Chwila moment... wyjaśnijmy sobie może parę kwestii bo widzę, że po pierwsze wrzucasz mnie do jednego worka z niektórymi osobami, a po drugie wyciągasz jakieś dziwne wnioski z niektórych moich wypowiedzi.
1. To, że nie wierzę w część dogmatów albo aktualnych poglądów naukowców nie oznacza, że całkowicie neguję naukę. Nie jesteś pierwszy, który to stosuje i powiem szczerze, że bardzo mnie to drażni.
2.
OK, do rzeczy:
---
"A w jaki sposób oceniamy, czy coś miało szanse powstać „samo” (przez co rozumiesz „bez udziału celowo działającej inteligencji”)? Ano sprawdzając, czy znamy przykłady podobnych rzeczy, o których WIEMY że są dziełem inteligencji."
O, to ciekawe. Ludzie 1000 lat temu nie widzieli karabinów maszynowych, samolotów, komputerów, prądu itp. Mieli prawo mówić: Nie ma takich rzeczy na świecie, to jest coś dziwnego, żadna z tych rzeczy nawet nie jest podobna do tego co do tej pory stworzył inteligentny człowiek". Czyli co? 1000 lat temu stwierdzamy zgodnie z twoim tokiem rozumowania: "karabin maszynowy, samolot, komputer i prąd są dziełem przypadku".
---
Ja: "Przykład: bierzesz proste niby nożyczki - 2 części tnące i 2 części mocujące: śrubka z nakrętką. Jaka jest szansa, że w naturze może to powstać przez przypadek?"
Ty: "Jeśli powstały w naturze, to szansa tego wynosiła 100%."
No bardzo wymowna wypowiedź. A możesz jaśniej? Bo nie wiem co jest grane? Widziałeś kiedyś śrubki, nakrętki oraz ostrza pasujące do siebie wszystkie razem (wielkość, kształt, kolor, materiał, otwory, wygoda)?
Żartujesz sobie z tej łopaty czy pługa, czy jak? Widzę, że albo specjalnie sobie robisz żarty, albo nauka tak cię zaślepia, że podstawowych faktów nie wiążesz. A może jeszcze wskażesz mi jednoczęściową zbroję, albo hełm. W sumie to nieskomplikowana jest też brzytwa. Można wiele tu rzeczy wymyślić ale nie chodzi o licytowanie się. Łopatę czy pług to nawet można przy odrobinie szczęścia znaleźć jako kawałek jakiegoś zwykłego naturalnie występującego badziewia. Ale bądźmy poważni...
---
"Ponieważ WSZYSTKIE znane Ci przykłady kilkuwyrazowych napisów z gałęzi/kwiatków zostały wykonane przez człowieka, i nigdy nie natknąłeś się na taki napis, o którym wiedziałeś że powstał BEZ udziału człowieka.
I tym oto sposobem wspólnie dowiedliśmy, że rzeczy „inteligentne zaprojektowane” nie rozpoznajemy po tym, czy są skomplikowane, tylko po tym czy mamy przykłady ich występowania w naturze."
Jeszcze pierwszy akapit napisałeś dobrze, ale w tym drugim to już zagalopowałeś i chcesz forsować na siłę wnioski. Widzę, że nie wyciągasz wniosków na podstawie obserwacji tylko dążysz do udowodnienia z góry przyjętego celu. Jeżeli istnieje Bóg (załóżmy, że tak) i jutro stworzył by tu na ziemi coś, czego nie ma i byłoby to zupełnie odmienne od tego co już jest, i na 100% pochodziło by to od Boga, to też powiesz, że to nie jest zaprojektowane, bo nie występuje w naturze?
Poza tym, od kiedy to w dochodzeniu do tego czy coś zostało zaprojektowane czy jest dziełem przypadku można się dowiedzieć obserwując rzeczy, które nie wiemy czy są dziełem przypadku czy są zaprojektowane? No przecież piszesz taki nonsens i totalne bzdury, że zastanawiam się czy cały ten twój tekst to nie jest żart i podpucha. No jak badając naturę i próbując dojść czy jest ona przypadkowa czy zaprojektowana można to zrobić zakładając, że jak coś w niej występuje to jest dziełem przypadku?
---
"Ano to, że cały argument inteligentnego projektu jest używany, aby dowieść że bóg Jahwe istnieje. Tymczasem nawet gdyby udało Ci się zademonstrować, że wszechświat został zaprojektowany, to z tego wniosku NIJAK nie mógłbyś przeskoczyć do „projektantem był mój ulubiony bóg Jahwe” albo „transcendentne draże M&Ms”.
To wymagałoby zupełnie osobnego przewodu dowodowego, w którym najpierw musiałbyś udowodnić, że transcendentne M&Msy istnieją, a potem że to rzeczywiście one tego dokonały."
Aha... a gdzie jak coś wspominałam o Jahwe albo o Odynie? Skąd ty to bierzesz? Ale nawet pomimo tego to zignorowałeś mój tekst mówiący, że pomimo tego, że nic nie wskazuje czy to Jahwe czy Odyn, to i tak wskazuje na kogoś (projektanta) tyle, że nie wiadomo na którego dokładnie.
