Ateiści to ludzie wierzący :)

Ateiści święcie wierzą, że Boga nie ma a Jezus nie istniał. I są w tej wierze bardziej zaciekli i prostaccy niż same moherowe berety. Szacunek hipokryci ;)
A dla ludzi kultury którzy potrafią poszanować uczucia innych osób - nie dawajcie się tym ateistycznym i fanatycznym oszołomom prowokować ;)

1
        • Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

        • Tacy ludzie jak Ty są ludźmi najbardziej wierzącymi. Niby dokonujesz apostazji a tak naprawdę jak sam przyznajesz, w swoim wpisie, ani bez kościoła, ani bez Boga żyć nie możesz, więc dokonujesz aktu usprawiedliwienia i uspokojenia tęsknoty własnego sumienia walcząc z kościołem bo u ciebie wszystko kręci się wobec Boga i kościoła. Taka jest uczciwa prawda.
          Sądzę, że jeszcze w przyszłości może być z Ciebie kawał niezłego katolika.

          Nie sądzę by katolicy najczęściej kierujący się rozwagą, rozsądkiem i poszanowaniem bliźniego byli bardziej nielubiani niż wojujący i robiący z siebie idiotów i pośmiewisko ateiści.

          • O tyle nie mogę żyć bez Boga kościoła, bo widzę co ta religia i instytucja robią z ludźmi, jak niszczy ich życie, ile zła ze sobą niesie, ile pogardy i nienawiści zaszczepia. Wystarczy was tutaj poczytać... Napisałem o Was prawdę.

            • Kościół katolicki to najbardziej moralna instytucja w tym kraju. Ludzie tacy jak ty zaś sami szerzą akty nienawiści. Zwróć uwagę np. na partie polityczną Twój Ruch, mało kto tą partię lubi, właściwie to był jednorazowe wybryk i praktycznie to już jej koniec, a to jest ugrupowanie zachowujące się podobnie jak wojujący ateiści.
              Uważasz, że zachowanie Palikota jest normalne i może kogoś nauczyć moralności? Kościół może i uczy dość skutecznie, wartość jego nauczania jest bezcenna. Tacy ludzie jak Palikot to niestety głupcy,którzy mogą w produkować kolejnych głupców.
              Obejrzyj ten film:
              http://www.youtube.com/watch?v=NUCM7vYUpWU

              Jak sądzisz, która grupa ludzi zachowuje się normalnie? Ta,która poszanowanie drugiego człowieka uważa za wartość nadrzędną, czy może ta rozhisteryzowana grupa oszalałych z nienawiści ludzi, naruszających godność i uczucia drugiego człowieka? Tak samo jest w Polsce. Twoja postawa świadczy o tym, że nie mądrość Tobą kieruje a ogromna tęsknota za Bogiem bez, którego w głębi Twego sumienia nie potrafisz żyć, tak samo jak i ci ludzie na filmie pałający nienawiścią, biedni zmanipulowani ludzie, którym odebrano własny rozum.

              A spójrz na to:
              http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/1059486,wyklad-o-gend...

              Uważasz, że ten człowiek w sukience jest mądry? - bo ja sądzę, że zamieszano mu w głowie niszcząc tożsamość, człowieczeństwo i wmawiając, że hamulce moralne nie istnieją.

