Ceci est le cache Google de http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra+ekranizacja+s%C5%82abej+fikcji+(cz.+2),2059836?page=9. Il s'agit d'un instantané de la page telle qu'elle était affichée le 29 juin 2013 01:48:16 GMT. La page actuelle peut avoir changé depuis cette date. En savoir plus
Astuce : Pour trouver rapidement votre terme de recherche sur cette page, appuyez sur Ctrl+F ou sur ⌘+F (Mac), puis utilisez la barre de recherche.

Version en texte seul
 
Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 2) - Temat - Filmweb

Dobra ekranizacja słabej fikcji (cz. 2)

ostatnia wypowiedź: LordNeo 18 cze 14:41
impactor impactor
18 lis 2012 11:54
ocena: 8

Kontynuacja tematu, którego poprzedni wątek osiągnął limit 1000 odpowiedzi.

Link do części pierwszej:
http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra...

                      • Araiser Araiser
                        ocena: 10
                        2 maj 16:22

                        >>>>>>>>>>>>>>W ogóle uważam, że słowo „ateizm” określające kogoś nieprzyjmującego istnienia bogów za prawdę, istnieć nie powinno, tak samo jak nie istnieje specjalne słowo określające kogoś nieprzyjmującego istnienia np. Muminków za prawdę.

                        Generalnie mamy takie słowo - niewiara ;)

                        >>>>>>>>>>>>>>Ależ właśnie o to chodzi!
                        Nie wierzę, ponieważ nie mam żadnych podstaw uważać, że to prawda. Nie mam też podstaw uważać, że to nieprawda (jeśli mówimy o bogach deistycznych, nie teistycznych). A więc nie wierzę, ponieważ nie wiem! (vide: przykład z kulkami na stronie 6.)

                        Ależ ja mam podstawy by wierzyć, chociażby dlatego, że jestem na tym łez padole, ale nie wiem czy wynika to konkretnie z boga (mocy, super-bytu etc.) i dlatego nie wierzę, dlatego nie określam się jako ateisty. A i tak nadrzędne znaczenie ma dla mnie odrzucenie boga w ogóle, potem można uznać brak podstaw do wiary w niego.

                        • impactor impactor
                          ocena: 8
                          2 maj 16:35

                          >>>>> Generalnie mamy takie słowo - niewiara ;)

                          Niewiara jest słowem generycznym, mogącym się odnosić do wszystkiego.
                          Więc po co nam słowo „ateizm” dedykowane konkretnie bogom? Dlaczego nie mówimy po prostu niewiara w bogów, skoro mówimy niewiara w Muminki?


                          >>>>> Ależ ja mam podstawy by wierzyć, chociażby dlatego, że jestem na tym łez padole, ale nie wiem czy wynika to konkretnie z boga (mocy, super-bytu etc.) i dlatego nie wierzę,

                          Nie rozumiem ścieżki Twojego rozumowania. Nie wiesz, dlaczego, więc masz podstawy wierzyć w coś konkretnego? Jak dla mnie to zdanie napisane przez Ciebie samo sobie zaprzecza.


                          >>>>> i dlatego nie wierzę, dlatego nie określam się jako ateisty.

                          No widzisz, dla mnie niewiara = ateizm. I to uważam za najbardziej uzasadnioną definicję.


                          >>>>> A i tak nadrzędne znaczenie ma dla mnie odrzucenie boga w ogóle, potem można uznać brak podstaw do wiary w niego.

                          Ponownie nie wiem, co chciałeś przez to powiedzieć.

                          • Araiser Araiser
                            ocena: 10
                            2 maj 16:45

                            >>>>>Nie rozumiem ścieżki Twojego rozumowania. Nie wiesz, dlaczego, więc masz podstawy wierzyć w coś konkretnego? Jak dla mnie to zdanie napisane przez Ciebie samo sobie zaprzecza.


                            Mam podstawy właśnie dlatego, że nie wiem. Nie wiem czy istnieje inna cywilizacja, ale mam podstawy żeby twierdzić, że istnieje. Jakbym wiedział, że nie istnieje, to nie miałbym podstaw, prawda?


                            >>>>>Ponownie nie wiem, co chciałeś przez to powiedzieć.

                            Chodziło mi o definicję, trochę niedoprecyzowałem ;)

                            • impactor impactor
                              ocena: 8
                              2 maj 19:29

                              >>>>> Mam podstawy właśnie dlatego, że nie wiem. Nie wiem czy istnieje inna cywilizacja, ale mam podstawy żeby twierdzić, że istnieje. Jakbym wiedział, że nie istnieje, to nie miałbym podstaw, prawda?


                              Zupełnie nie mogę się zgodzić.

                              Możemy w coś wierzyć dlatego, że wiemy że to prawda, lub dlatego że jest to prawdopodobnie prawdą.
                              Jeżeli nie wiesz, że coś istnieje, lub przynajmniej nie wiesz, że prawdopodobnie istnieje, to nie masz podstaw wierzyć, że to prawda.

                              W wypadku twierdzenia "twierdzę, że istnieje" (w odróżnieniu od "wierzę, że istnieje"), to podstawy do tego masz już tylko w wypadku, jeżeli masz ku temu dowód.

                  • kryszti kryszti
                    2 maj 15:17

                    Szafujesz nazwiskami myślicieli , szkoda tylko że ty nie masz własnego intelektu i tak naprawdę przerasta cię to co czytasz, jesteś takim samym świrem jak wierzący jak nie większym. To że coś dla ciebie jest irracjonalne i nielogiczne raczej nie ma wielkiego związku z rzeczywistością, tak bardzo chciałeś wielce racjonalny i pełen intelektu że przedobrzyłeś twoja przesadzona racjonalność stała się irracjonalna a intelekt stał się przeintelektualizowanym pseudintelektem. Błędem twojej logiki jest to że jesteś chory psychicznie i twoja logika poza bezsensownym komplikowaniem dobrze znanych pojęć nie daje nic. Te twoje komplikowanie znanych prostych pojęć nie znaczy kompletnie nic, to tylko subiektywne nie mające jakiegokolwiek znaczenia i zwiazku z rzeczywistością pi*rdolenie paru gości i gości którzy to przeczytali i teraz się mądrzą choć ich czcza gadka jest płonna

                  • Araiser Araiser
                    ocena: 10
                    2 maj 16:04

                    Poszukałem trochę na necie anglojęzycznych źródeł dot. Dawkinsa: "I am agnostic only to the extent that I am agnostic about fairies at the bottom of the garden" - czyli nie ma czegoś takiego jak ateista agnostyk. Druga sprawa: Richard Dawkins does not provide such a strict definition of atheism, and the fact he opposes describing a child as 'Atheist' or 'Christian'[5] suggests that he views atheism as a conscious position and thus leans towards the dictionary definition of atheism as necessarily an active disbelief: Martin's 'positive atheism'.

                    No i jak się napatoczył Martin, on też przedstawia osobne definicje ateizmu oraz agnostycyzmu, a Ty je łączysz nie wiadomo dlaczego, jako podstawę szafując nazwiskami czy gronem humanistów, racjonalistów etc., a na razie widzę, że przynajmniej jedno wielkie nazwisko, którego użyłeś, wcale nie myśli tak jak Ty ;)

                    • impactor impactor
                      ocena: 8
                      2 maj 16:30

                      >>>>> Poszukałem trochę na necie anglojęzycznych źródeł dot. Dawkinsa

                      Ale ja się nie wzoruje na żadnych nazwiskach. Mam swój rozum i w ten sposób dochodzę do własnych konkluzji.

                      Definicja Dawkinsa opiera się na 7-poziomowym spektrum teistycznego prawdopodobieństwa, gdzie 7. poziom to twierdzenie „jestem absolutnie pewien, że bogowie nie istnieją”. Dawkins identyfikuje się jako osoba na poziomie 6., czyli wciąż właśnie ateista-agnostyk.

                      Jeżeli interesuje Cię akurat pozycja Dawkinsa n/t agnostycyzmu, to poszukaj w necie jego artykułu do ludzi nazywających się „agnostykami”, jako przedstawicieli stanowiska pomiędzy teizmem i ateizmem.
                      W tym w pełni się z nim zgadzam – nazywanie kogoś, kto mówi „nie wiem” agnostykiem, wynika po prostu z niezrozumienia źródła słowa (a)gnostycyzm.


                      >>>>> on też przedstawia osobne definicje ateizmu oraz agnostycyzmu, a Ty je łączysz nie wiadomo dlaczego,

                      Cóż za absurd.
                      Przecież wyraźnie podałem osobne definicje ateizmu i agnostycyzmu. Ktoś może być jednocześnie ateistą, agnostykiem i wegetarianinem, a kto inny teistą, wąsaczem i weganem. Czy to też nazwałbyś mieszaniem definicji?


                      >>>>> jako podstawę szafując nazwiskami

                      E no, szanowny adwersarzu. Myślałem, że sobie porozmawiamy bez sztuczek erystycznych, a Ty mi tu z czymś takim wyskakujesz? Przecież to Ty powyskakiwałeś z nazwiskami, a ja jedynie się do nich odniosłem.

                      • Araiser Araiser
                        ocena: 10
                        2 maj 16:50

                        >>> Przecież to Ty powyskakiwałeś z nazwiskami, a ja jedynie się do nich odniosłem.

                        Sam Cię zacytowałem wcześniej w odpowiedzi na moje pyt. gdzie wspominałeś m. in. Dawkinsa, to tak napomknąłem ;)


                        :::Cóż za absurd.
                        Przecież wyraźnie podałem osobne definicje ateizmu i agnostycyzmu. Ktoś może być jednocześnie ateistą, agnostykiem i wegetarianinem, a kto inny teistą, wąsaczem i weganem. Czy to też nazwałbyś mieszaniem definicji?

                        W tej chwili zgłupiałem. Podałeś definicję ateisty agnostyka, czyli łączysz. Jeśli by tak nie było, to nie zaczynałbym w ogóle tej dyskusji.


                        >>> Dawkins identyfikuje się jako osoba na poziomie 6., czyli wciąż właśnie ateista-agnostyk.

                        "I am agnostic only to the extent that I am agnostic about fairies at the bottom of the garden" - czyli jak rozumiesz jego wypowiedź? Bo ja rozumiem w ten sposób iż nie określa siebie jako agnostyka. Albo się mylę, może mój angielski jest na zbyt niskim poziomie ;)

                        • impactor impactor
                          ocena: 8
                          2 maj 19:52

                          >>>>> Sam Cię zacytowałem wcześniej w odpowiedzi na moje pyt. gdzie wspominałeś m. in. Dawkinsa, to tak napomknąłem ;)

                          Dobrze, że go jeszcze raz przypomniałeś, bo miałem chwilowe zaćmienie, kiedy odpisywałem na Twój poprzedni post:

                          Twój cytat z Dawkinsa n/t agnostycyzmu wręcz idealnie pasuje do mojej definicji ateizmu i agnostycyzmu (patrz: koniec tego postu).



                          >>>>> W tej chwili zgłupiałem. Podałeś definicję ateisty agnostyka, czyli łączysz. Jeśli by tak nie było, to nie zaczynałbym w ogóle tej dyskusji.


                          Nie. Podałem definicję ateisty, i definicję agnostyka. Mógłbym podać również definicję wegetarianina. Dlaczego? Ponieważ każdą z tych rzeczy można być niezależnie od pozostałych.

                          A więc można być teistą-agnostykiem-wegetarianinem, jak i ateistą-agnostykiem-niewegetarianinem, oraz każdą pozostałą kombinacją.

                          Naprawdę nie rozumiem skąd to nieporozumienie, jeżeli przeczytałeś mój post na stronie 6.



                          >>>>> "I am agnostic only to the extent that I am agnostic about fairies at the bottom of the garden" - czyli jak rozumiesz jego wypowiedź? Bo ja rozumiem w ten sposób iż nie określa siebie jako agnostyka.


                          Oczywiście, że określa siebie jako agnostyka.
                          „Jestem agnostykiem w ten sam sposób, w jaki jestem agnostykiem w stosunku do wróżek w ogrodzie”.

                          A więc nie wie na 100% że owe wróżki w ogrodzie nie istnieją, nie może więc określić się jako gnostyka, czyli osoby wiedzącej na 100%. Jednak nie ma on podstaw wierzyć, że ich istnienie w ogrodzie to prawda, więc jest jednocześnie awróżkowiczem (odpowiednikiem ateisty) w stosunku do wróżek.

                          To samo w stosunku do boga – nie wie na 100%, że bóg nie istnieje, musi więc określić się jako agnostyka, który jednocześnie nie wierzy, że jego istnienie jest prawdą, jest więc równocześnie ateistą.

                          Przez takie sformułowanie daje do zrozumienia, że stwierdzenie o istnieniu boga jest dla niego równie absurdalne, jak to o istnieniu wróżek. Jednak wobec braku wiedzy absolutnej, nie może absolutnie wykluczyć istnienia żadnego z tych fenomenów, pozostaje więc agnostykiem, będąc równocześnie ateistą, czyli osobą niewierzącą w istnienie obu.

                          • kryszti kryszti
                            4 maj 0:42

                            Mistrz w wykłócaniu się o nic znaczący pierdoły jakby to co pisał było jakieś ważne i do czegoś przydatne

                          • mazi1ccm mazi1ccm
                            5 maj 21:34

                            chłopie od setek lat naukowcy i filozofowie myślą nad tym czy bóg istnieje a ty masz nas przekonać w parę postów ? widzę że poświeciłeś wiele czasu temu tematu nie sądzisz że straciłeś wiele czasu , który mogłeś poświecić na czytanie ćwiczenie biegów , jogi i doskonalenia siebie i swojej wiedzy a może nawet gry na klarnecie . a tu taka próba pokazania jaki jesteś inteligentny i niewierzący.
                            " wiesz wiele ale ile z tego rozumiesz ?'
                            Dan Milman

                            • Andrewx51 Andrewx51
                              ocena: 8
                              5 maj 22:23

                              Odnoś się do argumentów bo troche ich z jego strony padło, a nie pieprzysz głupoty

                            • impactor impactor
                              ocena: 8
                              5 maj 23:17

                              >>>>> chłopie od setek lat naukowcy i filozofowie myślą nad tym czy bóg istnieje

                              Po 1. Naukowcy nie zajmują się istnieniem boga.
                              Po 2. Ja też się tym nie zajmuję. Ja zajmuję się tym, czy są podstawy wierzyć w jego istnienie. Jeżeli włączasz się do wątku, to dobrze byłoby zapoznać się, kto i co w nim mówi, a nie strzelać kulą w płot z rozpędu. Bo i jaki w tym sens?

                              • Kopromill Kopromill
                                6 maj 1:14

                                "Po 1. Naukowcy nie zajmują się istnieniem boga. " - powiedz to Dawkinsowi.

                                "Po 2. Ja też się tym nie zajmuję. Ja zajmuję się tym, czy są podstawy wierzyć w jego istnienie. " - to może wpierw wyjaśniłbyś, jakie wg Ciebie są argumenty by twierdzić, że
                                a) Biblia to fikcja literacka
                                b) to słaba lektura
                                c) mitologia = fantastyka

                                Wszystko to tezy z Twojego pierwszego postu, na które nie odpowiedziałeś, lub zdawkowo, bez podawania szczegółów. Co w tych zagadnieniach jest, że nie chcesz ich wyjaśniać?

