Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 7)

★★★ SPIS TREŚCI: http://www.filmweb.pl/user/impactor ★★★
------------------------------------------------------------ -------------------------------

Już po raz szósty przychodzi mi zakładać kontynuację tego tematu. Sześć jego poprzednich części osiągnęło w sumie ~6000 postów. Licząc z tematami pomocniczymi (jak np. „Biblia w 5 minut”), ta dyskusja liczy ponad 15 000 postów. Jeśli nie jest to najpopularniejszy temat w historii Filmwebu, to na pewno jest on w ścisłej czołówce.

★ Część 1: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 2: http://85.28.131.207/pasja/
★ Część 3: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 4: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
★ Część 5: http://85.28.131.207/pasja/cz5/
★ Część 6: http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...
(podobnie jak w wypadku Części 2, wątek został usunięty przez niezidentyfikowanego moderatora-wandala. Temat nie był sprzeczny z regulaminem portalu, a zawierał masę wartościowych informacji i wymianę niezwykle interesujących poglądów, które rozciągały się na niemal tysiąc postów. Administracji portalu udało się wątek przywrócić, niestety zachował się tylko post otwierający.).


Jednak popularność sama w sobie nie ma znaczenia. Liczy się merytoryczność i rzetelność informacji.


★★★


Zapraszam i Ciebie, czytelniku, do udziału w tym temacie. Udziału przybierającego jedną z dwóch form:

➊ Pasywnej.
Możesz być jego biernym czytelnikiem. Aby Ci w tym pomóc, po kliknięciu na moim nicku znajdziesz szczegółowy (choć niepełny) spis treści: http://www.filmweb.pl/user/impactor

Zawiera on podstawowe informacje (poczynając od wyjaśnienia pojęć ateizm, agnostycyzm i teizm), przez omówienie poszczególnych argumentów wysuwanych na poparcie tezy o istnieniu boga (głównie biblijnego Jahwe), aż po nagranie dyskusji z księdzem doktorem z Papieskiego Uniwersytetu, specjalizującego się w historii starożytnej.


➋ Aktywnej.
Możesz też być jego aktywnym, wypowiadającym się uczestnikiem. Jeśli masz coś wartościowego do napisania, to gorąco Cię do tego zachęcam. Szczególnie, jeśli wierzysz w jakiegoś boga. Odpowiedz po prostu na pytanie:

–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------
„W jakiego boga wierzysz, i dlaczego uważasz obiekt swojego wierzenia to za prawdę.”
–----------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

Możesz też odnieść się do poruszanych wcześniej kwestii (np. tych widniejących w spisie treści), klikając Odpowiedz w pierwszym poście wątku.



★★★


▼▼▼ Dlaczego temat zdobył taką popularność? ▼▼▼

Są tacy, którzy stwierdzą, że z powodu jego kontrowersyjności. Po części jest to prawdą. Tylko co to mówi o społeczeństwie, w którym za kontrowersję uznaje się cytowanie Biblii, oraz przedstawianie logicznie spójnych argumentów bazujących na faktycznych założeniach?
Co to mówi o ludziach, jeśli bulwersują ich fakty i ich merytoryczna analiza?


Ale poza powyższym - a nawet przede wszystkim – ten temat to cenne źródło rzetelnej i demonstrowalnie prawdziwej informacji. Informacji szczególnie cennej dla ludzi wierzących, ponieważ są oni aktywnie pozbawiani dostępu do tej informacji:

➤ duchowni pozbawiają wiernych dostępu do Biblii poprzez serwowanie im jedynie jej wybranych, bezpiecznych fragmentów, które nie naruszają (niezgodnego z Biblią) „image” chrześcijańskiego boga, wytworzonego głównie w ciągu ostatnich dwóch wieków z powodu presji zachodniej cywilizacji humanistycznej. Tymczasem jeśli Biblia jest Słowem Bożym, każdy powinien znać jego całość.

➤ apologeci pozbawiają wiernych konieczności samodzielnej oceny pozostałych fragmentów, usprawiedliwiając zaprzeczanie wprost tekstowi biblijnemu „interpretacją”, przypisami i modyfikacją. Apologeci podrzucają też wiernym filozoficzne argumenty, które nie sprawią że ktokolwiek w boga uwierzy, ale pozwolą ludziom już wierzącym wiarę w tego boga umocnić. Oczywiście pod warunkiem, że będą oni całkowicie ślepi na gargantuiczne i wielopoziomowe błędy logiczne, z których każdy taki argument jest zbudowany

➤ indoktrynacja religijna (najpoważniejszy problem) pozbawia wiernych zdolności do użycia swojego własnego intelektu do oceny walentności (czyli poprawności, zasadności, spójności i prawdziwości) twierdzeń religijnych. Religia uczula wiernych przeciwko krytycznemu myśleniu, przeciwko logice i przeciwko wiedzy – czyli przeciwko wszystkiemu temu, co jest niezbędne w procesie rzetelnego i niezawodnego dochodzenia do prawdy.


