ATEIZM TO CIEMNOTA.

1. Albo świat zaistniał, albo istniał odwiecznie.

Z racji tego, że to jest alternatywa wykluczająca, na mocy samej konstrukcji logicznej, jedna opcja jest koniecznie prawdziwa, a druga koniecznie fałszywa.

2. Jeśli świat zaistniał, to albo sam siebie powołał do istnienia, albo coś/ktoś, nie będące światem, to uczyniło.

To również jest alternatywa wykluczająca i na mocy struktury logicznej, jedna opcja jest koniecznie prawdziwa, a a druga koniecznie fałszywa.

3. Świat nie mógł sam siebie powołać do istnienia, bo aby móc cokolwiek uczynić, trzeba założyć uprzednie istnienie.

Logicznie niepodważalne.

4. A zatem, jeśli świat zaistniał, to został stworzony. A jeśli został stworzony to istnieje Stwórca świata, nie należący do świata, i tym samym założenia ateizmu są nieprawdziwe.

Wniosek konieczny logicznie. Do tego punktu wykazano tylko, że jeśli świat zaistniał to istnieje jakaś jego transcendentna jego Przyczyna. Poniżej wykażę, że ta przyczyna musi być również osobowa.

Jedyna możliwość obrony dla ateisty to próba wykazania, że świat istnieje odwiecznie. To jednak napotyka na poważne problemy natury logicznej jak i empirycznej.

Od strony empirycznej, ateista musiałby podważyć Teorię Względności i powszechnie przyjmowaną naukowo Teorię Wielkiego Wybuchu (Bing Bang, w skrócie BB) np. poprzez podanie lepszego empiryczne wyjaśnienia na rzecz faktu red-shiftu (przesunięcia w podczerwieni - Efekt Dopplera - dowodzący ze wszechświat się rozszerza) czy promieniowania reliktowego. Wszelkie alternatywne próby jakie wyjaśnień jakie spotkałem u ateistów nie były w stanie podważyć BB.

Np. teoria de Sittera postuluje inne, wykładnicze (inflacyjne) tempo ekspansji wszechświata z początkowo pustą, pozbawioną materii, przestrzenią. Nie podważa jednak samego BB. Z kolei odwoływanie się do uprzedniej "ciemnej materii" z której wyłonił się nasz wszechświat też upada, bo tzw. ciemna materia to też materia, tylko że nie emitująca promieniowania elektromagnetycznego. Zaś BB mówi, że z tzw. Wielkiej Osobliwości powstała cała materia i czasoprzestrzeń. Ateista musiałby tu postulować, że cała materia, jaka powstała, powstała z materii wcześniej już istniejącej, a to jest nielogiczne. Lub musiałby przyznać, że owa cała wcześniejsza "materia" to jakaś spirytystyczna, "duchowa materia" a nie to, co rozumiemy przez to słowo. Innymi słowy, ateizm tu też upada, bo przecież głosi, że nie istnieje świat nadprzyrodzony, duchowy. (Tak swoją drogą, to Wielka Osobliwość, o jakiej mówi BB, i z której powstał cały wszechświat, stanowiła punkt o nieskończonym zakrzywieniu czasoprzestrzeni i o wielkości równej (dokładnie) matematycznemu punktowi. Innymi słowy, BB postuluje tak naprawdę tu to, co co teizm - powstanie świata ex nihilo - z nicości w sensie filozoficznym, nie w sensie pustej przestrzeni)

Zgodnie z regułą Brzytwy Ockhama (bytów nie mnożyć) wszelkie tego typu mętne wyjaśnienia, które nie wnoszą nic nowego poza dodatkowymi, redundantnymi (nadmiarowymi) założeniami, można spokojnie "wyciachać" z dyskusji. Ale dajmy ateiście się wykazać i niech sobie pospekuluje. Taką próbą (kompletnie przy tym niefalsyfikowalną i nieweryfikowalną) może być odwoływanie się do nieskończonego regresu przyczynowo-skutkowego w czasie. Tzn, koncepcja ta zakłada, że przyczyną powstania naszego wszechświata był jakiś wcześniejszy wszechświat. A jego przyczyną jeszcze wcześniejszy. I tak dalej, aż do nieskończoności. (Jako ciekawostkę podam, że w taką koncepcję regresu, tylko że Bogów, wierzą też mormoni)

