This is Google's cache of http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra+ekranizacja+s%C5%82abej+fikcji+(cz.+2),2059836?page=2. It is a snapshot of the page as it appeared on 4 Jul 2013 22:10:24 GMT. The current page could have changed in the meantime. Learn more
Tip: To quickly find your search term on this page, press Ctrl+F or ⌘-F (Mac) and use the find bar.

Text-only version
 
Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 2) - Temat - Filmweb

Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 2)

ostatnia wypowiedź: katedra 13 dni temu
impactor impactor
ocena: 8
18 lis 2012 11:54

Kontynuacja tematu, którego poprzedni wątek osiągnął limit 1000 odpowiedzi.

Link do części pierwszej:
http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...

    • Pendrak Pendrak
      ocena: 8
      21 lis 2012 1:26

      Już myślałem że to koniec dyskusji a tu takie miłe zaskoczenie - część druga ;) Pierwszy raz się spotykam z ograniczeniem 1000 postów. Czyżby Filmweb miał ograniczone serwery? Już śpieszę z czytaniem wątku. :)

      BTW. Impactor - Do końca nie wiem czemu, ale swoją historią i przekonaniami przypominasz mi tego księdza Lorenzo z filmu Goya's Ghosts. Sprawdź ten film :D

    • impactor impactor
      ocena: 8
      21 lis 2012 10:05

      Pendrak, chylę kapelusza Dokonałeś doskonałego podsumowania poprzedniego wątku. Naprawdę, sam lepiej bym tego nie zrobił.

      Chciałbym dodać tylko kilka komentarzy do Twojego postu:


      >>> Biblię interpretujcie na własną rękę, nie opierajcie się o czyjeś, ani teistyczne, ani ateistyczne interpretacje, korzystajcie z przekładów możliwie wiernych oryginałowi, i pamiętajcie o staraniu zachowania się obiektywizmu!


      Można nazwać branie Biblii dosłownie interpretacją (vide: Kopromill), ale jest twierdzenie z tej samej parafii, co postrzeganie ateizmu jako twierdzenia o nieistnieniu boga.

      Tak jak punktem wyjściowym (neutralnym) względem wierzeń w bogów jest ateizm („nie mam podstaw by wierzyć, że bóg istnieje”), z którego można później przejść do jednej z dwóch pozycji wysuwających pozytywne twierdzenie („wierzę, że bóg istnieje” lub „wierzę, że bóg nie istnieje”), tak samo punktem wyjściowym rozumienia tekstu pisanego jest branie go dosłownie. Dopiero kiedy istnieją obiektywne przesłanki pozwalające określić faktyczność (lub przynajmniej wysokie prawdopodobieństwo) twierdzenia, że zamiarem autora nie była literalność, lecz interpretacja – dopiero wtedy są podstawy, by nie brać owego tekstu dosłownie.

      Co mniej absurdalni chrześcijańscy teiści* (tak zwani apologeci) - wobec niemożności dalszego dyskontowania odkryć naukowych - po niemal dwóch tysiącach lat przesunęli się z pozycji brania Biblii dosłownie, na interpretację.


      * - są oni co prawda mniej absurdalni od swoich poprzedników (choć tonięcie pod stumetrowym słupem absurdu topi tak samo, jak tonięcie pod dwustumetrowym słupem absurdu), lecz są albo szaleńcami, albo są po prostu intelektualnie nieszczerzy wobec innych, a często nawet wobec siebie.




      >>> Jest na świecie tylu dobrych ludzi, takich szczerze dobrych, jednak nie wyznających żadnej wiary bądź wiarę opozycyjną. Zgodnie z wiodącymi religiami świata - trafią do piekła (lub innego podobnego miejsca).


      Jeden z absurdów religii. Kościół Katolicki (jedna z niewielu religijnych instytucji, która próbuje zachowywać przynajmniej pozory racjonalności) wije się jak węgorz próbując zrzucać kolejne skóry absurdu.
      Prowadzi to do takich 'kwiatków', jak wypowiedź najwyższego rangą przedstawiciela Kościoła Katolickiego w Australii - arcybiskupa Sydney, kardynała George'a Pell'a – który podczas telewizyjnej debaty z Dawkinsem został zapytany przez prowadzącego „Czy ateista może dostać się do nieba?” odpowiedział: „Ależ jak najbardziej. Jak najbardziej”.

      Dialog niczym z Latającego Cyrku Monty Pythona.



      Dla kontrastu, fragment mojej rozmowy z mormońskim misjonarzem,

      - Mormoński Misjonarz: „Jezus jest miłością i jedyne czego chce, to byśmy byli dobrymi ludźmi”.
      - Impactor: Jednak wcześniej powiedziałeś, że aby uniknąć piekła i dostać się do nieba, należy zaakceptować Jezusa jako zbawiciela.” (czytaj: być wierzącym chrześcijaninem (a konkretnie: mormonem))
      - MM: Tak, to warunek konieczny.
      - IM: Więc jak to jest, że dobrzy ludzie, którzy nie przyjmą Jezusa, zostaną wysłani przez boga - który jest miłością - do piekła na wieczne potępienie?
      - MM: To przepiękne pytanie... <chwila milczenia, po której gość zaczął opowiadać mi historię znalezienia Księgi Mormona (Nowego Nowego Testamentu) w lesie w stanie Nowy York przez proroka Josepha Smitha. Po kilku minutach stało się oczywistym, że jego odpowiedź nie będzie miała nic wspólnego z pytaniem, więc mu przerwałem>
      - IM: Tak, tak. Znam genezę mormonizmu. Zdajesz sobie jednak sprawę, że nie musnąłeś nawet mojego pytania?
      - MM: A więc...nie mogę udzielić Ci odpowiedzi na Twoje pytania. Mogę jedynie wskazać Ci w jaki sposób sam możesz je znaleźć. Przeczytaj Księgę Mormona z otwartym sercem i módl się o zrozumienie. Wtedy Nasz Pan uwolni Cię ze wszystkich Twoich wątpliwości.


      :)))
      A ludzie pytają mnie, po co rozmawiam z teistami...





      >>> wg Biblii powinniście chodzić i nawracać ludzi na jedyną słuszną religię. Właśnie po to żeby im pomóc, żeby nie trafili do piekła! Dlatego islamista nigdy nie mówi - Religia to moja sprawa, ja w Twoje sprawy nie wnikam - tylko próbuje nawracać otoczenie, dlatego Islam się rozszerza, a inne wyznania tracą członków.

      Oj, tutaj się nie zgodzę. W quasi-katolickiej Polsce może nie jest to tak powszechne, ale na zachodzie Europy, a przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Azji wschodniej, chrześcijanie przeróżnych odmian prowadzą niekończące się kampanie mające na celu nawracanie innowierców, niewierzących oraz chrześcijan innych odmian, na ich własną denominację.




      >>> Odnośnie piekła - paradoks Islamu(i niegdyś Chrześcijaństwa) - po co zabijać ludzi skoro i tak trafią do piekła? ;)

      Paradoks chrześcijaństwa polega na tym, że ludzie nie zabijają swoich dzieci natychmiast po chrzcie – w końcu to jedyny sposób na ZAGWARANTOWANIE, by nasze dziecko dostało się do nieba. Zapewnienie dziecku wieczności w raju kosztem własnego potępienia byłoby absolutnym szczytem rodzicielskiej miłości.
      Dlaczego więc chrześcijańscy rodzicie tak nieodpowiedzialnie igrają z losem swoich pociech stawiając na szali wieczne zbawienie/potępienie swoich dzieci? Dla kilkudziesięciu lat na tym padole łez? Toż to mniej niż mgnienie oka wobec wieczności skąpanej w splendorze Najwyższego.

      Wobec tego wszystkim chrześcijańskim rodzicom, którzy nie zamordowali własnych dzieci w dniu chrztu można powiedzieć tylko jedno:
      WY POTWORY!!!





      Kończąc, dodam jeszcze, że świetnie opisałeś mechanizm powstawania tak zwanych „autorytetów naukowych”, na których teiści powołują się w ramach argumentum ad verecundiam. Tworzy to absurd wewnątrz absurdu, a dwa minusy dają plus jedynie w matematyce. W logice jest to absurd do kwadratu.



      >>> BTW. Impactor - Do końca nie wiem czemu, ale swoją historią i przekonaniami przypominasz mi tego księdza Lorenzo z filmu Goya's Ghosts. Sprawdź ten film :D

      Może ze względu na jego późniejszy udział w Rewolucji Francuskiej? ;) Tak, czy owak – świetny aktor i świetna rola.

      Salut

      • JesusChrysler JesusChrysler
        21 lis 2012 21:24

        Odnośnie tego zabijania dzieci i modelu potępienia / raju, przyszło mi na myśl jak mogłoby wyglądać wieczne szczęście w takiej lub odwróconej sytuacji, że matka byłaby torturowana, a syn żył (nie żył?) z tą świadomością w nieograniczonych luksusach, czy tak, że matka byłaby świętą, a niezamordowany syn grzeszył i miał to gdzieś, tak trafiając do piekiełka. Żeby nie zakłócić umowy, Bóg by dawał permanentnie coś, co może dać strzała kompotu w żyłę? To jest straszne, tłumy bezmózgów po prawicy pana. :}

      • Pendrak Pendrak
        ocena: 8
        23 lis 2012 5:42


        ===>"Można nazwać branie Biblii dosłownie interpretacją (vide: Kopromill), ale jest twierdzenie z tej samej parafii, co postrzeganie ateizmu jako twierdzenia o nieistnieniu boga."

        Owszem, jednak chrześcijanie biorą Biblię za księgę objawioną i równocześnie za doskonałe arcydzieło literackie oparte na środkach stylistycznych, ale jeśli chodzi wyłącznie o dzieła literackie to powszechnie przyjęta jest zasada interpretacji tychże utworów. Jednak w odniesieniu do Pisma Świętego nie powinno mieć to miejsca(to również zbiór praw). Dobrym przykładem jest tu Koran. Islamiści biorą go dużo bardziej literalnie. I nawet na tym lepiej wychodzą. Dawno doszli do punktu, w którym radykałowie bezwzględnie gotowi są oddać życie za wiarę w tą literalność właśnie(wiara w obietnice dotyczące zawartości raju ;)).
        Dlatego nie sądzę, że jak powiem chrześcijaninowi - idź przeczytaj Biblię, ale tak słowo-w-słowo. - to faktycznie to zrobi. Nieraz próbowałem. Chrześcijanin uparcie twierdzi, że Biblię powinno się interpretować. OK. Idź i ją sobie zinterpretuj, ale zrób to bez przypisów i osób trzecich, zrób to, wnikliwie z pewną dozą sceptycyzmu, zachowaj dystans. Ale tylko jeśli w Twojej moralnej hierarchii Prawda stoi wyżej niż Wiara. W przeciwnym wypadku nie musisz tego robić. Jesteś jeszcze na etapie swojej nieomylności. Czy to grzech pychy?
        Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że procentowo więcej ateistów przeczytało Pismo Święte, aniżeli chrześcijan? I choć nie widziałem statystyk, przychylam się do takiego stanu rzeczy. Zresztą, popytajcie swoich znajomych, czy już przeczytali Pismo Święte? Jeśli tak, to pewnie rozmawiacie z ateistami. :)
        Żyjąc w obecnych czasach macie niesamowite możliwości takie jak nieograniczony dostęp do Biblii i umiejętność czytania, czego przez jakieś 1800 lat nie posiadała znaczna większość ówczesnego społeczeństwa na świecie. Dlatego kochani teiści, czytajcie Biblię, nawet z samej ciekawości, nawet jeśli wiecie, że utwierdzi Was jeszcze bardziej w wierze, nieważne - czytajcie. Gorąco Was do tego zachęcam. ;)


        ===> "Oj, tutaj się nie zgodzę. W quasi-katolickiej Polsce może nie jest to tak powszechne, ale na zachodzie Europy, a przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Azji wschodniej, chrześcijanie przeróżnych odmian prowadzą niekończące się kampanie mające na celu nawracanie innowierców, niewierzących oraz chrześcijan innych odmian, na ich własną denominację."

        Ogółem, liczba członków każdego z wiodących wyznań wzrasta, lecz ma to bezpośredni związek z przyrostem ludności na świecie(dzieci najczęściej rodzą się już wewnątrz istniejących wyznań stając się nowymi członkami). Natomiast w Polsce zdecydowanie dominuje Kościół Katolicki. Reszta wyznań na tle KK jest marginalną częścią całości nie stanowiącą dla katolicyzmu poważnego zagrożenia. Z racji monopolu KK na chrześcijańską wiarę, wszak mają prawie 90% rynku usankcjonowanego prawnie(konkordat - ulgi podatkowe, religia w szkołach, państwowe posady), zjawisko konkurencji, między KK, a resztą wyznań, praktycznie nie istnieje. Więc nie muszą stosować reklamy :] Inne wyznania owszem, ale jedynie w stopniu na jaki pozwala ich budżet(mocno ograniczony przez liczbę członków). Najczęściej stosują oni rozdawanie broszur w centrach miast w godzinach szczytu, czy nawet bilboard'y. Choć te kampanie reklamowe na tle innych komercyjnych reklam są tu naprawdę niewielkim procentem z całości. Achh i czasem w drzwiach spotkać można Świadka Jehowy, który cicho liczy że to on będzie jednym z tych 144 000 ludzi, którzy dostaną bilet do nieba :).


        ===> "wg Biblii powinniście chodzić i nawracać ludzi na jedyną słuszną religię. Właśnie po to żeby im pomóc, żeby nie trafili do piekła! Dlatego islamista nigdy nie mówi - Religia to moja sprawa, ja w Twoje sprawy nie wnikam - tylko próbuje nawracać otoczenie, dlatego Islam się rozszerza, a inne wyznania tracą członków."

        Już rozwijam...
        Biorąc pod uwagę tempo przyrostu ludzi na świecie i gigantyczny procent teistów - religie się rozszerzają. To fakt. Miałem na myśli utratę członków względem innych religii w obrębie teizmu. Najmocniej przepraszam, nie doprecyzowałem zdania.
        Pisząc o islamie, chciałem zaznaczyć, że to islamiści są mistrzami konwersacji członków innych wyznań(tudzież chrześcijaństwa) na islam. To swoista ekspansja islamu. To temat na niejeden post ;)

        A pisząc o ludziach będących katolikami lecz mających liberalne poglądy, typowych wolnościowcach - to niemożliwym jest pogodzenie ich poglądów z Pismem Świętym. Postępując wg zasad tam zapisanych, a nawet wg doktryny KK muszą nawracać innych ludzi na jedyna słuszną wiarę :) Dlatego katolik liberał to oksymoron. A tych prawdziwych(idących zgodnie z naukami) mamy po prawej stronie. I dlatego poważnie się zastanawiam, czy aby ich prawicowość światopoglądowa nie wynika z wiary? Wzorce te importowali będąc dziećmi, czy więc konserwatyści są nimi tylko dla tego, bo byli nimi ich rodzice? A konserwatyzm poważnie godzi w interes wolności i liberalizmu, który zdaje się, obydwoje popieramy. ;)
        Dlatego zdanie - "Jestem katolikiem, ale dla mnie możesz sobie wierzyć w co chcesz, to Twoja sprawa" - to czysta hipokryzja.
        Jednak tu w Polsce(i mniemam że na świecie również) takich ludzi jest pełno. Ilu wyznawców, tyle własnych interpretacji zbawienia :)
        Ale ci ludzie tylko potwierdzają irracjonalność wiary. Lecz oni naturalnie nie są tego świadomi :)
        Teiści, w co tam wierzycie, to zapamiętajcie - warunki wejścia do niebios macie, jasno(lub mniej jasno) zapisane w Waszych Świętych Księgach. Tychże założeń przestrzegać musicie! Bezwzględnie. Tu świetnie pasuje zadnie pewnego katechety:
        "I BEZ DYSKUSJI! WIARĘ SIĘ PRZYJMUJE ALBO NIE!"

