Skąd czerpiecie pewność o prawdziwości wszystkich słów w Biblii?
Skąd czerpiecie pewność, że są to słowa pisane pod boskim natchnieniem?
No i wreszcie skąd przekonanie, że bóg Jahwe faktycznie istnieje?
Skąd czerpiecie pewność o prawdziwości wszystkich słów w Biblii?
Skąd czerpiecie pewność, że są to słowa pisane pod boskim natchnieniem?
No i wreszcie skąd przekonanie, że bóg Jahwe faktycznie istnieje?
"wystarczy,że poprosisz kogoś aby spuścił Tobie konkretny wpier*dol.Poczójesz prawdziwą,realną energię istoty żywej,istniejącej..."
Tak myślałam tj. że właśnie tak sama sobie za Twoim pośrednictwem odpowiem... no cóż....
Ja wiem,że to niezbyt uprzejme sugerować Tobie,że jesteś tylko wytworem mojej wyobraźni...
ale przemyśl to dobrze - to może być nawet bardzo miłe, że ktoś wymyślił sobie właśnie Ciebie ;)
Jeśli tak jest,to twój Wymysł dziękuje Tobie,że stworzyłaś go jako przystojnego faceta:)
PS
Jesli to nie jest sarkazm z Twojej strony,a faktycznie jesteś solipstą,to łatwo zburzyć to poczucie "świadomości"-wystarczy,że poprosisz kogoś aby spuścił Tobie konkretny wpier*dol.Poczójesz prawdziwą,realną energię istoty żywej,istniejącej.Gwarantuję:)
*poczujesz.
Przepraszam za błąd.
Już w wieku 10 lat zastanawiałem się nad tym, czasem całe dni, pełne noce. W końcu nigdy (obecnie) w pełni się nie przekonam czy druga osoba naprawdę jest, czuje i myśli czy to po prostu zwykła projekcja naszej wyobraźni, czy może spisek przeciwko mnie itd. Jednak takie myśli mogą prowadzić do załamania psychicznego, depresji. Dlatego odrzuciłem tego typu rozważania i wierzę że inna osoba naprawdę istnieje :D Jednak gdy nad tym rozważałem to i tak na 99,99% byłem przekonany że ta "hipoteza" to tylko kolejne bzdury stworzone przez moją wyobraźnię. A ty, jak to określiłaś, wierzysz w to naprawdę? A czy wiesz że to tylko jedna z nieskończonej ilości wersji świata, i że szansa na słuszność tych myśli wynosi 1 na (tak potężnej liczby nie jestem w stanie określić, bo nie wiem ile dokładnie jest innych wersji ;D)?
Z tym solipsyzmem to tylko eksperyment myślowy , ja nie jestem solipsysta :) No ale twierdzenie , że nasz mózg jest zanurzony w naczyniu Putnama też głupie nie jest.
>>>nigdy (obecnie) w pełni się nie przekonam czy druga osoba naprawdę jest, czuje i myśli czy to po prostu zwykła projekcja naszej wyobraźni
No właśnie ... a skoro dowodów na istnienie obiektywnej rzeczywistości i innych samoświadomych osób nie ma , oznacza to , że my tylko zawierzamy w ich istnienie.
Ad rem : jeżeli ktokolwiek decyduje się mówić o jakimkolwiek istnieniu,że coś istnieje to oznacza to wiarę w istnienie,bo dowodów na istnienie rzeczy nie ma.
Ja wierzę w ISTNIENIE, dlatego aby móc wierzyć w realność świata i nie myśleć że jesteś tylko Tworem mojego umysłu. Tak pokonuję solipsyzm ;)
>>>Ateiści mają dowody na własne istnienie bo oni "czują że są", tak samo jak ty. Nie mają jedynie dowodów na całą resztę istnień .
Odczucie , że "ja istnieje" nie jest dowodem na istnienie "ja". Oni wpadają w kartezjańską pułapkę "cogite ergo sum". Cogito ergo sum - nie oznacza ,że jesteś tj . istniejesz , Kant i Hume już to zakwestionowali , bo kartezjańskie myślenie jest jednoznaczne z istnieniem i jako takie nie może samo siebie potwierdzać.
