Nie twierdzę, że to nagranie jest autentyczne – co nie oznacza, że nie mogę się mylić, prawda?
Poza tym nie napisałem, że nie uważam je za autentyczne. Tylko, że nie twierdzę, iż jest autentyczne, czyli krótko mówiąc – nie wiem czy jest autentyczne czy nie.
"Zupełnie niepotrzebnie. Wystarczyło przestać wyobrażać sobie, że coś jest" (po śmierci). I to samo napisałem wcześniej tylko użyłem innego słownictwa.
"Powinieneś zatem sprawdzić, czy są podstawy by uważać za prawdę to czego do tej pory się na ten temat dowiedziałeś. I jeśli nie – to przestać w to wierzyć".
Podstawy są. Tymi podstawami są książki Roberta Monroe, Darka Sugiera, Bruce'a Moena, Williama Buhlmana i innych podobnych. Czyli podstawy są. Więc nie tkwimy w próżni.
"Przekonanie nabyte z bezwartościowych przesłanek pozostaje bezwartościowe".
Skąd wiesz co jutro może przestać być bezwartościowym przesłaniem? 3 tysiące lat temu bezwartościowym przesłaniem były wizyty na księżycu. Nawet nie brano czegoś takiego pod uwagę. I to się zmieniło. Czyli co, kto miał rację? Albo inny przykład – jeżeli 3 tysiące lat temu ludzie nic nie wiedzieli o istnieniu jakiejś odległej gwiazdy to znaczy, że co? Ta gwiazda nie istniała? Była i miała się dobrze. Tak samo jest z Bogiem.
"Ludzie, którzy o świadomości, psychice i mózgu wiedzą najwięcej – np. neurochirurdzy, psycholodzy - są zgodni co do tego, że William Buhlman nie ma zielonego pojęcia o czym mówi".
Uważam, że nie powinni się wypowiadać na temat jego przeżyć skoro sami ich nie doświadczyli. Mózg działa w ludzkim ciele na zasadzie silnika w samochodzie. Samochód bez silnika nie pojedzie. Tyle, że to porównanie nie do końca jest adekwatne, bo poza fizycznym mózgiem, człowiek posiada coś jeszcze, czego nauka zbadać nie jest w stanie na jej aktualnie zaawansowanym poziomie.
Wpadła mi w ręce kilka dni temu taka niewielka darmowa publikacja, pt. Nikt nie rodzi się ateistą. Dostępna jest na legimi. Początek jest interesujący, pozwól, że zacytuję:
"Nieuczciwość ateizmu
Fundamentalistyczny ateizm staje się coraz bardziej bojowy. „Nowi” ateiści obnoszą się ze swoimi tezami i mówią nam, że nie widzimy tego, co oni, z powodu naszej głupoty. Mówią, że wiara w Boga jest podobna do wiary w Świętego Mikołaja.
Regularnie pojawiają się w radiu i telewizji, gdzie dzielą się swoimi przekonaniami. Ich tezy zwykle nie są poddawane krytyce, czasem zaś w roli adwersarzy zapraszani są ekscentryczni lub niedouczeni „chrześcijanie”. Ateiści piszą książki, które dzięki potężnej promocji stają się bestsellerami. Kpią z wierzących w szkołach i na uczelniach, zarzucając każdemu, kto się z nimi nie zgadza, że jest „ignorantem”. Kreują swój wizerunek niekwestionowanych autorytetów w dziedzinie moralności i przekonań, uprawnionych do rozstrzygania, kto ma prawo uważać się za człowieka inteligentnego. Doprowadzają wielu do przekonania, że człowiek, który choć trochę interesuje się nauką, nie może jednocześnie być chrześcijaninem.
Ateizm i spokrewniony z nim sekularyzm usiłują usunąć chrześcijaństwo ze szkół i miejsc pracy. Znamy przypadki ludzi zawieszonych w obowiązkach z powodu noszenia krzyża. Albo za to, że proponowali modlitwę starszym pacjentom, czy też dlatego, że dzielili się swoją wiarą w pracy lub w szkole. W świeckiej atmosferze takie działania uważane są za politycznie niepoprawne. Narzucany jest nam pogląd, że wiara chrześcijańska nie pasuje do dzisiejszych czasów.