Tylko dlaczego? Czy twierdzenia walentne, poprawne i zgodne z rzeczywistością mają się czego bać, jeśli podda się je krytycznemu myśleniu i analizie popartej rzetelną wiedzą? Oczywiście, że nie! Takim twierdzeniom może to tylko pomóc.
Więc jakim twierdzeniom pomaga niewiedza, ignorancja, niezdolność ich krytycznej oceny i brak samodzielnego myślenia? Odpowiedz sobie sam, czytelniku.


Niewiedza jest więzieniem umysłu. Niezdolność krytycznego myślenia jest strażnikiem celi. Wiara jest tego więzienia nadzorcą.



Ten temat jest odpowiedzią na bardzo ważne, lecz jakże proste pytanie:

–----------------------------------------------------- ------------------------------------------------------------ ----------
„Czy istnieją jakiekolwiek dobre powody do przyjęcia za prawdę twierdzenia o istnieniu jakiegokolwiek boga.”
------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ----

Nie odmawiaj sobie zapoznania się z jego treścią nawet, jeśli masz odmienną opinię. Przecież jeśli Twoje wierzenie ma umocowanie w rzeczywistości, to analiza tejże rzeczywistości może to wierzenie tylko wzmocnić.

A przecież zależy Ci na utrzymywaniu wierzeń zgodnych z rzeczywistością, prawda?

56
  • "No dobra, po wyczerpującej dyskusji i przejrzeniu wielu biznesplanów, Ja i moje anioły postanowiliśmy przyznać boską franczyzę (na oddział ziemski) Kościołowi rzymskokatolickiemu. Moją wolą jest, by papież udzielał wszystkim ludziom instrukcji dotyczących tego, jak mają żyć, oraz by on sam i Watykan byli kontrolowani przez sieć tajnych stowarzyszeń takich jak masoneria czy Rycerze Maltańscy. Jeżeli któryś papież nie podda się tej kontroli, powinien zostać zamordowany. Chcę także, żeby papież wraz z Kościołem rzymskokatolickim straszył małe dzieci, by przygotować je na życie w posłuszeństwie i aby upewnić się, że będą wierzyć w co nakaże Kościół. Życzę sobie, by papież utworzył inkwizycję, która palić będzie wszystkich, którzy nie wierzą w każde słowo zawarte w Biblii, a mianowicie wersji Króla Jakuba, w której udokumentowano 36 191 błędów w samym tłumaczeniu. Moją wolą jest, by mój syn, Książę Pokoju (mylnie nazywany czasami „Jezusem"), został przybity do krzyża i cierpiał niewyobrażalne katusze, by reszta ludzkości mogła swobodnie zabijać i kraść dzięki wiecznemu odpuszczeniu grzechów."


    O mój Boże! To znaczy „A niech mnie!”. To nie brzmi zbyt ładnie. Niezbyt to wszystko boskie, a ja przecież jestem Bogiem. Hmmm... chyba zmieniam zdanie:

    "Teraz pragnę, by moim ludem wybranym byli Żydzi, nawet mimo faktu, iż wbrew powszechnej indoktrynacji, nie ma czegoś takiego jak rasa „żydowska", tak samo jak nie ma rasy „aryjskiej”. Życzę sobie, aby żydowska hierarchia straszyła swoje dzieci, żeby przygotować je na życie w posłuszeństwie i by upewnić się, że będą wypełniać nakazy hierarchii. Strach winien być im wpajany przez całe życie. Powinni bać się ataków terrorystycznych (za które często odpowiada ich własna hierarchia) i uwierzyć, że mogą zostać ocaleni jedynie poprzez oddanie całej władzy w ręce hierarchii. Ponieważ tysiące lat temu dałem mojemu ludowi wybranemu skrawek ziemi (tak przynajmniej podpowiadają mi podręczniki do historii, sam dokładnie nie pamiętam), życzę sobie, żeby mieszkańcy Palestyny wyganiani byli z własnych domów, aby ich ziemie nazywano Izrael, oraz by terroryści tacy, jak Ben-Gurion, Begin, Rabin czy Shamir zostali później premierami i wykazywali się niespotykanym poziomem hipokryzji, potępiając terroryzm innych. Zastanawiałem się także nad tym, aby kazać Żydom przemawiać do mnie poprzez zostawianie małych kartek papieru między szczeliriami Ściany Płaczu, ale nikt by w to nie uwierzył. Podsumowując, moją wolą jest, aby moim narodem wybranym byli Żydzi, a zgodnie z przekazem ich księgi - Talmudu „Ludźmi są tylko Żydzi, nie-Żydzi to nie ludzie, lecz bydło."