Wg Kołakowskiego będąc ateista należy przyznać się przed samym sobą , że nie istnieje twoje "ja" - to iluzja , jesteś tylko epifenomenem. Ateista / naturalista / materialista nie odrzuca swojego "ja" popadając w tym samym w sprzeczność logiczną .
Mówić o ISTNIENIU to religijne pojęcie i filozof chcąc uprawiać metafizykę zaczyna wierzyć w Absolut - inaczej się nie da.
Hume wykazał , że jedynymi rzeczami istniejącymi , jakie człowiek w ogóle ujmuje bezpośrednio są:
1. jego własne akty świadomości
2. jego własne prywatne dane zmysłowe i obrazy odtwórcze
Z reguł Hume ' a jasno wynika , że nikt z nas nie może nigdy wiedzieć o istnieniu jakiegoś przedmiotu zewnętrznego.
Skoro nikt z nas wiedzieć o jakimkolwiek istnieniu nie może to bezsensem jest przeczyć jakiemukolwiek istnieniu ... np . głosić że Bóg nie istnieje
Ateiści mają dowody na własne istnienie bo oni "czują że są", tak samo jak ty. Nie mają jedynie dowodów na całą resztę istnień.
Ci dobrzy o których mówisz, to również często fanatycy np. straszący swoje dzieci piekłem i wieczną męką. U nie jednej osoby pozostawia to wyraźny traumatyczny ślad w psychice niekiedy na całe życie.
Jeśli ktoś trzyma swoje bajki i inne urojenia wyłącznie dla siebie to ok. Jego sprawa, wolny wybór.
Jeśli natomiast w imię swoich bajek próbuje narzucić innym ludziom swoje 'widzimisie' lub w ekstremalnych przypadkach zabić (np fundamentalni muzułmanie) to mam wielki problem.
Obie strony się nie ośmieszają. Ośmiesza się tylko strona utrzymująca nierealne wierzenia.
One są tak samo realne jak wielki wybuch i vice versa.
Dla mnie obie strony się ośmieszają jesli próbują na upartego drugiemu człowiekowi wcisnąc własne bzdety:bo ksiądz mówił,bo nakowiec od siedmiu boleści się pluł itd.Wierzący to mordercy a o komunizmie nie słyszałeś?Jacy sympatyczni tam byli ateiści,jacy wyedukowani,jak ładnie i uprzejmie próbowali wmawiac księzom,ze Boga nie ma.Dlatego generalizowanie to idiotyzm.
tak tak :) religijne bajki różnej maści na temat powstania świata są tak samo realne jak teorie naukowe, tak?
No to może coś z afrykańskiej religii:
"Mboom - według ludu Kuba z Zairu był bogiem stworzycielem i jednym z pierwszych dwóch bogów. Mboom i jego boski druh Ngaan, stworzyli świat, który był mroczny i pokryty wodą. Każdy z nich został królem połowy ziemi, ale pewnego dnia poróżnili się i porzucili świat. Ngaan udał się pod wodę, a Mboom do nieba. Tam zwymiotował słońce, księżyc i gwiazdy. Słońce wysuszyło ziemię i pojawiły się lądy. Wówczas Mboom zwymiotował zwierzęta i ludzi, aby zamieszkali lądy. "
Pomyśl teraz, jak wielki wymiotujący bóg Mboom jest zasmucony, że tyle osób wyznaje fałszywego boga Jahwe, który wziął i ulepił ludzi z gliny, a przecież prawdą jest, że zostali oni zwymiotowani przez Mboom'a...
Nie - koncepcja Boga stwórcy jest nierealna, koncepcja wielkiego wybuchu jest uznana przez większość naukowców za najbardziej prawdopodobną. Jednak póki nie mamy pewności nie należy mówić, że to prawda.