Warto więc rozpowszechnić fakty historyczne na temat naukowców, którzy wierzyli w Boga. Wierzyli, że On stworzył prawa, które człowiek może odkryć. Byli to pionierzy wielu badań naukowych: Izaak Newton, Johannes Kepler, Michael Faraday, Robert Boyle, Humphry Davey, Samuel Morse, James Simpson. W ostatnich latach ta lista znacznie się poszerzyła.
Logiczne pytania potrafią szybko obnażyć niespójność tez ateizmu. W dniu dwusetnej rocznicy urodzin Darwina w radiu BBC , późnym wieczorem, gościem redaktora Richarda Bacona był ateista, profesor Steve Jones z University College London. Nie jest on tak bardzo znany jak Richard Dawkins, jest też mniej fanatyczny. Wyjaśnił on, że jego zdaniem ewolucja sprawia, iż wiara w Boga jest niepotrzebna. Jego rozmówcy akceptowali to, co mówił. W pewnym momencie do studia zadzwonił jednak Vinny Commons, trener piłkarski z Southport. Zadał trzy pytania, które sprawiły, że profesor zaniemówił. Redaktor próbował pomóc profesorowi wybrnąć z tej sytuacji, było to jednak żenujące. A oto pytania, które wprawiły gościa w takie zakłopotanie:
Powiedział pan, że wierzy w wielki wybuch. Co właściwie wybuchło?
W jaki sposób życie powstało z materii nieożywionej?
Nie było pana przy powstaniu świata, więc skąd pan wie, co się wtedy działo?
Profesor Jones nie zdobył się na odpowiedź, której udzielił kiedyś Richard Dawkins podczas wykładu na temat ewolucji wygłoszonego na Washington University w St. Louis w USA. Powiedział wtedy: „Nie potrzebujemy dowodu. Wiemy, że to prawda”.
Pomyśl: nie tak trudno uwierzyć, że od zawsze istniało „coś”, że „coś” nie mogło powstać z „niczego”. Co więc istniało przed czasem i przed materią? Ateizm nie jest tym, czym się wydaje być. Nie wytrzymuje próby logicznych pytań.
Istnieje pewna podstawowa nieuczciwość ateizmu. Jakkolwiek szorstko to zabrzmi, trzeba otwarcie powiedzieć, że ateizm jest spowodowany – charakterystycznym dla naszej epoki sceptycyzmu – przekonaniem, że nie możemy być niczego całkowicie pewni. Odczuwamy silną niechęć do wszelkich pewników. Oczywiście, niekiedy sceptycyzm jest dobrą rzeczą. Utwierdzamy się na przykład w przekonaniu, że należy być sceptycznym wobec tego, co mówią nam politycy, dziennikarze, filozofowie, czy przywódcy religijni. W wielu sytuacjach niepewność bywa właściwą postawą. Nie znaczy to jednak, że nie możemy być pewni niczego.
Chrześcijanie, czyli ludzie, którzy pokładają swoją ufność w Jezusie Chrystusie, wiedzą, że Bóg jest pewny. Nie tylko wierzą, ale wiedzą, że Bóg jest realny i że objawił się, przyjąwszy postać człowieka.
Sercem ateizmu jest ludzka pycha. Jest w nas coś, co ostro sprzeciwia się myśli, że istnieje Ktoś większy od nas. Chcemy mieć kontrolę nad wszystkim. Prawdziwy naukowiec, tak jak każdy, musi jednak przyznać się do własnej słabości i omylności. Carlos Frenk wyznał: „Nie rozumiemy, jak powstaje pojedyncza gwiazda, mimo to chcemy wiedzieć, w jaki sposób powstało 10 miliardów gwiazd”.
A zatem, jakie są dowody na istnienie Boga?
O Bogu wiemy to, co sam zechciał nam objawić. Możemy Go poznać na wiele sposobów. Oto najważniejsze z nich...