        Inna kwestia którą Impactor już wielokrotnie poruszył i oczywiście udowodnił w poprzednim wątku jest to, że Biblia jest sprzeczna logicznie(poszczególne zdania sobie zaprzeczają). Tak samo jest z Koranem, z tym, że w porównaniu do chrześcijaństwa i judaizmu, islamscy duchowni otwarcie mówią, że to prawda. Jednak byli sprytniejsi i mają na to własną doktrynę. :) To spory temat, ale jeśli jesteście zainteresowani to wklepcie w wyszukiwarę - "sprzeczności w islamie".
        Natomiast wszystkie religie są zgodne co do jednego - szerzenia wiary.
        I pomyślcie chrześcijanie, że gdybyście całkiem losowo urodzili się w Afganistanie, to właśnie Koran byłby Waszą Świętą Księgą, niczym Biblia, więc wiecie doskonale, że jeśli tu wierzycie słowom Biblii, to tam byście wierzyli słowom Koranu. Proste. Wszak 72 dziewce w raju brzmią nad wyraz kusząco, hmm, ale uwzględniając tamże nieskończoność czasu niejednemu by wreszcie spaskudniały. :D (niestety muszę zawieść kobiety - Wasza opcja jest okrojona z tej usługi. Biseksualne i homo - na Was, moje drogie, czeka PIEKŁO)
        Chyba, że przyjmujecie założenie, że jesteście tu nieprzypadkowo. Lecz wtedy musicie zgodzić się z tym, że to Bóg wybiera kto trafi do nieba, a kto nie. Oczywiście poprzez świadomy wybór miejsc narodzin. A to już bardzo ograniczałoby idee wolnej woli. No więc możecie sobie darować nadzieje, że w niebie będą kebaby lub chińskie bary ;) (ale Wam kebsy nie będą potrzebne, bo będziecie konsumować łaskę Boga czy co tam się je w tym niebie ;P - przepraszam, spekuluję - ale! ale! nie możecie powiedzieć, że w niebie nic się nie konsumuję, bo to również byłaby spekulacja - nieśmiertelność duszy tu niczego nie dowodzi)


        ===> "Odnośnie piekła - paradoks Islamu(i niegdyś Chrześcijaństwa) - po co zabijać ludzi skoro i tak trafią do piekła? ;)"

        Tu rozwijając wypowiedź chciałbym nadmienić, że islamiści mordują innowierców, którzy de facto nie stanowią dla nich zagrożenia, choć nie muszą tego robić, bo islamiści i tak trafią do raju(właściwa wiara), a innowiercy, do piekła (niewłaściwa wiara).
        A odnosząc się do chrześcijaństwa, miałem na myśli ten sam paradoks(co islam) bazując na doskonale znanej i udokumentowanej zbrodniczej działalności kościoła przeciwko "heretykom", która funkcjonowała, szacując, przynajmniej przez 75% lat istnienia chrześcijaństwa. W obliczu tak mocnych faktów tego żaden chrześcijanin nie kwestionuje. Natomiast gdyby nikt nie spisywał historii, z pewnością byłoby to głównym sporem w tej debacie.

        ===>"Paradoks chrześcijaństwa polega na tym, że ludzie nie zabijają swoich dzieci natychmiast po chrzcie – w końcu to jedyny sposób na ZAGWARANTOWANIE, by nasze dziecko dostało się do nieba. Zapewnienie dziecku wieczności w raju kosztem własnego potępienia byłoby absolutnym szczytem rodzicielskiej miłości.
        Dlaczego więc chrześcijańscy rodzicie tak nieodpowiedzialnie igrają z losem swoich pociech stawiając na szali wieczne zbawienie/potępienie swoich dzieci? Dla kilkudziesięciu lat na tym padole łez? Toż to mniej niż mgnienie oka wobec wieczności skąpanej w splendorze Najwyższego."

        Pomijając kwestie, że gdzieś na oko 99,8% chrześcijan, nigdy się nad tym nie zastanawiało(nie wiedzą, że tak można), a te 0,2% już dawno za to odpokutowało ;), to ludzka egoistyczna natura nie pozwala ludziom na ten czyn. Egoizmem tutaj jest poświęcenie własnego zbawienia poprzez zabójstwo dziecka. Ale też i utrzymywanie dziecka przy sobie jest swoistym egoizmem póki te nie dorośnie(tzw. toksyczne matki, są skrajnym przykładem tego egoizmu, gdzie nie chcą uwolnić się od swojego dziecka, nawet jeśli te jest już dawno dorosłe, wpływają na jego wszystkie decyzje, utrudniają mu życie własną mocno egoistyczną postawą - dla własnego komfortu psychicznego osoba taka jest w stanie zrujnować życie dzieciaka, byle by mieć je we własnym otoczeniu). A więc paradoksalnie(dla kreacjonistów) to ewolucja jest odpowiedzialna za zjawisko tego paradoksu. :D

        Spekulując dodam, że tworząc taką wielką hipotetyczną kampanie reklamową mającą na celu uświadomienie chrześcijan w tej kwestii - "Chcesz mieć pewność, że Twoje dziecko trafi do nieba? Zabij je!"(pomijam wątpliwość prawną tego hasła) - i jeśli rzeczywiście wywołałoby to lawinę morderstw(co z punktu widzenia kościoła byłoby niekorzystne, bo nieszczęsne dzieci nie mogłyby dalej przekazać swojej wiary). To oczywiście, że znaleźliby się chrześcijanie, którzy właściwie (re)interpretowaliby Biblię, mówiąc ze te dzieci jednak nie trafią do nieba ;) co można podciągnąć pod ten cytat:
        "[...]Ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą." Księga Wyjścia 20, 5 - występek ojców na synach(matek na córkach też się liczy, to tak jak "nie będziesz brać żony bliźniego swego..." a wg doktryny tyczy się to tak samo mężczyzn jak i kobiet) tudzież zabójstwo. ;)


        Resumując widzę, że dyskusja ateistów z teistami nadal się toczy, lecz jest bezowocna dla tych pierwszych(bezowocna, gdyż żaden z teistów oficjalne nie zmienił stanowiska, choć, mam nadzieję, nie jeden mógł się zastanowić nad tą całą koncepcją wiary - a tylko o to proszę). Tak jak pisałem w poprzednim poście - Jeśli teista nie dopuści myśli, że może być w błędzie, będzie próbować udowodnić swoją rację nawet pomimo braku logiki i spójności w wypowiedziach.
        Jeśli powszechnie obowiązujące prawa fizyki nie byłyby tak dobrze opisane i powszechnie głoszone w szkołach, to śmiem twierdzić, że teista, dla dobra własnego stanowiska, byłby gotów je zakwestionować. Co oczywiście byłoby jak najbardziej korzystne dla rozwoju nauki, pod warunkiem, że miałby mocne empiryczne dowody, a te oparte na (z poprzedniego postu) ---> Świętych Księgach, cudach, relikwiach, autorytetach ludzi związanych z daną religią, ich pracach i świętych miejscach kultu - zdaje się, kuleją wiarygodnością.
        Bo:
        Ateizm = Racjonalizm
        Przyjmując, że ateizm to brak podstaw w istnienie bogów. Da się on pogodzić z racjonalizmem. A nawet jest jego naturalnym wynikiem.
        Natomiast:
        Teizm ≠ Racjonalizm
        Przykro mi, ale racjonalizmu z teizmem pogodzić się nie da. Jedno musi zaprzeczać drugiemu. Taka jest natura teizmu.


        ===> "Może ze względu na jego późniejszy udział w Rewolucji Francuskiej? ;) Tak, czy owak – świetny aktor i świetna rola."

        Tak, tak... hehe znaczy doszedłem do takich wniosków tuż po opublikowaniu wypowiedzi, a zważając na okoliczności, odpowiadanie w kolejnym-kolejnym już poście samemu sobie byłoby niezbyt eleganckie ;) - a jest to nieistotne ;)


        JesusChrysler - To kolejny przykład irracjonalności religii. Który ciężko jest logicznie wytłumaczyć.
        W wypowiedziach staram się używać wywodów logicznych opartych na (pozwólcie, że raz jeszcze przytoczę) ---> Świętych Księgach, cudach, relikwiach, autorytetach ludzi związanych z daną religią i ich pracach, i świętych miejscach kultu. Czyli wszystkich tych argumentach religijnych ;). Robię to w nadziei, że ktoś wreszcie zacznie zastanawiać się nad spójnością wiary. Nie jestem szatanem, nie zachęcam Was do piekła. Proponuje sceptycyzm i tylko sceptycyzm. I tu naprawdę nie trzeba stosować kłamstw, półprawd czy nawet technik manipulacji i perswazji. To paradoksalnie właśnie w Biblii znajdziecie Prawdę.
        A kiedy poznacie Prawdę, Prawda Was wyzwoli. Pełna zgoda.

        Dziękuję,
        Pozdrawiam,
        Pendrak.

        • Pendrak Pendrak
          ocena: 8
          23 lis 2012 6:00

          Przeoczyłem drugą stronę, pozwólcie, że wkleję tą odpowiedź na druga stronę ;)

    • Kopromill Kopromill
      22 lis 2012 20:38

      Bardzo ładnie kolega się rozpisał, mam jednak kilka zastrzeżeń.

      "Które jasno dają nam do zrozumienia, że kiedy kończą się racjonalne nawet dla niego argumenty teista nadal próbuje bronić stanowiska - Wierzę bo wierzę - to już jest zjawisko ignorancji - utrzymywanie stanowiska nawet pomimo dominacji przeciwnych argumentów. " - to działa także w drugą stronę. Polega to choćby na powtarzaniu standardowych argumentów i stwierdzeń "Biblia to fikcja", "Bóg nie istnieje", czy też wręcz wyznań "nauka to w końcu wyjaśni". Spotykałem się też z stwierdzeniem "Nie wierzę, bo tak". A problem się zaczyna, gdy druga strona żąda uargumentowania stanowiska. Tak jak w przypadku teistów, może dojść do agresywnej reakcji obronnej. I nie, że w przypadku ateistów to nie jest częste - w praktyce mało jest ateistów i teistów obeznanych z naukami dotyczącymi religii, przy czym polegają na nie zawsze pewnych autorytetach.

      "Natomiast odkrycie prawdy to kwestia weryfikacji dowodów. Teistyczne dowody opierają się na Świętych Księgach, cudach, relikwiach, autorytetach ludzi związanych z daną religią i ich pracach, i świętych miejscach kultu. Ich wiarygodność wśród środowisk naukowych i praktycznie każdej osoby która cierpliwie i sumiennie zweryfikuje je na własną rękę, jest kwestionowana" - stąd mamy taka nauki, jak biblistyka, teologia i religioznawstwo. Kwestionowana jest zawsze, także przez wierzących, i na tym właśnie polega pogłębianie wiedzy - zwykle się zaczyna od pewnej tezy, którą stara się udowodnić, przy czym odpiera też argumenty. Stąd np nie jest rzadkie, że stanowisko wierzącego podważają inni wierzący, tak też jest w przypadku ateistów - tego dowodzi np kwestia badań nad zwojami z Qumran, tzw qumranologia.

      " jeszcze zdanie ku uciesze teistów - tak - jest wielu ateistów którzy stawiają hipotezę - Boga nie ma. Krótko argumentując - bo tak jest. Co pozwala sądzić że ignorancja to cecha ludzka ;) - Natomiast czy aby na pewno są oni ateistami? To chyba zależy już od wariantu definicji" - wg części kolegów tutaj ateizm jest tu tylko zaprzeczeniem wiary w Boga, więc możemy w sumie mówić o ignorancji - no bo jeśli stawiamy jakąś tezę, musimy się przygotować do jej obrony. Samo zaprzeczanie jeszcze nic nie znaczy.

      "Wyobraźmy sobie sytuację w której wszyscy (wszyscy bez wyjątku) od początku cywilizacji opieramy się na wierze zarówno zwykli ludzie jak i naukowcy. Prawdopodobnie tkwili byśmy w miejscu o nazwie jaskinia, bo ktoś stwierdziłby, że budując domy z gliny czy drzew - rozgniewa Boga Gleby bądź Lasu - i nikt inny nie ważyłby się tego sprawdzić, bo przyjąłby to jako prawdę. " - takie stanowisko też musiałoby być jakoś uargumentowane, a jak też wiadomo, może pojawić się stanowisko przeciwstawne - inny autorytet poda, że glina i drewno są napełnione bożą mocą i budując z nich domy człowiek staje się mu bliższy. Wszystko zależy tu od interpretacji.

      "Ale nie tkwimy tam bo znaleźli się ludzie którzy wbrew większości starali się wytłumaczyć zjawiska w innych sposób niż bóg, bogowie, bogów, bogami. Postęp naukowy napędza świat, ale nigdy nie idzie w parze z religiami. Z prostego powodu - Religia jest nieomylna, a nauka nie. I to jest piękne :)" - z prostej przyczyny - religia i nauka dotykają innej sfery i na dobrą sprawę ich drogi się praktycznie nie krzyżują, chyba że w niedużej liczbie przypadków dotyczących sfery moralności, a i nawet to zależy od kwestii interpretacyjnej . Inaczej np bezwarunkowo wszyscy naukowcy byliby ateistami, a jakoś wciąż duży odsetek przyznaje się jeśli nie do wiary, to do postawy agnostycznej.

      "Wielu teistów otwarcie domaga się od ateistów podawania dowodów na nieistnienie Boga. Pomijając fakt, że jest to błędna logika(ten który wychodzi z hipotezą winny jest podać dowody, a my je albo zaakceptujemy albo zanegujemy)" - nie ma w tym nic mylnego i nielogicznego, gdyż jak najbardziej podlega to logice prowadzenia dysputy. Masz tezę, przygotuj się na jej obronę, Inaczej tylko zaprzeczający ateiści znajdą się na miejscu teistów niezdolnych do zweryfikowania swojego poglądu.