              • Powtórzę jeszcze raz: katolicyzm gardzi wszystkim tym, co go nie wyznaje, posiada inne wartości. Agresywnie szykanuje, piętnuje, dyskredytuje, dyskryminuje, stygmatyzuje, poniża, opluwa, wysyła do piekła, potępia na wieczność, obraża, a bywały mordy, tortury, eksterminacje. Religia ta nie szanuje innych i z miejsca dyskredytuje wszystko, co jej nie podlega i się z nią nie zgadza.Idea chrześcijańskiego Boga jest deprecjacją tego życia, wyraża gwałtowną wolę jego zastąpienia, zniesienia i zbawienia zaświatami. Rzeczywistością wyższą, alternatywną. Czujesz, ileż w tym założeniu pogardy do rzeczywistości? Gdy się punkt ciężkości życia, jego sedno i cel przenosi w zaświat, w pośmierć, to przenosi się go w fikcję, w zmyślone, czyli w nicość. Śmierć na krzyżu wskazuje nam drogę ewakuacji z życia i świata prawdziwego. To zdrada, a nie zbawienie. I to się wmawia ludziom już w dzieciństwie. To straszne. Dziecko wkracza w świat, a jego oprawcy już czujni, tylko czyhają, żeby jego świadomość z tego świata wymanewrować, wypchnąć, przenieść w nieistniejące. Robią to zresztą w dobrej wierze, bo najczęściej są to kochający go najbliżsi. Tak są ukształtowani, ukierunkowani i zmanipulowani. Trudno sobie wyobrazić coś nikczemniejszego. Zamiast umiłowania tego życia i świata błyskawicznie przenosi się najszczytniejsze uczucia na postaci i obiekty zmyślone. Pożądanie i przeżywanie doskonałej fikcji zwycięża rzeczywistość. To istne szaleństwo. Ileż pogardy, niechęci i nienawiści trzeba było mieć do tego świata, żeby go tak umniejszyć, zdegradować i jeszcze wmówić ludziom, że to dobre i piękne. Bycie czekające na wymianę. Coś niesamowitego. I to niezwykłe dzieło wyprowadzonych z rzeczywistości pośmiertników i zaświatowców nadal ma się świetnie. Okradają kolejne pokolenia z piękna istnienia i życia w jedynym, prawdziwym świecie.
                Nadrzędność świata zmyślonego, zewnętrznego, alternatywnego i doskonałego ma fatalne konsekwencje dla przeżywania świata rzeczywistego. Zamiast skupienia się z pasją na życiu, poświęca się uwagę problemom śmierci i po-śmierci, co automatycznie prowadzić musi do mniejszego lub większego zlekceważenia życia, a to ma zawsze swoje złe konsekwencje. Nawet żydowska Tora uważa, że myślenie o tym, co dzieje się z człowiekiem po śmierci jest stratą czasu, czyli stratą życia. Natomiast świat, który wart jest tego, aby go doskonalić jest zawsze w zasięgu ręki.
                Zbawienie w zaświatach jest dla zindoktrynowanych od dziecka ludzi głównym i podstawowym dążeniem, a świat i życie prawdziwe z automatu sprowadzone są do roli podrzędnej, tylko pomocniczej. Rundka kwalifikacyjna de facto. Rzeczywistość nie jest celem nadrzędnym, jest tylko środkiem, narzędziem, bytem i byciem, z którego należy chcieć się wyzwolić. Zmyślona alternatywa staje na piedestale, a życie prawdziwe jest najczęściej odczuwane jako mniej więcej ułomne, upośledzone, jeszcze nie zasadnicze i nie jako jedyne. Na zewnątrz jest doskonałość. Poza światem. W bycie pośmiertnym, duchowym, zewnętrznym. Kumasz nikczemność? Wątpię. Nie żyjesz dla życia i świata prawdziwego, ale dla życia i świata zmyślonego. Ku temu prowadzisz swój byt. Tam zezujesz. Jesteś generalnie poza życiem, choć zapewne różne namiętności i pozytywne uczucia względem rzeczywistości ci towarzyszą. Oczywiście będziesz też gorliwie zapewniał, że to życie jest dla ciebie ogromnie ważne. Jednak zostałeś pozbawiony możliwości kształtowania najsilniejszej, najgłębszej więzi z rzeczywistością, bo wmontowano ci w głowę zaświaty. Twój zbawiciel na krzyżu wskazuje ewakuację z rzeczywistości za nadrzędny cel, a nie ten świat i to życie. Tutaj masz tylko wypełnić polecenia, a skarby znajdują się poza. W fikcji. Po śmierci. To tam jest życie przez duże żet. Tu mól, nędza i rdza.

