impactor w odpowiedzi na post: kamiledi15 |
ocenił(a) ten film na: 8 /topic/1974589/reply/8553593/edit /forum/reply/8553593/canEdit
,,- (…) bajki dla co mniej rozgarniętych dorosłych."
„- To to samo co debil”
Możesz tak to sobie interpretować, a ja mogę mieć to na myśli, jednak nawet jeśli tak jest, to tego nie wypowiadam, więc nie – to nie to samo.
, a słowo bajka to obraza uczuć religijnych.”
Nie powinienem używać słowa 'bajka', ale nie dlatego, że to obraza uczuć religijnych (sprawdź sobie poniższą definicję), tylko dlatego, że 'baśń' lepiej do tego pasuje:
Bajka – krótki utwór literacki zawierający morał (pouczenie), może być wierszowany lub żartobliwy. Morał może znajdować się na początku lub na końcu utworu albo wynikać z jego treści.
Baśń – jeden z fantastycznych gatunków epickich, zazwyczaj niewielkich rozmiarów, odwołujący się zwykle do folkloru. Dominują w niej elementy fantastyki; opowiada o siłach nadprzyrodzonych, cudownych zdarzeniach, nadnaturalnych postaciach i zjawiskach.
Baśń – wypisz-wymaluj: twierdzenia wysuwane przez religie.
„Podobnie jak pisanie słowa Muminek z dużej litery, a Boga z małej.”
Muminek jest jeden, to nazwa własna. Bogów jest tysiące. Kiedy używam nazwy własnej jednego z bogów, np. Jahwe, jego brata Ba'ala, jego kochanicy Aszery albo jego ojca El, to piszę to dużą literą, prawda?
„Mam swoje zdanie i jakieś paradoksy, czy zakłady niewiele mnie obchodzą.”
I to jest, drogi rozmówco, warunek podstawowy i niezbędnie konieczny do spełnienia słownikowej definicji uporczywego tkwienia w błędzie.
,,- nie wiesz, co jest prawdą, a co nie.
- Ty za to na pewno wiesz. „
A najlepsze, że i Ty też możesz wiedzieć, jeśli tylko będzie Ci się chciało sprawdzić.
„To, że udowadniasz, że część Biblii nie jest prawdziwa, to nie znaczy, że jesteś wszechwiedzący.”
Och, konkurs na zdania absurdalnie złożone? Spróbuję Ci dorównać:
To, że mam na balkonie kaktusa, to nie znaczy, że mój pradziadek miał pronację lewej stopy.
„Na temat Boga możemy snuć tylko teorie, a nie fakty.”
Pomijając już Twoje oczywiste niezrozumienie znaczenia słowa 'teoria' i 'hipoteza' - ależ wiara w boga opiera się na twierdzeniach n/t stanu faktycznego, do których religia próbuje nas przekonać. Problem w tym, że po weryfikacji owe twierdzenia okazują się błędne. Więc z czym do ludzi? Na temat istnienia Muminka jako stworzyciela świata również nie mamy żadnych faktów. Na jakiej więc podstawie odrzucasz wiarę i cześć go?
„- Niczego po śmierci nie poznasz, bo wraz ze śmiercią mózgu Twoja świadomość przestanie istnieć.
- Więc jednak jesteś wszechwiedzący i wiesz coś, czego nikt na świecie nie wie.”
Wypraszam sobie. To domena religii. Wszystko co WIEMY o świecie wskazuje właśnie na to, co powiedziałem. Tymczasem absolutnie nic nie wskazuje na to, co twierdzi religia, a wiele wskazuje na coś przeciwnego. No więc czyje zdanie jest bardziej prawdopodobne?
„Najwyraźniej sam siebie uważasz za Boga.”
Wobec argumentów wysuwanych na poparcie swoich wierzeń przez ludzi takich jak Ty, trudno nie czuć się bogiem - przynajmniej w zakresie zdolności do krytycznego, logicznego myślenia, lub myślenia w ogóle.
„Widzę, że nie uznajesz postaw pośrednich. Dla ciebie wszystko jest albo czarne, albo białe”
Ponownie: wypraszam sobie – to również domena religii.