    A niech mnie, to też nie brzmi w porządku. Wcale nie brzmi bosko, a ja przecież jestem Bogiem. Hmmm... Znowu zmieniam zdanie:

    "Teraz z kolei wolą moją jest, by moim prawdziwym głosem na Ziemi była hierarchia islamu, oraz by straszyła ona swoje dzieci, przygotowując je na życie w posłuszeństwie i aby upewnić się, że będą postępować zgodnie z wytyczonymi im zasadami. Dawno temu powiedziałem to wszystko facetowi imieniem Mahomet. Był to bardzo dobry człowiek, ponieważ zarówno on, jak i jego następcy mieli niezliczoną armię zwolenników, którzy zabijali i okaleczali każdego, kto nie uznawał ich za głosicieli mojego głosu na ziemi. Pragnę, by religia zwana islamem, stworzona w moje imię, utrzymywała ludzi w ciągłym strachu, poczuciu winy i posłuszeństwa, podczas gdy moja hierarchia trwonić będzie pieniądze uzyskane ze sprzedaży ropy, jednocześnie utrzymując resztę ludu w ubóstwie i bezwzględnym posłuszeństwie wobec mej religii. Życzę sobie, by kobietom nie wolno było pokazywać publicznie nic więcej prócz oczu, ponieważ, chociaż stworzyłem ludzkie ciało, okropnie się go wstydzę. Pragnę, by władzę posiadali jedynie mężczyźni, a kobiety (Ups! To jedna z moich pomyłek) wykonywały ich rozkazy."


    A niech mnie. To też nie brzmi najlepiej. Strasznie jestem zdezorientowany. Nie mogę się zdecydować. Niech wybiorą ludzie. No dalej, bijcie się o to. Niech poleje się krew. Zniszczcie całą planetę...o tak! No dalej. Kto zostanie na ziemi jako ostatni, zasiądzie u mojej prawicy zaraz obok Księcia Pokoju. Umowa stoi?

  • Szalom, Impactor

    Kiedyś zrobiłem trywialny eksperyment myślowy: co było pierwsze: jajko czy kura? Odpowiedź była oczywista: pierwszy był wzorzec, czyli informacja. Wtedy myślałem, że tą informację stwarza Bóg* (Bóg żydowski), co z perspektywy czasu wydaje mi się zwyczajnie śmieszne (ta ewoluująca, transmutująca i nieintencjonalna informacja - prawdopodobnie informacja wirtualna - jest generowana spontanicznie: bezosobowo, bezprzyczynowo i bezcelowo).

    Dzięki poznawaniu niektórych nauk (neurobiologia, psychiatria, psychopatologia, sieci neuronowe, fizyka, matematyka, logika) doszedłem w końcu do wniosku, JAKŻE RADOSNEGO I SZCZĘŚLIWEGO, że żadni bogowie nie istnieją, co więcej, dla człowieka o bujnej wyobraźni stają się "oni" na pewnym etapie jego poszukiwań kulą u nogi (mitologia indyjska, dzięki swojemu niezaprzeczalnemu urokowi i bogactwu poetyckiemu, pochłania człowieka bez reszty, ale poprzez swój przesadny baśniowy wdzięk i formalizm zaczyna po pewnym czasie nużyć). Jeśli bogowie wadzą ludzkiej wyobraźni, krępują samorozwój jednostki, to niezawodny znak, że z tymi bogami jest coś nie tak. Nie wierzę i nie chcę już nigdy więcej wierzyć w żadne bóstwo. Nie chcę przez to powiedzieć, że stałem się materialistą, raczej odkryłem mistycyzm ateistyczny (nie chodzi o buddyzm, aczkolwiek to fascynująca religia, chyba najbardziej frapująca), który dzięki swej prostocie i elegancji, i całkowitej bezinteresowności, jest znacznie czystszy od mistycyzmu religijnego (chyba Sam Harris bawi się w coś podobnego, ale jego twórczość znam tylko z yt). No bo czym w ogóle jest mistycyzm? To umiłowanie TAJEMNICY: pragnienie poznawania, poszerzania wiedzy oraz horyzontów myślowych, a naukowcy, metafizycy, poeci kochają wzniosłe, wyrafinowane tajemnice, sekrety, zagadki. (Świetnym przykładem jednego z mistycyzmów ateistycznych jest mój ukochany i ubóstwiony surrealizm, czyli ciągła deformalizacja i dekompozycja wyobraźni.) Myślę, ze gdyby okazało się, że teoria superstrun jest prawdziwa, że zasada holograficzna jest prawdziwa, że teoria metawszechświata (niezliczona ilość wszechświatów) jest prawdziwa, że RZECZYWISTOŚĆ (wszystko, co istnienie) jest samoistnie multiplikującą się wirtualną informacją, byłby to większy cud (cud rozumiany jako poczucie subiektywne), niż wszyscy bogowie i ich cuda razem wzięte.