                W związku z tym, kościół katolicki nie jest najbardziej moralną instytucją w tym kraju. Nie jest w ogóle moralny. Bo nie szanuje tego co inne, odmienne, różniące się - potępia to i wysyła do piekła. Straszy, żeby posiadać nad ludźmi władzę, doi budżet państwa, żeruje na ludzkiej naiwności szerząc kłamstwa i kult pośmierci. Ukrywa pedofilów, jak choćby ostatnio siostrę Boromeuszkę z Zabrza, która latami nasyła zboczeńców do gwałcenia swoich podopiecznych, a sama się nad nimi znęcała. Alkoholizm i chciwość kleru jest powszechna. Słabe to wszystko. Nędzne.

                • Powtarzam, kościół,katolicki jest najbardziej moralną instytucją w tym kraju a jego nauczanie jest bezcenne bo z niego wywodzą się najwartościowsze jednostki, tak uczy nas historia ale i współczesność. Z nauczania kościoła zyskujemy ludzi mądrych, inteligentnych wrażliwych. Rodziny chrześcijańskie to moralność najwyższego stopnia,najtrwalsze związki, wiem po swojej rodzinie i znajomych.
                  Przeczytaj jeszcze raz swój wpis, napakowany agresją, nienawiścią, pełen dyrdymałów i niedorzeczności. Wierzę w świat duchowy poza materią, to jest udowodnione nawet naukowo. Napisałeś o czymś czego nie rozumiesz.
                  Co nazywasz nowoczesnością, prymitywne cofnięcie nas w czasie ? Jesteś jak po wpisie widać osobą skrajnie nietolerancyjną. Nie wszystko akceptuję, to fakt , no ale wybacz legalizacja np. homoseksualizmu w XXI wieku czyli cofanie naszej cywilizacji do czasów prymitywnych o 20 wieków , to jest normalne? A nietolerancja wiąże się np. z cywilizacją ,,gender" i jej wyznawcami. To są ludzie ogarnięci szałem nienawiści i bezmyślnej głupoty. To ,,gender" wkładano do mojej głowy w czasach PRL-u, tylko, że wtedy to się nazywało materializm dialektycznym powiązanym z ideałami międzynarodówki komunistycznej, czyli ideologia marksistowsko - leninowsko- stalinowska. Wtedy wiedzieliśmy, że to głupota. teraz dochodzi do tej idei jeszcze deprawacja nieletnich poprzez urabianie ich na homoseksualistów (adopcja dzieci przez homoseksualistów), czy jak podaje podręcznik ,,Standardy Edukacji Seksualnej" dopuszcza się pewne formy pedofilii. Brak akceptacji dla tego typu zachowań jak np. masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa dla dzieci 0 (słownie zero) , zalecane w tym podręczniku, lat nie jest nietolerancją a rozsądkiem przeciwstawiającym się idiotyzmowi i ciemnocie. A chrześcijaństwo mówi o życiu, mądrym życiu, to wartość bezcenna, dlatego kościół to wielka wartość..