                              • JesusChrysler JesusChrysler
                                6 maj 19:25

                                Niech zgadnę

                                a) Ponieważ jest zmyślona
                                b) Ponieważ przeczy sama sobie
                                c) Ponieważ wpisuje się w jej definicję i odwrotnie

                              • Kopromill Kopromill
                                7 maj 10:37

                                "a) Ponieważ jest zmyślona" - niby w jakim wymiarze zmyślona? Cała? Stelle, najstarsze rękopisy to dowód zmyślenia?
                                W takim razie Sokrates też nie istniał (nie ma dowodów), a jego "Obrona też jest zmyślona". Jak próbujesz "zgadywać", to wpierw zastanów się, bo palniesz głupotę.
                                "b) Ponieważ przeczy sama sobie" - no to rozszerz zagadnienie - ja już impactorowi to wyjaśniałem, co przyprawiło go o niezły ból dupy.

                                "c) Ponieważ wpisuje się w jej definicję i odwrotnie" - znowu bez sensu. Przykro mi, ale mitologia dotyczy innych kwestii niż fantastyka, w czym innym jest zakorzeniona i ma inne pochodzenie. Stąd mamy choćby prace typu "motywy mitologiczne w fantastyce".
                                Czy potężna baza literatury i publikacji to za mało, by ty, czy impactor wie lepiej, posługując się lakonicznymi stwierdzeniami?

                              • RogerVerbalKint RogerVerbalKint
                                ocena: 9
                                8 maj 19:38

                                A ja mam szczere pytanie - po jakiego c/hu/ja dajesz pożywkę wojującemu ateiście pseudointeligentowi ??? On w kólko będzie powtarzał swoje wyssane z palca frazesy i nigdy nie dojdziecie do konsensusu bo go po prostu nie ma - wierzysz podobnie jak ja - wierz !!! n nie wierzy i nie będzie - innych z zapałem będzie od tej wiary odciągał udowadniając im że są głupcami - Jego prawo !!! Jak w piosence Luxtorpedy NIE WIERZĘ NIE!!! NIE WIERZĘ!!!

                              • Kopromill Kopromill
                                8 maj 21:13

                                Niech ludzie patrzą na dyskusję i widzą, że bycie ateistą nie znaczy mądrzejszy. Czekam cały czas na ich odpowiedzi na postawione tezy, ale widać to dla nich za trudne.

                              • RogerVerbalKint RogerVerbalKint
                                ocena: 9
                                8 maj 21:35

                                I tak Cię w następnym poście ten "gadzi język" słodko igładko wyśmieje...Cała ta dyskusja nie ma żadnego sensu - ot po prostu są rzeczy których ludzki umysł nie jest w stanie ogarnąć....Ale jak Ci się chce kop się dalej z koniem...

                              • impactor impactor
                                ocena: 8
                                10 maj 12:26

                                >>>>> po jakiego c/hu/ja dajesz pożywkę wojującemu ateiście pseudointeligentowi ??? On w kólko będzie powtarzał swoje wyssane z palca frazesy

                                O, Roger! Długo Cię tu nie było.
                                Widzę, że zachowałeś poziom absurdu wypowiedzi z pierwszej części wątku.

                              • RogerVerbalKint RogerVerbalKint
                                ocena: 9
                                10 maj 19:59

                                jako mistrz celnej riposty odpowiem krótko SPIER/D/ALAJ !!! i trzymaj sie dalej kurczowo myśli że świat powstał sam z siebie a ludzkość to dalecy potomkowie ameby - trzymaj się się tej myśli również gdzy będziesz powoli zdychał - pomódl się w duchu (a raczej w samoświadomości) do Darwina i Dawkinsa

                              • impactor impactor
                                ocena: 8
                                10 maj 21:07

                                Jesteś solą tego wątku.

                              • RogerVerbalKint RogerVerbalKint
                                ocena: 9
                                10 maj 21:51

                                I z tego jestem dumny - poczekaj na swe ostatnie minuty - może wtedy sobie sól przypomnisz....

                              • RogerVerbalKint RogerVerbalKint
                                ocena: 9
                                10 maj 22:00

                                PS zapraszam na forum Cristiady tam Cię chyba jeszcze nie było ???

                              • JesusChrysler JesusChrysler
                                10 maj 23:26

                                Ponoć masz coś wspólnego z medycyną, już mówiłem że strach się bać, ale to implikuje chyba minimalną znajomość biologii, co powiesz http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC52649/

                              • JesusChrysler JesusChrysler
                                12 maj 11:17

                                I co, nic nie powiesz? Może o tym http://dx.doi.org/10.1371/currents.tol.574bcb0f133fe52835911...

                            • gejzermocy gejzermocy
                              8 maj 23:25

                              Pare? Prawie dwa tysiące postów! Zresztą żaden poważny naukowiec nie traci czasu na tematy religijne i dyskusja na ten temat to bardziej hobby na zabicie czasu niż próby przekonania kogokolwiek do swoich racji.

                              • Kopromill Kopromill
                                30 maj 0:06

                                "Zresztą żaden poważny naukowiec nie traci czasu na tematy religijne " - a więc taki Dawkins nie jest poważnym naukowcem? Miło, że ktoś się ze mną tu zgadza ;)
                                Lecz poważniej, tematy religijne są obiektem zainteresowań badaczy - mało to historyków, teologów, filozofów itp?

                                co do ilości postów - wciąż wałkowane jest to samo, w dodatku polegające na łapaniu się za słówka i kto zarzuci argumentami. Szczególnie, że założyciel wątku dyskutuje z osobami, z którymi ma szansę "wygrać", inaczej strzela focha i bije pianę.

                                Mnie bawi, że jak dotąd nie wyjaśnił kwestii poruszonych w swoim pierwszym poście wątku i nie wyjaśnij, czemu wg niego Biblia to fikcja i dlaczego wg niego mitologia = fantastyka.

                • kryszti kryszti
                  2 maj 15:18

                  Ateista agnostyk to sformułowanie które same sobie zaprzecza

                  • Andrewx51 Andrewx51
                    ocena: 8
                    5 maj 22:26

                    Sorry, ale niestety tutaj impactor ma racje. Agnostyk może być teistą, nonteistą lub ateistą. Agnostycyzm to pogląd głoszący niemożność poznania rzeczywistości co nie wyklucza wiary w to że wygląda ona tak a nie inaczej. Ateista agnostyk jest najrozsądniejszą postawą - nie wiem ale nie przyjmuje z dupy wziętych twierdzeń

  • jasiunr1 jasiunr1
    2 maj 1:59

    Słaby to jesteś ty

  • RogerVerbalKint RogerVerbalKint
    ocena: 9
    10 maj 22:03

    PS 3 - jak już zabraknie miejsca zapełninego przez kopromilóe i innych założysz wątek nr 3 "kontynuacja" i trzepniesz do tego gruchę ??? Sporo czasu spędzasz fabrykując kolejne obszerne posty - mnie by się nie chciało - wolę w skupieniu poczytać Biblię...

    • gejzermocy gejzermocy
      11 maj 13:48

      Przeczytanie Biblii w skupieniu skutkuje w wypadku rozgarniętych ludzi porzuceniem wiary.

  • WlodekGr WlodekGr
    14 maj 13:48

    Szanowny Impactorze,

    korzystają z Twego zaproszenia, pozwolę sobie kontynuować dyskusję w tym wątku, odpowiadając na pytanie "… na jakiej podstawie uważam wiarę w boga (dowolnie którego, lecz domyślam się, że Jahwe) za logicznie i racjonalnie uzasadnioną."

    Obaj, jak mniemam uważamy, iż "zgodność z logiką to podstawa dyskusji" - bez niej pisanie w tym wątku byłoby raczej przejawem czystej grafomani.

    Gdybym potrafił w sposób logicznie poprawny i racjonalny uzasadnić sens wiary w Boga, automatycznie zrobiłbym ze wszystkich ateistów kompletnych głupców - a przecież ateiści głupcami nie są.

    Na jakiś irracjonalizm jestem więc z góry skazany, chyba że przestanę wierzyć - a tego po prostu nie chcę.

    Jak sobie próbuję poradzić z tym problemem ?

    Próbuję sobie zbudować taką teorię/wizję Boga i Świata by była niesprzeczna z:
    1. Logiką
    2. Fizyka
    3. Historią/Archeologią

    etc
    oraz by była w miarę możliwości jak najbardziej zgodna Pismem Świętym a zawłaszcza z NT - to jest pewnie nieosiągalne w stopniu zadowalającym ze względu na zawarte sprzeczności i totalny brak spójności.

    Od razu przyznaję, obronić Księgi Rodzaju "interpretowanej wprost" nie potrafię i chyba nie ma na świecie takiego mądrali, który by tego dokonał. Nawet Kościół Katolicki "wije się" w interpretacjach, próbując "wyjść z twarzą" z tej pułapki.

    Jednym z trudniejszych zagadnień stworzenia takiej wizji, była próba odpowiedzi na pytanie:
    jak wytłumaczyć możliwość istnienia "wolnej woli danej człowiekowi przez Boga" z koncepcją "Boskiego zdeterminowania przyszłych losów świata" ? Jak dopuścić możliwość "czynienia cudów" bez łamania przez Boga podstawowych praw fizyki, które sam przecież ustalił (oczywiście z góry zakładam, że to Bóg stworzył Świat wraz z jego fizyką, którą dla uproszczenia uważam za matkę wszystkich nauk przyrodniczych) - w tej części bazuję na Zasadzie nieoznaczoności Heisenberga.

    Problemy takie jak istnienie duszy nieśmiertelnej czy pojecie śmierci etc uważam za drugorzędne w stosunku do problemu koncepcji Boga Wszechmogącego, aczkolwiek są to tematy bardzo ciekawe.

    Reasumując - nie mam najmniejszego zamiaru "budować dowodu istnienia Boga", próbuję jedynie zrobić dla NIEGO miejsce.


    Oczywiście natychmiast pojawia się pytanie: "Po co się wysilać - wystarczy NIE WIERZYĆ"- cóż może nie chcę "iść na łatwiznę" :).

    Na wstępie tyle.

    Pozdrawiam,
    Włodek.


    • impactor impactor
      ocena: 8
      14 maj 18:07


      Witaj Włodku,

      Dziękuję, że skorzystałeś z zaproszenia.

      Mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzać rozbicie Twojej wypowiedzi na poszczególne części i ustosunkowanie się do nich z osobna. Robię to po to, by omówić maksymalną liczbę poruszanych aspektów, zachowując jednocześnie przejrzystość wypowiedzi.


      >>>>> Obaj, jak mniemam uważamy, iż "zgodność z logiką to podstawa dyskusji"

      Jak najbardziej.


      >>>>> - bez niej pisanie w tym wątku byłoby raczej przejawem czystej grafomani.

      Lub – częściej – ignorancji, albo po prostu głupoty.




      >>>>> Gdybym potrafił w sposób logicznie poprawny i racjonalny uzasadnić sens wiary w Boga, automatycznie zrobiłbym ze wszystkich ateistów kompletnych głupców - a przecież ateiści głupcami nie są.

      Pozwolę się sobie nie zgodzić. Głupcy są wszędzie i żadna grupa nie jest od nich wolna. By nie szukać daleko, wystarczy spojrzeć na wypowiedzi ateisty 'kryszti' sprzed niespełna 2 tygodni.

      Ateizm nie zabezpiecza przed byciem głupcem bardziej, niż brak wiary w różowe słonie. W chwili, kiedy zaczynamy uważać się za nieomylnych, stajemy się najbardziej podatni na głupotę.




      >>>>> Na jakiś irracjonalizm jestem więc z góry skazany, chyba że przestanę wierzyć

      Hmmm. Zakładasz więc, że jakaś doza irracjonalizmu jest konieczna do wiary. W takim przypadku jak możesz zbudować logicznie spójny argument za zasadnością wierzenia w prawdziwość boga?





      >>>>>- a tego po prostu nie chcę.

      Jeżeli jedynym powodem skłaniającym Cię do uznania wiary w boga za prawdę lub prawdopodobnie prawdę jest „bo tak chcę”, to wystawiasz się na bardzo poważne niebezpieczeństwo - Confirmation Bias (po polsku być może jest to Wypaczenie Potwierdzające). Jest to mechanizm, który sprawia, że ludzie faworyzują informacje lub wnioski, które zgadzają się z ich wierzeniami, lub hipotezami.

      Tymczasem dążenie do prawdy wymaga od nas podążania z wnioskami tam, gdzie wiodą nas dowody (materialne, lub logiczne), niezależnie od tego, czy nam się owe wnioski podobają, czy nie.

      Przyjęcie jakiegoś wniosku za prawdziwy, poprzez zignorowanie lub przeskoczenie jakiegoś stopnia w logicznym, racjonalnym ciągu rozumowania, jest błędem zawsze i wszędzie. Wniosek taki nie może więc zostać przyjęty za właściwy, bądź uzasadniony.

      Obawiam się, że w ten sposób popełniasz błąd logiczny zwany Błędem Osobistych Preferencji – przyjmujesz wniosek za prawdziwy dlatego, że przypada Ci on do gustu.




      >>>>> Próbuję sobie zbudować taką teorię/wizję Boga i Świata by była niesprzeczna z: Logiką, Fizyka, Historią/Archeologią etc, oraz by była w miarę możliwości jak najbardziej zgodna Pismem Świętym a zawłaszcza z NT - to jest pewnie nieosiągalne w stopniu zadowalającym ze względu na zawarte sprzeczności i totalny brak spójności.

      Popełniasz więc w ten sposób błąd logiczny zwany „Wybierz/Odrzuć”.
      Budujesz swoją wizję boga na podstawie własnych autorytarnych preferencji, wybierając elementy religii, które Ci pasują, i odrzucając te, które Ci nie pasują.
      Problem polega jednak na tym, że np. w wypadku Jahwe pierwotnym, i w zasadzie jedynym źródłem informacji o nim (jako o bogu) jest Biblia. Nie masz podstaw uznać jednych elementów biblii za prawdziwe, podczas gdy inne uznajesz za nieprawdziwe, bez odwoływania się do źródeł pozareligijnych, jak np. nauka.

      Używając do tego nauki, sprowadzasz swojego boga do teologicznej karykatury zwanej „god of the gaps”, czyli boga istniejącego tylko w coraz to bardziej kurczących się białych plamach niewyjaśnionych jeszcze przez naukę, i dziesiątkowanych w liczbie i powierzchni z każdą dekadą rozwoju ludzkości.

      Dochodzimy więc do trzech rodzajów twierdzeń wysuwanych przez Blblię:
      1 – kluczowych, o których wiemy, że są nieprawdą (np. stworzenie świata, potop, niewola Egipska, spis powszechny itp)
      2 - nieistotnych, o których wiemy, że są prawdą (np. istnienie miasta Jeruzalem)
      3 – kluczowych, których nie mamy możliwości zweryfikowania (np. bóg istnieje, bóg dał nam 10 przykazań, Jezus był mesjaszem)

      Bilans zasadności wiary przedstawia się więc w ten sposób:
      -1 (za kluczowe nieprawdy)
      0 (za nieistotne prawdy)
      0 (za kluczowe niesprawdzalne twierdzenia)

      = -1

      A więc nie tylko przyjmowanie Biblii za prawdę jest nieuzasadnione, lecz nawet pozycja neutralna jest nieuzasadniona, a przyjmowanie jej za nieprawdę jest uzasadnione.


      Domyślam się również, że jednocześnie w ten sposób zadajesz kłam jednej z podstaw wiary – że moralność pochodzi od boga. Ponieważ to Ty decydujesz które uczynki boga z Biblii są wystarczająco moralne by można je przyjąć za prawdziwe, a inne za niedostatecznie moralne, uznając je więc albo za przekłamanie tekstu, albo metaforę, albo nieznany kontekst, w którym owe potworności byłyby usprawiedliwione.