    To upokarzające dla dorosłego faceta, że po latach udręk z rozlicznymi rozkminami filozoficznymi, z bytami nadprzyrodzonymi, z rozmaitymi wizjami (niektóre moje autentyczne przeżycia: widziałem duchy opiekuńcze, widziałem demony i anioły, opuszczałem ciało i odwiedzałem tajemnicze klasztorne bractwa, byłem lewitującym żywym chlebem, który jadły demony, a wokół migotały światła), okazuje się, że wszyscy bogowie (dowolni: monoteistyczni, politeistyczni, panteistyczni itd.) są czystymi fantazjami, emanacjami umysłu, archaicznymi metaforami dla zjawisk, które nie znajdują aktualnego wytłumaczenia. (Ludzki mózg posiada naturalną skłonność do metaforyzowania (wszelkie pojęcia i obrazy umysłowe są metaforami), dzięki czemu stwarza szerokie pole dla wyobraźni magicznej oraz dla zabobonu religijnego. Mózg się specjalizuje, w toku ewolucji wyspecjalizuje się jeszcze bardziej i któregoś dnia porzuci wszelkie wierzenia religijne, gdy okażą się nieprzydatne poznawczo.)

    Obserwując reakcje swojego umysłu, zauważyłem ciekawe właściwości wierzeń religijnych wraz z rezygnacją z nich: SILNE STANY LĘKOWE. Czy aby przypadkiem nie skazuję się na wieczne potępienie odrzucając wiarę w miłosiernego Jezusa? Pojawia się tu więc podwójny paradoks: paradoks występowania lęków religijnych u osoby niewierzącej (stan przejściowy) oraz paradoks miłości Jezusa. (Niebo i Piekło nie stanowią żadnej alternatywy (ktoś może nie chcieć iść ani do Nieba, ani do Piekła), miłość, zwłaszcza ta bezwarunkowa (taka miłość cechować ma rzekomo Jezusa) - nie spłycając jej nadto - polega m. in. na WOLNOŚCI, także na WOLNOŚCI OD SIEBIE (tu, domyślnie: wolność od osoby Jezusa), inaczej mielibyśmy do czynienia z miłością obsesyjną i zaborczą, czyli patologiczną, autorzy Biblii wypaczyli więc pojęcie miłości (wg nich Jezus i jego nauki są ostatecznym celem miłości), chrześcijaństwo wydaje się toksyczne i nie oszukujmy się: chrześcijaństwo bez dwóch czynników - polityki (Konstantyn Wielki) oraz filozofii greckiej kolportowanej przez epigonów w rodzaju słabiutkich filozofów jak Augustyn z Hippony (platonizm) i Tomasz z Akwinu (arystotelizm) - nie przetrwałoby lub byłoby skromną grupką religijną na kształt dzisiejszych madianitów). Wiara religijna okazuje się zwykłą używką psychologiczną, mechanicznie zapętloną informacją zagnieżdżoną w mózgu. Świadoma rezygnacja z wiary u osoby uprzednio głęboko wierzącej i wrażliwej - na swoim etapie przejściowym - wraz ze stopniowym uwalnianiem umysłu - przypomina do złudzenia detoks. Z socjologicznego punktu widzenia jest to porażająca konstatacja: ludzie wierzący w Boga - przynajmniej ich część - przypominają zombie pogrążone w narkotycznym transie. RELIGIA CENZURUJE UMYSŁ.

    Pozdrawiam i życzę owocnych poszukiwań.
    I nie przypisuj sobie zasług w mojej "dekonwersji" ;)

    Dorzucę Ci jeszcze do krytycznego ogródka: prof. Giovanni Garbini z uniwersytetu "La Sapienza" w Rzymie odkrył fenicką inskrypcję z X wieku p.n.e., czyli z czasów przedbiblijnych, z napisem: "Imię mojego syna jest YHW" - słowa boga El (analogia do żydowskiego Boga, którego imienia nie wolno wymieniać, nasuwa się sama), podobno można to znaleźć w którejś z jego naukowych publikacji (nie weryfikowałem tej informacji z powodu braku znajomości języka włoskiego); można też polecić ciekawie zapowiadające się religioznawcze studia prof. Jacka Sieradzana (np. "Szaleństwo w religiach świata", "Jezus Magus"), książek nie czytałem, jedynie opracowania.

    *nadal zamierzam pisać słowo "Bóg" majuskułą, z szacunku dla monoteistów abrahamicznych, wobec religii dharmicznych można sobie pozwolić na większą swobodę i elastyczność.