                • Możemy tak się przerzucać. KK jest najbardziej zdemoralizowaną instytucją w tym kraju, o czym uczy nas historia i współczesność (ostatnio oszalałe siostrzyczki boromeuszki z Zabrza), ale Ty tego nie możesz ujrzeć, bo siedzisz w tym po uszy, zmanipulowany i zindoktrynowany, jak większość Polaków. Cała Europa to dawno zrozumiała i trzyma tę szaloną instytucję, jak najdalej od władzy. Nigdzie nie ma tyle nienawiści co w kk, wbrew wielkim i pięknym deklaracjom. Sam już plujesz na homoseksualistów i bredzisz o gender. Już szczujesz, bo ta religia na tym polega. Na szczuciu i podpuszczaniu na wszystko, co inne i niezgodne z jedyną słuszną linią. Jak u komuchów. Patrząc na katolików można wybierać do woli, czym katolik gardzi u innych ludzi. Geje, lesbijki, transseksualiści, biseksualiści, Jehowi, ateiści, liberałowie, lewacy, socjaliści, buddyści, hinduiści, judaiści wszelkie inne wyzwania do piekła na wieczne męki, bo tylko w Jezusie jest zbawienie (cyt. JPII "Dominus Iesus"). Katolicy potrafią pluć na dzieci, rodziców i lekarzy w związku z in vitro, szczują na ludzi poddających się eutanazji, kiedy ci wyją całymi dniami z bólu, albo np. kał wraca im przez usta, dyskredytują rozwodników, krzywo patrzą na panny z dzieckiem, na panny w ogóle, na bezdzietne i nieplanujące dzieci i rodziny też patrzą z byka. Patrzą tez z byka na tych, co nie posyłają dzieci na religię, nie chodzą do kościoła albo jedzą kanapkę z wędliną w piątek w pracy. Katolik wie zawsze i wszędzie, jak drugi powinien się zachowywać, co powinien robić, jak myśleć, jak się ubierać, jakie książki i gazety czytać, jaką sztukę lubić, a na jaką szczuć. Bo katolik wie jak żyć. Wyjątkowo wredna grupa ludzi.
                  Beznadziejny katolicyzm gardzi wszystkim tym, co go nie wyznaje, posiada inne wartości. Agresywnie szykanuje, piętnuje, dyskredytuje, dyskryminuje, stygmatyzuje, poniża, opluwa, wysyła do piekła, potępia na wieczność, obraża. Miłość bliźniego jak siebie samego jest rzutowaniem na drugiego swoich własnych emocji, uczuć, wartości, prawd, zapatrywań. Siebie chcemy widzieć w innych. Tutaj nie ma jeszcze odpowiedniej wyobraźni i wrażliwości moralnej. To jest mocno wsobne, egoistyczne, bez twardego i przenikliwego wglądu w obcą, inną przestrzeń. Miłość bliźniego jako KOGOŚ INNEGO jest dla waszych głów niepojęta, bo religia wasza gardzi tym, co inne. Jest oparta na szczuciu. Inne jest tylko do przejęcia, wchłonięcia i wyeliminowania. Podstawą moralności musi więc być odpowiednio ukształtowana empatia. Religie tego nie kształtują, dlatego nie szanują innych, a dyskredytują wszystko, co im nie podlega i się z nimi nie zgadza.
                  W związku z tym, moralność takich ludzi jest bardzo niska. Katolik potrafi zachować moralnie tylko dlatego, bo jest straszony Bogiem i piekłem. Żenujące. Katolików trzeba straszyć nerwowym Bogiem i wiecznymi, piekielnymi mękami. Sami tak twierdzicie, to chyba wiecie, co czujecie i jak to w sobie widzicie. To wynik fatalnego, religijnego wychowania, które nie stawia człowieka w centrum odniesienia, ale wychowuje poprzez straszącego, szantażującego, podglądającego, rozliczającego i kuszącego wiecznym niebem boga. Tak uszkodzony człowiek nie umie szanować drugiego człowieka wprost, ze względu na niego, ale tylko o tyle, o ile zewnętrzny oprawca i kusiciel w jednym go do tego inspiruje. W wyobraźni tak zindoktrynowanej osoby, jeśli znika bóg, to znikają natychmiast hamulce, reguły, moralność i nie ma pozytywnej motywacji. Zostaje taki biedak z niczym, wszystko teraz zależy od przypadku, czyli tego, co udało się podłapać z wielokulturowej przestrzeni. Czuje, że bez pana z batem może popaść w szaleństwo i dlatego chyba trzeba wierzyć takim osobom. Skoro tak mówią i to z takim przekonaniem, to chyba tak to w sobie odnajdują i czują. Ale a nuż neurony lustrzane, gdzieś tam się ładnie rozbudzą i taka choćby empatia skutecznie się rozwinie. Jednak często jest z tym bieda. I taka osoba nie jest nawet w stanie sobie wyobrazić, że można inaczej. O tyle odnosi się do drugiego, o ile zmusi go, zastraszy, skusi, zainspiruje zmyślona osoba boska. Bez tego zadanie za trudne, nie da się przebić przez własne ograniczenia.
                  Jeżeli nie ma od dziecka mocnego nastawienia na drugiego człowieka, na jego obcą, inną przestrzeń, odmienne wartości, a jest proteza-straszak-Bóg, to to zawsze będzie podejście skrzywione. Jeżeli spotykasz się z drugim człowiekiem poprzez zmyślonego pośrednika, który ma swoje uwarunkowania, kreuje ściśle określone wartości, normy moralne, całą, złożoną narrację rzeczywistości, to nie spotykasz tego drugiego człowieka w ogóle. To spotkanie jest tylko pozorem. Wszystko, do czego wtedy dążysz, to realizacja tego, co znajdujesz w swoim Bogu. Nie w samym Bogu nawet, który jest tylko kulturowym wytworem, ale we własnej jego interpretacji. A więc na najgłębszym poziomie odnosisz się do drugiego człowieka poprzez własną wizję Boga - czyli poprzez własne popędy, potrzeby, wartości, ego. Ostatecznie drugi człowiek jest tutaj tylko bytem-narzędziem, którym próbujemy odnaleźć w drugim człowieku siebie, ściślej mówiąc wszystko to, co według nas jest wartością. Jakiekolwiek odstępstwo od naszej wizji Boga odnalezione w drugim człowieku, od pozornie jego prawd i dóbr jest dyskomfortem i czymś, co oceniamy jako złe. Celem nie jest tu zatem drugi człowiek, jego zrozumienie, doświadczenie i spotkanie, ale rzutowanie na niego naszych popędów inspirowanych naszą wizją Boga. Tutaj nigdy nie spotykasz bliźniego. Nawet w rodzinie. Nigdzie. Bo chcesz tylko potwierdzenia swoich żądz w drugim. A co gorsze, asymilujesz ten sposób odnoszenia się do drugiego człowieka, już nawet poza religijnymi inspiracjami. Po prostu tylko oceniasz go we wszystkim i z każdej strony względem siebie. I jak coś się nie zgadza to krytykujesz, potępiasz, wytykasz, żądasz zmiany, czasami poniżasz, dyskredytujesz, stygmatyzujesz, wykluczasz, odmawiasz człowieczeństwa, elementarnej przyzwoitości. Nie umiesz współżyć z tym co inne, odmienne, różniące się. To fatalna narracja postępowania w świecie.