      >>>>> Reasumując - nie mam najmniejszego zamiaru "budować dowodu istnienia Boga", próbuję jedynie zrobić dla NIEGO miejsce.

      Problem polega na tym, że bez podstaw pozwalających przyjąc jego istnienie za „prawdę”, lub chociażby „prawdopodobnie prawdę” owo 'robienie dla niego miejsca' jest równie mocno uzasadnione, co robienie miejsca dla 1001 innych równie (nie)uzasadnionych konceptów, jak np. św. Mikołaj, 7 krasnoludków, stworzenie świata przez draże M&Ms, czy wróżki ogrodowe spełniające 7 życzeń.




      >>>>> Oczywiście natychmiast pojawia się pytanie: "Po co się wysilać - wystarczy NIE WIERZYĆ"- cóż może nie chcę "iść na łatwiznę" :).

      Dla mnie łatwizną jest właśnie owa wiara. Ponieważ brak nam odwagi podążyć za logicznymi wnioskami tam, gdzie nas prowadzą, wolimy pozostać w ciepłych objęciach naszego kochającego ojca, nigdy tak naprawdę nie dorastając. Tak jak Dziewczynka z Zapałkami.

      Niestety, ciepło bezpodstawnych wierzeń nie ochroniło jej przed zamarznięciem na śmierć, tak jak zamykanie oczu i wierzenie w bycie niewidzialnym nie chroni dzieci przed byciem znalezionym przez rodziców.

      Dlatego właśnie nieuzasadnione wierzenia uważam nie tylko za niewłaściwe, ale i potencjalnie niebezpieczne zarówno dla osób je utrzymujących (ich sprawa), jak i ich otoczenia (moja sprawa).


      Pozdrawiam serdecznie,
      I.

      • WlodekGr WlodekGr
        14 maj 20:07

        Szanowny Impactorze,

        na wstępie ustalmy może, że jeżeli na jakiś fragment tekstu nie odpowiem, to możesz założyć, że się z tym zgadzam prawie całkowicie. Pomoże nam to minimalizować ilość zbędnych cytatów. Dodatkowo proponuję wprowadzić numerację większych fragmentów - może będzie przydatna.

        -----------------------------
        1.
        >>>>> Gdybym potrafił w sposób logicznie poprawny i racjonalny uzasadnić sens wiary w Boga, automatycznie zrobiłbym ze wszystkich ateistów kompletnych głupców - a przecież ateiści głupcami nie są.

        Wybacz proszę mój skrót myślowy, ale z doświadczenia znacząca większość ateistów z którymi dyskutowałem to byli ludzi inteligentni, o wysokiej kulturze. Pozostała cześć okazywała się najczęściej walczącymi anty-teistami, a z nimi polemizować w zasadzie nie sposób.

        >>> Ateizm nie zabezpiecza przed byciem głupcem bardziej, niż brak wiary w różowe słonie. - ateizm będąc NICZYM :) oczywiście ochronić przed głupotą nie może, jednak (zwłaszcza w katolickim kraju) stanowił rodzaj statystycznego filtru przez który przechodziło więcej "jednostek myślących" niż bezmyślnych owieczek.

        Stąd pewnie pojawia się w mym umyśle asocjacja ateista=myślący. Skoro jednak Ty twierdzisz, że nieuzasadniona to będę musiał to przemyśleć w wolnym czasie :)

        -------------------
        2.
        >>> Hmmm. Zakładasz więc, że jakaś doza irracjonalizmu jest konieczna do wiary. W takim przypadku jak możesz zbudować logicznie spójny argument za zasadnością wierzenia w prawdziwość boga?


        Cóż, gdyby sprawa wiary była czysto binarna, to byłbym zmuszony przyznać Ci racje bez dalszej zbędnej dyskusji. Moim zdaniem sam akt wiary jest zjawiskiem o widmie ciągłym, z cała gamą wartości pośrednich. Z stąd takie pojęcia jak "słaba wiara" czy "mocne przekonanie o…".
        Ponadto jest na świecie wiele niewytłumaczalnych zjawisk które łatwo uzasadnić istnieniem czegoś ponad…
        Przykłady można mnożyć, od prostych i zalatujących zabobonem, do naprawdę dość frapujących. Bardzo łatwo wszystkie te zjawiska po prostu zignorować, ale czy rozsądnym by było przejście nad nimi bez chwili refleksji czy pytania : "a może coś w tym jednak jest?".
        Telepatia, telekineza, lewitacja, duchy, opętania, cudowne uzdrowienia, UFO etc - może jednak coś w tym jest ? :)

        ------------
        3.
        Co do Confirmation Bias (ja wolę nazywać to Wyparciem Potwierdzającym) - to realna pułapka i wymaga od nas nieustannej czujności. Zresztą jesteśmy na nie narażeni chyba zawsze, gdy tylko dokonujemy "wyborów" w ramach dowolnych hipotez czy badań. Przekonanie do raz obranej drogi pcha nas dalej tym mocniej im bardziej jesteśmy przekonani do jej słuszności - bywa że budzimy się na manowcach z obłędem w oczach.


        >>>> Przyjęcie jakiegoś wniosku za prawdziwy, poprzez zignorowanie lub przeskoczenie jakiegoś stopnia w logicznym, racjonalnym ciągu rozumowania, jest błędem zawsze i wszędzie. Wniosek taki nie może więc zostać przyjęty za właściwy, bądź uzasadniony.
        - Dlatego należy zachować ostrożność i obiektywne podejście (w miarę własnych możliwości)

        >>>> Obawiam się, że w ten sposób popełniasz błąd logiczny zwany Błędem Osobistych Preferencji – przyjmujesz wniosek za prawdziwy dlatego, że przypada Ci on do gustu.
        - Tego błędu wbrew pozorom (pewnie krzykniesz - o zgrozo) tak bardzo się nie obawiam. Powód jest prosty - moim celem na pewno nie jest auto-oszustwo, bo była by to oznaka chyba skrajnej głupoty - celem jest być jak najbliżej prawdy.
        Ale…
        By dojść do prawdy warto jej szukać nawet tam, gdzie inni ludzie arbitralnie ogłaszają iż "nic tam nie ma". Weryfikacja hipotez to chyba najpiękniejsze, a jednocześnie najpotężniejsze narzędzie jakie mamy - musimy jedynie umiejętnie je stosować. Dlatego mam nadzieję, że ostatnią rzeczą którą się posłużę w procesie weryfikacji będzie "mój gust" :)

        Przyświeca mi motto "SZUKAJĄC BOGA NIE PRÓBUJ GO KREOWAĆ"

        -------------
        4.
        >>>> Popełniasz więc w ten sposób błąd logiczny zwany „Wybierz/Odrzuć”.
        Budujesz swoją wizję boga na podstawie własnych autorytarnych preferencji, wybierając elementy religii, które Ci pasują, i odrzucając te, które Ci nie pasują.

        - pisząc dość skrótowo i trochę chaotycznie, jestem odpowiedzialny za mylny odbiór, dlatego muszę tu podkreślić pewne ważne elementy. Budując Wizję Boga nie mam prawa NIGDY i NIGDZIE ignorować niezgodności z LOGIKĄ lub FIZYKĄ !
        Całkiem świadomie nie umieściłem na tej liście nauk takich jak np archeologia. Powód ? - o logice nie muszę chyba nic pisać, fizyka - nauka jak żadna inna wymagająca 100% zgodności teorii z doświadczeniem, a w przypadku braku tej zgodności przewagę ma bezwzględnie obserwacja/doświadczenie zaś teoria musi być poprawiona. NIGDY ODWROTNIE - choć bywa że zaślepieni naukowcy o tym zapominają.
        Tak więc to nie możesz mi zarzucić autorytarnych preferencji.

        A dlaczego inaczej traktuję pozostałe nauki? - wbrew pozorom tak nie jest. Pozorna różnica bierze się stąd że obiekty obserwacji fizycznych są najczęściej ogólnie dostępne, badane zjawiska są powszechne i powtarzalne, pomiary praktycznie pozbawione subiektywizmu odczytu ludzkiego (pomiary cyfrowe), jednym słowem otrzymane "dowody" są praktycznie pewne i bez dyskusyjne (co prawda obserwacje kosmologiczne już tak jednoznaczne nie są gdyż obserwujemy tylko jeden obiekt jakim jest nasz wszechświat). Dowody historyczno/archeologiczne już tak jednoznaczne nie są - choćby ze względu na często jednostkowość badanych artefaktów, stosunkowo duży błąd datowania etc.
        Nie oznacza to wcale że takie dowody autorytarnie odrzucam - ja po prostu traktuję je z większym marginesem niepewności.

        Ostatnią sprawą jest zagadnienie podejścia do Biblii - tu rzeczywiście masz rację - mam zamiar "wybierać" pewne elementy, lub interpretować wg własnych potrzeb, ale starając się zachować maksymalny obiektywizm.
        Ale to jest już temat na osobne omówienie jeżeli będziesz sobie tego życzył.

        ------------
        5.
        >>> Problem polega jednak na tym, że np. w wypadku Jahwe pierwotnym, i w zasadzie jedynym źródłem informacji o nim (jako o bogu) jest Biblia.
        - to że szukam Boga Jedynego nie oznacza że jest nim JAHWE - zresztą jak ładnie to opisałeś w innym wpisie, to nie Żydzi wynaleźli Boga Jedynego. A ponieważ istnieją inne przesłanki na dowód tej tezy, to nie mam powodu się z Tobą nie zgadzać.

        >>> Nie masz podstaw uznać jednych elementów biblii za prawdziwe, podczas gdy inne uznajesz za nieprawdziwe, bez odwoływania się do źródeł pozareligijnych, jak np. nauka.
        - to się z Tobą zgadzam w całej rozciągłości - z małą uwagą - pozostałe źródła pozareligijne nie są i nigdy już nie będą kompletne z powodu upływu czasu. Między innymi dlatego wolę "źródła fizyczne" - powtarzalne i w zasadzie trwałe.

        ----------------
        6.
        >>>> Używając do tego nauki, sprowadzasz swojego boga do teologicznej karykatury zwanej „god of the gaps”, czyli boga istniejącego tylko w coraz to bardziej kurczących się białych plamach niewyjaśnionych jeszcze przez naukę, i dziesiątkowanych w liczbie i powierzchni z każdą dekadą rozwoju ludzkości.
        - a tu się z Tobą Szanowny Impactorze CAŁKOWICIE NIE ZGADZAM ! - (bez urazy)
        W brew pozorom, białych plam przybywa wraz z rozwojem nauki i to jest PIĘKNE. Mam nadzieję, że ludzkość nigdy nie odkryje wszystkiego, bo wtedy świat stałby się miejscem nudnym nie do zniesienia.

        ----------------------
        Przepraszam muszę na chwilę przerwać, dlatego wysyłam tylko pierwszą cześć. Na resztę odpowiem jak tylko będę mógł.

        Pozdrawiam serdecznie,
        Włodek.

        • WlodekGr WlodekGr
          14 maj 20:49

          Kontynuacja części pierwszej.

          ---------------
          7.
          >>>> Dochodzimy więc do trzech rodzajów twierdzeń wysuwanych przez Biblię:
          1 – kluczowych, o których wiemy, że są nieprawdą (np. stworzenie świata, potop, niewola Egipska, spis powszechny itp)
          2 - nieistotnych, o których wiemy, że są prawdą (np. istnienie miasta Jeruzalem)
          3 – kluczowych, których nie mamy możliwości zweryfikowania (np. bóg istnieje, bóg dał nam 10 przykazań, Jezus był mesjaszem)
          - to pozwolę sobie mieć pewne uwagi:
          ad 1. stworzenie świata - temat na osobny wątek - nie do końca zasługuje na okr. kluczowa nieprawda
          potop - nie do końca jestem przekonany że czegoś takiego nigdy nie było - znów temat do dyskusji
          niewola Egipska - czy dałbyś głowę że to bzdura ? - bo ja nie.
          spis powszechny - darzę Rzymian wielką estymą i ufam że nie przegapili by tak ważnego wydarzenia w prowincji.
          ad 2 i 3 - zgoda

          ----------------
          8.
          >>> Bilans zasadności wiary przedstawia się więc w ten sposób…

          - Co do bilansu zasadności wiary, ja nazwałbym to bilansem istotności zawartych w niej treści. Ponadto myślę że niezbyt obiektywnie pominąłeś treści zawarte w NT, jak choćby nauki Chrystusa. Czy naprawdę nie zasługują nawet na +0.5 ? ;)
          Może jednak spróbujesz wykrzesać choć odrobinę obiektywizmu, w tak tak trudnej do obiektywnej oceny sprawie jak nauki Chrystusa.

          ---------------
          9.
          >>>> Domyślam się również, że jednocześnie w ten sposób zadajesz kłam jednej z podstaw wiary – że moralność pochodzi od boga.
          - jeżeli założę że świat i człowiek został stworzony przez Boga, to doprawdy nie mam innego wyjścia i muszę potwierdzić
          że "moralność to dar od Boga" - sorry logika jest czasami bezlitosna, a ja nie mogę być niekonsekwentny, gdyż popełniając błąd braku konsekwencji podkładam się, a wtedy Ty rozłożysz mnie na łopatki w kliku celnych zdaniach :)

          -------------------
          10.
          >>>> Ponieważ to Ty decydujesz które uczynki boga z Biblii są wystarczająco moralne by można je przyjąć za prawdziwe, a inne za niedostatecznie moralne, uznając je więc albo za przekłamanie tekstu, albo metaforę, albo nieznany kontekst, w którym owe potworności byłyby usprawiedliwione.
          - tak nie będę Cię oszukiwał - mam zamiar dobierać fakty z Biblii tak by stworzyć jednolity i spójny obraz Boga, ale postaram się to uczynić by celem była wewnętrzna spójność, uwzględniając w miarę moich skromnych możliwość przypisanie odpowiednich "wag statystycznych" do wybranych tekstów.
          Nie zaprzeczysz chyba że Biblię spisali ludzie - omylni, tendencyjni, posiadający własne przekonania, a czasami targani pokusą osiągnięcia partykularnych celów - takie zapisy nigdy nie mogą mieć mocy dowodowej porównywalnej np z
          E = m c^2

          --------------------
          11.
          >>> Dla mnie łatwizną jest właśnie owa wiara. Ponieważ brak nam odwagi podążyć za logicznymi wnioskami tam, gdzie nas prowadzą, wolimy pozostać w ciepłych objęciach naszego kochającego ojca, nigdy tak naprawdę nie dorastając.
          - tu brak zgody.
          Mam jak najbardziej odwagę i nieopisaną wprost chęć poznania prawdy (Ty pewnie też). problemem jest tylko to by pochopnie nie pójść na łatwiznę i przyjąć najbardziej oczywiste pozornie proste i łatwe drogi dojścia do prawdy.
          Uważam, że przede wszystkim jestem zobowiązany zachować najdalej posunięty obiektywizm i jak najszersze spojrzenie na problem, w pełnym jego kontekście. Wyrwany, a często niepełny ogląd sprawy może prowadzić na manowce.

          --------------------------
          Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłem. Za chaos wypowiedzi z góry przepraszam - pisałem "na gorąco" :)

          Pozdrawiam,
          Włodek.

        • impactor impactor
          ocena: 8
          14 maj 23:41

          1. >>>>> Stąd pewnie pojawia się w mym umyśle asocjacja ateista=myślący. Skoro jednak Ty twierdzisz, że nieuzasadniona to będę musiał to przemyśleć w wolnym czasie :)

          Ateista ateiście nierówny. Twoje przekonanie jest jednak prawie zawsze prawdziwe w wypadku np. ateistów - sekularnych humanistów i sceptyków.