Niestety, nieskończony regres przyczynowo-skutkowy w czasie jest nielogiczny. Jeśli przyczyna świata posiada swoją uprzednią przyczynę, a ta jeszcze wcześniejszą przyczynę, to jeśli taki regres jest rzeczywiście nieskończony, to znaczy że na pewno nie ma jego pierwszej przyczyny. A jak nie było pierwszej, to nie miał jak powstać drugi wszechświat. A jeśli nie było tego drugiego, to kolejny, trzeci, nie miałby jak zaistnieć. itd., itd. idąc dalej dochodzimy do tego, że dzisiejszy świat nie miałby jak zaistnieć. Lub, ujmując to od innej strony: nie da się skończyć tego co jest rzeczywiście nieskończone. Nie da się doliczyć do nieskończoności, jak i nie da się przejść do końca nieskończenie długiej drogi. Jeśli osobliwość z jakiej powstał nasz wszechświat, miała się zmienić dopiero po rzeczywiście nieskończenie długim czasie (czy to stagnacji, czy wynikającej z nieskończonego regresu uprzednich wszechświatów), to choćby nie wiem jak długo próbować, nigdy się nie dotrze do chwili, w której nieskończenie długi czas by się skończył. A zatem chwila Wielkiego Wybuchu nigdy by nie nastała. a tym samym nigdy by nie doszło się do punktu dzisiejszego.

Jaka jest jednak natura ostatecznej Przyczyny? Przejdźmy do analizy dalszych możliwych alternatyw.

5. Stwórca świata może być osobowy albo nieosobowy.

Zasadnicza różnica między przyczyną nieosobową, a osobową, dotyczy tego w jaki sposób powstaje jej skutek. Przyczyna nieosobowa zawsze działa w sposób deterministyczny. Tzn. gdy tylko zajdą wszystkie warunki koniecznie i dostateczne, wyzwalany jest natychmiastowy skutek, efekt. Np. aby zapalić zapałkę musi wpierw zajść szereg warunków dostatecznych. Zapałka musi być sucha, nie może być popsuta, nie może dmuchać za duży wiatr aby płomień nie zgasł, itp. Jednak to nie wystarczy. Potrzeba jeszcze warunku dostatecznego, czegoś co wyjmie zapałkę z pudełka i ją zapali.

W wypadku nieosobowym, nie ma opóźnień. Jak tylko zajdą warunki konieczne i dostateczne, skutek jest wyzwalany natychmiast. Np. zapałka może być zapalona przez jakąś maszynę - jak tylko wprowadzi warunki dostateczne, zapałka się zapali. Lecz jeśli ów robot jest też nieosobową maszyną, to problem nie ulega rozwiązaniu, ale cofa się tylko wstecz. Co spowodowało że maszyna uruchomiła czynności prowadzące do zapalenia się zapałki? Cofanie się w nieskończoność nie ma sensu, bo jest nielogiczne. Zatem ostatecznie dochodzimy do pierwotnej Przyczyny, która może zadecydować czy zechce coś zrobić, czy nie, i nie potrzebuje do tego żadnej zewnętrznej przyczyny (której zresztą być nie może, bo nieskończony regres jest nielogiczny). Aby jednak móc o tym decydować należy założyć, że ostateczna przyczyna nie jest zdeterminowana, posiada wolną wolę, słowem musi być osobowa.

Teraz zastosujmy to do powstania świata. Bez względu na to czy przyznamy, że świat powstał jeden, jedyny raz z wielkiej osobliwości, czy że był to tylko jeden z epizodów, w którym przyczyną powstania wszechświata był jakiś wcześniejszy, inny wszechświat - problem zostaje ten sam. Czy warunki konieczne i dostateczne do powstania naszego świata istniały odwiecznie, czy też kiedyś się zmieniły? Jeśli istniały odwiecznie, to dlaczego świat ma tylko skończoną ilość lat? A jeśli się zmieniły, to co spowodowało tą zmianę? Przyczyna nieosobowa nie może zadecydować aby nie zadziałać, działa automatycznie, gdy tylko dostarczymy jej wszystkich warunków koniecznych i dostatecznych do wyzwolenia skutku.

