florianf w odpowiedzi na post: daniello77 |
ocenił(a) ten film na: 8 /topic/2165878/reply/10017709/edit /forum/reply/10017709/canEdit
Jeśli chodzi o ocenianie - proszę bardzo, możesz mnie oceniać. Mnie to nie przeszkadza, przeciwnie, lubię jak ktoś mówi to co myśli zwłaszcza jeśli to jest na poziomie.
Sorry, może "oszustwo" to silne słowo. Niestety tu pasuje. Jak ktoś mówi "Jezus cię kocha" - to kłamie. On nie wie czy Jezus mnie kocha. On powinien powiedzieć "Myśle, że Jezus kocha ludzi, myślę, że nadal żyje. TO moje zdanie. Wierzę, że Jezus cię kocha..." itp. Niestety nikt nic takiego nie mówi. Kategoryczny oznajmiający ton jest w owym "Jezus cię kocha". Coś w rodzaju "wiem, ze Jezus cię kocha". A ponieważ mówi to ktoś, kto nie wie, choć wierzy, to niestety kłamie. Dobra wola nie ma tu nic do rzeczy.
To jest szalbierstwo jak ktoś zagłaskuje swoje wątpliwości poprzez przekonywanie innych. Rozumiesz co chcę powiedzieć? Jak jakaś czternastolatka pójdzie do łóżka z chłopakiem
i wątpi czy dobrze zrobiła, to zaczyna innych przekonywać jak to było wspaniale. Jak inni uwierzą (a najlepiej pójdą w jej ślady), to przeżyje ulgę. Podobnie jest z wątpliwościami w wierze - tych wątpliwości nikt nie lubi (choć są one oznaką zdrowego rozsądku), i żeby się ich pozbyć ludzie starają się przekonać innych do tego w co sami wątpią, byle tych wątpliwosci się pozbyć.
No a psychologiczne rozróżnienie typu "Jeśli ktoś wierzy w swoje urojenia, to znaczy że głosząc je mówi prawdę" jest tu marginalne. Jak ktoś widzi smoka, bo ma halucynacje, to że nie umie ich rozpoznać jako halucynacji nie czyni z tych zwidów prawdy.
Tu pojawia się w ogóle pytanie od którego zaczęliśmy: Jeśli Bóg jest, to pozwala na zło i gra z nami w ciuciubabkę. A to jest głupie, więc prowadzi do wniosku, ze go nie ma. Skoro zaś go nie ma, to ludzie którzy głoszą, ze on jest kiwają innych. Oni mogą sobie wierzyć, żę Bóg jest. Ale oni nie wiedzą.
I tu jest sedno sprawy: Nie wiedzą, czy bóg jest (choć wierzą nawet głęboko), ale KŁAMIĄ twierdząc, żę jest. Gdyby byli uczciwi twierdziliby "wierzę żę jest. Nie wiem, wierzę..."
Tymczasem bardzo wygodnie owo "nie weim" zostaje pominięte. Pozostaje tylko "jest". I w tym sensie to jest kłamstwo i oszustwo. To tak jakby Ktoś myślał "Uważam, że Jasiu jest złodziejem", ale mówił tylko końcówkę tego zdania "Jasiu jest złodziejem".
To właśnie robi się w religii. Nie udawaj że nie wiesz - na lekcjach religii np ksiądz żadnemu dziecku nie powie "My księża nie wiemy czy Bóg istnieje, ale wierzymy, ze istnieje". Odchodzi siermiężna, prostacka indoktrynacja w stylu "Wiemy, żę Bóg istnieje, a kto w niego wierzy idzie do nieba, kto nie wierzy do piekła". To samo w kościele - we wszystkich kościołach. Może nie?
Ciekawy jestem czy ktoś uczony jest na lekcjach religii i w ogóle przez religijne osoby, wątpienia? Nie, przeciwnie, uczy się ludzi tłumienia swoich wątpliwości. Dokładnie tak jak we fragmencie "chaty" którą przytoczyłeś. Każe się ludziom pozbyć wątpliwości. I to właśnie jest podłe oszustwo. Inaczej tego nazwać nie można - odbiera się dzieciakom rozum. To podłe, bo to dzieje się nie dla dobra owych dzieciaków - to się robi po to aby pozbyć się własnych wątpliwości.