„ - albo ślepo, bezgranicznie wierzę w każde słowo z Biblii, albo całkowicie je odrzucam. Czemu tak cię razi moja postawa, która jest pomiędzy, z większym nakierowaniem na to pierwsze?”
1. Ponieważ prawdopodobnie uważasz się za katolika, a jeśli tak, to nie masz prawa przyjmować takiej postawy. Dokonaj więc apostazji i załóż swoją własną sektę chrześcijańską, zostając jej jedynym członkiem. Lepsze to, niż dawanie pokazu swojej wielopoziomowej ignorancji względem nie tylko nauki i logiki, ale i własnej religii.
2. Twoja postawa jest podwójnie absurdalna. Ci, którzy ślepo podążają za religią są absurdalni bo bezpodstawnie odrzucają wiedzę i logikę na rzecz baśni. Ty za to jesteś absurdalny do kwadratu, bo robisz to samo, co oni, lecz dodatkowo odrzucasz część słowa bożego, dla którego dokonałeś pierwszego absurdu, i to również robisz absolutnie bezpodstawnie.
„Po co mam się w to zagłębiać, skoro nie da się w religii oddzielić fikcji od prawdy?”
Hahaha, szczere złoto. To nie pierwszy Twój tekst, który doskonale nadaje się na T-shirty obrazujące bezgraniczny absurd proreligijnej argumentacji.
„Dla ciebie wszystko to fikcja, dla pełnych wierzących wszystko to prawda, ja nie umiem tego rozróżnić i ty też nie.”
Siadaj. Źle. Niedostateczny.
To, czy coś jest prawdą, czy fikcją, jest rzeczywistością niezależne od tego, co ludzie o tym sądzą. Obiektywna prawda istnieje. Ja próbuję do niej dotrzeć, a wierzący robią coś dokładnie przeciwnego.
„Możesz najwyżej obalać coraz to kolejne opisy wydarzeń, ale Boga i życia pozagrobowego, nie obalisz. Odrzucasz całą religię, nieważne, czy coś zostało udowodnione, czy nie, dla ciebie to bez różnicy.”
Po takich rozmowach mam czasem wrażenie, że z taką cierpliwością mógłbym uczyć w szkołach specjalnych... Po raz n-ty:
Żeby coś obalić, to coś najpierw trzeba ustalić. Ustaliliśmy, że bóg albo życie pozagrobowe istnieje? Nie? Więc nie ma czego obalać.
Czy Ty obaliłeś twierdzenie, że świat został stworzony przez Latającego Potwora Spaghetti? Albo że dnia 21.02.2025 o godzinie 13:33 wszyscy rudzi wyrżną w pień wszystkich brunetów? Nie? To na jakiej podstawie w to nie wierzysz?
„Tworzysz subiektywny łańcuch rozumowania, typu - Jezus nie mógł żyć w czasach Heroda = nie ma życia po śmierci. Co ma jedno do drugiego?”
Dużo już słyszałem od wiernych i bardzo rzadko zdarza się, że ich brak zdolności intelektualnych ( przynajmniej w zakresie religijnego dyskursu) robi na mnie większe wrażenie, ale czasem są sytuacje, w których można użyć tylko jednego konkretnego słowa, bo nie jest to wtedy inwektywa, a po prostu opis rzeczywistości:
kamiledi15... Jesteś po prostu DE-BI-LEM.
Nie dlatego, że jesteś wierzącym. Nawet nie dlatego, że chcesz za wszelką cenę tkwić w tej wierze nawet, jeśli jest ona błędna. Nie.
Jesteś de-bi-lem dlatego, że po tak długim dyskursie w tak długim i wyczerpującym wątku potrafisz powiedzieć, że to JA tworzę subiektywny łańcuch rozumowania, albo że to ja wywodzę dowód o braku życia po śmierci z nieścisłości na temat np. życia Jezusa.
Tak więc możesz sobie pogratulować – zrobiłeś wrażenie, a nieczęsto się to zdarza. A teraz spocznij na dyskusyjnym cmentarzu moich religijnych adwersarzy, na rogu alei „Podwójnego Absurdu” i uliczki „Nie interesuje mnie, czy to prawda”.