Naukowiec nie ma za zadanie wciskania swoich bzdet, tylko poznawania mechanizmów rządzących światem, dotarcie do prawdy rzetelnymi naukowymi metodami z zachowaniem rozsądku i otwartością umysłu. Wciskanie bzdet to domena właśnie księdza, który musi swoje religijne poglądy umocować jakoś w rzeczywistości za wszelką cenę, stąd zamiast całkowicie dosłownego odczytywania Biblii mamy apolegetyczną kaszankę w postaci metaforyczności niektórych niefajnych fragmentów. Także odradzam porównywanie tych pozycji.
Ateizm to TYLKO brak wiary w Bogów, nie niesie poza tym niczego innego, jak brak czegoś może być przyczyną czegokolwiek? Logika...
Bóg to na obecny stan wiedzy taka zapchajdziura na momenty w ewolucji, których nie wyjaśniła jeszcze nauka (np. biogeneza, "co wybuchło?").
Tylko po co tam wpychać tego nieszczęsnego boga, a biblijne banialuki (za podwazanie których jeszcze niedawno mordowano paląc żywcem na stosach!) nazywać metaforami? To nic przecież nie wyjaśnia, tylko nie pozwala dalej badać i pytać.
Dlatego zgadzam się z tobą, że "Bóg" to przenośnia na "czegoś jeszcze o świecie nie wiemy" na poziomie przedszkola...
Genialne, niewygodne fakty sprowadzać do przenośni. Biblię interpretujemy sobie jak chcemy, tam gdzie nam jest wygodnie jest to przenośnia, natomiast inne fragmenty jak zmartwychwstanie to szczera prawda.
Moment... religia nie wyklucza ewolucji ;) W ks. Rodzaju jest mowa o stworzeniu człowieka na obraz Boga. Co nie oznacza, że chodziło o wygląd, a być może o sumienie, świadomość wartości. Nigdzie nie ma wskazane jak wyglądał człowiek pierwotny. Zamiast przyglądać się obrazkom z Biblii dla dzieci, gdzie widać współczesnego człowieka lepiej ruszyć głową i przeanalizować tekst :)
Co za idiota(oczywiście mówię o sobie)!
I nikt wcześniej tego nie zauważył-dzięki za zwrócenie uwagi.
Bez komentarza.
Ty pewnie jak chcesz pogadać ze znajomym to najpierw podczepiasz go do wykrywacza kłamstw, żeby nie było podejrzenia że to co on mówi to bajka czy mitologia :-)
Po co ludzie mieliby wymyślać taką filozofię jak judeochrześcijańska, która jest tak naprawdę bardzo wymagająca? Po co wymyślaliby moralność która zakazuje np. seksu pozamałżeńskiego bez zobowiązań? Przecież pier...e się z kim popadnie nie zważjąc na płeć jest takie zaj...e!! :-)
Widzę, że ciekawie sobie rozmawiacie na tematy, które kiedyś z zapałem roztrząsałem. Nie mam już zapału do dyskusji, ale zainteresowanym chciałem polecić książkę Petera De Rosy "Mitologia chrześcijaństwa". (Do nabycia za parę złotych choćby na Allegro). Autor rzeczowo rozpatruje m. in. kwestie, które poruszyłeś w pierwszym poście i zwraca uwagę choćby na sprzeczności zawarte w Biblii, szczególnie w Ewangeliach. Większość chrześcijan, a zwłaszcza polskich katolików nie miało nawet w ręku Biblii, nie mówiąc o tym, by ją przeczytać, więc nie zdają sobie z tego sprawy jak bardzo Ewangelie przeczą sobie nawzajem i jakie nielogiczności zawierają. I to pomimo tego, że Kościół z wielu istniejących Ewangelii wybrał jako kanon jedynie cztery, te, które najbardziej mu pasowały.
Czyl w Georga Washingtona równiez nie wierzysz,że istniał?Przecież jest tylko na rycinach i w opisach ludzi to wszystko:)
Błądzisz...
Przeczytaj jeszcze raz to na co raczyłeś odpowiedzieć.
Nie twierdzę, że ktoś taki jak Jezus nie istniał. Istniał z całą pewnością. Ba, nawet nie jeden.
Czy nauczał? A czemu by nie? Jasne mógł nauczać.
Czy robił jakieś cuda, łamiąc tym samym prawa natury?