--
Ja: "Przy okazji nie wierzę w żaden Big Bang, ani powstanie czegoś z niczego. Dla mnie to jest bzdura totalna i nie pomogą tu żadne super autorytety naukowe. "
Ty: "Jak to nie wierzysz?! Przecież stworzenie świata przez Twojego boga za pomocą magii jest właśnie powstaniem czegoś z niczego!"
Niekoniecznie. Nie wiem jak to Bóg robi ale podejrzewam, że skoro materia i energia mają ze sobą wiele wspólnego, to pewnie posiada On olbrzymie ilości energii na swoje potrzeby. Ale tak w ogóle to skąd ja mam ci podać takie szczegóły?
Ty: "Tymczasem Big Bang jest przeciwieństwem powstania czegoś z niczego. Jeżeli uważasz, że Big Bang coś stworzył z niczego, albo że był eksplozją z której przypadkowo poukładały się różne rzeczy, to nie masz zielonego pojęcia, czym jest Teoria Wielkiego Wybuchu. (która, tak przy okazji, od jakiegoś roku jest już udowodnionym naukowo faktem)."
Nie martw się: ty i wszyscy inni też nie mają pojęcia czym to jest bo tego nie można zbadać z racji tego, że jest dawno "po ptakach". Jak można twierdzić, że BB jest faktem skoro to tylko domysły. Nie strugaj speca od BB bo nawet naukowcy opowiadający się za BB nie są zgodni co do tego jak to było. A to ciekawe z tym dowodem... gdzie on jest? I jak można udowodnić coś, czego się nie zaobserwowało i nie zmierzyło, i nie zbadało, i nie dało powtórzyć? Dobre :) Bo z tego co wiem, to nauka dotyczy rzeczy, które można badać, obserwować, powtarzać itd. A tutaj nie masz spełnionego ŻADNEGO z tych warunków.
--
"Ja wiem, że Ty wolisz opowiastki, które w epoce brązu prymitywni pustynni pasterze po części wyssali sobie z palca, a po części ukradli wyssane z palca opowiastki innym prymitywnym pasterzom, i chcesz wierzyć w to przez tysiąclecia wbrew dowodom, i rozwojowi naszej wiedzy o świecie.
Ale niestety Twoja metoda to nie jest droga do poznawania prawdy, tylko do tkwienia w błędzie. I to nie tkwienia w jakimś wyszukanym i skomplikowanym błędzie, tylko takim strasznie prymitywnym i absurdalnym micie stworzonym przez ludzi, którzy o świecie wiedzieli mniej, niż dzisiejsze czterolatki."
Darowałbyś sobie takie tanie chwyty. Nie wiem co chcesz osiągnąć ale widzę, że nie jesteś otwarty tylko masz klapki na oczach. Coś na zasadzie: "ten film jest beznadziejny bo został nakręcony w 1960 a dobre filmy to kręcą dopiero teraz". Skoro tacy to wtedy byli dziecinni w te klocki to powiedz mi skąd ludzie tysiące lat temu mieli taką wiedzę: jak obrabiać z milimetrową dokładnością kamień np. w piramidach, jak transportowali takie ogromne bloki na takie odległości i wysokości, wyjaśnij rysunki na piramidach pokazujące elektryczność, wyjaśnij malowidła (ze starożytności) na ziemi, które dopiero widziane z lotu ptaka można zobaczyć jako wielokilometrowe obrazki i do tego niektóre przedstawiające szczegóły widoczne dopiero pod mikroskopem (pająk), wyjaśnij jak wykonano i przetransportowano ogromne figurki z Wysp Wielkanocnych itp itd.
--
"To właśnie dzięki niej ten świat poznajemy i to ona dała nam wszystko, co o świecie wiemy, i co wykorzystujemy każdego dnia na miliardy sposobów, nawet jeśli hipokrytycznie w nią nie wierzymy."
Mów za siebie. Ja tam wierzę ale nie ślepo i mam własny rozum i mogę dojść gdzie ktoś mnie może robić w konia.
--
"Popraw mnie, jeśli się mylę, ale przecież Ty nawet nie akceptujesz potężnej części tego, co o świecie wiemy na pewno – czyli chociażby ewolucji, Wielkiego Wybuchu, czy procesu powstawania planet z obłoków proto-planetarnych. A dlaczego? Ano dlatego, że nie zgadza się to z wyssanymi z palca mitami z epoki brązu, które dla Ciebie są bardziej wiarygodne, niż to co jednoznacznie można udowodnić jako prawdziwe."
Już wyżej pisałem: gdzie wierzę, to wierzę, a gdzie są domysły, to domysły. Nauka ma być obiektywna a nie oparta na wnioskach jakie nam pasują. Często to się dzieje w przypadku ewolucji.