          -------------------

          2. >>>>> Ponadto jest na świecie wiele niewytłumaczalnych zjawisk które łatwo uzasadnić istnieniem czegoś ponad…
          Przykłady można mnożyć, od prostych i zalatujących zabobonem, do naprawdę dość frapujących. Bardzo łatwo wszystkie te zjawiska po prostu zignorować, ale czy rozsądnym by było przejście nad nimi bez chwili refleksji czy pytania : "a może coś w tym jednak jest?".

          (Tutaj już dochodzimy do sceptycyzmu, którego ateizm jest tylko jednym z licznych konsekwencji. W ogóle uważam sceptycyzm za jedną z najważniejszych, najbardziej szczytnych cech człowieka.)

          W każdym razie tutaj popełniłeś błąd logiczny zwany Argumentem z Niewiedzy/Ignorancji.
          Ponieważ nie wiemy (jeszcze), jak coś wytłumaczyć – dlatego przyporządkujemy tą przyczynę czemuś nadnaturalnemu, lub wprost - bogowi.


          >>>>> Telepatia, telekineza, lewitacja, duchy, opętania, cudowne uzdrowienia, UFO etc - może jednak coś w tym jest ? :)

          Oczywiście, że może coś w tym jest.
          Tyle tylko, że nie mamy podstaw sądzić, że którykolwiek z powyżej wymienionych fenomenów w ogóle kiedykolwiek miała miejsce. Nie istnieją żadne wiarygodne źródła opisujące ich występowanie, a wszelkie weryfikowalne źródła zostały zweryfikowane jako nieprawdziwe.

          Ale w tym momencie dyskusja rozwleka nam się na cały obszar sceptycyzmu, a nie samego ateizmu. Proponuję więc zostawić takie tematy na boku, bo nie mamy całego życia na rozpisywanie się o wszystkim.

          -------------------

          3. >>>>> By dojść do prawdy warto jej szukać nawet tam, gdzie inni ludzie arbitralnie ogłaszają iż "nic tam nie ma". Weryfikacja hipotez to chyba najpiękniejsze, a jednocześnie najpotężniejsze narzędzie jakie mamy - musimy jedynie umiejętnie je stosować. Dlatego mam nadzieję, że ostatnią rzeczą którą się posłużę w procesie weryfikacji będzie "mój gust" :)

          Jasne. Tylko że jeżeli po weryfikacji okazuje się, że owa hipoteza jest albo fałszywa, albo bezwnioskowa, to nie należy jej przyjmować za prawdziwą.

          >>>>> Przyświeca mi motto "SZUKAJĄC BOGA NIE PRÓBUJ GO KREOWAĆ"

          Przykro mi to powiedzieć, ale wszystko co napisałeś na temat swojej wiary jest wręcz doskonałym zaprzeczeniem tego motta.


          -------------
          4. >>>>> Tak więc to nie możesz mi zarzucić autorytarnych preferencji.

          Obawiam się, że jednak mogę. I to już w założeniu.
          Żadna z nauk, na które się powołujesz, nie zdradza nawet krzty potrzeby istnienia boga. Ty natomiast zakładasz taką potrzebę z góry, i do tej tezy próbujesz dobierać elementy religijne, które się z nią zgadzają, i odrzucając te, które się z nią nie zgadzają.

          Zaczynasz swoją drogę w ten sposób:
          1. Bóg istnieje
          2. Bóg musi być zgodny z naukami.
          3. Znajdźmy elementy religii, które się nie kloca z nauką.

          To jest właśnie wypaczenie na skutek błędu osobistych preferencji, za którym podąża błąd Wybierz/Odrzuć.
          Wychodzisz z założenia, że istnieje, a potem szukasz potwierdzających to dowodów. Tymczasem powinieneś egzaminować rzeczywistość i wysunąć hipotezę o jego istnieniu tylko i wyłącznie wtedy, kiedy będziesz miał ku temu uzasadnioną podstawę.


          >>>>> Ostatnią sprawą jest zagadnienie podejścia do Biblii - tu rzeczywiście masz rację - mam zamiar "wybierać" pewne elementy, lub interpretować wg własnych potrzeb, ale starając się zachować maksymalny obiektywizm.

          To jest nic innego, jak oksymoron.

          ----------------
          6. >>>>> W brew pozorom, białych plam przybywa wraz z rozwojem nauki i to jest PIĘKNE. Mam nadzieję, że ludzkość nigdy nie odkryje wszystkiego, bo wtedy świat stałby się miejscem nudnym nie do zniesienia.

          Oczywiście masz rację z bezwzględnego punktu widzenia – im więcej dziedzin odkrywamy, tym więcej nie wiemy.
          Jednak jeżeli ograniczymy się do pytań istniejących w umysłach ludzkich w chwili tworzenia religii dającej na nie odpowiedzi z boskim komponentem, to nauka odpowiedziała już na ich bardzo wiele, nigdzie nie znajdując śladu boga. Natomiast pytania, na które nauka jeszcze nie odpowiedziała, są coraz mniej i mniej liczne.

          ---------------
          7. >>>>> ad 1. stworzenie świata - temat na osobny wątek - nie do końca zasługuje na okr. kluczowa nieprawda

          Chcesz powiedzieć, że stworzenie świata w ciągu 7 dni, stworzenie zwierząt po człowieku, stworzenie roślin przed słońcem, dnia przed słońcem, Ziemi przed gwiazdami i słońcem itd., itp., nie jest stekiem bzdur?




          >>>>> niewola Egipska - czy dałbyś głowę że to bzdura ? - bo ja nie. spis powszechny...

          Nie ma żadnych podstaw sądzić, że ona miała miejsce. A już zupełnie nielogiczne jest samo wyjście z Egiptu oraz wszystkie wydarzenia temu towarzyszące. Ani słowa w źródłach egipskich, ani ludów z nimi sąsiadujących. Jeżeli miałbym dawać głowę na jedną lub drugą ewentualność, to bez wątpienia wybrałbym tą właśnie.

          Zerknij na pierwsze strony pierwszej części tego wątku – tam rozpisałem się na temat historyczności Jezusa, m.in. owym spisie.


          ----------------

          8. >>>>> Ponadto myślę że niezbyt obiektywnie pominąłeś treści zawarte w NT, jak choćby nauki Chrystusa. Czy naprawdę nie zasługują nawet na +0.5 ? ;)
          Może jednak spróbujesz wykrzesać choć odrobinę obiektywizmu, w tak tak trudnej do obiektywnej oceny sprawie jak nauki Chrystusa.

          Chodzi Ci o opowiadane przez niego banały powtarzane przez przeróżne nurty religijne i filozoficzne od tysiącleci (chociażby buddyzm), czy też szereg szkodliwych i antyludzkich nauk wymienionych przeze mnie na stronie 5. tego wątku?

          Mówimy tutaj o zasadności Jahwe, ale skoro chcesz mieszać do tego i Jezusa, to NT zasługuje na solidne -0.5.

          -------------------
          10. >>>>> tak nie będę Cię oszukiwał - mam zamiar dobierać fakty z Biblii tak by stworzyć jednolity i spójny obraz Boga, ale postaram się to uczynić by celem była wewnętrzna spójność, uwzględniając w miarę moich skromnych możliwość przypisanie odpowiednich "wag statystycznych" do wybranych tekstów.
          Nie zaprzeczysz chyba że Biblię spisali ludzie - omylni, tendencyjni, posiadający własne przekonania, a czasami targani pokusą osiągnięcia partykularnych celów - takie zapisy nigdy nie mogą mieć mocy dowodowej porównywalnej np z
          E = m c^2





          1. Opierasz się bezpodstawnie na źródłach, o których nie masz podstaw sądzić, że są prawdą.
          2. Z tych źródeł bezpodstawnie wybierasz sobie fragmenty, które Ci się podobają.

          Tworzysz więc bezpodstawnie swojego boga, opierając się na bezpodstawnych tekstach.
          W dodatku sam przyznajesz, że owe teksty są niewiarygodne...

          Popełniasz jeden logiczny błąd za drugim, w ten sposób budując dwupoziomową bezpodstawność, a na końcu doprawiłeś ją hipokryzją.

          Przykro mi, ale inaczej nie potrafię tego nazwać.


          --------------------
          11. >>>>> Uważam, że przede wszystkim jestem zobowiązany zachować najdalej posunięty obiektywizm i jak najszersze spojrzenie na problem, w pełnym jego kontekście.

          Zgadzam się, że jesteś do tego zobowiązany. Tak jak i ktokolwiek dążący do prawdy. Jednak na podstawie tego, co tutaj napisałeś, jesteś według mnie od tego ideału jak najdalszy.


          Mam nadzieję, że Cię nie uraziłem. W swojej krytyce odnoszę się do Twoich argumentów, nie do Ciebie osobiście.

          Pozdrawiam,
          I.

          • WlodekGr WlodekGr
            15 maj 11:01

            Szanowny Impactorze,

            ----------------------
            2. Napisałem cyt "…które łatwo uzasadnić istnieniem czegoś ponad", ale nie napisałem że uzasadniam. Chodziło mi raczej o wskazanie istnienia zjawisk nazwijmy to dziwnych, by nie używać słów nadprzyrodzonych/niewytłumaczalnych/cudów etc. Sceptycyzm - jest bardzo użyteczny, ale w nadmiarze grozi zatrzymaniem rozwoju - wszak do każdej "nowości" można podejść sceptycznie.

            >>> Ponieważ nie wiemy (jeszcze), jak coś wytłumaczyć – dlatego przyporządkujemy tą przyczynę czemuś nadnaturalnemu, lub wprost - bogowi.

            Jeżeli przyjmiemy że Bóg istnieje i to On stworzył Świat, to jest chyba truizmem przypisywanie wszystkich przyczyn jednej praprzyczynie od której pośrednio pochodzą, ale takie podejście niczego nie wnosi. Dlatego wolę szukać przyczyn i zależności bezpośrednich bez konieczności odwoływania się od Boga. Chodziło mi raczej zbudowanie takiej konstrukcji Świata, która takie dziwne zjawisko tłumaczy w sposób naturalny bez konieczności bezpośrednich boskich interwencji.
            Ale tu wybiegam za bardzo w przyszłość.

            Ty jak widzę jesteś prawie absolutnie pewien nie istnienia takich zjawisk, czujnie ujmując to w bezpiecznym stwierdzeniu:
            "…że nie mamy podstaw sądzić, że którykolwiek z powyżej wymienionych fenomenów w ogóle kiedykolwiek miała miejsce."

            Oczywiście fakt wywalenia kilku milionów dolarów (chyba przez CIA) na badania nad zjawiskiem telepatii, jest mało istotny i świadczy tylko o totalnej głupocie agencji. Inne badania nad rożnymi zjawiskami typu para-coś-tam, to oczywiście też żadna przesłanka. Krótko mówiąc - żadnych zjawisk niezbadanych niema, nie było i nie będzie - czy tak?

            >>>> Ale w tym momencie dyskusja rozwleka nam się na cały obszar sceptycyzmu, a nie samego ateizmu. Proponuję więc zostawić
            >>>> takie tematy na boku, bo nie mamy całego życia na rozpisywanie się o wszystkim.
            No cóż, poruszanie wszystkich zagadnień z dziadziny para-normalnych to oczywiście przesada, ale jeden przykładowy chciałbym poruszyć.
            Czy nie dziwi Cię zjawisko pewnej symbiozy środowisk kościelnych i ateistów w kwestii "istnienia świata astralnego, czy okultyzmu"? Kościół, odgania, straszy, grozi - tych spraw "tykać nie wolno i kropka". I o dziwo tysiące antyklerykałów węszą zawzięcie szukając może choćby najmniejszego przejawy pedofilii w kościele, w tej jednak sprawie milczą jak zaklęci. No cóż, o ile stanowisko kościoła mogę zrozumieć, to drugą stronę podejrzewam o tendencyjne uciekanie z tematu z powodu potencjalnych konsekwencji poznania choćby najmniejszej przesłanki potwierdzającej istnienie "świata astralnego". Wygląda na ta że "status quo" jest na rękę obu stronom.

            -------------------------
            3.
            >>> Jasne. Tylko że jeżeli po weryfikacji okazuje się, że owa hipoteza jest albo fałszywa, albo bezwnioskowa, to nie należy jej przyjmować za prawdziwą.

            - wyjaśnij mi proszę, ale bez złośliwości na jakiej podstawie sądzisz, że mam zamiar przyjąć jako prawdziwą hipotezę, która po weryfikacji okazała się fałszywa ? - przecież pisałem wyraźnie, że uważałbym to za bezsensowne samooszukiwanie.


            >>> Przykro mi to powiedzieć, ale wszystko co napisałeś na temat swojej wiary jest wręcz doskonałym zaprzeczeniem tego motta.
            a. Wiara to wiara że istnieje, a nie próba kreacji.
            b. Tu na potrzeby dyskusji staram Ci się przestawić próbę wirtualnej/hipotetycznej kreacji wizji Boga z dopasowaniem go do aktualnego stanu posiadanej wiedzy. Z czystej ciekawości "jak musiałby być zbudowany" by najbardziej pasował. Po tej czysto teoretycznej próbie chciałbym się dowiedzieć czy jest w ogóle możliwe zbudowanie takiego bytu, ale tak by nie był wewnętrznie sprzeczny. Być może jest to nie możliwe i taka sprzeczność jest wbudowana strukturę rzeczywistości - tego nie wiem.

            W słowach "…NIE PRÓBUJ GO KREOWAĆ" miałem na myśli proces tworzenia nowego/dodatkowego boga, kompletnie oderwanego od Boga z Biblii. Chodziło mi raczej o takie dozwolone "modyfikacje" istniejącego by pozbyć się zawartych sprzeczności. Oczywiście bez problemu można sobie wymyślać koncepcję Latającego Potwora Spaghetti i to całkiem spójną, ale to mnie nie interesuje.

            ------------------------------
            4.
            >>> Żadna z nauk, na które się powołujesz, nie zdradza nawet krzty potrzeby istnienia boga.
            - Prawda, tylko co to ma do rzeczy? Problem byłby wtedy, gdyby nauki przyrodnicze wykluczały możliwość istnienia Boga, a to nie jest tożsame.

            >>> Ty natomiast zakładasz taką potrzebę z góry, i do tej tezy próbujesz dobierać elementy religijne, które się z nią zgadzają, i odrzucając te, które się z nią nie zgadzają.
            - tu w zasadzie pełna zgoda, dodam nawet że nie tylko odrzucać, ale "delikatnie" poprawiać.

            >>> Zaczynasz swoją drogę w ten sposób:
            >>> 1. Bóg istnieje
            >>> 2. Bóg musi być zgodny z naukami.
            >>> 3. Znajdźmy elementy religii, które się nie kloca z nauką.
            >>> To jest właśnie wypaczenie na skutek błędu osobistych preferencji, za którym podąża błąd Wybierz/Odrzuć.
            - z ostatnim zdaniem całkowicie się nie zgadzam, gdyż pkt 1,2,3 nie zawiera żadnych osobistych preferencji. Nie mam najmniejszego zamiaru odrzucać zdania które mnie nie pasuje, tylko odrzucać zdania które powodują sprzeczność, bez względu na to czy treść jest mi mila czy nie miła. Teoretycznie takie filtrowanie mógłby zrobić bezosobowy komputer, gdyby ktoś potrafił napisać do tego odpowiedni algorytm.