    • No ja się zgadzam z większością co piszesz. Nie zgadzam się z tym : " słabiutkich filozofów jak Augustyn z Hippony (platonizm) i Tomasz z Akwinu (arystotelizm) - nie przetrwałoby lub byłoby skromną grupką religijną na kształt dzisiejszych madianitów"

      Augustyna uważam za słabego filozofa, to mistyk. Nie zgadzam się z nazwaniem "słabym filozofem" Tomasza z Akwinu. Tomasz zajmował się analizą aktu istnienia. To istota jego filozofii, a jego myśl może być spokojnie zaadaptowana w realizmie metafizycznym i zarówno w światopoglądzie ateisty jak i agnostyka. Więc teraz żeby mi wykazać, że nie opierasz się na jakimś urazie neurotycznym lub "niechęć " do tomaszowej filozofii nie jest kwestią ustawienia markerów somatycznych .. wykaż słabość filozofii Tomasza. Czekam.

      • "wykaż słabość filozofii Tomasza"

        Jego flagowe osiągnięcie, czyli "Pięć Dróg" to w najłaskawszym wypadku sofizmaty. Potraktowane poważnie zostały wielokrotnie obalone i odrzucone jako nonsensowne, dokładnie tak jak na to zasługują. Oto słabość filozofii Tomasza.

        • Ja pytałam o nieścisłości/ słabości/ sprzeczności tomaszowej filozofii czyli analizy aktu istnienia! Co z jego filozofią ma wspólnego owych Pięć Dróg zwiazanych z jego teologią? Trzonem myśli Tomasza jest analiza aktu istnienia, a nie jakiś Bóg i drogi do niego prowadzące. Osoba filozofująca nie powinna mieć problemu z oddzieleniem filozofii Tomasza od teologii Tomasza. Ty płyniesz pars pro toto, bo nie o tym rozmawiamy.
          Jeśli ktoś twierdzi w domyśle, tak jak Ty, że filozofia Tomasza dowodzi istnienia Boga (wskazując na owe drogi) , to najprawdopodobniej żadnej z jego Summ nigdy w ręku nie trzymał : ) Nie kompromituj się już więcej i czytaj ze zrozumieniem o co pytam,ok?


          ---------------------------------------------

          Odnosnie "Pięciu dróg"
          Tomasz nawet w teologii operował pojęciami z filozofii Arystotelesa i gdyby Tomasz z Akwinu faktycznie uważał (tak jak nieuki i ignoranci tacy jak Ty), że ma do czynienia z jakimiś dowodami a nie tylko argumentami na istnienie Boga w pięciu drogach , użyłby łacińskiego słowa "ratio"lub "argumentum" ... on natomiast użył słowa słowa "via" czyli "droga" - zdania, które może ale nie musi stanowić podstawę jakiegoś dowodu.
          Dlatego śmieszy mnie nazywanie "nonsensownymi" pieciu dróg! Tylko komplety idiota nie rozumiejący pojęć Tomasza może twierdzić ,że pięć drug jest nonsensownych- bo sensowność pięciu drug nie znajduje się w drogach - tylko w samym Tobie. Ty nadajesz ten sens. Sens to relacja między Tobą a pewnym sądem, a Ty czyniąc z Twojej sensowności kryterium prawdziwości, nadajesz jej atrybuty bytu i tym samym kompromitujesz się.




          • Niestety ludziska trochę źle podchodzą do sensu filozofii Tomasza z Akwinu i nazywają go słabym filozofem, a to według mnie nie prawda. I zarzucają mu czasem coś, czego nigdy nie stwierdził.

            • W sumie gdyby dokładnie przemyśleć te 5 dróg, to nie są one takie głupie. Nie są też niezbite of course.

              • Tomasz to wybitny myśliciel średniowiecza... jakże niedoceniony ....i operujący na pojęciach Arystotelesa .....jego filozofia nawet dzisiaj jest fundamentem metafizyki realistycznej. W szczególności jego analiza aktu istnienia!

              • Nie chodzi tutaj o "5 dróg" ...chodzi o analizę aktu istnienia św. Tomasza , Ty bezbożna istoto!
                ps. Jego Miłość wyraża nadzieję , że Matka Kościół uleczy Ciebie z bezbożnego ateizmu i grzechu pierworodnego (konkupiscencja) . Teraz Jego Miłość widzi, że ugrzązłeś w śmiercionośnym uścisku owego grzechu cudzołóstwa, na dodatek zostałeś gorszycielem niewinnych duszyczek i piewcą SEKSOHOLIZMU. Porzuć ten wstrętny faryzeizm i zacznij chwalić Pana Boga Jedynego oraz Rodzinę czyli Matkę Pięknej Miłości. Wyrzeknij się swoich wstrętnych heretyckich poglądów! Ateistów trzeba uświadamiać czym grozi pogwałcenie praw świetego dekalogu i przykazań Pana Boga Naszego , w waszej hedonistycznej cywilizacji rozpusty i wyuzdania seksualnego! Właśnie tu już nie sięga percepcja ateistycznej "etyki"... nawet nie jest na to nastawiona , bo próbuje połączyć nauki ścisłe z duchowością, a to błędna idea.

