał książkę zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.

      • Mało przekonujące. Nie mam w sercu boga a osobiście nie uważam się za złego człowieka. A jeśli chcesz zobaczyć mózg wystarczy zrobić prześwietlenie albo operację.

        • powiedz to Albertowi, chętnie podejmie z Tobą dyskusję….
          BTW, "prześwietlić" można tkanki twarde, mózg jest jak najbardziej miękki, choć czasem twardnieje…..
          prześwietlić…..yhm taaaa….. PET….. :))))))

          • Einstein był ateistą :)

            • Einstein byl najprawdopodobniej deista - wierzyl w boga, ktory stworzyl Wszechswiat, ale nie interesuje sie losem ludzi, tylko gdzies sobie jest, cos robi... Nie jest to zaden z bogow wielkich religii monoteistycznych, to cos jak bardziej poczatek wszystkiego, ale nie kieruje naszymi czynami, w zasadzie nawet sie nami nie intersuje bo go to nie obchodzi. Jest to na pewno najlatwiejszy bog do obrony na argumenty jednak jak wiadomo, brak dowodu na nieistnienie nie jest dowodem istnienia:)

              • Nie, nie, Einstein z pewnością nie był deistą :)

                "Koncepcja osobowego Boga jest mi zupełnie obca i uważam ją wręcz za naiwną."

                "Nie wierzę w osobowego Boga i zawsze otwarcie się do tego przyznawałem. Gdybym jednak musiał znaleźć w sobie coś, co miałoby aspekt religijny, to byłaby to bezgraniczna fascynacja strukturą świata, jaką ukazuje nam nauka."

                "Słowo ‘Bóg’ jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych, legend, które są ponadto dość dziecinne. Żadna interpretacja, niezależnie od tego jak subtelna, nie może tego zmienić."

                Einstein był ateistą. Co najwyżej można powiedzieć, że był jeszcze panteistą, to znaczy wierzył w rodzaj ogólnego duchowego porządku świata, który wyraża się m.in. w zdolności ludzi do dostrzegania tego porządku i formułowania go w postaci praw nauki. Ale to nic innego jak ateizm, tyle, że prawa natury nazywane są ’bogiem’ :)

                • Ale deizm to nie wiara w Boga osobowego...coś Ci się miesza.
                  "Deizm – nurt religijno-filozoficzny, którego cechą wspólną jest przekonanie, że racjonalnie można uzasadnić istnienie jedynie Boga bezosobowego, będącego konstruktorem świata rozumianego jako mechanizm oraz źródłem praw, według których ten mechanizm świata działa. Tak rozumiany Bóg nie ingeruje w raz ustanowione prawa. Deizm nie jest zwartym systemem ani szkołą filozoficzną. "
                  Deizm to nie teizm... mozliwe ,ze Einstein był deistą albo panteistą

          • > 2014
            > posługiwanie się zmyśloną i niedorzeczną anegdotą o Einsteinie

          • Nie masz racji.
            *Mózg można prześwietlić. O ile RTG nie przebije się przez czaszkę, o tyle TK (większa dawka promieniowania i lepiej wycentrowana), a zwłaszcza MRI (rezonans nie jest promieniotwórczy i można go stosować np. u kobiet w ciąży, za to nie można u osób z rozrusznikiem) jak najbardziej służą do obrazowania mózgu. Jak myślisz, czym się posługujemy w diagnostyce udarów krwotocznych/niedokrwiennych, krwotoków nad- i podtwardówkowych? PET zaś służy do oceny aktywności metabolicznej, np. ognisk nowotworu, i jest wiarygodny tylko w połączeniu z TK, bo jest pierońsko niewyraźny.
            *Ponadto, nauka (fizyka) nie uznaje istnienia "zimna" ani "ciemności" - weź do ręki jakikolwiek podręcznik do fizyki.
            *Co do ewolucji, dowody są:
            - badania Darwina: gatunki zwierząt i różnice pomiędzy nimi zależne od stref geograficznych, na podstawie doboru naturalnego - najbardziej atrakcyjne były osobniki najlepiej przystosowane do danych warunków, i przekazywały swoje geny potomstwu, jednak nie było to nabyte, jak twierdził Lamarck, tylko wrodzone (mutacje)
            - doświadczenia Mendla z hodowlą gatunków roślin (geny dominujące i recesywne)
            - wykopaliska, kości gatunków wymarłych, także przodków człowieka.
            *Zło jest faktem, co potwierdzi każda ofiara gwałtu lub innych tortur... Brak dobra? To się niebezpiecznie kojarzy z "Rokiem 1984", gdzie na polecenie Wielkiego Brata likwidowano słownictwo-staromowę (bo Ignorancja to Siła), więc w nowomowie zamiast "zły" mówiono "bezdobry"...
            *Cała historia jest zmyślona, podobnie jak inny propagandowy gniot o Beethovenie.
            Jeden lekarz pyta drugiego: - Co robić, mam ciężarną z syfilisem i gruźlicą, która ma już czworo, z czego jedno głuche, drugie ślepe, trzecie upośledzone, czwarte zmarło, czy powinna urodzić to piąte?
            - Nie powinna, trzeba usunąć.
            - No, to właśnie zabiłbyś Beethovena.
            Jest to kolejne kłamstwo. Beethoven nie był piątym ani dziesiątym dzieckiem, tylko drugim. Żadne z jego rodziców nie miało syfa, ojciec był gruźlikiem, ale matka nie. Żadne z jego rodzeństwa nie było upośledzone, prawdą jest tylko to, że najstarsze dziecko Beethovenów zmarło, bo w tamtych czasach nie było pediatrii i dzieci, zwłaszcza niemowlęta, padały jak muchy na różne zapalenia płuc, grypy itd.