Cud stworzenia
Przypatrując się płatkom pięknego kwiatu, spostrzegając sprawność własnych rąk, słuchając śpiewu ptaka o świcie lub szumu fal uderzających o brzeg oceanu, nie możemy oprzeć się wrażeniu, że za tym projektem musi stać Projektant. Stworzenie musi mieć swego Stwórcę.
Gdy patrzymy przez teleskop lub mikroskop, dostrzegamy starannie przygotowany, złożony projekt. Przez teleskop widzimy miliardy gwiazd, oddalonych od nas miliardy lat świetlnych. Z kolei, mikroskop pozwala nam zobaczyć wyjątkowość i złożoność struktury DNA oraz miliardów komórek.
Fred Hoyle napisał: „Wyobraź sobie 100 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 niewidomych ludzi (stojąc jeden przy drugim, zapełniliby oni cały Układ Słoneczny). Wszyscy mają w dłoniach kostki Rubika i poprzez losowe kombinacje próbują je ułożyć. Jaka jest szansa, że wszystkim udałoby się dokonać tego w tym samym momencie? Podobne jest prawdopodobieństwo przypadkowego powstania jednego z biopolimerów, od których zależy życie. A przecież nie tylko biopolimery, ale także program sterujący żyjącą komórką musiałby powstać przypadkowo z pierwotnej zupy organicznej, co jest absolutnym nonsensem.
Zastanówmy się przez chwilę nad usytuowaniem Ziemi w naszym Układzie Słonecznym. Ziemia jest doskonale umiejscowiona względem Słońca i gdyby jej oś lub odległość zostały choć minimalnie zmienione, całkowicie byśmy zamarzli lub spłonęli.
Ktoś powiedział kiedyś, że łatwiej jest uwierzyć, iż Encyklopedia Britannica powstała w rezultacie eksplozji w drukarni niż w to, że nasz świat powstał bez udziału Stwórcy. Prawdopodobieństwo zaistnienia takiej sytuacji jest niemal zerowe. Harmonia, różnorodność i nieprawdopodobne piękno naszego świata wiele mówią nam o naturze Boga Stwórcy.
Wraz z rozwojem nauki i „stwarzaniem” życia w laboratorium, człowiek nabiera jednak przekonania, że Bóg nie jest już potrzebny.
Słyszałem kiedyś taką historyjkę: Naukowiec kłócił się z Bogiem: „Nie jesteś jedynym stwórcą” – twierdził. „Ja też mogę stworzyć człowieka”. Bóg odpowiedział: „Pokaż, co potrafisz”. Człowiek wziął garść prochu ziemi. Ale Bóg zatrzymał go, mówiąc: „A czemu nie stworzysz własnego prochu?”.
Stworzyć — to zrobić coś z niczego. Gdy robimy coś z czegoś innego, możemy nazwać to produkowaniem! Ale tylko Bóg potrafi stwarzać.
Głos naszego sumienia
Nikt nie rodzi się ateistą. Richard Dawkins opowiadał o tym, jak próbował u swojej córki wykorzenić przekonanie, że nasza egzystencja musi mieć jakiś cel (wielu z nas nazwałoby takie działanie praniem mózgu). Bóg umieścił w sercu człowieka wieczność, dlatego co jakiś czas przejmuje nas uczucie bojaźni i oddajemy się refleksji. Mamy świadomość istnienia Kogoś większego od nas samych. Widzimy bezsens życia bez Boga i ilekroć stykamy się ze śmiercią, odzywa się w nas pragnienie, by nie była ona końcem wszystkiego. Mamy wrodzoną skłonność do wiary w życie pozagrobowe.
Poza tym, każdy człowiek ma świadomość tego, że istnieje dobro oraz zło. I pragnie sprawiedliwości. Jednym z najsłynniejszych wystąpień XX wieku było przemówienie ateisty, I sekretarza KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, Nikity Chruszczowa, który — uderzając butem w mównicę ONZ — krzyczał: „To nie fair! To nie fair”.
