Amerrozzo w odpowiedzi na post: impactor | /topic/2298231/reply/10963094/edit /forum/reply/10963094/canEdit
<<Wydaje mi się, że już kiedyś o tym pisałem.>>
Pisałeś, ale gdzie ja to teraz odnajdę?
Pytam o to wszystko, bo Ty sam najczęściej przyjmujesz dość agresywny ton i wypominają Ci to Twoi interlokutorzy, na innych forach także (bo wpisałem Twój nick w wyszukiwarkę i zauważyłem, że gadasz też z ludźmi poza FW). Nawet więc jeśli masz rację, przegrywasz każdą dyskusję, bo nie potrafisz zapanować nad emocjami (chyba że druga strona też nie panuje, wówczas oboje przegrywacie). I właśnie w przeszłości widzę klucz do dzisiejszego zachowania. Będąc zaangażowanym dość mocno w życie Kościoła, być może wkurza Cię myśl, że mogłeś robić w tym czasie coś innego. Też jestem z rodziny katolickiej, ale to taki niby-katolicyzm; wiadomo, dzieci się chrzci, komunie i bierzmowania się obchodzi, w szkole dzieciaki na religię i do kościoła chodzą, ale na tym się kończy. Temat w domu nie był poruszany, a ja sam zbuntowałem się już w gimnazjum i pożegnałem się z kościołem (niektórzy moi koledzy prosili rodziców o jak największy datek na tacę, po czym urywali się z mszy bądź na nią w ogóle nie szli, a 5 złotych wydawali na jakąś colę czy co tam się wtedy piło). Generalnie miałem olewniczy stosunek do tych spraw, w gimnazjum na kartkówce z religii napisałem wielkimi literami: "NIE WIEM I NIC MNIE TO NIE OBCHODZI". Uczył młody ksiądz, zagroził, że na wywiadówce pokaże to rodzicom, zagrałem hardo i zaaprobowałem jego pomysł, ale nie szukał zemsty :) To znaczy, nie spełnił gróźb, wystarczy, że mi matkę wzywali z innych przedmiotów :)
Ty natomiast w tym czasie byłeś rozmodlony i nie określasz tego czasu jako straconego, bo dzięki temu lepiej znasz kłamstwa Kościoła. Sęk w tym, że żeby przejrzeć intencje i rozumowanie Kościoła, to nie trzeba poznawać go aż tak dobrze, i tak każdy (czyt. znakomita większość) musi pewne rzeczy z Kościołem przerobić, więc każdy zna Kościół od środka. Także uważam, że mydlisz mi oczy. Bo gdyby nie sprawowanie takich funkcji jak lektor, możliwe, że byłbyś dziś na tym samym etapie, ale przynajmniej nie przejawiałbyś tej chorobliwej nienawiści do Kościoła. Bo w gruncie rzeczy dało się go traktować niepoważnie i nikt z tego powodu po tyłku rózgą nie lał. W moim pytaniu nie chodziło mi też o to, w jakiej tradycji wyrosłeś, ale czy tak dużego zaangażowania w życie Kościoła (większego niż u większości katolików) nie uważasz za czas stracony? Tej funkcji lektora, może pielgrzymek, które odbywałeś (bo odbywałeś, right?) i całej reszty, która się z tym wiążę (nie siedzę w tym głęboko). Bo w czasie gdy mój kolega jako ministrant stawiał się na coniedzielnej mszy, ja wariowałem z piłką na osiedlowym boisku (po mszy kolega się dołączał, czasem przez niego mieliśmy niepełny skład).
Jesteś dość ciekawą postacią, więc sorry, ale dopytam o parę spraw z Twojego życia. Dokonałes aktu apostazji? Na ten temat też już coś kiedyś pisałeś, ale niedobrze pamiętam. A jak się zachowujesz w sytuacji pogrzebu bliskiej osoby? Powiedzmy, umiera Twój rodzic (o ile żyje, życzę mu stu lat, to tylko przykład). Pewnie będzie pogrzeb zgodnie z katolickim obrządkiem, będzie msza św. i wszystko, co się z tym wiążę. Jak Ty się zachowałeś, zachowasz w takiej sytuacji? Bo to raczej nie czas na manifestację swoich poglądów. Myślisz sobie, że te parę gestów jest bez znaczenia i siadasz na mszy w pierwszym rzędzie za trumną własnego ojca i bierzesz udział w mszy (jako osoba siedząca na przedzie, co jest normalne, gdyż to Twój rodzic, wypada, żebyś powstawał, gdy inni powstają, klękał, gdy inni klękają, robił znak krzyża, gdy inni robią, i jeszcze wziął opłatek do ust, jak i ja uczyniłem na pogrzebie swojego dziadka, chociaż wykręciłem się od spowiedzi, a zdaje się, że trzeba się wpierw wyspowiadać)?
I jeszcze jedna rzecz (mam nowe konto i limity, mogę wysłać tylko 5 odpowiedzi dziennie, ta obecna ma nr 4, więc dopytam od razu). Treść ST jest nie do obrony. To jest dla mnie jasne. Uderzyło mnie, że Księga Rodzaju to nic innego jak mitologiczna próba zrozumienia otaczającego świata. Najpierw stworzenie świata w dwóch wersjach, później pierwsi ludzie, a nawet powstanie tęczy (znak przymierza noachickiego). Nie miałem wątpliwości, że pisali to ludzie, którzy starali się zrozumieć to, co widzą, a że nie mieli zbyt dużych możliwości, to uwierzyli, że uczynił to Bóg (co być może jest prawdą, ale nie na takiej zasadzie jak opisuje to Biblia). Co innego NT. Zwłaszcza Ewangelie, bo z argumentacją Pawła z Tarsu też nie zawsze się zgadzam. Piję do postaci Jezusa. Pewnie też wiele rzeczy mu zarzucasz, ja bym chętnie posłuchał co konkretnie. I tylko chodzi mi o Niego, nie interesują mnie inne biblijne postacie. Wskaż fragmenty, w których przeczył sam sobie (sam takie widzę, ale niektóre fragmenty np. Ewangelii Mateusza, jak choćby modlitwę Jezusa w Ogrójcu, uważam za sfałszowane, ponieważ ten fragment stoi w jawnej opozycji do całej reszty, zamiast Jezusa wypełniającego z ochotą wolę Ojca, mamy Jezusa, który stara się wymigać).
<<A czego oczekujesz po kolesiu (który jest jednocześnie wcieleniem tego złego boga), który wprowadził coś, przy czym nawet Stary Testament nie wygląda tak bestialsko? Mówię o nieskończonej karze za skończoną zbrodnię. Dzięki Jezusowi ucieczki przed potworem Jahwe nie daje nawet śmierć.>>
Pomijając szczegóły (nie uważam Jezusa za wcielenie Boga, ja zresztą nie jestem katolikiem), wskaż mi te fragmenty. Wiem, że one są, ale jak mi to podasz, to przyjrzę się sprawie bliżej, a nawet podpytam katolików o tę kwestię, bo sam jestem ciekaw, a to z tego powodu, że Jezusa uważam za absolutny wzór moralny.