                • Nie próbuj naśladować głupoty impactora.

                • Nie ma większej głupoty od patologicznego katolicyzmu.

                • O, widzę, że ty tak samo kulturalnie wychowany jak on. A potem się dziwić, że większość postrzega ateistów w nieprzychylny sposób.

                • Hipokryzja katolików jest nieskończona. Najpierw wyzywają od głupków, a jak się im odpowie tym samym, to odwojują się do kultury. Żenada. I później dziwić się, że większość postrzega katolików w nieprzychylny sposób.

                • A ty niewiele umiesz poza kłamaniem i papugowaniem czyichś postów.

        • Powiem krótko pajacu: skończylo się nadstawianie drugiego policzka przez nas, katolików. Ludzie zaczynają wreszcie przeglądać na oczy i przestają przyzwalać na bezkarne opluwanie, udając jednocześnie, że deszcz pada. W świeckiej Francji miliony katolików na ulicach w geście protestu przeciwko dewiantom, lider sondaży: katolicki front Narodowy - 34% poparcia. Farage Wlk. Brytania - 32% poparcia. Węgry 50% katolik Orban, 21% nacjonalistyczny Jobbik. Ostatni dzwonek na przebudzenie, Europa narodów i wartości chrześcijańskich odżywa. Nie pasuje to pakuj mandżur i wyp^%*alaj na Bliski Wschód tam się przekonasz co to jest prawdziwe państwo wyznaniowe.

      • użytkownik usunięty

        Myśle, że ludziom przeszkadza czyjaś wiara tylko dlatego, że im samym jej brakuje. Ludziom wierzącym jest łatwiej w pewnym sensie. Wiedzą, że jest ,,coś'' więcej. Niewierzący są skazani tylko na siebie, na ,,tu i teraz''. Wiara daje nadzieję. I wielu ludzi może być zazdrosnych o nią.