Jeśli Boga nie ma, nie ma też standardu moralności. A jednak poczucie dobra i zła, sprawiedliwości i niesprawiedliwości, jest zapisane głęboko w naszym wnętrzu. Skąd to wszystko pochodzi? Sumienie jest naszym sędzią. Występuje przeciwko nam i orzeka o naszej winie, kiedy postępujemy niezgodnie z tym, co w duchu uważamy za słuszne. Zostaliśmy stworzeni jako istoty duchowe, obdarzone wrodzonym poczuciem odpowiedzialności względem Boga i ludzi.
Oczywiście, społeczeństwo może wpływać na nasze sumienie, dlatego standardy moralne poszczególnych osób mogą być zniekształcone i wypaczone. Biblia tłumaczy, że to jest właśnie przyczyną chaosu, nieszczęścia i okrucieństwa w naszym świecie.
Początkowe rozdziały Listu do Rzymian są przekonującym wyjaśnieniem chrześcijańskiego przesłania. W pierwszym rozdziale czytamy: „Albowiem gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności i nieprawości ludzi, którzy przez nieprawość tłumią prawdę. Ponieważ to, co o Bogu wiedzieć można, jest dla nich jawne, gdyż Bóg im to objawił. Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem, tak iż nic nie mają na swoją obronę, dlatego że poznawszy Boga, nie uwielbili go jako Boga i nie złożyli mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności. Mienili się mądrymi, a stali się głupi”.
Słowo Boże – Biblia
Biblia została napisana w ciągu 1600 lat przez około czterdziestu różnych autorów wywodzących się z kultury egipskiej, hebrajskiej, babilońskiej i rzymskiej. Wykazuje ona jednak niezwykłą spójność pod względem tematyki i przesłania. Pismo Święte składa się z 66 ksiąg – 39 z nich stanowi Stary Testament, napisany przed narodzinami Jezusa; pozostałe 27 to Nowy Testament, napisany po Jego narodzinach. Biblia zawiera m.in. księgi historyczne, poezję, proroctwa czy listy pisane do konkretnych osób lub do całych kościołów. Zostały one połączone w jedną całość, zgodnie z przekonaniem, że na ich kartach Bóg przemawia do ludzkości.
Niezwykła precyzja Biblii jest wyzwaniem dla ateistów, niewierzących w to, że jest ona Słowem Bożym. Ku zaskoczeniu wielu osób, które sądziły, że informacje zawarte w Biblii nie są wiarygodne, okazała się ona niezwykle rzetelna pod względem archeologicznym i historycznym. Pismo Święte mówiło o rzeczach, które naukowcy odkryli tysiące lat później. Na przykład:
Najstarsza księga Biblii mówi, że Ziemia jest „zawieszona nad nicością”, choć została napisana tysiące lat przed odkryciem tego faktu.
Zanim Galileusz ogłosił, że Ziemia jest kulą, ludzie wierzyli, że jest płaska. Biblia mówiła jednak o „kręgu ziemi”1.
Tysiące lat zanim odkryła to medycyna, Biblia uczyła, że krew jest źródłem życia i zdrowia: „życie ciała jest we krwi”.
Wieki przed powstaniem oceanografii, Biblia mówiła, że na dnie oceanu znajdują się góry i głębokie doliny. Czytamy w niej: „Aż ukazało się dno morza i obnażyły się posady lądu” oraz „Do posad gór zstąpiłem, zawory ziemi już za mną na zawsze”.
Tysiące lat przed Ignacym Semmelweisem (1818-1865) oraz Ludwikiem Pasteurem (1822-1895), którzy stworzyli podstawy teorii dotyczącej drobnoustrojów, Biblia uczyła zasad higieny. Czytamy w niej na przykład: „Jeżeli chory na wycieki będzie oczyszczony od wycieków, to odliczy sobie siedem dni na swoje oczyszczenie, wypierze ubranie, wykąpie ciało w wodzie żywej i będzie czysty”
Chciałbym abyś ustosunkował się głównie do początku. Te trzy pytania zadane przez słuchacza radiowego wydały mi się interesujące.