                • W sumie mądrze piszesz, ale brzmisz trochę jak kaznodzieja wygłaszający desperacko swoje mowy przed oczekiwanym w bliżej nieokreślonym terminie końcem świata :D

                • Faktycznie "brzmię jak kaznodzieja wygłaszający desperacko swoje mowy przed oczekiwanym w bliżej nieokreślonym terminie końcem świata"
                  Bo widzisz mój drogi synu, tak naprawdę nie znamy ani dnia , ani godziny! No i będzie potem płacz i zgrzytanie zębami w czeluściach infernalnych płomieni. Ateizm urojony to destrukcja systemu psychiczno - duchowego człowieka. Ot tyle.

                • Nie jestem żadnym seksoholikiem, mylisz pojęcia. Seksoholizm to skupienie na seksie tak wielkie, że utrudnia normalne funkcjonowanie. Dla mnie seks to hobby, nie koliduje z filozofią, pracą, etc.

                  Poza tym KK NIE JEST matką tylko siewcą zabobonu. To nic, że te zabobony są lepsze niż empiryzm. To dalej niebezpieczne i niegodne człowieka urojenia.

                • No i nie ma co tak ubóstwiać rodziny. Pamiętaj co mówił prof. Wolniewicz: rodzina to miejsce, gdzie ludzie niszczą się nawzajem.

                • Może rzeczywiście mylę pojęcia.
                  Nie widzę w katolicyzmie nic niebezpiecznego i niegodnego człowieka.

                • Np. to, że jak ktoś jest pedziem, to nie może zamoczyć do końca życia.

                • Ależ pedzio może zamoczyć sobie. Kościół tego nie zabrania gejom. To wybór geja. Może się mu to nawet wydawać fajne i dobre, ale nic nie zmieni tego, że to grzech. Kościół twierdzi, że seks homoseksualistów jest GRZECHEM. Większym grzechem dla geja jest, gdy wie, że go popełnia, a pomimo to wmawia sobie i innym, że to nie jest grzechem. Z kolei jeśli robił to bez świadomości, że to grzech - to nie ma grzechu... ale jak już wie, że stosunki homo to grzech, to robiąc to ma grzech.
                  Niegodnym człowieka jest być jak zwierzę zniewolone przez swój własny mózg, które bierze swoje życie takim, jakie jest. Tak robią właśnie geje. Nie mają oni tego "zmysłu", który pozwoliłbym im zauważyć, że homoseksualizmowi daleko do ideału. Niegodnym człowieka jest uznać zaspokajanie swoich zwierzęcych popędów za priorytet... a istota boska pragnie ponad wszystko wolności i odniesienia do ideału, a nie stanu, w którym synapsy zalewane są przez endorfiny.

                  No i diabeł śmieje się, bo tak namieszał ludziom w głowach, że katolicyzmem chcą straszyć nawet małe dzieci!

                • A kto mówi że dla pedziów seks to priotytet. Chcą mieć po prostu życie seksualne jak reszta ludzi - a to, że KK wmawia im grzech właśnie powoduje różne zahamowania, bezsensowne poczucie winy podczas gdy nie robią nic złego.

                  Zresztą nie jest tak, że Biblię TRZEBA interpretować w taki sposób, że homoseksualizm jest grzechem. Skoro Kościół twierdzi, że istnieją wojny sprawiedliwe, co z nauką Jezusa nie ma nic wspólnego, to moze też stwierdzić że gejoza jest spoko :)

                • Oczywiście, że seks dla gejów to priorytet - sami o tym ciągle gadają. Raz twierdzą, że są tacy sami jak inni ludzie, ... innymi razy , że mają jakieś specjalne właściwości (orientację...pfu pfu... kiedyś to była dewiacja!) w sferze seksualnej i z tym się ostentacyjnie obnoszą.

                  "bezsensowne poczucie winy podczas gdy nie robią nic złego."

                  Seks gejów jest zły. Jest obrzydliwością. Ich styl życia różni się od hetero i stanowi zarówno dla nich samych jaki i dla tych których dupczą zagrożenie:
                  https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_HIV-positive_people#Ac...

                  Podejrzewam, że masz skłonności do chłopców.... bardzo Cię ten temat kręci.