        • Nie wiem jak można w nic nie wierzyć. Przeraza mnie myśl ze nie ma nic ponad to co widzę na własne oczy. Jeżeli tak to rzeczywiste nie ma po co żyć jeśli nie ma nic ponad to co teraz. Wole być naiwna i wierzyć ze czeka nas jeszcze coś lepszego nawet jeśli to wydaje się być głupie. Masz racje wiara daje w pewien sposób nadzieje i nieważne nawet jeśli wydaje się być ona złudna.

          • użytkownik usunięty

            Właśnie. Ateiści poprzez swą niewiarę są w pewien sposób samotni. Wierzący nigdy nie jest ,,sam''. Zawsze ma ,,kogoś'' u swego boku. I nie ważne jakie nada mu imie. On zawsze jest przy nim, a ateista jest sam... Jest jeszcze grupa ,,pomiędzy''. Ale nawet oni wyczuwają, że jest coś więcej.

            • O czym Ty bredzisz? Jestem ateista, mam kochajaca dziewczyne, duza rodzine i dziesiatki przyjaciol i znajomych, w jaki sposob jestem sam?

            • ►►► Właśnie. Ateiści poprzez swą niewiarę są w pewien sposób samotni.

              Nie bardziej, niż niewierzący w Tatę Muminka.


              ►►► Wierzący nigdy nie jest ,,sam''. Zawsze ma ,,kogoś'' u swego boku. I nie ważne jakie nada mu imie. On zawsze jest przy nim, a ateista jest sam...

              Dobrze, ale dopóki nie mamy żadnych podstaw uznania tego za prawdę, to rozmawiamy przecież tylko o wyobraźni. To, że ktoś wierzy że Tata Muminka jest zawsze przy nim nie znaczy, że tak rzeczywiście jest. Prawda?

              Więc trochę głupio powiedzieć, że jeśli nie wierzysz w Tatę Muminka, to czyni Cię to samotną.


              ------------------------------------------------------------ ---------------------------------------
              Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

              • użytkownik usunięty

                Powiedziałam w jednym z postów, ze mam na myśli stronę duchową, a nie strikte fizyczną. Więc nie wyjeżdżaj mi z odnośnikami czy powinnam wierzyć. Ważniejsze jest to czy chcę wierzyć.
                Odnosze wrażenie, że postawiłeś sobie za cel udowodnienie, że Bóg nie istnieje, ale cię rozczaruje bo takiego dowodu nie znajdziesz. Możemy się oczywiście zacząć wymieniać argumentami za i przeciw ale nie jestem najlepszą osobą do nawracania więc pozostawie to innym.

                • ►►► Więc nie wyjeżdżaj mi z odnośnikami czy powinnam wierzyć.

                  To jest mój podpis, taka stopka. Nie bierz wszystkiego do siebie :)


                  ►►►Ważniejsze jest to czy chcę wierzyć.

                  Albo czy powinnaś chcieć wierzyć :)


                  ►►►Odnosze wrażenie, że postawiłeś sobie za cel udowodnienie, że Bóg nie istnieje

                  Nie wiem, skąd Ci się to wzięło.
                  Jedyne, co udowadniam, to to że ludzie twierdzący że istnieje nie mają na poparcie tego żadnych argumentów. Albo inaczej: nie mają na poparcie tego twierdzenia argumentów, które nie działałyby równie dobrze względem Taty Muminka.

                  Natomiast natychmiast, kiedy ktoś przedstawi jakieś dobre powody pozwalające sądzić, że jakiś bóg rzeczywiście istnieje – to przestanę być ateistą. Bo mnie nie interesuje utrzymywanie pozycji ateisty, tylko utrzymywanie pozycji możliwie najbliższej prawdzie.

                  A dopóki nie ma żadnych dobrych podstaw wierzyć, że coś istnieje, to przyjęcie takiego wierzenia jest błędem zawsze, wszędzie i dla każdego. I jest oznaką, że dana osoba ma prawdę głęboko w d.