      "zastanówmy się nad kwestią, że tak naprawdę każde dziecko rodzi się ateistą (a przecież to nie jest wiara w brak Boga, bo dziecko nawet nie zna takiego słowa póki nie pozna go od otoczenia). " - poważny błąd kolegi, gdyż skoro dziecko nie ma tej świadomości by stwierdzić, że w coś wierzy, to trudno nazywać je teistą, bądź ateistą. Ateista nie wierzy w Boga - czy to samo można powiedzieć o noworodku? Nie, gdyż wiara u niego nie jest ukształtowana, dlatego nazywanie go ateistą jest błędem. Ba, nie jest nawet agnostykiem, gdyż nie ma świadomości, by zaprezentować wyraźny pogląd - dzieje się to później, najczęściej pod wpływem otoczenia.
      Dlatego wedle późniejszych słów kolegi dopiero pogląd u dziecka jest kształtowany - zwykle jest to kontynuacja myśli rodziców (bywa, że do pewnego momentu, gdy zderza się to z zdobywaną z otoczenia wiedzą).

      "Każdy z Was był przez pewien okres czasu ateistą. Każdy z Was jest ateistą w stosunku do reszty bóstw. " - a to ciekawe - już wykazałem, że nikt nie rodzi się ani teistą, ani ateistą, więc pierwsze zdanie jest błędne, lub też wynika z błędnej logiki. Drugie wynika z starszej definicji ateizmu, który zakładał niewiarę także w przypadku wiary w inne bóstwa. Stąd np obecnie bliższa jest definicja ateizmu jako niewiary w boga/bogów ogólnie (czy też wiary, że bóg nie istnieje), w innym przypadku można mówić po prostu o innej wierze teistycznej. Zdanie kolegi "Każdy.." zawiera więc poważny błąd.

      "Wiara to logika opierająca się na nierzetelnych dowodach." - kolejny błąd, więc wiara w prawdziwość każdej teorii naukowej, nawet uargumentowanej miałaby być nierzetelna ?- y tu chodzi o wiarę w ewolucję, czy którąś z teorii o powstaniu świata.. Więc poprawną definicją powinno być, że wiara polega na przyjmowaniu jakiegoś poglądu, zwykle opartego na jakiś dowodach. Czy rzetelnych, czy nierzetelnych to już dalsza kwestia i tym się zajmuje np nauka klasyczna i apologetyka.

      "Jest na świecie tylu dobrych ludzi, takich szczerze dobrych, jednak nie wyznających żadnej wiary bądź wiarę opozycyjną. Zgodnie z wiodącymi religiami świata - trafią do piekła (lub innego podobnego miejsca). " - to zależy od wiary, rodzaju religii jak i interpretacji.
      Przy okazji, nie ma nic złego w tym, że teksty religijne podlegają interpretacji takiej, czy takiej - wszak dozą nauki jest też interpretacja źródeł, badanie ich i wyciąganie wniosków.

      "Wiecie teiści, jeśli oni trafią do piekła, a tchórzliwi mordercy, gwałciciele, egoiści, SBcy ;) umierający na łożu śmierci trafią do nieba tylko dla tego, bo przyjęli Boga i szczerze i gorąco żałują za grzechy - to wybieram piekło." - wiele zależy od tego, czy jest to szczere, prawdziwe - to też pokazuje, że dostęp do zbawienia jest możliwy dla każdego, byleby pojawiły się wyraźne chęci. Wszak każdy ma prawo do zrozumienia swoich błędów? Chyba że optujesz za jakimiś wyróżnikami?
      A czy było to podyktowane strachem, samolubstwem, lub autentycznym zrozumieniem wagi swoich czynów i zła, czy na koniec życia, czy przed egzekucją (taką możliwość też przyjmujemy), to już zależy od bożej łaski. A jak to w ich przypadku może wyglądać - to cały czas jest gdybanie, jak gdybaniem też jest przedstawiona przez kolegę teza.

      "to nie mógłbym tam istnieć z myślą, że gdzieś tam cierpią i będą cierpieć przez wieczność niewinne ludzkie dusze. A znalazły się tam tylko dlatego bo nie przyjęli Boga, lub nawet go nie poznali choć byli tymi dobrymi. Niewinne z naszego punktu widzenia, bo musicie się zgodzić, że hipotetycznie osoba dobra, pomagająca innym ludziom, właściwa moralnie, ale świadomie odrzucająca Boga, trafi za to do piekła - to jest ona z naszego i Waszego punktu widzenia niewinna." - to cały czas jest gdybanie, lecz zauważę, że zwykle nieświadomość na temat wiary (że np inna jest właściwa) nie sprawia, że ktoś nie może oczekiwać zbawienia. Jak wspominałem, wszystko zależy od łaski bożej. Inaczej stawalibyśmy pod teologiczną zagwozdką - czy wszyscy chrześcijanie z powodu wiary dostąpią zbawienia, czy raczej tylko dani wyznawcy? I co z żydami i w gruncie rzeczy muzułmanami, skoro wierzą w tego samego Boga? Biblia cytaty odnoszące się do tej kwestii, także w Starym Testamencie, więc nie można mówić, że samo tylko nawrócenie na daną wiarę daje zbawienie - wszak w historii nierzadkie było, że swoim poglądem, czy swoją wiarą usprawiedliwiało się czynienie zła. Kolega poruszył popularną kwestię teologiczną i wcale mnie tym nie zaskoczył. To i pogląd "człowiek rodzi się ateistą" to już pokazuje, że niestety, kolega nie pokazuje jakiegoś odkrywczego stanowiska w sprawach wiary/niewiary.

      "Zobaczcie, na naszym świecie jest dokładnie tak samo - cierpi mnóstwo ludzi tylko dlatego, że urodzili się w dużo biedniejszym miejscu niż my. Zapewne teiści zgodnie stwierdzicie, że to nie jest wina Boga(hmm na podstawie Biblii? Czy innej Świętej Księgi)" - a skąd pewność, jak stwierdzą teiści? Jak ty mi odpowiesz na to, będę Ci wdzięczny, gdyż jest trochę tych stanowisk.

      "Ale musicie zgodnie stwierdzić, że my ludzie, możemy to zmienić. Możemy poprawić byt reszty ludzkości. Natomiast będąc w niebie takiej możliwości wg Biblii mieć nie będziecie. Poza tym co Was to będzie zresztą obchodzić, już wtedy Wam będzie dobrze, więc OK, bo o to chyba chodzi? żeby Wam było dobrze? nie? Nie - Bo wg Biblii powinniście chodzić i nawracać ludzi na jedyną słuszną religię. Właśnie po to żeby im pomóc, żeby nie trafili do piekła! " - racja, a nuż żyje w błędnym poglądzie? Jak jest dobry, zrozumie błąd i się może nawróci. Że ludzie chodzą i głoszą swoje poglądy to norma - ateiści i teiści robią to samo i także mają swoje powody, by to robić, a zwykle jest to walka z błędnymi przekonaniami i "nawracanie" z błędnych poglądów)), choćby tu mamy próbę udowodnienia, czyi pogląd ma rację. To że np występuje dialog między odłamami religii, czy też innymi wierzeniami wychodzi z założenia, że jakaś prawda istnieje, oraz by zapewnić dobrą koegzystencję między ludźmi. Inaczej np fanatycy tego, czy innego poglądu, albo wiary, rzuciliby się na drugich, zamiast próby przeprowadzenia dialogu i wyjaśnienia, kto ma rację. Nie wyklucza to też czynienia ewangelizacji, gdyż tym jest też głoszenie swoich poglądów, czego mamy ciekawy obraz choćby w "Dziejach Apostolskich".

      Możesz uważać taką odpowiedź za długą, więc streszczając krótko "Po co wierzyć, jak wystarczy być dobrym?" - A po co pozostawiać kogoś, by żył w błędzie? Po co w takim razie całe to głoszenie ateizmu?

      "To właśnie wiedza może wyzwolić człowieka spod jarzma religii. Całkowita podstawa to trochę wiedzy historycznej z zakresu innych cywilizacji, ich wierzeń religijnych, odkryć naukowych itd. ew. znajomość niektórych mechanizmów psychologicznych." - i tu się zaczyna ateistyczne kazanie. Szkoda, a sądziłem, że kolega mimo paru poważnych wpadek reprezentuje tę inteligentną formę ateizmu. Widać dawkinsopodobna retoryka wypaliła już swój znak (poleciałem).
      Wyjaśniając: czymże jest to jarzmo religii? Głoszenie danych poglądów moralnych i tego, co ma być po śmierci? Czy nauka daje odpowiedzi na to pytanie? Właśnie nie. Inaczej byśmy mieli zmienne konsensusy społeczne, a nie jakieś prawdy uniwersalne.
      I dodajmy, zarówno wiedza historyczna (a akurat zajmuję się głównie tą dziedziną), jak i pozostałe nauki stricte nie stoją w większej opozycji do kwestii teistycznej - ani odkrycia naukowe nie udowadniają, że Boga nie ma, ani nie robi tego psychologia. W tej kwestii przyjmują postawę agnostyczną. Co najwyżej można dyskutować, która religia ma najsolidniejsze podstawy i skąd się biorą obecnie nowe kulty, oraz co sądzić zarówno o nich, jak i ich przywódcach.

      "Jeśli nie dysponujemy tą wiedzą lub dysponujemy ją w stopniu naprawdę niewielkim i przy założeniu, że jesteśmy całkowicie odizolowani od cywilizacji to wtedy:
      Obserwując poród, brak wiedzy nt. zapłodnienia pozwala nam stwierdzić, że jest to wynik Boskiej interwencji. Obserwując burzę, brak wiedzy nt. powstawania wyładowań elektrycznych umożliwia nam pogląd, iż jest to gniew Boski. Obserwując zwierzęta, brak wiedzy nt. genezy gatunków zwierząt pozwala nam stwierdzić że zostały one zaprojektowane przez Boga. " - tak też bywa, ale zauważ, że Biblia jakoś nie zaprzecza działaniom sił przyrody, ani też ewolucji. Nie ma kwestii, że Bóg ciska piorunami, zrzuca meteoryty. Czy tak rzeczywiście jest, to trzeba się zastanowić - wszak próbuje się naukowo wyjaśnić plagi egipskie, lecz zarazem nie stoi to w opozycji do kwestii wiary, gdyż choć takie wydarzenie jest możliwe, tak również mało prawdopodobne "od tak".
      Przy okazji zostaje jeszcze kwestia gatunków - jak da się zrozumieć kwestię przystosowania, tak wciąż problematyczna jest kwestia samej ewolucji i choć przyjmujemy ją jako najbardziej możliwą, tak zarazem trudno ją traktować jako pełną (jak i samą naukę jako "skończoną").

      "A jak doskonale wiemy, każdy z tych przypadków został już dawno zaobserwowany i kompletnie wyjaśniony." - czy wszystko jest kompletnie wyjaśnione? Zazdroszczę tej wiary. Było takie powiedzenie, że w nauce nie ma nic stałego i trudno jest tu wierzyć, że rzeczywiście wie się już wszystko w tych kwestiach.

      "To doprawdy prosty mechanizm w którym człowiek usprawiedliwia swoją niewiedze Bogiem. I to działa. Wyjaśnia go psychologia a potwierdza historia mniej zaawansowanych cywilizacji." - a zarazem potwierdzasz sytuację, gdy wierzy się że nauka wszystko wyjaśnia, lub to zrobi, mimo że wciąż jest dziurawa jak ser szwajcarski.

      "Wracamy pośród ludzi - do cywilizacji. Jeśli nasza wiara opiera się na mitologii greckiej gdzie Zeus Pan Olimpu ciskał we wrogów piorunami, prawdopodobnie zanegujemy fakt powstawania wyładowań elektrycznych i nie zważając na naukowe dowody będziemy uparcie twierdzić że tylko wyłącznie za Jego wolą powstają zjawiska burzowe, jako wyraz gniewu oczywiście. Nasze stanowisko nie zmieni stanu faktycznego, ale w obliczu obiektywnych faktów będzie zwyczajnie nieprawdziwe." - jakoś greckim mędrcom, nieraz jak najbardziej wierzącym, dokonywanie odkryć i rozwijanie nauki, filozofii, nie stało na przeszkodzie w pozostawianiu wiernym bóstwom. Jakby z tego wybrnęli teraz, nie mam pojęcia, gdyż ja wyjaśniam to z perspektywy chrześcijańskiej - a ta nie ma raczej konfliktu z nauką, chyba że mówimy o skrajnych odłamach fundamentalistów.

      "Natomiast taki człowiek (wierzący w Zeusa) hipotetycznie może wykładać fizykę na uniwersytecie. Jednak w praktyce po zrozumieniu fizyki(czyli zapoznaniu się z dowodami) zweryfikowałby swoje poglądy dotyczące działalności Zeusa w obrębie zjawisk burzowych( ta logika wyjaśnia dlaczego statystycznie wśród ludzi wykształconych jest więcej ateistów). " - to teraz się dowiedzmy, z jakich to statystyk wynika. Szukałem różnych, jedne podają ateistyczny odsetek na nawet 90%{!) inne na nieco ponad połowę, inne oscylują na ok 45% (kolejne 40% to wierzący, reszta to agnostycy). Rozumiem, że kolega wierzy, iż intelektualiści są głównie ateistami, lecz mało co to potwierdza, jeśli weźmiemy pod uwagę, ilu wybitnych naukowców było wierzącymi. Wynika stąd też, że nauka nie jest czynnikiem determinującym ateizm i nie przekłada się na wiarę/niewiarę - te mają zwykle korzenie w innych sferach, głównie moralnych. Stwierdzanie, że z nauki wynika ateizm jest krzywdzące zarówno dla ateistów, naukowców jako takich, jak i naukowców-ateistów.

      "Broniłby swojego stanowiska tworząc hipotezy(w końcu jest naukowcem) o których słuszności byłby prawdziwie przekonany. " - to także robią ateiści - tworzą hipotezy, którym dają wiarę, które mają podstawy w dowodach, badaniach, lecz dalej byłoby to wiarą w dany pogląd. Jak choćby wiara, że "nauka wszystko wyjaśni".

      "Jednak niepopularne wśród środowiska naukowego (ze względu na negowanie oczywistych faktów), ale cieszące się niesłabnącym uznaniem wśród środowiska skupiającego wyznawców Zeusa. " - to wiele zależy zarówno od tego, jaka jest teza, jakie argumenty i jakie są fakty. Pewność, że fakty są "oczywiste" muszą się skądś brać, i to tak samo tyczy się obu stron. Choćby w przypadku teorii o powstawaniu Wszechświata, czy np memetyce - wszystko to podlega krytyce także w środowisku naukowym i nie łudź się, że są rzeczy, które "na pewno" są faktami, a nauka "na pewno" już to wyjaśniła. Naukowcy zarówno bronią pewnych tez, jak i krytykują inne, choćby przeciwstawne i to norma. Nieporozumieniem jest więc idące z Twojego toku rozumowania o pewnej prawdziwości jakiś założeń, skoro nauka nie jest stała i wciąż się zmienia.