Co spowodowało więc zmianę stanu wielkiej osobliwości, z której wyłonił się wszechświat? Te rozważania można podsumować w przesłance szóstej:

6. Jeśli świat powstał, choć powstać nie musiał, to przyczyna jego powstania jest Osobowa. A zatem istnieje osobowy, transcendentny Stwórca świata i ateizm jest fałszywy.

-

Jarosław Zabiełło (maj 2008)

  • Są różne możliwości powstania wszechświata - podawanie tylko jednej odpowiedzi, że stoi za tym Bóg (i to w dodatku ten opisany w Biblii) jest najzwyczajniej słabe.

    Dlaczego?

    Analogicznie do wiary w Boga - jeśli powiem teraz, że za stworzenie świata jest odpowiedzialna Inteligentna Bomba i jestem tego pewny (tak jak wierzący, że wszechświat stworzył Bóg) to też NIE MOŻESZ ZAPRZECZYĆ i co dalej? Czy nie uznasz mnie za ignoranta? Powinieneś. ;) Ale ja tak nie powiem bo nie wiem co spowodowało powstanie wszystkiego, co znajduje się poza wszystkim i czy istnieje jakaś granica.

    To nie jest tak, że ateista wierzy w to, że Boga nie ma - ateista po prostu nie zadowala się tłumaczeniem wszystkiego za pomocą Boga (szczególnie tego opisanego przez ludzi w Biblii) - szuka odpowiedzi. Być może istnieje coś takiego jak Bóg ale w istocie jest to "serce wszechświata" - bezrozumna materia/jądro które kurczy się i rozrasta na przemian ;D - i gdzie w tym wszystkim Jezus, Duch Święty i Maryja Dziewica - po co oni potrzebni dla wszechświata?

    • Zależy co rozumiesz przez pojęcie "inteligentna bomba". Jeżeli jest to coś materialnego to jest to bzdura ponieważ przed wielkim wybuchem nie istniało nic materialnego. Jeżeli natomiast jest to istota to jest ona Bogiem nazwanym przez ciebie "inteligentą bombą". Te twoje inne możliwości to mnożenie bytów ponad miarę. Z reguły najprostsze wyjaśnienie jest słuszne (brzytwa Ockhama). Więc prostszym wyjaśnieniem jest wszechmogący Bóg niż to, że wszechświat sam się stworzył zanim powstał.

      • Ale skąd wiesz, że nie istniało nic materialnego?

        Coś musiało istnieć ;D - np. takie niepojęte dla nas "NIC" i z tego czegoś coś wybuchło. Przecież jakiś zbiór materii mógł istnieć od zawsze - nie musiał być stworzony - jedynie jakaś przypadkowa reakcja doprowadziła do wybuchu.

        Skoro zakładasz, że istniał Bóg, to równie dobrze mogła istnieć "bezrozumna bomba" (jakiś stwór bez rozumu - kłębek kotłującej się w sobie materii) lub "inteligenta bomba" (np. kosmiczna ameba z rozumem) ;). Nie ma żadnego dowodu na to, że był to akurat taki Bóg jakiego wyobrażasz sobie Ty, katolicy czy wyznawcy innych religii. Taki Bóg nie musiałby zsyłać swojego syna czy nagradzać ludzi życiem wiecznym po śmierci - mógłby sobie istnieć i nie wiedzieć nawet co stworzył.

        • Dokładnie - Wielki Wybuch nie oznacza, że "coś" powstało z "niczego", a jedynie że cała materia która zaczęła się rozszerzać była na początku w nieskończenie małej objętości...

        • Materia powstała w wielkim wybuchu a to znaczy, że wcześniej jej nie było - tak twierdzą naukowcy.

          • Bo zakładają, że przeciwnością materii jest antymateria (a nie to "nic" z czego niby Bóg stworzył wszechświat) :).
            Tzn. ja to tak rozumiem - materia mogła powstać samoistnie z antymaterii - może dlatego teraz jest jej tak mało (antymaterii).