                  ------------------------------------------------------------ ---------------------------------------
                  Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor

                • użytkownik usunięty

                  Wiara nie polega na podpieraniu się dowodami. Gdyby tak było nie byłaby to wiara lecz nauka. Nigdy nie widziałam ziemi z kosmosu ale przyjmuje na wiarę, że jednak jest okrągła. To dość popularny przykład ale jest wiele rzeczy których nie nie rozumiem lub nie widać ale przyjmuje na wiarę ich istnienie. Np. Tlen. Nigdy nie widziałam go (pewnie istnieją metody które mogą udowodnić jego istnienie ale nauki ścisłe to obszar w który wole się nie zagłębiać:-P ), ani nie czuje jego zapachu ale przyjmuje na wiarę, że to dzięki niemu ogień się pali. Nikt nie musi mi tego udowadniać. Było by mi prościej wierzyć w boga gdybym miała ku temu przesłanki dowodowe. Łatwiej mi jak i wielu innym miotających się w wątpliwościach ludziom, ale to nie na tym polega. Niestety wiara to dar który nie każdemu jest dany...
                  Moje odczucia wzieły się z tąd, że twoja postawa wygląda w moich oczach tak: dowody na istnienie boga (Jezusa, Jahwe itp.) Może i są ale łatwo je obalić.
                  I spokojnie. Nie mam zamiaru brać wszystkiego do siebie. Czasami gdy dyskusja jest na interesujący temat czytam wszystko jak leci siłą rozpędu :-)

                • ►►► Wiara nie polega na podpieraniu się dowodami

                  Wiem!!!!
                  Wiara to wierzenie bez dowodów - czyli naiwność - i/lub wierzenie wbrew dowodom - czyli urojenie!
                  I dlatego właśnie wiara to najgorsza możliwa droga do prawdy, a każda odpowiedzialna osoba powinna starać się nie utrzymywać wiary w nic.


                  ►►►Nigdy nie widziałam ziemi z kosmosu ale przyjmuje na wiarę,

                  Nic podobnego. Proszę, przestań mylić pojęcia „wiara” z pojęciem „wierzenie”.

                  Kliknij sobie tutaj: http://www.filmweb.pl/user/impactor i przeczytaj punkt „rodzaje i gradacja wierzeń”

                • użytkownik usunięty

                  Wiara i wierzenie wedłóg słownika języka polskiego pwn:
                  wiara
                  1. «określona religia lub wyznanie; też: przekonanie o istnieniu Boga»
                  2. «przekonanie, że coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni»
                  3. «przeświadczenie, że istnieją istoty lub zjawiska nadprzyrodzone»
                  4. pot. «grupa ludzi zżytych ze sobą»
                  5. daw. «wierność komuś lub czemuś»
                  augsburskie wyznanie wiary «zbiór dwudziestu ośmiu artykułów wiary stanowiących podstawę luteranizmu»
                  Wyznanie Wiary «zbiór ważniejszych twierdzeń religijnych, przedstawionych jako prawdy objawione, mający także formę modlitwy»wierzenie «poglądy, przekonania oparte na wierze»
                  wierzyć
                  1. «uznawać coś za prawdę»
                  2. «wyznawać jakąś religię»
                  3. «być przekonanym, że ktoś mówi prawdę»
                  4. «mieć do kogoś lub czegoś zaufanie»
                  5. «być przekonanym, że ktoś ma duże możliwości i w końcu odniesie sukces»
                  wierzący I «wyznający jakąś religię»
                  wierzący II «osoba wyznająca jakąś religię»
                  Hm....jak dla mnie i gościa który opracowywał ten słownik wiara i wierzenie to pochodne słowa....:-\

                • Chodzi o to żeby nie tkwić w błędzie, tylko modyfikować swoją pozycję w świetle lepszych argumentów.
                  Tyczy się zarówno Ciebie, jak i autora słownika.

                • użytkownik usunięty

                  ,,a każda odpowiedzialna osoba powinna starać się nie utrzymywać wiary w nic.''
                  Wiesz, że ta część zdania mówi: każda odpowiedzialna osoba powinna w coś wierzyć. :-) Zapewne nie to chciałeś napisać, ale może podświadomość próbuje się przebić ;-)

                • Nic podobnego.
                  Każda odpowiedzialna osoba powinna utrzymywać tylko wierzenia uzasadnione, czyli nie wiarę (naiwność i/lub urojenie).

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o