            >>> Tymczasem powinieneś egzaminować rzeczywistość i wysunąć hipotezę o jego istnieniu tylko i wyłącznie wtedy, kiedy będziesz miał ku temu uzasadnioną podstawę.
            - rzeczywistość jest taka jaka jest i pod żadnym pozorem nie wolno mi na niej wykonywać jakichkolwiek modyfikacji, selekcji czy weryfikacji. Obserwowana rzeczywistość jest narzędziem weryfikacji, a nie obiektem weryfikowanym. Mam na myśli rzeczywistość fizyczną w sensie obserwowalnych zjawisk niezależną od człowieka. Biblia została napisana przez człowieka i takiej weryfikacji poddana być może i powinna.

            >>> …mam zamiar "wybierać" pewne elementy, lub interpretować wg własnych potrzeb, ale starając się zachować maksymalny obiektywizm.
            - twierdzisz że to oksymoron - było by tak gdybym dokonywał selekcji tak, by otrzymać jeden konkretny mnie pasujący wynik. Ja jednak chcę selekcji pozornie ślepej (rodzaj metody prób i błędów) ale takiej by wynik był logicznie niesprzeczny, a nie konkretnie wybrany. Ja nie mam pojęcia jaki mógłby być wynik takiej selekcji, czy ile niezależnych rozwiązań byłoby możliwe. Nie wiem nawet, czy istnieje choćby jedno niezerowe rozwiązanie. Naprawdę nie widzisz tu obiektywnego podejścia?

            -------------------------
            6. Z całym akapitem nie mogę się zgodzić - przykro mi. To są Twoje subiektywne oceny, moje są skrajnie odmienne.

            ----------------------------
            7.>>>>> ad 1. stworzenie świata - temat na osobny wątek - nie do końca zasługuje na okr. kluczowa nieprawda
            >>>> Chcesz powiedzieć, że stworzenie świata w ciągu 7 dni, stworzenie zwierząt po człowieku, stworzenie roślin przed słońcem, dnia >>>> przed słońcem, Ziemi >>>> przed gwiazdami i słońcem itd., itp., nie jest stekiem bzdur?

            Wybacz, ale ostatnie pytanie jest prawie niegrzeczne. Jeśli uważasz mnie za takiego tępaka, to po co tracisz czas na dyskusję ze mną?
            To ma być obiektywne podejście do tematu? Przecież Ty z góry wszystko negujesz. Co gorsze w jednym zdaniu zawierasz kilka stwierdzeń nie zgodnych z prawdą (a jestem prawie pewny, że kilkanaście pierwszych wersetów Księgi Rodzaju czytałeś pewnie nie raz) więc robisz to świadomie.
            Tego, żeby stosowaną jednostkę czasu "dzień" traktować dosłownie, to wybacz Impactorze nie spodziewałem się po Tobie. Pisałem już wcześniej, że nie podjąłbym się obrony tej Księgi, ale bez przesady - aż taki bezpardonowy atak? Księga ta zawiera pewnie wiele bzdur, ale po co złośliwie dopisywać nieistniejące - doprawdy nie wiem - to jak satysfakcja z kopania leżącego.

            a. Jednostka czasu to odpowiednik epoki, o bliżej niezdefiniowanej ilości milionów lat. Jak zresztą można nawet pomyśleć o dniu i nocy bez istnienia Słońca i obracającej się Ziemi?
            b. Zwierzęta zostały stworzone w dniu piątym i na początku szóstego Rdz 1,20 - Rdz 1.25, zaś człowiek Rdz 1,26.
            c. Słońce powstało pod koniec dnia pierwszego Rdz 1,03 - ”Niechaj się stanie światłość!”. W początkowym okresie nie było widoczne jako tarcza na niebie ze względu na grubą warstwę chmur. Słońce, Księżyc i gwiazdy stały się widoczne później Rdz 1.14 - Rdz 1,19. To właśnie ze względu na to opóźnienie przezroczystości atmosfery, te ciała niebieskie były widoczne później niż powstało życie na planecie. Jednak na powierzchni nie panowały ciemności, istniał już cykl dzień/noc.

            Reasumując, Ty w jednym zdaniu wyjątkowo złośliwie piszesz, że to stek bzdur, a ja jestem raczej pod wrażeniem skąd "starożytni" wiedzieli jaka była kolejność powstawania życia na Ziemi. Gdyby człowiek wymyślał bajki, prawdopodobnie trafiłby jak kula w płot, a tu widzimy nieprawdopodobną zgodność opisu z faktami. Wybacz, ale trzeba by być totalnie uprzedzonym, by tego nie widzieć. Możesz mi napisać, że ludzie otrzymali "przeciek" od kosmitów, nie będę miał zastrzeżeń - hipoteza nawet do przyjęcia. Możesz napisać że zerżnęli od starożytnych Sumerów albo Asyryjczyków - nie ma sprawy, ale złośliwa interpretacja i manipulacja w tych kilku wersach by postawić na swoim - tak po prostu nie wypada postępować.

            Po tym zdaniu uzasadniasz, że niewola Egipska i Wyjście to bujda - o ile przed przeczytaniem pkt 7 ad 1. uwierzyłbym Ci "na słowo" to teraz, odczuwam konieczność sprawdzenia samemu "jak się sprawy mają w tym temacie". Niestety nie jestem zapalonym historykiem-amatorem więc raczej sobie odpuszczę.

            -----------------------------------------
            Może teraz odpowiem na ostatnie zdanie:

            >>>> Mam nadzieję, że Cię nie uraziłem. W swojej krytyce odnoszę się do Twoich argumentów, nie do Ciebie osobiście.

            - doprawdy nie rozumiem jak mógłbym poczuć się urażony krytyką w kulturalnej i rzeczowej dyskusji ? Być może w większości poruszanych zagadnień nie będziemy się ze sobą zgadzać, lecz to wcale nie oznacza, że będę tym urażony :)
            Jednak smucą objawy braku bezstronnego podejścia z Twojej strony - mam po prostu poczucie iż z "ateizmu agnostycznego" pozostał tylko ateizm, a zaczynają pojawiać się pierwiastki jeśli nie gnozy to przynajmniej przekonania.

            -------------------------------------
            Pozdrawiam,
            Włodek.

            • impactor impactor
              ocena: 8
              19 maj 14:27

              Szanowny Włodku,

              Wybacz zwłokę. Nie zawsze mam czas tutaj regularnie zaglądać.

              -------------------------

              2. >>>>> Chodziło mi raczej o wskazanie istnienia zjawisk nazwijmy to dziwnych, by nie używać słów nadprzyrodzonych/niewytłumaczalnych/cudów etc.

              Istnieje wiele zjawisk, których nie potrafimy wyjaśnić, ponieważ nie pozwala na to obecny zakres naszej wiedzy o wszechświecie. Tak samo, jak kilkaset lat temu błyskawica była zjawiskiem, którego wyjaśnienia nie znaliśmy.
              Jedyne, co mnie w tym dziwi, to to, że używasz ich jako argumentu.

              Używając słów typu: nadprzyrodzonych, niewytłumaczalnych lub cudów popełnia się błąd logiczny, zakładając, że owe zjawiska są poza zasięgiem poznania. Tymczasem nigdy nigdzie jako cywilizacja nie doświadczyliśmy niczego, co można by tak zinterpretować bez popełniania tego błędu.


              >>>>> Sceptycyzm - jest bardzo użyteczny, ale w nadmiarze grozi zatrzymaniem rozwoju - wszak do każdej "nowości" można podejść sceptycznie.

              Nie. Sceptycyzm jest absolutnie konieczny i niezbędny. Sceptycyzm działa na zasadzie 0,1 i nie może istnieć w nadmiarze. Obawiam się, że padłeś ofiarą potocznego, błędnie rozumianego znaczenia słowa 'sceptycyzm'.

              Sceptycyzm jest wobec wszystkich twierdzeń niczym innym, jak ateizm wobec twierdzeń n/t bogów. Sceptycyzm, to nie przyjmowanie twierdzeń za prawdziwe dopóki nie istnieje ku temu dobry powód.


              >>>>> Chodziło mi raczej zbudowanie takiej konstrukcji Świata, która takie dziwne zjawisko tłumaczy w sposób naturalny bez konieczności bezpośrednich boskich interwencji.

              Czyli, innymi słowy, nie masz podstaw sądzić, że bóg istnieje, i budujesz sobie wizję świata, w której jego istnienie jest zbędne, ale jednocześnie chcesz dla niego robić miejsce... Albo dałeś kolejny powód na bezpodstawność tej postawy, albo ja straciłem zdolność czytania polskiego tekstu ze zrozumieniem.



              >>>>> Oczywiście fakt wywalenia kilku milionów dolarów (chyba przez CIA) na badania nad zjawiskiem telepatii, jest mało istotny i świadczy tylko o totalnej głupocie agencji.

              Dokładnie tak. Mówisz tutaj o badaniach nad 'remote viewing'. CIA wydała na to ponad 20 mln USD zanim w roku 1995 zorientowała się jaką głupotę popełniła, i zamknęła cały program, który w ciągu 20 lat nie zwrócił ŻADNEGO rezultatu pozwalającego dodać zjawiskom „paranormalnym” krzty. Zero, nic, nada, rien!
              Ludzie są podatni na błędy logiczne niezależnie od zajmowanego stanowiska i posiadanej władzy.


              >>>>> Inne badania nad rożnymi zjawiskami typu para-coś-tam, to oczywiście też żadna przesłanka.

              Znajdź jeden, chociaż JEDEN!!!! eksperyment naukowy dotyczący zjawisk „para-cośtam”, który został opublikowany, poddany procesowi peer-review i nie został zdyskredytowany.


              >>>>> Krótko mówiąc - żadnych zjawisk niezbadanych niema, nie było i nie będzie - czy tak?

              Primo: Jest masa zjawisk niezbadanych, za które albo jeszcze się nikt nie wziął, bo są mało interesujące (np. dlaczego paprochy w pępku są zawsze niebieskie), albo których nie ma możliwości badać (np. zwyczaje godowe oceanicznych ryb głębinowych).
              Secundo: Nie ma podstaw sądzić, że istnieją jakiekolwiek zjawiska „para-coś-tam”.


              >>>>> No cóż, poruszanie wszystkich zagadnień z dziadziny para-normalnych to oczywiście przesada, ale jeden przykładowy chciałbym poruszyć. (…)

              Potraktuję to jako żart :)

              -------------------------

              3. >>>>> wyjaśnij mi proszę, ale bez złośliwości na jakiej podstawie sądzisz, że mam zamiar przyjąć jako prawdziwą hipotezę, która po weryfikacji okazała się fałszywa ? - przecież pisałem wyraźnie, że uważałbym to za bezsensowne samooszukiwanie.

              Pisałem o tym jako ogólnej zasadzie, nie konkretnie Twoim przypadku.
              Ale teraz mogę to zrobić na podstawie Twojego ostatniego postu: patrz – powyższy akapit:

              Twoja hipoteza:
              Zasadnym jest uważanie, że coś w tym „para-coś-tam” jest ponieważ, „CIA wywaliło miliony dolarów na badania”, oraz ponieważ prowadzono „inne badania nad rożnymi zjawiskami typu para-coś-tam”.


              Rzeczywistość:
              Zarówno badania CIA, jak i owe inne badania nigdy nie przyniosły żadnych użytecznych rezultatów.


              Powód wysunięcia hipotezy:
              Niedostateczne przestudiowanie tematu.
              A przynajmniej mam taką nadzieję, ponieważ jeżeli jednak temat przestudiowałeś i odrzuciłeś wnioski z „Rzeczywistość”, to nie wiem, czy jest dalszy sens rozmowy.




              >>>>> a. Wiara to wiara że istnieje, a nie próba kreacji.

              Tak, ale Ty, jako osoba chcąca być osobą kierującą się logiką i nie irracjonalnością, chcesz mieć podstawę to uważania obiekt owej wiary za prawdziwy, lub prawdopodobnie prawdziwy. Próbujesz więc kreować swojego boga, który by to umożliwił.


              >>>>> b. Tu na potrzeby dyskusji staram Ci się przestawić próbę wirtualnej/hipotetycznej kreacji wizji Boga z dopasowaniem go do aktualnego stanu posiadanej wiedzy. Z czystej ciekawości "jak musiałby być zbudowany" by najbardziej pasował. Po tej czysto teoretycznej próbie chciałbym się dowiedzieć czy jest w ogóle możliwe zbudowanie takiego bytu, ale tak by nie był wewnętrznie sprzeczny. Być może jest to nie możliwe i taka sprzeczność jest wbudowana strukturę rzeczywistości - tego nie wiem.

              Równie dobrze z czystej ciekawości możemy powziąć próbę kreacji hipotezy M&Msa, który stworzył świat na własne podobieństwo. Ale, przynajmniej dla mnie, próba rozważania jednej z nieskończonej ilości równie absurdalnych i nieuzasadnionych scenariuszy jest jałową stratą czasu.


              >>>>> W słowach "…NIE PRÓBUJ GO KREOWAĆ" miałem na myśli proces tworzenia nowego/dodatkowego boga, kompletnie oderwanego od Boga z Biblii. Chodziło mi raczej o takie dozwolone "modyfikacje" istniejącego by pozbyć się zawartych sprzeczności.

              PO CO ?!?!?!?!?!?
              Nawet, jeżeli takiego boga stworzysz, nie będziesz miał ABSOLUTNIE ŻADNYCH podstaw do wierzenia w niego jako zjawiska prawdziwego, lub prawdopodobnie prawdziwego.



              >>>>> Oczywiście bez problemu można sobie wymyślać koncepcję Latającego Potwora Spaghetti i to całkiem spójną, ale to mnie nie interesuje.

              Niby dlaczego nie? Jest to DOKŁADNIE to samo, i IDENTYCZNIE uzasadnione, co to, co Ty robisz.


              ------------------------------
              4. Twoimi dwoma osobistymi preferencjami jest 1 – istnienie boga, 2 – jego zgodność z nauką.



              „>>> 1. Bóg istnieje
              >>> 2. Bóg musi być zgodny z naukami.
              >>> 3. Znajdźmy elementy religii, które się nie kloca z nauką.
              >>> To jest właśnie wypaczenie na skutek błędu osobistych preferencji, za którym podąża błąd Wybierz/Odrzuć.”

              >>>>> z ostatnim zdaniem całkowicie się nie zgadzam, gdyż pkt 1,2,3 nie zawiera żadnych osobistych preferencji. Nie mam najmniejszego zamiaru odrzucać zdania które mnie nie pasuje, tylko odrzucać zdania które powodują sprzeczność, bez względu na to czy treść jest mi mila czy nie miła.


              ….

              Nie wiem, co powiedzieć...

              Naprawdę... Siedzę dobre dwie minuty wpatrując się tępo w migający kursor, ponieważ mam tak poważne problemy z uwierzeniem w fakt, że ktoś może przeczytać punkty 1, 2 i 3, a potem napisać, że „ pkt 1,2,3 nie zawiera żadnych osobistych preferencji”...

              Ech...

              1. Twoją osobistą preferencją jest przyjęcie za prawdę i punkt wyjściowy bezpodstawnego twierdzenia, że bóg istnieje.
              2. Skoro bóg stworzył prawa wszechświata, to nie musi się ku nim stosować.... Nie mam zamiaru tego omawiać.
              3. Nie... No nie daję już rady... Może przeczytaj sobie tamten akapit kilka razy...


              >>>>> - rzeczywistość jest taka jaka jest i pod żadnym pozorem nie wolno mi na niej wykonywać jakichkolwiek modyfikacji, selekcji czy weryfikacji. Obserwowana rzeczywistość jest narzędziem weryfikacji, a nie obiektem weryfikowanym. Mam na myśli rzeczywistość fizyczną w sensie obserwowalnych zjawisk niezależną od człowieka. Biblia została napisana przez człowieka i takiej weryfikacji poddana być może i powinna.