"Czy potrzeba lepszego dowodu na to, że fundamentem, niezbywalną opoką i warunkiem istnienia religii takiej jak chrześcijaństwo jest przekonanie swoich wyznawców do nienawiści względem rzetelnych metod dochodzenia do prawdy? I nie ma w tym niczego dziwnego, skoro:
a – religia nie posiada żadnych istotnych twierdzeń do których można dojść rzetelną metodą dochodzenia do prawdy, i...
b – rzetelne metody dochodzenia do prawdy prowadza w kierunku przeciwnym od jej kluczowych twierdzeń."
Podaj jakieś przykłady bo nie wiem co masz na myśli...
--
Ja: "Za parę lat ten spec będzie g...o warty bo się zdania zmienią w świecie nauki. Śmiejemy się z naukowców sprzed 100 lat, a z nas również będą się śmiać za 100 czy 200 lat. I nic tu nie pomoże to, że technologiczne zabawki niby pokazują jaki świat nauki jest mądry... "
Ty: "Popatrz, jak gruntownie nonsensowny jest ten kolejny Twój argument. Śmiejesz się z nauki 100 lat temu, a za 200 lat Twój odpowiednik może się śmiać z nauki dzisiaj. Tylko co Ci umożliwia owo „śmianie się”? Dzięki czemu dzisiaj wiesz, że to co twierdzono kiedyś jest śmieszne? Ano dzięki niczemu innemu jak NAUCE!!!!"
No ale przecież ja to samo napisałem pierwszy. Wiele razy wyśmiewano Biblię, że opisuje rzeczy niezgodne z faktami historycznymi lub, że historia o tym nic nie mówi więc to mit, a potem się okazało, że archeolodzy odkryli po wieeeeelu latach dowody na słuszność Biblii. Oczywiście sprostowań oficjalnych nikt nie pisał bo po co przepraszać. Ktoś gdzieś o tym wspomni komu zależy na pokazaniu, że Biblia jest zgodna z historią, ale butne typki dalej będą wołać, że to stara księga napisana przez beduinów na pustyni tysiące lat temu i nic nie jest warta.
Ty: "Nauka to nie wiedza absolutna, tylko proces ciągłego doskonalenia naszej wiedzy o świecie, który nawt jeśli nigdy nie doprowadzi nas do wiedzy absolutnej, to zbliża nas do niej coraz bardziej, i bardziej i bardziej. I nie dysponujemy niestety niczym innym, choćby w ułamku porównywalnie demonstrowalnie skutecznym i rzetelnym w docieraniu do prawdy, niż nauka. Nauka, z której się śmiejesz, i nad którą stawiasz zbiór absurdalnych mitów z epoki brązu, kiedy najtężsi mędrcy wiedzieli o rzeczywistości mniej, niż dzisiaj przedszkolaki."
Gdybyś tak jeszcze nie próbował przedstawiać tego jednostronnie to było by miło. Czemu? Bo to nie jest tylko doskonalenie i przybliżanie do prawdy. Czasami jest to oddalanie się od prawy, żeby właśnie potem dopiero się do niej zbliżyć. Bądź chociaż tutaj szczery, OK?
--
"Bądź łaskaw wziąć do ręki słownik języka polskiego i przeczytać sobie definicje słów „odkryć” oraz „wynaleźć”."
Łapiesz mnie za słówka? Jak naukowcy udoskonalają swoje "superaśne" wynalazki? No jak? Podglądając przyrodę? No patrz.... podglądają coś co podobno powstało przez przypadek a jest lepsze od inteligentnych ogromnych sztabów geniuszy?
--
"Ty natomiast wydajesz się osobą zupełnie prawdą niezainteresowaną, i dlatego używasz narzędzi (takich jak wiara, niechęć do zmiany pozycji i wielopoziomowe błędy logiczne), które lepiej prowadzą do fałszu, nonsensu i absurdu, niż do prawdy."
"wiara, niechęć do zmiany pozycji i wielopoziomowe błędy logiczne" to właśnie widać non stop u ciebie. Prowadzą dokładnie tam gdzie opisałeś.
--
"Istnienie nienawiści, bólu i cierpienia wyklucza jedynie możliwość istnienia nieskończenie dobrego, kochającego, mądrego i wszechmocnego boga. Ale nie wyklucza to istnienia boga pozbawionego części lub wszystkich tych cech."
Obie możliwości są dopuszczalne.
"Jedynym powodem dla którego jestem ateistą - czyli nie posiadam wierzenia w istnienie jakiegokolwiek boga - jest to, że absolutnie nic nie wskazuje na to, że takowy istnieje. Nie mam więc żadnych powodów by uznać jego istnienia za prawdę."
"absolutnie nic nie wskazuje na to, że takowy istnieje" - lekko mówiąc przesadzać. Masz dużo dowodów tylko, że ty bierzesz wzór z niektórych naukowców i najpierw stawiasz sobie coś do udowodnienia i potem szukasz na to dowodów. Prawdziwy naukowiec (a są tacy) wyciąga wnioski niezależnie od tego co chciałby uzyskać (w co wierzy).
Pozdrawiam