            Podobnie zagadkowy proces występuje w czarnej dziurze - wciągana jest tam materia a co się z nią dzieje nie wiadomo. Na pewno nie pozostaje w środku czarnej dziury pod taką samą postacią. ;)

            • Antymateria również nie istniała przed wielkim wybuche.
              "Naukowcy oceniają, iż około 15 miliardów lat temu nastąpiły narodziny wszechświata. Wszystko zaczęło się od nieskończenie małego punktu, mniejszego od atomu, który stał się niejako początkiem niezmierzonego wszechświata. Nazwa Wielki Wybuch jest tu trochę myląca, bowiem narodzinom wszechświata nie towarzyszyła eksplozja znana nam z dzisiejszego świata, ani żadne fajerwerki. Nie było wówczas czasu, ani przestrzeni, a co za tym idzie nie istniały takie zjawiska jak fale akustyczne, czy światło, które towarzyszą wybuchom. Wszystko to powstało dopiero wraz z powstaniem wszechświata. Słowo "wybuch", jest tu stosowane tylko dlatego, że wszechświat otaczała zupełna próżnia, przeciwstawiająca się jego rozszerzaniu. Natomiast Wielki Wybuch należy raczej sobie wyobrażać, jako bardzo szybkie pompowanie balonu, bardzo dobrze obrazujące rozszerzanie się wszechświata we wszystkich kierunkach. Do czasu 10-42 s po wybuchu, wszechświat miał rozmiar główki od szpilki, a jego temperatura wynosiła 1032 K, więc widać iż określenie "wielki", pojawia się tu raczej tylko ze względów historycznych. Teoria Wielkiego Wybuchu, zawdzięcza swoją nazwę przeciwnikowi jej koncepcji F. Hoyle'owi, który chcąc ją ośmieszyć, tak właśnie ją nazwał.

              Tak więc, w pierwszej chwili swych narodzin, wszechświat był bardzo mały i tak gorący, że wszystkie oddziaływania tworzyły jedno, a materia jaką dzisiaj znamy jeszcze nie powstała. W miarę upływu jednak czasu, wszechświat zaczął się ochładzać. Gdy osiągnął już temperaturę 1028 K, zaczęła się tworzyć materia - powstały kwarki, które są składnikami protonów i neutronów. A z jednolitego oddziaływania, odłączyła się grawitacja. Następnie zaczęła się tworzyć tzw. "pierwotna zupa" - zaczęły powstawać kolejne kwarki, a także elektrony, fotony i neutrina, pierwotne składniki materii. Powstały także antycząstki tychże, czyli antykwarki, pozytony i antyneutrina. To trwało do czasu 10-35 s, po tym czasie nastąpił okres tzw.: inflacji, w którym wszechświat zaczął się rozszerzać, przez co powiększył ponad tysiąc razy swój pierwotny rozmiar. W tym czasie także materia zaczęła oddziaływać z antymaterią (elektrony z pozytonami, neutrina z antyneutrinami, kwarki z antykwarkami), anihilując i jednocześnie wyzwalając przy tym energię. Inflacja trwała do czasu 10-32 s po wielkim wybuchu.

              Anihilacja materii z antymaterią, mogła zakończyć istnienie wszechświata, już w pierwszej fazie jego rozwoju. Jednakże cząstek materii powstało o 0,1% więcej niż cząstek antymaterii, w wyniku czego nie cała materia anihilowała przekształcając się w energię. Cały ten proces anihilacji materii i antymaterii trwał aż do czasu 10-6 s (mikrosekunda) po wielkim wybuchu. Po tym momencie wszechświat już znacznie się ochłodził, i zwolnił drastycznie swoją ekspansję. Do czasu 10-5 s po wybuchu, kwarki zaczęły łączyć się w grupy tworząc protony i neutrony, a także inne hadrony. Do około 3 minut po wielkim wybuchu trwał proces nukleosyntezy, w wyniku której powstałe protony i neutrony zaczęły się łączyć ze sobą tworząc w ten sposób jądra wodoru, deuteru, a nawet helu. Przez następnych około 300000 lat , wszechświat nadal kontynuował swoje rozszerzanie się i stopniowo się ochładzał. W tym czasie promieniowanie oddzieliło się od materii, czyli materia stała się przeźroczysta dla promieniowania. Gdy temperatura wszechświata spadła poniżej 10000 K, w milion lat po wielkim wybuchu powstały warunki pozwalające na tworzenie się atomów, jądra mogły stworzyć stabilne układy z elektronami. Protony łączyły się z pojedynczymi elektronami tworząc atomy wodoru, jądra helu wychwytywały pary elektronów tworząc atomy helu. W ten sposób powstały najstarsze atomy we Wszechświecie. Dalszy miliard lub kilka miliardów lat wystarczyło na to, aby powstałe atomy wodoru i helu, pogrupowały się tworząc w ten sposób pierwsze gwiazdy i galaktyki. W gwiazdach, powstały cięższe pierwiastki w wyniku reakcji syntezy."