            • czytaj proszę ze zrozumieniem :), nie powiedziałem, że mózgowia nie można zobrazować radiologicznie...

            • "Zło jest faktem"
              Faktem jest brak dobra.

              • Nie. Faktem jest zło. Gwałty, pedofilia, morderstwa, tortury.

                "Brak dobra" to na przykład odmowa pięciu złotych żebrakowi. Nie jestem szczodra, ale nie umrze od tego, że sobie nie wypije. Nie życzę mu źle, ale nie mam obowiązku robić za sponsora.

                Brakiem dobra jest odmowa pomocy, której udzielić nie potrafisz, np. nie ratujesz tonącego jak nie umiesz pływać, tylko wzywasz ratownika lub inną kompetentną osobę.

                Brakiem dobra jest również przekroczenie granic obrony koniecznej, np. zabicie napastnika, który zaczyna nas dusić lub dźgać nożem, albo "zdjęcie" terrorysty przez policyjnego strzelca. Z reguły policjant lub cywil, który zabił w samoobronie, ma wyrzuty sumienia, depresję itd. Ale nie zrobił tego z chęci czynienia zła, tylko po to by chronić siebie i innych.

                Natomiast zło w czystej postaci oznacza świadomą chęć zadawania bólu i czerpanie z tego chorej satysfakcji. Chodzi o bezsensowne dręczenie osób słabszych i niewinnych. Ani samoobrona, ani sprawiedliwa kara, po prostu chora żądza.

                Innymi słowy, brak dobra to bierność lub defensywa. Zło - to aktywne, ofensywne działanie.

                • Czyli ludzie dzielą się na dobrych, złych i obojętnych? Takich, którzy nie są ani wystarczająco dobrzy ani wystarczająco źli? Podoba mi się twoj sposob myślenia ale co do jednego się nie zgodzę. Napisałeś, że brakiem dobra jest odmowa pomocy, której nie potrafi się udzielić. Jeżeli czegoś nie możemy zrobić to z definicji nie możemy. Co innego gdybyśmy mogli ale nie chcieli.
                  Jeżeli wzywasz ratownika, ponieważ ktoś się topi, zaś ty nie umiesz pływać to rozumie samo przez się, że jest to jedyne rozwiązanie. Jaki jest sens wskakiwać do wody wiedząc, że prawdopodobnie nawet się nie dopłynie do topiącej się osoby? Z tym fragmentem akurat się nie zgadzam.
                  Jeżeli nie możemy komuś pomóc to nie jesteśmy temu absolutnie winni.

                • Ale przez to tracisz cenny czas, zanim ratownik czy inna osoba przybędzie na miejsce, to tamten może się utopić. Nie mówię o plaży czy basenie, raczej o sytuacji, gdzie jesteś tylko Ty i ta osoba, bez fachowego personelu, np. jakieś dzikie kąpielisko, rzeka itd., a Ty masz przy sobie tylko komórkę. Nie popełniasz zła, ale wyrzuty sumienia masz do końca życia, bo nie mogłeś pomóc, choć chciałeś... Tak samo jak nie bawisz się w strażaka, wbiegając do płonącego domu, ale zanim przyjedzie straż, ten ktoś może już nie żyć, a Ty nie możesz nic zrobić.

                  Podziału ludzi się nie podejmuję. Ciężko oceniać, kto jest dobry, a kto zły, jeśli nie znam drugiego człowieka, większość ludzi jest mieszaniną dobra i zła, a wiele decyzji jest kontrowresyjnych - co dla jednego jest złem, dla drugiego jest dobrem itd.

                  Oceniam więc czyny, nie ludzi. Zabicie w samoobronie nie jest dobre, ale nie jest też umyślnym złem. Pozwolenie napastnikowi zabić nas jest postawą heroiczną, ale jednocześnie jest przyzwolenie na zło, bo bandyta pozostaje bezkarny i będzie zabijał następne ofiary... Rozumiesz teraz, jakie to pokręcone.