W to nie wierzę. Sam zapis w książce nie jest wystarczająco wiarygodny (to chyba oczywiste?).
Na przekonanie do tak ekstremalnych twierdzeń potrzeba czegoś więcej, niż odrobiny atramentu na kartce.
To się własnie nazywa-WIARA.
Tez zadałeś inteligentne pytania.
Jeśli jestes ateistą to ja zadam te same pytania Tobie.Co Ty na to?:)
Skąd pewnośc,że świat powstał bez ingerencji "boskiej opatrzności"?I że wszystko to przypadek(co już całkowicie jest jeszcze głupsze,anizeli dziadek na chmurze)?
Widzę, że chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, że ateiści nie wyznają pewności co do nie istnienia boga.
Po prostu nie wierzą w jego istnienie, ponieważ nie znane są absolutnie żadne dowody na potwierdzenie takiej hipotezy.
Jeśli tylko takie dowody zostaną zaprezentowane to ateizm nie ma racji bytu.
Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie o początek świata. Ateiści po prostu nie boją się przyznać, że jej nie znają.
Natomiast teiści każdej maści oszukują samych siebie twierdząc że to właśni ich bóg stworzył wszystko :)
Apropos przedostatniego zdania.Chyba mylisz pojęciaBo to co napisałes to "moi ludzie" czyli agnostycy.
Chociaż ja jestem agnostykiem opartym na nihiliżmie epistemologicznym.
Nie mylę. Ty mylisz antyteistę z ateistą zapewne.
Antyteista twierdzi, że żadnego boga nie ma. Na 100 %.
Ateista twierdzi, że nie wierzy w istnienie boga, ponieważ nie widział żadnych dowodów jego istnienia.
Jeśli dowody zobaczy to uzna, że bóg istnieje.
Hehehehehehe dobre:)
Antyteista hehehehe,czego to ludzie nie wymyślą.
A jesli "antyteista" będzie miał dowody to nadal będzie nie wierzył?:)
Skąd Ty wziąłeś to słowo?:)
Antyteista to osoba wierząca w nieistnienie boga. Teista wierzy w istnienie boga. Ateista to brak wiary w istnienie boga. 3 różne pozycje. Z których w obliczu braku jakichkolwiek racjonalnych dowodów za istnieniem oraz w obliczu niewystarczających dowodów przeciw istnieniu wszystkich (często nieweryfikowalnych bóstw) jedyną racjonalną postawą jest ateizm.
Na to,że jesteś świadomy tez nie ma dowodów a mimo to zakładam,że jesteś świadomy. Czy to też wiara?
Wiara to przyjmowanie czegoś za prawdę bez dowodów. Na świadomość nie ma dowodów? Chyba inaczej ją rozumiem.
Nie ma dowodów w sensie logicznym na to , że jesteś świadomy , a jedynymi rzeczami istniejącymi , jakie człowiek w ogóle ujmuje bezpośrednio są:
1. jego własne akty świadomości
2. jego własne prywatne dane zmysłowe i obrazy odtwórcze
Z reguł Hume ' a jasno wynika , że nikt z nas nie może nigdy wiedzieć o istnieniu jakiegoś przedmiotu zewnętrznego.
Nie ma więc dowodów na to,że inni ludzie są świadomi - my wierzymy że tak jest.
Natomiast argument z doświadczenia to sąd a posteriori ,a nie dowód w sensie logicznym , dlatego istnienie doświadczenia dowodzi tylko tyle, że istnieje doświadczenie i dowodzi to jedynie tego, że np.widzisz słońce,a nie dowodzi wcale,że słońce istnieje gdzieś poza Twoim umysłem.
Szanowny ateisto. Zapoznaj się z pierwszymi trzema punktami tutaj:
http://www.filmweb.pl/user/impactor
Nie jestem ateistą i proszę bardzo o nieodzywanie się do mnie przez Twoją osobę,ze względu na ignorancję wystosowaną do mnie w przeszłości.
Wierzysz w istnienie boga? Jeśli Twoja odpowiedź brzmi jakkolwiek inaczej, niż TAK, to jesteś ateistą.