              • Pomińmy to co myślą naukowcy.

                W otoczeniu czego znajdował się ten nieskończenie mały punkt? Przecież musiało być coś wokół tego punktu. Jak narysujesz kropkę na kartce papieru to otacza ją biała przestrzeń, kartkę otacza np. biurko, biurko otacza Twój pokój itd. itd. itd.

                Nie wiem czy wierzący w Boga zakładają że świat jest nieskończony czy, że gdzieś się kończy ale wynika a tego, że sama kropka/punkt nie jest całym wszechświatem lecz budulcem, który wypełnił jakąś przestrzeń. I dlaczego punkt miał być tylko jeden?
                Teoria o Wielkim Wybuchu to tylko teoria. Mogło być zupełnie inaczej - jednak to nie dowodzi istnienia Boga. Rozumiem jednak, że jeśli odkryjemy już jak powstał wszechświat to wierzący przyklasną i z okrzykiem zawołają - to Bóg zapoczątkował ten konkretny proces (nawet jeśli wytłumaczymy go w naukowy sposób).

                • Teraz jest to dla nas niepojęte ale kiedyś poznamy prawdę.
                  "Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany."
                  (1 list do Koryntian 13:1-13)

                • Zgadzam się z Tobą, rozumiem i myślę podobnie.

                  Tak w ogóle to podoba mi się w naszym świecie to, że tak wiele rzeczy pozostaje tajemnicą. Nudno byłoby żyć w świecie, w którym wszystko jest wiadome.

                • Kiedyś wierzono, że wszystko kręci się wokół Ziemi. Analogicznie może być tak, że nasz wszechświat nie znajduje się w centrum Przestrzeni lecz wypełniają ją inne wszechświaty a sama Przestrzeń stanowi drobny element kolejnego tworu i tak w nieskończoność ;D

                • Zgodnie z twoimi słowami naukowcy wychodzą na bandę kretynów, którzy siedzą i wymyślają sobie jak powstał świat (hmm zupełnie jak ty tu i teraz). Czy ty czytałeś w ogóle jakieś książki o powstaniu wszechświata ? Co to za pytanie skąd wiadomo, że wszechświat się rozszerza, skoro - wyobraź sobie ! - nawet Księżyc oddala się od Ziemi !
                  Tak jak przytoczył historię powstawania świata 'szymonliwo': naukowcy, włącznie z Einsteinem, WIEDZĄ jak powstawał świat począwszy od pierwszej sekundy po "Wielkim Wybuchu". I to są fakty - czytałam dokładnie tę samą książkę, którą przytacza 'szymonliwo'. Nie wiedza tylko na 100% CO spowodowało powstanie świata (jedna z teorii to właśnie BB). Ale - powtarzam - wiedzą po kolei co i w której sekundzie się działo począwszy od momentu, w którym wszechświat zaczął się rozszerzać.
                  Pamiętam jak Einstein pisał, ze "coś" musiało ten świat popchnąć w kierunku tego, że powstał; że sam z siebie się nie zrodził, że musiała jakaś >myśląca istota< wszystko zapoczątkować. Pamiętam przykład jaki podał odnosząc się do kolejnych faz rozwoju świata: wyobraźmy sobie, że mamy wózki na zakupy, w pierwszy wchodzi drugi, w drugi wchodzi trzeci, w trzeci wchodzi czwarty itd. i wszystkie one cały czas jadą do przodu. Ktoś jednak musiał sprawić, że te wózki zaczęły się poruszać.

                • ➤➤➤ Co to za pytanie skąd wiadomo, że wszechświat się rozszerza, skoro - wyobraź sobie ! - nawet Księżyc oddala się od Ziemi !