                  Liczą się zarówno skutki, jak i intencje, trzeba znać wszystkie okoliczności, psychikę człowieka itd., żeby móc mieć jakikolwiek pogląd. Jeżeli ktoś jest seryjnym mordercą z lubieżności, to: złe skutki - śmierć i tortury tych ofiar, złe intencje - oprawca chce je jak najbardziej udręczyć, aby czerpać z tego przyjemność, okoliczności - ze szczególnym okrucieństwem, psychika - "ja jestem nadczłowiekiem, a inni ludzie to insekty, które można rozdeptać"... wtedy jest to zło w najczystszej postaci.

                • Wyrzuty sumienia to w przypadku każdej normalnej osoby coś zwyczajnego.
                  Ale niemożliwość udzielenia komuś pomocy nie jest brakiem dobra. Zdarzają się niestety sytuacje kiedy nie można nic zrobić. Np. gdy gapie na ulicy patrzą na spadający w dół samolot. To jest taka beznadziejność sytuacji. Tylko, że - i to jest ciekawe - wyrzuty sumienia pojawiają się przeważnie wtedy gdy mamy osobisty kontakt z daną sytuacją. Tak jak z tą topiącą się osobą: widzimy ją, ona widzi nas. To wytwarza potężne emocje i dlatego też do takich sytuacji podchodzimy bardzo osobiście. Nie mogliśmy pomóc, choć staliśmy i patrzyliśmy jak ktoś umiera.
                  Ale weźmy inny przykład, chociażby ten samolot lub nawet atak na WTC. Oczywiście, każdy współczuje bliskim ofiar i przeżywa tamten dzień na swój sposób ale nie można w takiej sytuacji mówić o wyrzutach sumienia podobnych do tych, które występują gdy jesteśmy z kimś twarzą w twarz i ten ktoś umiera. Dużą rolę odgrywa tu też psychika. Nie możemy nic zrobić i tu i tu ale obydwa wydarzenia nasz mózg traktuje inaczej.

                • Tak, ale umierająca ofiara zapewne wini nas. Dlatego nie jest to też dobro, mimo iż nie jest to zło.

                  Przeżyłam coś takiego, że nie umiałam pomóc, bo spanikowałam. W podręczniku zawsze wiadomo, co należy zrobić, ale co innego papier, a co innego żywy człowiek. W jednej chwili stałam się wtedy roztrzęsioną galaretą i wiem, że jeśli temu człowiekowi coś się stało, to nic mnie nie uratuje przed wyrzutami sumienia. Nie mam wiadomości o tym, co było dalej z tym rannym. Jak na razie prokurator mnie nie ściga, ale nadal pluję sobie w brodę. A nie jestem osobą niewykwalifikowaną, tylko to był pierwszy poważny wypadek, gdzie nie miałam bardziej doświadczonych kolegów, którzy by mi pomogli, a przede wszystkim dali w mordę na otrzeźwienie. Nie chcę mówić o szczegółach, ale był to ewidentny przykład braku dobra, ale nie zło.

                • Moim zdaniem ludzie za bardzo kmplikują sobie życie. Roztrząsanie czy coś jest dobre czy złe to strata czasu. Powinniśmy raczej myśleć w kategoriach negatywnych i pozytywnych doświadczeń.
                  Jeżeli ktoś nie może udzielić komuś pomocy - to zawsze to będzie negatywne doświadczenie dla kogoś takiego. Tak jak w twoim przypadku. A dobro i zło nie ma tu nic do rzeczy.
                  Na przykład tę samą sytuację ktoś może odebrać jako dobrą, a ktoś inny jako złą. Matka dająca klapsa dziecku na ulicy chociażby. Poza tym nie ma ludzi wyłącznie dobrych, tak jak nie ma ludzi wyłącznie złych. Dla kogoś tragedia może być odskocznią do zmiany życia na lepsze. Np. pan Wojciech Sumliński często przytacza przykład swego przyjaciela, który stracił nogę wpadając pod pociąg. Planował popełnić samobójstwo, gdyż sądził, że wszystko się zawaliło. A potem w szpitalu poznał pielęgniarkę, ożenił się z nią i koniec końców jest człowiekiem spełnionym i szczęśliwym. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że gdyby pod ten pociąg nie wpadł, to kobiety swojego życia mógłby nigdy nie poznać.

                • Po prostu tłumaczę, czym się różni brak dobra i zło. Co do względności - jak najbardziej masz rację.

        • A może go masz w sercu skoro uważasz się za dobrą osobę tylko o tym nie wiesz?

      • żałosne

      • zanim zacznie się wklejać takie głupoty polecam sprawdzić czy jest w tym choćby odrobina prawdy.

        Einstein był tak daleki od wierzenia w osobowego "Boga" jak to tylko możliwe. Nie wierzył w żadnego "Jezusa" czy innych bożków...
        Wierzył w pewien rodzaj duchowego porządku przejawiającego się w świadomości i akcjach człowieka. Zresztą nie będę tego tłumaczył za niego, interesuje Cię to, to sam sprawdź.

        Zabawne że wierzącym tak łatwo jest wymyślać bajki. Najwyraźniej macie to we krwi.

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o