      "I tu proszę Was drodzy teiści, zastanówcie się nad tym trochę. Co teraz możemy zrobić, aby ich przekonać, że są w błędzie?" - daruj sobie kazania, bo zamienia się to w gdybający wywód pseudonaukowy. Zacznijmy jeszcze raz - jakie mają być te poglądy wyznawców Zeusa? Zamiast gdybać, skup się na dowodach, podobno o to Ci właśnie chodzi.

      "Jak ich z tego błędu wyciągnąć? W ogóle dlaczego mamy ich uświadamiać? A co jeśli stanowią większość w naszym hipotetycznym państwie? I j" - gdybanie, gdybanie, gdybanie. Litości. Kombinuj dalej, ale proszę Cię, Niee tłumacz tu się naukowymi potem dowodami, bo w gdybaniu nic Ci to nie pomoże. Potwierdza to także, że ateizm nie opiera się tylko na dowodach i logice - każdy potrzebuje pogdybać.

      'Wiem, ale proszę Was, teiści, co możemy zrobić z tym faktem? " - zacznijmy od tego, że najpierw musiałoby zaistnieć takie zjawisko, problem. Myślałem, że tu się prowadzi polemiczna dyskusja, a nie konkurs na ciekawsze opowiadanie "co by było, gdyby..."

      " W opozycji do mitologii greckiej razem jesteśmy ateistami." - wg tamtego rozumienia pojęcia ateizmu. Inaczej - jaką ty definicję ateizmu przyjmujesz?

      Kolega się naprodukował i doceniam to, acz szkoda, że zamieniło się to w gdybanie i rzucanie hasełkami, które nietrudno obalić. Jeśli coś ominąłem, to jestem skłonny wyjaśnić, nic mnie nie goni.

      Pozdrawiam

      • Andrewx51 Andrewx51
        ocena: 8
        22 lis 2012 21:13

        Ateizm nie może być według niektórych tym a według innych tamtym, ty mądry inaczej człowieku. Ateizm to negacja teizmu. Ponadto że jest się ateistą można bez najmniejszego trudu dowieść absurdalności hipotezy zakładającej istnienie Boga (to jest ta podstawa do bycia ateistą). Ateizm nie określa żadnych poglądów, choć tobie kojarzy się wyłącznie z materializmem i "ślepą wiarą w nauke" jak to powiedziałeś, w rzeczywistości nie ma z nimi nic wspólnego

        • Kopromill Kopromill
          22 lis 2012 23:22

          Kolega Pendrak napisał:
          "jeszcze zdanie ku uciesze teistów - tak - jest wielu ateistów którzy stawiają hipotezę - Boga nie ma. Krótko argumentując - bo tak jest. Co pozwala sądzić że ignorancja to cecha ludzka ;) - Natomiast czy aby na pewno są oni ateistami? To chyba zależy już od wariantu definicji"
          Niżej jeszcze wspomniał o tym, że wiara w inne bóstwa (i nie wiara w te "właściwie) wg starej już definicji to ateizm. Wg tego kolegi też dziecko nieuświadomione wiarą jakąkolwiek jest ateistą. Czy w którymś przypadku mamy zaprzeczenie?

          Ty napisałeś po raz kolejny:
          "Ateizm nie może być według niektórych tym a według innych tamtym, ty mądry inaczej człowieku. Ateizm to negacja teizmu." - czyżbym obrazi twój pogląd-negację? Może po za tymi sloganami napisałbyś wreszcie coś racjonalnego i uargumentowanego, zamiast cały czas bić pianę i prezentować zacietrzewienie?

          "Ponadto że jest się ateistą można bez najmniejszego trudu dowieść absurdalności hipotezy zakładającej istnienie Boga (to jest ta podstawa do bycia ateistą)." - jak dotąd nie wyszło Ci, ale nie martw się - głowią się i głowili nad tym dużo mądrzejsi od Ciebie, czy ode mnie, wizjonerem w tej kwestii nie jesteś, chyba że umiesz udowodnić prawdziwość swojego ateizmu dużo lepiej, niż np Dawkins, Dennet, Hitchens, których to argumenty obalają nawet ateiści i agnostycy.

          "Ateizm nie określa żadnych poglądów" - jeśli nie określa poglądów, to jaki niby pogląd reprezentuje? Żaden? Jest więc pustym słowem?

          "choć tobie kojarzy się wyłącznie z materializmem i "ślepą wiarą w nauke" jak to powiedziałeś, w rzeczywistości nie ma z nimi nic wspólnego" - ślepą wiarę w naukę wyznają zatwardziali scjentyści, nic nie napisałem, że to ogólny pogląd ateistów. Napisałem za to, żeby nawet negować teizm, trzeba mieć jakieś podstawy.

          A żeby Cię poruszyć, może to coś da: "Ateizm jako twierdzenie sprzeczne do teizmu tak samo podlega wymogowi uzasadnienia jak zwalczana teza przeciwstawna" - napisz, czy to prawda, czy nie i uzasadnij. .Tylko bez sloganów o negacji i absurdalności proszę, bądźmy merytoryczni.
          Ciekawi mnie, czy napiszesz też o słowach kolegi Pendraka nt ateizmu.

          • Andrewx51 Andrewx51
            ocena: 8
            23 lis 2012 13:43

            "Kolega Pendrak napisał:"

            Co wy wierzący macie z tymi kolegami? My nie jesteśmy żadnymi kolegami. W odróżnieniu od was nie należymy do żadnej sekty wyznaniowej która prałaby nam mózgi i niszczyła zdolność myślenia. Brak Boga poza tym że jest czymś oczywistym, nie jest hipotezą, inteligentny człowieku. Bóg jest hipotezą

            "czyżbym obrazi twój pogląd-negację?"

            Negacja nie ma nic wspólnego z poglądem

            "jak dotąd nie wyszło Ci, ale nie martw się - głowią się i głowili nad tym dużo mądrzejsi od Ciebie, czy ode mnie, wizjonerem w tej kwestii nie jesteś, chyba że umiesz udowodnić prawdziwość swojego ateizmu dużo lepiej, niż np Dawkins, Dennet, Hitchens, których to argumenty obalają nawet ateiści i agnostycy."

            Jak ktoś nie przyjmuje argumentów to nie może wyjść. U ciebie to zakrawa miejscami o niedouczenie, a miejscami o chorobe umysłową. Ateizm nie może być prawdziwy. Skończ już tą podstawówke wieczorową

            "jeśli nie określa poglądów, to jaki niby pogląd reprezentuje? Żaden? Jest więc pustym słowem?"

            Ręce opadają

            "ślepą wiarę w naukę wyznają zatwardziali scjentyści"

            Wyjaśnij czym jest ślepa wiara w nauke. Przyjmowaniem faktów?

            "Napisałem za to, żeby nawet negować teizm, trzeba mieć jakieś podstawy. "

            Obaliłem teizm w paru słowach

            "Ateizm jako twierdzenie sprzeczne do teizmu tak samo podlega wymogowi uzasadnienia jak zwalczana teza przeciwstawna"

            Ateizm jest tezą, dobrze, co zakłada?

            • Andrewx51 Andrewx51
              ocena: 8
              23 lis 2012 13:45

              Do zobaczenia za 2 dni

            • Kopromill Kopromill
              23 lis 2012 20:25

              "Co wy wierzący macie z tymi kolegami? My nie jesteśmy żadnymi kolegami. " - nie wiem, jak inni wierzący, jak po prostu zawsze używam formy per "kolega", "koleżanka".
              Zabawne, że nie odniosłeś się do reszty postu, gdzie przedstawione są różne definicje ateizmu., uderzyło to w Twój pogląd?

              "My nie jesteśmy żadnymi kolegami." - jeszcze nogą tupnij i strzel focha.

              "W odróżnieniu od was nie należymy do żadnej sekty wyznaniowej która prałaby nam mózgi i niszczyła zdolność myślenia." - typową cechą członków sekt jest uważanie się za lepszych z powodu posiadanej "wiedzy". Ale wyjaśniając - nie wiesz, czym jest sekta.
              "która prałaby nam mózgi " - jak prała mózgi? Bo naucza danego poglądu? Tak samo można stwierdzić, że ateiści w ZSRR też prali mózgi wtłaczając dzieciom do głów ateizm. Może uważasz, że nawracanie na teizm jest praniem mózgu - czy nie jest nim ateizm? Znowu pokazujesz ślepą wiarę w rację swojego poglądu. A zauważ, że nigdzie nie napisałem z pewnością, że Bóg istnieje, a myślący inaczej myślą absurdalnie bo tak. Co najwyżej pokazuję nielogiczność Twojego myślenia opartego na przesłankach. Nie udowadniasz mi, że masz rację - udowadniasz, jak bardzo wierzysz w swój pogląd.

              "Brak Boga poza tym że jest czymś oczywistym, nie jest hipotezą, inteligentny człowieku. Bóg jest hipotezą" - i znowu to samo. Udowodnij, że brak Boga jest rzeczą oczywistą. Jest to standardowy błąd scjentystów. Jeśli to takie oczywiste, to udowodnij, że masz rację, a nie powtarzasz coś, w co święcie wierzysz, bo tak nie stanie się to nagle prawdą.

              "Negacja nie ma nic wspólnego z poglądem" - skądś musi się brać ta negacja, zaprzeczaj dalej.

              "Jak ktoś nie przyjmuje argumentów to nie może wyjść. U ciebie to zakrawa miejscami o niedouczenie, a miejscami o chorobe umysłową. Ateizm nie może być prawdziwy. Skończ już tą podstawówke wieczorową" - widzę idziesz ścieżką wyznaczoną przez impactora. Czekam na akapit będący peanem, jaki to ja jestem zuy.

              "Wyjaśnij czym jest ślepa wiara w nauke. Przyjmowaniem faktów?" - tego, co uważa się za pewne i potwierdzone, mimo że tak nie jest.

              "Obaliłem teizm w paru słowach" - samym powtarzaniem "Bóg nie istnieje" tylko potwierdzasz ślepą wiarę, nic nie obalasz.

              "Ateizm jest tezą, dobrze, co zakłada?" - że Boga nie ma. Teraz udowodnij, czy zdanie ""Ateizm jako twierdzenie sprzeczne do teizmu tak samo podlega wymogowi uzasadnienia jak zwalczana teza przeciwstawna"" jest prawdziwe, czy nie.

              • Andrewx51 Andrewx51
                ocena: 8
                25 lis 2012 12:36

                "nie wiem, jak inni wierzący, jak po prostu zawsze używam formy per "kolega", "koleżanka".
                Zabawne, że nie odniosłeś się do reszty postu, gdzie przedstawione są różne definicje ateizmu., uderzyło to w Twój pogląd?"

                Miałem na myśli to że taki głupek jak ty myśli że ateistów łączą jakieś wspólne poglądy, a my po prostu nie jesteśmy poddawani religijnemu praniu mózgu, tylko to nas jako ateistów może łączyć. Nie czytałem chyba postu tego gościa, ale czy aby na pewno przedstawił tam różne definicje ateizmu? Czy raczej to czym mogą kierować się ateiści? Jeśli to pierwsze to masz okazje w końcu się wykazać podstawowymi informacjami i poprawić go. Ateizm to negacja teizmu

                "typową cechą członków sekt jest uważanie się za lepszych z powodu posiadanej "wiedzy". Ale wyjaśniając - nie wiesz, czym jest sekta. "

                Chrześcijanie nie uważają się za lepszych bo posiadających "wiedzę"? Nie szerzą swojej wiary?

                "Tak samo można stwierdzić, że ateiści w ZSRR też prali mózgi wtłaczając dzieciom do głów ateizm."

                Jak można wtłaczać do głowy ateizm... ateizm nie jest poglądem, a co dopiero ideologią... Komunizm, a nie ateizm. Ateizm był jedną z cech ideologi komunistycznej bo ta zakładała niereligijność. Do głowy można wtłaczać tylko religijne bzdury. Co trzeba nazywać po imieniu praniem mózgu

                "A zauważ, że nigdzie nie napisałem z pewnością, że Bóg istnieje"

                Przyjmujesz że istnieje i jednocześnie przyjmujesz że niekoniecznie istnieje. Chory umysł

                "Nie udowadniasz mi, że masz rację - udowadniasz, jak bardzo wierzysz w swój pogląd."

                Tobie można by coś udowodnić?

                "i znowu to samo. Udowodnij, że brak Boga jest rzeczą oczywistą."

                Po raz który już?

                "skądś musi się brać ta negacja, zaprzeczaj dalej."

                Napisałeś pogląd-negacja. Długo jeszcze będziesz zaprzeczał że nie jesteś idiotą?

                "tego, co uważa się za pewne i potwierdzone, mimo że tak nie jest. "

                Jeżeli coś nie jest pewne i potwierdzone to nie jest pewne i potwierdzone

                "samym powtarzaniem "Bóg nie istnieje" tylko potwierdzasz ślepą wiarę, nic nie obalasz."

                Krótkimi i jak najprostszymi wywodami już tak. Szkoda że praktycznie nic z nich nie rozumiałeś

                "że Boga nie ma."

                To jest założenie? Nie ma czegoś czego nie ma? To by było założenie gdyby Bóg był czymś co przynajmniej może istnieć

                • Kopromill Kopromill
                  25 lis 2012 20:21

                  "Miałem na myśli to że taki głupek jak ty myśli że ateistów łączą jakieś wspólne poglądy, a my po prostu nie jesteśmy poddawani religijnemu praniu mózgu, tylko to nas jako ateistów może łączyć." - a ta cała negacja ateizmu? Kwestia, że w wielu krajach wychowywano dzieci na ateistów indoktrynacją dla Ciebie nie jest?
                  Zacytowałem post kolegi Pendraka, ty nawet nie wysiliłeś się, by go przeczytać

                  " Nie czytałem chyba postu tego gościa, ale czy aby na pewno przedstawił tam różne definicje ateizmu? Czy raczej to czym mogą kierować się ateiści? Jeśli to pierwsze to masz okazje w końcu się wykazać podstawowymi informacjami i poprawić go. Ateizm to negacja teizmu" - a negacja musi być czymś podparta, jakimiś dowodami. Samą negacją nie jest z protego powodu - negacja to negacja, ateizm jest tu już poglądem, który ma jakieś podstawy.

                  "Chrześcijanie nie uważają się za lepszych bo posiadających "wiedzę"? Nie szerzą swojej wiary?" - mylisz pojęcia. Nie chodzi tu o wiedzę jako taką, która jest dostępna dla wszystkich, ale wiedzę tajemną, typową dla sekt choćby gnostycznych, czy satanistycznych, a także odwołujących się do tradycji pogańskich. Istnieją w nich kręgi wtajemniczenia, "wiedzy tajemnej", oraz tajemnice zarezerwowane jeśli nie dla członków sekty, to tylko dla jej "elity". To właśnie różni sektę od religii i stąd żadna z obecnych, popularnych religii nie może być nazywana sektą, gdyż nie ma jej cech. Sektami są mooniści, scjentolodzy, cechy sekty ma też mormonizm - wyznania chrześcijańskie jak katolicyzm, prawosławie, luteranizm już nie.