                  Oddalanie się Księżyca od Ziemi nie ma nic wspólnego z rozszerzaniem się wszechświata. Jest to wynikiem zwykłej nierównowagi pomiędzy grawitacyjnym przyciąganiem Ziemi, a „siłą odśrodkową” o przeciwnym wektorze działającą na Księżyc. Działanie sił powodujących rozszerzanie się wszechświata (zwanych „czarną energią”) jest widoczne tylko w przestrzeni międzygalaktycznej (a właściwie między-grupo-galaktycznej) i praktycznie nie istnieje wewnątrz galaktyk, a tym bardziej układów planetarnych.


                  ➤➤➤ Pamiętam jak Einstein pisał, ze "coś" musiało ten świat popchnąć w kierunku tego, że powstał; że sam z siebie się nie zrodził, że musiała jakaś >myśląca istota< wszystko zapoczątkować. Pamiętam przykład jaki podał odnosząc się do kolejnych faz rozwoju świata: wyobraźmy sobie, że mamy wózki na zakupy, w pierwszy wchodzi drugi, w drugi wchodzi trzeci, w trzeci wchodzi czwarty itd. i wszystkie one cały czas jadą do przodu. Ktoś jednak musiał sprawić, że te wózki zaczęły się poruszać.

                  Nawet, gdyby Einstein tak napisał, to popełniłby całą serię błędów logicznych (nieskończonego regresu, specjalnej apelacji, itd.). Na szczęście - o ile mi wiadomo – Einstein takich poglądów nie utrzymywał, a sporo czasu w późniejszej części życia zajmowało mu demontowanie twierdzeń teistów twierdzących inaczej.



                  ------------------------------------------------------------ ---------------------------------------
                  Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

                • Nie pamiętam wszystkiego dokladnie ale na pewno w takim razie przeczytam ksíazki ktore mam jeszcze raz. Wydaje mi síe jednak ze naukowcy nie popelniliby takiego bledu piszac o Ksieżycu.

                  Jesli chodzi o wiarę to nie jest to dla mnie rozważanie naukowe ale duchowe. Zbyt wiele świadectw świętych o tym mówi bym mogła nie wierzyć, zbyt wiele cudow zdarza się na ziemi, również w moim życiu i w mojej rodzinie od dwoch pokolen (o tylu wiem), któych nie potrafię wyjaśnic, od dziecka czuje opiekę i rękę która mnie prowadzi. I od zawsze mialam glebokie przeswiadczenie ze nic nie dzieje sie przypadkiem - pisal tak tez i Einstein i Freud. A gdy czytam słowa Pisma Świętego to czuje całą sobą te siłę, te mądrość i ogarniaja mnie przebłyski pełnego zrozumienia dla świata i stworzenia, to niesamowite i niezastąpione uczucie. Poza tym czekam na Apokalipse której zapowiedź jest już widoczna, bo świat białego człowieka to porażka. "Gdy przyjrzysz sie ziarenku piasku ujrzysz w nim cud stworzenia calego wszechswiata" - czasem to widze, umysl podrozuje wtedy poza cialem i jasne staje sie jak ulamek sekundy moze byc rowny tysiacom lat. Jak podroz Gandalfa poza czas i przestrzen po jego walce z Barlogiem (: Ludzie ktorzy pisza o takich rzeczach wiedza co robia, wierze im bo sama kilka razy tego doswiadczylam i wiem ze nie jestesmy sami. Także rozważań o wierze nie potrzebuje.

                • Myślę, że jesteś w palącej potrzebie przeczytania przynajmniej Spisu Treści dostępnego po kliknięciu na moim nicku.
                  Wszystko, o czym mówisz, było już tam wspomniane, przeananalizowane, rozebrane na części, a błędność tego lub poprawność - zademonstrowana.

                  A odnośnie Księżyca - to nie naukowcy popełnili błąd, tylko Tobie coś się pomieszało.

                • Możliwe, zrewiduje tę sprawę.
                  Nie mam potrzeby czytania o "błędności" lub "poprawność" tego, czego doświadczyłam i o czym jestem przekonana. Znalazłam w książkach opisy ludzi, którzy doświadczali podobnych sytuacji i jeszcze większych i ważniejszych; to tak jakbym miała jasnozieloną spódnicę, a ktoś mi wmawiał, że jest ciemnozielona bądź pomarańczowa.

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o