daniello77 w odpowiedzi na post: florianf |
ocenił(a) ten film na: 8 /topic/2165878/reply/10004435/edit /forum/reply/10004435/canEdit
Czytam ostatnio ksiazke jaka dostalem w prezencie na 29 urodziny, troche przelezala umnie na pułce ale wreszcie sie za nia zabralem. Natknalem sie ostatnio na fragemnt jaki tu przytaczam. Czytajac to pomyslalem o Tobie i o swoich watpliwosciach - przytoczony fragment to rozmowaczllowieka z Bogiem. Nie traktujmy jej doslownie, ale niech nas zainpiruje..
"- Stworzyliśmy was, ludzi, żebyście komunikowali się z nami bezpośrednio, żebyście dołączyli do naszego kręgu miłości. Choć trudno ci to zrozumieć, wszelkie wydarzenia służą właśnie temu celowi, ale bez naruszania wolności wyboru.
-Jak możesz tak mówić, kiedy na świecie istnieje tyle bólu, wojen i nieszczęść? -Mack ściszył głos do szeptu. -I jaka jest wartość w tym, że mała dziewczynka została zamordowana przez jakiegoś dewianta? -To pytanie od lat leżało mu na sercu i wypalało w nim dziurę. -Może nie powodujecie tych wszystkich rzeczy, ale z pewnością ich nie powstrzymujecie.
-Mackenzie, są miliony powodów, żeby pozwalać na ból, cierpienie i krzywdy, zamiast im zapobiegać -powiedziała Tata łagodnie, ani trochę nieurażona jego oskarżeniem. -Ale większość nich można zrozumieć tylko w ramach czyjejś osobistej historii. Nie jestem złem. To wy z łatwością wnosicie strach, ból, władzę i wymagania w swoje wzajemne stosunki. Ale wasze wybory nie są ważniejsze od moich celów, a ja wykorzystuję każdy dla ostatecznego dobra.-Widzisz, ludzie skupiają się na rzeczach, którewydają się im dobre, ale w ten sposób nigdy nie znajdą spełnienia ani wolności -wtrąciła Sarayu. -Są uzależnieni od władzy albo iluzji bezpieczeństwa, jaką daje władza. Kiedy zdarza się nieszczęście, ci sami ludzie zwracają się przeciwko siłom, którym zaufali. Rozczarowani, albo łagodnieją w stosunku do mnie, albo stają się jeszcze śmielsi w swojej niezależności. Gdybyś tylko mógł zobaczyć, jak to wszystko się skończy i co osiągniemy bez ograniczania ludzkiej woli, wtedy byś zrozumiał. I pewnego dnia zrozumiesz.
-Ale ta cena! -wybuchnął Mack. -Spójrzcie na cenę, na cały ten ból, cierpienie, na wszystkie straszne i złe rzeczy. Zobaczcie, ile to was kosztuje. Czy warto?
Tak! -usłyszał jednomyślną, radosną odpowiedź całej trójki.-Jak możecie tak mówić? -oburzył się Mack. -Z waszych słów wynika, że cel uświęca środki, że można posunąć się do wszystkiego, by osiągnąć coś, czego się pragnie, nawet gdyby to miało kosztować życie milionów ludzi.
-Mackenzie. -Głos Taty brzmiał szczególnie łagodnie iczule. -Ty naprawdę jeszcze nie rozumiesz. Starasz się doszukać sensu w świecie, w którym żyjesz, w oparciu o bardzo niekompletny obraz rzeczywistości. To tak, jakbyś oglądał paradę przez dziurkę od klucza, widział tylko cierpienie, egocentryzm i żądzę władzy, i sądził, że jesteś sam i nic nie znaczysz. To nieprawda. Uznajesz ból i śmierć za największe zło, a Boga za skończonego zdrajcę albo, w najlepszym razie, za niegodnego zaufania. Określasz warunki, osądzasz moje działania i uznajesz mnie za winnego.Twoim głównym błędem, Mackenzie, jest to, że nie uważasz mnie za dobrego. Gdybyś był przekonany, że jestem dobry i że wszystko -środki, cele i koleje życia ludzi -wynika z mojej dobroci, wtedy być może, choć nie zawsze, rozumiałbyś, dlaczego coś robię, ufałbyś mi. Ale nie ufasz.-Nie ufam? -To właściwie nie było pytanie, tylko stwierdzenie faktu.Pozostali również, zdaje się, o tym wiedzieli. Przy stole panowała cisza.-Mackenzie —odezwała się Sarayu —nie można wymusić zaufania, tak samo jak pokory.Ono albo jest, albo go nie ma. To owoc relacji, w której jesteś kochany. Ponieważ ty nie wiesz, że ja cię kocham, nie możesz mi ufać.W jadalni znowu zapadło milczenie. W końcu Mack spojrzał na Tatę i powiedział:
-Nie wiem, jak to zmienić.
-Sam nie możesz. Ale razem będziemy obserwować, co się stanie. Na razie chcę, żebyś po prostu był ze mną i przekonał się, że w naszej relacji nie chodzi o pozory ani o konieczność zadowolenia mnie. Nie jestem groźnym, skoncentrowanym na sobie, wymagającym małym bóstwem, które upiera się przy swoim. Jestem dobry i pragnę tylko tego, co dla ciebie najlepsze. Nie odkryjesz tego poprzez poczucie winy, potępienie czy przymus, tylko poprzez miłość. A ja ciebie kocham.Sarayu wstała od stołu i spojrzała na Macka.
Mackenzie, jeśli masz ochotę, możesz przyjść i pomóc mi w ogrodzie. Muszę zrobić parę rzeczy przed jutrzejszą uroczystością. Tam moglibyśmy kontynuować naszą rozmowę, dobrze?
-Jasne -odparł Mack, zrywając się z krzesła.
-Na koniec dodam jeszcze, że po prostu nie jestem w stanie wyobrazić sobie żadnego ostatecznego celu, który by to wszystko usprawiedliwiał.-Mackenzie. -Tata wstała, obeszła stół i uściskała go mocno. "