              No nie wierzę... Jakbym korespondował z dwoma przeciwstawnymi osobami naraz... Czy Ty naprawdę nie widzisz fundamentalnej sprzeczności pomiędzy tym, co twierdzisz, i tym, co robisz? Twój jeden akapit zaprzecza drugiemu. Czasem nawet następujące po sobie zdania...

              Najwidoczniej nie, ponieważ to jedno napisane przez Ciebie zdanie anihiluje Twoją postawę teisty:
              ****** Zweryfikuj sobie na podstawie rzeczywistości zasadność twierdzenia „Bóg istnieje” ******

              NIE MOŻESZ (i część Ciebie wie o tym doskonale, ponieważ pisze 50% Twoich postów).
              Więc się z tym pogódź, zamiast próbować oddzielić od siebie dwie części swojej osobowości (tą chcącą być logiczną i nieirracjonalną, oraz tą chcącą wierzyć) tak, aby nie wiedziały o swoim istnieniu. Tak głęboki wewnętrzny konflikt nie może być dobry dla zdrowia psychicznego. Piszę to jak najbardziej poważnie i bez krztyny złośliwości.


              -------------------------

              6. >>>>> Z całym akapitem nie mogę się zgodzić - przykro mi. To są Twoje subiektywne oceny, moje są skrajnie odmienne.

              Oczywiście masz prawo się z tym nie zgodzić. Niemniej jednak nie masz prawa stwierdzić, że to moje oceny są subiektywne, kiedy są one obiektywne, racjonalne i logiczne spójne (na co dowodu tutaj przedstawiam), w przeciwieństwie do Twoich.


              ----------------------------

              7. >>>>> Wybacz, ale ostatnie pytanie jest prawie niegrzeczne.
              >>>>> To ma być obiektywne podejście do tematu?

              Według Ciebie określanie tekstów z Biblii w sposób oczywisty niezgodnych z rzeczywistością mianem bzdur (czyli rzeczy w sposób oczywisty niezgodnych z rzeczywistością) jest niegrzeczne i nieobiektywne.
              Myślę, że to wiele mówi o Twojej obiektywności.


              >>>>> Co gorsze w jednym zdaniu zawierasz kilka stwierdzeń nie zgodnych z prawdą (a jestem prawie pewny, że kilkanaście pierwszych wersetów Księgi Rodzaju czytałeś pewnie nie raz) więc robisz to świadomie.
              >>>>> Księga ta zawiera pewnie wiele bzdur, ale po co złośliwie dopisywać nieistniejące - doprawdy nie wiem - to jak satysfakcja z kopania leżącego.

              Oczywiście, że są one niezgodne z prawdą. Ale są zgodne z Biblią!
              Nie rozumiem, w czym masz problem.


              >>>>> Tego, żeby stosowaną jednostkę czasu "dzień" traktować dosłownie, to wybacz Impactorze nie spodziewałem się po Tobie.

              Aaaachaaa, więc wchodzimy teraz w domenę chrześcijańskiego apologetyzmu, którego jedynym celem jest 'reinterpretacja' kolejnych, i kolejnych, i kolejnych części Biblii, których obrona stała się niemożliwa w miarę rozwoju nauki i poznawania przez nas prawdziwych odpowiedzi. Nagle więc owe fragmenty przestają być dosłownym opisem, i stają się metaforą...

              Życzę powodzenia w znalezieniu logicznie spójnego i nieirracjonalego uzasadnienia na utrzymywanie takiego stanowiska (vide: kopromil).



              >>>>> a. Jednostka czasu to odpowiednik epoki, o bliżej niezdefiniowanej ilości milionów lat.

              Apologetyzm - lub inaczej – wysuwanie absolutnie bezpodstawnych stwierdzeń.


              >>>>> Jak zresztą można nawet pomyśleć o dniu i nocy bez istnienia Słońca i obracającej się Ziemi?

              Trzeba by zapytać prostych, nie mających pojęcia o świecie pasterzy z epoki brązu, którzy wymyślali tą historię.



              >>>>> b. Zwierzęta zostały stworzone w dniu piątym i na początku szóstego Rdz 1,20 - Rdz 1.25, zaś człowiek Rdz 1,26.

              :)))
              Jak to miło, że wspólnymi siłami wykażemy jeden z setek biblijnych absurdów:

              Ks. Rdz 2,18
              „ Potem Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc». Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę "istota żywa". I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.”



              >>>>> c. Słońce powstało pod koniec dnia pierwszego Rdz 1,03 - ”Niechaj się stanie światłość!”.

              Może niedowidzę, ale czy tam jest słowo o Słońcu?


              >>>>> W początkowym okresie nie było widoczne jako tarcza na niebie ze względu na grubą warstwę chmur. Słońce, Księżyc i gwiazdy stały się widoczne później Rdz 1.14 - Rdz 1,19. To właśnie ze względu na to opóźnienie przezroczystości atmosfery, te ciała niebieskie były widoczne później niż powstało życie na planecie. Jednak na powierzchni nie panowały ciemności, istniał już cykl dzień/noc

              Niezła apologetyczna gimnastyka. Szkoda, że jest nie tylko absolutnie bezpodstawna (jak każda), ale i bezpośrednio sprzeczna, a więc i kłamliwa wobec Biblii (o ironio!). A najlepsze jest to, że aby to wykazać wystarczy tylko zacytować fragmenty, na które sam się powołałeś :)


              Dzień pierwszy:
              „ Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą.”

              Słońce, czy dzień? Słońce, czy dzień.... Hmmm....
              Nie wiem, jak dla Ciebie, ale dla mnie wskazówką było słowo... „DZIIIIIIIIEEEEEEEEEEŃ”!!!
              Oraz brak słowa „Słońce”.

              Dzień czwarty:
              „A potem Bóg rzekł: «NIECHAJ POWSTANĄ CIAŁA NIEBIESKIE, świecące na sklepieniu nieba, aby oddzielały dzień od nocy, aby wyznaczały pory roku, dni i lata; aby były ciałami jaśniejącymi na sklepieniu nieba i aby świeciły nad ziemią». I stało się tak. Bóg uczynił dwa duże ciała jaśniejące: większe, aby rządziło dniem, i mniejsze, aby rządziło nocą, oraz gwiazdy. I umieścił je Bóg na sklepieniu nieba, aby świeciły nad ziemią; aby rządziły dniem i nocą i oddzielały światłość od ciemności. A widział Bóg, że były dobre. I tak upłynął wieczór i poranek - dzień czwarty.”

              L.O.L.!!!
              Nie wierzę, że muszę to znowu robić. I to z osobą, która chce być uważana za myślącą logicznie i nieirracjonalnie...

              Pomijając już fakt, że jeszcze przed tym cytatem stałeś na straconej pozycji, nie mając na jej poparcie nic innego, niż bezpodstawne interpretowanie wersów aby nie brzmiały jak bzdury niezgodne nawet z wiedzą przedszkolaków, to Jahwe nie tylko powiedział, „NIECHAJ POWSTANĄ” a nie „niechaj się ukażą”, ale w dodatku stworzył je, by rządziły porami roku (którymi rządziłyby bez względu na to, czy byłyby widoczne przez chmury, czy nie), i umieścił je „na sklepieniu”, i „nad Ziemią”. Ale to tylko małe gwoździki do już zaspawanej trumny.




              >>>>> Reasumując, Ty w jednym zdaniu wyjątkowo złośliwie piszesz, że to stek bzdur,

              Zgadzam się. Rzeczywistość jest wyjątkowo złośliwa wobec Biblii, i w ogóle twierdzeń teistycznych.


              >>>> a ja jestem raczej pod wrażeniem skąd "starożytni" wiedzieli jaka była kolejność powstawania życia na Ziemi.

              A ja jestem pod wrażeniem, jak ci mało rozgarnięci pasterze spieprzyli tak dokumentnie rzeczy tak oczywiste, jak to że zwierzęta są mniej złożonymi organizmami, niż ludzie, albo dzień będący rezultatem obecności słońca.


              >>>>> Gdyby człowiek wymyślał bajki, prawdopodobnie trafiłby jak kula w płot,
              Czyli zupełnie, jak w Biblii. W dodatku rzucali kilkoma kulami, trafiając w kilka płotów naraz :)


              >>>>> a tu widzimy nieprawdopodobną zgodność opisu Biblii z faktami.
              To się nadaje na T-Shirty z serii „Zasłyszane od teistów”.


              >>>>> Wybacz, ale trzeba by być totalnie uprzedzonym, by tego nie widzieć.
              Wybacz, ale trzeba być totalnie nielogicznym, irracjonalnym i uprzedzonym wobec obiektywności, by to widzieć.


              >>>>> Możesz mi napisać, że ludzie otrzymali "przeciek" od kosmitów, nie będę miał zastrzeżeń - hipoteza nawet do przyjęcia.

              W tym właśnie się różnimy – Ty przyjmujesz bezpodstawne stwierdzenia za wiarygodne. Ja - nie.


              >>>>> ale złośliwa interpretacja i manipulacja w tych kilku wersach by postawić na swoim - tak po prostu nie wypada postępować.

              Ale mijająca się z prawdą, głęboko nielogiczna i irracjonalna interpretacja i manipulacja w tych kilku wersach by postawić na swoim - tak po prostu nie wypada postępować, drogi Władku.


              >>>>> Po tym zdaniu uzasadniasz, że niewola Egipska i Wyjście to bujda - o ile przed przeczytaniem pkt 7 ad 1. uwierzyłbym Ci "na słowo" to teraz, odczuwam konieczność sprawdzenia samemu "jak się sprawy mają w tym temacie".

              Do czego gorąca Cię zachęcam.


              -----------------------------------------

              >>>>> - doprawdy nie rozumiem jak mógłbym poczuć się urażony krytyką w kulturalnej i rzeczowej dyskusji ? Być może w większości poruszanych zagadnień nie będziemy się ze sobą zgadzać, lecz to wcale nie oznacza, że będę tym urażony :)

              Cieszę się.
              Pamiętaj jednak, że im większy absurd, nielogiczność i intelektualna nieszczerość twierdzenia, z tym większą dozą sarkazmu i niedelikatności spotka się ono w mojej odpowiedzi. Są to rzeczy, które należy piętnować w sposób wprost-proporcjonalny do ich rozmiaru, niezależnie od ich autora, ponieważ stanowią one realne zagrożenie dla nas wszystkich, jako jednostek, społeczeństwa i gatunku.


              >>>>>Jednak smucą objawy braku bezstronnego podejścia z Twojej strony - mam po prostu poczucie iż z "ateizmu agnostycznego" pozostał tylko ateizm, a zaczynają pojawiać się pierwiastki jeśli nie gnozy to przynajmniej przekonania.

              Mnie smuci to, że pomimo Twoich początkowych twierdzeń o kierowaniu się logiką i racjonalnością, im bardziej zagłębiam się w Twoje wierzenia, tym mniej tych rzeczy w nich znajduję.
              Wewnętrzny rozziew pomiędzy dwoma sprzecznymi postawami (tą, do której aspirujesz, i tą którą chcesz utrzymywać), kompletny brak sceptycyzmu i logicznej analizy faktów, a w ostatnim poście uciekłeś się nawet do apologetyzmu...

              No i w końcu źródło tego wszystkiego, leżące w bezpodstawnym założeniu początkowym „bóg istnieje”, będące punktem wyjścia wszelkiej analizy rzeczywistości.

              Absolutnie nie tego się po Tobie spodziewałem.


              Pozdrawiam serdecznie,
              I.

              • Rozenbow Rozenbow
                24 maj 19:33

                Dzień dobry. Mam kilka pytań do Szanownego Pana:

                1. "Na mojej liście byłych adwersarzy (pomijając szeregowych wiernych) mam księży (w tym jednego obecnego biskupa)".
                Można poznać nazwisko owego biskupa? Biskup jest osobą publiczną więc jak mniemam nie będzie z tym problemu.

                2. Jakie są źródła Pana wiedzy. Będzie Pan tak miły i poda mi kilka interesujących pozycji literackich na badzie, których opiera Pan swoje twierdzenia? (Oczywiście tak "z grubsza" nie wymagam całej bibliografii, tylko najistotniejszych autorów).

                3. "Zwykle nie robię tego dla dobra rozmówcy, bo rozmawiając z tak wysoko postawionymi przedstawicielami religii (nie należy liczyć na to, że w mgnieniu oka porzucą bajeczkę, której poświęcili całe swoje życie), tylko dla dobra przysłuchujących się dyskusji".

                Jestem ciekaw formy ów dyskusji, możne mi Pan z łaski swojej przybliżyć w jaki sposób udowadnia Pan absurdalność danej religii tzn. Pańska forma iluminacji to jakiś wykład, debata czy forma sporu?

                4. Co sprawiło, że odrzucił Pan wiarę chrześcijańską? Wiem, że to pytanie nie na forum filmowe, ale poniekąd poruszył Pan ten temat wskazując na fakt iż uwolnił się pan z dogmatu Trójjedynego Boga w wieku 20 lat, a moja ciekawość nie zna granic:D

                5. Co z tą książką! Czekam z niecierpliwością na informacje od Pana!

                Pozdrawiam, ciekawski wierzący.

                • impactor impactor
                  ocena: 8
                  24 maj 23:10

                  Dzień dobry,

                  Służę uprzejmie.

                  Ad.1. Tom Wright. Jeden z bardziej rozmownych duchownych jakich kiedykolwiek spotkałem. Może dlatego, że anglikanin.


                  Ad.2. Zależy od twierdzeń. Ogólnie dostępne źródła historyczne (głównie anglo-języczne), biologiczne, Biblia (moje ulubione wydanie to King James' Bible, którego dość dobrym polskim odpowiednikiem jest Biblia Tysiąclecia), oraz logiczne aksjomaty. Większość podawanych przeze mnie informacji można sobie łatwo znaleźć i zweryfikować, a w przypadku tekstów biblijnych podaję numery konkretnych wersów.

                  Pamiętaj jednak, że wszelkie źródła zewnętrzne dotyczą rzeczy drugorzędnej. To nie ateizm ma coś udowadniać, tylko teizm, ponieważ to teizm wychodzi z twierdzeniem, w wypadku chrześcijaństwa jest to „bóg biblijny istnieje”. Problem polega na tym, że każdy ważny argument wysuwany na poparcie tej tezy jest albo logicznie błędny, albo sprzeczny z historią, lub tym, co o świecie już wiemy.


                  Ad.3. Wszystko zaczyna się od pytania „w co Pan/Pani wierzy, i na jakiej podstawie przyjmuje on/ona obiekt tego wierzenia za prawdę, lub prawdopodobnie prawdę”. Po tym następuje odpowiedź zbudowana ZAWSZE na błędzie logicznym, lub po prostu ignorancji w jednej lub, częściej, wielu dziedzin nauki naraz.

                  Zaznaczę jednocześnie, że już od dawna nie robię tego z katolikami (poza tym forum mam z nimi niewiele kontaktu). Są to głównie chrześcijanie innej maści, muzułmanie, żydzi, różnej maści wyznania hinduistyczne, spirytualiści, panteiści i wiele innych.


                  Ad.4. Uwolnienie się z bezpodstawnej wiary nie nastąpiło w jednym konkretnym punkcie. Był to proces stopniowy i zabrał kilka lat. Nie miałem nikogo, kto mógłby mi w tym pomóc i do wszystkiego dochodzić musiałem sam.
                  Jako głęboko wierzący katolik i lektor (zgodny z linią Watykanu – nigdy nie byłem na tyle oderwany od rzeczywistości, by być kreacjonistą), odczuwających wiele religijnie-generowanych „doświadczeń metafizycznych” z biegiem czasu zacząłem zadawać sobie pytanie, czy są podstawy, by uważać obiekt moich wierzeń za prawdę, lub chociażby prawdopodobnie prawdę.