                  "Jak można wtłaczać do głowy ateizm... ateizm nie jest poglądem, a co dopiero ideologią... " - widzę u Ciebie spore braki wiedzy. Nie było ideologicznego powtarzania, że religie to bajki? To Twoje zaprzeczanie jest aż śmieszne - przypomina mi to historię wykładowcy, który nie przyjmował do wiadomości, że jest coś takiego, jak turystyka seksualna, i nawet dowody utożsamiał z czym innym.

                  "Komunizm, a nie ateizm. Ateizm był jedną z cech ideologi komunistycznej bo ta zakładała niereligijność. Do głowy można wtłaczać tylko religijne bzdury. Co trzeba nazywać po imieniu praniem mózgu" - wiara taka lub inna była cechą różnych ideologii, tak samo jak ateizm. Czyli nie można wg Ciebie wbijać ateizmu? Traktujesz go jako oczywistość, mimo że nie jesteś w stanie udowodnić jego pewności, stąd zastąpienie indoktrynacji religijnej indoktrynacją ateistyczną nie traktujesz jako czegoś złego.
                  Przez to można wyjaśnić, czemu nie przyjmujesz możliwości istnienia Stwórcy - trzymasz się jednego poglądu traktując jako jedyną prawdę, przez co nie przyjmujesz w ogóle, że może być inna. Choćby to, że Stwórca jest ponad nasze rozumienie świata - tak można to porównać do Twojego myślenia o ateizmie. Wtłaczany do głów w sposób a'la fundamentalizm nie jest dla Ciebie niczym złym, bo to "jedyny słuszny pogląd".
                  Jeśli się mylę, udowodnij.

                  "Przyjmujesz że istnieje i jednocześnie przyjmujesz że niekoniecznie istnieje. Chory umysł" - wierzę, że istnieje, jednocześnie nie zamykam się na dyskusję. A na razie nawet nie próbujesz mi udowodnić, że się mylę - powtarzasz swoje hasełka, stosujesz insynuacje, zero merytoryki w tym.
                  To może inaczej - jak wg Ciebie powstał wszechświat i dlaczego? Jak powstało życie, jeśli nikt w to wszystko nie ingerował?

                  "Po raz który już?" - jak dotąd tego nie zrobiłeś, a rzucanie po raz któryś hasła "Bóg nie istnieje" nie jest udowodnieniem.

                  "Napisałeś pogląd-negacja. Długo jeszcze będziesz zaprzeczał że nie jesteś idiotą?" - Twoja wiara, że ateizm jest tylko negacją i nie ma powodu tego wyjaśniania jest wprost zatrważająca.

                  "Jeżeli coś nie jest pewne i potwierdzone to nie jest pewne i potwierdzone" - tak jak właśnie ateizm.

                  "Krótkimi i jak najprostszymi wywodami już tak. Szkoda że praktycznie nic z nich nie rozumiałeś" - jak dotąd cały czas kontrargumentuję. Coś słabo Ci idzie wyjaśnianie Ci tej "oczywistości", której nawet nie jesteś w stanie logicznie wyjaśnić.

                  "To jest założenie? Nie ma czegoś czego nie ma? To by było założenie gdyby Bóg był czymś co przynajmniej może istnieć" - znowu pokazujesz, że brak Boga jest dla Ciebie oczywistością, choć nie jesteś w stanie tego udowodnić.
                  " Nie ma czegoś czego nie ma?" - to ma być udowodnienie? Litości, takie stwierdzenia to nawet nie są argumenty. To samo można powiedzieć o drugim zdaniu.

                  • Andrewx51 Andrewx51
                    ocena: 8
                    25 lis 2012 21:03

                    Jak brak indoktrynacji religijnej może być indoktrynacją?

                    Najlepsze cytaty Kopromila:

                    "a negacja musi być czymś podparta, jakimiś dowodami. Samą negacją nie jest z protego powodu - negacja to negacja, ateizm jest tu już poglądem, który ma jakieś podstawy."

                    "mylisz pojęcia. Nie chodzi tu o wiedzę jako taką, która jest dostępna dla wszystkich" (dogmaty religijne)

                    "widzę u Ciebie spore braki wiedzy." (ateizm jest ideologią)

                    "Wtłaczany do głów w sposób a'la fundamentalizm nie jest dla Ciebie niczym złym, bo to "jedyny słuszny pogląd". "

                    "wierzę, że istnieje, jednocześnie nie zamykam się na dyskusję."

                    "To może inaczej - jak wg Ciebie powstał wszechświat i dlaczego? Jak powstało życie, jeśli nikt w to wszystko nie ingerował?"

                    "Twoja wiara, że ateizm jest tylko negacją i nie ma powodu tego wyjaśniania jest wprost zatrważająca."

                    "tak jak właśnie ateizm." (jest czymś niepotwierdzonym i niepewnym)

                    "jak dotąd cały czas kontrargumentuję. Coś słabo Ci idzie wyjaśnianie Ci tej "oczywistości", której nawet nie jesteś w stanie logicznie wyjaśnić."


                    • Kopromill Kopromill
                      25 lis 2012 21:38

                      "Jak brak indoktrynacji religijnej może być indoktrynacją? " - jeśli narzucasz jakiś pogląd, nawet antyreligijny - tak, to jest indoktrynacja. Może jeszcze stwierdzisz, że narzucanie ateizmu jest rzeczą normalną i pozytywną?

                      Powtarzając moje cytaty niczym mnie nie zaskakujesz - podobnie robią lewicowcy "żartując" sobie z wolnorynkowych argumentów.
                      To dalej, czekam na Twoje kontrargumenty, bo widać Tobie się skończyły, skoro stawiasz na taką taktykę.

                      • Andrewx51 Andrewx51
                        ocena: 8
                        26 lis 2012 9:47

                        Ale ateizm nie jest poglądem, a co dopiero poglądem antyreligijnym. Dopóki nie nauczysz się znaczenia słów których używasz dyskusja z tobą nie będzie miała sensu. Tak, ja mam tyle wspólnego z lewicą co ty z rozumem

      • JesusChrysler JesusChrysler
        22 lis 2012 22:37

        "kolejny błąd, więc wiara w prawdziwość każdej teorii naukowej, nawet uargumentowanej miałaby być nierzetelna ?- y tu chodzi o wiarę w ewolucję, czy którąś z teorii o powstaniu świata.."

        Cytując samego siebie - fakty się przyjmuje albo trafia do zamkniętego zakładu.

        • Kopromill Kopromill
          22 lis 2012 23:30

          "Cytując samego siebie - fakty się przyjmuje albo trafia do zamkniętego zakładu." - więc uwierz w istnienie flogistonu, a jak nie, to gdy trafisz do zamkniętego zakładu, na wszelki wypadek poddadzą Cię lobotomii, wszak to naukowo potwierdzona faktami metoda leczenia.
          A jeśli jesteś czarny, naukowo Ci udowodnią, że jesteś głupszy od białego, więc może uznają, że stąd niemożność zrozumienia przez Ciebie teorii flogistonu.

          Nie lubię się bawić w tego typu insynuacje, ale żeby uniknąć posądzeń - wszystko to są wszak rzeczy udokumentowane oparte na faktach, doświadczeniach.

          • JesusChrysler JesusChrysler
            22 lis 2012 23:56

            "tu chodzi o wiarę w ewolucję, czy którąś z teorii o powstaniu świata"

            • Pendrak Pendrak
              ocena: 8
              23 lis 2012 6:17



              ===>"Można nazwać branie Biblii dosłownie interpretacją (vide: Kopromill), ale jest twierdzenie z tej samej parafii, co postrzeganie ateizmu jako twierdzenia o nieistnieniu boga."

              Owszem, jednak chrześcijanie biorą Biblię za księgę objawioną i równocześnie za doskonałe arcydzieło literackie oparte na środkach stylistycznych, ale jeśli chodzi wyłącznie o dzieła literackie to powszechnie przyjęta jest zasada interpretacji tychże utworów. Jednak w odniesieniu do Pisma Świętego nie powinno mieć to miejsca(to również zbiór praw). Dobrym przykładem jest tu Koran. Islamiści biorą go dużo bardziej literalnie. I nawet na tym lepiej wychodzą. Dawno doszli do punktu, w którym radykałowie bezwzględnie gotowi są oddać życie za wiarę w tą literalność właśnie(wiara w obietnice dotyczące zawartości raju ;)).
              Dlatego nie sądzę, że jak powiem chrześcijaninowi - idź przeczytaj Biblię, ale tak słowo-w-słowo. - to faktycznie to zrobi. Nieraz próbowałem. Chrześcijanin uparcie twierdzi, że Biblię powinno się interpretować. OK. Idź i ją sobie zinterpretuj, ale zrób to bez przypisów i osób trzecich, zrób to, wnikliwie z pewną dozą sceptycyzmu, zachowaj dystans. Ale tylko jeśli w Twojej moralnej hierarchii Prawda stoi wyżej niż Wiara. W przeciwnym wypadku nie musisz tego robić. Jesteś jeszcze na etapie swojej nieomylności. Czy to grzech pychy?
              Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że procentowo więcej ateistów przeczytało Pismo Święte, aniżeli chrześcijan? I choć nie widziałem statystyk, przychylam się do takiego stanu rzeczy. Zresztą, popytajcie swoich znajomych, czy już przeczytali Pismo Święte? Jeśli tak, to pewnie rozmawiacie z ateistami. :)
              Żyjąc w obecnych czasach macie niesamowite możliwości takie jak nieograniczony dostęp do Biblii i umiejętność czytania, czego przez jakieś 1800 lat nie posiadała znaczna większość ówczesnego społeczeństwa na świecie. Dlatego kochani teiści, czytajcie Biblię, nawet z samej ciekawości, nawet jeśli wiecie, że utwierdzi Was jeszcze bardziej w wierze, nieważne - czytajcie. Gorąco Was do tego zachęcam. ;)


              ===> "Oj, tutaj się nie zgodzę. W quasi-katolickiej Polsce może nie jest to tak powszechne, ale na zachodzie Europy, a przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Azji wschodniej, chrześcijanie przeróżnych odmian prowadzą niekończące się kampanie mające na celu nawracanie innowierców, niewierzących oraz chrześcijan innych odmian, na ich własną denominację."

              Ogółem, liczba członków każdego z wiodących wyznań wzrasta, lecz ma to bezpośredni związek z przyrostem ludności na świecie(dzieci najczęściej rodzą się już wewnątrz istniejących wyznań stając się nowymi członkami). Natomiast w Polsce zdecydowanie dominuje Kościół Katolicki. Reszta wyznań na tle KK jest marginalną częścią całości nie stanowiącą dla katolicyzmu poważnego zagrożenia. Z racji monopolu KK na chrześcijańską wiarę, wszak mają prawie 90% rynku usankcjonowanego prawnie(konkordat - ulgi podatkowe, religia w szkołach, państwowe posady), zjawisko konkurencji, między KK, a resztą wyznań, praktycznie nie istnieje. Więc nie muszą stosować reklamy :] Inne wyznania owszem, ale jedynie w stopniu na jaki pozwala ich budżet(mocno ograniczony przez liczbę członków). Najczęściej stosują oni rozdawanie broszur w centrach miast w godzinach szczytu, czy nawet bilboard'y. Choć te kampanie reklamowe na tle innych komercyjnych reklam są tu naprawdę niewielkim procentem z całości. Achh i czasem w drzwiach spotkać można Świadka Jehowy, który cicho liczy że to on będzie jednym z tych 144 000 ludzi, którzy dostaną bilet do nieba :).


              ===> "wg Biblii powinniście chodzić i nawracać ludzi na jedyną słuszną religię. Właśnie po to żeby im pomóc, żeby nie trafili do piekła! Dlatego islamista nigdy nie mówi - Religia to moja sprawa, ja w Twoje sprawy nie wnikam - tylko próbuje nawracać otoczenie, dlatego Islam się rozszerza, a inne wyznania tracą członków."

              Już rozwijam...
              Biorąc pod uwagę tempo przyrostu ludzi na świecie i gigantyczny procent teistów - religie się rozszerzają. To fakt. Miałem na myśli utratę członków względem innych religii w obrębie teizmu. Najmocniej przepraszam, nie doprecyzowałem zdania.
              Pisząc o islamie, chciałem zaznaczyć, że to islamiści są mistrzami konwersacji członków innych wyznań(tudzież chrześcijaństwa) na islam. To swoista ekspansja islamu. To temat na niejeden post ;)

              A pisząc o ludziach będących katolikami lecz mających liberalne poglądy, typowych wolnościowcach - to niemożliwym jest pogodzenie ich poglądów z Pismem Świętym. Postępując wg zasad tam zapisanych, a nawet wg doktryny KK muszą nawracać innych ludzi na jedyna słuszną wiarę :) Dlatego katolik liberał to oksymoron. A tych prawdziwych(idących zgodnie z naukami) mamy po prawej stronie. I dlatego poważnie się zastanawiam, czy aby ich prawicowość światopoglądowa nie wynika z wiary? Wzorce te importowali będąc dziećmi, czy więc konserwatyści są nimi tylko dla tego, bo byli nimi ich rodzice? A konserwatyzm poważnie godzi w interes wolności i liberalizmu, który zdaje się, obydwoje popieramy. ;)
              Dlatego zdanie - "Jestem katolikiem, ale dla mnie możesz sobie wierzyć w co chcesz, to Twoja sprawa" - to czysta hipokryzja.
              Jednak tu w Polsce(i mniemam że na świecie również) takich ludzi jest pełno. Ilu wyznawców, tyle własnych interpretacji zbawienia :)
              Ale ci ludzie tylko potwierdzają irracjonalność wiary. Lecz oni naturalnie nie są tego świadomi :)
              Teiści, w co tam wierzycie, to zapamiętajcie - warunki wejścia do niebios macie, jasno(lub mniej jasno) zapisane w Waszych Świętych Księgach. Tychże założeń przestrzegać musicie! Bezwzględnie. Tu świetnie pasuje zadnie pewnego katechety:
              "I BEZ DYSKUSJI! WIARĘ SIĘ PRZYJMUJE ALBO NIE!"