                  " Skoro Kościół twierdzi, że istnieją wojny sprawiedliwe, co z nauką Jezusa nie ma nic wspólnego, to moze też stwierdzić że gejoza jest spoko"

                  Co za bzdury opowiadacz! Doucz się w końcu ... teoria „wojny sprawiedliwej” nie obowiązuje już od czasów Secundum Vaticanum II. Teraz Kościół Święta Matka mówi o "prawie do obrony"

                • Sorry za zwłokę w odpowiedzi.
                  Miałem dwudniowe załamanie nerwowe. Spotkałem się z luksusową prostytutą, wydałem 500 polskich nowych złotych i co? Ano gorycz, poczucie pustki i beznadzieja.
                  Nawet nie umiała się dobrze bzykać, gapiła się w TV kiedy zachodziłem ją od tyłu.
                  Porażka. Nie mogłem sobie patrzeć w lustro i czułem się podle, bo kiedy seks jest udany, człowiek zapomina o tym, jak bardzo się stoczył. Ale kiedy wyda kupę kasy i nawet nie ma satysfakcji, jego nędza hedonistyczna staje się bardziej widoczna.
                  Wracam do domu a tam co? Żona z prezentem dla mnie. 2 godziny po moim oralu z dziwką.
                  Nie ma bata, do końca świąt nie pukam się.

                  "Oczywiście, że seks dla gejów to priorytet - sami o tym ciągle gadają. Raz twierdzą, że są tacy sami jak inni ludzie, ... innymi razy , że mają jakieś specjalne właściwości (orientację...pfu pfu... kiedyś to była dewiacja!) w sferze seksualnej i z tym się ostentacyjnie obnoszą."

                  Ale co mają robić, w piwnicach siedzieć? Rzeczywiście często robią z tego cyrk. Ale to są tylko medialne przypadki, w Polsce żyje setki tysięcy szarych, zwykłych gejów i lesbijek. Tylko ich najbliżsi wiedzą, a często i oni nawet nie.


                  "Seks gejów jest zły. Jest obrzydliwością. Ich styl życia różni się od hetero i stanowi zarówno dla nich samych jaki i dla tych których dupczą zagrożenie".

                  W ogóle dupczenie bezmyślne jest zagrożeniem, nie tylko homo. Poza tym można być zdrowym gejem w wiernym, wieloletnim związku.

                  "Podejrzewam, że masz skłonności do chłopców.... bardzo Cię ten temat kręci".

                  Po prostu jestem empatyczny i wkurza mnie, że kler pierze ludziom mózgi i wyrabia poczucie winy.

                • Dopiero teraz zauważyłam Twój post.

                  "Miałem dwudniowe załamanie nerwowe. Spotkałem się z luksusową prostytutą, wydałem 500 polskich nowych złotych i co? Ano gorycz, poczucie pustki i beznadzieja."

                  No i widzisz sam: zaspokajanie swoich hedonistyczno-seksualnych żądzy wcale nie jest dobre dla Ciebie. Jego Miłość już wielokrotnie upominał, że gdy pojawi się przerażające niebezpieczeństwo grzesznego nałogu erotyzmu.... wraz z nim pojawia się bardzo silne poczucie beznadziei.

                  Polecam ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli:
                  http://www.madel.jezuici.pl/inigo/ignacy_cd.htm

                  "Tylko ich najbliżsi wiedzą, a często i oni nawet nie."

                  Jeśli czasami nawet ich najbliżsi nie wiedzą o ich zaburzeniu.... skąd Ty o tym wiesz?

                  "W ogóle dupczenie bezmyślne jest zagrożeniem...

                  Ok, jest zagrożeniem duchowym...

                  "...nie tylko homo"

                  Jego Miłość w takim razie bardzo prosi o nazwiska ... powiedzmy 5 znanych hetero zmarłych np. na AIDS, ok?

                  "Poza tym można być zdrowym gejem w wiernym, wieloletnim związku.'

                  Wierny związek i gejostwo? Chyba tylko w romansach propagowanych przez lobby homo o (dez)orientacji homoseksualnej ;)

                  "Po prostu jestem empatyczny i wkurza mnie, że kler pierze ludziom mózgi i wyrabia poczucie winy."

                  Empatyczny powiadasz? Przecież grzech homoerotyzmu jest występkiem przeciwko naturze, gdzie prawidłowe współżycie to penetratio + inseminatio... co do tego ma empatia?

                • W sumie zapomniałem już o moim mentalnym niżu... Zbieram siły i od nowego roku dalej pukam. Niby seks nie daje szczęścia, ale jego brak prowadzi do frustracji... a wierność do tego by mnie doprowadziła. Papieża Jana Pawła II brak seksu doprowadził do parkinsona.

                  "Wierny związek i gejostwo? Chyba tylko w romansach propagowanych przez lobby homo o (dez)orientacji homoseksualnej ;)"

                  Spoko. Nie masz jednak dowodów, że wszystkie związki gejowskie się zdradzają.

                  "Jeśli czasami nawet ich najbliżsi nie wiedzą o ich zaburzeniu.... skąd Ty o tym wiesz?"

                  Z badań statystycznych... Wiem, ilu w PL jest gejów. I wiem, że Polacy nie przepadają za odbytolubnymi... w związku z tym pedzie mają problemy z przyznaniem się przed rodziną.