                  Po długich studiach tematu okazało się, że podstaw ku temu nie ma żadnych (co jest powodem wyczerpująco uzasadniającym brak wiary), a w dodatku są liczne i poważne podstawy by uważać je za nieprawdziwe.


                  Ad.5. Materiałów zebrałem wystarczająco dużo. Teraz układam go w spójną całość, a to potrwa. Muszę wygospodarować na to trochę czasu. Książkę piszę po angielsku, i póki co wersja na rynek polski nie jest priorytetem.


                  Pozdrawiam. I pamiętaj - ciekawość, to pierwszy stopień do odkrycia prawdy.

                  • Kopromill Kopromill
                    25 maj 23:13

                    Dlatego ja bardzo bym chciał wiedzieć, dlaczego wg Ciebie Biblia to fikcja, a mitologia = fantastyka,

  • amerrozzo amerrozzo
    ocena: 6
    28 maj 18:44

    Nie wiem, ja zacząć ten temat, a nie chce mi się przekopywać przez wszystkie wypowiedzi, gdyż za dużo w nich jadu. Bardzo mało treści, prawie cały czas chamstwo. To może zacznę tak: dlaczego ta fikcja jest wg ciebie słaba? Nie pytam, dlaczego uważasz historię Jezusa za fikcję (nie interesuje mnie to), pytam, dlaczego uważasz ją za słabą fikcję? Dlaczego zdecydowałeś się obejrzeć film oparty na słabej fikcji? Mnie nie pociąga historia kota w butach, to i ekranizacji tej - powiedzmy - słabej fikcji nie zamierzam oglądać.

    • impactor impactor
      ocena: 8
      28 maj 23:34

      Mam nadzieję, że owego chamstwa i jadu nie dopatrzyłeś się w moich wypowiedziach.

      Film zdecydowałem się obejrzeć z dwóch powodów:
      1. byłem wtedy jeszcze katolikiem
      2. film jest dobry (stąd dałem mu 8/10). Najbardziej przypadło mi do gustu używanie rzeczywistych języków

      Fikcja, czyli Biblia, jest słaba, ponieważ jest napisana tak źle, że jedna jej strona zaprzecza następnej (pomijając już ciągłe rzeczywistości, bo do tego akurat fikcja ma prawo).

      Do tego główny bohater mieni się:
      a - wszechmocnym, a jest bezradny wobec stalowych rydwanów;
      b - wszechwiedzącym a cała jego historia opiera się na tym, że nie ma pojęcia nie tylko o przyszłości, ale i głupiej teraźniejszości;
      c - wszechmiłosierny a zachowuje się jak zakompleksiony, mizoginistyczny, mizantrop-psychopata lubujący się w masowych gwałtach, ofiarach z ludzi, i wysyłaniem miliardów ludzi do piekła, czego oni zmienić nie mogą. W samej Biblii zabił ~28mln ludzi, a to z Szatana próbuje zrobić czarną owcę – Szatana, który zabił tylko 10 osób, i to tylko dlatego, że bóg mu kazał.

      Dlatego jest słaba.

      Zła i szkodliwa jest dlatego, że jej ogólny przekaz to propagowanie nienawiści, przemocy, czystek etnicznych, gwałtów, niewolnictwa, niemyślenia i kolosalnej wręcz niesprawiedliwości.

      Bez sensu.

      • amerrozzo amerrozzo
        ocena: 6
        29 maj 13:27

        To prawda, że Biblia jest wewnętrznie sprzeczna. Sam, albo z pomocą innych, dostrzegam różne rzeczy. Dajmy na to reakcję Jezusa na słowa Piotra (Mt 16, 21-23). Piotr ma tam pewne wątpliwości co do sensu męczeńskiej śmierci Jezusa. Jaka jest pierwsza reakcja Mesjasza? "Zejdź mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki.". Niesamowity wybuch gniewu i wielka obelga. Dlaczego więc później Jezus sam myśli na sposób ludzki, a nie Boży? Chodzi mi o modlitwę w Ogrójcu (Mt 26, 39). Zastanawia też, w jaki sposób ktoś może zdawać relację z modlitwy Jezusa, skoro modlił się On na stronie w czasie, gdy reszta uczniów spała? Pewnie na gruncie doktryny katolickiej można wybronić ten fragment, twierdząc, że skoro ewangelie są natchnione, to ludzie, którzy je spisywali, pisali przez Ducha Św., a zatem niejako automatycznie. Dla mnie jednak ten fragment jest oczywistym fałszerstwem. Podobnie jak ostatnie słowa Jezusa na krzyżu, z tej samej ewangelii (tu zresztą warto zauważyć, że każdy ewangelista podaje jako ostatnie słowa Jezusa zupełnie różne kwestie, a ewangelista Marek - zdaje się - nic nie wspomina o jakichkolwiek słowach Jezusa na krzyżu). Moim zdaniem prawdę o Zbawicielu przekazuje ewangelista Jan: "Wykonało się" (J 19, 30).

        Teraz możesz mnie spytać, skąd wiem, co jest prawdą, a co nią nie jest. Nie będę się kreował na wielkiego znawcę Biblii, bo nawet jej w całości nie przeczytałem. Nie będę z siebie robił wzoru moralnego i krynicy mądrości. Jednak tak jak ufam Platonowi, że Sokrates nie jest postacią fikcyjną, tak ufam ewangelistom, że Jezus naprawdę istniał. W obu przypadkach (Sokratesa i Jezusa) mamy kilka świadectw, które sobie przeczą (najpełniejszy obraz poglądów Sokratesa przedstawił Platon, ale wspomina o nim jeszcze kilka innych źródeł i nie ma między nimi zgodności co do jego poglądów). Ewangeliści też sobie przeczą, ale z drugiej strony także mocno się uzupełniają. Jeśli potrzeba mi 10 kulek w jednym kolorze, a mam 8 zielonych i 2 czerwone, raczej odrzucę 2 czerwone i poszukam 2 zielonych. Staram się więc czytać jak najuważniej, rozmyślać o tym, a także słuchać mądrzejszych od siebie np. tego człowieka: http://www.youtube.com/watch?v=le7GGth-bjM (podaję link do losowo wybranego wideo, chodzi mi jednak o cały kanał - studiozaprog). Na tej podstawie, nie ograniczając się tylko do tego, co nt. Syna Bożego i samego Boga mówią katolicy, jedne fragmenty uznaję za prawdziwe, inne za fałszywe. Nigdy nie będę miał stuprocentowej pewności, które fragmenty zostały zafałszowane przez kopistów, ale tej pewności nie mają stokroć bardziej obyci w temacie ode mnie. Ludzie poświęcili swoje życie na skrupulatnych badaniach, a i tak doszli do odmiennych wniosków. Ja mogę tylko czytać ich konkluzje i któreś z nich wybrać.

        W Internecie aż roi się od profesjonalnych stron prowadzonych przez ludzi z różnych kręgów; są artykuły, cytaty, zdjęcia odnalezionych fragmentów, analizy językowe i milion innych elementów. Musiałbym mieć łeb jak koń w moim awatarze, żebym to wszystko zdołał ogarnąć. Nie mam na to ani siły. Albo wierzę tym mądralińskim, albo tamtym. Jedne rzeczy wydają mi się bardziej godne uwagi, inne - mniej.

        Mogłem też wybrać w ten sposób, że uznałbym Jezusa za postać fikcyjną. Wszak co świadczy o tym, że istniał? Papiasz z Hierapolis, Klemens Rzymski, Tertulian, Justyn Męczennik, Klemens Aleksandryjski, Euzebiusz z Cezarei, Orygenes, Polikarp ze Smyrny, Meliton z Sardes, Ireneusz z Lyonu, Polikrates z Efezu, Ignacy Antiocheński, ewangeliści (także ci spoza kanonu). Możesz powiedzieć, że żaden z nich nie widział na oczy Jezusa, ale czy Swetoniusz widział Juliusza Cezara? Tytusa Flawiusza? Klaudiusza? Mogę wymienić wielu starożytnych historyków, którzy nie widzieli osób, o których pisali; którzy żyli wieki po osobach, o których pisali. Przecież oni także w dużej mierze bazowali na legendach, ustnych przekazach itd. To wciąż nie świadczy o tym, że Jezus istniał (tzn. w mojej wierze nie ma takich wątpliwości, mówię teraz z innego punktu widzenia), ale ja tylko staram się zwrócić uwagę na fakt, że przekazy starożytnych mogą być reinterpretowane i podawane w wątpliwość, nic więc dziwnego, że jest tak i z osobą Jezusa.

        Drugi argument, jaki możesz tu użyć, jest taki, że każda z wymienionych osób związana była z Kościołem. Niby tak, ale jaką władzę miał Kościół w czasach, gdy żyło większość z wymienionych osób? Po co o to pytam? Zwyczajnie dziwię się, że byli wówczas ludzie, którzy gotowi byli ponieść często okrutną śmierć za swoją wiarę. Dziwię się tym bardziej, że byli odosobnionym marginesem, o wiele prościej dziś utożsamiać się z wielką religią, wówczas zaś pchać ich do tego musiała silna wiara oparta na takich czy innych dowodach. To nie byli ludzie, którzy urwali się z drzewa, to były oczytane, piśmienne, szukające prawdy indywidua, które wbrew instynktowi samozachowawczemu i nastrojom społecznym głosiły naukę o życiu Jezusa. To nadal nie stanowi twardego dowodu (twardy dowód zresztą nie istnieje, podobnie jak w przypadku Sokratesa), ale mnie to wszystko głęboko zastanawia.

        Poza tym zwróć uwagę na kilka rzeczy:

        1. Ktokolwiek świadczył o istnieniu Jezusa, automatycznie nazywany był później katolikiem. Nie można dyskredytować żadnych źródeł, bo są katolickie, ponieważ to, że mówią o Jezusie jak o Bożym Pomazańcu, natychmiast sprawia, że nazywane są źródłami katolickimi.

        2. Raczej nie do pomyślenia jest, żeby o mesjańskiej misji Jezusa świadczyli ci z Żydów, którzy uważali go za pomyleńca i bluźniercę. Im szczególnie zależało na tym, aby historia o nim nigdy się nie rozeszła.

        3. We wszystkich czasach roiło się od fałszywych proroków, ludzie nie byli pewni nawet tożsamości Jezusa (Mt 16, 13-14). Jego wyznawcy to garstka ludzi, a Jego śmierć to superwydarzenie, ale nie w chwili, gdy się wydarzało, jedynie z naszej perspektywy (naszej, czyli wierzących w to, że jest Mesjaszem). Według tych, którzy skazywali go na śmierć, Jezus był po prostu kolejnym bluźniercą, a kara śmierci była powszechna. Czy więc dziwić może, że ówcześni historycy milczą na temat jego śmierci? Pytanie brzmi: dlaczego mieliby nie milczeć? Czy skrupulatnie odnotowywano śmierć każdej osoby, każdego skazańca? Czy posiadamy listę wszystkich osób ukrzyżowanych czy zgładzonych w jakikolwiek inny sposób w tamtym rejonie w tamtych latach?

        4. Kolejna sprawa: nie wszystkie źródła dochowały się do naszych czasów. Być może niektóre cenne źródła zostały zniszczone celowo, tak jak celowo mordowano chrześcijan. Jasne, to jest gdybologia, ale zauważ, że nie ma wątpliwości co do tego, że ewangelie zostały spisane. Gdzie są oryginały? Znamy tylko kopie kopii, które były wykonywane przez kolejne pokolenia głęboko wierzących, że to, co robią, służy odkryciu prawdy.

        4A. A Paweł z Tarsu? Jest postacią historyczną? Jeśli nie - dlaczego? Jeśli tak - dlaczego?

        5. Chyba najbardziej zastanawiającą kwestią jest to, dlaczego akurat Jezusowi udało się przetrwać w pamięci ludzi tak długo. Wyznawanie wiary w Niego mogło się skończyć utratą życia, wyznawcy nie byli osobami majętnymi czy mającymi wpływy, Jezus w wielu miejscach przeczy treści Starego Testamentu, a przecież pierwsi Jego wyznawcy to Żydzi, którzy bazowali w swojej wierze na ST właśnie. W owym czasie istniało wiele stronnictw religijnych, niektóre miały potężne wpływy polityczne, ludzie od zawsze oczekiwali przyjścia Mesjasza, w tamtym czasie także pojawiło się kilku fałszywych nauczycieli, jednakże żywot żadnego z nich nie został spisany, pojawiają się jedynie w różnych miejscach wspominki osób, które dziś nazwiemy chrześcijanami. Okej, to nie jest znowu twardy dowód, ale mnie to najzwyczajniej w świecie zastanawia. Wszystkie znaki na niebie raczej kazałyby przypuszczać, że sekta chrześcijan rozpadnie się jak wszystkie inne sekty wcześniej i później. I albo pamięć o nich nie przetrwa wcale, albo zostanie gdzieś o nich napomknięte ze dwa razy.

        Inna charyzmatyczną postacią był Jan Chrzciciel, ale jakoś nikt nie zbudował religii, której głównym filarem byłaby ta postać. Może to nic nie znaczy, że akurat Jezusowi się udało, a może to właśnie znaczy bardzo dużo.

        _________________

        Abstrahując od tego, co uważam na temat Jezusa, pozostaje kwestia nierozwiązywalna, tj. problem dot. tego, jak powstał świat (przez "świat" rozumiem wszystko, co istnieje, materialnie czy w jakikolwiek inny sposób). Być może istniał od zawsze, być może powstał z niczego (aczkolwiek nie przekonuje mnie przykład z kwantowymi fluktuacjami, ponieważ te zachodzą w istniejącej już czasoprzestrzeni, a my tu mówimy o braku "pojemnika", w którym coś może zmienić swoją wartość, co zresztą prawdopodobnie nie ma związku z prawdziwym powstawaniem z niczego), być może wyłonił się z pewnego nieosobowego bytu koniecznego (deizm), a być może z pewnego osobowego bytu koniecznego.

        Z naukowego punktu widzenia nie wolno przyjmować ani jednego z powyższych scenariuszów, należy się zatrzymać na "nie wiem, badamy to". Ale ludzie zawsze w coś wierzą (choćby w to, że w nic nie warto wierzyć). Jedni zostają teistami, drudzy - ateistami, trzeci - jeszcze kimś innym. Religie nie są zgodne między sobą, ale czy naukowe koncepcje świata są? Czy naukowcy mówią jednym głosem? Najpopularniejsza jest teoria Wielkiego Wybuchu, przy czym: a) popularność danego poglądu nie świadczy o tym, że pogląd jest prawdziwy; ateiści, nawet gdyby nie rozumieli tego błędu logicznego, to i tak na niego przystaną, gdy się dowiedzą, że, biorąc pod uwagę całą ludzkość, wciąż stanowią mniejszość b) ta teoria co najwyżej snuje domysły (!), jak powstał nasz wszechświat, a zatem świat materialny. Skąd wiadomo, że nie było niczego przed? Co działo się, zanim powstała siatka czasoprzestrzenna? Trudno pytać o to, co działo się przed czasem, ale skoro możemy mówić, co działo się po "nie-czasie"... A przecież z tamtej, niewyobrażalnej do końca perspektywy, też nie było żadnego "po", a jednak istniejemy.