              Inna kwestia którą Impactor już wielokrotnie poruszył i oczywiście udowodnił w poprzednim wątku jest to, że Biblia jest sprzeczna logicznie(poszczególne zdania sobie zaprzeczają). Tak samo jest z Koranem, z tym, że w porównaniu do chrześcijaństwa i judaizmu, islamscy duchowni otwarcie mówią, że to prawda. Jednak byli sprytniejsi i mają na to własną doktrynę. :) To spory temat, ale jeśli jesteście zainteresowani to wklepcie w wyszukiwarę - "sprzeczności w islamie".
              Natomiast wszystkie religie są zgodne co do jednego - szerzenia wiary.
              I pomyślcie chrześcijanie, że gdybyście całkiem losowo urodzili się w Afganistanie, to właśnie Koran byłby Waszą Świętą Księgą, niczym Biblia, więc wiecie doskonale, że jeśli tu wierzycie słowom Biblii, to tam byście wierzyli słowom Koranu. Proste. Wszak 72 dziewce w raju brzmią nad wyraz kusząco, hmm, ale uwzględniając tamże nieskończoność czasu niejednemu by wreszcie spaskudniały. :D (niestety muszę zawieść kobiety - Wasza opcja jest okrojona z tej usługi. Biseksualne i homo - na Was, moje drogie, czeka PIEKŁO)
              Chyba, że przyjmujecie założenie, że jesteście tu nieprzypadkowo. Lecz wtedy musicie zgodzić się z tym, że to Bóg wybiera kto trafi do nieba, a kto nie. Oczywiście poprzez świadomy wybór miejsc narodzin. A to już bardzo ograniczałoby idee wolnej woli. No więc możecie sobie darować nadzieje, że w niebie będą kebaby lub chińskie bary ;) (ale Wam kebsy nie będą potrzebne, bo będziecie konsumować łaskę Boga czy co tam się je w tym niebie ;P - przepraszam, spekuluję - ale! ale! nie możecie powiedzieć, że w niebie nic się nie konsumuję, bo to również byłaby spekulacja - nieśmiertelność duszy tu niczego nie dowodzi)


              ===> "Odnośnie piekła - paradoks Islamu(i niegdyś Chrześcijaństwa) - po co zabijać ludzi skoro i tak trafią do piekła? ;)"

              Tu rozwijając wypowiedź chciałbym nadmienić, że islamiści mordują innowierców, którzy de facto nie stanowią dla nich zagrożenia, choć nie muszą tego robić, bo islamiści i tak trafią do raju(właściwa wiara), a innowiercy, do piekła (niewłaściwa wiara).
              A odnosząc się do chrześcijaństwa, miałem na myśli ten sam paradoks(co islam) bazując na doskonale znanej i udokumentowanej zbrodniczej działalności kościoła przeciwko "heretykom", która funkcjonowała, szacując, przynajmniej przez 75% lat istnienia chrześcijaństwa. W obliczu tak mocnych faktów tego żaden chrześcijanin nie kwestionuje. Natomiast gdyby nikt nie spisywał historii, z pewnością byłoby to głównym sporem w tej debacie.

              ===>"Paradoks chrześcijaństwa polega na tym, że ludzie nie zabijają swoich dzieci natychmiast po chrzcie – w końcu to jedyny sposób na ZAGWARANTOWANIE, by nasze dziecko dostało się do nieba. Zapewnienie dziecku wieczności w raju kosztem własnego potępienia byłoby absolutnym szczytem rodzicielskiej miłości.
              Dlaczego więc chrześcijańscy rodzicie tak nieodpowiedzialnie igrają z losem swoich pociech stawiając na szali wieczne zbawienie/potępienie swoich dzieci? Dla kilkudziesięciu lat na tym padole łez? Toż to mniej niż mgnienie oka wobec wieczności skąpanej w splendorze Najwyższego."

              Pomijając kwestie, że gdzieś na oko 99,8% chrześcijan, nigdy się nad tym nie zastanawiało(nie wiedzą, że tak można), a te 0,2% już dawno za to odpokutowało ;), to ludzka egoistyczna natura nie pozwala ludziom na ten czyn. Egoizmem tutaj jest poświęcenie własnego zbawienia poprzez zabójstwo dziecka. Ale też i utrzymywanie dziecka przy sobie jest swoistym egoizmem póki te nie dorośnie(tzw. toksyczne matki, są skrajnym przykładem tego egoizmu, gdzie nie chcą uwolnić się od swojego dziecka, nawet jeśli te jest już dawno dorosłe, wpływają na jego wszystkie decyzje, utrudniają mu życie własną mocno egoistyczną postawą - dla własnego komfortu psychicznego osoba taka jest w stanie zrujnować życie dzieciaka, byle by mieć je we własnym otoczeniu). A więc paradoksalnie(dla kreacjonistów) to ewolucja jest odpowiedzialna za zjawisko tego paradoksu. :D

              Spekulując dodam, że tworząc taką wielką hipotetyczną kampanie reklamową mającą na celu uświadomienie chrześcijan w tej kwestii - "Chcesz mieć pewność, że Twoje dziecko trafi do nieba? Zabij je!"(pomijam wątpliwość prawną tego hasła) - i jeśli rzeczywiście wywołałoby to lawinę morderstw(co z punktu widzenia kościoła byłoby niekorzystne, bo nieszczęsne dzieci nie mogłyby dalej przekazać swojej wiary). To oczywiście, że znaleźliby się chrześcijanie, którzy właściwie (re)interpretowaliby Biblię, mówiąc ze te dzieci jednak nie trafią do nieba ;) co można podciągnąć pod ten cytat:
              "[...]Ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą." Księga Wyjścia 20, 5 - występek ojców na synach(matek na córkach też się liczy, to tak jak "nie będziesz brać żony bliźniego swego..." a wg doktryny tyczy się to tak samo mężczyzn jak i kobiet) tudzież zabójstwo. ;)


              Resumując widzę, że dyskusja ateistów z teistami nadal się toczy, lecz jest bezowocna dla obydwu stron - brak konsensusu.(bezowocna, gdyż żaden z teistów oficjalne nie zmienił stanowiska, choć, mam nadzieję, nie jeden mógł się zastanowić nad tą całą koncepcją wiary - a tylko o to proszę. Ateistów również nie przekonują religijne argumenty). Tak jak pisałem w poprzednim poście - Jeśli teista nie dopuści myśli, że może być w błędzie, będzie próbować udowodnić swoją rację nawet pomimo braku logiki i spójności w wypowiedziach.
              Jeśli powszechnie obowiązujące prawa fizyki nie byłyby tak dobrze opisane i powszechnie głoszone w szkołach, to śmiem twierdzić, że teista, dla dobra własnego stanowiska, byłby gotów je zakwestionować. Co oczywiście byłoby jak najbardziej korzystne dla rozwoju nauki, pod warunkiem, że miałby mocne empiryczne dowody, a te oparte na (z poprzedniego postu) ---> Świętych Księgach, cudach, relikwiach, autorytetach ludzi związanych z daną religią, ich pracach i świętych miejscach kultu - zdaje się, kuleją wiarygodnością.
              Bo:
              Ateizm = Racjonalizm
              Przyjmując, że ateizm to brak podstaw w istnienie bogów. Da się on pogodzić z racjonalizmem. A nawet jest jego naturalnym wynikiem.
              Natomiast:
              Teizm ≠ Racjonalizm
              Przykro mi, ale racjonalizmu z teizmem pogodzić się nie da. Jedno musi zaprzeczać drugiemu. Taka jest natura teizmu - wiara. Branie czegoś na wiarę.


              ===> "Może ze względu na jego późniejszy udział w Rewolucji Francuskiej? ;) Tak, czy owak – świetny aktor i świetna rola."

              Tak, tak... hehe znaczy doszedłem do takich wniosków tuż po opublikowaniu wypowiedzi, a zważając na okoliczności, odpowiadanie w kolejnym-kolejnym już poście samemu sobie byłoby niezbyt eleganckie ;) - a jest to nieistotne ;)

              ===>"Odnośnie tego zabijania dzieci i modelu potępienia / raju, przyszło mi na myśl jak mogłoby wyglądać wieczne szczęście w takiej lub odwróconej sytuacji, że matka byłaby torturowana, a syn żył (nie żył?) z tą świadomością w nieograniczonych luksusach, czy tak, że matka byłaby świętą, a niezamordowany syn grzeszył i miał to gdzieś, tak trafiając do piekiełka. Żeby nie zakłócić umowy, Bóg by dawał permanentnie coś, co może dać strzała kompotu w żyłę? To jest straszne, tłumy bezmózgów po prawicy pana. :}"

              Jak się nad tym dłużej zastanowić to kolejny przykład irracjonalności religii.
              Ja w wypowiedziach staram się używać wywodów logicznych opartych na (pozwólcie, że raz jeszcze przytoczę) ---> Świętych Księgach, cudach, relikwiach, autorytetach ludzi związanych z daną religią i ich pracach, i świętych miejscach kultu. Czyli wszystkich tych argumentach religijnych ;). Robię to w nadziei, że ktoś wreszcie zacznie zastanawiać się nad spójnością wiary. Nie jestem szatanem, nie zachęcam Was do piekła. Proponuje sceptycyzm i tylko sceptycyzm. I tu naprawdę nie trzeba stosować kłamstw, półprawd czy nawet technik manipulacji i perswazji. To paradoksalnie właśnie w Biblii znajdziecie Prawdę.
              A kiedy poznacie Prawdę, Prawda Was wyzwoli. Pełna zgoda.

              Dziękuję,
              Pozdrawiam,
              Pendrak.

              BTW1: Po korekcji. Przeklejone ze strony 1.
              BTW2: Kopromillu zważając na godzinę niestety nie mam dziś już czasu i sił na napisanie odpowiedzi ;) Zrobię to po regeneracji sił, heh - pozdrawiam.

              • Pendrak Pendrak
                ocena: 8
                23 lis 2012 6:17

                Wklejam, bo odkryłem stronę 2. ;)

                • impactor impactor
                  ocena: 8
                  24 lis 2012 13:25

                  Pendrak, ale po co? Przecież Twój pierwszy post jest doskonale widoczny na stronie pierwszej, a strona druga nie jest osobnym wątkiem, tylko kontynuacją strony pierwszej.

              • Kopromill Kopromill
                23 lis 2012 23:17

                'Owszem, jednak chrześcijanie biorą Biblię za księgę objawioną i równocześnie za doskonałe arcydzieło literackie oparte na środkach stylistycznych, ale jeśli chodzi wyłącznie o dzieła literackie to powszechnie przyjęta jest zasada interpretacji tychże utworów. " - rzecz jak najbardziej normalna.

                "Jednak w odniesieniu do Pisma Świętego nie powinno mieć to miejsca(to również zbiór praw). " - to więc spytam, niby czemu, jeśli nawet wśród żydów wciąż mamy różne szkoły rabinizmu i talmudyzmu? Czemu nie powinno się tego interpretować?

                "Dlatego nie sądzę, że jak powiem chrześcijaninowi - idź przeczytaj Biblię, ale tak słowo-w-słowo. - to faktycznie to zrobi. Nieraz próbowałem. Chrześcijanin uparcie twierdzi, że Biblię powinno się interpretować. " - narzucanie dosłownej interpretacji jest jak najbardziej błędem, bo niby czemu taka ona ma być?

                "OK. Idź i ją sobie zinterpretuj, ale zrób to bez przypisów i osób trzecich, zrób to, wnikliwie z pewną dozą sceptycyzmu, zachowaj dystans. Ale tylko jeśli w Twojej moralnej hierarchii Prawda stoi wyżej niż Wiara. W przeciwnym wypadku nie musisz tego robić. Jesteś jeszcze na etapie swojej nieomylności. Czy to grzech pychy?" - ale interpretacja na tym polega, że po wyrobieniu poglądu jest on przeciwstawiany innym. Rzecz normalna. Miałem już rozmówcę, który intepretowanie uważał za absurdalne by potem... samemu zacząć interpretować.

                "Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że procentowo więcej ateistów przeczytało Pismo Święte, aniżeli chrześcijan? " - A skąd taka pewność, jeśli zwykle jest to wyrywkowe cytowanie? To, że ktoś usłyszy od kogoś o jakiś fragmentach Biblii i ich interpretację nie znaczy, że nagle staje się nagle mądrzejszy od teisty, oraz na odwrót.

                " I choć nie widziałem statystyk, przychylam się do takiego stanu rzeczy. Zresztą, popytajcie swoich znajomych, czy już przeczytali Pismo Święte? Jeśli tak, to pewnie rozmawiacie z ateistami. :)" - znowu lecisz w gdybania, pytania, wiarę w dany pogląd, zahacza wręcz to o nachalną propagandę. Zawiodę Cię - większość moich znajomych ateistów Biblii nie przeczytało. A osoby najlepiej na niej obeznane są wierzące. Rozwalam Ci ideologię? Wybacz ;)

                "Żyjąc w obecnych czasach macie niesamowite możliwości takie jak nieograniczony dostęp do Biblii i umiejętność czytania, czego przez jakieś 1800 lat nie posiadała znaczna większość ówczesnego społeczeństwa na świecie. Dlatego kochani teiści, czytajcie Biblię, nawet z samej ciekawości, nawet jeśli wiecie, że utwierdzi Was jeszcze bardziej w wierze, nieważne - czytajcie. Gorąco Was do tego zachęcam. ;)" - no i w porządku. Ba, Biblię omawiałem nawet na zajęciach ze starożytności. Czy to zachwiało moją wiarą? Tylko pogłębiło. A jak mawiał mój wykładowca "Można albo stracić wiarę, albo ją umocnić".


                "A pisząc o ludziach będących katolikami lecz mających liberalne poglądy, typowych wolnościowcach - to niemożliwym jest pogodzenie ich poglądów z Pismem Świętym. " - mówisz o liberalnych chrześcijanach a'la Stanisław Obirek? Nie dziwię się, obie strony z nich się śmieją.

                " Postępując wg zasad tam zapisanych, a nawet wg doktryny KK muszą nawracać innych ludzi na jedyna słuszną wiarę :) " - sęk w tym, że nie ma przymusu nawracania. Nie jest to wymagane, acz się do tego zachęca. Żadnego przymusu nie ma.

                " tych prawdziwych(idących zgodnie z naukami) mamy po prawej stronie. I dlatego poważnie się zastanawiam, czy aby ich prawicowość światopoglądowa nie wynika z wiary? Wzorce te importowali będąc dziećmi, czy więc konserwatyści są nimi tylko dla tego, bo byli nimi ich rodzice?" - czy więc ateiści są nimi, bo ich rodzice tacy byli?

                " A konserwatyzm poważnie godzi w interes wolności i liberalizmu, który zdaje się, obydwoje popieramy. ;)" - zależy, co nazywasz liberalizmem, a co nie. Mamy tu kwestie choćby eutanazji, aborcji - czy zabijanie jest dawaniem tu wolności? Do przemyślenia, to wciąż zagwozdka dla choćby libertarian.

                "Dlatego zdanie - "Jestem katolikiem, ale dla mnie możesz sobie wierzyć w co chcesz, to Twoja sprawa" - to czysta hipokryzja."
                "Jednak tu w Polsce(i mniemam że na świecie również) takich ludzi jest pełno. Ilu wyznawców, tyle własnych interpretacji zbawienia :) " - nigdzie nie ma zakazu interpretowania, nie ma też zakazu dyskusji nad interpretacją i wyjaśniania, czy ktoś się myli, czy nie.

                "Ale ci ludzie tylko potwierdzają irracjonalność wiary. Lecz oni naturalnie nie są tego świadomi :) " - zadnego potwierdzenia w tym nie ma - pokazuje to tylko, że istnieje coś takiego, jak wiara w dany pogląd i że polega ona na interpretacji. Jak sam też wskazywałeś - wszak jest kilka definicji ateizmu.