                • Pierwsze słyszę, że od braku seksu papcio dostał parkinsona.... Straszne rzeczy!

                  "Spoko. Nie masz jednak dowodów, że wszystkie związki gejowskie się zdradzają"

                  Dobrze zauważyłeś. Nie mam twardych dowodów. Jednakże przyznasz, że styl życia seksualnego homoseksualistów różni się od stylu życia seksualnego heteroseksualistów (oczywiście wyłanczając z orientacji hetero prostytutki i ich klientów).

                  "I wiem, że Polacy nie przepadają za odbytolubnymi... w związku z tym pedzie mają problemy z przyznaniem się przed rodziną."

                  Również nie pochwalam odbytolubnych osobników (czyli osobników ze spaczoną tożsamością seksualną), którzy za tzw. wspólną zgodą utwierdzają się w swojej chorej dysfunkcji.

                • To oczywiste, że związki gejów są bardziej rozpustne niż związki normalnych. Pewnie dlatego, że mężczyzna ma z reguły wyższy popęd niż kobieta - więc kiedy mężczyzna wiąże się z kobietą, uprawiają rzadziej seks, niż gdyby związał się z facetem. Bo kobieta trochę spowalnia rozpustę.

                • cd.
                  "Żona z prezentem dla mnie. 2 godziny po moim oralu z dziwką.
                  Nie ma bata, do końca świąt nie pukam się."

                  Oho ho ho! Widzę, że penitent Dworzanin lekceważy sprawy sakramentu pojednania ( czyli sacrum w postaci tzw. braku postanowienia poprawy ). Jego Miłość zauważa, że taka spowiedź jest świętokradztwem.

                • Małżeństwo nie polega na tym, że to ja jedyny mam postanawiać poprawy. Moja żona też odpowiada za małżeństwo... nie stara się w seksie, więc ja też nie będę z siebie robił męczennika.

                • To bardzo proste wytłumaczenie, no nie?
                  A może po prostu Ty jej rozbudzić nie potrafisz... tzn. jesteś kiepski w łóżku...he he he

                • No... ale ona też niezbyt wiele robi, żeby rozbudzić mnie. A jest równouprawnienie.

              • No tak. Ale to też zależy od "upodobań" filozoficznych. Trzeba jednak przyznać, że św. Tomasz miał jednak pewien wkład w filozofię :)

    • Kafka_Traum, dziękuję za ciekawy opis własnej drogi do ateizmu i cenne uwagi o psychologicznych przyczynach wiary. Postaram się dodać go do Spisu Treści przy najbliższej okazji.

      Pozdrawiam

    • Ciekawy wpis, pierwszy raz zauważyłem. Ja ze swojej strony polecam "Ubika". Do czego prowadzi zbyt "otwarty umysł".

  • 1. Na poziomie zachowania i procesów wnioskujących nie ma różnicy między osobą wierzącą w nieistnienie bogów i osobą nie wierzącą w istnienie bogów.

    Praktycznie 'w życiu' nie ma więc między tymi dwoma pozycjami różnicy. Gdzie więc jest? Jasne, że logicznie odrzucenie czegoś nie równa się konieczności przyjęcia jakiegoś innego wierzenia. Ale gdzie na boga jest praktyczna różnica, która oddziela ateizm od antyteizmu?

    2. Wierzysz w obiektywne wartości zła i dobra, czy jest tylko bilans szkód i korzyści? I, jeśli bramka nr 2, to na jakiej podstawie w sytuacji "ja, żona i morderca" określimy, że szkoda śmierci mordercy, jeśli go załatwię, jest obiektywnie mniejsza niż suma korzyści? Normy kulturowe? Ad populum? W końcu kiedyś ludzie wierzyli w płaską ziemię...

    W Polsce jest 3.30 AM, mózg mi paruje (choć w przyjemnym tego słowa znaczeniu), czytam Twoje wątki i dużo myślę. Jak znajdziesz chwilę, to postaraj się uściślić kwestie, które przytoczyłem (oczywiście, jeśli uznasz je za warte odpowiedzi) ;)

    • Na to pytanie on już odpowiedział...
      A więc: Impactor uważa, że zabicie agresora jest uzasadnione. I większość ludzi uważa, że jest uzasadnione. Wniosek: zabicie agresora jest uzasadnione.
      Ale:
      Impactor uważa że homoerotyzm jest OK. Większość ludzi uważa, że nie jest OK. Impactor nie zgadzać się z nimi, więc Impactor żądać od nich dowodów, że homo nie być OK. Podczas gdy sam dowodów, że można zabić agresora, nie podaje.
      Ale myślę, że szanse na to, żeby zrozumiał swoje dziury logiczne, są minimalne.

Zgłoś nadużycie

Opisz, dlaczego uważasz, że ten wpis nie jest zgodny z regulaminem serwisu:
o