        Mnie nie boli, że naukowcy rozważają takie sprawy - niech rozważają, ale niech mi nikt nie mówi, że my coś na ten temat wiemy. Gdy się dowiemy, pardon: jeśli się dowiemy (gdy ktoś zakłada, że na pewno się dowiemy, wierzy w Pana nad Lukami, o którym pisał David Berlinski w książce "Szatańskie urojenie. Ateizm i jego pretensje naukowe"), to będzie wielka sensacja. Łatwo jest zdyskredytować koncepcję Boga biblijnego, trudniej, gdy chodzi po prostu o Boga, który miałby stworzyć świat materialny. Każdy wierzy w swoje wyobrażenie świata: w moim jest osobowy Bóg i nie ma boga nieosobowego. U deisty jest bóg nieosobowy, nie ma Boga osobowego. U ateisty nie ma ani tego, ani tego boga, ale zawsze jest coś w zamian albo jest stwierdzenie "nie wiemy, co dalej".

        Nie ignorowałbym też żadnego, nawet pozornie najbardziej niewiarygodnego, świadectwa nt. Boga. Założenie, że dowodem jest tylko, co namacalne, zważone i policzone, to założenie metafizyczne. Jeśli człowiek miał wizję, to warto tę wizję zbadać (albo: odłożyć jej zbadanie na później, jeśli inne sprawy są bardziej palące). Może to wszystko bujdy, a może coś w tym jest. Żeby odpowiedzieć, trzeba poznać, najlepiej gruntownie. Inaczej sąd należy zawiesić.

        Eksperyment myślowy: Bóg w odległości 13 mld lat świetlnych pozostawił twardy dowód na swoje istnieje. Ludzkość tam jeszcze nie dotarła. Jak można twierdzić, że dowolny obiekt X na pewno nie istnieje (albo na pewno istnieje), jeśli nie poznało się całej rzeczywistości? Jeśli chodzi o Boga, to tylko agnostycyzm jest postawą naukową, bo stwierdza fakt: nie wiemy, czy Bóg istnieje. Teiści wiedzą swoje, ateiści swoje, ale gdzie dowody (w sensie: twarde dowody)? Dowód na podstawie braku dowodów to błąd logiczny, przecież to wiesz.

        Co się jeszcze tyczy twojej odpowiedzi - film jest o pasji Chrystusa, a zatem niepotrzebnie referujesz mi swoje poglądy na całą Biblię. Wiem, że film to fragment czegoś większego, ale sądziłem, że przez "słabą fikcję" rozumiesz samą męczeńską śmierć Jezusa. Bo przecież ta "dobra ekranizacja" tylko tę część "fikcji" ukazuje. Bo na razie to jest trochę tak, jakbyś na forum filmu "Westerplatte" krytykował "Plan Barbarossa" albo powstanie warszawskie.

        • amerrozzo amerrozzo
          ocena: 6
          29 maj 13:37

          Bardziej adekwatnie należało powiedzieć: jakbyś na forum filmu "Westerplatte" krytykował to, że Polacy nie chcieli, żeby Gdańsk został przyłączony do III Rzeszy.

        • impactor impactor
          ocena: 8
          29 maj 16:56

          Mało interesuje mnie dyskusja n/t Jezusa, który jest postacią występującą na kilkudziesięciu ostatnich stronicach pasującego jak pięść do nosa dodatku do Biblii zwanego Ewangeliami. Mnie interesuje to, czy są podstawy wierzyć w jego ojca, głównego bohatera książki (którego Jezus ma być jednym z obliczy!). Jeżeli nie, to rozmowa o Jezusie jest zupełnie jałowa.

          Niemniej odpowiem.

          >>>>> Jednak tak jak ufam Platonowi, że Sokrates nie jest postacią fikcyjną, tak ufam ewangelistom, że Jezus naprawdę istniał.

          Zupełnie nieporównywalne:

          1. Ewangelistom, czyli komu? Wszystkie 60 ewangelii (wliczając w to 4 wyszczególnione w 4 wieku przez Innocentego, bo takie miał 'widzimisię') zostało napisanych pomiędzy 50 i 200 lat po śmierci Jezusa przez ludzi, którzy urodzili się na długo po jego rzekomej śmierci.

          Platon był uczniem Sokratesa i czasem częstował go drugim śniadaniem.


          2. Ewentualność istnienia Sokratesa nie jest niczym nadzwyczajnym. Ot, żył sobie chłop z łbem na karku. Dlatego też to twierdzenie nie wymaga nadzwyczajnych dowodów, by przyjąć ją za prawdopodobnie prawdę i wystarczy ku temu świadectwo Platona.
          Ewentualność istnienia Jezusa – boga wcielonego, czyniącego cuda, wskrzeszającego zmarłych i odkupiciela grzechów ludzkości – to jest twierdzenie nadzwyczajne i dlatego wymaga nadzwyczajnych dowodów. Tymczasem nie ma na to nawet dowodów nienadzwyczajnych!


          >>>>> Staram się więc czytać jak najuważniej, rozmyślać o tym, a także słuchać mądrzejszych od siebie np. tego człowieka:

          Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że słucham ludzi mądrzejszych od siebie, i podać link do widea, w którym znawca sagi tolkienowskiej wypowiada się na temat wyższości ex-Valara Morgotha nad czarnoksiężnikiem Sauronem.

          Dlaczego uważasz go za mądrzejszego od siebie? Facet rozwodzi się nad rzeczami, których istnienia nie ma podstaw uważania za prawdę. Aby być mądrzejszym od niego, wystarczy nie przyjmować absolutnie bezpodstawnych twierdzeń za prawdziwe. I już go przebijasz!


          >>>>> Mogłem też wybrać w ten sposób, że uznałbym Jezusa za postać fikcyjną. Wszak co świadczy o tym, że istniał?

          Przeczytaj sobie pierwszą stronę pierwszej części tego wątku. Omówiłem tam to, co świadczy a co nie, o tym, że istniał.


          >>>>> Drugi argument, jaki możesz tu użyć, jest taki, że każda z wymienionych osób związana była z Kościołem.

          Nie interesuje mnie związek z kościołem. Interesuje mnie tylko i wyłącznie to, czy twierdzenia danej osoby można uważać za prawdziwe, lub przynajmniej prawdopodobnie prawdziwe.


          >>>>> Zwyczajnie dziwię się, że byli wówczas ludzie, którzy gotowi byli ponieść często okrutną śmierć za swoją wiarę.

          Czyli jeżeli wierzę w fakt stworzenia świata przez draże M&Ms tak silnie, że jestem w stanie umrzeć za to śmiercią męczeńską, to jest to prawda. Prawda?


          >>>>> Dziwię się tym bardziej, że byli odosobnionym marginesem, o wiele prościej dziś utożsamiać się z wielką religią, wówczas zaś pchać ich do tego musiała silna wiara oparta na takich czy innych dowodach.


          Wiara nie opiera się na żadnych dowodach. Dlatego właśnie wiara jest irracjonalnym wierzeniem, lub naiwnością, a nie wierzeniem racjonalnie uzasadnionym.


          >>>>> To nie byli ludzie, którzy urwali się z drzewa, to były oczytane, piśmienne, szukające prawdy indywidua, które wbrew instynktowi samozachowawczemu i nastrojom społecznym głosiły naukę o życiu Jezusa. To nadal nie stanowi twardego dowodu (twardy dowód zresztą nie istnieje, podobnie jak w przypadku Sokratesa), ale mnie to wszystko głęboko zastanawia.

          1. Jeżeli Twój argument miałby jakąkolwiek wagę, to wszystkie religie naraz byłyby prawdziwe, ponieważ wszystkie posiadają swoich oczytanych, szukających prawdy mędrców.
          2. To nie stanowi ŻADNEGO dowodu. Oczytanie, piśmiennictwo i szukanie prawdy niczego Ci nie da, jeżeli Twoja metodologia szukania prawdy jest błędna.


          >>>>> 1. Ktokolwiek świadczył o istnieniu Jezusa, automatycznie nazywany był później katolikiem. Nie można dyskredytować żadnych źródeł, bo są katolickie, ponieważ to, że mówią o Jezusie jak o Bożym Pomazańcu, natychmiast sprawia, że nazywane są źródłami katolickimi.

          >>>> A także punkt 2, 3, 4.

          Cóż za absurd. Ktokolwiek świadczył o Jezusie, był nazywany chrześcijaninem lub poganinem, a nie katolikiem.

          Twoja wypowiedź jest wynikiem nieznajomości jednego z podstawowych błędów logicznych, zwanego „apelem do autorytetu”.

          Twierdzenia odrzuca się lub przyjmuje nie na podstawie ich źródła, tylko na podstawie ich walidentności. Niezależnie od tego, czy źródłem twierdzenia jest rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, lizany przez psy pijak leżący w kałuży swoich wymiocin, Matka Teresa, pedofil, teista, ateista, facet z wąsami czy blondynka. Jeżeli wysunięte przez nich twierdzenie nie potrafi stać na własnych nogach, to się takie twierdzenie odrzuca (i, zależnie od stopnia absurdu i bezpodstawności, jego źródło nazywa błędem, ignorancją, lub po prostu głupotą).
          Jeżeli twierdzenie to potrafi stać na własnych nogach, niepodpierane autorytetem lub innymi błędami logicznymi, to się je przyjmuje.

          >>>>> 5. Chyba najbardziej zastanawiającą kwestią jest to, dlaczego akurat Jezusowi udało się przetrwać w pamięci ludzi tak długo.

          Jedynym powodem ku temu jest Cesarstwo Rzymskie. Ironia losu, że szaleniec spisujący Apokalipsę przepowiadał w niej upadek Rzymu w roku 55 n.e. - Rzymu, bez którego dzisiaj chrześcijaństwo byłoby równie popularne, co religie słowiańskie.



          _________________


          >>>>> Z naukowego punktu widzenia nie wolno przyjmować ani jednego z powyższych scenariuszów, należy się zatrzymać na "nie wiem, badamy to".
          Nie z 'naukowego' punktu widzenia, tylko z jedynego uzasadnionego punktu widzenia.


          >>>>> Ale ludzie zawsze w coś wierzą

          Oczywiście, że tak. Ale wierzyć należy TYLKO w rzeczy, o których można powiedzieć, że są prawdą, lub prawdopodobnie prawdą. Wierzenie w cokolwiek innego jest zezwierzęceniem.


          >>>>> Religie nie są zgodne między sobą, ale czy naukowe koncepcje świata są?

          Tak. Teorie naukowe są ze sobą zgodne. Na tym właśnie polega siła nauki.


          >>>>> Najpopularniejsza jest teoria Wielkiego Wybuchu, przy czym: a) popularność danego poglądu nie świadczy o tym, że pogląd jest prawdziwy

          Oczywiście, że nie (co m.in. odróżnia naukę od religii). O tym, że TEN pogląd jest najprawdopodobniej prawdziwy, świadczą niezliczone na to dowody.



          >>>>> ateiści, nawet gdyby nie rozumieli tego błędu logicznego, to i tak na niego przystaną, gdy się dowiedzą, że, biorąc pod uwagę całą ludzkość, wciąż stanowią mniejszość

          Zupełnie bezsensowne zdanie.


          >>>>> ta teoria co najwyżej snuje domysły (!), jak powstał nasz wszechświat

          Ech, gdybym miał 10gr za każdy raz, kiedy teista mi z tym wyskoczy...
          Proponuję douczyć się na temat znaczenia słowa „teoria” (konglomerat faktów) i nie mylić jej z „hipotezą”.



          >>>>> Skąd wiadomo, że nie było niczego przed? Co działo się, zanim powstała siatka czasoprzestrzenna?

          Skąd to wiemy? Z BIBLII!!!!!!!!!!!!!
          Poza religiami, nie istnieją wystarczająco idiotyczne źródła, by twierdzić cokolwiek innego, niż 'na dzień dzisiejszy nie wiemy'.


          >>>>> Mnie nie boli, że naukowcy rozważają takie sprawy - niech rozważają, ale niech mi nikt nie mówi, że my coś na ten temat wiemy. Gdy się dowiemy, pardon: jeśli się dowiemy

          To co jeszcze Ty robisz w szeregach teistów????? Powinieneś być naukowcem! Wiedza absolutna to właśnie domena teizmu!
          Nauka wie tylko to, na co znalazła wystarczające dowody. O wszystkim innym mówi ' NIE WIEM '!
          Rozbrajasz mnie...


          >>>>> Łatwo jest zdyskredytować koncepcję Boga biblijnego, trudniej, gdy chodzi po prostu o Boga, który miałby stworzyć świat materialny.

          Więc w tej chwili po raz drugi sam siebie nazwałeś hipokrytą, ponieważ jesteś chrześcijaninem, a nie deistą, ponieważ wierzysz w boga biblijnego, a nie boga, który stworzył świat, a poza tym nic o nim nie wiemy.


          >>>>> Założenie, że dowodem jest tylko, co namacalne, zważone i policzone, to założenie metafizyczne.

          Sorry, ale to jest przeciwieństwo metafizyki.

          >>>>> Jeśli człowiek miał wizję, to warto tę wizję zbadać (albo: odłożyć jej zbadanie na później, jeśli inne sprawy są bardziej palące). Może to wszystko bujdy, a może coś w tym jest. Żeby odpowiedzieć, trzeba poznać, najlepiej gruntownie. Inaczej sąd należy zawiesić.

          Wizję? Z historii ludzkości nie znamy ŻADNEGO przypadku wizji, na podstawie którego można by przyjąć, że wizje bywają czymś innym, niż majakami.
          Więc życzę miłego zmarnowania swojego życia w czasie niekończących się prób weryfikacji niezliczonych wizji, których ludzie mają i mieli wobec wszystkie 7000 bogów, oraz Muminków, Latającego Potwora Spaghetti i M&Msów.


          >>>>> Jak można twierdzić, że dowolny obiekt X na pewno nie istnieje (albo na pewno istnieje), jeśli nie poznało się całej rzeczywistości?

          Uwaga, dyktuję jak:
          Krok 1. Zostać teistą.
          Krok 2. <brak>


          >>>>> Jeśli chodzi o Boga, to tylko agnostycyzm jest postawą naukową, bo stwierdza fakt: nie wiemy, czy Bóg istnieje. Teiści wiedzą swoje, ateiści swoje, ale gdzie dowody (w sensie: twarde dowody)? Dowód na podstawie braku dowodów to błąd logiczny, przecież to wiesz.

          Czytając Twój post miałem dziwne wrażenie, że nie wiesz czym jest ateizm. No i proszę – nie pomyliłem się. Ile razy można to wałkować?

          --------- Ateizm NIE jest twierdzeniem o nieistnieniu bogów! ----------

          Oszczędziłbyś sobie wiele pisania, gdybyś wcześniej poszedł na stronę 6. tej części wątki i przeczytał to, co jest w ramce zatytułowanej „ATEIZM dla opornych”. Masz ta wszystko wyjaśnione, z przykładami.


          >>>>> a zatem niepotrzebnie referujesz mi swoje poglądy na całą Biblię.

          Ależ oczywiście, że potrzebnie. Czyż ukrzyżowanie Jezusa nie jest wynikiem i kulminacją całej Biblii, oraz potwierdzeniem wszystkich twierdzeń na temat jej głównego bohatera – Jahwe (który swoją drogą jest równocześnie Jezusem)?

          • Mr_Mijagg Mr_Mijagg
            ocena: 8
            3 cze 0:56

            O kur*a, że wam panowie chce się tyle pisać... :)
            Napisane już tyle książek, za i przeciw, ale ludzie dalej swoje. Nie mój interes, ale warto wspomnieć, że ten czas można przeznaczyć na przyjemniejsze rzeczy, niż pisanie setek postów na forum, gdzie każdy i tak zapewne zostanie przy swoim zdaniu, a tego czasu się już nie odzyska.


            Pozdrawiam.

          • amerrozzo amerrozzo
            ocena: 6