                "g Biblii powinniście chodzić i nawracać ludzi na jedyną słuszną religię. Właśnie po to żeby im pomóc, żeby nie trafili do piekła!" - wg dosłownych interpretatorów powinniśmy być pacyfistami i żyć w komunach.

                "Teiści, w co tam wierzycie, to zapamiętajcie - warunki wejścia do niebios macie, jasno(lub mniej jasno) zapisane w Waszych Świętych Księgach. Tychże założeń przestrzegać musicie! Bezwzględnie. Tu świetnie pasuje zadnie pewnego katechety:
                "I BEZ DYSKUSJI! WIARĘ SIĘ PRZYJMUJE ALBO NIE!"" - dobra, co masz na myśli, że trzeba przyjmować dosłownie, a co nie?

                "Inna kwestia którą Impactor już wielokrotnie poruszył i oczywiście udowodnił w poprzednim wątku jest to, że Biblia jest sprzeczna logicznie(poszczególne zdania sobie zaprzeczają)." - kolejny. Prosiłem Impactora o udowodnienie - po obaleniu jednego argumentu zrobił butthurt i skończyło się. No bardzo proszę, może wreszcie ktoś mi poda te sprzeczności w Biblii?

                "Tu rozwijając wypowiedź chciałbym nadmienić, że islamiści mordują innowierców, którzy de facto nie stanowią dla nich zagrożenia, choć nie muszą tego robić, bo islamiści i tak trafią do raju(właściwa wiara), a innowiercy, do piekła (niewłaściwa wiara). " - problem dotyka tu innej sfery - ekspansji jednej religii na drugą, co może dorpowadzić do przemocy. Pogląd zwalcza pogląd.

                "A odnosząc się do chrześcijaństwa, miałem na myśli ten sam paradoks(co islam) bazując na doskonale znanej i udokumentowanej zbrodniczej działalności kościoła przeciwko "heretykom", która funkcjonowała, szacując, przynajmniej przez 75% lat istnienia chrześcijaństwa. W obliczu tak mocnych faktów tego żaden chrześcijanin nie kwestionuje. Natomiast gdyby nikt nie spisywał historii, z pewnością byłoby to głównym sporem w tej debacie." - a zauważ, że sami chrześcijanie to też spisywali - heretycy stanowili zagrożenie dla zachowania doktryny, obie strony dopuszczały się przemocy.
                A teraz - jak się ma to do samego sedna wiary, kwestii Bóg istnieje, czy nie? Znowu dochodzi do klasycznego zejścia na sprawy Kościoła.

                'Dlaczego więc chrześcijańscy rodzicie tak nieodpowiedzialnie igrają z losem swoich pociech stawiając na szali wieczne zbawienie/potępienie swoich dzieci? Dla kilkudziesięciu lat na tym padole łez? Toż to mniej niż mgnienie oka wobec wieczności skąpanej w splendorze Najwyższego."" - no i wyskoczył mi tu z antynatalizmem. A czy tchóżostwem nie jest strach przed tym cierpieniem? Czy zapominasz, że bez cierpienia, smutku nie znalibyśmy szczęścia i radości? Wychowanie dziecka to dowód miłości i spełnienia się zarówno dla siebie, jak i drugiej osoby.

                "Pomijając kwestie, że gdzieś na oko 99,8% chrześcijan, nigdy się nad tym nie zastanawiało(nie wiedzą, że tak można), a te 0,2% już dawno za to odpokutowało ;)" - znowu gdybanie. Wybacz, ale jak masz przedstawiać racjonalne stanowisko, jeśli sam polegasz jeszcze bardziej na gdybaniu "co myślą sobie katolicy?". Już peany ku czci nauki można wytłumaczyć wiarą w dany pogląd - trudno jednak tłumaczyć stosowanie gdybania na temat ludzi jako argumentowania.

                "Egoizmem tutaj jest poświęcenie własnego zbawienia poprzez zabójstwo dziecka. Ale też i utrzymywanie dziecka przy sobie jest swoistym egoizmem póki te nie dorośnie(tzw. toksyczne matki, są skrajnym przykładem tego egoizmu, gdzie nie chcą uwolnić się od swojego dziecka, nawet jeśli te jest już dawno dorosłe, wpływają na jego wszystkie decyzje, utrudniają mu życie własną mocno egoistyczną postawą" - i jak to się przekłada do tego złego wydawania dziecka na świat, jeśli okazuje się, że to samo nie jest złem, a złem jest postawa samoluba?

                " - dla własnego komfortu psychicznego osoba taka jest w stanie zrujnować życie dzieciaka, byle by mieć je we własnym otoczeniu). A więc paradoksalnie(dla kreacjonistów) to ewolucja jest odpowiedzialna za zjawisko tego paradoksu. :D" - przedostatnie i ostatnie zdanie nijak do siebie nie pasują. Wpierw rzucasz antynatalistyczne formułki, przechodząc w rozwodzenie się nad samolubstwem. Zaczynasz sobie przeczyć.
                Radzę porzucić gdybanie i formułki i zamiast wymyślać teorie, jacy to są chrześcijanie, proponuję skupić się na sednie dyskusji.

                Może ty mi udowodnisz, że Biblia jest fikcją, zawiera sprzeczności, a mitologia = fantastyka?

                "Spekulując dodam, że tworząc taką wielką hipotetyczną kampanie reklamową mającą na celu uświadomienie chrześcijan w tej kwestii ..." - litości, to się ma nijak do chrześcijaństwa. Znowu idziesz w gdybanie i wymyślanie "co by było, gdyby". Tak to nie działa. Albo podajesz argumenty, albo wymyślasz teorie. Brakuje mi tu do pełnego obrazu stwierdzeń typu "myślę", "wydaje mi się".

                "To oczywiście, że znaleźliby się chrześcijanie, którzy właściwie (re)interpretowaliby Biblię, mówiąc ze te dzieci jednak nie trafią do nieba ;) co można podciągnąć pod ten cytat::" - cytat odnosi się do pokoleń, którego go "nienawidzą", więc samo tylko posiadanie takich, a nie innych ojców zdecydowanym powodem do potępienia nie jest,
                Udowadniasz kolejną tezę - tworzenie argumentów poprzez interpretację wyrywkowych fragmentów, bez znajomości kontekstu.

                "Tak jak pisałem w poprzednim poście - Jeśli teista nie dopuści myśli, że może być w błędzie, będzie próbować udowodnić swoją rację nawet pomimo braku logiki i spójności w wypowiedziach. " - i znowu, to działa w obie strony. Proszę o udowodnienie, że ateizm nie jest poglądem opartym o wiarę, a zamiast tego dostaję slogany i powtarzanie, że Bóg ni istnieje i to absurd, Tak, bardzo logiczny sposób argumentowania :P

                'Jeśli powszechnie obowiązujące prawa fizyki nie byłyby tak dobrze opisane i powszechnie głoszone w szkołach, to śmiem twierdzić, że teista, dla dobra własnego stanowiska, byłby gotów je zakwestionować. " - ups jednak zaczyna się. Na dobrą sprawę stwierdzasz "wydaje mi się". Brawo, polegasz na swoim gdybaniu, wierze.

                "Co oczywiście byłoby jak najbardziej korzystne dla rozwoju nauki, pod warunkiem, że miałby mocne empiryczne dowody, a te oparte na (z poprzedniego postu) ---> Świętych Księgach, cudach, relikwiach, autorytetach ludzi związanych z daną religią, ich pracach i świętych miejscach kultu - zdaje się, kuleją wiarygodnością." - jeśli coś argumentujemy, pokazujemy dowody. Ateiści lubili głosić watykański spisek w sprawie qumrańskich zwojów, lecz żaden tego nie umiał potwierdzić.
                Tak, działa to w dwie strony, powinieneś wreszcie się z tym pogodzić.

                "Bo:
                Ateizm = Racjonalizm" - kolejny mit - Czy ateizm polega na racjonalnych podstawach? Głosisz, jacy to są teiści, jaka to jest Biblia, a nie potwierdzasz tego - polegasz na swoich przekonaniach, wierze, niepełnych dowodach. Jeszcze raz, na pewno to racjonalne? A skąd ta pewność, jeśli kroczysz do tego w imię potwierdzenia swojego poglądu? Czy to nie jest mniej racjonalne, niźli podobne próby teisty?
                Po za tym, jeśli znajdowana jest ciekawostka archeologiczna sprzeczna z obecną wiedzą, włącza się u np ewolucjonistów swoista apologetyka. Czy na tym polega racjonalizm?

                'Przyjmując, że ateizm to brak podstaw w istnienie bogów. Da się on pogodzić z racjonalizmem. A nawet jest jego naturalnym wynikiem." - a skąd ten naturalny wynik? Rozumiem, wiara, że Boga nie ma, ale litości, nie próbuj z tego robić oczywistej prawdy, bo nią zwyczajnie nie jest w świetle dowodów. Inaczej powinieneś udowodnić, jak Wszechświat wziął się z niczego i co spowodowało, że powstał on i życie. I nie powinieneś polegać wtedy na gdybaniu, a na racjonalizmie.

                "Jak się nad tym dłużej zastanowić to kolejny przykład irracjonalności religii. " - jeśli gdybasz i wymyślasz jak impactor, to się nie dziwię. Podobno polegasz na racjonalizmie, więc serio - daruj sobie gdybanie i w świetle dowodów udowodnij to, czego nie mógł zrobić impactor.



                • Nnorm Nnorm
                  23 lis 2012 23:44

                  Ludzie załóżcie jakieś forum, na którym będziecie dyskutować i zbijajcie kasę od reklamodawców.
                  Jak już dyskutujecie to skupcie się na najważniejszych rzeczach i tego co jest istotą całej dyskusji - że religia to fikcja podobnie jak wiara w Boga. Przy najszczerszych chęciach mało kto przeczyta waszą boleśnie długą dyskusję, zwłaszcza gdy Kopromil będziesz prowadził dyskusję w taki sposób jak zawsze - podbijając każdą tezę i atakując ją z najbardziej nawet bzdurnej strony.

                  • Kopromill Kopromill
                    24 lis 2012 1:23

                    Bo się wzruszę.
                    'skupcie się na najważniejszych rzeczach i tego co jest istotą całej dyskusji - że religia to fikcja podobnie jak wiara w Boga" - ok, czekam na dowody. Jak dotąd żaden z Was nic w tej gestii nie udowodnił.
                    "zwłaszcza gdy Kopromil będziesz prowadził dyskusję w taki sposób jak zawsze - podbijając każdą tezę i atakując ją z najbardziej nawet bzdurnej strony.' - tylko potwierdzasz, że nie umiesz udowodnić swojej racji i zostaje Ci tylko insynuowanie - "bzdurne" - nazywaj dalej tak to, czego nie możesz obalić.

                    • Nnorm Nnorm
                      24 lis 2012 11:34

                      I o tym przed chwilą piszę - "nikt mi nie udowodnił", "nie potrafisz obalić", "a jak dowiedziesz". I tak na każdy argument. Dyskusja z Tobą to ja gra z gołębiem w szachy - przewróci pionki, narobi na szachownicę a potem cieszy się że wygrał.

                      • Kopromill Kopromill
                        25 lis 2012 20:25

                        Proszę o udowodnienie swoich racji - nie dając kontrargumentów tylko przyznajesz się, że nie masz ochoty do dyskusji/nie wiesz jak udowodnić swoją rację. Inaczej już byś cokolwiek udowodnił.

                        • Andrewx51 Andrewx51
                          ocena: 8
                          25 lis 2012 20:33

                          Nic do ciebie nie trafi. Masz wyprany mózg

                          • Nnorm Nnorm
                            25 lis 2012 21:41

                            On po prostu nie chce, żeby coś trafiło. Jak pisałem - na każdy jeden argument wymyśla kolejny boski przymiot, który takowy argument "obala".

                            • Andrewx51 Andrewx51
                              ocena: 8
                              25 lis 2012 21:49

                              Jak mu wytłumaczyłem, najprościej jak się dało, że nic odrębnego, żaden Bóg, nie może być wszechwiedzący i wszechmogący to stwierdził że Bóg przecież jest wszechwiedzący i wszechmogący

                              • Nnorm Nnorm
                                25 lis 2012 21:53

                                I tak cała dyskusja z Kopromilem. Ty mu tłumaczysz a on i tak swoje.

                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                25 lis 2012 22:04

                                On w ogóle wykazuje aberacje umysłowe. Jak każdy wierzący gdy chcesz z nim podyskutować nt. tego w co wierzy

                              • Kopromill Kopromill
                                26 lis 2012 2:31

                                Ciężko dyskutować z kimś, kto tak bardzo wierzy w swoją ideologię, że uważa ją za jedną, jedyną prawdę. Dowodem jest choćby to, że nie widziałeś nic złego w szerzeniu ateizmu przez komunistów. Wszak to jest wg Ciebie prawda, co widać po Twoich stwierdzeniach, gdzie wprost rzucasz "Bóg nie istnieje", "teizm jest absurdem". Świetny przykład zabetonowania poglądów.
                                Ty stwierdzasz, że" Bóg nie może istnieć". Ale ja się pytam - dlaczego nie może istnieć? Bo "to jest sprzeczne z logiką". Czyli stwierdzałeś, że istota wyższa miałaby podlegać naszej logice? Dobre sobie. Na dobrą sprawę Twoje " żaden Bóg, nie może być wszechwiedzący i wszechmogący " polegało na zasadzie, że wykluczasz to jako sprzeczne z Twoją logiką i absurdalne. I tyle. Nie było w tym żadnego uargumentowania, tylko powtarzanie czegoś, co wg Ciebie ma być rzeczą oczywistą, a dobrze wiadomo, że tak nie jest - inaczej już dawno w nauce by udowodniono, że Bóg nie istnieje, ale nie ma ani dowodów, że Biblia jest fikcją, ani na to, że nauka o stworzeniu Wszechświata, życia i ewolucji człowieka jest kompletna i niepodważalna.
                                Może odstawisz swoje uprzedzenia i zamiast ślepego powtarzania o nieistnieniu Boga zaczniesz po prostu to argumentować? Samym zaprzeczaniem, że nie może istnieć nie udowadniasz tego.
                                Jeśli rzeczywiście ateizm jest tylko negacją teizmu, to widać się do tego próbujesz stosować - nie podajesz argumentów, tylko wszystko negujesz. . A samą negacją jeszcze nie udowadniasz swojej racji.

                                Bardzo więc proszę, udowodnij więc, że Wszechświat nie potrzebował Boga do powstania, a życie powstało samo z siebie. Udowodnij, że Biblia jest fikcją i posiada sprzeczności, czego nie mógł udowodnić impactor.
                                I może przy okazji, że mitologia=fantastyka, gdyż impactor z tym też miał problemy.


                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                26 lis 2012 10:58

                                "Ciężko dyskutować z kimś, kto tak bardzo wierzy w swoją ideologię, że uważa ją za jedną, jedyną prawdę. Dowodem jest choćby to, że nie widziałeś nic złego w szerzeniu ateizmu przez komunistów."

                                Ateizm nie jest ideologią. Co złego w uniemożliwieniu religii rozprzestrzeniania się? Wynikają z tego tylko same plusy,. brak indoktrynacji religijnej. Gdyby w miejsce tej religii komuniści nie narzucali swojej wynaturzonej ideologii, byłaby to pozytywna strona komunizmu

                                "wprost rzucasz "Bóg nie istnieje", "teizm jest absurdem". Świetny przykład zabetonowania poglądów."

                                Ja w odróżnieniu od ciebie potrafie uzasadnić dlaczego Bóg nie istnieje i dlaczego teizm jest absurdem. Ty tylko wierzysz że Bóg istnieje a teizm daje odpowiedzi na pytania o nature rzeczywistości

                                "istota wyższa"

                                Jak Bóg może być istotą wyższą skoro ma potrzeby stwarzania czegoś, kierowania czymś? Jak może mieć potrzeby skoro jest samowystarczalny? Jak stworzył wszystko co istnieje skoro sam przed tym istniał? Jak może być samowystarczalny skoro jest czymś odrębnym, więc zależnym od czynników zewnętrznych? Jak może mieć osobowość, skoro wie wszystko? Co ukształtowało jego osobowość? Jak może być wszechmogący skoro będąc wszechwiedzący nie może chcieć niczego zrobić?

                                "Czyli stwierdzałeś, że istota wyższa miałaby podlegać naszej logice? Dobre sobie."

                                Ja nie. Ty tak stwierdziłeś z tym swoim śmiesznym Bogiem. Jeżeli coś nie podlegałoby prawom logiki to nie jesteś w stanie na temat tego czegoś nic powiedzieć

                              • Nnorm Nnorm
                                26 lis 2012 12:53

                                Jednak Impactor miał rację - Kopromila najlepiej zignorować. Udowadnianie mu podstawowych tez to tak jak udowadnianie że 2+2 to 4 a nie 3 lub 5. Sam sobie tworzy takiego Boga, który jest wszechmocny i wszechwiedzący, bo jest wszechwiedzący i wszechmocny - no bo jak mogłoby być inaczej, skoro tak jest. Tłumaczyć Kopromilowi cokolwiek, to jak objaśniać mrówkom podstawy matematyki - bez sensu.

                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                26 lis 2012 14:56

                                Dogmat to najgorsza obraza rozumnego człowieka

                              • Nnorm Nnorm
                                26 lis 2012 19:17

                                Z dogmatyzmem Kopromila nie ma co dyskutować.

                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                26 lis 2012 20:31

                                Im więcej mówi tym bardziej ośmiesza to co już dawno powinno przestać być traktowane poważnie

                              • impactor impactor
                                ocena: 8
                                27 lis 2012 0:34

                                "Dyskusja z Tobą to ja gra z gołębiem w szachy - przewróci pionki, narobi na szachownicę a potem cieszy się że wygrał."

                                "Kopromila najlepiej zignorować. Udowadnianie mu podstawowych tez to tak jak udowadnianie że 2+2 to 4 a nie 3 lub 5. (...) . Tłumaczyć Kopromilowi cokolwiek, to jak objaśniać mrówkom podstawy matematyki - bez sensu."

                                "Z dogmatyzmem Kopromila nie ma co dyskutować."

                                --- Nnorm



                                "On po prostu nie chce, żeby coś trafiło. Jak pisałem - na każdy jeden argument wymyśla kolejny boski przymiot, który takowy argument "obala"."

                                "Nic do ciebie nie trafi. Masz wyprany mózg"

                                --- Andrewx51



                                Wybaczta, chopy, ale skoro sami żeście doszli do tych wniosków, to po jaką cholerę nadal mu odpowiadacie, zapychając temat karmą dla trolla?!

                                Dajecie mu jedynie pretekst, by zapełniać kolejne (limitowane!) strony wątku swoimi wyzutymi z logiki i znajomości podstawowych pojęć, grafomańsko zapętlonymi tyradami, przez co przyczyniacie się do degradacji wątku poprzez zmiejszenie proporcji wartościowych dyskusji wątku na rzecz intelektualnego rozwolnienia.

                                Przestańcie czytać jego absurdalne posty, to Was nie będą palce swędzić, by te absurdy wypunktowywać. Jakikolwiek czytelnik z odrobiną oleju w głowie naprawdę nie potrzebuje, byście mu je podkreslali markerem. A już na pewno nie w sytuacji, w której kopromill Wam ów marker wyrywa i zaczyna mazać nim po ścianach.


                                TAK, pokazaliście po raz n-ty jakież to bzdury kopromill wypisuje. Brawo. I co z tego?

                                Nie tylko nie odkryliście na nowo koła, ale teraz musicie sami łapać się za gąbki i szorować ściany, bo kompromille tego świata przecież po sobie nie sprzątają.

                                Miejcie umiar.

                              • Nnorm Nnorm
                                27 lis 2012 0:52

                                Ja tam już se z nim dałem spokój. Miałem nadzieję, że coś do niego dotrze, ale jednak się myliłem.

                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                27 lis 2012 9:26

                                Zabieramy ci miejsce w wątku? Na co? Udziela się tu jeszcze jakiś wierzący który tak bardzo obnażałby absurdalność swojej religii? Udziela się tu w ogóle jakiś inny wierzący? A żeby nie było rozwolnienia intelektualnego w tym temacie mam do ciebie następujące pytanie, otóż wspomniałeś o aksjomatach i o tym że nie wiesz czy stwórcy na pewno nie ma. Na jakiej zasadzie zatem dopuszczasz jego istnienie?

                              • impactor impactor
                                ocena: 8
                                27 lis 2012 11:59

                                Miejsce zabieracie nie mnie, tylko produktywnym dyskusjom z innymi. Tak, udzielają się tutaj inni wierzący (patrz: poprzednia część wątku), ale sztucznie napędzana grafomania kompromilla ich przyćmiewa. Żeby chociaż dyskusja z nim do czegoś prowadziła...
                                Ale nie. To jak ganianie się z głupim dookoła drzewa. Ciągle te same błędy logiczne (żeby tylko one) i absurdy (co jest jeszcze gorsze) będące punktem wyjścia wszystkich jego argumentów (z wyjątkiem niezgadzania się ze stwierdzeniem „jakikolwiek bóg nie istnieje”).


                                Znając uniwersalne aksjomaty logiczne wiemy, że bóg opisany w Biblii istnieć nie może. Nie mamy jednak możliwości sprawdzenia, czy np. bóg deistyczny istnieje, czy też nie - więc wykluczenie jego istnienia byłoby nieuzasadnione (równie nieuzasadnione, co twierdzenie: "on istnieje"). Tak samo, jak nie możemy całkowicie wykluczyć, że jest nim np. Tata Muminka.

                                Jednak dopóki nie mamy żadnych podstaw by sądzić, że takowy istnieje, wierzenie* w niego istnienie jest całkowicie bezpodstawne, i konsekwencje płynące dla lwiej większości życiowych sytuacji z naszej postawy „nie ma podstaw sądzić, że istnieje” będą praktycznie nieodróżnialne od konsekwencji płynących z postawy „nie istnieje”.


                                * - celowo użyłem słowa „wierzyć” a nie „wiara”, ponieważ w przeciwieństwie do wierzeń (które mogą być uzasadnione, lub bezpodstawne) wiara jest ZAWSZE bezpodstawna, ponieważ wiara = wymówka, którą ludzie dają, by wierzyć w coś, na co nie ma żadnych podstaw, by uważać to za prawdę.

                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                27 lis 2012 15:47

                                Ja mówie o tym wątku. Czyżby po poprzedniej części wszyscy wierzący przeglądający to forum oprócz Kopromilla zrozumieli że się mylą?

                                Wszystko zależy od tego co rozumiesz poprzez słowo "bóg", jeżeli rozumiemy poprzez boga stwórce wszystkiego co istnieje to coś takiego nie istnieje. Jeżeli rozumiemy boga jako istote doskonałą, samoistną i samowystarczalną to coś takiego nie istnieje. Tylko wszystko co istnieje jest stwórcą wszystkiego i rzeczą doskonałą. Gdybyś przedstawił definicje boga deistycznego moglibyśmy się zastanawiać nad tym czy istnieje czy nie istnieje, bo skoro już o czymś mówisz liczę na to że wiesz o czym mówisz

                              • impactor impactor
                                ocena: 8
                                28 lis 2012 19:52

                                To jest ten sam wątek.

                                "Bóg" jako byt, który deistyczny dał początek temu konkretnemu wszechświatowi i/lub okreslił jego prawa fizyki (bóg, który może nie być niczym nadzwyczajnym na własnej płaszczyźnie egzystencji - vide: elementy morminizmu). Za mało wiem, by definitywnie stwierdzić, że coś takiego nie istnieje.

                                W każdym razie jestem tu po to, by dyskutować n/t podstawności teizmu (i czasem deizmu), a ten temat pod to nie podpada.

                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                28 lis 2012 20:18

                                To jest jego kontynuacja.

                                Definicja boga deistycznego:

                                "Bóg-Stwórca jest konstruktorem maszyny-przyrody, dla której ustanawia prawa i dalej już nie ingeruje w jej rozwój przyrodniczy, społeczny czy osobniczy."

                                Widać tutaj wyraźny błąd w założeniach. Jeżeli jest konstruktorem maszyny-przyrody nie może "dalej już nie ingerować", bo ustanawiając jej prawa ingeruje w nią absolutnie i całkowicie determinując wszystko co wewnątrz niej się wydarzy. Jeżeli tworzyłby ją nie do końca świadomie nie byłby w stanie ustanowić jej praw.

                                Nie dyskutujemy właśnie nt. podstawności deizmu?

                              • impactor impactor
                                ocena: 8
                                29 lis 2012 16:38

                                Dyskutować z deistami możemy, kiedy się takowi pojawią. Rozważania filozoficzne n/t logiczności samej definicji, to temat ciekawy, ale odbiegający od ducha tego tematu.

                                Co do Twojej obiekcji wzg. definicji – owa 'nieingerencja' zależy od konwencji nazewnictwa, jaką przyjmiemy. Oczywiście, że ostatecznie wszystko zależałoby od zasad ustalonych na początku przez owego 'boga' deistycznego.
                                Niemniej, ów bóg nie zmienia zasad w trakcie, a wszystko co się wydarza, wynika z założeń wprowadzonych na początku. Nie dokonując więc dalszych zmian względem projektu początkowego, nie dokonuje on ingerencji.

                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                29 lis 2012 17:37

                                Jak na razie pojawiają się tu ludzie niemyślący, powołujący się tylko na dany pogląd.

                                Nie ma dla niego "w trakcie", on jest poza naszą czasoprzestrzenią, zdarzenia dla niego nie dzieją się w naszym czasie. Cały nasz wszechświat jest dla niego skończony, nie może nic w nim zmienić, musiałby stworzyć nowy wszechświat.

                                Mnie oczywiście nie zależy jakoś szczególnie na dyskusji z tobą, ale z czym masz problem? Non-stop odbiegasz od tematu fikcyjności Biblii i teraz zarzucasz to mi?

                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                29 lis 2012 18:25

                                oznacza to że bóg deistyczny tworząc wszechświat ingeruje bezpośrednio w każde zdarzenie. czyli założenia deizmu zawierają błędy, tak jak religie teistyczne zakładające nadrzędność tego co podrzędne, czyli istoty

                              • Kopromill Kopromill
                                26 lis 2012 20:11

                                "Udowadnianie mu podstawowych tez to tak jak udowadnianie że 2+2 to 4 a nie 3 lub 5." - już udowadniałem, że takie porównanie jest zbyt upraszczające. Problem, czy Bóg istnieje jest zbyt poważny, by tak krótko go zobrazować, więc popełniasz błąd. Jeśli niby tak łatwo udowodnić nieistnienie Boga, to dlaczego wciąż ukazują się publikacje, mające to co rusz udowadniać, produkując cały czas nowe dowody, co wywołuje odpowiedź kontrargumentalną.
                                Jeśli tak łatwo udowodnić ateizm, czemu wciąż ateiści nie są w stanie tego tak łatwo udowodnić, tak jak ani teiści, ani np w przypadku gospodarki
                                kapitaliści, ani socjaliści nie są w stanie udowodnić, że ich pogląd jest tym właściwym?

                                "Sam sobie tworzy takiego Boga, który jest wszechmocny i wszechwiedzący, bo jest wszechwiedzący i wszechmocny - no bo jak mogłoby być inaczej, skoro tak jest. " - brakuje mi tu jeszcze Twojego biadolenia "tworzy obraz Boga, którego nie można obalić", Jak dotąd nie udowodniłeś, że Twój pogląd jest jedynym zasadnym, więc w takim razie powtórzę wobec Ciebie te same pytania:
                                Jeśli nie Bóg, to przez co powstał Wszechświat i dlaczego? Skąd się wzięło życie i jak powstało? Co może nas czekać po śmierci?
                                I dalej, bo tego nie doczekałem się odtąd od Impactora, a stąd się wziął mój udział w tej dyskusji:
                                Gdzie są w Biblii sprzeczności?
                                Czemu Biblia jest fikcja, w dodatku słabą?
                                Czemu mitologia = fantastyka?

                              • Andrewx51 Andrewx51
                                ocena: 8
                                26 lis 2012 20:58

                                "Problem, czy Bóg istnieje jest zbyt poważny, by tak krótko go zobrazować, więc popełniasz błąd."

                                Taki twór nie istnieje bo jego cechy wzajemnie się wykluczają. Próba uosabiania absolutu na podobieństwo malutkiego człowieka jest śmieszna

                                "Jeśli niby tak łatwo udowodnić nieistnienie Boga, to dlaczego wciąż ukazują się publikacje, mające to co rusz udowadniać, produkując cały czas nowe dowody, co wywołuje odpowiedź kontrargumentalną. "

                                Bardzo łatwo jest udowodnić nieistnienie Boga. A raczej udowodnić absurdalność hipotezy zakładającej jego istnienie, ponieważ jego istnienie jest czymś niemożliwym jak istnienie czerwonego jabłka które jest zielone. Podaj z łaski swojej te dowody na istnienie Boga

                                "Jeśli nie Bóg, to przez co powstał Wszechświat"

                                A czym jest wszechświat?

                                "Skąd się wzięło życie i jak powstało?"

                                Naturalnie, tak jak wszechświat. Gdyby Bóg stał za tym wszystkim też powstałoby naturalnie, bo Bóg byłby naturalnym czynnikiem kształtującym. A że tak nie jest przyczyn musisz szukać gdzie indziej

                                "Co może nas czekać po śmierci?"

                                Po śmierci twojego ciała czeka je rozpad. Śmierć twojej osoby jest jak na razie nieunikniona. Śmierć świadomości nie istnieje

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
requestIsSecure:$requestIsSecure,ads:true